Wałki Andy’ego Callana, czyli historia jednej armii

  • Drukuj

Nieznajomość tematu prowadzi nieraz do zaskakujących rezultatów. Ładnych kilka lat temu, gdy byłem nieopierzonym młodzikiem o wiecznie pustych kieszeniach, który może ze trzy razy widział na żywo figurki z Games Workshop, gry bitewne jawiły mi się jako hobby elitarne i niedostępne, bez mała nieosiągalne. Z perspektywy czasu wiem, że to nieprawda, jednak wtedy mur niewiedzy wznosił się wysoko. Dzień, w którym – zupełnym przypadkiem, jak sądzę – trafiłem w Internecie na artykuł Andy’ego Callana, był dla mnie przełomowy. Figurki domowej roboty, z tanich i dostępnych materiałów, genialnie łatwe do wykonania, w dodatku z gotowymi regułami gry? Wchodzę w to!

Idea Hair Roller Armies jest prosta: figurki (a właściwie całe oddziały) z plastikowych wałków do włosów. Pomysł ma szereg zalet. Po pierwsze, wałki są bez porównania tańsze od profesjonalnych modeli. Po drugie, co Callan szczególnie podkreśla, taką armię da się złożyć i pomalować w kilka wieczorów. Co za tym idzie, stosunek czasu przygotowania do czasu gry ulega odwróceniu na korzyść tej ostatniej. Trzecią istotną kwestią jest skala i realizm pola bitwy. Trudno nie zgodzić się z tezą autora artykułu, że stół „zaludniony” wałkowymi oddziałami w skali 5-6 mm lepiej nadaje się do odwzorowania wielkiego starcia mas piechoty niż kilkadziesiąt figurek w skali 25 mm. Takie też zastosowanie Callan przewidział dla swojego dzieła. Zawarty w artykule zestaw zasad pozwala na rozgrywanie dużych bitew opartych na maksymalnie uproszczonej mechanice (walka rozstrzygana jednym rzutem k6, którego wynik odczytujemy z tabeli). Scenerią starć miała się stać Ameryka Północna w drugiej połowie XIX wieku, a kontekstem – Wojna Secesyjna.

Jako wspomniany wyżej nieopierzony młodzik, z charakterystycznym dla tego stanu entuzjazmem przeczesałem rodzinne miasto w poszukiwaniu odpowiedniego materiału. Pierwsze spostrzeżenie – istnieje wiele rodzajów wałków do włosów i nie wszystkie z nich nadają się do tworzenia armii, a nawet te, które się nadają, różnią się między sobą. Co gorsza, branża wałkowa nie ma na uwadze interesów graczy; wałki „edita piaff”, w które ostatecznie się zaopatrzyłem, są obecnie bardzo trudne do znalezienia, o ile w ogóle jeszcze są na rynku. To sprawia, że armię według wskazówek Callana należy złożyć szybko, póki wybrany materiał jest dostępny… albo kupić duży zapas wałków.

Piechota, najbardziej podstawowy typ wojska w wybranym przez Callana okresie, jest zarazem najprostsza do wykonania. Wałek rozcinamy wzdłuż i odcinamy jeden z jego podłużnych segmentów, które dla ułatwienia nazwijmy paskami. Pasek taki pozbawiamy niepotrzebnych wypustek i elementów łączących, wedle uznania, skutkiem czego uzyskujemy prawie 30 żołnierzy stojących ciasno w szeregu, ramię przy ramieniu. Malowanie powinno być możliwie schematyczne i wyraziste, polegające na nałożeniu koloru mundurów, twarzy, nakryć głowy i ewentualnie spodni. Skłonność do utrudniania sobie życia nie pozwoliła mi pominąć nieistotnych szczegółów, takich jak pasy i daszki kepi, stąd czas malowania w moim wypadku znacznie się wydłużył. Na szczęście efekt był tego wart i tak zaczęły powstawać pierwsze pułki Unii.

Kawaleria stanowi większe wyzwanie; o ile jeźdźcy to po prostu krótszy pasek piechoty, o tyle pomysł na wykonanie koni z wałków – pieszczotliwie przezwanych wałkoniami – jest jednym z najmocniejszych punktów artykułu. Szereg stojących obok siebie zwierząt otrzymujemy z trzech równoległych pasków odwróconych do góry nogami (a właściwie nogami w dół), z których środkowy należy pozbawić niepotrzebnych wypustek. Kluczem jest pozostawienie przy jednym ze skrajnych pasków elementów łączących go z resztą wałka, czyli głów końskich. Ich liczba, podobnie jak liczba nóg, nie ma znaczenia – liczy się efekt masy. Malowanie może być minimalistyczne (brązowe) lub bardziej skomplikowane – zróżnicowane umaszczenie (przy odrobinie wysiłku nawet srokate czy tarantowate), grzywy i ogony. Jak w innych kwestiach, artykuł Callana nie narzuca konkretnych rozwiązań; stanowi raczej dobrą bazę do eksperymentów i działań wedle uznania.

Bateria artylerii składa się tutaj z kilku dział (w moim przypadku trzech), odpowiedniej liczby zaprzęgów i załogi. Działa można dość łatwo wykonać z przedmiotów codziennego użytku, takich jak wkłady do długopisu, zapałki i spinacze biurowe (dokładniejszy poradnik jest dostępny TUTAJ). Załoga to po prostu krótki pasek piechoty, a zaprzęg składa się z kilku par wałkoni, co świadczy o niezwykłej uniwersalności systemu stworzonego przez Callana. A skoro z wałków da się zrobić zarówno liczny oddział piechoty, jak i bardziej „kameralną” jednostkę, jaką jest bateria dział z kilkuosobową załogą, to może da się też, wbrew pierwotnym założeniom, wykonać pojedynczą postać? Jak najbardziej! Zasady z artykułu przewidują notowanie na kartce, w którym oddziale obecny jest dowódca brygady; postanowiłem jednak pójść za ciosem i wyciąć z wałka generała na koniu. Jego pieszy odpowiednik był tylko kwestią czasu.

Mając prawie kompletną armię Unii, zacząłem bliżej przyglądać się zasadom z artykułu. Szybko okazało się, że wiele z nich nie jest jasno wytłumaczonych, wymaga dookreślenia i poprawek. Reguły Callana zdają się być, podobnie jak cały tekst, nie tyle skończonym, dopieszczonym projektem, co szkicem, luźnym pomysłem z kilkoma wyjściowymi założeniami. Ochoczo zabrałem się więc do pisania własnej wersji zasad, nie mając właściwie pojęcia, z czym przyjdzie mi się mierzyć. Po kilku bitwach z przyjacielem i kilku kolejnych wersjach zasad projekt wylądował w szufladzie. Niepotrzebnie też, na fali nieco naiwnego entuzjazmu, odrzuciłem wskazówki Callana dotyczące schematyczności figurek i zatopiłem się w morzu detali: zbyt dokładne wycinanie pasków, a przede wszystkim zbyt szczegółowe malowanie nie tylko wydłużyły czas powstawania oddziałów, ale też skutecznie ostudziły mój zapał. W efekcie armia Unii została stworzona tylko w części, armia Konfederacji ledwie zaczęła powstawać, a spójnych i kompletnych zasad gry brak.

Mimo osobistych niepowodzeń poleciłbym artykuł Andy’ego Callana każdemu, nie tylko osobom bezpośrednio zainteresowanym wargamingiem. Wręcz kipi on od kreatywnego podejścia do dziedziny będącej jego przedmiotem i stanowi znakomitą bazę do tworzenia niecodziennych rzeczy na własną rękę. Przy odpowiednim podejściu może być potraktowany jako niezły wstęp do zabawy w gry bitewne, zwłaszcza dla nieopierzonych młodzików o wiecznie pustych kieszeniach; przy nieodpowiednim również, czego dowodem, mam nadzieję, jest niniejszy tekst. Dość powiedzieć, że błędy, które popełniłem w czasie przygody z wałkami, zamiast zniechęcić mnie do wargamingu, dużo mnie nauczyły. Doświadczenia z walki z zasadami popchnęły mnie w ramiona systemu De Bellis Antiquitatis, a zdjęcia, na które natknąłem się dużo później, przedstawiały figurki z ryżu… Ale to już zupełnie inna historia.

 

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Szymon „Fork” Kuczera
Zdjęcia: Szymon „Fork” Kuczera

Opublikowano 02.03.2014 r.

Poprawiony: niedziela, 02 marca 2014 22:31