Berlin 1945. Upadek

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Antony Beevor
Tłumaczenie: Józef Kozłowski
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010 (III wyd.)
Stron: 584
Wymiary: 19,8 x 12,8 x 3,7 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-240-1380-7

Recenzja
Berlin 1945. Upadek, książka Antony’ego Beevora, jest kolejną pozycją tego autora dostępną na polskim rynku. Zaletami publikacji Beevora są: barwny styl, wszechstronne wykorzystanie źródeł, ciekawe relacje o wydarzeniach widzianych oczami zarówno szeregowych żołnierzy czy zwykłych cywilów, jak i generałów. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że dostajemy obraz malowany głównie tymi relacjami, złożony z epizodów, nie jest to więc wojskowo-polityczna analiza wydarzeń. Zresztą, jeśli chodzi o stronę wojskową, Beevor odrobił zadanie domowe, ale czytelnik nie powinien spodziewać się, żadnych danych militarnych czy suchych liczb. Odniosłem nawet wrażenie, że w terminologii wojskowej autor nie czuje się najlepiej (mamy co prawda czołgi T-34 czy Królewskie Tygrysy, ale chyba ani razu nie pada słowo „transporter opancerzony” zastąpione przez jakiś dziwny, ogólny, opisowy termin – „pojazd gąsienicowo-kołowy”). Dla Beevora najważniejsze są emocje, a te najlepiej poznawać poprzez pojedynczych ludzi i określone sytuacje.

Dla czytelników, którzy znają wojenne losy operacji berlińskiej, książka Beevora może być znakomitym uzupełnieniem dla militarnego tła wydarzeń: strach ogarniający bombardowany Berlin, beznadziejna ucieczka milionów Niemców przed Sowietami, gwałty i grabieże Armii Czerwonej, tragiczne położenie hitlerowskich Niemiec skazanych na zasłużoną karę, ostatnie dni Hitlera, działania oddziałów NKWD itd. Zwłaszcza kwestie dotyczące Smiersza i NKWD wzbudziły moje zainteresowanie. Dowiadujemy się np. że w czasie ofensywy zimowej wojska NKWD przy 3 Froncie Białoruskim w Prusach Wschodnich liczyły aż 12 000 żołnierzy. Na ich czele stał Wiktor Abakumow, który z upodobaniem aresztował młode kobiety, a potem je gwałcił. Tak na marginesie, dowiadujemy się także, że uwielbiał bić więźniów gumową pałką.

Oczywiście nie brakuje w książce także epizodów stricte militarnych, ukazanych poprzez relacje i wspomnienia żołnierzy. Pikanterii dodaje fakt, że w ostatnich dniach obrony Berlina walczyli tam żołnierze w mundurach SS z niemal połowy Europy. Militarystów zainteresuje pewnie, że 20-stolatek z dywizji Charlemagne, niejaki Eugene Vanlot, zniszczył panzerfaustami 8 czołgów T-34, przy czym 6 w ciągu 24 godzin.

Warto podkreślić, że książka Beevora nie opiera się wyłącznie na obfitych źródłach niemieckich, ale przedstawia także atmosferę końca wojny od „wschodniej” strony. Dzieje się tak m.in. dlatego, że wśród wielu rosyjskich źródeł dość często cytowany jest niepublikowany diariusz korespondenta wojennego Wasilija Grossmana. Grossman i inne relacje, zresztą obu stron, oddają apokaliptyczny czas, kiedy Armia Czerwona, pałająca nienawiścią do wszystkiego co niemieckie (zresztą celowo podsycaną), okazuje się w znacznej mierze niesfornym tłumem, nad którym nie mogą (lub nie chcą) zapanować oficerowie.

Książka oparta jest o bogatą literaturę i źródła, ale przede wszystkim napisana została na podstawie kilkudziesięciu (lub jeszcze więcej) wspomnień, relacji i pamiętników (w znacznej części niepublikowanych).

Dzieło Beevora czyta się z zapartym tchem, i nawet czytelnik obeznany z przebiegiem działań militarnych znajdzie w nim wiele ciekawych epizodów, zaś wtrącone autentyczne zdanie lub dwa mają czasem wartość niezwykłą. „Nasze czołgi poruszają się szybciej niż pociągi do Berlina” – chwali się w czasie ofensywy zimowej pułkownik Gusakowski prowadzący swoje T-34. Każdy kto zna, nawet słabo, przebieg operacji wiślańsko-odrzańskiej wie, że to znaczna przesada, ale i tkwi w tym... ziarnko prawdy. Takie wojenne smaczki przeplatają się z obrazami gwałtów, zniszczenia i udręki, nie tylko żołnierzy, ale i ludności cywilnej. Gdzie indziej czytamy: „W nocy 24 lutego – relacjonował Cygankow – grupa 35 oficerów i ich dowódca batalionu wtargnęli do sypialni kobiet w wiosce Zarzysko, dziesięć kilometrów na wschód od Dobrej i wszystkie zgwałcili”. Takich relacji jak ta jest w książce bardzo wiele. Podane wyżej dwa cytaty przytoczyłem na chybił-trafił. Nietrudno je znaleźć, bo przewijają się na każdej stronie, czasem to dosłownie kilka wyrazów, czasem kilka zdań. Z tych cytatów składa się w znacznej mierze książka. Reszta to opisywane przez autora podobne epizody.

Nie jest to więc żadna analiza działań wojennych, raczej zbiór świadectw obu stron o ostatnich miesiącach wojny. Lektura robiąca wrażenie, bo świadkowie mówią prawdę. A wojenna prawda jest okrutna.

Publikację uzupełniają interesujące, dobrej jakości fotografie. Pewien mankament pierwszego wydania, jeszcze przez wydawnictwo Magnum, stanowiła forma przypisów. Otóż w tekście głównym nie było żadnych ich oznaczeń. Tak więc wszystkie cytaty miały opisane swoje pochodzenie na końcu książki, co znacznie utrudniało czytanie tym, którzy są zainteresowani skąd pochodzi dana kwestia. W kolejnych edycjach, nawiązujących do wydania Magnum, ale ukazujących się już w wydawnictwie Znak, rozwiązano ten problem i przypisy zawarto w ramach tekstu głównego. Ponadto, do niewątpliwych plusów publikacji można zaliczyć indeks osobowy, który ułatwia szybkie odnajdywanie interesujących nas fragmentów.

Reasumując, książka na pewno godna jest polecenia, ale nie tym, którzy oczekują suchych liczb dotyczących wojsk i sprzętu oraz analizy działań bojowych.

Autor: Marcin Gawęda

Opublikowano 21.03.2024 r.