Covid Rekonstrukcja

  • Drukuj

Byliśmy rekonstruktorami! We were reenactors! Pobawiliśmy się w rekonstrukcje historyczną. W moim przypadku było to równo 20 lat zabawy i pracy. Zacząłem w grudniu 1999 roku, ogniskiem w mundurach napoleońskich, uszytych z marynarek z ciucholandu, na prywatnej działce nad rzeką Bug. Potem od mniejszych, bitew i biwaków, po ogromne światowe eventy na wschodzie i zachodzie Europy, takie jak 200 rocznica bitwy pod Waterloo, Borodino czy Austerlitz, lub 600 rocznica bitwy pod Grunwaldem, 100 rocznica bitwy pod Verdun, albo poza Europą 150 rocznica bitwy pod Gettysburgiem. Świat rekonstrukcyjny rozbudowywał się, rozwijał, pozyskiwał fundusze z budżetów państwowych, ze sponsoringu prywatnych firm i koncernów, stając się z elitarnego hobby dla wąskiej grupy zapaleńców osobną branżą rządząca się swoimi prawami, podobną trochę do branży filmowej czy eventowej. Na potrzeby rekonstruktorów w ostatnich latach produkowały mundury i sprzęt nawet chińskie firmy! To świadczy o tym, że nie jest to już nieliczna grupa szalonych pasjonatów, szyjących samemu mundury lub z mieczem własnej roboty udających rycerzy, tylko poważny rynek dający często utrzymanie wielu rzemieślnikom, menadżerom, pirotechnikom, właścicielom koni i pojazdów zabytkowych, czy profesjonalnym rycerzom walczącym w turniejach. Przed nami – rekonstruktorami w Polsce – były właśnie rocznice 100-leci wojny polsko-bolszewickiej z największą bitwą, która zmieniła losy świata – Bitwą Warszawską 1920. Jednak Covid19 spowodował, że obecnie w ciągu jednego miesiąca cofamy się do początków rekonstrukcji. Możemy jedynie spotkać się na prywatnej działce w kilka osób, o zlotach takich jak „Military Odysey” w Anglii czy choćby nasz Wolin nie ma na razie w starym wydaniu żadnych szans. Może znikniemy zupełnie? W skali krajowej, europejskiej czy światowej jest nas całkiem sporo! Chyba, że spełnimy „nowe normy”, którymi będzie rządził się nowy świat!

W ostatnim miesiącu codziennie dobiegały mnie informacje o odwoływaniu kolejnych wydarzeń rekonstrukcyjnych, nie tylko z Polski, ale i z całej Europy. Ba, z całego świata! Cóż, to normalne w tej nienormalnej rzeczywistości. Jeśli nie gra się meczów piłkarskich, nie odbywają się ogromne giełdy czy zloty, nie można marzyć nawet o koncertach i festiwalach muzycznych, to rekonstrukcje historyczne nie są wyjątkiem i zniknęły tak jak inne potrzeby niebędące „najpilniejszymi”, ale czy taki los czeka nas na dobre? Inne branże już szukają rozwiązań, giełdy przeniosły się w sposób naturalny do sieci (zresztą były tam już od dawna), mecze piłkarskie mają zostać wznowione bez publiczności, ale z dużo bardziej rozwiniętą oprawą medialną, muzycy grają koncerty online, ale w Niemczech odbył się też koncert w kinie samochodowym! Jaki jest kierunek zmian dla nas? Są różne możliwości.

 

 

REGRES I ZNIKNIĘCIE
Zacznę od najsmutniejszej, ale jak najbardziej dziś możliwej opcji. Znikniemy. Już zaczynamy znikać. Od dwóch miesięcy nie ma rekonstrukcji, po drodze były, bitwy o Kołobrzeg 1945, Raszyn 1809, inne duże planowane od dawna spotkania i wydarzenia nie tylko w Polsce. Dla pocieszenia pomyślmy, że tak samo czują się Hiszpanie, Czesi, czy Amerykanie, którzy planowali swoje eventy. Nie ma możliwości wyjechania za granicę, spotkania się na polu bitwy przy muzeum czy w skansenie. Problemem nie jest tylko samo ograniczenie w ruchu czy zakaz zgromadzeń, ale również całkowite odcięcie praktycznie z dnia na dzień finansowania jakichkolwiek imprez przez jednostki samorządowe lub państwowe, a także siłą rzeczy prywatne. Dla rekonstruktora pasjonata wystarczy kawałek pola pod namiot i pozwolenie właściciela terenu na rozstawienie go i rozpalenie ogniska (tu może być słabo nie tylko z powodu Covid19, ale także z powodu suszy), resztę przywiezie rekonstruktor sam, ale co jeśli takich pozwoleń i zainteresowania takimi spotkaniami nie będzie np. w skansenach, muzeach, zamkach, twierdzach, bo instytucje te będą zajęte ratowaniem miejsc pracy swoich pracowników i ochroną dóbr kultury, do czego pierwotnie zostały powołane i co jest ich priorytetem. Już większość fundacji, stowarzyszeń rekonstrukcyjnych, czy prywatnych muzeów utworzyło w sieci zbiórki społeczne na bieżącą działalność. Znaczy, że dobrze nie jest. Nikt w takiej sytuacji nie będzie gościł „przebierańców”, bo to działania dodatkowe, niekonieczne dla bieżącej, podstawowej działalności i często nawet pozastatutowe, a ryzykowanie np. odpowiedzialnością prawną w przypadku zachorowań, które mogą powstać w czasie takiego wydarzenia, jest nieadekwatne do zysków, chyba że się mylę i desperacja ekonomiczna weźmie górę. Kolejny problem to przewóz sprzętu, koni i broni. Większość rekonstrukcji to rekonstrukcje militarne, wymagające użycia replik broni. Jeśli sytuacja będzie się rozwijać w złym kierunku może być to z różnych przyczyn niemożliwe (oby nie!). Jeśli nie ma finansowania, nie ma też możliwości opłacenia przyjazdu czołgu, pirotechniki czy koni, nie mówiąc już o przylocie samolotu (choć np. bitwy powietrzne z pierwszej wojny światowej są jak najbardziej realne do przeprowadzenia bez łamania przepisów epidemicznych), czyli z dużymi bitwami możemy się pożegnać, choć tak jak wspominałem na początku, rekonstrukcje to rynek utrzymujący setki, jeśli nie tysiące ludzi, więc jak każdy rynek będzie żądał otwarcia i ruchu! Ustaliliśmy już, że dużych bitew i pikników historycznych oraz zlotów wieloepokowych nie będzie, a co będzie?

 

 

KONSPIRACJA
Obostrzenia sanitarne nie znikną szybko, jeśli w ogóle znikną. Choć cały świat błądzi i uczy się dopiero żyć w nowej rzeczywistości, to wiadomo, że na razie kwarantanna i izolacja to jedyny skuteczny, ogólnodostępny i zaakceptowany w prawie każdym kraju z mniejszym lub większym oporem społecznym, pomysł. Za jej złamanie grożą mandaty i sankcje, można próbować robić coś poza obostrzeniami, omijając je mniej lub bardziej sprytnie, czyli kombinować! Najprostszym sposobem jest impreza zamknięta, we własnym ogródku, a ogródki bywają czasem duże, mają wały i fosy, i nawet konikami można po nich jeździć, i czołgami również, bić się na szable, strzelać z czarnoprochówek i robić wybuchy w zasadzie też (tylko, kto przyjedzie karetką na obstawę gdy karetki mają co robić, nawet te prywatne!). Nie zmienia to faktu, że można do takiego ogródka zaprosić przyjaciół i pobawić się dopóki nie przyjedzie Policja! I tak pewnie się dzieje na świecie i będzie się działo! Skoro ludzie grają w tenisa przez okna, robią dyskoteki na balkonach, skaczą z bloku na spadochronach, to tylko czekać jak będziemy mieli informację w Internecie o tym, że gdzieś w lesie (niekoniecznie prywatnym) odbyła się mała bitwa pod Grunwaldem, albo, co gorsza, bitwa o Berlin 1945 – w tym roku przecież rocznica! Pojedynki rycerskie na balkonie już się odbywają, widziałem też w sieci jazdę konną i czołgiem. Póki mamy ku temu możliwości, czemu nie. Może być to sposób na rozładowanie nerwów po zamknięciu i kwarantannie w ostatnich tygodniach. Właśnie otwarto lasy, może więc, póki nie zamkną ich z powodu suszy lub nawrotu epidemii, warto zrobić jakiś przemarsz historyczny? Dobre i to. Ciekawym pomysłem są też rejsy zabytkowymi łodziami i wyprawy w małym gronie. To może być jedyne przedsięwzięcie, które realnie ma szansę na przeprowadzenie bezpiecznie i z sukcesem. Jak by nie było, trzeba brać pod uwagę zabranie prowiantu, bo z zaopatrzeniem może być różnie, ale o tym akurat rekonstruktorom przypominać nie trzeba, bo co jak co, ale zapasy zabezpieczyć potrafimy, niezależnie od tego jaką epoką się pasjonujemy.

 

 

CZAS IGRZYSK
Dla mnie osobiście najciekawsza wizja, choć zakrawa na scenariusz filmu science fiction! Wszystko przenosi się do sieci i do mediów, więc może to jest szansa? Odpalono właśnie najróżniejsze programy ratujące gospodarkę, tarcze, ulgi i dotacje. Jedną z nich jest kultura w sieci, zaproponowana przez Ministerstwo Kultury i Narodowe Centrum Kultury. Rekonstrukcje historyczne jako rodzaj teatru amatorskiego w formie widowiska i inscenizacji łapią się w jedną z kategorii. Można próbować! Zapewne niejeden z nas, rekonstruktorów złożył wnioski, prawda? Ja przyznaję, że tak zrobiłem i czekam na wynik. Próbuję, a co! Rekonstrukcja była przecież obecna w sieci od dawna, nie tylko jako filmy mniej lub bardziej udane, profesjonalne czy amatorskie, będące rejestracją widowisk i inscenizacji. Rekonstrukcja w sieci do tej pory to też chwalenie się swoimi sylwetkami i ich publiczne sieciowe ocenianie przez innych rekonstruktorów. Były też pokazy rzemiosł, relacje z eksperymentów, filmy edukacyjne (sam je robię obecnie, jako nauczyciel prowadzący zajęcia online z rekonstrukcji historycznej właśnie) prezentujące sprzęt, umundurowanie, uzbrojenie, wyszkolenie we wszystkich epokach! Do tej pory to był dodatek do głównej i myślę, że ulubionej formy realizowania naszego hobby, czyli możliwości wyjechania na rekonstrukcję w realu, możliwość bycia na prawdziwym polu bitwy daleko od miejsca zamieszkania. Teraz może się okazać, że to w sieci będzie sens i esencja życia rekonstruktora – ubrać się w mundur w swoim ogródku i nagrać jak ładujemy muszkiet czarnoprochowy, a potem podzielić się tym z innymi, a może będzie można sprzedać taki film za żołd i zwrot kosztów? Może będzie można sprzedać swoje sylwetki w inny sposób? Wyobraźmy sobie telewizyjny show w stylu „Igrzysk śmierci”, zorganizowany przez telewizję przyszłości, w którym mimo kwarantanny udział biorą rekonstruktorzy/gladiatorzy. Do ustalenia zostanie czy będą się bić i strzelać do siebie naprawdę z historycznej broni czy tylko na niby, jak we wrestlingu lub zapasach w kisielu. Tylko czy ktoś będzie chciał to oglądać? Myślę, że będzie chciał, tak jak mecze piłkarskie, skoro na inscenizacje przychodziły setki i tysiące widzów/kibiców, to i można założyć, że przed ekranami zasiądzie spora grupa oglądaczy, żądnych takiego widowiska, a jeśli będą chętni do oglądania, to pewnie niedużą lokalną telewizję za wpłaty z reklam lub opłat dostępu utrzymają. Może nawet inwestycją w inscenizacje bez publiczności wejdzie z czasem jakaś ogólnokrajowa telewizja – w końcu Bitwa Warszawska 1920 wraz z defiladą historyczną ulicami stolicy miała być transmitowana i miała mieć niemały budżet! Tylko, że dziś te budżety są przekierowane na ważniejsze cele. Również budżet MON, który miał partycypować w organizacji tejże uroczystości. Czas igrzysk wymaga specjalnych regulacji i samo udawanie może nie wystarczyć, aby przyciągnąć widzów. Być może tu w najlepszej sytuacji są rycerze, bo oni prawie nie udają. Lepiej, żeby te reguły i wymogi igrzysk nie przeniosły się na inne epoki, bo w przypadku epok broni czarnej, wszyscy zdają sobie sprawę, że miło nie będzie. Świat zna już takie rekonstrukcje naprawdę. Areny były dwa tysiące lat temu w imperium rzymskim, mamy je i dziś. Widownia przed ekranami i scenariusz jak z „Igrzysk śmierci”. Czy jest to realne? Może nie od razu, może za parę lat, ale tak samo realne jak fakt, że jeszcze dwa miesiące temu mówienie, że wrócą granice, nie będą latały samoloty pasażerskie, przed sklepami będą kolejki jak w PRL, a wszyscy będziemy chodzić w maseczkach na twarzach byłoby uznane za brednie szaleńca…

 

 

ODRODZENIE
Może jednak wszystko nagle się skończy i wróci do starej normalności? Pewnego pięknego czerwcowego dnia WHO ogłosi, że wirusa już nie ma i można jechać na rekonstrukcje! Gminy, instytucje i ministerstwa sypną groszem i zaproszą do działania, pojedziemy za granicę do Hiszpanii, Włoch, Francji, Rosji, do swoich kolegów rekonstruktorów z innych krajów. Tylko czy będzie nas na to stać? Już wiadomo, że raczej gospodarka nagle nie odbije. Domino ruszyło w dół. Jeszcze nie sprzedajemy mundurów, na razie widzę, że je naprawiamy, czyścimy, konserwujemy (nie kupujemy masowo nowych, choć mamy czas do siedzenia przed ekranem i ofert jest sporo, to nie ma przesadnego ruchu na giełdach i forach ze szpejem), czasem elementy z kamuflażem służą nam jako maseczki (chwalimy się tym potem w sieci), rekonstruktorzy z zacięciem społecznika, umiejący szyć, szyją maseczki dla szpitali, ci zaangażowani proobronnie często są np. w OSP, WOCIe lub w innych formacjach, mają dwa razy więcej roboty niż zwykle, chodzą w prawdziwych mundurach (nie kostiumach) na co dzień i chyba nie mają za bardzo głowy albo po prostu czasu do zakładania potem tych historycznych. Przedsiębiorcy rekonstrukcyjni ograniczyli, zamrozili lub wręcz zawiesili działalność i zwyczajnie jak reszta artystów i biznesmenów z branż niebędących branżami pierwszej potrzeby, zastanawiają się jak to się skończy i z czego będą się utrzymywać. Kiedy jest dobrze i żyjemy w dobrobycie, mamy czas i chęci na hobby i najdziwniejsze pasje. W dwudziestoleciu międzywojennym też były widowiska, defilady historyczne i grupy przebierańców. Po drugiej wojnie światowej trzeba było prawie całej komuny, żeby pojawiło się nasze przedziwne hobby w nowej odsłonie, wzorowanej na amerykańskim „zabijaniu czasu” przez weteranów prawdziwych wojen. Ja swoje mundury zakonserwowałem i schowałem do dużej szafy, wrzuciłem kulki antymolowe i czekam. Mam nadzieję, że nie zjedzą ich mole zanim ze swobodą i takim samym entuzjazmem jak przed pandemią będę mógł je wyjąć, wytrzepać, z chęcią ubrać i pojechać na rocznicę jakiejś historycznej bitwy, by zagrać w niej bohatera, który umierał za ojczyznę…

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Jan Nałęcz
Zdjęcia: ze zbiorów grupy „Reko”

Opublikowano 27.04.2020 r.

Poprawiony: poniedziałek, 27 kwietnia 2020 18:08