Trembowla 1675

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Marek Wagner
Wydawca: Bellona
Seria: Historyczne Bitwy
Rok wydania: 2023
Stron: 278
Wymiary: 19,5 x 12,5 x 1,6 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-1117060-5

Recenzja
Seria „Historyczne Bitwy”, jak sama nazwa wskazuje, poświęcona jest bitwom, rozumianym co do zasady jako starcia polowe. Od wielu lat rozciągano jednak jej zakres tematyczny na różne sposoby. Z jednej strony, włączano do niego operacje, kampanie, a nawet wojny. Z drugiej, znajdowały w niej swoje miejsce specyficzne wydarzenia militarne, jakimi są choćby oblężenia, nie do końca odpowiadające tradycyjnym wyobrażeniom o tym czym jest bitwa. W trend ten wpisuje się książka Marka Wagnera „Trembowla 1675”.

Niestandardowemu jak na HB-eki tematowi towarzyszy dość nietypowy układ treści. Pozycja ta składa się bowiem tak naprawdę z dwóch części: właściwej (łącznie ze wstępem, strony 5-157) i aneksów (strony 158-242), dalej mamy jeszcze liczącą 5 stron bibliografię oraz indeksy osobowy i geograficzny. Na tle całości zwracają uwagę wspomniane aneksy, stanowiące 1/3 objętości publikacji. Dwa pierwsze to rekonstrukcje biogramów dowódcy obrony Trembowli – Jana Samuela Chrzanowskiego (aneks I), i jego żony – Anny Doroty Chrzanowskiej (aneks II). Kolejne dwa przybliżają legendę czynów Anny Doroty Chrzanowskiej (aneks III) i prezentują fragmenty utworów literackich i dzieł sztuki (w tym ostatnim przypadku głównie w kolorowej wkładce), w których przewijają się tytułowe wydarzenia (aneks IV). Ta wyodrębniona, biograficzna część ma w rzeczywistości niewiele wspólnego z tym, czym zazwyczaj są aneksy. Poza wątkami biograficznymi koncentruje się ona na oddźwięku i interpretacjach, z jakimi spotkała się historia obrony twierdzy w literaturze i sztuce.

Być może nie byłoby problemu z taką zawartością i ujęciem zagadnienia, gdyby nie to, że opis i ocena oblężenia Trembowli zajmują łącznie zaledwie 14 stron (wraz z opisem samej twierdzy i sił belligerentów – 27 stron). To znacznie mniej niż każdy z trzech pierwszych aneksów (ostatni jest nieco krótszy). W większości nie jest to wina autora, ale znikomej ilości przekazów źródłowych, co nie pozwala na stworzenie bardziej szczegółowego, a zarazem wiarygodnego obrazu opisywanych wydarzeń. Publikujący w serii „Historyczne Bitwy” w różny sposób usiłują radzić sobie z tego rodzaju problemami. W takim przypadku zawsze pojawić się może zarzut, że temat nie do końca nadawał się na książkę i że została ona napisana „na siłę”. Ostatnio, jednym z autorów, któremu najlepiej udało się wybrnąć z analogicznej sytuacji, jest prof. Marek Plewczyński. W „Newlu 1562” postanowił on „wypełnić” niedostatki źródłowe bogatymi, a zarazem przekonująco uzasadnionymi i bardzo wciągającymi dla większości czytelników hipotezami dotyczącymi przebiegu przedstawianej bitwy i zawierającymi szczegółową analizę militarną uzbrojenia i sposobów jego wykorzystania. Inna sprawa, że starcie, które wziął na warsztat, ze względu na swoją specyfikę dobrze się do tego nadawało.

Zanim zaczniemy analizować aneksy przyjrzyjmy się pierwszej części książki, którą pozwoliłem sobie określić jako „właściwą”. Prof. Marek Wagner z grubsza wybrał drogę, którą podąża większość autorów HB-eków, gdy o samym starciu nie są w stanie zbyt wiele napisać. Na początek dostajemy szeroko zarysowane tło wydarzeń. I tak rozdział pierwszy poświęcony został wojnie polsko-tureckiej, a dokładniej okresowi 1674-1675. W jego kolejnych podrozdziałach ukazano sytuację wewnętrzną Rzeczpospolitej w tamtym czasie oraz jej politykę zagraniczną, a także scharakteryzowano przeciwników państwa polsko-litewskiego: Imperium Osmańskie i Chanat Krymski. Rozdział drugi przedstawia siły zbrojne Rzeczpospolitej i Imperium Osmańskiego. W rozdziale trzecim omówiono teatr działań wojennych. Wreszcie rozdział czwarty opisuje operacje obu stron w 1675 roku. Dalej mamy rozdziały piąty – poświęcony oblężeniu, i szósty – wydarzeniom, które miały miejsce bezpośrednio po nim, oraz krótkie zakończenie.

Poszczególne rozdziały części właściwej są dość zróżnicowane. Początkowo wydawało mi się, że dla autora oblężenie Trembowli stanowiło jedynie pretekst do napisania o toczącej się wówczas wojnie polsko-tureckiej i w rzeczywistości książka poświęcona jest całokształtowi działań rozgrywających się wówczas na Kresach. Rzut oka na zakończenie (na stronach 155-157) utwierdza w takiej opinii, choć sądzę, że nie był to decydujący motyw (o czym jeszcze dalej). Najbardziej zaskakująca jest płynność ówczesnej sytuacji polityczno-militarnej. Na ogół mamy czarno-biały obraz tamtych wydarzeń. O ile dla wcześniejszego okresu żywimy w stosunku do Imperium Osmańskiego ambiwalentne uczucia, to po utracie Kamieńca Podolskiego (1672) jawi nam się ono w sposób jednoznaczny jako wróg. Późniejszy rozwój wydarzeń, którego zwieńczeniem była bitwa pod Wiedniem (1683), jedynie utwierdza w tym przekonaniu. Tymczasem okazuje się, że historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Za sprawą dyplomacji francuskiej istniały szanse (na ile realne, można dyskutować) by Rzeczpospolita i Imperium Osmańskie znalazły się w jednym obozie politycznym. Stron dramatu zarysowanego przez autora jest więcej niż dwie – to zarówno wszystkie ościenne mocarstwa, jak i pomniejsze kraje oraz byty polityczno-militarne w rodzaju Kozaczyzny. Taka szersza perspektywa pozwala nam inaczej spojrzeć na to co się później wydarzyło oraz całą powstałą wokół tego mitologię.

Równie dynamicznie co relacje dyplomatyczne między uczestnikami tej gry ukazana została sfera militarna. Z wywodów autora wynika, że do pewnego momentu wydawało się, iż Rzeczpospolitej grozi utrata Lwowa, i że na Podolu jest w całkowitym odwrocie. Przeciwnikiem Polaków byli bowiem nie tylko Turcy, ale także Moskale oraz lawirujący między tymi trzema podmiotami Kozacy (nie należy także zapominać o prowadzącym własną politykę Chanacie Krymskim). Rozstrzygające w walkach z Turkami i Tatarami okazało się dopiero zwycięstwo pod Lesienicami (24.VIII.1675). Królowi Janowi III Sobieskiemu udało się tam pokonać przeważające liczebnie siły Ordy, co skłoniło dowództwo tureckie do rezygnacji z marszu na Lwów. Sama bitwa z militarnego punktu widzenia zasługiwałaby na odrębne opracowanie, być może nawet bardziej niż oblężenie Trembowli. Powstaje jednak pytanie co nowa publikacja wniosłaby do tematu w stosunku do artykułu prof. Janusza Wolińskiego (opublikowanego w „Przeglądzie Historyczno-Wojskowym” w 1932 roku).

Autorowi udało się z wielkim kunsztem naszkicować tło polityczno-militarne tytułowych wydarzeń. Książka daje wszechstronny wgląd w niemal wszystkie aspekty sytuacji, w jakiej znalazła się wówczas Rzeczpospolita. Szczególnie wartościowa wydaje się analiza działań na poziomie operacyjnym. Integralny element owego obrazu stanowią opisy armii polskiej i tureckiej oraz charakterystyka terenu tej części Podola, gdzie położona jest Trembowla. Przybliżając armię polską autor ogranicza się do przedstawienia piechoty i artylerii, gdyż to te rodzaje broni brały udział w walkach oblężniczych. W odniesieniu do niektórych rozdziałów, podrozdziałów bądź fragmentów rozdziałów znajdziemy w przypisach informacje, że zostały opracowane w oparciu o wcześniejsze publikacje autora bądź innych osób. Niekiedy podawane jest kilka tytułów i wtedy mamy do czynienia z kompilacją, ale czasami tylko jeden. Najbardziej znaczącym przykładem jest tutaj rozdział trzeci, zawierający opis teatru działań wojennych, przy którym znajdziemy ogólną adnotację, że powstał w oparciu o wcześniejszą pracę autora „Wojna polsko-turecka w latach 1672-1676” (tom I). Stwarza to wrażenie pewnej wtórności, chociaż w odniesieniu do publikacji popularnonaukowych taki zabieg jest akceptowalny.

Opis oblężenia, mimo starań autora, wypada lakonicznie. Choć sumiennie przedstawia on wszystkie fakty istotne z wojskowego punktu widzenia, wiele szczegółów niknie w mroku dziejów. Luki próbuje zapełnić analizami ówczesnej sztuki oblężniczej. Decydująca dla ostatecznego sukcesu obrońców okazać się miała postawa żony dowódcy twierdzy – Anny Doroty Chrzanowskiej, która w krytycznym momencie, usłyszawszy o planach jej poddania, miała odwieść od tego członków załogi. Historia ta ma przynajmniej dwie wersje, nie będę się tutaj nad nimi rozwodził. Ostatecznie podniesieni na duchu obrońcy walczyli dalej i mimo zaawansowanych prac inżynieryjnych osmańskich saperów udało im się wytrzymać.

Tyle pierwsza, zasadnicza część książki, ale jak już wspominałem, zawiera ona także kilka specyficznych aneksów, składających się na jej drugą część. Przyznam, że po przeczytaniu zakończenia zastanawiałem się czy do tych aneksów w ogóle zaglądać i kto wie jak by się to skończyło, gdyby nie recenzenckie poczucie obowiązku. Tymczasem stanowią one jedne najlepszych partii omawianej pozycji. Nie ma tu mowy o żadnych „odgrzewanych kotletach” zaczerpniętych z innych publikacji, jak to bywa z niektórymi fragmentami zarysowującymi tło polityczno-militarne konfliktu. Obszerne, erudycyjne biogramy dwóch głównych postaci tego historycznego dramatu oparte są po części na hipotezach, ale im dalej czytamy, tym więcej elementów układanki zdaje się pasować, potwierdzając przyjęte pierwotnie założenia.

Aneks trzeci poświęcony został legendzie Anny Doroty Chrzanowskiej. Faktycznie jest to najważniejszy rozdział książki. Pozwala on zrozumieć co skłoniło autora do zajęcia się tą tematyką i skąd taki, a nie inny układ publikacji. Czyny i postawa żony komendanta twierdzy zostały zmitologizowane i jako takie znalazły szeroki oddźwięk w literaturze i sztuce począwszy od XVII wieku. Aż do połowy XX wieku jej historia była często eksploatowana w związku z tematyką kresową, ale nie tylko. Na tym tle pojawiło się mnóstwo ubarwień i przekłamań, począwszy od imienia czy też imion, jakie nosiła główna bohaterka. Autor stara się je zweryfikować i tam gdzie to możliwe sprostować, ponieważ funkcjonują one w przestrzeni publicznej po dziś dzień. Dość wspomnieć, że jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym przyjmowano, iż Chrzanowska miała na imię Zofia.

Trudno oczekiwać od współczesnego czytelnika by pasjonował się i w ogóle posiadał szczegółową wiedzę na temat dawnej popularnej literatury i sztuki stawiającej sobie za cel krzewienie wiedzy o historii Polski, a jednocześnie rozwój świadomości narodowej i budowę postaw patriotycznych. Wszakże z całego tego w większości zapomnianego dziś nurtu do współczesnej kultury przeniknęło jedno wybitne dzieło, gdzie znajdziemy pewne nawiązania do legendy Anny Doroty Chrzanowskiej. Mam na myśli powieść „Pan Wołodyjowski” Henryka Sienkiewicza, zekranizowaną przez Jerzego Hoffmana. Autor wspomina o podobieństwach motywu literackiego obrony Kamieńca Podolskiego i obrony Trembowli. Wskazuje także na nawiązania w utworze Sienkiewicza do współczesnych mu dzieł poświęconych Chrzanowskiej. Ze względu na rolę jaką odgrywa w masowej świadomości film Jerzego Hoffmana, uważam zajęcie się tą tematyką przez autora za ważne, choć muszę zaznaczyć, że o Sienkiewiczu pisze on jakby mimochodem (na s. 231-232). Jednocześnie usprawiedliwia to w moim odczuciu dziwną, zupełnie nietypową jak na HB-eki konstrukcję.

Książka jest dobrze napisana i wybornie się ją czyta. Nie mam też większych uwag pod adresem redakcji i korekty. Autorowi przytrafiły się jednak dwa dość humorystyczne lapsusy. I tak, na s. 44 możemy przeczytać:
System podatkowy w państwie osmańskim, wbrew dawniejszym opiniom o jego cechach biurokratycznych, był raczej pragmatyczny, a także elastyczny i otwarty na wszelkie zmiany wypracowane w dyskusjach pomiędzy państwem a podatnikiem.
Myślę, że takiego opisu nie powstydziłaby się niejedna współczesna demokracja urzeczywistniająca zasadę rządów prawa. Chętnie poczytałbym coś więcej, zwłaszcza o tych „dyskusjach między państwem a podatnikiem” w Imperium Osmańskim, w wyniku których wypracowywano, pragmatycznie i elastycznie, poziom obciążeń finansowych i inne kwestie w sposób zadowalający dla obu stron.
Drugi fragment, który zwrócił moją uwagę, znajduje się na s. 106 i dotyczy działań poprzedzających oblężenie Trembowli:
Szpiedzy paszy nadal penetrowali rejon Załoziec, pragnąc wybadać usytuowanie polskich oddziałów w mieście. Jednak komendant garnizonu odpowiedział ogniem, dając przeciwnikowi do zrozumienia, iż jest dobrze przygotowany do obrony.
Zaciekawił mnie ten komendant odpowiadający ogniem na zakusy tureckich szpiegów, usiłujących spenetrować pozycje Polaków. Otóż cechą szpiega jest to, że działa w sposób tajny, ukrywając swoją tożsamość, i tym różni się on od zwiadowcy. Osoby przeprowadzające rozpoznanie wrogich pozycji, w sytuacji, gdy przeciwnik odpowiada ogniem na ich działania, a więc nieprzyjaciel dość dobrze orientuje się co do rodzaju wykonywanej przez nich misji, należałoby raczej określić tym ostatnim mianem.

Podsumowując, wyjątkowo niestandardowy HB-ek. Obawiam się, że nie do końca wpasowuje się w oczekiwania typowego czytelnika serii. Ci, których interesują zagadnienia stricte militarne, prawdopodobnie nie będą usatysfakcjonowani ze względu na to, że o samym oblężeniu Trembowli jest bardzo niewiele. Prof. Marek Wagner wykazał wiele erudycji i kunsztu jako historyk, nakreślając tło polityczno-historyczne i przebieg wojny polsko-tureckiej w latach 1674-1675. W większości nie jest to sztampowy, podręcznikowy opis, w rodzaju przydługich, ogólnikowych wywodów poprzedzających prezentację tytułowego starcia, jakie trafiają się niekiedy w HB-ekach. Nie po raz pierwszy okazuje się więc, że przy rozpatrywaniu pewnych kwestii decydujące znaczenie ma osoba autora. Odbiór tej części publikacji zależy jednak od tego na ile czytelnik zna wcześniejsze prace Profesora poświęcone temu konfliktowi, ponieważ niektóre rozdziały wprost na nich bazują i tym samym pewne treści będą się powtarzać. Znakomicie wypada pod względem merytorycznym część biograficzna. Książka potrafi wciągnąć, a jej niecodzienna konstrukcja ma swoje głębokie uzasadnienie. Jedna z jej mniej oczywistych zalet polega na tym, że pozwala zobaczyć jak przebiegał proces recepcji tytułowych wydarzeń na przestrzeni wieków. Uważam, że warto oderwać się od utartych schematów i sięgnąć po tę publikację, zwłaszcza jeśli ktoś interesuje się historią wczesnonowożytną.

Autor: Raleen

Opublikowano 26.08.2024 r.