Szare wilki Hitlera. U-Booty na Oceanie Indyjskim

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Lawrence Paterson
Tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawca: L&L
Rok wydania: 2005
Stron: 264
Wymiary: 23,6 x 15,5 x 2 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 83-88595-83-0

Recenzja
Gdy w 1943 r. U-Booty zaczęły ponosić klęskę w wojnie o panowanie na Atlantyku, dowództwo Kriegsmarine postanowiło poszukać nowych terenów „łowieckich”, rokujących większe szanse powodzenia. Zgodnie ze strategią admirała Doenitza, celem jego okrętów podwodnych było atakowanie wrogich jednostek handlowych, gdzie to tylko możliwe, przy czym nie miało decydującego znaczenia, na którym konkretnie akwenie zostaną one zatopione. To częściowe przerzucanie sił nie spowodowało oczywiście w znaczącym stopniu zmian, wskazuje się je jednak jako moment przełomowy.

Ocean Indyjski, gdzie skierowano część niemieckich sił podwodnych, zdawał się nabierać przez pewien czas większego znaczenia jako akwen przerzutowy, przez który pływały statki i okręty mające zaopatrywać III Rzeszę w surowce, sprowadzane z Dalekiego Wschodu. Z tych samych względów był on jeszcze istotniejszy dla Brytyjczyków. Jego pewna rola dała się zresztą odczuć już wcześniej – podczas ofensywy Rommla w Afryce. Już wtedy Niemcy starali się utrudnić dostarczanie zaopatrzenia i dopływ uzupełnień dla armii Montgomery’ego w Egipcie. Snuto nawet plany szerszego współdziałania w ramach paktu Osi, mającego doprowadzić do opanowania tego rejonu świata, a w dalszej perspektywie marszu w kierunku Indii.

Książka Lawrence’a Patersona Szare wilki Hitlera. U-Booty na Oceanie Indyjskim to historia niezwykłego i trzeba przyznać na pierwszy rzut oka dość egzotycznego zaangażowania Niemców na terenach tak odległych od obszarów bezpośrednio przez nich kontrolowanych. Autor przedstawia działania niemieckiej U-Bootwaffe na Dalekim Wschodzie w ciągu całej wojny. Niekiedy sięga też do okresu wcześniejszego – mam tu na myśli głównie I wojnę światową i walki toczone wówczas w koloniach przez Kaiserliche Marine. Pozwala to lepiej zrozumieć tło wydarzeń, na jakim doszło do uwikłania się Niemców w działania tak daleko od domu.

Książka liczy sobie bez załączników i bibliografii 255 stron. Nie jest to wiele, zwłaszcza jak na, wydawałoby się obszerny, temat. Mimo to napisana została bardzo rzeczowo i treściwie. Autor, jak na tę objętość, podaje mnóstwo faktów. Jak już wspominałem, udaje mu się także zamieścić odniesienia do czasów wcześniejszych. Zostały one przy tym w naturalny sposób wkomponowane w całość. Wywody autora wzbogacają cytowane przezeń fragmenty pamiętników, relacje świadków itp. Z niektórymi z dowódców U-Bootów, walczących na Oceanie Indyjskim, udało mu się bezpośrednio porozmawiać, przede wszystkim z dowódcą U-861 Juergenem Oestenem. Do powyższego dochodzi sporo ciekawych zdjęć i kilka, raczej prostych mapek. Na końcu znajdziemy załączniki zawierające listy wyjść okrętów z Europy na Daleki Wschód i z baz na Dalekim Wschodzie do działań na Oceanie Indyjskim oraz wykaz ładunków przewiezionych w obie strony. W pierwszych dwóch wykazach zaznaczono okręty w trakcie działań i ich porty docelowe, o ile udało im się do nich dotrzeć.

Najciekawszym wątkiem książki jest współpraca włosko-niemiecko-japońska, przy czym pierwszy z partnerów, wskutek klęsk ponoszonych od Brytyjczyków, a w dalszej kolejności upadku rządu Benito Mussoliniego, szybko z tej kooperacji odpadł. Niemcy i Japończycy współpracowali jednak do ostatnich dni III Rzeszy, kiedy po utracie Francji w 1944 ciężko było nawet wrócić do macierzy (jedynie przez Morze Północne do baz w Norwegii i północnych Niemczech). Koegzystencja sojuszników na Dalekim Wschodzie upływała przez większość czasu w atmosferze wzajemnej nieufności. Różnice wypływały ze zjawiska określanego dziś jako zderzenie kultur.

Aby móc skutecznie działać na Oceanie Indyjskim, Niemcy otrzymali wkrótce bazy dla okrętów podwodnych na Malajach. Najważniejszą z nich przez większość czasu był Penang, zaś pod koniec wojny Dżakarta. Na tych terenach, opanowanych przez armię japońską, działały niemieckie placówki, pracujące na rzecz Kriegsmarine. Niemcy mieli tam także swoje ośrodki wypoczynkowe, dla strudzonych niebezpiecznymi rejsami marynarzy, i całą związaną z tym infrastrukturę, podobnie jak w Europie. Japończycy traktowali ich jednak jako sojusznika nieco z góry. Przejawiało się to np. w wymuszeniu bezwzględnego pierwszeństwa napraw w miejscowych zakładach na Malajach dla okrętów japońskich, przez U-Bootami, które nieraz całymi miesiącami musiały wskutek tego stać bezczynnie.

Do „ciekawych” sytuacji dochodziło, gdy zderzały się ze sobą rasistowskie ideologie obu mocarstw. O ile naukowcy zajmujący się teorią ras w III Rzeszy wykazali tutaj większą elastyczność „udowadniając”, że Japończycy to także Aryjczycy, to druga strona pozostała, możnaby powiedzieć, sztywna, konsekwentnie trzymając się dogmatu o wyższości żółtej rasy i potrzebie stworzenia Strefy Wspólnego Dobrobytu, jak ładnie nazywano obszary znajdujące się pod kontrolą Japonii.

Jeśli chodzi o wątek stricte militarny, kolejno przedstawione zostały działania poszczególnych okrętów. Nie ma ich aż tak dużo, a z czasem większość z nich spotkał ten sam, smutny koniec. Głównym zabójcą było lotnictwo, rzadziej okręty nawodne. W ostatnich dwóch latach wojny do grona tego dołączyły alianckie okręty podwodne, polujące na U-Booty głównie u wejść do portów. Ich sukcesy stały się jedną z przyczyn rezygnacji Niemców z bazy w Penangu, początkowo ich głównego portu na Dalekim Wschodzie.

Spośród kwestii poruszanych w książce dużo miejsca poświęcono niemieckim łamaczom blokady, których rolę w dostarczaniu surowców dla III Rzeszy przejęły z czasem okręty podwodne. Pozwala to dobitnie uświadomić sobie słabość tego państwa na polu gospodarczym. Druga kwestia to znaczenie złamania kodu Enigmy. W końcowej fazie wojny alianci korzystali z niej już bez większego skrępowania i częstokroć czekali na swoje potencjalne ofiary w punktach ich docelowych rejsów, w miejscach, gdzie U-Booty spotykały się, by przepompowywać paliwo itp. To pokazuje dlaczego Niemcy nie mogli tej wojny na morzu wygrać.

Autor uważa, że szansa na sukces państw Osi istniała na początku, jeszcze w 1942 roku, ale jedynie przy ścisłym współdziałaniu wszystkich trzech partnerów. Każdy z nich miał jednak własne plany i własne egoistyczne interesy. Dla admirała Doenitza najważniejszy był początkowo Atlantyk. Z kolei, gdy zdecydował się bardziej zaangażować na wschodzie, odpowiedni moment już minął. Podobnie można powiedzieć o Japończykach i Pearl Harbor, które wciągnęło ich w wojnę ze Stanami Zjednoczonymi, ograniczając tym samym możliwości działania gdzie indziej. W tym również przejawiało się wspomniane zderzenie cywilizacji. Zła współpraca okazała się ostatecznie deską grobową wielkich planów ekspansji i podboju świata, snutych tak w Berlinie, jak i w Tokio.

Podsumowując, książka wydaje się ciekawa ze względu na egzotyczny i niezbyt dobrze znany u nas temat. Z wątków szczegółowych, warto np. wspomnieć kampanię U-Bootów przeciwko Australii w końcówce wojny, ostatecznie prowadzoną efektywnie jedynie przez U-862, gdyż pozostałe 3 okręty nie zdołały wejść do akcji albo zostały zatopione niedługo po wyjściu w morze. Od strony merytorycznej pozycja odznacza się bogactwem treści, do tego stopnia, że innym autorom materiału starczyłoby na napisanie co najmniej dwóch tomów. Polecam gorąco, nie tylko znawcom podwodnego rzemiosła.

Autor: Raleen

Opublikowano 17.06.2009 r.

Poprawiony: piątek, 31 grudnia 2010 13:50