Magnezja 190 p.n.e.

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Krzysztof Kęciek
Wydawca: Bellona
Seria: Historyczne Bitwy
Rok wydania: 2003 (2021)
Stron: 327
Wymiary: 19,5 x 12,5 x 1,8 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-11-15961-7

Recenzja
„Historyczne Bitwy” to największa i najpopularniejsza w Polsce seria książek poświęconych szeroko rozumianej historii wojskowości. Ukazuje się już od ponad 40 lat. Pojawiło się w niej wiele perełek, obecnie często trudno dostępnych. Nic dziwnego, że jakiś czas temu postanowiono wznowić szereg publikacji uznawanych za najlepsze czy też z innych względów za najbardziej warte by wydać je ponownie. Tak powstała „Edycja Limitowana”. Postanowiłem tym razem zająć się jedną z pozycji, które dostąpiły zaszczytu by się w owej „Edycji” znaleźć. Jest nią książka Krzysztofa Kęćka „Magnezja 190 p.n.e.”, po raz pierwszy wydana w 2003 roku. Warto przy okazji wspomnieć, że w „Edycji Limitowanej” znalazły się także dwa pozostałe HB-eki tego autora („Benewent 275 p.n.e.” i „Kynoskefalaj 197 p.n.e.”).

Jak to nieraz bywa, zwłaszcza w przypadku HB-eków poświęconych odległym epokom historycznym, bitwa stanowi tylko fragment większej całości. Zazwyczaj mało wiemy o tych zamierzchłych czasach, bo niewiele przekazów przetrwało, a te dostępne bywają enigmatyczne. Problem ten poruszony został w pierwszym rozdziale, poświęconym źródłom z okresu antycznego. Szacunki mówią, że 97% z nich uległo zniszczeniu. To sprawia, że o bitwach starożytnych nie da się pisać bez choćby próby zarysowania szerszego tła. Opowieść o stoczonej w 190 r. p.n.e. bitwie pod Magnezją zaczyna więc autor od roku 334 p.n.e., czyli powstania państwa Seleukidów, zaś kończy na roku 187 p.n.e., kiedy to pokonany pod Magnezją Antioch III Wielki zostaje zabity podczas ataku na świątynię Bela w Elamie, którą wraz ze swoimi żołnierzami usiłował złupić.

Często pod adresem HB-eków bywa formułowany zarzut, że ich autorzy zamiast pisać o tytułowych bitwach i historii wojskowości, szeroko rozwodzą się o tle historycznym, a o warstwie stricte militarnej nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Biorąc pod uwagę ramy czasowe „Magnezji 190 p.n.e.”, śmiało mógłby się on odnosić i do tej pozycji, a jednak czytając ją nie miałem poczucia by którykolwiek rozdział był niepotrzebny, czy żeby była ona przegadana. Dlaczego tak się dzieje, że jednym pisanie pozornie nie na temat wychodzi i nikt nie narzeka, że tylko ułamek treści przedstawia tytułową bitwę, a w przypadku innych staje się to koronnym argumentem krytyki? Najkrócej można by na to odpowiedzieć, że decydują zdolności pisarskie oraz wiedza historyczna i ogólna erudycja. Ważne jest by całość wywodów autora stanowiła spójną logicznie całość i żeby dotyczyła zagadnień militarnych albo była z nimi bezpośrednio związana. Ukazanie bitwy jako wyniku poczynań politycznych oraz działań na poziomie strategicznym i operacyjnym uzasadnia obecność wywodów na ten temat. Z kolei brak takiego związku stwarza dysonans. Przy czym bronią się książki, gdzie opis bitwy, nawet jeśli krótki, jest treściwy, a autor stara się przeprowadzić dogłębną analizę, na ile tylko pozwalają źródła. Jeśli chodzi o ukazywanie konfliktu w szerszej perspektywie, wraz z wydarzeniami poprzedzającymi, ważne bywa stopniowe przybliżanie i wyostrzanie obrazu, ukazywanie odległej przeszłości mniej szczegółowo, jedynie pobieżnie, na ile jest to autorowi potrzebne z punktu widzenia tematu, który przedstawia. Świadome regulowanie ostrości obrazu to jeden z zabiegów, który pozwala skutecznie unikać zarzutu pisania nie na temat. Jeszcze inny to przedstawianie kilku innych bitew, powiązanych z tytułową.

Wszystkie te zjawiska i zabiegi możemy zaobserwować w „Magnezji 190 p.n.e.”. Takie ujęcie stanowi także pochodną tego czym interesowali się starożytni dziejopisowie i na czym w związku z tym skupiają się przekazy źródłowe. Przy okazji warto zauważyć, że przez to do pewnego stopnia wyznaczają one sposób prowadzenia narracji. Książka pełni więc jednocześnie rolę krótkiego przeglądu historii państwa Seleukidów, biografii Antiocha III Wielkiego, szkicu ukazującego całościowo konflikt Rzymu i Seleukidów, wreszcie monografii wojny, która doprowadziła do bitwy pod Magnezją. W ramach warstwy, którą można uznać za monografię wojny, pojawiła się charakterystyka wojskowości obu walczących stron, co stanowi pewną tradycję serii. Szczególnie cenna jest jej część poświęcona armii Seleukidów. Sama bitwa zdaniem autora rozstrzygnęła się bardzo szybko. Podobnie jak sportowcy latami trenują by wystąpić na olimpiadzie, gdzie o ich zwycięstwie bądź porażce przesądza niejednokrotnie kilka bądź kilkanaście minut, tak też było i tutaj. Do zmagań obie strony przygotowywały się długo. Ich los zdecydował się w mgnieniu oka.

Próba rekonstrukcji bitwy pod Magnezją nie należy do łatwych. Wiemy niewiele, niejednego musimy się domyślać. Decydujące wypadki zaszły na lewym skrzydle Seleukidów. Ustawione tam rydwany z kosami okazały się bronią, która wyrządziła więcej szkód własnym oddziałom niż przeciwnikowi. Na początku zmagań, pod wpływem ostrzału, zaprzężone do nich konie, przerażone zaczęły wpadać na własną kawalerię i piechotę, wprawiając lewe skrzydło w stan całkowitego rozprzężenia, co doprowadziło do jego rozbicia. Innym „genialnym” pomysłem Antiocha III Wielkiego było umieszczenie słoni między stojącymi w centrum oddziałami falangi. W późniejszej fazie bitwy odegrały one podobnie destrukcyjną rolę co rydwany. Znajdując się wewnątrz wycofującego się z pola bitwy czworoboku falangi, wprawione w szał rozerwały go, przypieczętowując klęskę. Jeśli coś budzi moje wątpliwości, to szarża jazdy prawego skrzydła Seleukidów, dowodzona przez samego króla. Odniosła ona sukces rozbijając jeden z legionów, ale biorąc pod uwagę proponowaną przez autora lokalizację tej jednostki w szyku armii i uwzględniając fakt, że frontalny atak jazdy na nienaruszoną walką piechotę legionową byłby mimo wszystko trudnym przedsięwzięciem, poszukuje on innych rozwiązań, pozwalających wyjaśnić jak do tego doszło. W tym wszystkim podoba mi się, że nie poprzestaje na stwierdzeniach, iż w świetle źródeł nie da się tego jednoznacznie ustalić, ale stara się zbudować przemyślaną, wiarygodną hipotezę.

Opis starcia jest bardzo plastyczny, a książkę czyta się jak powieść. Dotyczy to zresztą nie tylko tego fragmentu. Jednocześnie wywody Krzysztofa Kęćka pozostają dokładne i rzeczowe. Trudno im odmówić logiki. Obraz bitwy, jaki wyłania się ze źródeł, wraz z możliwymi do przyjęcia uzupełnieniami, to nadal okruchy. Widzimy migawki z przebiegu walk. Przekazy pozostają miejscami niespójne, pojawiają się nieścisłości. Dodatkowy problem stanowi fakt, że mamy relacje z jednej strony konfliktu, bowiem wszystkie źródła mniej lub bardziej powiązane są z Rzymianami i w gruncie rzeczy prezentują ich punkt widzenia. Rzucającym się w oczy zjawiskiem jest powiększanie przez dziejopisów liczebności armii seleukidzkiej, by podnieść wagę zwycięstwa Rzymu. Kęciek stara się unikać kategorycznych sądów. Stawia jednak tezę, że przewaga wojsk Antiocha III Wielkiego nie mogła być przygniatająca, bowiem wtedy Rzymianie nie podjęliby rękawicy. Inny rys prezentowany przez antycznych dziejopisów, któremu zdecydowanie się przeciwstawia, to podkreślanie przewag armii rzymskiej i lekceważący stosunek do wojskowości państw hellenistycznych.

Jeśli chodzi o stosunek do Rzymian, Krzysztof Kęciek tradycyjnie nie zawodzi. Dużo mówi już sam tytuł rozdziału o Republice Rzymskiej – „Potwór znad Tybru”, chociaż sama jego treść poza kilkoma rytualnymi zaklęciami nie jest nacechowana szczególnie negatywnie. Ot, mamy stosunkowo krótki i w większości neutralny opis Synów Wilczycy i stworzonego przez nich państwa. W książce autor trzyma się jednak swojego tradycyjnego poglądu na Rzym, widząc w nim przede wszystkim niszczyciela różnorodności śródziemnomorskiej cywilizacji, pozbawiającego ją wartościowych elementów. Być może wartościowszych niż to co sam stworzył – zdaje się sugerować. Rzecz jasna dotyczy to zwłaszcza Kartaginy, zrównanej z powierzchni ziemi w wyniku III wojny punickiej. Co ciekawe, fascynacja i uwielbienie dla niej nie do końca przeniosły się na jej sojuszników w walce z Rzymem, zwłaszcza tych niedoszłych, którzy w dziele poskromienia jego zapędów szczególnie zawiedli. Największym zaskoczeniem było jednak dla mnie to, że autor zdaje się podzielać mroczną wizję postaci Aleksandra Wielkiego, zaprezentowaną swego czasu w biografii Macedończyka popełnionej przez Petera Greena. Do Antiocha III Wielkiego i jego państwa żywi natomiast ambiwalentne uczucia. Niektórych antyrzymska postawa Kęćka, prezentowana zarówno w tej, jak i w innych publikacjach, nieco męczy i uznają ją za wadę jego pisarstwa. Sądzę, że najlepiej traktować ją z przymrużeniem oka. Niewątpliwie dodaje jego książkom kolorytu. Oferując czytelnikowi nieco inne spojrzenie niż dominujące, prorzymskie, prowokuje i wytrąca go z pewnego letargu.

Od strony wydawniczej książka wypada dobrze. Literówki i błędy językowe zdarzają się rzadko. Czarno-białe mapki są czytelne i treściwe. Zamieszczono je w ramach tekstu, zamiast na końcu, co jest lepszym rozwiązaniem. Szczególnie użyteczny może być schemat na s. 281, ukazujący rozmieszczenie formacji w bitwie pod Magnezją, i mapka ze s. 303, oparta na rekonstrukcji Kromayera. Dzięki temu łatwiej wyobrazić sobie przebieg walk. W środku znajdują się dwie wkładki z czarno-białymi zdjęciami, łącznie 16 stron. W nowej edycji zachowano starą okładkę, choć w nieco innej szacie kolorystycznej. Moim zdaniem nowa wersja wygląda lepiej. Znajdująca się na końcu bibliografia liczy sobie 6 stron. Znajdziemy w niej wiele publikacji w językach obcych. Obok anglojęzycznych wyjątkowo liczną grupę stanowią niemieckojęzyczne.

Podsumowując, z pewnością jest to jedna z najlepszych publikacji, jakie ukazały się w serii „Historyczne Bitwy” i w pełni zasłużenie znalazła się w „Edycji Limitowanej”. Autor łączy w sobie najlepsze cechy pisarza i zawodowego historyka, przynajmniej jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia popularyzacji historii. Książka napisana z pasją, czyta się jednym tchem.

Autor: Raleen

Opublikowano 04.11.2021 r.