Furia

  • Drukuj

Reżyseria: David Ayer
Scenariusz: David Ayer
Premiera: 24 października 2014 (Polska), 30 października 2014 (świat)
Produkcja: Chiny, USA, Wielka Brytania
Czas trwania: 2 godz. 14 min.

Wbrew pozorom, nawet kino amerykańskie nie może pochwalić się zbyt dużą ilością dobrych filmów o pancerniakach. Wynika to nie tylko ze specyfiki tematu, ale także z wysokich kosztów realizatorskich. Wszak trzeba zbudować drogą i doskonale działającą makietę czołgu, jego przeciwników, a także wymyślić fabułę, która ze względu na szczególny sposób walki może nie dla każdego wydać się atrakcyjna. Ten problem idealnie rozwiązano w „Czterech pancernych i psie”, gdzie oprócz samego czołgu mamy tyle innych przygód i wydarzeń, że nie trzeba się ograniczać do samych pojedynków pancernych. A stereotypowo się sądzi, że czołgi to tylko strzelały do siebie wzajemnie.

W każdym razie, z dobrych filmów pancernych jako pierwszy na myśl przychodzi „Złoto dla zuchwałych”, co jest chyba niezbyt miarodajnym przykładem, gdyż to komedia. Dlatego tym bardziej byłem zainteresowany „Fury” (u nas spolszczone na „Furia”), gdyż zapowiadano go jako realistyczny i nowoczesny film wojenny. W XXI wieku można faktycznie czynić cuda za pomocą komputera, co w takim filmie pełnym maszyn jest błogosławieństwem.

Równocześnie obawiałem się, że Amerykanie, jak to mają w zwyczaju, stworzą film efektowny, drogi, ale pusty. Niestety, i tym razem tak się stało.

Historia jest typowa. Mamy doświadczoną załogę Shermana M4A3 (76) walczącą gdzieś na zachodzie Niemiec w kwietniu 1945 roku. Na skutek pomyłki trafia do niej absolutny żółtodziób, młodzian Norman Ellison (Logan Lerman). Podstawą emocjonalną filmu jest konflikt między weteranami a nowicjuszem, próby jego wychowywania i uświadamiania w okrucieństwie wojny, a także powolne zyskiwanie szacunku przez młodego. Widzieliśmy to nieraz, więc tutaj nigdzie nie można liczyć na zaskoczenie. Don „Wardaddy” Collier (Brad Pitt) jako dowódca czołgu jest brutalny i bezwzględny, zmusza młodziana do wykonania egzekucji, choć w przeciwieństwie do reszty załogi, nie bawi się w zwykłą falę i znęcanie. Teoretycznie jego działanie ma sens, gdyż próbuje zmienić żółtodzioba w twardego żołnierza.

Ten element jest pokazany trochę męcząco, ale z grubsza sensownie. Można się zastanawiać, czy na pewno skala jest adekwatna, ale nie chcę już w to wchodzić.

Nieco rozczarowujące jest, że w przeciwieństwie do np. „Das Boot” czy „Czterech pancernych” ciężko uznać czołg ochrzczony „Fury” za jeszcze jednego członka załogi, a więc bohatera filmu. To postać niema i bierna. Absolutnie nie byłem w stanie nawiązać jakiejś nici porozumienia z maszyną, która w filmie została zaprezentowana wyłącznie jako narzędzie.

Film dzięki wielkiemu budżetowi mógł zaprezentować widzom pełen realizm komputerowych efektów. Od wygenerowania od zera samolotów i tak dalej, aż po okrutne ukazanie efektów trafień, ran, oparzeń i innych zniszczeń. To imponuje, przykładowo Sherman trafiony z bliskiej odległości z Panzerfausta lub głowa odtrącona przez pocisk przeciwpancerny robią wrażenie.

Jednak o ile taki realizm stoi na najwyższym poziomie, to zabrakło realizmu batalistyki. Ilość sytuacji wywołujących sprzeciw jest zbyt duża, aby wszystkie opisać. Przykładowo, Niemcy ukryci w piwnicy domu otwierają nieskuteczny ogień maszynowy w stronę czołgu, który jest kilka metrów przed nimi (!). Przecież wiadomo, że czołg odpowie. Snajper mając na muszce dowódcę czołgu i rozmawiającego z nim cywila strzela nie do dowódcy, a właśnie do cywila. Sherman głównych bohaterów ma chyba tytanowy pancerz, skoro rykoszetują od niego wystrzelone z bliska pociski Tygrysa czy PaKa 40. Wrzucenie granatu do środka nie powoduje masakry czy eksplozji amunicji. Niemcy jak matoły pchają się pod lufy, a Amerykanie wysyłają samotny czołg bez wsparcia piechoty daleko do przodu, nie wiadomo gdzie.

Są też dwie sceny szczególne. Pierwsza, to wyczekiwany przez widzów pojedynek z Tygrysem, zresztą oryginałem z muzeum w Bovington. Tygrys atakuje z niecki, która stanowi dla niego naturalną osłonę. Teoretycznie zostaje z niej wypłoszony, więc zupełnie bezsensownie szarżuje na nacierające Shermany. W ten sposób traci swą przewagę ognia dystansowego, grubości pancerza i celności. Sherman ma możliwość wymanewrowania go i strzelenia w silnik.

Sytuacja bezsensowna. Po pierwsze, czemu obie strony nie miały wsparcia piechoty? Po drugie, czemu Amerykanie do pojedynku pancernego wysłali najpierw czołgi z najkrótszymi lufami? Czemu Tygrys wdał się w walkę manewrową, będąc przecież maszyną raczej krowiastą? No i ostatecznie, czemu nie rozbił tego Shermana, trafiając go z tak bliskiego dystansu? „Furia” nie miała nawet pochyłych blach, aby tak rykoszetowało. Swoją drogą, jej strzał z pokazanej odległości również byłby niebezpieczny, nawet od przodu czy boku Tygrysa.

Druga scena to końcówka i dramatyczna próba powstrzymania natarcia niemieckiego batalionu SS wyposażonego w Hanomagi i Panzerfausty. „Fury” zostaje uszkodzona i traci gąsienicę, więc nie może się poruszać. Załoga ją charakteryzuje na opuszczoną i podpala (!), a potem przemienia ją w twierdzę. Z broni maszynowej zabijają setki Niemców, którzy jak głupcy strzelają po pancerzu z broni ręcznej, zapominają o Panzerfaustach i nie potrafią wcelować w wychylonych z włazów Amerykanów. Ta scena jest niesamowicie kuriozalna i przypomina raczej atak zombie, a nie wojska. Padają jak muchy setkami, jest nawet ujęcie z lotu ptaka, gdzie widać ziemię zasłaną ciałami.

Koszmar, tak piramidalnej głupoty nie widziałem chyba nawet w propagandowym kinie radzieckim.

Film jest nafaszerowany symboliką i scenami, które chyba z założenia nie miały być realistyczne. Jak bohaterowie spotykają kogoś im przychylnego, to on musi umrzeć od średnio wiarygodnego ostrzału artyleryjskiego. Jak ktoś umiera, to w typowo amerykański sposób – powolnie, z godnością i cytując jeszcze połowę biblii ostatnim tchem.

To wszystko mnie zniesmaczyło w filmie. Teoretycznie realistyczne ukazanie wyglądu obrażeń, samej walki czy pojazdów powinno dać mu dużo punktów, ale owa natrętna, nachalna, pseudoartystyczna symbolika i całkowite oderwanie od historycznych realiów nie pozwalają mi ocenić tego filmu dobrze.

Dyskusja o filmie na FORUM STRATEGIE

Autor: Jakub „SPIDIvonMARDER” Orłowski
Zdjęcia: materiały promocyjne producenta filmu

Opublikowano 23.02.2015 r.

Poprawiony: poniedziałek, 23 lutego 2015 08:50