Covid Wojna

  • Drukuj

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jesteśmy w stanie wojny! To nie jest konflikt regionalny tylko kolejna wojna światowa (czy można ją nazwać trzecią? niekoniecznie… może to być już czwarta!) Mówią o tym bojący się cywile, ekonomiści, politycy, a przede wszystkim medycy, najgłośniej politycy i medycy w jednym np. minister Szumowski! Nie mówią wojskowi, ale o tym za chwilę. Jako archeolog z wykształcenia, pasjonuję się historią wojskowości, a całą młodość spędziłem w pracowni gier strategicznych, nie jestem więc zawodowym analitykiem, który skończył WAT czy Uczelnię w Rembertowie, ale z tematami kryzysowymi miałem do czynienia cały czas, choćby z tego powodu, że mając taką możliwość zaliczyłem wiele szkoleń w różnych jednostkach wojskowych, w tym dowodzenia w Poznaniu, łączności w Zegrzu czy chemicznej w Brodnicy, a zanim podjąłem pracę nauczyciela historii, jeździłem jako kierowca w prywatnym pogotowiu ratunkowym, pracującym na zlecenie WIM i WIHiE. Podczas tej pracy odwiedziłem wiele laboratoriów i instytutów badawczych wożąc testy i „tajemnicze” zamknięte lodówki z próbkami (ale to było 15 lat temu). Dziś patrzę na tą rozkręcającą się dynamicznie wojnę z perspektywy archeologia i analityka amatora. Brzmi śmiesznie? Dla zawodowców może tak, ale historia pokazała nie raz, że profesjonaliści skażeni wbitymi w głowę schematami i rutyną pomijają pewne elementy, a nowe wojny i rewolucje wygrywają często działający instynktownie amatorzy. A więc wojna! Są ofiary, jest stan „nienormalności”, jest przestawienie gospodarki na „zbrojenia” (produkcja masek) tylko z kim lub z czym ta wojna?!

Wróg naturalny. Na wykopaliskach archeologicznych robi się tzw. macierz Harrisa czyli analizę warstw kulturowych wynikającą z przekroju pionowego profilu wykopu, badanego stanowiska. Na takich przekrojach jak na słojach pnia drzewa rysuje się historia miejsca, potem łączy się wyniki badań z wielu miejsc na świecie i analizuje ich korelacje. Najlepiej widoczne i łatwe do zidentyfikowania nawet dla studenta są warstwy po różnego rodzaju tragicznych zdarzeniach jak wojny, zarazy, pożary. Z profilu wystają ludzkie kości, popioły, węgiel, zdeformowane przedmioty. Takich warstw, szczególnie na wykopaliskach miejskich, jest czasem kilka lub nawet kilkanaście w dość regularnych odstępach. Oznacza to, że tragedie i apokalipsy wydarzają się od zawsze z regularną częstotliwością. Ostatnio nasze życie długo wyglądało spokojnie, więc niestety pora na kolejną warstwę, ale czy zostanie jakiś ślad? Myślę, że już zostaje w postaci plastiku (nierozkładalnego), elementów zużytej elektroniki, materiałów pokonsumpcyjnych – tak, to jest znak naszych czasów. Jest nas za dużo i natura powiedziała STOP – redukuję populację, tak jak już wiele razy wcześniej, w czasie innych kataklizmów, epidemii i zaraz. Od zawsze byłem przeciwnikiem histerycznej ekologii i uważam ją za narzędzie owszem może pożyteczne regionalnie i lokalnie, ale na pewno nie globalnie, bo jest ona nieskuteczna na skalę światową, dlatego że nie zakłada redukcji populacji! Nie przeceniajmy ekologii, bo ona nas nie uratuje. Jeśli jakiegoś czynnika jest za dużo, to natura oczyszcza się sama cyklicznie i radykalnie. Jeśli więc jest to wojna z naturą i wirus COVID19 jest pochodzenia naturalnego, to jesteśmy na przegranej pozycji z punktu widzenia zachodniej cywilizacji (bo pożegnamy dużą część populacji, niestety tą słabszą, którą teraz trochę wbrew brutalnej naturze podtrzymujemy „sztucznie”), ale z drugiej strony jesteśmy na wygranej pozycji jako gatunek ludzki, bo jeśli nie ten, to następny podobny wirus będzie nas redukował coraz skuteczniej, aż natura zbilansuje liczebność populacji i będziemy mogli dalej żyć w nowym, oczyszczonym, pięknym świecie! Tak dzieje się cyklicznie od pradziejów, a naturalne kataklizmy i zarazy wpływają na losy kultur, cywilizacji i przyczyniają się do ich upadków, a potem rozkwitu nowych. W każdej epoce od kamienia łupanego, przez brąz, żelazo, aż do obecnej epoki krzemu lub plastiku – jak kto woli, bo myślę, że nie jesteśmy już w epoce żelaza (jako archeologa bardzo mnie ciekawi jak archeolodzy za kilka wieków nazwą ten czas, w którym żyjemy).

Atak terrorystyczny. Na wstępie wspomniałem, że być może jest to nie trzecia, a czwarta wojna światowa. Miałem tu na myśli czas ataków terrorystycznych, który poprzedził to z czym mamy do czynienia teraz. Terroryści bazują na efekcie szoku, obezwładnienia i zastraszenia, atakowali ostatnio za pomocą środków, które nigdy z terroryzmem nam się wcześniej nie kojarzyły, a efekt psychologiczny potęgowała liczba ofiar i efektowność medialna uderzeń. Tak było z WTC czy seriami ataków w Europie. Być może COVID19 to też terroryzm? Przecież przed bioterroryzmem ostrzegano nas od dawna, a przedsmakiem był wąglik. Tylko czy ktoś przyzna się do ataku? Jeśli się nie przyzna, nie poda do wiadomości żądań, nie udowodni, że stoi za zamachem na skalę światową, to atak z punktu widzenia terrorysty straci sens. WTC było zaskoczeniem. Co jeśli COVID19 to rzeczywiście słabo stężona bio-broń, która ma stanowić rozpoznanie? A jeśli terroryści dysponują czymś podobnym, ale o dużo większej skuteczności? Brzmi jak scenariusz filmu science fiction o opętanym rządzą władzy dyktatorze i grupie naukowców zakopanych w podziemnym laboratorium. Ale czy WTC nie zmieniło naszego myślenia? Być może ktoś przy pomocy COVID19 uderzył w gospodarkę światową tak jak przy pomocy cywilnych samolotów Osama zniszczył kiedyś symbol światowego handlu. Realne? Tak jak WTC… Choć nieco mniej, bo wywiady wszystkich krajów były ostatnio skoncentrowane na tropieniu i likwidowaniu takich samotnych wilków.

CHINY, USA, ROSJA. Trzej potężni światowi gracze, nie bez przyczyny wymienieni przeze mnie w tej kolejności. Jeśli jest to wojna wypowiedziana przez jednego z nich, to wypowiedział ją wszystkim (łącznie ze sobą samym też!). Broń biologiczna znana jest od starożytności i średniowiecza, kiedy to w czasie oblężeń wrzucano do warowni za pomocą katapult zdechłe zwierzęta by wywołać zarazę i zmusić obrońców do poddania. Broń ta, choć skuteczna, jest w porównaniu do konwencjonalnej bardziej „kapryśna”, trudna do precyzyjnego opanowania i wymagająca przygotowania od strony, która zdecyduje się jej użyć. O ile cios bagnetem czy rakietą można zadać punktowo, o tyle bakterie, wirusy czy grzyby to organizmy żywe i jak konie podczas szarży kawalerii, mimo kierowania przez jeźdźca w dane miejsce, niekoniecznie mogą tam dotrzeć. Broń biologiczna należy do arsenału broni masowego rażenia czyli ABC (Atom, Biologia, Chemia). Masowego, czyli uderza we wszystkich niezabezpieczonych, również swoich! Kto z tej wielkiej trójki zdecydowałby się na użycie takiej broni? Zapewne każdy, ale przeanalizujmy fakty, pomijając profesjonalne analizy wojskowe, których i tak nie znamy i nie poznamy, bo są one oparte na statystykach i utajnionych danych, w które dodatkowo wprowadzona jest cała masa zmiennych i czynników pozorujących i dezinformujących. Zacznijmy od końca – Rosja od lat w „stabilnym” uścisku z USA, nieobliczalna regionalnie i wyszarpująca sprytnie i nowocześnie, jak na Krymie, swoje strefy wpływów. Czy byłaby w stanie skonstruować i użyć taką broń? Oczywiście, że tak, nie ma co do tego wątpliwości. Jest to kraj, który nigdy nie liczył się zbytnio z ewentualnymi własnymi stratami. Wśród trzech graczy możemy jednak wskazać państwo, które jak pokazuje historia (choćby lat 1911-1949) jest w tym „lepsze”, a zasoby ludzkie ma nieprzebrane! To bez wątpienia Chiny, a dokładniej ChRL. Stany Zjednoczone to „żandarm świata”, posiadający armię, która jest w stanie reagować skutecznie w sposób konwencjonalny w każdym zakątku globu, a ostatnio nawet kosmosu. A jeśli teatr działań wojennych nie będzie znajdował się w realnej przestrzeni? Cyberbezpieczeństwo – już chyba nie ma na świecie kraju, który by pomijał ten aspekt obronności. Cyberprzestrzeń to jednak nie tylko czysta plansza, jak w grze strategicznej, czekająca na cyberczołgi, to również żywy organizm, w którym są cywile, toczy się życie gospodarcze i społeczne, a co najważniejsze, powstaje i działa informacja. Dlatego wszystko co tam się dzieje ma bezpośredni wpływ na realną kondycję żywych zasobów ludzkich! To co teraz obserwujemy to totalne przetasowanie talii kart, przyspieszenie czegoś, co miało nastąpić stopniowo. Być może atakujący popełnił falstart i chciał się lepiej przygotować (jeśli tak jest, to dobrze, bo sam jest zaskoczony ogromem efektu, tak jak Amerykanie w 1945 roku po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę). Jeśli jednak wszystko jest przemyślane i przygotowane, to możemy się spodziewać, że to dopiero pierwsze uderzenie, a COVID19 to złożona bioinformatyczna (albo informacyjna) broń i środek do przerzucenia działań wojennych na inne teatry (wybranie i narzucenie przeciwnikom pola walki). Mówiło się ostatnio wiele o wojnie handlowej, ekonomicznej, cybernetycznej, informacyjnej. Sądzę, że to co dzieje się teraz to połączenie użycia bardzo łagodnej broni masowego rażenia (jaką jest „wirus celebryta” – owszem niebezpieczny realnie w pierwszej fali, jednak o dużo większej sile „ukrytej”, niczym promieniowanie po atomie) z przygotowaniami do walki na tych wymienionych przez mnie frontach. Brak tu zupełnie wojny konwencjonalnej, ale myślę, że niestety tylko na tym etapie (będzie ona wybuchać regionalnie, tak jak do tej pory). Czemu milczą wojskowi? Moim zdaniem dlatego, że zdają sobie doskonale sprawę z powagi sytuacji, nie są jednak do końca przygotowani do precyzyjnych uderzeń na wspomnianych teatrach działań, bo to bardzo delikatne fronty, szczególnie ekonomiczny i informacyjny w dobie mediów społecznościowych. Któraś ze stron konfliktu przekalkulowała zapewne ewentualne własne straty i ich proporcje do zysków.

Reasumując, jeden z graczy wybrał lub przypadkowo stworzył poligon. Była to prowincja Wuhan w Państwie Środka. Tam dokonała się próba skuteczności nowego środka walki. Działania błyskawicznie przerzuciły się równolegle do cyberprzestrzeni oraz zatrzymały ludzi w domach rzutując na kondycję światowej gospodarki, a broń rozprzestrzeniła się na kolejne obszary, już nie poligony! (tu pierwsza była Unia Europejska, potem USA). I rozpoczęła się realna walka, ale nie z wrogiem, bo ten jest cały czas niezidentyfikowany, tylko o zniwelowanie bezpośrednich skutków ataku – medycznych, a później również ekonomicznych. Na początku nastąpiło sanitarne zamknięcie, otoczenie krajów kordonami, czego skutkiem jest izolowanie, a wcześniej dodatkowo przemieszanie istniejącego status quo składu mieszkańców. Wśród wracających do krajów obywateli byli przecież zarówno, szeregowi pracownicy, ale też naukowcy, specjaliści, również przestępcy czy szpiedzy. To przemieszanie na pewno sprawiło „kłopot” służbom, ale i w pewnych przypadkach ułatwiło pracę. Jednym słowem, jest ciekawie, a będzie jeszcze ciekawiej! Kolejny etap tej wojny, w który już powoli wchodzimy, to budowa nowych powiązań i weryfikacja starych, mosty powietrzne z Chin i pomoc z Rosji, ale również trwające mimo zarazy manewry NATO, to jednocześnie sondowanie i rozpoznawanie, a może pozorowanie? Ktokolwiek dokonał tego rozchwiania, myślę że jest również zaskoczony skalą, a to dopiero początek. Zobaczymy co wydarzy się dalej. Dziś większość specjalistów wróży z fusów i bawi się we wróżki (bo algorytmy przestały działać z powodu zbyt dużej liczby czynników losowych), ale to normalne w takiej sytuacji i tak też działo się kiedyś – gdy rozpadały się imperia, wybuchały światowe wojny, rewolucje, a na teatry działań wojennych wkraczała nowa broń. Kluczem do zwycięstw w tej wojnie jest elastyczność i nieszablonowe podejście oraz szybkie pożegnanie się ze starym i pogodzenie z nowymi realiami.

Kara Boża czy atak obcych? A może tak? Przecież „czekamy” na ten kontakt z inną pozaziemską cywilizacją od początku ludzkości. Już nieraz w historii ludzie zrzucali winę za takie nagłe i nie do końca określone kataklizmy, nad którymi nie byli w stanie zapanować, właśnie na karb działania sił pozaziemskich. Kara Boża? To też możliwa hipoteza, teologiczne i historycznie jak najbardziej uzasadniona. Był potop, plagi egipskie, Sodoma i Gomora, w innych religiach (także tych już nieistniejących, znanych tylko z archeologii) również znajdujemy ślady takich wydarzeń, które miały podobnie jak w przypadku pierwszej hipotezy o naturalnej selekcji, oczyszczać świat i powodować nowe otwarcie. Jeśli tak, to w tej sferze Bóg lub Bogowie się zjednoczyli i wierni wszystkich religii świata są na celowniku! Opustoszały zarówno kościoły, zbory, cerkwie, świątynie, jak i meczety. Podczas poprzednich kataklizmów (ale nie plag) miejsca kultu były pełne wiernych modlących się wspólnie, każdy w swojej społeczności. Dziś każdy modli się indywidualnie, a formy kultu wszystkich religii przeżywają chyba największa próbę w swej współczesnej historii. Za nami najdziwniejsze święta Wielkiej Nocy, ale czy muzułmanie wyobrażają sobie swoje obrzędy bez masowych pielgrzymek do Mekki lub wspomniani już Chińczycy bez swoich świąt? Może faktycznie świat zasłużył sobie na potop, ale jeśli tak, to tym razem w każdej z religii jednocześnie. W tej sferze pozostaje nam modlitwa osobista, w każdym języku i wierze, na całej kuli ziemskiej. Do tego na pewno pozostaje zastosowanie się do zaleceń służb medycznych i obserwowanie rozwoju sytuacji oraz baczne analizowanie tego co się dzieje. Takie prawo i obowiązek ma każdy człowiek, szczególnie że w naszym położeniu geopolitycznym będziemy głównie obserwatorami!

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Jan Nałęcz
Zdjęcia: Jan Nałęcz

Opublikowano 18.04.2020 r.

Poprawiony: czwartek, 07 maja 2020 19:46