Wołyń

  • Drukuj

Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski
Premiera: 7 października 2016 (Polska), 23 września 2016 (świat)
Produkcja: Polska
Czas trwania: 2 godz. 30 min.

Filmy Wojciecha Smarzowskiego są do siebie bardzo podobne.

Po pierwsze, pozbawione cenzury. Po drugie, ukazujące ludzi i ich zachowania w sposób naturalistyczny, nic nie jest udawane. Po trzecie, skupiają się na samym dnie człowieczeństwa i wcale nie mam tutaj na myśli jakichś pariasów, ale zło, które każdy z nas trzyma w sztolni własnego serca. To ono jest głównym bohaterem każdego filmu, a nie bezpośrednio postacie i wydarzenia. Chodzi o pokazanie ludzkiej ułomności, która przeistacza człowieka w potwora. To nie jest jakaś tajemnicza siła lub magia, a zwykłe, codzienne grzeszki, które mogą uruchomić lawinę…

To jak w książkach Stephena Kinga. Tam też wszelkie diabły, demony i inne zjawiska paranormalne to jedynie pretekst, aby jeszcze raz poruszyć temat nienawiści, niegodziwości i ciemnoty umysłowej, która czyni życie codzienne jakiejś społeczności prawdziwym piekłem, w którym trzeba żyć dziesiątki lat.

Nie inaczej jest w „Wołyniu”, tegorocznej produkcji, która jak na nasze warunki jest imponująca także pod kątem efektów i realizacji. Wbrew pozorom, najgorsze ukazane wydarzenia to nie sama spektakularna, kulminacyjna rzeź, której nadejścia wszyscy się spodziewają. Piekło jest obecne od początku filmu, który jak „Ojciec chrzestny” rozpoczyna się ślubem i weselem. Jednak za cienką zasłoną zabawy i serdecznych życzeń są rozgrywane wiejskie intrygi, układy i prawdziwe dramaty. A to dopiero początek.

Reżyser bardzo umiejętnie stopniuje napięcie. Dzięki wydarzeniom politycznym w tle dobrze rozumiemy rosnące konflikty, nic nie dzieje się bez przyczyny. Co jakiś czas jesteśmy świadkami jakiejś brutalnej sceny, co daje do myślenia, że finałowa rzeź to nie był odosobniony wypadek, przypadek, który wymknął się spod kontroli Boga, a po prostu naturalne ogniwo w łańcuchu przyczynowo-skutkowym.

Brutalność jest bezkompromisowo nieocenzurowana i całkowicie realistyczna. Ból, cierpienie i obrażenia ciała nie zostały zamaskowane. Równocześnie Smarzowski nie epatuje masakrą, jak to było w „Mieście 44”. Ujęcia są krótkie, lecz treściwe. Przykładowo, mamy scenę rozerwania końmi ukazaną z dystansu paru metrów. Sam moment egzekucji trwa dosłownie sekundę-dwie i następuje zmiana ujęcia. Wystarczy, widz już został uświadomiony, nie trzeba mu krwi i wnętrzności wpychać do gardła.

Praca kamery jest chaotyczna, obiektyw trzęsie się i porusza płynnie niczym w „Szeregowcu Ryan’ie”. Mamy wrażenie, że sami znajdujemy się w miejscu akcji, gdyż obraz w naturalny sposób często traci ostrość… tak jak oko ludzkie też potrzebuje się skupić, aby coś dokładnie zobaczyć.

Do wymienionych przeze mnie cech twórczości Smarzowskiego doliczyłbym jeszcze czwartą. Reżyser nie komentuje w żaden sposób prezentowanych wydarzeń i bohaterów. Pozostawia dla widza swobodę, pustą przestrzeń dla refleksji i każdy może w głowie samodzielnie to ocenić. Żadna ze stron nie jest faworyzowana, a wręcz często granica między frakcjami zostaje realistycznie zatarta.

Moim zdaniem film nie posiada typowej fabuły i bohaterów. Nie pokazano spójnego łańcucha wydarzeń, wzdłuż którego poruszają się konkretne osoby. Bohaterem filmu jest po prostu tytułowa Ziemia Wołyńska i sytuacja, która na niej panowała przez parę lat. Dlatego widoczne na ekranie postacie bardzo często się zmieniają, co pozwala lepiej odczuć zróżnicowany kalejdoskop ludzi, którzy byli zaangażowani we wszystko, co tam się działo. Przychodzą i odchodzą, czasami bez wyczerpania swojego wątku. Ale nie o to chodzi, nie o nich jest ten film.

W efekcie powstaje pewien chaos, bo przyzwyczajonemu do podstawowej spójności widzowi trudno nie przywiązać uwagi do postaci lub miejsca.

Tutaj mogę wspomnieć o chyba jednej rzeczy, która mi się w filmie nie podobała. Forma montażu w postaci krótkich, rozrzuconych w przestrzeni scen skutkuje też ogromnymi przeskokami czasowymi, które w żaden sposób nie są wyjaśnione. Przykładowo, czas może przeskoczyć o cały rok bez żadnego ostrzeżenia czy informacji. Nierzadko o tym, jaki mamy rok, dowiadywałem się dzięki mundurom żołnierzy i ich broni, a także oznaczeniom na pojazdach.

Jest to możliwe dzięki niemalże archeologicznej, etnograficznej dbałości o scenografię. Kresowa wieś wygląda dokładnie tak, jak powinna. Zabudowania, natura, a także ludzie zostali przygotowani w rekonstrukcyjny sposób, moim zdaniem niemalże doskonały. Film dostarcza ogromnej ilości informacji o życiu codziennym i okolicznościach. Akcje niejako związane z polityką przeplatają sceny z życia codziennego. Dzięki temu bez trudu można zrozumieć fatalne warunki, w jakich żyli tamci ludzie. Absolutna bieda, zero wykształcenia, brak perspektyw, wręcz brak świadomości, że gdzieś daleko jest inny świat. Tak łatwiej zrozumieć, czemu ludzie nagle zmienili się w rozszalałe zwierzęta.

Po pierwsze, nie nagle. Po drugie, oni de facto zawsze byli trochę zwierzętami… tylko może brakowało okazji, aby ukazać to w tak skrajny sposób.

Kilkakrotnie w trakcie filmu można się uśmiechnąć, widząc np. sołtysa wsi najpierw udającego prawdziwego komunistę, a po przesunięciu się frontu sympatyzującego z Niemcami.

Film daje do myślenia nie tylko w kwestiach politycznych, lecz także psychologicznych. Dla mnie najmocniejszą sceną był przeskok w 1939 roku z życia codziennego na front kampanii wrześniowej. Ludzie oderwani od pługa, którzy w życiu nie widzieli żarówki, a książkę to tylko w kościele, nagle stają oko w oko z samolotami, czołgami i inną nowoczesną technologią. Wojna toczona za pomocą eksplozji i broni, która zabija z ogromnej odległości, masowo i właściwie niezauważalnie. Nic dziwnego, że nie byli w stanie tego zrozumieć i aż tak bardzo potrafiło to odbić się na ich psychice.

Do zrozumienia filmu bardzo pomocna jest jakaś podstawowa wiedza o II wojnie światowej, szczególnie dziejącej się w tamtych rejonach. Pozwala lepiej rozpoznawać poszczególne grupy społeczne i ich zachowanie. Nie jest to jednak konieczne, co sprawdziłem idąc na seans w zróżnicowanym pod tym kątem towarzystwie. Także osoby, dla których konflikt był mniej pasjonujący, dobrze zrozumiały film.

Warstwa muzyczna jest z jednej strony skromna, gdyż dzieło jest jej niemalże pozbawione. Pojedyncze motywy to raczej ambiwalentne dźwięki tła. Za to bardzo pieczołowicie odtworzono muzykę i śpiew ludowy, który słyszymy w kilku okolicznościach. Tak samo warta zaznaczenia jest dbałość o kresowe akcenty.

Zmierzając do podsumowania: film jest bardzo artystyczny i odbiega nieco od utartego schematu martyrologii. Nie ubarwia niczego, nie cenzuruje i wcale nie widać w nim tak ulubionego przez nas zwycięstwa moralnego. Wszyscy, zarówno zbrodniarze, jak i ofiary, są w sumie w jakimś stopniu winni. Jedynie pojedynczy ludzie choć trochę próbują nie grzeszyć, a inni w tym grzechu jeszcze zachowują resztki człowieczeństwa.

Dyskusja o filmie na FORUM STRATEGIE

Autor: Jakub „SPIDIvonMARDER” Orłowski
Zdjęcia: materiały promocyjne producenta filmu

Opublikowano 16.11.2016 r.

Poprawiony: środa, 16 listopada 2016 10:10