Gwardia Wareska 988-1453

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Raffaele D’Amato
Tłumaczenie: Mateusz Fafiński
Wydawca: Napoleon V
Seria: Men-at-Arms
Rok wydania: 2017
Stron: 50
Wymiary: 24,8 x 18,4 x 0,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-65855-30-5

Recenzja
Średniowieczne siły zbrojne zazwyczaj nie miały charakteru stałego. Wynikało to ze słabości ówczesnych państw i ich aparatu finansowego, niezdolnego utrzymywać oddziały przez cały rok. Jednostki stałe występowały, ale najczęściej jako przyboczne. Ze względu na koszty, które to za sobą pociągało, były dość nieliczne. Ciągłość istnienia i niezmienny skład przyczyniały się do ich lepszego zgrania i zapewniały wysoki stopień wewnętrznej spójności. Przekładało się to na wyszkolenie i morale. Cesarstwo Bizantyjskie jako jedno z nielicznych państw tamtej epoki mogło sobie pozwolić na utrzymywanie większej liczby oddziałów stałych. Spośród nich bez wątpienia wyróżnia się gwardia wareska. Początkowo stanowiła ona jedną z elitarnych formacji armii bizantyjskiej, ale szybko zyskała szczególny status. Obok walorów bojowych wpłynęły na to względy polityczne.

Władza cesarzy bizantyjskich, choć potężna i despotyczna, nieraz okazywała się krucha. Niewielu spośród jej nosicieli zmarło śmiercią naturalną. Na przestrzeni wieków możemy obserwować niezwykłą pomysłowość towarzyszącą zmieniającym się sposobom okaleczania i uśmiercania basileusów, od których „Bóg odwrócił wzrok”. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy stanowiło niewypracowanie ugruntowanych zasad następstwa tronu. Intrygi arystokracji i konflikty wewnętrzne osłabiały imperium, dając o sobie znać zwłaszcza podczas pojawiających co jakiś czas kryzysów. W tym niepewnym świecie bitna i w pełni lojalna wobec monarchy formacja wojskowa musiała być rzeczą bezcenną. Pochodzący z odległych krajów elitarni najemnicy, jako wyobcowani z miejscowej społeczności i lokalnego środowiska politycznego, a więc całkowicie zależni od władcy, znakomicie się do tego celu nadawali. Za te ich walory cesarze byli gotowi wiele zapłacić. Gwardia wareska dowiodła, że jest warta swojej ceny, zarówno na polach bitew, jak i podczas trudnych momentów w dziejach Bizancjum. Formację tę stara się przybliżyć książka „Gwardia Wareska 988-1453”, która ukazała się w serii „Men-at-Arms”, w ramach polskich Osprey’ów, za sprawą wydawnictwa Napoleon V.

Autor publikacji, Raffaele D’Amato jest badaczem historii i kultury starożytnej, doktorem Uniwersytetu w Ferrarze. Był profesorem wizytującym w Instytucie Filozofii i Kultury Materialnej Uniwersytetu Ateńskiego oraz na Uniwersytecie Wiary (tur. Fatih Üniversitesi) w Istambule. Obecnie pracuje jako konsultant archeologiczny i prawnik w Timeline Auctions Ltd w Harwich, a także jako zewnętrzny badacz w Laboratorium Prowincji Naddunajskich na Uniwersytecie w Ferrarze. Ilustrator książki, Giuseppe Rava to jeden z najwybitniejszych współczesnych malarzy i rysowników. Miłośnikom Osprey’ów nie trzeba go przedstawiać. Jego twórczość można także podziwiać w internecie.

Praca rozpoczyna się od krótkiego wstępu i kalendarium. Następnie przybliżono historię gwardii wareskiej, za której początek istnienia przyjmowany jest rok 988, kiedy to Bazyli II ustanowił ją jako stały korpus i odkąd staje się ona odpowiedzialna za bezpośrednią ochronę osoby cesarza. Warto wspomnieć, że waregowie pojawili się nad Bosforem już wcześniej. Znany jest układ z 874 roku między Bizancjum a Rusią, mówiący o dostarczaniu przez tę ostatnią najemników do służby w armii cesarskiej. Zawarty w książce opis koncentruje się na najważniejszych wydarzeniach w kilkusetletnich dziejach obecności waregów w ramach sił zbrojnych imperium. Z konieczności jest on więc skrótowy. Ciekawszy wyda się zapewne czytelnikom kolejny rozdział o składzie etnicznym tej formacji. Okazuje się bowiem, że w XI wieku, zwłaszcza po bitwie pod Hastings, dominować w niej zaczęli Anglosasi. Autor wspomina również o tym, że z czasem w ramach gwardii rozróżniano waregów według pochodzenia (narodowości).

Dalej omówiono organizację tytułowej formacji. Autor zajął się takimi zagadnieniami jak jej liczebność i dowództwo, sztandary i chorągwie, a także służba w polu i udział w bitwie. Niestety, zwłaszcza jeśli chodzi o taktykę i sposób walki, źródła zawierają dość skąpe informacje. Warto wspomnieć, że liczebność gwardii wareskiej za Bazylego II szacuje się na 4000-6000. Do upadku Konstantynopola podczas IV krucjaty zapewne nie odbiegała od tych wartości. Dopełnieniem kwestii związanych z organizacją jest kolejny rozdział, poświęcony przebiegowi służby. Prezentuje on takie zagadnienia jak charakter gwardii wareskiej i jej reputacja w ramach armii bizantyjskiej, nagrody i przywileje, jakimi cieszyli się gwardziści, a także ich życie codzienne i kwatery.

Ostatni, najobszerniejszy rozdział przedstawia ekwipunek i broń waregów pełniących służbę u boku basileusa. Po kolei omówiono więc poszczególne rodzaje broni ochronnej (hełmy, zbroje, tarcze) i zaczepnej (topory, miecze, romfaie, włócznie i oszczepy), a następnie ubiór (tuniki, płaszcze, nakrycia głowy, buty i spodnie oraz klamry pasów). Obserwujemy mieszankę elementów własnych, a więc skandynawskich, ruskich i anglosaskich, oraz bizantyjskich. Z czasem te drugie coraz bardziej przeważały, zwłaszcza w ubiorze. Przy czym gwardia wareska ze względu na swój elitarny status dysponowała wszystkim co najlepsze. W ciągu niemal 500 lat ewoluowała ona wraz z państwem, któremu służyła, i przemianami zachodzącymi w nim na przestrzeni wieków. Pod koniec przekształca się w formację dworską, do końca jednak zachowując swoje walory militarne.

W tekście zwracają uwagę liczne, ujęte w formie skrótowej, odniesienia źródłowe, zamieszczane zwykle w nawiasach. Pełnią one rolę przypisów, chociaż na pierwszy rzut oka nie wyglądają na takowe. Wywody autora są więc dobrze udokumentowane i można powiedzieć, że na tle serii jego praca pod tym względem się wyróżnia. Najczęściej przywoływane są bizantyjskie kroniki i dzieła dotyczące szeroko rozumianej wojskowości. Źródła pisane stanowią też pokaźną część bibliografii. Autor wykorzystuje również źródła archeologiczne, przedstawione na zamieszczonych w książce zdjęciach. Przede wszystkim stara się za ich pomocą odtworzyć uzbrojenie i ubiór wojowników. Korzystał w tym zakresie z pomocy archeologów i historyków z kilku krajów: Bułgarii, Ukrainy, Grecji, Rumunii, Wielkiej Brytanii i Austrii. Najwięcej zaprezentowanych artefaktów pochodzi ze zbiorów badaczy z uniwersytetu w Warnie (Bułgaria).

Książka ma charakter popularnonaukowy, z naciskiem na to pierwsze. Z 50 stron, odliczając stronę tytułową, spis treści, bibliografię, indeks, a także kolorową 8-stronicową wkładkę w środku, na sam tekst zostaje raptem 36 stron. Z tego część zajmują zdjęcia, a 8 stron to opisy do wspomnianej kolorowej wkładki. Przy takiej objętości trudno oczekiwać dużej szczegółowości, nie mówiąc o wyczerpującym przedstawieniu tematu, który dotyczy formacji istniejącej kilkaset lat, natomiast praca z powodzeniem pełnić może rolę wprowadzającą i kompendium poświęconego gwardii wareskiej. Trzeba zaznaczyć, że celem jest przekrojowa prezentacja tytułowej formacji, a nie ukazanie jej pełnej historii. Otrzymujemy w przystępnej, atrakcyjnej formie podstawową wiedzę na przedstawiany temat i z tej roli książka wywiązuje się dobrze. Poza zasadniczymi informacjami znajdziemy w niej także różnego rodzaju ciekawostki. Przykładowo, warto wspomnieć o pochodzących prawdopodobnie z XI wieku graffiti w postaci napisów typu „Halfdan tu był” i run wyrytych przez waregów na galerii kościoła Hagia Sofia czy w pałacu cesarskim. Jak widać, bazgranie po ścianach oraz innych obiektach publicznych i zostawianie w ten sposób śladów swojej bytności ma wielowiekową tradycję.

Istotnym elementem publikacji, podobnie jak wszystkich Osprey’ów, jest warstwa ilustracyjna. Dla serii „Men-at-Arms”, koncentrującej się na prezentacji ubioru wojskowego, uzbrojenia, dziejów i organizacji wybranych formacji wojskowych, ma ona szczególne znaczenie. Niestety, poza kolorową wkładką w środku książki i jednym kolorowym zdjęciem na początku otrzymujemy wyłącznie czarno-białe grafiki. O ile w przypadku zdjęć znalezionych mieczy, hełmów, żeleźców toporów, grotów włóczni i innych tego typu wykopalisk nie wpływa to znacząco na odbiór, to bizantyjskie mozaiki i freski wiele na tym tracą. Zamieszczone pod niektórymi zdjęciami obszerne opisy informujące o kolorystyce poszczególnych elementów stroju postaci (np. na s. 9 i 13) w zamierzeniu miały zapewne choć trochę to rekompensować, natomiast w moim odczuciu tylko pogarszają sytuację, ponieważ czytelnik dowiaduje się wprost o tym, czego nie może zobaczyć. Kilkakrotnie zdarzało mi się krytykować wydawnictwo Napoleon V za to, że wydaje zubożone wersje Osprey’ów, w większości rezygnując z kolorowej oprawy graficznej na rzecz czarno-białej, tym razem jednak polskie wydanie odpowiada anglojęzycznemu, ponieważ w tym ostatnim wszystkie zdjęcia także są czarno-białe (co ciekawe, w polskim jedno ze zdjęć na początku jest kolorowe).

Niedostatki zdjęć wynagradza czytelnikowi z nawiązką wspomniana kolorowa wkładka w środku książki, zawierająca ilustracje Giuseppe Ravy. Prezentują się one wspaniale i w mojej ocenie są jednymi z najpiękniejszych, jakie spotkać można w Osprey’ach. Połączenie wyszukanych bizantyjskich strojów i wareskiego uzbrojenia oraz ekwipunku, z czasem w coraz większym stopniu opierającego się na elementach powstałych na terenie cesarstwa, daje niesamowity efekt. Trzeba uświadomić sobie, że mamy przed sobą elitarną, bardzo dobrze opłacaną formację jednego z najbogatszych i najpotężniejszych mocarstw tamtej epoki. Jej żołnierze mogli pozwolić sobie na najlepsze uzbrojenie i ekwipunek. Poszczególne postacie zostały zrekonstruowane na podstawie konkretnych źródeł, wymienionych w opisach. Gdy przyglądamy się niektórym wojownikom z wczesnego okresu, da się zauważyć współwystępowanie elementów chrześcijańskich (np. zwisające na piersiach złote krzyże) i pogańskich (np. symbole kruka Odyna na tarczy).

Od strony edytorskiej należy pochwalić tłumacza i redaktora, zwłaszcza za znikomą liczbę błędów językowych i literówek. Pod tym względem publikacja Napoleona V zdecydowanie się wyróżnia. Trafnie wychwycony został i opatrzony przez redaktora stosownym przypisem pojawiający się na początku błąd geograficzny co do tego jak przebiegał szlak „Od Waregów do Greków”. Przydatny będzie także większości czytelników przypis dotyczący spangenhelmu. Jedyna, ale za to dość istotna kontrowersja dotyczy pisowni słów „Gwardia Wareska” i „Waregowie”. W książce konsekwentnie w obu przypadkach pojawiają się na początku wyrazów duże litery, natomiast na stronie wydawnictwa zastosowano odmienny wariant pisowni – „Gwardia wareska”. Na stronach księgarni internetowych prowadzących sprzedaż książki spotkać można obie wersje, przy czym przeważa ta druga. To niezdecydowanie jest znamienne.

O ile co do słowa „wiking”, nie ma wątpliwości, że piszemy je z małej litery, ponieważ nie oznacza narodowości ani pochodzenia etnicznego, o tyle zwłaszcza w nowszych słownikach i encyklopediach pojawia się pisownia słowa „wareg” z dużej litery. Według „Encyklopedii PWN”: Waregowie to staroruska nazwa szwedzkich wikingów, w zachodniej Europie nazywanych też Normanami. W „Poradni Językowej PWN” znaleźć można także opinię jednego z językoznawców jakoby nazwa „Waregowie” wiązała się z utworzeniem przez wojowników skandynawskich, określanych jako „wikingowie”, osiadłych społeczeństw, co sprawiło, że stała się nazwą etniczną. Tymczasem gdyby trzymać się przedstawionej w książce historii gwardii wareskiej, łatwo dostrzeżemy, że przez większość czasu „waregami” określano zarówno służących w niej Skandynawów, Rusów, jak i Anglosasów. Nie bardzo widać tu także związek z ich przejściem na osiadły tryb życia. W kwestii nazewniczej już wśród średniowiecznych autorów panowały rozbieżności. Początkowo część źródeł bizantyjskich stosuje zamiennie terminy „waregowie” i „Rusowie”. Z kolei inne rozróżniają obie te kategorie, „waregami”, czy też „Waregami” (Varangoi), nazywając Skandynawów, ale już nie Rusów. Ponadto późniejsze źródła wyodrębniają Englinovarangoi („angielskich waregów”), z czasem zwanych w skrócie Inglinoi („Anglikami”). Jeden z kronikarzy w XII wieku pisze, że Varangoi to określenie na najemników germańskiej rasy – gwardzistów germańskiej rasy, którzy noszą na ramieniu topory o jednym ostrzu. Nie wchodząc w szczegóły, można znaleźć argumenty na rzecz każdej z tych dwóch wersji, ale w kontekście, w jakim nazwa ta występuje w książce, a więc w odniesieniu do członków gwardii wareskiej, więcej przemawia za pisownią z małej litery, stąd na potrzeby tego tekstu pozwoliłem sobie taki wariant przyjąć, z wyjątkiem samego tytułu publikacji, który podaję za okładką.

Podsumowując, dobra książka, będąca zgrabnym kompendium podstawowej wiedzy o gwardii wareskiej cesarzy bizantyjskich, choć dla interesujących się tematem zapewne zbyt lakoniczna. Wszystkie informacje podane zostały w skondensowanej formie, zgodnie z założeniami serii. Od strony merytorycznej publikacja wyróżnia się na tle Osprey’ów pod względem liczby odnośników do źródeł i literatury, pełniących funkcję przypisów. Największą jej zaletę stanowią jednak wspaniałe ilustracje Giuseppe Ravy, nad którymi długo mógłbym się rozpływać. Choćby dla nich warto ją mieć.

Autor: Raleen

Opublikowano 10.02.2023 r.