Panipat 14 I 1761

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Marcin Gubała
Wydawca: Inforteditions
Seria: Pola Bitew
Rok wydania: 2021
Stron: 88
Wymiary: 23,6 x 16,5 x 0,6 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-67111-03-4

Recenzja
Literatura popularnonaukowa, jak sama nazwa wskazuje, służy do popularyzowania nauki w formie przystępnej dla niespecjalistów. Najbardziej podstawowa jej funkcja polega więc na tym, że dowiadujemy się czegoś o czym wcześniej nic albo niewiele wiedzieliśmy. Publikacje popularnonaukowe mają sens zwłaszcza w odniesieniu do zagadnień nieznanych albo takich, które doczekały się naukowych opracowań, ale są one dla przeciętnego czytelnika niezbyt przystępne bądź trudno dostępne. Historia Indii i krajów południowej Azji stanowi dla większości odbiorców literatury historycznej w naszym kraju, nie mówiąc o ogóle społeczeństwa, swoistą terra incognita. Wydaje się więc, że recenzowana książka, poświęcona jednej z największych bitew rozegranych na subkontynencie indyjskim, idealnie powinna wpasowywać się w powyższe założenia.

„Panipat 14 I 1761”, jak to nieraz bywa w przypadku tego typu publikacji, w rzeczywistości nie omawia jedynie samej bitwy, ale także jej tło historyczne. Mimo niewielkiej objętości, zgodnie ze standardami serii „Pola Bitew” (i podobnych serii innych wydawnictw), autor rozpoczyna od przybliżenia nam pokrótce trzech, a właściwie czterech potęg, będących głównymi graczami w regionie w okresie od XVI do XVIII wieku: imperium Mogołów, państwa Maratów oraz Persji i Afganistanu. Kolejne rozdziały przedstawiają przebieg wojny między głównymi protagonistami, czyli Afganistanem i państwem Maratów, siły stron przed tytułową bitwą, jej przebieg oraz konsekwencje.

Opisanie na 25 stronach historii czterech regionalnych imperiów należy uznać za przedsięwzięcie nieco karkołomne, choć z punktu widzenia całokształtu publikacji do pewnego stopnia niezbędne. Najsłabiej wypada rozdział o państwie Maratów, głównie za sprawą tego, że starając się skrótowo przedstawić tą tematykę autor łatwo popada w bardzo ogólnikowe stwierdzenia. Z kolei najmniej potrzebny wydaje się rozdział o imperium Mogołów, chronologicznie najstarszym hegemonie na obszarze, gdzie rozgrywały się decydujące z punktu widzenia treści książki wydarzenia. Nie twierdzę, że jest on zupełnie zbędny, ale jeśli autor miał ograniczoną ilość miejsca do zagospodarowania, lepiej było napisać więcej o państwie Maratów. Pozornie bez związku z tytułowymi kwestiami wydają się być także obszerniejsze niż wymaga tego poruszana tematyka fragmenty poświęcone Persji, chociaż podobnie jak charakterystyka imperium Mogołów, do pewnego stopnia są one konieczne.

Rozdział czwarty, przedstawiający działania wojenne, których finałem była batalia pod Panipat, wypada dużo lepiej niż rozdziały wprowadzające. Przede wszystkim za sprawą większej szczegółowości. Co ważne, autorowi udało się w sposób zrozumiały i przystępny pokazać tą wojnę na poziomie operacyjnym. Większość czytelników będzie zapewne nieco zagubiona pośród dziwnych nazw miast, wokół których przebiegają manewry wrogich armii, ale główna oś wydarzeń pozostaje czytelna.

Podobnie rzecz się ma z rozdziałem piątym, zawierającym charakterystykę sił zbrojnych obu stron. Łatwo zaobserwować tu podobieństwa do ówczesnej europejskiej sztuki wojennej. I tak np. w armiach obu stron widzimy jednostki jazdy nieregularnej, jako żywo przypominające XVII-wiecznych lisowczyków i XVIII-wiecznych huzarów (później ewoluowali oni, stając się kawalerią regularną). Z kolei w składzie armii afgańskiej autor wymienia jednostki dragonów, w ich pierwotnej roli konnej piechoty (później ewoluowali stając się lekką, średnią, a ostatecznie nawet ciężką kawalerią). Rzecz jasna występują także formacje zupełnie egzotyczne, typowe dla tamtego kręgu kulturowego, takie jak zumburaki, czyli oddziały wykorzystujące lekkie działa mocowane na wielbłądach.

Właściwa bitwa, której opis znajdziemy w rozdziale szóstym, biorąc za punkt odniesienia inne publikacje w serii „Pola Bitew”, przedstawiona została w miarę szczegółowo, zwłaszcza jeśli chodzi o ugrupowanie wyjściowe wojsk i ich manewry na polu bitwy. Dobrze zarysowano też sytuację operacyjną armii Maratów, która zmusiła jej dowództwo do podjęcia walki. W tekście pojawia się kilka drobnych wzmianek stanowiących bezpośrednie odniesienia do źródeł, niewątpliwie wzbogacających wywody autora. Jeśli czegoś mi zabrakło, to głębszego wyjaśnienia przyczyn klęski decydującego uderzenia Maratów, początkowo odnoszących zaskakujące sukcesy. Z czasem ta ich przewaga rozpływa się w powietrzu i nie do końca wiadomo dlaczego. Dość ogólnikowe wywody o wyodrębnieniu przez władcę Afganów odwodu i znaczeniu tego posunięcia nie do końca mnie zadowalają, podobnie jak te o dowodzeniu.

Omawiając konsekwencje bitwy autor porusza zagadnienie strat, o tyle frapujące, że po zwycięstwie Afganowie dokonali rzezi swoich przeciwników, w której zginąć miało 15-20 tys. ludzi. Z kolei znakomita większość tych, którzy przeżyli, trafiła do niewoli. Zastanawiające są też skutki polityczne. Okazuje się bowiem, że jak na tak znaczący sukces, zarówno w krótszej, jak i dłuższej perspektywie zwycięzca niewiele osiągnął, a opanowane przez siebie chwilowo terytorium musiał szybko opuścić i nie dane mu było nigdy więcej powrócić w te strony. Z czasem na będącym wynikiem kolejnych wojen osłabieniu indyjskich państw zyskali natomiast przybysze z Europy. Pod koniec znajdziemy także stanowiącą swego rodzaju podsumowanie próbę analizy przyczyn klęski Maratów.

Jeśli chodzi o uwagi szczegółowe, w rozdziale zawierającym charakterystykę armii na s. 56 rzucają się w oczy „włócznie (lance)” wymieniane jako uzbrojenie piechoty. Otóż lanca to uzbrojenie kawalerii. W przypadku piechoty, jeśli była to odpowiednio długa włócznia, właściwe byłoby określenie „pika”. Na s. 57 możemy przeczytać o „liniach” piechurów. W rzeczywistości mowa o szeregach. Z kolei na s. 60 pisze autor o liczących 1000-1200 żołnierzy „szwadronach” kawalerii. Biorąc za punkt odniesienia wojskowość europejską omawianego okresu, oddziały kawalerii tej wielkości najlepiej byłoby nazywać „pułkami”. Szwadron to jednak znacznie mniejsza jednostka, zwykle 100-200 żołnierzy. Prawdopodobnie powyższe błędy są skutkami bezrefleksyjnego zastosowania terminologii angielskiej.

Bibliografia liczy sobie 16 pozycji i nie wydaje się zbyt bogata. Jednakże, jak uczy doświadczenie, nie od samej jej objętości zależy jakość książki. Wszystkie wymienione w niej pozycje są anglojęzyczne, z wyjątkiem „Historii Indii” autorstwa Jana Kieniewicza. Z kolei spośród publikacji anglojęzycznych duża część została wydana w Indiach.

Książka zawiera bogatą warstwę ilustracyjną, z wyjątkiem okładki w całości czarno-białą. W środku znajdziemy liczne obrazy, zdjęcia i mapy. Najwięcej wnoszą te ostatnie, przy czym zaznaczono, że w całości pochodzą one z jednej z anglojęzycznych publikacji, wydanej w 2017 r. Pozwalają one lepiej zrozumieć przebieg wypadków i o tyle są nieocenione. Obrazy umożliwiają nam poznanie głównych uczestników opisywanych wydarzeń, wyglądu walczących armii i (w niewielkim stopniu) ich uzbrojenia. Niestety rozdzielczość niektórych z nich pozostawia do życzenia. Dotyczy to zwłaszcza ilustracji na stronach: 18, 23, 24, 29. W tekście zdarzają się literówki, na szczęście nie ma ich zbyt wiele. Ogólnie rzecz biorąc, wywody autora są przejrzyste i książkę czyta się dobrze. Od strony językowej można mieć co najwyżej zarzut dotyczący używania wyrazów potocznych, takich jak „uskuteczniać” (s. 72) czy „zainterweniować” (s. 73).

Podsumowując, mamy do czynienia z dziełem rzec by można w czystej postaci popularyzatorskim, o tyle, że przybliżającym egzotyczny dla nas temat, o którym większość interesujących się historią nie wie nic albo prawie nic. Z tej podstawowej roli książka Marcina Gubały wywiązuje się całkiem dobrze. Dzięki niej czytelnicy mają szansę dowiedzieć się co nieco o tych nieznanych u nas szerzej wydarzeniach. W dłuższej perspektywie okazały się one nie bez znaczenia, bowiem ułatwiły późniejszą ekspansję brytyjską w Indiach. Książka ma pewne mankamenty, wśród których głównym jest lakoniczność i ogólnikowość towarzysząca omawianiu niektórych zagadnień. Dotyczy to zwłaszcza początkowych rozdziałów. Przy takim doborze tematu i szeroko zakreślonych granicach chronologicznych, wobec stosunkowo niewielkiej objętości, było to nieuniknione. Niemniej publikacja może być dobra do zaznajomienia się z tym co działo się wtedy w tamtej części świata, zaś ci, którzy oczekują więcej, powinni sięgnąć po bardziej szczegółowe pozycje, w tym po wspominaną już „Historię Indii” pióra Jana Kieniewicza.

Autor: Raleen

Opublikowano 28.03.2023 r.