Tomaszów Lubelski 1939

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Piotr Greszta
Wydawca: Bellona
Seria: Historyczne Bitwy
Rok wydania: 2023
Stron: 352
Wymiary: 19,5 x 12,5 x 1,8 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-11-17026-1

Recenzja
Pod koniec zeszłego roku w serii „Historyczne Bitwy” Wydawnictwa Bellona pojawiła się kolejna praca opisująca walki Wojska Polskiego w Kampanii Polskiej, zwanej też Kampanią Wrześniową. Autor, Piotr Greszta jest z wykształcenia prawnikiem i zarazem historykiem, który już wcześniej popełnił pracę na temat jednego ciekawszych starć Kampanii, tj. bitwy pod Cześnikami na Zamojszczyźnie. Tym razem zajął się niejako szerszym tłem tego starcia, czyli obiema wrześniowymi bitwami pod Tomaszowem Lubelskim.

Wbrew bowiem tytułowi pracy, dostosowanemu do schematu tytułów serii, książka opisuje dwie bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Pierwsza, stoczona przez połączone siły Armii „Lublin” i „Kraków” (jako Front Środkowy) w dniach od 17 do 20 września, druga przez siły Frontu Północnego (resztki Armii „Prusy” i „Modlin” plus mniejsze improwizowane związki taktyczne) w dniach od 22 do 27 września.

Przedmiot pracy opisuje sam autor i wystarczy go tutaj zacytować: „Niniejsza książka składa się ze wstępu, z dziewięciu rozdziałów w ujęciu chronologiczno-problemowym, zakończenia, bibliografii, aneksów, wykazu skrótów, map oraz fotografii.” (s. 11).

W rozdziałach pierwszym i drugim autor przedstawia Zamojszczyznę z jej kształtem społeczno-gospodarczym oraz wydarzenia związane z umiejscowieniem w systemie obronnym II RP i mobilizacją. Trzeci rozdział to opis organizacji i taktyki wojsk obydwu przeciwników, czwarty przedstawia wydarzenia do 13 września 1939 roku. Dlaczego do tej daty? Bo wtedy na obszarze Zamojszczyzny zaczęły pojawiać się oddziały Armii „Kraków” i Armii „Małopolska” jako Frontu Środkowego. W rozdziale dotyczącym taktyki autor popełnia błąd, pisząc o tym, że Niemcy rzekomo czołgów Panzer I używali do rozpoznania. W rzeczywistości stanowiły one prawie połowę parku czołgów użytego w Kampanii, więc ponad 1400 czołgów rozpoznawczych?

Rozdział piąty przedstawia genezę pierwszej bitwy tomaszowskiej, stoczonej przez Armie „Lublin” i „Kraków” dla przebicia się na Lwów. Sama bitwa została opisana w rozdziale szóstym, który kończy się łącznikiem z drugą bitwą tomaszowską. Rozdział siódmy dotyczy już drugiej bitwy tomaszowskiej i opisuje sformowanie Frontu Północnego pod dowództwem generała Stefana Dęba-Biernackiego. Ósmy rozdział to opis działań Frontu Północnego do czasu koncentracji na Zamojszczyźnie i podjęcia decyzji dotyczącej odsieczy dla grupy armii generała Piskora, unicestwionych dopiero co w pierwszej bitwie tomaszowskiej. Dziewiąty rozdział poświęcony został samej drugiej bitwie tomaszowskiej.

Zaproponowany przez autora podział pracy pozwala na lepsze zrozumienie wydarzeń związanych z obydwoma bitwami. Do momentu dotarcia Frontu Północnego pod Tomaszów oba zgrupowania walczyły całkowicie odrębnie.

Ponieważ bliższa koszula ciału, znacznie lepiej rozumiem działania wojenne na odcinku Armii „Kraków”. Moim zdaniem autor nieco źle dokonał opisu działań. Po pierwsze nie zwrócił uwagi na to, że sam podział Armii „Kraków” przed 1 września na dwie grupy operacyjne był związany z geografią, a podział w odwrocie był spowodowany dokładnie układem sił (GO „Śląsk” była bliższej sąsiedniej Armii „Łódź”) i także geografią (obydwie GO Armii „Kraków” w odwrocie oddzielała Wisła). Stąd pisanie, że generałowi Szylingowi zabrano GO „Boruta”, czyli dawną GO „Bielsko”, jest o tyle nietrafione, że Wisła stanowiła wyraźną granicę w terenie, która na dodatek utrudniała mocno komunikację obu części Armii „Kraków”. Opisując działania i odwrót GO „Jagmin” autor – może to moje przeoczenie – zgubił okres od przekroczenia Wisły pod Baranowem Sandomierskim do okresu dotarcia tej GO pod Tomaszów.

Sam opis bitew jest plastyczny i czyta się go bardzo dobrze. Dużą zaletą pracy jest oparcie jej o materiał źródłowy strony niemieckiej, gdyż – jak autor słusznie zauważa – prace o Kampanii Polskiej 1939 pisane za czasów PRL z przyczyn od autorów niezależnych nie mogły być oparte o taki materiał, więc faktycznie jakby Niemcy są traktowani po macoszemu.

Opis autorski przeplatany jest wspomnieniami uczestników wydarzeń, przy czym rozbawiło mnie wspomnienie jednego z oficerów polskich walczących w drugiej bitwie pod Tomaszowem, który został uwolniony z chwilowej niewoli przez patrol piechoty. Jak poznał, że to Polacy? Otóż jednemu z żołnierzy patrolu wyrwało się pewne arcypolskie słowo. Normalnie sygnał wywoławczy.

Okładka mi osobiście się podoba, gdyż pokazuje, że Wrzesień 1939 to także polscy pancerniacy, którzy w pierwszej bitwie pod Tomaszowem działali w mocno skomasowanym zgrupowaniu około 80 wozów, z czego 22 wozy to 7TP. Mapy nie posiadają skali. To chyba jakiś upór wydawnictwa, że tego nie pilnuje. Mnie akurat teren nie sprawia większego problemu, bo częściowo go znam, ale komuś niezaznajomionemu skala by się jednak przydała.

Na koniec kwestia podziału pracy na dwie bitwy. Autor zastosował bardzo sugestywny podział pracy między rozdziały dotyczące wyłącznie pierwszej bitwy i rozdziały opisujące wyłącznie drugą bitwę. Łącznikiem jest teren. Tragiczne są jednak wydarzenia, w których pozostawione same sobie oba fronty polskie (czyli Środkowy Piskora i Północny Dęba-Biernackiego) walczyły i były rozbijane w znacznej części przez te same wielkie jednostki niemieckie. Front Północny dotarł pod Tomaszów po tym, jak dwa dni wcześniej skapitulował Front Środkowy. Zresztą marnym pocieszeniem jest to, że np. wiedeńska 4 Dywizja Lekka, która ostro walczyła od początku Września, pod Tomaszowem poniosła spore straty.

Reasumując, praca elegancka w odbiorze. Ewentualne problemy z odczytaniem zdarzeń przed samymi bitwami nie rzutują zanadto na jej jakość i czytelność. Jak dla mnie – mając na uwadze pewne niedociągnięcia redakcyjne i jednak drobne, ale błędy merytoryczne dotyczące opisu działań Armii „Kraków” przed 13 września 1939 r. – praca na porządne minus 5, czy jak to mawiał mój nauczyciel plastyki w podstawówce: pięć mniej. Polecam, bo warto. Jedna z lepszych prac w serii, a takie recenzuje się trudniej. Nie ma się za bardzo do czego przyczepić.

Autor: Sławomir Łukasik

Opublikowano 26.03.2024 r.