Ogniem i mieczem (Wargamer)

  • Drukuj

Na rynku figurkowych gier strategicznych pojawił się nowy system rodzimej produkcji – Ogniem i mieczem. Został on entuzjastycznie przyjęty podczas premiery na zeszłorocznych Targach Książki Historycznej w Warszawie. Czy entuzjazm jest uzasadniony? Zależy czego oczekuje się od systemu bitewnego.

Szwedzkie dowództwo kawalerii (mal. Cisza)

Po pierwsze podręcznik
Podręcznik faktycznie robi wrażenie. Ładnie wydany, w twardej oprawie, z kolorowymi w ogromnej większości bardzo ładnymi ilustracjami – zarówno grafikami jak i fotografiami figurek. Od strony estetycznej nie można mu nic poważniejszego zarzucić. Trwałość jego wykonania zweryfikuje dopiero czas, nieraz bowiem nawet bardzo dobrze wyglądające podręczniki, z których często się korzysta, zaczynają się szybko „rozłazić”. Na razie pod względem trwałości wykonania publikacji „Ogniem i mieczem” wydaje się bardzo dobre.

Na pierwszy rzut oka podręcznik jest nieco przerażający, ponieważ rozmiarem i objętością przypomina cegłę. Dokładniejsze przyjrzenie się zawartości rozwiewa jednak obawy. Za taki rozmiar odpowiada nie skomplikowanie zasad, lecz filozofia twórców, którzy założyli sobie stworzenie systemu również dla osób niemających wcześniej do czynienia z wargamingiem. Książka zawiera więc bardzo obszerny wstęp, w skład którego wchodzi nawet wytłumaczenie czym są gry bitewne. Bardzo obszerna jest też sekcja poświęcona podstawkowaniu figurek, ich skali, a także poradom dotyczącym malowania. Te dodatki napisano bardzo przystępnie. Może w opinii zwolenników minimalistycznej formy publikacji zasad będą one zawadzały oraz niepotrzebnie powiększały objętość podręcznika, ja jednak uważam, że dodatki oraz atrakcyjna forma wydania to dziś standard, od którego nie ma raczej odwrotu. Zawsze chętniej sięga się do podręcznika z grafikami, dodatkami i ładnymi fotografiami niż broszurki, w której drobnym drukiem spisano jedynie w najbardziej skondensowanej formie wszystkie zasady gry.

Poradnik malowania figurek jest na tyle dokładny, że podano w nim nawet sugerowane zestawy akryli Vallejo, które warto zastosować, oraz techniki malarskie. To dobre wprowadzenie zwłaszcza dla tych, którzy chcą dopiero zacząć przygodę z malowaniem figurek (a tych niestety wciąż mamy deficyt). Bardziej doświadczeni modelarze mogą nie zgodzić się z niektórymi poradami, ale to już kwestia gustu. Z biegiem czasu każdy wypracowuje własny styl.

Chorągiew pancerna Jego Królewskiej Mości (mal. Jarek)

Zasady
Przy ocenie systemu nie liczą się jednak dodatki, a jego główne zasady. W tym przypadku, jeśli chodzi o ich objętość i klarowność, nie jest źle, powiem (a raczej napiszę) wręcz – jest całkiem dobrze. Właściwe zasady gry zajmują jedynie nieco ponad sto stron, z czego znaczną część tej objętości stanowią schematy, opisy uzbrojenia i ilustracje. Zasady podzielono na podstawowe oraz opcjonalne, które można stosować gdy umówią się co do tego wszyscy uczestnicy gry. Nie trzeba więc godzinami ślęczeć nad podręcznikiem, aby móc rozegrać pierwsze starcia.

Starcia podzielono na cztery poziomy różniące się skalą odwzorowywanej bitwy, czyli walki podjazdów, dywizji, armii, oraz walna bitwa. Ta ostatnia, jak piszą sami twórcy systemu, jest możliwa do sprawnego rozegrania dopiero w przypadku, gdy zbierze się większa liczba graczy.

Od skali walki, którą wybierzemy, zależy też jakimi jednostkami będziemy dowodzić. Nie ma co liczyć na to, że w podjeździe wystawimy na przykład husarię czy opancerzonych szwedzkich rajtarów. Takie ograniczenie bardzo mi się podoba, ponieważ jestem wrogiem powergamingu, polegającego na rzuceniu na stół jedynie kilku jednostek z najlepszymi statystykami i jak największą liczbą dodatkowych umiejętności. Tego typu zachowania niektórych graczy skutecznie psują przyjemność rozgrywki, zwłaszcza w systemach historycznych.

Właśnie! System historyczny, odwzorowujący starcia z połowy XVII wieku – od powstania Chmielnickiego po lata 70 tego wieku. Czy rzeczywiście jego zasady oddają charakter ówczesnych starć? Na obrazach z epoki, które je przedstawiają, widzimy proste linie wojsk, nienaganne formacje piechoty i szarże kawalerii. Oczywiście prawda była zupełnie inna. XVII-wieczne starcia to chaos, chaos, jeszcze raz chaos oraz dowódcy próbujący nieco nad nim zapanować.

Szwedzkie działo regimentowe (mal. Cisza)

Mechanika OiM całkiem dobrze oddaje tą sytuację. Dowodząc swoimi siłami nie jesteśmy wszechwładni. Kluczem jest właściwe wykorzystanie punktów dowodzenia, dzięki którym można ułatwiać jednostkom przechodzenie testów morale, zbierać jednostki, czy wydawać im rozkazy. Jednostkom można nakazać ruch, obronę, a także szarżę. Również zasięgi dowodzenia są ograniczone. Wydawanie rozkazów jednostkom znajdującym się dalej od dowódcy wymaga wydania większej liczby punktów. Realia epoki dobrze oddaje również to, że wydane rozkazy (z wyjątkiem szarży) można zmienić dopiero dzięki wykorzystaniu punktu dowodzenia, inaczej będą one wykonywane przez oddział również w kolejnych turach. Czasem brak odpowiedniego pułkownika czy majora, który zebrałby siły, powodują, że zachowują się one wbrew naszym oczekiwaniom.

Czy mechanika gry jest nowatorska i genialna jak stwierdził jeden z najbardziej entuzjastycznych recenzentów? Nie, nie jest, ale też być nie musi. Z powodzeniem łączy oraz rozwija elementy, które znajdziemy w innych systemach, takich jak Blitzkrieg Commander, Field of Glory i inne.

Jedyna wątpliwość, którą mam jeśli chodzi o zasady, dotyczy umiejętności i efektów specjalnych. Równoważą one to, że jedna z walczących stron może być słabsza, a druga silniejsza. Są losowane za pomocą rzutu kości. Niektóre jednostki strony silniejszej mogą pojawiać się dopiero opóźnione, jej dowódca mieć słabsze dowodzenie itd. Według mnie nieco za bardzo rozbudowano ten element. Rozumiem, że chodziło o danie szansy graczom z mniejszymi armiami, jednak czasem zbytnio zaburza to realizm pola walki. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale w XVII-wiecznych wojnach znacznie słabsza strona raczej nie miała szans.

Na tym etapie trudno mi powiedzieć czy mechanika sprawdzi się w przypadku większych bitew, ponieważ jeszcze nie próbowałem takich rozgrywek. Starcia podjazdów gra się jednak całkiem przyjemnie i płynnie. Po kilku grach nie trzeba już nawet specjalnie zaglądać do podręcznika, ponieważ zasady łatwo opanować.

Chorągiew kozacka (mal. Jarek)

Łyżka dziegciu
W tej beczce miodu jest jednak również łyżka dziegciu. Jest to moja opinia i wiem, że część graczy się z nią nie zgodzi, a już twórcy OiM na pewno. Bardzo nie podoba mi się polityka turniejowa polegająca na stwierdzeniu, że jedynymi legalnymi figurkami, które można używać, są te wyprodukowane przez Wargamera specjalnie do OiM. Przypomina to niestety niektóre najgorsze praktyki Games Workshop, a szkoda, bo po wydawcy historycznej gry bitewnej, chcącym zachęcić jak najwięcej ludzi do grania, należałoby się spodziewać czegoś więcej. Figurki Wargamera, a przynajmniej duża część wzorów, bronią się same swoją jakością i takie dodatkowe „promowanie” ich nie ma moim zdaniem sensu. Drugą negatywną reakcję wywołuje u mnie dezawuowanie w podręczniku figurek innych producentów na zasadzie stwierdzenia, że wprawdzie jakieś istnieją, ale nie warto się nimi przejmować. Pod rozwagę Wargamerowi daję fakt, że chyba lepiej promować grę większymi armiami, w których znajdą się figurki różnych producentów, ponieważ nie wpłynie to na obniżenie sprzedaży, a pozwoli bardziej rozpropagować grę.

Czy warto?
Czy warto zakupić OiM i grać w ten system? Jeśli oczekujecie dynamicznej rozgrywki, którą można rozpocząć mając skompletowanych jedynie kilka jednostek, jak najbardziej. Trudno mi niestety powiedzieć czy system spełni oczekiwania tych, którzy chcą rozgrywać duże, historyczne starcia. Z przyjemnością przetestuję go również pod tym katem i podzielę się spostrzeżeniami.

Moim zdaniem, Ogniem i mieczem to system wart swojej ceny. Ma również szanse wypromować historyczne gry bitewne w Polsce. Twórcy wykonali kawał dobrej roboty i minusy, które tu wskazałem, z pewnością nie przesłaniają plusów.

Dyskusja o systemie na FORUM STRATEGIE

Autor: Cisza
Zdjęcia: Cisza, Jarek

Opublikowano 29.01.2012 r.

Poprawiony: niedziela, 29 stycznia 2012 11:14