Brytyjsko-czechosłowackie stosunki dyplomatyczne (październik 1938 – maj 1945)

  • Drukuj

Poniższy tekst stanowią fragmenty większej pracy pt. „Brytyjsko-czechosłowackie stosunki dyplomatyczne (październik 1938 – maj 1945)”.

Dlaczego Brytyjczycy powinni zbombardować Czechosłowację
Interesujące światło na stosunek Beneša do etnicznie niemieckiego pogranicza sudeckiego, które uznawał przecież za integralną część ČSR, ale i do własnych współrodaków, rzuca kwestia ewentualnego podjęcia przez RAF systematycznych bombardowań celów w Czechosłowacji. Z takim właśnie apelem – ponoć w odpowiedzi na sugestie krajowego ruchu oporu – zwrócił się Beneš 9 października za pośrednictwem Bruce-Lockharta (przedstawiciel rządu brytyjskiego przy Tymczasowym Rządzie Czechosłowackim) do Halifaxa. Istniały według niego trzy najważniejsze powody, które powinny skłaniać Brytyjczyków do podjęcia proponowanej akcji. Protektorat stał się bezpiecznym zapleczem dla ewakuowanych z Rzeszy uchodźców oraz niemieckiej produkcji zbrojeniowej i należałoby Niemcom udowodnić, że bezpiecznie tam wcale nie jest. Ponadto Sudetenland powinien być bombardowany, aby pokazać jego mieszkańcom, że przynależność do Rzeszy pociąga za sobą przykre konsekwencje. Wreszcie w samym Protektoracie bombardowania powinny, zdaniem Beneša, wzmocnić czeski ruch oporu i przekonać jego mieszkańców, że Wielka Brytania jest potężna, a jej pomoc jest blisko, a przez to osłabić także sympatie prosowieckie i oddziaływać moralnie nawet na Bałkany. Wskazywał też, iż na terytorium dawnej Czechosłowacji znajdują się ważne węzły kolejowe i szlaki komunikacyjne, których zniszczenie mogłoby sparaliżować niemiecki transport na południe. Beneš szczególnie prosił, aby ze względów politycznych bombardowano głównie miasta w Sudetach, a nie tylko fabryki w miastach czeskich. Uznawał też, że bombardowania powinny być długotrwałe i systematyczne, gdyż pojedyncza akcja mogłaby przynieść raczej więcej szkody niż pożytku. Nie było przy tym mowy o żadnym konkretnym miejscu ani czasie – chodziło jedynie o ogólne polityczne rozstrzygnięcie tej sprawy. Z podobnym apelem zwrócił się także Feierabend (minister w TRzCz) do Robertsa (pracownik Departamentu Centralnego FO zajmujący się sprawami czechosłowackimi), którego przekonały podawane przez stronę czechosłowacką argumenty. Zarekomendował on zatem FO poparcie idei proponowanych bombardowań wobec Ministerstwa Lotnictwa (Air Ministry – dalej: AM).

Pierwszy nalot bombowców brytyjskich, który odbył się w nocy 21 października, nie był sukcesem. Jego celem miały być zakłady Škody w Pilznie, ale z powodu złej pogody bombowce zabłądziły i nie znalazłszy obiektu ataku, zamiast bomb ostatecznie zrzuciły jedynie zredagowane przez Bruce-Lockharta ulotki, jak się okazało odnajdywane w szeregu miejscowości wokół Pilzna. Kolejny nalot na ten sam cel, tym razem z wykonanym atakiem bombowym, miał miejsce w nocy z 27 na 28 października. Oba rajdy uznano początkowo za udane, a Beneš i jego współpracownicy usilnie domagali się kolejnego, którego celem byłby tym razem Sudetenland. Wkrótce okazało się jednak, iż podczas ataku z 28 października wcale nie zbombardowano zakładów Škody w Pilznie, ale zakłady metalowe ok. 30 km na południowy zachód od Pilzna w czysto czeskim etnicznie Stankovie oraz fabrykę zbrojeniową w Nyřanach – piętnaście kilometrów od Pilzna, gdzie dokonano poważnych zniszczeń, okupionych jednak śmiercią 34 czeskich robotników. Wobec tego ogłaszane wcześniej publicznie przez AM sukcesy, okazały się fałszywe, co wywołało w FO spore rozczarowanie. Skutek propagandowy takiego postępowania był bowiem odwrotny do zamierzonego. Aby na przyszłość uniknąć podobnych pomyłek, postanowiono wydawać oficjalne komunikaty dopiero po potwierdzeniu przez czeski ruch oporu rzeczywistych rezultatów bombardowań. AM odrzuciło natomiast sugestię, aby załogom brytyjskich bombowców towarzyszył czeski pilot, który pomagałby w identyfikacji obiektów. Beneš przyjął informację o czeskich ofiarach ze zrozumieniem, traktując je jako wojenną konieczność, ale ze względów politycznych on sam, jak i jego ministrowie tym bardziej, coraz natarczywiej domagali się bombardowań Sudetenlandu, aby nie pozostawiać wrażenia, iż atakowane są tylko obszary etnicznie czeskie. W początkach grudnia AM odmówiło jednak podjęcia w najbliższym czasie dalszych akcji tego typu, określając je jako nieekonomiczne i tłumacząc się ograniczonymi możliwościami RAF-u oraz niesprzyjającymi podobnym wyprawom warunkami pogodowymi podczas nadchodzącej zimy.

***

Próby wznowienia bombardowań
Pomysł wznowienia bombardowań terytorium Czechosłowacji powrócił dokładnie w rok później. Hubert Ripka – ówczesny minister stanu w MZV na polecenie Beneša prosił AM, aby w okolicach 28 października 1941 r. powtórzono atak lotniczy, tym razem z udziałem załóg czechosłowackich. Konieczność podjęcia tego typu akcji motywowano potrzebą jakiejś odpowiedzi na terror zaprowadzony w kraju przez Reinharda Heydricha – hitlerowskiego namiestnika w Protektoracie Czech i Moraw. Jako cel wskazywano ponownie zakłady Škody oraz Ústi. Nie wiadomo jednak czy prośba strony czechosłowackiej została spełniona, zwłaszcza, że zgłoszono ją na cztery dni przed proponowanym terminem i już na wstępie dyskusji na ten temat przedstawiciel AM zaznaczył, że względy techniczne mogą uniemożliwić jej wykonanie w tak krótkim czasie. Gdy w grudniu 1941 r. Ripka na nowo podjął ten temat w rozmowie z sir Archibaldem Sinclairem, brytyjski minister lotnictwa także wskazał na techniczne trudności z dotarciem samolotów RAF nad Czechy, choć zaznaczył, iż sugerowane bombardowania są w przyszłości planowane. Z kolejnej prośby jaką w tej sprawie wystosowała strona czechosłowacka w styczniu 1943 r. najwyraźniej wynikało, iż do tego czasu żadne bombardowania nie zostały jednak podjęte. Traktowano to jako wyraz lekceważenia potencjału przemysłowego Protektoratu przez Brytyjczyków przypominający brak zainteresowania losem Czechosłowacji ze strony wielkich mocarstw w Monachium, podkreślając, iż jedno bombardowanie lepiej oddziałałoby na morale społeczeństwa czeskiego niż rok propagandy medialnej. Dopiero w kwietniu 1943 r. jakieś ataki bombowe przeprowadzono na zakłady Škody, ale ich wyniki nie okazały się zbytnim sukcesem.

***

O ostatnich dniach pobytu Beneša w Londynie w marcu 1945 r.
Odbywszy ostatnie rozmowy Beneš przygotowywał się do odlotu do Moskwy, który był zaplanowany na 9 marca. Przypadkowym, ale dosyć złowróżbnym zbiegiem okoliczności był fakt, iż pomimo braku powinowactwa z premierem brytyjskim z czasów Monachium, na lotnisku, w imieniu króla miał prezydenta żegnać lord Chamberlain. Gdy wszystko wydawało się już być przygotowane, 8 marca Beneš doznał lekkiego udaru mózgu. Podróż trzeba było znów przełożyć. Nazajutrz odwiedził go w Aston Abbots właśnie zdymisjonowany z urzędu ministra finansów (pod naciskiem komunistów) Feierabend. Dramatyczna wymiana zdań, jaka wtedy nastąpiła między oboma politykami warta jest przytoczenia, jako swego rodzaju symboliczne epitafium zamykające okres emigracyjnego pobytu Beneša w Wielkiej Brytanii: „Panie prezydencie, nie wiem czy wierzy pan w Opatrzność” – mówił Feierabend. „Na spacerach w Aston Abbots, które będę wspominał całe życie, mówiliśmy o wszystkim co możliwe, tylko nie o Bogu. Ja wierzę w Boga i jestem przeświadczony, że pańska niedyspozycja jest znakiem Opatrzności. Proszę pana ponownie, niech pan nie jedzie do Moskwy, niech pan zostanie w Londynie. Ma pan poważny zdrowotny powód, którym może pan wytłumaczyć zmianę swej decyzji i nikt nie może doszukiwać się w tym motywów politycznych. Panie prezydencie, niech pan nie jedzie do Moskwy!” – powtarzał z naciskiem. „Kolego, teraz już jest za późno. Ja do Moskwy muszę [jechać] i chciałbym tam być jak najszybciej, abym mógł dopilnować negocjacji” – odpowiedział Beneš. Mimo nienajlepszego stanu zdrowia prezydenta, który sprawił, iż trzeba było przerwać pożegnalne przemówienie wygłaszane przez niego na lotnisku do delegacji brytyjskiej, 11 marca państwo Benešowie w towarzystwie Taborského i Masaryka opuścili Londyn. Lecieli etapami przez Marsylię, Kair, Teheran i Baku. Gdy przelatywali nad Donem – jak wspominał Taborský – dołączyły do nich trzy sowieckie myśliwce, eskortując prezydencki samolot do stolicy imperium „niczym gończe psy”.

Autor: Radosław Żurawski vel Grajewski

Opublikowano 29.09.2006 r.

Poprawiony: sobota, 25 grudnia 2010 11:36