Bitwa, której wstydzili się nawet komuniści (wywiad)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

O swojej książce „Przeprawa do piekła. 8 pułk piechoty i jego próba udzielenia pomocy Powstaniu Warszawskiemu 19-20.09.1944” i poświęconej jej tematyce mówi w 81 rocznicę tytułowych wydarzeń dr hab. Łukasz Mamert Nadolski, kustosz dyplomowany w Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy

 

Książka Łukasza Mamerta Nadolskiego „Przeprawa do piekła”, wydana w maju 2025 roku przez Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy

 

Twoja książka poświęcona jest przeprawie na lewy brzeg Wisły między mostem Poniatowskiego a kolejowym w Warszawie 8 pułku piechoty z armii gen. Berlinga i walkom, które nastąpiły tuż po niej. Desant ten stanowił próbę udzielenia pomocy Powstaniu Warszawskiemu przez Armię Czerwoną i oddziały polskie walczące u jej boku. Zacznijmy jednak od tego jak to było z tym niesieniem przez Sowietów pomocy Powstaniu. Jak wiadomo, początkowo nie kwapili się do tego. Co więcej, sabotowali działania aliantów zachodnich wspierających powstańców zrzutami lotniczymi. Warto wspomnieć choćby o tym, że Stalin długo nie wyrażał zgody na lądowanie alianckich samolotów na sowieckich lotniskach. Zmienił zdanie dopiero 10 września 1944, gdy Powstanie zaczęło chylić się ku upadkowi. Jak to było w przypadku desantu 8 pułku piechoty (a wcześniej także 9 pułku piechoty)? Co sprawiło, że zdecydowano się na ten krok i kiedy to nastąpiło?

Decyzja o desancie 8 pp, a wcześniej 9 pp została podjęta na szczeblu 1 Armii Wojska Polskiego, a stało się to dopiero po zajęciu przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie Pragi. Sowieci nie wtrącali się w taktyczne działania Berlinga. Warto zaznaczyć, że z wojskowego punktu widzenia Powstanie Warszawskie nie miało dla Stalina i jego marszałków większego znaczenia. Powstańcy byli tak słabo uzbrojeni, że nie liczyli się w ogóle jako siła bojowa na froncie wschodnim. Dodam, że na mapach 1 Frontu Białoruskiego zachodnia Warszawa we wrześniu 1944 roku była pod pełną kontrolą Niemców. Berling zdecydował się na desant 8 pp z powodu beznadziejnej sytuacji 9 pp i powstańców na Czerniakowie. Sądzę, że zdawał sobie sprawę, iż kolejna klęska militarna (a miał już na koncie Lenino i krwawą próbę zdobycia przyczółku na Wiśle pod Dęblinem i Puławami) zakończy jego karierę polityczną i wojskową. Szukał więc rozwiązania, które uratuje jego przyszłość. I tym rozwiązaniem był samobójczy desant 8 pp. Liczył, że nie tylko ocali Czerniaków, ale także przebije się do Śródmieścia. I to na niego spada pełna odpowiedzialność za to co się wydarzyło, za śmierć setek polskich żołnierzy. Na pomysł przeprawy między mostami wpadł najprawdopodobniej 17 września 1944 roku.

 

Przyznam, że także zwróciła moją uwagę ta sowiecka mapa (jej fragment zamieszczony został w Twojej książce), gdzie na terenie Warszawy Powstanie zostało całkowicie pominięte. O tym, że ono wybuchło i w Warszawie toczą się walki Sowieci przecież doskonale wiedzieli, jednocześnie wiadomo jaki Stalin miał do niego stosunek. Wydaje mi się, że przyczyny oficjalnego ignorowania Powstania były raczej polityczne niż militarne, w każdym razie te drugie odgrywały co najmniej równorzędną rolę. Mimo słabego uzbrojenia powstańców, walczyli oni dość długo, bo ostatecznie aż 63 dni. Choć historia II wojny światowej, w tym zwłaszcza frontu wschodniego, generalnie stanowi dobrą ilustrację tezy, że „Bóg jest po stronie większych batalionów”, to zdarzały się w tamtym okresie przypadki skutecznej walki prowadzonej ze znacznie liczebniejszym i lepiej wyposażonym przeciwnikiem. Dobrym przykładem może być wojna sowiecko-fińska 1939-1940, która dla Stalina miała być łatwym zwycięstwem. Skąd to przekonanie, że decydującą rolę odgrywa ilość ludzi i posiadanej przez nich broni?

Powstańcy walczyli długo w pewnej, określonej sytuacji taktycznej, przede wszystkim broniąc się w terenie zabudowanym przeciwko jednostkom, które w zdecydowanej większości trudno uznać za elitarne. Tam, gdzie Niemy rzucali (np. na Żoliborzu) bardzo dobre oddziały, polski opór łamał się szybko. Z perspektywy frontu wschodniego siły AK w Warszawie nie przedstawiały większej wartości, słabo uzbrojeni powstańcy, prawie bez amunicji. Dla Niemców, ale także Armii Czerwonej, nie był to żaden przeciwnik. Niestety stosunek strat kombatantów w czasie Powstania Warszawskiego (kwestia ciągle dyskutowana w Polsce, ale kształtujący się na poziomie 6:1 na korzyść Niemców) jasno to pokazuje. Ostatecznie na wojnie nie chodzi o bohaterską walkę, ale o wygrywanie. Powstanie Warszawskie zakończyło się polską klęską militarną, a także Finowie musieli się ugiąć przed ZSRS (choć nie tak bardzo jak marzyło się Stalinowi). Z perspektywy Moskwy to, że Polacy kontrolowali parę dzielnic i to ledwo, ledwo, nie miało znaczenia. Sowieci rozumieli, że w stolicy Polski znajdują się znaczne siły niemieckie i to one były głównym wrogiem.

 

Podpułkownik Konstanty Karasiewicz, niekompetentny dowódca 8 pułku piechoty w mundurze Armii Czerwonej. Nie przeprawił się ze swoimi żołnierzami na zachodni brzeg Wisły, nie próbował kontrolować przebiegu walk.

 

Z Twojej książki wyłania się taki obraz, że desant 8 pułku piechoty (a wcześniej także 9) to była inicjatywa gen. Berlinga, wspomniałeś, że to był jego pomysł. Tyle, że jednak u Sowietów takie rzeczy nie działy się bez przyzwolenia z góry. Sowieci ani polscy komuniści skupieni wokół PKWN w ogóle się tym nie interesowali?

Sowieci, sztab 1 Frontu Białoruskiego, Stalin nie bawili się w manewrowanie poszczególnymi pułkami WP. Podobnie było z komunistami z PKWN. To było zaplecze polityczne, nie wojskowe. Berling otrzymał określone zadanie, bez szczegółów taktycznych, których przygotowanie należało do niego, jako dowódcy 1 AWP. Przeprawa 8 pp wynikała tylko i wyłącznie z jego decyzji. Nie ma żadnego dokumentu polskiego, niemieckiego czy też sowieckiego wskazującego na coś innego.

 

Tym co niewątpliwie zastanawia każdego kto interesuje się tymi wydarzeniami jest skala pomocy czy też prób pomocy Powstaniu przez nominalnego sojusznika ze wschodu. Potężną Armię Czerwoną i walczącą u jej boku armię gen. Berlinga stać było na przeznaczenie do tych działań zaledwie dwóch polskich pułków piechoty (pomijam desanty mniejszych pododdziałów, które miały raczej charakter rozpoznawczy)?

Na froncie wschodnim trwały wtedy zaciekłe walki i Armia Czerwona miała co robić. Przy czym priorytetem było utrzymanie istniejących już przyczółków na Wiśle. Aby realnie wesprzeć 1 AWP, trzeba by było przerzucić do Warszawy znaczne siły piechoty, saperów itd., a biorąc pod uwagę siły niemieckie w mieście, wcale nie musiało to zakończyć się sukcesem. Nawet gdyby tak zrobiono, oznaczało to osłabienie innych odcinków frontu. Gigantycznym problemem był brak amunicji, co wynikało zaciekłości walk w czerwcu, lipcu, sierpniu i wrześniu 1944 roku, jak również długości sowieckich linii komunikacyjnych. Przestrzegam także przed bagatelizowaniem polskich prób udzielenia pomocy Powstaniu Warszawskiemu. Jeśli dodamy przeprawę na kierunku Żoliborza, to Berling rzucił do walki prawie trzy pułki piechoty. I z tych trzech pułków piechoty na wschodni brzeg wróciło niewiele. Z perspektywy 1 AWP te „zaledwie” dwa pułki, w praktyce prawie trzy, to było dużo.

 

Czy ten desant, wraz z desantem 9 pułku piechoty, można traktować jako pozorowanie przez Sowietów pomocy Powstaniu Warszawskiemu?

Nie znalazłem na taką tezę dowodów. Analizując dokumenty i przebieg walk byłem zaskoczony jak duże siły Armii Czerwonej zostały skierowane na pomoc 8 pp: artyleria, lotnictwo, saperzy, miotacze ognia. I Sowieci z pełnym zaangażowaniem wykonywali postawione przed nimi zadanie. Na 14 żołnierzy 2 kompanii 20 samodzielnego batalionu miotaczy ognia Armii Czerwonej, walczącej ramię w ramię z 8 pp, aż 6 zginęło.

 

Fragment mapy 1 Frontu Białoruskiego ukazujący rejon Warszawy w dniach 19-23 września 1944 roku. Zwraca uwagę, że nie zaznaczono na niej położenia powstańców.

 

W książce zarysowałeś pokrótce historię tytułowego pułku, od jego powstania do tragicznych wydarzeń w Warszawie, i okres bezpośrednio potem. Piszesz, że jednostka była słabo wyszkolona i nieprzygotowana do zadań, które jej postawiono. Jak pułk wypada na tle innych oddziałów armii gen. Berlinga i jednostek sowieckich w tej fazie II wojny światowej?

To jest ciekawe zagadnienie, bardzo słabo do tej pory przebadane (nie licząc oczywiście prac Kamila Anduły). 8 pp miał wiele problemów jak generalnie całe WP na wschodzie. Analizując inne boje (pracuję nad kolejną książką o walkach 1 AWP) trzeba przyznać, że mała skuteczność bojowa pułku nie była niczym niezwykłym w WP. Oczywiście były pułki lepsze i gorsze, a moim zdaniem 8 pp był wśród tych gorszych, ale generalnie widać w nim wiele problemów typowych dla 1 AWP (które jeszcze mocniej wybrzmiewały w 2 AWP). Przede wszystkim znacznie gorsza jakość polskich jednostek od Armii Czerwonej, z czego zdawali sobie sprawę nie tylko Sowieci, ale także Niemcy. I nie może to dziwić. 1 AWP miała bez porównania mniejsze doświadczenie bojowe niż pułki Armii Czerwonej. Niektóre z nich przeszły szlak bojowy od Moskwy po Berlin, oczywiście ponosiły straty, ale rdzeń, „pamięć genetyczna”, pozostawały. Nie można tego w ogóle porównywać do doświadczenia bojowego 1 AWP. Olbrzymim problemem było generalnie niskie morale polskiego żołnierza. Ostatnio analizowałem walkę (nie był to 8 pp, wiem dokładnie kto walczył po stronie polskiej i niemieckiej), gdzie polski batalion został rozproszony i zmuszony do odwrotu przez pluton, wzmocniony pluton Niemców! A miało to miejsce w kwietniu 1945 roku. Ale czy można się tym ludziom dziwić? Wielu żołnierzy nie miało wyboru, walcząc z orzełkiem bez korony unikali Gułagu, podlegali poborowi, często rozumieli, że nie służą polskiemu interesowi, a nienawiść do Niemców nie wystarczała w takich warunkach by zaciekle się bić. Widząc całą tą rzeź, niekompetentnych oficerów, którzy często nie mówili po polsku, unikali walki. Sytuacja, w której latem 1944 roku dezerterzy z Wehrmachtu służący w 8 pp uciekali z powrotem na niemiecką stronę, gdy w zasadzie oczywiste było, że wojna jest przegrana dla III Rzeszy, dużo mówi o 1 AWP.

 

Jednym z czynników przesądzających o klęsce i hekatombie 8 pułku było nieudolnie przeprowadzone przygotowanie lotnicze i artyleryjskie, a także zadymianie obszaru przeprawy przez wojska chemiczne, które przyniosło ograniczone efekty. Bardzo szczegółowo przedstawiłeś siły i środki wykorzystane w tej operacji, zarówno przez armię gen. Berlinga, jak i wsparcie przydzielone przez Armię Czerwoną. Rzucono do akcji niemal wszystko co było pod ręką, włącznie z brygadą artylerii wielkiej mocy. Gdyby patrzeć po samej liczbie zaangażowanych jednostek, wydawać by się mogło, że Niemcy powinni odczuć efekty tych działań. Tymczasem, jak podajesz, były one znikome, prawie żadne. Zakładając hipotetycznie, że operacja zostałaby przygotowana i przeprowadzona w sposób przemyślany i zorganizowany, czy można było za pomocą tych sił i środków osiągnąć znacząco lepsze efekty?

Czy przy odpowiednim wykorzystaniu posiadanych 19 września środków można było osiągnąć więcej? Tak, bez wątpienia. Armia Czerwona, ale nie 1 AWP, na tym etapie wojny potrafiła przeprowadzić bardzo skuteczne operacje. 19 września 1944 roku zbyt wiele rzeczy nie działało. Brakowało amunicji, ale przede wszystkim kompletnie zawiodło rozpoznanie. Sztab 1 AWP nie potrafił skoordynować działań różnych jednostek, dochodziło do sytuacji, że artyleria strzelała za wcześnie albo po własnych pozycjach. Musimy jednak pamiętać, że Niemcy zareagowali błyskawicznie, rzucili bardzo dobre jednostki do walki. Gdyby zamiast 8 pp przeprawili się gwardziści Armii Czerwonej, pewnie osiągnęliby większy sukces, ale wątpię, by operacja zakończyła się ostatecznie inaczej. Zbyt wiele rzeczy nie zadziałało. Gdyby Armia Czerwona zajęła się tą operacją od początku, gdyby przeprowadzono odpowiednie rozpoznanie, gdyby nie zabrakło amunicji. Zbyt wiele jest tego „gdyby,” a historycy nie powinni zajmować się historią alternatywną.

 

Przedstawiając działania lotnictwa wspominasz, że Sowieci nie starali się uzyskać panowania w powietrzu. Przy czym tłumaczysz to w ten sposób, że taką mieli taktykę, nie krytykując tego ani w żaden sposób nie oceniając. Takie podejście strony sowieckiej sprawiło, że niemieckie samoloty mogły swobodnie operować z pobliskiego Okęcia, bezkarnie masakrując powstańców w Warszawie. Ze względu na niewielką odległość dolot do celu zajmował im zapewne ok. 2-3 minut, więc paliwa zbyt wiele nie zużywali. Co jednak ważniejsze dla strony sowieckiej, lotnisko znajdowało się niedaleko linii frontu, a więc do pozycji Armii Czerwonej (i armii gen. Berlinga) także mieli bardzo blisko. Czy w sytuacji, gdy lotnictwo sowieckie posiadało tak znaczną przewagę ilościową, nieunieszkodliwienie najbliższej niemieckiej bazy lotniczej i niezdobycie panowania w powietrzu, przynajmniej lokalnie, nie wydaje się co najmniej zastanawiające?

Taka sytuacja była bardzo charakterystyczna dla frontu wschodniego. Obie strony prowadziły „równoległe” wojny. Oczywiście dochodziło do walk powietrznych, ale ani Niemcy, ani Sowieci nie próbowali wywalczyć panowania w powietrzu w rozumieniu frontu zachodniego, gdzie alianci absolutnie dominowali. Warto zauważyć, że Luftwaffe intensywnie latało do końca wojny, bombardując m.in. oddziały 1 i 2 AWP w kwietniu 1945 roku. Sytuacja nad Warszawą nie była niczym niezwykłym.

 

Wycinek mapy ze schematem chemicznego zabezpieczenia forsowania Wisły

 

W pewnym momencie, opisując działania 8 pułku piechoty, wspominasz, że zostały sformowane grupy szturmowe i że przydzielano do nich „aktywistów”. Czy coś więcej wiadomo na jakiej zasadzie dokonano podziału sił na grupy szturmowe i jakie było ich uzbrojenie na potrzeby walk miejskich, w których miał brać udział pułk?

Na tym etapie wojny pułk miał minimalne doświadczenie bojowe. Wszystko wskazuje na to, że „aktywistów” dobrano według klucza partyjnego. Żołnierzy mieli prowadzić komuniści gotowi na największe poświecenie. Brakowało wśród nich weteranów, a krzyk „za mną”, gdy się biegnie wprost na MG-42, nie musiał być najbardziej sensowną decyzją na polu walki. Na zachodnim brzegu Wisły wszystkie te grupy szturmowe się wymieszały i zaległy pod ostrzałem wroga, a prowadzący natarcie oficerowie i podoficerowie padali ranni lub zabici. Żołnierze nie otrzymali żadnego dodatkowego uzbrojenia ani amunicji. Zresztą ze względu na słabą dyscyplinę strzelecką szybko zaczęło jej brakować. Bezpośrednio przed przeprawą przeprowadzono krótkie przeszkolenie z walki w mieście, ale z relacji nie wynika by przyniosło ono jakikolwiek pozytywny skutek. Nie wspominając już o tym, że dla większości żołnierzy był to pierwszy pobyt w terenie zabudowanym wypełnionym dużymi kamienicami.

 

Piszesz w książce, że na tle Polaków i Sowietów, oddziały niemieckie skierowane przeciwko desantowi działały jak w zegarku. Przy omawianiu doktryn wojennych i zagadnień związanych z dowodzeniem niejednokrotnie przeciwstawia się charakterystyczną dla Niemców w okresie II wojny światowej Auftragstaktik typowej dla Sowietów (także dla Francuzów) Befehlstaktik. Pierwszy model stawia na inicjatywę dowódców niższego szczebla i daje im większą swobodę decyzyjną. Oznacza to rezygnację ze ścisłego planowania i niesie z sobą pewną decentralizację dowodzenia. Drugi model jest bardziej scentralizowany i opiera się na ściślejszym, daleko idącym planowaniu. Swoboda decyzyjna i inicjatywa dowódców niższego szczebla są ograniczone w porównaniu do pierwszego modelu, dowódcy wyższego szczebla w dużo większym stopniu kontrolują swoich podwładnych. Czy niekwestionowany sukces Niemców w opisywanych przez Ciebie walkach można rozpatrywać w kategoriach zwycięstwa Auftragstaktik nad Befehlstaktik?

Zawsze trzeba dostosowywać doktrynę do wojska, jakie się posiada. 8 pp nie mógłby działać zgodnie z Auftragstaktik, przy słabym przeszkoleniu, w zasadzie zerowym doświadczeniu bojowym, kiepskich oficerach i niskim morale. Dla jednej armii lepsza jest Auftragstaktik, dla innej Befehlstaktik. Nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków z jednej walki. I warto pamiętać, że na koniec to Armia Czerwona zdobyła Berlin, a nie wojska III Rzeszy Moskwę.

 

W jaki sposób starsza literatura historyczna, zwłaszcza ta z okresu PRL, przedstawiała działania Niemców w opisywanych przez Ciebie walkach?

Literatura historyczna z czasów PRL jest generalnie wartościowa, ale czytać ją trzeba bardzo ostrożnie. Autorzy stosowali autocenzurę, podlegali cenzurze, unikali kontrowersyjnych tematów. To byli często weterani II wojny światowej, znający ludzi, którzy brali udział w poszczególnych walkach. Trudno im było pisać niewygodną prawdę. Bardzo ogólnie prezentowali działania Niemców, kompletnie pomijając kwestie ich strat albo znacząco je zawyżając. Historycy nie mieli dostępu do wielu dokumentów. Dlatego tworzyli niepełny, często fałszywy obraz wydarzeń. Tutaj także ostrzegam przed książkami i artykułami wydanymi po 1989 roku, których autorzy biorą publikacje z czasów PRL, wyrzucają najgorszą propagandę komunistyczną i uważają, że tworzą wiarygodny opis walk. Niestety konieczne są porządne badania naukowe w oparciu o dokumenty polskie, niemieckie i sowieckie. Moje książki, jak również prace Kamila Anduły jednoznacznie pokazują, że historię polskich żołnierzy na froncie wschodnim trzeba napisać na nowo. Jeszcze raz podkreślę, po dogłębnych kwerendach archiwalnych.

 

Widok na teren walk z miejsca, gdzie rozpoczynała się przeprawa 8 pp (fot. z 2024 roku)

 

Jako główny powód klęski Polaków podawano dawniej odsłonięcie północnej flanki i tyłów całego zgrupowania przez część pododdziałów 8 pułku. Miały one w pewnym momencie podjąć natarcie w głąb miasta, co ułatwiło ich rozbicie nadciągającym Niemcom. W swojej pracy przyjmujesz, że nie był to rozstrzygający czynnik, który przesądził o wyniku walk, a przyczyn katastrofy 8 pułku można wskazać wiele. Wydaje się jednak, że wyjście na tyły czy też operowanie na tyłach Polaków oddziałów niemieckich (nie wiemy dokładnie co tam się działo…) musiało mieć pewien wpływ przynajmniej na straty, o tyle, że utrudniało ewakuację na prawy brzeg Wisły. Czy ten manewr części pododdziałów 8 pułku i odsłonięcie flanki oraz tyłów całego zgrupowania należy ocenić jako błąd taktyczny?

8 pp miał nacierać w głąb miasta. Była to zmiana w stosunku do pierwotnego planu. Natomiast praktycznie nie zostało to wprowadzone w życie, a przeprawione siły zaległy wymieszane na małym terenie o wymiarach 200 na 200 metrów (mniej więcej). Nie było odsłoniętej flanki ani tyłów. Niemcy wprowadzali do walki kolejne jednostki, które natychmiast atakowały, roznosząc na strzępy polską obronę. Zgrupowanie 8 pp na przyczółku nie miało jednolitego dowództwa, były tylko małe, walczące samodzielnie pododdziały. Uderzenie hitlerowców wzdłuż Wisły bez wątpienia zwiększyło straty Polaków, którzy odcięci nie mieli możliwości ucieczki.

 

Bitwa rozegrała się na niewielkim obszarze. Śródmieście Warszawy, teren nadbrzeżny koło Wisły i kilka kamienic. Stanowi to dla historyka pewne ułatwienie. Pozwala bowiem szczegółowo przeanalizować co gdzie się wydarzyło. Czy prowadziłeś jakieś badania terenowe? Wiem, że byłeś na miejscu i oglądałeś rejon walk (większość budynków, gdzie toczyły się walki, stoi po dziś dzień), ale nie znalazłem w książce żadnych konkretniejszych wzmianek na ten temat.

Zawsze staram się (o ile to jest możliwe) odwiedzać miejsca, o których piszę. Raczej nie informuję o tym w swoich publikacjach, nie widzę takiej potrzeby. Praca musi bronić się swoją treścią, a nie tym, gdzie bywał autor. Znam Warszawę, ale gdy udałem się na teren walk, byłem zaskoczony jak mały to obszar. Co innego gdy się patrzy na mapę, czyta meldunki, wspomnienia, a co innego jak widzi się miejsce walk na własne oczy. Polscy żołnierze nie mieli szans, gdyż cały teren był tak naprawdę pod ogniową kontrolą Niemców. Byłem w kamienicach, w których walczyli żołnierze 8 pp, patrzyłem z okien, z których strzelały niemieckie MG-42. Jeśli ktoś pamięta scenę z „Szeregowca Ryana”, gdzie opada klapa jednostki desantowej, a znajdujących się w środku żołnierzy kosi ogień broni maszynowej, to można sobie wyobrazić jaki los spotkał polskich żołnierzy na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Trzeba jednak pamiętać, jak zmienił się teren w ciągu 80 lat, np. w 1944 roku nie było drzew i krzaków, które porastają obecnie pole bitwy.

 

Wrócę jeszcze do wcześniejszej części książki i pewnej szczegółowej kwestii. Przedstawiając historię 8 pułku piechoty w okresie poprzedzającym desant w Warszawie wspominasz o starciu, gdzie po stronie polskiej wykorzystywane były do przygotowania artyleryjskiego ataku, w ramach ostrzału stromotorowego, armaty przeciwpancerne kalibru 45 mm. Ostrzał prowadziły wspólnie z moździerzami. Zdarzało się, że używano w takiej roli artylerię p-panc., ale raczej większych kalibrów (np. Niemcy wykorzystywali tak słynne 88-mki). Jest to więc bardzo nietypowe. Co o tym sądzisz?

W tym przypadku chodziło o maksymalne zintensyfikowanie ognia, bardziej o efekt psychologiczny niż realne oddziaływanie na nieprzyjaciela. Oficerowie mieli świadomość, że do walki idzie „zielone” wojsko i chcieli wesprzeć żołnierzy jak tylko się dało. Dziś wiemy, że ten ostrzał spadł na puste stanowiska, Niemców już tam nie było… Przy okazji warto zauważyć, że niepozorne armaty 45 mm były bardzo często wykorzystywane jako broń wsparcia, zwalczając stanowiska ogniowe wroga. Ze względu na stosunkowo mały rozmiar i wagę znajdowały się na pierwszej linii walcząc nie tylko z pojazdami pancernym wroga.

 

Major Max Reck, którego energiczna reakcja na desant 8 pp znacząco przyczyniła się do klęski całej operacji

 

Katastrofa 8 pułku piechoty sprawiła, że unikano eksponowania tych wydarzeń, do pewnego stopnia starano się by popadły w zapomnienie. W książce piszesz m.in. o kilku wnioskach o przyznanie krzyża Virtuti Militari, które za bohaterską postawę raczej się żołnierzom 8 pułku należały, a przyznano im niemal we wszystkich przypadkach niższe odznaczenie – Krzyż Walecznych. W okresie PRL niewiele zrobiono by upamiętnić te walki, choć potrafiono klęski przedstawiać jako zwycięstwa i budować w oparciu o nie narrację historyczną. Czy to była taka bitwa, której nawet komuniści później się wstydzili?

Kwestia odznaczeń to bardzo ciekawa sprawa. Podejrzewam, że w niektórych przypadkach znaczenie miało żydowskie pochodzenie nominowanych żołnierzy. Oprócz tego często brakowało świadków wydarzeń lub ich opis był sprzeczny. Generalnie tragedię 8 pp raczej starano się zamieść pod dywan. Było w niej zbyt wiele niewygodnych faktów. Doszło do rzezi, odpowiedzialność ponosił Berling, osoba wspominana z olbrzymią estymą przez większość żołnierzy WP. Przynajmniej część historyków zdawała sobie z tego sprawę. Oprócz tego wielu oficerów niższego szczebla, zwłaszcza ze sztabu 8 pp, kompletnie zawiodło. Nawet pobieżna analiza opracowań z czasów komunistycznych zmuszała do smutnych refleksji. Trzeba pamiętać, że pułk poniósł straszne straty, wspomnień i relacji było niewiele, zwłaszcza z kompanii strzeleckich 1 i 2 batalionu.

Na niekorzyść 8 pp działał jeszcze jeden fakt. W popularnej świadomości ludzie kojarzyli pomoc WP dla Powstania Warszawskiego przede wszystkim z walkami na Czerniakowie. Tutaj powstańcy i żołnierze bili się razem, każdy pamiętał sekwencje z fenomenalnego serialu „Kolumbowie.” Masakra 8 pp zniknęła w cieniu tych wydarzeń.

 

Wspomniałeś wcześniej, że pracujesz nad kolejną książką o walkach 1 AWP. Co to będzie?

Obecnie pracuję nad książką o bitwie pod Germendorf, która miała miejsce pod koniec kwietnia 1945 roku. Była to jedna z ostatnich bitew WP podczas II wojny światowej. Walczyła tam 1 AWP w szczycie swoich możliwości, armia posiadająca już jakieś doświadczenie bojowe, a jej przeciwnikiem były oddziały upadającej III Rzeszy. Opis tej konfrontacji jest naprawdę bardzo ciekawy i przynosi interesujące wnioski. Publikacja powstanie na postawie analizy archiwaliów polskich, niemieckich i rosyjskich. Wykorzystane zostaną także liczne wspomnienia.

 

Zapowiada się zatem kolejny ciekawy tytuł. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję za zaproszenie do rozmowy.

 

W wywiadzie wykorzystano zdjęcia udostępnione przez autora książki: zdjęcia archiwaliów (fragmentów map i oficerów: podpułkownika Konstantego Karasiewicza i majora Maxa Recka), zdjęcie terenu walk wykonane przez autora książki w 2024 roku z miejsca, gdzie rozpoczynała się przeprawa, a także okładkę książki.

 

Dyskusja o wywiadzie (i książce) na FORUM STRATEGIE

Autorzy: Łukasz Mamert Nadolski, Ryszard Kita
Zdjęcia: Łukasz Mamert Nadolski

Opublikowano 19.09.2025 r.

Poprawiony: sobota, 20 września 2025 07:39