Tombstone – nowy system o Dzikim Zachodzie (2)

  • Drukuj

Niżej zamieszczamy relację z drugiej rozgrywki testowej systemu „Tombstone”, opracowanego przez Darka Korcalę (09.03.2013, klub AGRESOR). W tej zmierzyli się Darek Korcala i Yori. W porównaniu z pierwszą rozgrywką, zmieniono nieco rozmieszczenie elementów terenu, jak i pozycje wyjściowe obu stron (biali u dołu, czerwonoskórzy u góry). Zmieniły się również częściowo figurki. Indianie pozostali ci sami, natomiast drugą ekipę (białych) utworzyły figurki Yoriego.

Podobnie jak w poprzedniej rozgrywce, po obu stronach występuje po 6 postaci, o niemal tych samych co poprzednio cechach. Indianami dowodzi Darek, białymi Yori. Cel gry nieskomplikowany – zadanie jak największych strat przeciwnikowi.

Wraz ze wschodem słońca okazuje się, że na obrzeżach miasteczka pojawili się Indianie. Dzielni kowboje postarają się zrobić z nimi porządek. Wyżej lewa część pola bitwy, pozycje białych. Dwóch dżentelmenów (w tym jeden w meloniku) skrada się wzdłuż ściany, trzeci – Rudobrody, ogląda z zewnątrz pobliską obórkę, wciągając swoim wiejskim nosem wydobywającą się stamtąd woń...

Na prawo kolejnych trzech białych. Opodal Rudobrodego z coltem i butelką rozgląda się po okolicy Dziadek. Dalej dwóch muczaczos przekrada się wzdłuż płotu

Teraz spójrzmy na pozycje czerwonych. Dwóch z nich weszło przez okna do pobliskiego domku, trzeci opodal schodów. Wreszcie dwóch kolejnych stoi w szczerym polu, kawałek za budynkiem w centrum. Na górce Gołębiarz (człowiek z długą bronią i o sokolim oku)

Dziadek pociągnął łyczka z butelki i wyszedł pomiędzy budynki by rozejrzeć się po okolicy i, jak to mówią, rozpoznać teren

Tymczasem Rudobrody nadal przygląda się pobliskiej oborze, próbując ustalić za pomocą swojego nosa czy unoszący się stamtąd zapach pochodzi od bydła czy od Indian (nie jest to łatwe zadanie, gdyż w jego głębokim przekonaniu, oba te zapachy niewiele się od siebie różnią)

Dwaj muczaczos z szerokimi spodniami za płotkiem i winklem budynku, na prawej flance

Indianie także postanowili rozejrzeć się po okolicy. Wysłali więc Białą Koszulę, by wspiął się na dach pobliskiego domu

Biała Koszula rozejrzał się i... zobaczył po drugiej stronie ulicy Dziadka

Jego dwaj pobratymcy wkrótce podchodzą do okna i drzwi budynku. Zaczyna się strzelanina

Dziadkowi przybywają wkrótce w sukurs dwaj towarzysze, schowani za budynkiem na lewej flance

A to już kolejny Indianin, poczciwy Skórzana Kurtka. Co prawda najbardziej lubi machać toporkiem, ale i bronią palną nie pogardzi

Dziadek zarobił szybko dwa strzały w nogi i chwilowo zemdlał. To nie jest dobry dzień dla starych ludzi

Kiedy czerwonoskórzy zajmowali się Dziadkiem, dwóch wesołych panów na lewo przebiegło za winkiel zajmowanego przez Indian budynku

Tymczasem Rudobrody, po gruntownym zbadaniu niepokojących go zapachów, zajął w końcu pozycję w budynku, przy oknie wychodzącym na ulicę

Na prawo dwóch kowbojów natknęło się na dwóch czerwonoskórych. Żeby było ciekawiej, jeden z nich, który właśnie ustawił się przy oknie, ma shotguna, a na celowniku aż dwóch Indian (choć jeden za oknem)

Czerwonoskóry w budynku przejmuje jednak inicjatywę i biegnie w kierunku drzwi, gdzie natyka się na drugiego z muczaczos. Wywiązuje się walka wręcz, która na razie nie przynosi decydujących efektów

Gdybym miał trochę dynamitu... – pomyślał Biała Koszula

Wymiana ognia przybiera na sile. Jeden z czerwonoskórych w budynku przy ulicy odszedł do krainy wiecznych łowów

Chcąc pomóc koledze, na którego poszło dwóch białych, Skórzana Kurtka wybiega zza roku...

Stojący opodal Meksykanin wykazał się jednak refleksem i czerwonoskóry swoją śmiałą decyzję przypłacił życiem

Dwaj kowboje na lewej flance zastanawiają się co tu zrobić. Nad nimi czai się jeden dzikus, w budynku może być kilku kolejnych, z czego jeden zdaje się wyzierać przez okno

W budynku po prawej Indianinowi udaje się pokonać w walce wręcz jednego z kowboi. Przeciwnik jeszcze żyje, ale jest nieprzytomny. Również sam Indianin w wyniku tej walki ciężko krwawi

Biała Koszula znalazł jednak sposób by postrzelić z góry pana w meloniku. Towarzysz tego ostatniego przemieszcza się tymczasem do dalszego okna, by zrobić porządek z ostatnim czerwonoskórym, który ukrywa się w środku

W budynku po prawej obaj okładający się niedawno przeciwnicy zemdleli. Na zewnątrz pozostał jednak drugi z muczaczos, który teraz postanawia dobić znajdującego się wewnątrz wroga, a następnie pomóc swojemu koledze

Obaj muczaczos już na nogach, indiańskie ścierwo zostało usunięte do rogu, by nie przeszkadzało. Co prawda wcześniej jeden z kowbojów mocno ucierpiał, ale obaj są w stanie walczyć dalej

Tymczasem po drugiej stronie, Biała Koszula, który kręcąc się na dachu budynku zdołał w międzyczasie kilka razy oberwać, zemdlał z upływu krwi. To samo spotkało na dole wesołego pana w meloniku. Jego towarzysz skrada się między oknami, by wypatrzyć czającego się w środku budynku przeciwnika. Poza Gołębiarzem to ostatni Indianin, który pozostał jeszcze sprawny (i jest zdolny dalej prowadzić walkę)

Gołębiarz, który do tej pory niewiele zdziałał wspomagając swych braci z broni długodystansowej, schodzi z pagórka, by się wycofać. Widząc to, trzej kowboje, w tym Dziadek, który ranny w obie nogi jakoś zdołał tu przykuśtykać, ruszają mu naprzeciw

W tym momencie rozgrywka została zakończona. Indianie stracili definitywnie 3 postacie i mieli jedną ciężko ranną (na granicy wyczerpania), biali mieli 3 rannych, w tym dwóch ciężej, można więc powiedzieć, że potyczka zakończyła się ich zwycięstwem, tym bardziej, że pod koniec Indianie starali się już wycofać z pola walki. Całość, podobnie jak pierwsza gra, potrwała około 2 godzin. Tym razem było więcej biegania i starcia okazały się bardziej dynamiczne. Wpłynęło na to w jakimś stopniu rozmieszczenie terenu i pozycje wyjściowe obu stron, a także śmiałe poczynania Yoriego.

Dyskusja o systemie na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 12.03.2013 r.

Poprawiony: czwartek, 14 marca 2013 14:42