Napoleon

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

O tym, że Napoleon wielkim wodzem był nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. Nic więc dziwnego, że mający niedawno premierę film „Napoleon” w reżyserii Ridleya Scotta od dłuższego już czasu wzbudzał duże zainteresowanie. Z najnowszą produkcją znanego reżysera wiązano wielkie nadzieje. W ostatnich dniach miałem okazję obejrzeć film i przymierzałem się do napisania recenzji, ale ubiegł mnie ktoś inny i zrobił to dużo lepiej niż ja byłbym w stanie. Jako że jest to osoba dobrze znana na naszym forum i w naszym środowisku wargamingowym oraz ze względu na to, że podzielam jego ocenę filmu, sądzę, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi i pozwolę sobie zlinkować niżej jego wideorecenzję, a w dalszej części postaram się napisać o paru rzeczach, których nie poruszył. Zapraszam zatem najpierw do obejrzenia wideorecenzji Macieja Molczyka. Przy okazji, jeśli Wam się spodoba, warto wesprzeć jego kanał YouTube’owy „Historia z kapelusza”, lajkując, subskrybując i komentując:

https://www.youtube.com/watch?v=YeIpD9uTDJM

Pora na parę słów ode mnie (nie będę powtarzał tego co padło w recenzji):

1) Z filmu dowiadujemy się, że główną przyczyną powrotu Napoleona z Egiptu do Francji w 1799 roku była jego żona Józefina, a konkretnie jej schadzki z jakimś młodym oficerem kawalerii. Napoleon powrócił, ponieważ chciał ukrócić jej niewierność. Okazuje się, że ci, którzy sądzili, iż chodziło o jakieś względy militarne czy polityczne, żyli w głębokim błędzie. Napoleon wrócił z Egiptu ze względu na Józefinę. Po tym jak ponownie zjawia się w zajmowanej przez nich rezydencji ma miejsce długa, dramatyczna scena, mająca nas ostatecznie utwierdzić w ważności tej kwestii.

2) Dowiadujemy się, że również okres 100 dni zawdzięczamy Józefinie i jej prawdziwemu czy też rzekomemu romansowi… z carem Aleksandrem. Napoleon powrócił z Elby, ponieważ nie mógł zdzierżyć jak główny rywal przyprawia mu rogi z jego (rozwiedzioną już wówczas…) żoną. A więc nie jakieś tam chęci powrotu do władzy, ponownie rzucenia militarnego wyzwania swoim wrogom itp. Zupełnie nie… Kto wie, może gdyby Józefina i car Aleksander byli bardziej powściągliwi, Napoleon pozostałby na Elbie i wiódł tam szczęśliwy żywot do końca swoich dni. A tak musiał wracać do Francji. Te dwa wydarzenia stanowią swego rodzaju klamrę fabuły filmu. Okazuje się, że całą epokę napoleońską w takim kształcie, w jakim ją znamy, zawdzięczamy przede wszystkim Józefinie i jej miłostkom.

3) Postać młodego Bonapartego niemal niczym nie różni się od postaci Napoleona w sile wieku. W czasie oblężenia Tulonu miał on 24 lata. Dwudziestoparoletniego kapitana Bonaparte gra cały czas ten sam aktor, wyglądający jak 50-latek. Nie podjęto niemal żadnych prób ucharakteryzowania go, tak by wyglądał jak młodszy oficer. Od początku widzimy człowieka w sile wieku, w wielkim kapeluszu, zachowującego się jak cesarz. W rzeczywistości, co podkreślają historycy, młody Bonaparte fizycznie dość istotnie różnił się od dojrzałego Bonapartego.

4) Nie wytrzymuje także krytyki to jak została ukazana postać cara Aleksandra, a dokładniej jego zachowanie. Filmowy Aleksander to taki młody „spoko kolo”. Sprawę ratuje nieco odpowiedni mundur. Trzeba też przyznać, że jego filmowa wersja przejawia pewne inklinacje ku owej legendarnej dla Aleksandra „bizantyjskiej dwulicowości”, ale mimo wszystko wygląda to groteskowo.

5) Niezbyt wiarygodnie przedstawia się też Wellington, grany przez jakiegoś podstarzałego pana, według mnie o jakieś 20 lat za starego na tę postać. Poza samym wyglądem tak został ucharakteryzowany. Być może chodziło o nadanie mu w ten sposób powagi i nobliwości w zestawieniu z młodszym wiekowo Napoleonem. W rzeczywistości obaj wodzowie urodzili się w 1769 roku, a więc byli równolatkami.

6) Jeśli chodzi o kwestie militarne, wydaje się, że Maciek wszystko co najważniejsze wychwycił. Z rzeczy pominiętych rzuciły mi się w oczy moździerze. Są one chyba jedną z ulubionych broni scenarzysty i reżysera. Z filmu dowiadujemy się, że były w nie wyposażone lotne (partyzanckie) oddziały kozackie podczas wojny 1812 roku. W jednej ze scen widzimy jak oddział rosyjski z dość sporej odległości bardzo efektownie ostrzeliwuje francuską kolumnę za pomocą tego rodzaju broni. Twórcy filmu wyobrażali sobie chyba, że podobnie jak w czasie II wojny światowej i później był to jeden z podstawowych rodzajów uzbrojenia, znajdujący się na wyposażeniu pomniejszych oddziałów piechoty (i kawalerii). Poza tym widowiskowo wygląda zarówno jego ładowanie, strzelanie z niego, jak i wybuchy, co zapewne przesądziło o tym, że zaistniał w filmie. Moździerze grają też istotną rolę podczas walk o Tulon, a dokładniej w ataku na brytyjską flotę, w wyniku którego niemal w całości ulega ona anihilacji. Historycznie moździerze były oczywiście używane w tamtej epoce, ale wyłącznie podczas działań oblężniczych. Stanowiły broń trudną w obsłudze, wymagającą dużych umiejętności fachowych. Nie ma więc mowy o tym by używały ich jakieś wydzielone oddziały kozackie. Właściwości moździerzy polegają na możliwości prowadzenia ognia stromotorowego do celów zasłoniętych, czyli takich, których nie można dosięgnąć ogniem bezpośrednim. W związku z tym scena obrazująca ich użycie w stosunku do floty brytyjskiej także nie ma sensu, bo tam przeciwnik jest widoczny jak na dłoni i można do niego strzelać z armat (i ewentualnie haubic) na wprost, a więc dużo celniej.

7) Co do szarż prowadzonych przez Napoleona i omówionych już dość szeroko przez Maćka, pod Waterloo na samym początku wygląda on niemal jak Legolas ścigający się z Gimlim we „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona o to kto zetnie więcej wrogów (z czasem zaczynają ich obaj w szybkim tempie liczyć…). Napoleon prowadzi też szarżę pod Borodino, co wygląda równie kuriozalnie (podczas obu bitew, zwłaszcza pod Borodino, był chory). Także podczas oblężenia Tulonu, jeszcze jako kapitan, ma ochotę szarżować na przeciwnika, na jego nieszczęście odgradza go od wrogów wysoki mur, poza tym kula armatnia trafia w jego konia i zabija go na miejscu. Cała ta scena jest oczywiście kompletną fikcją, podobnie jak dwie wspomniane wcześniej szarże. Spośród pokazywanych w filmie bitew tylko pod Austerlitz Napoleon zadowala się kierowaniem artylerią.

Można by jeszcze dorzucić do tej listy trochę szczegółów, takich jak kirasjerzy uganiający się po lesie za partyzantami (w rzeczywistości ciężka kawaleria nie wykonywała takich zadań), przemieszanie kawalerzystów różnych formacji podczas szarż (w rzeczywistości szarże wykonywały zazwyczaj pułki bądź szwadrony należące do jednego typu kawalerii i tym samym jednolicie umundurowane) czy formowanie czworoboków ukazane jako niezwykła umiejętność armii brytyjskiej, nieomal jako jakiś wynalazek, który zaistniał po raz pierwszy na polach Waterloo (w rzeczywistości wszystkie armie tamtej epoki formowały czworoboki i było to szyk standardowo stosowany w obronie przed kawalerią).

Przyznam, że dawno nie widziałem tak beznadziejnego filmu, zarówno pod względem historycznym, jak i artystycznym. Nawiązując do pewnej znanej polskiej komedii powiem, że nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić to co zobaczyłem. Dzieło Ridley’a Scotta jest jakąś koszmarną karykaturą historii, która nie niesie z sobą żadnych wartości, i nie chodzi tu o właściwe pasjonatom militariów wytykanie pojedynczych, drobnych szczegółów, a o całokształt. Domyślam się, że być może ze względu na przyjęcie do pewnego stopnia konwencji romansu, głównym adresatem widowiska miały być kobiety, ale sądzę, że nawet jeśli przyjęlibyśmy, iż nie interesują się one w ogóle historią i niewiele wiedzą o postaci historycznej jaką był Napoleon (co jest dość karkołomnym założeniem), ten film uwłacza ich inteligencji.

Dyskusja o filmie na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: materiały promocyjne producenta filmu

Opublikowano 07.12.2023 r.