[Kawaguchi’s Gamble] Pierwsze starcie – Maciej vs Raleen, 10.11.2023

  • Drukuj

Kawaguchi's Gamble: Edson's Ridge – The Battle for Guadalcanal (wyd. Multi-Man Publishing) to jak sama nazwa wskazuje gra poświęcona lądowym zmaganiom podczas walk o Guadalcanal 12-14 września 1942 roku. Starcie w grze przedstawia bitwę o grzbiet Edsona, jedną z najbardziej krwawych (według danych przekazanych przez Japończyków ich oddziały miały w niej ponieść straty wynoszące ok. 80%). Mechanika gry opiera się na systemie area impulse, znanym z kilku innych tytułów Spośród nie tak dawno wydanych przez to samo wydawnictwo warto wspomnieć zwłaszcza Monty's Gamble, poświęcony operacji Market-Garden. Rozwiązania te nie są takie intuicyjne, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do gier heksowych, jak i dla osób, które zwyczajnie nie miały z nimi do tej pory do czynienia. Przyznam, że przed tą rozgrywką zagrałem dwa razy i wydawało mi się, że Japończycy są skazani na klęskę, a sam tytuł jest, co tu dużo mówić, niegrywalny. Było to więc moje trzecie podejście. Stronami podzieliliśmy się w ten sposób, że Maciej grał Amerykanami, mnie zaś przypadli Japończycy.

 

PRZED BITWĄ

Zanim dojdzie do walk, na większości odcinków Japończycy muszą wykonać podejście do Amerykanów. Sądzę, że dość dobrze obrazuje to przebieg działań wojennych i w tym elemencie rozgrywka jest realistyczna. Często gry rozpoczynają się w chwili, gdy wojska znajdują się już na pozycjach. Taki układ tutaj daje jednak Amerykanom, zwłaszcza ich artylerii, duże pole do popisu, ponieważ w początkowej fazie nie mają oni za dużo do roboty jeśli chodzi o przemieszczanie sił. Z kolei Japończycy będą zużywać aktywacje głównie na to by przesunąć się ku przeciwnikowi.

 

Pozycje wyjściowe obu stron. U góry planszy oddziały japońskie (na zdjęciu nie widać całości sił). Część sił japońskich wchodzi de facto spoza głównego obszaru gry (czyli ze stref zewnętrznych, dwie z nich widoczne są po lewej). Oddziały amerykańskie widoczne w pełnej krasie. Na tyłach żeton Vandergriffa symbolizuje amerykańskie wyższe dowództwo, którego dopadnięcie przez Japończyków daje im dodatkowe punkty zwycięstwa.

 

Pozycje wyjściowe oddziałów amerykańskich w centrum. Siły Jankesów zostały dość równomiernie rozrzucone wzdłuż korytarza i w pobliskich lasach. W głębi ulokował się jedyny pododdział artylerii, który aby prowadzić ostrzał bez ograniczeń musi przemieścić się na jedno z pobliskich wzgórz (w grę wchodzi tylko wzgórze 123 zajmowane przez trzy plutony pod dowództwem Baileya).

 

1 ETAP

Początek rozgrywki to tak naprawdę podejście do przeciwnika. W naszej partii na tym etapie niezbyt wiele się działo (poza samym podejściem), ponieważ gracz amerykański obawiał się uaktywniać pierwszoliniowe oddziały, by ostrzeliwać podchodzących Japończyków, jako że w przypadku ostrzelania przez artylerię lub broń ręczną czyniło je to bardziej podatnymi na dezorganizację (i szeroko rozumiane zużycie). Stąd po stronie amerykańskiej strzelała głównie artyleria, z mizernym skutkiem.

 

Podejście Japończyków na lewym skrzydle amerykańskim. Wykorzystując lukę starali się tu wejść jak najdalej w pozycje przeciwnika. Większość oddziałów japońskich dopiero przemieszcza się spoza planszy, zajmuje pozycje wyjściowe do ataku. To także czas na przygotowanie artyleryjskie. Więcej możliwości mają tu Amerykanie, którzy póki co skupiają się głównie na trzymaniu dotychczasowych pozycji i mogą strzelać niemal bez ograniczeń. Podejście ułatwiło Japończykom nieznaczne cofnięcie się Amerykanów na skrajnej lewej flance.

 

Podejście Japończyków na prawym skrzydle amerykańskim. Wykorzystali tutaj względną bierność przeciwnika i przekroczyli most, mimo że po drugiej stronie znajdowały się silne oddziały amerykańskie. Uwaga obu stron póki co skupia się głównie w centrum i na lewym skrzydle, więc prawe jest odcinkiem drugorzędnym. Oddziały amerykańskie trzymają szyk i w razie czego mogą stanowić odwód dla reszty sił.

 

2 ETAP

W drugim etapie rozpoczynają się właściwe walki. W grze, jak i w całym systemie, bardzo ważna jest faza przegrupowania (tak ją umownie nazwijmy) między etapami. Tutaj jest ona trochę sztuczna, bo etap to kilka godzin, a nie dzień, nie ma więc między etapami nocy. Pewne mechanizmy systemowe są jednak stałe dla całej serii. Faza ta umożliwia przemieszczenie o jeden obszar każdej jednostki bez zużycia jej, czyli podejście nieznaczne do przodu i przegrupowanie sił. Tak więc nawet jeśli oddziały w pierwszym etapie nie wszędzie zdążyły, to ta przerwa międzyetapowa daje dodatkowe możliwości by przygotować się do właściwego natarcia, zaś jej wykorzystanie bywa często kluczem do sukcesu.

 

Po przegrupowaniach mających miejsce między 1 i 2 etapem rozpoczynają się właściwe walki. Póki co w roli głównej artyleria. Japończycy posuwają się do przodu na lewym skrzydle amerykańskim. Szykując się do szturmu na wzgórze 123 okładają je intensywnie ogniem artylerii, podobnie jak pobliskie pozycje. Amerykanie odpowiadają tym samym, ale z mniejszym powodzeniem. Jankesi obawiają się bezpośredniego ataku, stąd dość oszczędnie angażują się w wymianę ognia.

 

Japońskie natarcie na lewym skrzydle amerykańskim przedziera się ku głębokim tyłom. Japończycy z powodzeniem ostrzelali artylerią znajdujące się tu oddziały, następnie pod wodzą Tamury wykonali na nie atak banzai. Na koniec na oddziały amerykańskie został przeprowadzony atak gazowy. Japończycy są chwilowo wyczerpani, ale jeszcze bardziej wyczerpani są Amerykanie. Przy okazji jedna z japońskich grup, posuwająca się ku wzgórzu 123, odkryła amerykański ukryty skład zaopatrzenia, przez co plądrując zapasy odzyskała poziom spójności, ale została zaangażowana w ten proceder na jeden etap.

 

RAJD KOKUSHO NA AMERYKAŃSKIE TYŁY (3 ETAP)

W każdej rozgrywce zdarzają się decydujące momenty, które wpływają na całokształt walk i ich ostateczny wynik. W tym przypadku okazał się nim rajd Kokusho, a dokładniej atak banzai w jego wykonaniu, który doprowadził do przełamania linii bojowej Amerykanów. Ci ostatni bardziej koncentrowali się na obronie wzgórza 123, co trochę uśpiło ich czujność, mimo koncentracji ognia artyleryjskiego Japończyków na odcinku jednostek amerykańskich naprzeciw oddziałów Kokusho.

 

Przełomowy moment w czasie trzeciego etapu. Po huraganowym ogniu niemal całej japońskiej artylerii pozycje oddziałów amerykańskich na przedpolu wzgórza 123 zostały całkowicie przygwożdżone, a jednostki ciężko zdezorganizowane. Wtedy uderzył na nich wraz z jednym plutonem Kokusho, który przeprowadził skuteczny atak banzai, całkowicie niszcząc amerykańskie plutony, a następnie pomknął wąwozem na tyły Amerykanów, by dopaść dowództwo Vandergriffa. Amerykańska linia została przełamana, ale Kokusho, choć zwycięski, znalazł się chwilowo w trudnym położeniu, odcięty od reszty sił japońskich.

 

3 ETAP

Po przedarciu się Kokusho Japończycy starają się maksymalnie wykorzystać jego sukces i atakują także na innych odcinkach. Bitwa wchodzi w decydującą fazę. Siły obu stron ulegają stopniowemu przemieszaniu. Japończycy muszą się spieszyć, bo czasu na zajęcie wyznaczonych celów nie zostało im wiele, a punkty zwycięstwa za kontrolę kluczowych obszarów naliczane są co etap.

 

Wskutek chwilowej bierności Amerykanów, oszołomionych rajdem Kokusho, korytarz, jaki wytworzył się w wyniku tego wydarzenia, nie został od razu zablokowany, co było ewidentnym błędem strony amerykańskiej. Japończycy skorzystali z sytuacji i rzucili za Kokusho kolejne pododdziały, by pogłębić wyłom i zapewnić wsparcie zwycięskiemu dowódcy. Następnie, po przygotowaniach, doszło do szturmu na wzgórze 123, które mimo problemów i trudności, zostało zdobyte.

 

Po przedarciu się pierwszej japońskiej kompanii, idącej korytarzem jako wsparcie dla Kokushy, droga w głąb pozycji została przez Amerykanów zablokowana. Wskutek tego co się wydarzyło, wojska obu stron uległy przemieszaniu, a front wydłużeniu, co działa na korzyść Japończyków. Ci ostatni zdobyli na dodatek główną pozycję w centrum, czyli wzgórze 123. Są tam narażeni na ogień amerykańskiej artylerii (samo wzgórze daje mizerną ochronę), ale coś za coś.

 

Na lewym skrzydle amerykańskim trwa wymiana ognia. Amerykanie, po doświadczeniach zeszłego etapu, obawiali się tu kolejnego ataku banzai w wykonaniu Tamury, co mogłoby doprowadzić do całkowitego przełamania ich pozycji, ale jako że oddziały amerykańskie były względnie świeże, a ogień artyleryjski w znakomitej większości został zużyty by umożliwić natarcie Kokushy, skończyło się na wzajemnym ostrzale i próbach macania małymi siłami. Dzięki temu Tamura będzie mógł zregenerować siły. Jednocześnie Japończycy trzymają jedno ze zgrupowań amerykańskich w szachu, gdyby chciało się ono rzucić na wyczerpane plutony Kokushy.

 

Na horyzoncie przed oddziałami japońskim majaczy już lotnisko Hendersona, główny cel ich ofensywy. Póki co słabo obsadzone...

 

4 ETAP

W czwartym etapie role tak naprawdę się odwracają. Amerykanie, którzy dotychczas się bronili i mogli sobie pozwolić na bardziej statyczną taktykę, z konieczności muszą teraz przejść do działań ofensywnych. Japończyków jest jednak więcej, do tego front uległ wydłużeniu i poszatkowaniu na kilka odcinków. Teraz to Amerykanów czas zaczyna naglić. Na lotnisku Hendersona zaczynają pojawiać się posiłki, ale czy uda im się włączyć do walki, to inna sprawa.

 

Jako że Japończykom udało się w 3 etapie zdobyć większość celów, w 4 etapie starali się przede wszystkim je utrzymać, co ostatecznie im się udało. Amerykanie podjęli wysiłki by przejąć inicjatywę i kontratakować, ale w większości przypadków spełzło to na niczym. Nie spisała się zwłaszcza amerykańska artyleria, która co prawda strzelała nieco lepiej niż wcześniej, ale nie na tyle dobrze by wyraźnie przygnieść przeciwnika.

 

W centrum i na tyłach Japończycy w większości oczyścili pozycje wokół wzgórza 123, przede wszystkim kluczowe pola dające punkty zwycięstwa. Amerykanie przeprowadzili na tyłach jeden szturm, który się powiódł, ale przyniósł efekty dość połowiczne (jeden raz miał też miejsce amerykański atak na bagnety z wykorzystaniem dowódcy Torgersona).

 

Na prawym skrzydle odwrót części jednostek amerykańskich, przesuwanych ku centrum, otworzył korytarz dla oddziałów japońskich, które przedarły się przez puszczę i przeniknęły przez pozycje Amerykanów również od tej strony. Tym samym cała amerykańska linia bojowa została spenetrowana w kilku miejscach. Zresztą na tym etapie, gdy prawie całe centrum zostało opanowane przez Japończyków, trudno już mówić o linii bojowej.

 

Wymiana ognia i walki miały też miejsce na lewym skrzydle i ku tyłom, ale niewiele z nich wynikło. Podobnie jak w poprzednim etapie, Amerykanie działali zachowawczo, Japończycy, skoncentrowani bardziej w innych rejonach, także nie naciskali. Tym bardziej, że w pewnym momencie Amerykanie nieznacznie odskoczyli.

 

Japończycy byli niedaleko lotniska Hendersona, ale trochę im do niego zabrakło (pomiędzy oddziałami a lotniskiem nie było jednak żadnych jednostek amerykańskich), ponadto w międzyczasie na lotnisko przybyły posiłki, więc wyparcie z niego Amerykanów stało się praktycznie niewykonalne.

 

Rozgrywka zakończyła się w 4 etapie zdecydowanym zwycięstwem Japończyków. Co prawda do tego czasu nie udało im się dotrzeć do lotniska Hendersona i prawie na pewno do końca gry (został do rozegrania jeszcze 1 etap) nie udałoby im się go skutecznie zaatakować (nie mówiąc o zdobyciu), ale byli blisko. Opanowanie kluczowych obiektów pola bitwy i rozbicie większości sił amerykańskich oraz przedarcie się przez ich pozycje w zupełności wystarcza, by odnieść zwycięstwo w tym scenariuszu. Amerykanie byli wyjątkowo zgnębieni i przytłoczeni tym co działo się na planszy, co sprawiło, że postanowili poddać partię po zakończeniu 4 etapu, nie widząc szans na odrobienie strat. Na usprawiedliwienie strony amerykańskiej muszę jednak powiedzieć, że Maciej grał w tę grę po raz pierwszy i początkowo prześladował go pech w kościach, zwłaszcza jeśli chodzi o skuteczność artylerii (japońska, w przeciwieństwie do amerykańskiej, potrafiła dokonywać cudów).

Dyskusja o grze na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 05.12.2023 r.

Poprawiony: czwartek, 07 grudnia 2023 11:12