Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autorki: Nadia Murad, Jenna Krajeski
Tłumaczenie: Magdalena Koziej
Wydawca: Prószyński i ska
Rok wydania: 2018
Stron: 400
Wymiary: 20 x 13 x 2,2 cm
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-8123-233-3

Recenzja
„Ostatnia dziewczyna” to autobiograficzna opowieść młodej kobiety o zbrodniach dokonywanych na mniejszości etnicznej jezydów przez żołnierzy i zwolenników Państwa Islamskiego. Opisane w „Ostatniej dziewczynie” doświadczenia Nadia Murad wyrażała różnymi sposobami zarówno przed, jak i po publikacji książki: na spotkaniach z uczniami, politykami i dziennikarzami, poprzez wywiady, publiczne wypowiedzi w międzynarodowych instytucjach, czy nawet film dokumentalny, który o niej powstał. Na YT znaleźć można między innymi mowę wygłoszoną podczas odbierania pokojowej nagrody Nobla w 2018. Książkowy zapis doświadczeń poszerzony został o konteksty, których zapewne nie miała okazji niekiedy dodawać, gdyż najważniejszym punktem jej opowieści, szczególnie mocno przyciągającym uwagę słuchaczy – jak sama zauważyła – było doświadczenie niewoli seksualnej, mimo że stanowi ono tylko część opowieści.

Perspektywa czasowa książki sięga czasów małżeństwa rodziców i dzieciństwa narratorki, a kończy się, gdy ucieka z kilkumiesięcznej niewoli w 2014. Historia obejmuje lata reżimu Saddama Husajna, a następnie inwazji, okupacji i późniejszego wycofania się z Iraku wojsk Amerykanów i ich sojuszników. Pokrywa również czas powstania Państwa Islamskiego od samych zalążków aż po rozrost do formy kolonii wojskowej.

Trzy elementy rysują kontury opowieści. Pierwszym jest przedstawienie szczegółów miejsca pochodzenia i rodzinnego życia. Stanowią one najbardziej pozytywne strony historii Nadii Murad. Narracja powraca często albo do wsi, w której żyła, albo do wiejskiego życia w tamtym regionie świata i w tamtym czasie:

„Mierzyliśmy czas poprzez zbiory i okresy świąteczne. Pory roku bywały trudne do zniesienia. Zimą aleje Kocho wypełniało podobne do cementu błoto, które wysysało buty ze stóp, a latem upał był tak intensywny, że musieliśmy chodzić na pola w nocy, aby nie ryzykować upadku na słońcu. Zbiory czasem rozczarowywały, a gdy to się zdarzało, zmartwienia dopadały nas na miesiące, aż mogliśmy zasiać ponownie. Praca na farmie była ciężka, ale dawała dosyć, by wieść proste i szczęśliwe życie.”

Z miejscem pochodzenia związana jest religia jezydów, łącząca w sobie różne elementy tradycji wschodniej (np. reinkarnacja) z judaistyczną (np. antropocentryzm, pojęcie grzechu). Szczególnie ciekawy jest jezydyjski wariant mitu o ogrodzie. Brzmi trochę jak echo starożytnych opowieści, które musiały go kiedyś różnicować, zanim skamieniał w formie pisemnej:

„Po stworzeniu świata z rozbitej perłowej kuli, Bóg posłał swego głównego anioła, Tawusi Melek, na ziemię, gdzie przybrał on kształt pawia i pomalował świat jasnymi kolorami swych piór. Widząc Adama, pierwszego człowieka, którego Bóg uczynił nieśmiertelnym i doskonałym, posłaniec skrytykował decyzję stwórcy. Jeżeli Adam ma się rozmnażać, zauważył Tawusi Melek, nie może być nieśmiertelnym i doskonałym. Musi uprawiać pszenicę, co Bóg zabronił mu czynić. Bóg oddał więc opiece Tawusi Melek los Adama. Gdy zasiał on pszenicę i wygnany został z raju, na świat przyszły jego dzieci, drugie pokolenie jezydów. Pawi anioł został pośrednikiem między ziemią a niebiosami, a jezydzi modlą się do niego i świętują jego zejście do ogrodu.”

Drugim elementem, już nieopartym wyłącznie na dobrych doświadczeniach, jest umiejscowienie opowieści w wąskim zakresie czasu i w lokalnym kontekście społeczno-politycznym. Nadia Murad nie rozwodzi się szczegółowo nad sprawami polityki, wojny, czy koegzystencji mniejszości jezydyjskiej wśród ludności irackiej, niemniej jednak każdy z tych tematów porusza i wyraża swoje zdanie. Jest to wyraźny głos osoby stamtąd, z perspektywy etnicznej mniejszości, na temat wielu wydarzeń, które w ostatnich dekadach zaszły w tamtym regionie. O epoce Saddama pisze:

„Gdy Saddam był u władzy, szkoła miała jeden cel: oferując edukację państwową miała pozbawiać identyfikacji z mniejszością. Mimo że większość z nas dorosło mówiąc po kurdyjsku, lekcje prowadzono po arabsku. Nikt, kto przeszedł iracką edukację, nie pomyślałby, że zasługujemy na to, by chroniono naszą religię, lub że jest coś złego lub nawet dziwnego w tym, że wojna nigdy się nie kończy. Uczono nas o przemocy od pierwszego dnia w szkole.”

Nałożone na Irak sankcje przedstawia w następujący sposób:

„To nie polityczne elity, ani nawet nie Saddam Husajn, ucierpieli z powodu sankcji. Nasze szpitale i sklepy upadły. Lekarstwa zdrożały. Dawniej system irackiej edukacji przyciągał studentów z całego Środkowego Wschodu, teraz zapadł się pod sankcjami. Pensje nauczycieli zredukowano tak bardzo, że mimo 50% bezrobocia trudno było znaleźć chętnego. Kilku arabskich nauczycieli, którzy przybywali do Kocho, traktowaliśmy jak bohaterów i robiliśmy wszystko, by zrobić na nich wrażenie.”

Nadia Murad przedstawia też zmiany, które wprowadziła okupacja amerykańska. Rozwój gospodarczy lokalnych społeczności spowodowany przewrotem i koalicją Amerykanów z szyitami, odbywał się równolegle z różnymi formami prześladowania innych grup ludności. W teorii miało to odsunąć od władzy sunnickie niedobitki partii Saddama, w praktyce odsunęło na boczny tor życia społecznego prawie wszystkich sunnitów:

„Nie wiedziałam, jak niszcząca była amerykańska okupacja dla zwykłych sunnitów. Nie miałam pojęcia, że to wszystko otwierało drogę dla działań Al Quaedy, a wreszcie dla powstania Państwa Islamskiego, które rodziło się w sąsiednich nam wioskach. Sunnickie plemiona całego Iraku próbowały, zwykle bezskutecznie, buntować się przeciw szyickiej władzy i Amerykanom. Przywykły one do przemocy i rządów siły, które trwały tak długo, aż wychowało się całe pokolenie sunnitów nieznających niczego innego poza wojną oraz dosłowną interpretacją islamskiej religii.”

Trzecim elementem jest perspektywa osobista. W przypadku tej opowieści wybrzmiewa ona szczególnie boleśnie i nabiera cech głosu wszystkich kobiet. Z równą prostotą i szczerością, co podczas opisywania życia rodzinnego, relacji społecznych czy wiary, Nadia Murad opisuje również nieszczęścia, które dotknęły jezydów i ją osobiście. Oblężenie rodzinnej wsi, wymordowanie mężczyzn, targowisko handlarzy, gdzie były wywożone wszystkie jezydki powyżej 10 roku życia, z wyjątkiem najstarszych, które podzieliły los schwytanych mężczyzn:

„Targ niewolnicami w Mosulu otwierano nocą. To było jak moment eksplozji. Krzyczałyśmy niby ranne, przewracając się na siebie i wymiotując, ale nic nie powstrzymywało żołnierzy. Kroczyli dookoła, gapiąc się na nas, wśród naszych krzyków i błagań. Przyciągały ich najładniejsze, których ciała egzaminowali, sprawdzając usta, włosy.”

Ten obraz handlu kobietami nie jest pełny. Z dalszych relacji narratorki, a także innych jezydek, a nawet z nagrań kupujących, filmujących się smartfonami, wyłania się obraz tysięcy kobiet przekazywanych sobie każdym sposobem: prywatnie, jako podarunki, lub wystawianych na sprzedaż w sieci, choćby na FB. Zniewolone jezydki często należą do jednego właściciela tylko kilka dni lub nawet godzin, po czym sprzedaje się je dalej, przewożąc po miastach Iraku i Syrii.

„Każdy członek Państwa Islamskiego traktował mnie okrutnie, a gwałt był zawsze taki sam. W pewnym momencie był już tylko gwałt i nic więcej. To stawało się codziennością. Nie wiedziałam, kto otworzy drzwi, żeby mnie zaatakować i zgwałcić, wiedziałam tylko, że to się stanie i że jutro będzie jeszcze gorzej. Był tylko gwałt i odrętwienie, które nadeszło z akceptacją tego życia.”

Nadia Murad swoich właścicieli opisuje, wymienia imiona i nazwiska tych, którzy ją krzywdzili, opowiada o ich zwyczajach, o konieczności strojenia się, nakładania makijażu przed gwałtem, dokonywanym czasem przez paru mężczyzn na raz lub o karze grupowego gwałtu, aż do nieprzytomności, jakiemu poddana została po próbie ucieczki.

„Każda zniewolona jezydka ma taką opowieść, jak moja. Nie da się wyobrazić okropieństw, których dopuszczają się członkowie Państwa Islamskiego, dopóki nie usłyszy się historii sióstr, kuzynek, sąsiadek i koleżanek ze szkoły, które uświadomią, że żadna z nas nie była bardziej nieszczęśliwa od pozostałych, że żadna nie była w inny sposób ukarana za próbę ucieczki lub nie była pobita za płacz. Kobiety przetrzymywane są w domach prywatnych oraz hotelach, nawet w więzieniach, i są systematycznie gwałcone. Niektóre z dziewczynek są tak młode, że nigdy jeszcze nie miesiączkowały, ale i tak poddawane są regularnym gwałtom.”

Wspomnę w tym miejscu o dwóch sprawach, które przy lekturze książki przez polskiego czytelnika mogą uruchomić inne mechanizmy skojarzeniowe, niż u użytkowników innych języków.

Po pierwsze, ze względu na to, że Polska nie przyjęła uchodźców w tamtym czasie, dla polskiego czytelnika książki nieznane mogą pozostać głosy innych jezydek, które wydostały się z niewoli lub zdołały uciec zawczasu. Czytelnicy prasy codziennej w krajach Europy, które uchodźców przyjęły, co pewien czas historie kolejnych uciekinierek poznają z gazet i telewizji. Częstsza jest świadomość tego, co się wydarzyło. Najliczniejsza grupa jezydyjskich uciekinierów trafiła do Niemiec, około 100 tysięcy osób. Tak silna obecność musi przekładać się na rozpoznanie skali traumy, ale również odwagi dziewczyn, które mówią o swoich doświadczeniach. Być może wiele z nich idzie za przykładem Nadii Murad, a być może to siła każdej z tych dziewczyn i kobiet z osobna: te z nich, które niewola dotknęła, z wielką godnością opowiadają – lub milczą – o tym, co je spotkało. Te, które trafiały do niewoli w najmłodszym wieku, pod wpływem traumy czasem są zupełnie niezdolne do komunikacji werbalnej, ale nieznacznie starsze, ówczesne czternastolatki czy szesnastolatki, mimo wielkich emocji, które muszą pokonać, biorą udział w rozmowach, różnych programach, gdzie dzielą się swoimi opowieściami. Słowa Nadii Murad są głosem pośród wielu innych, czego polski czytelnik może nie mieć możliwości zauważyć.

Jest jednak coś, co polskiego czytelnika do zrozumienia tego koszmaru przybliża od innej strony. Tym drugim kontekstem jest nie tak odległe pokrewieństwo książki Nadii Murad z literaturą okupacyjną, ze znajomości której młodzież odpytywana jest już w liceum. Nie trzeba używać w mowie polskiej wielu słów, by wyobrazić sobie ryzyko i wątpliwości do pokonania, jakie mają szyici, sunnici i wszyscy inni, którzy pomagają jezydkom ukryć się lub uciec z niewoli, i siłą rzeczy jak bardzo anonimowi i przemilczani pozostaną. Ta część opowieści brzmi jak głos sąsiada, słyszany zza ściany. Podobnie osobne mechanizmy psychiczne mogą wywołać nad Wisłą choćby te słowa Nadii Murad:

„W ciągu ostatnich lat wiele myślałam o Nasserze i jego rodzinie. Wystawili się na olbrzymie ryzyko, aby mi pomóc. Mężczyźni zostaliby zamordowani, żony i córki zniewolone, a najmłodsi synowie wysłani do obozów wojskowych, gdyby tylko ktoś doniósł, że pomogli niewolnicy. A z łatwością mogło się tak stać. Zwolennicy Państwa Islamskiego byli wszędzie. Chciałabym, aby każdego stać było na taką odwagę. Jednocześnie jednak na każdą taką rodzinę, jak Nassera, są tysiące innych, które nie zrobiły niczego albo nawet wzięły udział w ludobójstwie. Są takie, które zwracały uciekinierki żołnierzom. Całe rodziny w Iraku i Syrii wiodą zwykłe życie, podczas gdy my jesteśmy torturowane i gwałcone. Ogląda się nas pędzone po ulicach, rozstrzeliwane lub karane.”

Korzystałem z angielskiego wydania książki, ale „Ostatnia dziewczyna” Nadii Murad dostępna jest w polskim przekładzie Magdaleny Koziej, wydawnictwa Prószyński i spółka. W części przetłumaczonych przeze mnie fragmentów tekstu dokonałem skrótów na potrzeby recenzji.

Autor: Cadrach

Opublikowano 23.09.2021 r.