Jeźdźcy z piekieł. Hellequin

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Bernard Cornwell
Tłumaczenie: Joanna Jankowska
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Seria: Trylogia Świętego Graala
Rok wydania: 2008
Stron: 395
Wymiary: 20,4 x 14,4 x 2,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-89700-75-9

Recenzja
Mówiono, że klątwa ciąży nad Francją. Po tym jak król Filip IV Piękny, dybiąc na bogactwa Templariuszy, doprowadził w 1312 roku do kasaty zakonu, przejmując cały jego majątek. wkrótce zmarł zarówno on, jak i dwaj ludzie, którzy mu w tym walnie dopomogli: papież Klemens V oraz kanclerz króla i zarazem inspirator całej akcji Wilhelm de Nogaret. Ginąc na stosie, ostatni mistrz Templariuszy, Jakub de Molay przeklął wszystkich swoich prześladowców, w tym króla Filipa i całą jego dynastię. W najbliższych latach po śmierci de Molaya jego życzeniom stało się zadość. Nie tylko Filip IV, papież Klemens V i de Nogaret, ale i trzej kolejni, panujący po Filipie królowie Francji zmarli, i to w sile wieku, nie pozostawiając po sobie żadnego potomstwa, które miałoby bezpośrednie prawa do tronu. W tej sytuacji jednym z uprawnionych do władania królestwem okazał się być król Anglii Edward III, daleki krewny ostatnich Kapetyngów, wnuk po kądzieli Filipa IV. Baronowie królestwa nie chcieli jednak by władał nimi obcy monarcha i powołali na tron swojego kandydata w osobie Filipa VI de Valois. Oczywiście Edward nie zrezygnował ze swych praw i tak oto zaczęła się między Anglią i Francją wojna, która miała potrwać przeszło sto lat.

Powieść Bernarda Cornwella przenosi nas w początkowy okres tej wojny. Jej akcja rozpoczyna się podobnie jak mogłaby się rozpoczynać akcja wielu podobnych jej książek. Na południowym brzegu Anglii, niedaleko zapomnianej przez Boga i ludzi osady Hookton, ląduje francuska ekspedycja. Celem najeźdźców jest zabranie z tutejszego kościoła znajdującej się w nim relikwii – włóczni Św. Jerzego, szczególnie cennej dla jednego z organizatorów wyprawy – tytułowego Hellequina. Poza tym najeźdźcy, jak to wówczas było w zwyczaju, grabią i palą wioskę, zabijając bądź uprowadzając zamieszkujących ją ludzi oraz zabierając ich dobytek. Spośród mieszkańców osady udaje się przeżyć tylko jednemu – Thomasowi, synowi miejscowego księdza. Ten ostatni opiekował się w tutejszym kościele tajemniczą relikwią.

Thomas, jak wielu ludzi jego stanu w Anglii, jest oczywiście łucznikiem. Jak się już domyślamy, nie byle jakim łucznikiem. Doświadczonym, choć jednocześnie nadal młodym i zwinnym. Możnaby rzecz, średniowieczny odpowiednik ideału współczesnych pracodawców: dwudziestolatek z kilkunastoletnim doświadczeniem. Będąc w chwili napadu poza osadą i widząc co się dzieje, Thomas chwyta swój łuk i oddaje parę celnych strzałów, powalając kilku spośród najeźdźców. Czując narastający opór, większość piratów ładuje co się da na łodzie i wraz z dowódcą wyprawy odpływa. Tom pozostaje sam. Całe jego życie legło w gruzach. Nic więc dziwnego, że postanawia się na tych, którzy zniszczyli cały jego dotychczasowy świat, zemścić. W kościele umierający w jego ramionach ojciec wyjawia mu znaczenie skradzionej przez najeźdźców relikwii. Thomas przysięga mu, że ją odzyska oraz, że pomści atak Francuzów. Zaciąga się więc do angielskiej armii i rusza do Bretanii, by w oddziałach hrabiego Northampton walczyć w toczącej się już na kontynencie wojnie.

Wojna, w środku której znalazł się nagle główny bohater, stopniowo ukazuje swoje kolejne oblicza. Rajdy lekkich oddziałów angielskich po francuskiej ziemi, oblężenia, zasadzki, marsze wielkich armii, aż do kulminacyjnego momentu tych zmagań czyli bitwy pod Crecy. Na kartach powieści przewijają się postacie różnych stanów i narodowości. Spotkamy więc niegrzeszących bynajmniej skromnością rycerzy, pobożnych i łaskawych choć jednocześnie pozbawionych skrupułów książąt, gnuśnych mieszczan oraz ludzi niższych stanów, niekiedy cichych i bogobojnych, ale częściej prostackich i brutalnych. Autorowi udaje się wyjątkowo dobrze oddać klimat epoki. Jego postacie nie są cukierkowe i jednowymiarowe. Są ludźmi z krwi i kości. Wielu z nich, pochodzących z plebsu, posługuje się rubasznym, charakterystycznym dla tej warstwy społecznej językiem, zdecydowanie odbiegającym od form dzisiejszych. To dodaje ich postaciom realizmu, a także wnosi do opowieści Cornwella sporą dawkę humoru.

Charakterystyczne dla epoki średniowiecza jest swego rodzaju połączenie wzniosłości, eteryczności z krańcową przyziemnością. Z jednej strony, świat nadprzyrodzony, koncentrujący się wokół spraw duchowych, związanych z wiarą i elementami ówczesnej wiedzy, często o charakterze magicznym. Z drugiej strony, prosta, brutalna rzeczywistość. Rycerze, w oficjalnej ideologii przedstawiani jako obrońcy wiary, dworni i kierujący się wyższymi ideałami, gdy przychodzi im wykonywać ich wojenne rzemiosło okazują się często zwykłymi bandytami i grabieżcami, jedynie nieco bardziej od tych pospolitych wyrafinowanymi. Książęta łączący rozpustę z modlitwą, czy księża troszczący się o zbawienie dusz swoich owieczek, a jednocześnie niewiele dbający o zbawienie własnych. Wszyscy oni tworzą panoramę feudalnego społeczeństwa. Przy tym oba wspomniane wyżej światy żyją obok siebie, oba są prawdziwe. Dobre uchwycenie tej dwoistości, o której kiedyś znakomicie pisał w „Jesieni średniowiecza” Johann Huizinga, to jeden z kluczy do sukcesu, czyli ukazania tej epoki taką jaką była.

Kolejną cechą książki, dobrze oddającą charakter średniowiecza jest, co zabrzmi może banalnie, jej po części przygodowy charakter. Mamy w niej człowieka wędrującego przez obce krainy, który z zawodu jest łucznikiem, ale przyciśnięty przez okoliczności musi w pewnym momencie przebrać się za księdza, by na koniec przekonać się, że jest jeszcze kimś innym. Dlaczego dobrze pasuje to do charakteru tej wojny i towarzyszących jej czasów? Zawierucha i zamęt z nią związany stworzyły w tym okresie wielu ludziom możliwość niezwykłego awansu społecznego. W ustabilizowanym świecie średniowiecza, w skostniałej hierarchii, w której gdy ktoś urodził się chłopem, to na ogół pozostawał nim do końca życia, z kolei gdy urodził się rycerzem również dziedziczył pewną tożsamość właściwą jego stanowi, taka zmiana ról społecznych była czymś niezwykłym, zjawiskiem wbrew naturze. Wojna zmieniała nieco reguły gry. Ruina jednych sprzyjała wyniesieniu innych. Ciekawym przykładem tego jest kariera mieszczanina z Bourges Jakuba de Coeur. Zaczynał jako mieszczanin, w pewnym okresie swojego życia przynależąc do stanu duchownego, by później stać się szlachcicem i dorobić się fortuny większej niż niejeden książę, której następnie został pozbawiony, kończąc jako żebrak. Rzec by można, że człowiek ten „zaliczył” w swoim życiu niemal wszystkie stany.

Książka, choć jako powieść jest fikcją, nawiązuje do rzeczywistych wydarzeń historycznych. Na samym końcu, co dla niektórych czytelników, przyzwyczajonych do tradycyjnych powieści historycznych może wydać się zaskakujące, autor informuje nas uczciwe co „nazmyślał”, a które wydarzenia są ściśle oparte na faktach historycznych. Z zamieszczonej przez niego notki wynika, że większość wydarzeń historycznych, zawartych w książce oparta została na konkretnych faktach, które rzeczywiście miały miejsce. Znajdziemy nawet wskazówki bibliograficzne co do dalszych lektur, jak i co do opracowań, z których autor korzystał. Z tego względu książka ta może być ciekawa także dla osób, które nie przepadają za literacką fikcją.

Przede wszystkim jednak, powieść Cornwella jest dobrą książką dla tych, którzy o tej wojnie niewiele albo prawie nic nie wiedzą. Pozwala poczuć klimat tamtych zmagań i poznać wycinek średniowiecza, z którym w polskich książkach, zarówno ściśle historycznych, jak i w powieściach historycznych na ogół trudno się zetknąć. Niezależnie od wszystkich wątków związanych z „poważną” historią „Jeźdźcy z piekieł” są także świetną książką „do czytania” i to z punktu widzenia niektórych może być ich największą zaletą.

Na koniec sprawa raczej techniczna. Ponieważ ostatnio ukazuje się w Polsce szereg słabo przetłumaczonych książek zachodnich, niekiedy pod tym względem wręcz kompletnych bubli, postanowiłem przyjrzeć się uważniej „Jeźdźcom z piekieł” także od tej strony. Przyznam, że wrażenie jest pozytywne. Raz czy dwa razy znalazłem dziwne sformułowania, zdarzyło się też osobie opracowującej polskie wydanie przetłumaczyć „wojowników” czy „żołnierzy” jako „rycerzy” (tak przynajmniej wywnioskowałem z kontekstu), jednak ogólnie i pod tym względem recenzowana pozycja wypada nieźle.

Podsumowując, polecam książkę wszystkim, w szczególności miłośnikom średniowiecza.

Autor: Raleen

Opublikowano 26.11.2008 r.

Poprawiony: środa, 29 grudnia 2010 20:27