Kraków 1914

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Henryk Łukasik
Wydawca: Bellona
Seria: Historyczne Bitwy
Rok wydania: 2023
Stron: 296
Wymiary: 19,5 x 12,5 x 1,6 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-11-16923-4

Recenzja
Jak dotychczas w serii „Historyczne Bitwy” Wydawnictwa Bellona ukazały się trzy pozycje opisujące działania wojenne w Galicji w 1914 roku. Są to „Limanowa 1914” Wacława Polakiewicza, „Kraśnik 1914” Jana Błachnio oraz „Karpacka kampania Legionów Polskich 1914-1915” Tomasza Dudka. Tę ostatnią pracę zresztą recenzowałem, wystawiając jej wysoką notę.

Niedawno na rynku ukazała się kolejna pozycja z serii, zatytułowana „Kraków 1914”. Jej autor to emerytowany oficer Wojska Polskiego Henryk Łukasik. Zbieżność nazwisk przypadkowa. Pan Pułkownik nie jest moim krewnym.

Należy się rzecz jasna cieszyć z tego, że tak ważny i jak na razie pominięty odcinek frontu wschodniego w roku 1914 znalazł swój opis w ramach serii popularyzatorskiej, której i ja jestem fanem i starym czytelnikiem (pierwsza książka z serii, którą nabyłem, to „Narwik 1940” Pana Profesora Janusza Odziemkowskiego, wydany w 1988 roku – posiadam do dzisiaj pierwsze wydanie i bardzo je sobie chwalę).

Przechodząc do recenzowanej książki, obraz na okładce to wariacja Marka Szyszki na temat grafiki zamieszczonej w środku, z wyjaśnieniem, że warunki pogodowe w czasie bitwy były zimowe, nie jesienne. Sęk w tym, że ani to miasto to nie Kraków, ani nikt nie strzelał z Chudej Emmy w stronę Krakowa. Nie trzeba było powielać kolejnych błędów autora grafiki. Można było Emmę odwrócić tyłem do miasta, narysować kontury Kościoła Mariackiego i Wawelu. Pal sześć, że Kraków leży w kotlinie.

Pracę podzielono na wstęp, osiem rozdziałów merytorycznych i rozdziały aneksów. Tych ostatnich jest dziesięć. Osiem z nich to tłumaczenia dzienników działań bojowych pułków kilku dywizji biorących udział w zmaganiach, dziewiąty to opis Fortu 49 Krzesławice, pod który podeszli Rosjanie i który wziął udział w walkach. Dziesiąty to notka o poecie Georgu Traklu oraz o filozofie Ludwigu Wittgensteinie. Obaj służyli w garnizonie twierdzy Kraków.

Rozdziały merytoryczne to opis powstania i rozwoju twierdzy oraz garnizonu krakowskiego w przededniu wojny. Trzeci rozdział charakteryzuje nastroje wśród krakowian do wybuchu wojny. Rozdział czwarty omawia działania zbrojne na początku wojny, do momentu podejścia armii rosyjskich pod Kraków. Rozdział piąty ukazuje rosyjską ofensywę na Kraków w dniach od 16 do 25 listopada 1914 r., przy czym działania podczas każdego z dni stanowią osobny podrozdział. Kolejny rozdział przedstawia interludium między pierwszą a drugą bitwą krakowską. Rozdział siódmy poświęcony został drugiej bitwie krakowskiej (w tym w powiązaniu z bitwą o Limanowę-Łapanów. Tu już brak podziału na podrozdziały poświęcone poszczególnym dniom batalii. Rozdział ósmy naświetla znaczenie bitew krakowskich i zawiera podsumowanie.

Zaczynając od końca, czyli od wykazu bibliografii. Uważna lektura „wybranej literatury” pokazuje, że autor nie użył (a przynajmniej się tym nie pochwalił) literatury rosyjskiej. W sieci za darmo dostępne są co najmniej międzywojenna praca generała Nikołaja Biełego („Bitwa galicyjskaja” – „Bitwa galicyjska”) i praca generała Boncz-Brujewicza („Potieria nami Galicji” – „Jak utraciliśmy Galicję”). Oczywiście są to prace w oryginale. Autor ich nie użył, opierając swoją opowieść na opracowaniach polskojęzycznych i austriackiej oficjalnej publikacji międzywojennej „Ostatnia wojna Austro-Wegier”. Wykaz bibliografii nie zawiera informacji o użytych dziennikach działań bojowych rosyjskich pułków, co wprowadza czytelnika w błąd.

Pierwsza reakcja: nie ma nic rosyjskiego. Druga reakcja z pobieżnego przejrzenia: jest! Są rosyjskie źródła w postaci dzienników. Są nawet odniesienia do rosyjskich opracowań (np. historia działań preobrażeńskiego pułku gwardii), aczkolwiek nie tych ogólnych.

Opis powstania i rozwoju twierdzy wydaje mi się czytelny, ale brakuje wyjaśnienia pewnych kwestii. Recenzent ma jakieś mocno skromne pojęcie i odróżnia koszary szyjowe od kaponiery grodzowej, ale już pojęcia „fort reditowy” nie znałem, choć pojęcie fortu artyleryjskiego nie jest mi obce. Szkoda, że autor, specjalista od fortyfikacji, nie wyjaśnił czytelnikom na prostych przykładach podstawowych pojęć. Jedyne co, to zachwyciło mnie porównanie okopów (fortyfikacji polowych) rytych między fortami twierdzy (osłona międzypól fortów) do kurtyny fortyfikacji bastionowych. Nie wpadłbym, że tak je (te okopy) można nazwać i chwała za to autorowi. I znowu nawet jeden, dwa rysunki z opisami byłyby bardzo przydatne.

Autor wprawdzie dokładnie opisał garnizon twierdzy Kraków według stanu pokojowego, ale opis tego garnizonu po mobilizacji i wyprawieniu oddziałów w pole prawie nie istnieje. W jednym momencie zauważyłem powołanie się na pracę Marcina „Kuby” Mikulskiego, który przywołał oddziały garnizonu twierdzy już po mobilizacji, ale tylko w kontekście przedstawienia jednego z działań załogi.

Przyjęcie przez Autora schematu „opis wydarzeń na ulicy w Krakowie w okresie do Sylwestra 1914 roku”, a dopiero potem obydwu bitew powoduje, że czytelnik musi sobie wyszperać odpowiednie daty i „ustawić” wydarzenia w Krakowie względem wydarzeń na przedpolu twierdzy. Ma to swoje plusy i minusy.

Opis pierwszej bitwy krakowskiej (czyli bitwy na północ od twierdzy) został poprowadzony według schematu: polskojęzyczne/tłumaczone opracowanie wespół z wyimkami ze stosownych dzienników działań bojowych rosyjskich pułków. Akurat fragmenty z dzienników są bardzo emocjonujące i dobrze wprowadzają czytelnika w klimat nonsensownej rzezi, jaką była pierwsza bitwa krakowska. Ten schemat opisu wydarzeń kończy się na pierwszej bitwie.

Działania między bitwami i druga bitwa (na południe od twierdzy, na kierunku Bochnia-Gdów-Dobczyce, z przytoczeniem wydarzeń z bitwy pod Limanową i Łapanowem) odbywa się już tylko na podstawie literatury polskojęzycznej i „Ostatniej wojny Austro-Węgier”. Tę nierówność opisu „czuć” bardzo dobrze.

Największymi wadami pracy są:
- występujący gdzieniegdzie bałagan terminologiczny i merytoryczny,
- błędy w tłumaczeniu rosyjskich źródeł.

Nie wypisywałem wszystkich przykładów, może nie ma ich bardzo wiele, ale ukłuły mnie w oczy następujące:
- uparte nazywanie dowódcy austro-węgierskiego I Korpusu Armijnego generała Karla von Kirchbacha auf Lauterbach nazwiskiem Kirschbach; autor w ten sposób zgrabnie przerobił kościół na wiśnię i kościelny potok na potok wiśniowy,
- zdarzyło się autorowi pomylić brygadę artylerii polowej z brygadą artylerii armat – opisując artylerię austro-węgierskiej czynnej dywizji piechoty i 12-tą Brygadę Artylerii Polowej dowodzoną przez generała Rozwadowskiego autor pisze raz tak, raz siak; oczywiście Brygada Artylerii Polowej (pułk armat plus dyon pułku haubic),
- autor źle opisał wyruszające na wojnę oddziały austro-węgierskiego I Korpusu Armijnego: wymienił 5 i 12 Dywizje Piechoty oraz 7 Dywizję Kawalerii; zgubiła się autorowi 46 Dywizja Piechoty Landwehry, a 7 Dywizję Kawalerii faktycznie z I Okręgu Korpusu wstawił błędnie; ta dywizja, podporządkowana Grupie Armijnej Kummera von Falkenfelda nie walczyła pierwotnie pod komendą swojego korpusu; 12-ta Dywizja Piechoty z Krakowa początkowo była podporządkowana bezpośrednio sztabowi armii, a nie własnego korpusu,
- w stosunku do austriackiej obrony krajowej autor raz stosuje niemiecka nazwę Landwehra, a innym razem nazywa jej dywizje dywizjami strzelców; faktycznie w trakcie wojny doszło do przemianowania dywizji przedlitawskiej obrony krajowej na strzelców, ale w 1914 to wciąż były Landwehr-Infanteriedivisionen,
- w tłumaczeniach rosyjskich dzienników bojowych autor tłumaczenia (nieskorygowane przez autora pracy) błędnie przełożył nazwę Siemionowskiego Pułku Piechoty z carskiej 1 Dywizji Piechoty Gwardii nazywając go Semenowskim pułkiem; w tłumaczeniach dzienników 11 Fanagoryjski Pułk Grenadierów został nazwany „fanagorskim”.

Autor – i słusznie – w aneksie zawarł opis Fortu 49 Krzesławice, który podczas pierwszej bitwy miał styczność bojową z Rosjanami, ale znowu pół Małego Rynku i łuskę Smoka za szkic z wyjaśnieniem poszczególnych elementów dzieła fortecznego, jakim był ów fort artyleryjski. Czytelnikowi byłoby łatwiej zrozumieć, z czym się to coś „je” tj. jaki wpływ na działania bojowe miała konstrukcja fortu. Nie każdy odróżnia poprzecznice od kaponiery osiowej i poterny.

Jeśli chodzi o mapy, to moim zdaniem praca prezentuje poziom nierówny. Na mapach obrazujących walki na północ od Krakowa brak zaznaczenia linii kolejowej do Kocmyrzowa, która była osią zaopatrywania oddziałów austro-węgierskich walczących na północ od Krakowa. Poza tym w porządku. Na wszystkich mapach, których to dotyczy, nie zaznaczono krótkich linii kolejowych z Bieżanowa do Wieliczki i z Podłęża do Niepołomic.

Kompletną katastrofą jest ostatnia mapa obrazująca zmiany linii frontu na południe i wschód od Krakowa. Autor mapy powinien dostać (w starej skali) dwójkę z geografii i wrócić do szkoły podstawowej. Bo żeby Gorlice przenieść znad rzeki Ropy (dopływ Wisłoki) nad rzekę Białą (pi razy oko na miejsce Stróż albo Grybowa), a Nowy Sącz przesunąć o około 10 kilometrów na zachód od Dunajca (węzeł kolejowy znajduje się dokładnie w Nowym Sączu, na wschód od Dunajca), to trzeba nie chcieć przeczytać Google Maps. Wstyd…

Wprawdzie wspomniane błędy nie uniemożliwiają ani nawet nie utrudniają orientacji w wydarzeniach, pokazują jednak faktyczny brak solidnej korekty merytorycznej. Redaktor merytoryczny jest wymieniony, ale redakcja robi wrażenie „wybrakowanej”.

Dodanie krótkich notek o Georgu Traklu i Ludwigu Wittgensteinie uważam za zdecydowany plus. Nigdy więcej wojny. Tamta była straszliwą, nonsensowną rzezią, w której ludzi traktowano zwyczajnie jak mięso armatnie. „Materiał ludzki”.

Reasumując:
1) na plus:
- czytelny opis wydarzeń,
- powołanie prasy opisującej to, co w Krakowie (klimat tamtych dni w mieście),
- czytelny, choć nie w pełni jasny dla laika opis budowy i rozwoju twierdzy krakowskiej oraz jej znaczenia,
2) na minus:
- błędy merytoryczne co do tłumaczeń i szczegółów opisu oddziałów,
- brak wykorzystania dostępnych ogólnych rosyjskich opracowań, autorstwa generałów i uczestników działań na froncie rosyjskim,
- brak szczegółów co do garnizonu twierdzy po mobilizacji,
- brak szkicu Fortu 49 (dla wyjaśnienia laikom, o co chodzi),
- katastrofalna ostatnia mapa.

Całość według starej skali ocen: cztery minus.

Czy warto przeczytać? Tak, oczywiście, że warto. Kolejny fragment Wielkiej Wojny odsłonięty fanom mojej ulubionej serii.

Autor: Sławomir Łukasik

Opublikowano 09.05.2023 r.