W ostatnim czasie miały miejsce kolejne rozgrywki w Ostrołękę 26 maja 1831. Nie wszystko jest czas relacjonować, bo wiele się dzieje, tym niemniej w przeciągu ostatniego tygodnia udało się nam zagrać po raz kolejny. Tym razem z moim wieloletnim, doświadczonym przeciwnikiem – Silverem. Przed tą rozgrywką miał on już za sobą w sumie trzy partie (w tym dwie w relacjonowany scenariusz). Można więc powiedzieć, że w porównaniu z innymi zaczyna być weteranem. W przeciwieństwie do pierwszych rozgrywek, których z powodów obiektywnych zwykle nie udawało się dokończyć (choć doprowadzaliśmy je nieraz do decydujących momentów), z Silverem dociągamy nasze gry do ostatniego etapu.
Teraz winien jestem jeszcze kilka wyjaśnień odnośnie tej relacji i kwestii grafiki oraz zdjęć. Pierwsza sprawa to jesteśmy w trakcie zmieniania układu współczynników na żetonach, tak by nanieść na nie siłę i zostało to zrobione tuż przed tą rozgrywką. Jednak w związku z tym, żetony były przygotowywane „na szybko” i graficznie mogą odstawać od tego co widać w poprzednich relacjach (w każdym razie jest to już inna wersja niż wcześniejsza). Jeśli chodzi o zdjęcia, również można mieć do nich zastrzeżenia, ale mam nadzieję, że to co najważniejsze będzie widać. Uprzedzając trochę fakty, mogę powiedzieć, że podczas tej rozgrywki już z początku dużo się działo, to i zdjęć jest sporo, tak że jak by miały one większe rozmiary, ciężej byłoby przeglądać. Wiadomo, wszystko ma swoje plusy i minusy.
Stronami podzieliliśmy się w ten sposób, że Silver (ponownie już) dowodził Rosjanami, ja zaś Polakami. Tym razem strona rosyjska postanowiła zoptymalizować ruch swoich oddziałów i jak najszybciej przebyć las i zarośla, by dotrzeć w pobliże Ostrołęki. Wcześniejsze doświadczenia nauczyły ją m.in., że nie warto zbyt szybko wysuwać do przodu artylerii, bo zanim będzie się ona mogła rozwinąć, trzeba jej jeszcze oczyścić pole i zapewnić jakąś osłonę. Zobaczymy jak te i inne spostrzeżenia zostaną wykorzystane w tej rozgrywce.
Rosjanie rozpoczęli natarcie już w pierwszym etapie. Dwa dywizjony Łubieńskiego Pułku Huzarów postanowiły „sprawdzić” batalion polskiej piechoty, stojący w centrum szyku (Polakom udało się w porę sformować czworobok), oraz polskich strzelców konnych, którzy widząc rosyjskich huzarów ruszyli do kontrszarży. Ten pierwszy atak rosyjskiej kawalerii przyniósł jej opłakane skutki, gdyż oba dywizjony huzarów przeszły w stan ucieczki
Poprawiony: wtorek, 19 lipca 2016 11:17
Wstęp
„Bogowie wojny – Napoleon” to historyczny system bitewny pozwalający na rozgrywanie walk w okresie od początku rewolucji francuskiej do końca epoki napoleońskiej, za pomocą modeli żołnierzy. Jego głównym założeniem jest prostota opanowania zasad i przyjemność z grania, przy zachowaniu sporej dawki realizmu, przede wszystkim w kwestii dowodzenia oddziałami i odzwierciedlenia dylematów oraz napięcia psychologicznego, jakiemu poddawani byli generałowie.
System nie stara się perfekcyjnie odzwierciedlić realiów epoki, a jedynie dostarczyć jak najlepszej zabawy w klimacie wojen napoleońskich. Stąd też niektóre rozwiązania są bardzo zbliżone do rzeczywistych, a w innych miejscach historia ustąpiła potrzebie dobrej rozrywki.
Poprawiony: niedziela, 08 marca 2015 08:16
Informacje o książce
Autor: Robert Kirchubel
Tłumaczenie: Tomasz Szlagor
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria: Wojny i konflikty
Rok wydania: 2013
Stron: 302
Wymiary: 25 x 16,9 x 2,2 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-245-9153-4
Recenzja
II wojna światowa, a szczególnie niemiecka Panzerwaffe wciąż rozpalają serca rzeszy historyków i pasjonatów. Wydawać by się więc mogło, iż tematy te zostały wyczerpane. Jednak po raz kolejny przekonujemy się, że tak nie jest. Wspomnijmy np. że do dzisiaj brak było kompleksowej pracy ukazującej szlak bojowy i losy niemieckich armii pancernych walczących na froncie wschodnim. Zadania wypełnienia tej luki podjął się Robert Kirchubel w swojej książce „Pancerne armie Hitlera na froncie wschodnim”. W poniższej recenzji postaram się opowiedzieć jak wywiązał się on z tego zadania.
Poprawiony: niedziela, 24 listopada 2019 09:41
Poprawiony: poniedziałek, 13 stycznia 2020 14:38
Niedawno trafiła w moje ręce imponująca włoska gra planszowa pod tytułem BLOCKS IN THE WEST (wyd. VentoNuovo Games). Nie bez powodu piszę imponująca, bo gra stawia sobie ambitny cel ukazania całej II wojny światowej na Zachodzie, czyli w zachodniej Europie, w skali strategicznej. Nawiasem mówiąc, autor wydał także część poświęconą frontowi wschodniemu pt. BLOCKS IN THE EAST, i obie części można łączyć. Nie będę zdradzał ile dokładnie zajmują połączone plansze, powiem tylko, że już pełna plansza do BITW nie mieści się u mnie na żadnym stole i pograć mogę sobie tylko dzięki klubowi Agresor. Gra posiada jednak także mniejsze plansze i sporo mniejszych, cząstkowych scenariuszy, do rozegrania w krótkim czasie. Jednostki w grze reprezentowane są przez drewniane bloczki różnych kolorów, na które nakłada się nalepki. Jako że były to pierwsze nasze kroki w poznawaniu tego tytułu, zgodnie z poradami zawartymi w instrukcji, zaczęliśmy od najprostszego 2-turowego scenariusza, ukazującego działania w północnych Włoszech w 1945 roku. Graliśmy na zasadach podstawowych, z odkrytymi bloczkami.
U dołu alianci (Amerykanie i Brytyjczycy). Amerykanie mają bloczki ciemnozielone, Brytyjczycy ciemnoniebieskie. Bloczki czarne to Niemcy, bloczki jasnozielone to Włosi, bloczki pomarańczowe to niemieckie (a właściwie włoskie) umocnienia i fortyfikacje. Pisząc o kolorach mam na myśli kolor bloczków, nie nalepek na nich, co może być trochę mylące; mimo wszystko mam nadzieje, że zdjęcia będą czytelne. Cele alianci w tym scenariuszu mają trzy: zdobycie Mediolanu (Milano), zdobycie Bolonii (Bologna) i dopadnięcie Mussiliniego. Im więcej celów uda im się zrealizować, tym lepiej dla nich. Jeśli zrealizują tylko jeden, będzie remis. Jeśli żadnego, zwyciężą Niemcy
Poprawiony: niedziela, 04 maja 2014 10:27
Ten tekst jest jednocześnie apelem do polskich wargamerów figurkowych, aby bardziej systematycznie podchodzili do swojego hobby.
Jedną z najbardziej irytujących cech polskiego środowiska graczy jest jego chaotyczność. Mamy wielu ludzi składających armie w różnych skalach, dryfujących między okresami historycznymi i niezdolnych do ukończenia choćby jednych grywalnych sił. Zaczyna się to zmieniać, ale wciąż na przykład przy okazji turniejów DBA zdarzają się gracze korzystający z pożyczonych figurek, czy problemy ze złożeniem odpowiednich armii dla danej epoki. Jeśli ktoś grając od lat nie jest w stanie pomalować kilkunastu podstawek z figurkami, a zbiera w domu tylko tony metalu, to może powinien pomyśleć o nieco innym hobby: strategiach planszowych. Malowanie armii to nieodłączny element naszego hobby.
Apeluję również o większą rozwagę w doborze tematów. Nie ma nic bardziej irytującego niż kompletowanie armii, malowanie i szykowanie grywalnych sił, aby wkrótce potem dowiedzieć się, że pozostali gracze wycofali się, doszli do wniosku, że chcą spróbować innej skali figurek lub innego systemu. Decyzje o wyborze epoki, skali i systemu warto podejmować wspólnie, po konsultacjach i trzymać się jej. Tylko w ten sposób można czerpać pełną przyjemność z dużych rozgrywek.
Poprawiony: poniedziałek, 28 kwietnia 2014 19:06
Strona 212 z 312