Wojna krymska 1853-1856. Część 7: Bitwa pod Inkermanem – druga próba deblokady twierdzy

  • Drukuj

Artykuł stanowi część niewydanej książki autora poświęconej wojnie krymskiej.

Teren
Równolegle do prowadzonych, od końca września, działań rozpoznawczych w rejonie Bałakławy, dowództwo armii rosyjskiej intensywnie interesowało się północno-zachodnim odcinkiem zewnętrznych linii obronnych sprzymierzonych. Linia rozgraniczenia wrogich armii biegła tu wzdłuż Czarnej rzeki, ciągnąc się od północno-zachodnich stoków Wzgórz Fieduchina, aż do ujścia rzeki do wód Redy Sewastopolskiej. Z braku sił, sprzymierzeni nie obsadzili Wzgórz Fieduchina (patrz poprzednia część) ani nie zorganizowali obrony wzdłuż rzeki. Ich front biegł dalej na zachód, wzdłuż łatwego do obrony Grzbietu Sapun, który w odległości około 1,5 km od Redy Sewastopolskiej przechodził w pasmo poszarpanych wzgórz nazywanych Wzgórzami Inkermańskimi lub Grzbietem Inkermanu. Wzgórza te brały swoją nazwę od osady Inkerman położonej na przeciwległym, wschodnim brzegu Czarnej rzeki (warto wspomnieć, że nad osadą, dalej w kierunku wschodnim ciągnął się grzbiet również nazywany Wzgórzami Inkermańskimi). Tuż nad samymi brzegami Redy Sewastopolskiej leżała podmokła równina o szerokości nieprzekraczającej 400 metrów, przez którą przebiegał akwedukt. W interesujące nas „zachodnie” Wzgórza Inkermańskie wrzynały się liczne jary i wąwozy. Najważniejszymi z nich (patrząc ze wschodu na zachód) były: jar Świętego Klemensa, jar Quarry, wąwóz Kilen i wąwóz Dokowy. Odbijającymi na wschód odnogami wąwozu Kilen były doliny Miriakowa i Wellway. Końcowy odcinek wąwozu nazywano wąwozem Wiktorii. Pomiędzy jarem Quarry a wąwozem Kilen wznosił się Grzbiet Inkermański, którego najwyższymi wzniesieniami były odległe od siebie o około 750 – 950 metrów, Grzbiet Home na południu i Wzgórze Shell (Muszelka) na północy. Oba te wzniesienia oraz łączące je siodło nazywano Grzbietem Fore. Natomiast nad wąwozem Kilen i wąwozem Dokowym dominował Grzbiet Wiktorii.

W rejonie Wzgórz Inkermańskich zbiegały się trzy drogi o dużym znaczeniu dla prowadzonych działań. Pierwszą była wspomniana już wcześniej Droga Pocztowa, która przecinała mostem Czarną rzekę, blisko jej ujścia do wód Redy Sewastopolskiej, a następnie poprzez jar Quarry biegła na Grzbiet Sapun, stamtąd zaś wąwozem Kilen do Sewastopola. Tuż przed wybuchem wojny, obok dotychczasowego szlaku, wybudowano pomiędzy Czarną rzeką a południowym krańcem jaru Quarry dodatkowy odcinek traktu nazywany niekiedy Nową Drogą Pocztową. Drugą była tzw. Droga Saperów, ciągnąca się od rzeki północnym podnóżem Wzgórz Inkermańskich wzdłuż Redy Sewastopolskiej i łącząca się na zachód od wąwozu Kilen z Drogą Pocztową. Trzecia droga ciągnęła się w górę Czarnej rzeki, a następnie wzdłuż akweduktu do małego zbiornika wodnego położonego u stóp północnych stoków Wzgórz Fieduchina. Jej odnoga przecinała akwedukt i wspinała się na Grzbiet Sapun, kończąc się ślepo. Warto także wspomnieć, że most u ujścia Czarnej rzeki, tzw. most inkermański został poważnie uszkodzony przez saperów i nie nadawał się do przerzutu większych oddziałów, a zwłaszcza zaprzęgów artyleryjskich i taborów.

Wąwozy i jary Wzgórz Inkermańskich były z reguły głębokie, a stoki dominujących nad nimi wzniesień miały duży kąt nachylenia. Większość wzgórz była pocięta małymi rozpadlinami, często o urwistych ścianach. Na całym terenie występowała licznie roślinność w postaci karłowatych drzew i wysokich krzewów, niekiedy tak gęstych, że ograniczały widoczność do kilkunastu metrów. Stanowiły one poważną przeszkodę przy próbach ich przekroczenia i ograniczały skuteczność pocisków artyleryjskich.

Pozycje brytyjskie
Zadaniem obrony rejonu Wzgórz Inkermańskich została obarczona 2 Dywizja Piechoty gen. G. De Lacy Evansa, której obóz znajdował się przy Drodze Pocztowej, na południe od Grzbietu Home. Na skutek poniesionych w toku dotychczasowych walk strat oraz licznych chorych, pod koniec października dywizja liczyła około 3400 żołnierzy. Z uwagi na konieczność odkomenderowania części żołnierzy do prac przy rozładunku i transporcie zaopatrzenia, faktyczny stan bojowy pododdziałów dywizji De Lacy Evansa był znacznie niższy. Lord Raglan miał zamiar wzmocnić 2 Dywizję żołnierzami tureckimi, ale plan ten nigdy nie został zrealizowany.

Sąsiadami 2 Dywizji Piechoty były: na zachodzie brygada gen. Codringtona (z Lekkiej Dywizji), obsadzająca umocnienia wzniesione na Grzbiecie Wiktorii, nazwane baterią Lancastera, a na południu Brygada Gwardii gen. Bentincka, obsadzająca północną część Grzbietu Sapun.

Wobec szczupłości posiadanych sił dowództwo 2 Dywizji planowało rozbudować pozycję od względem inżynieryjnym. Na przeszkodzie stanął jednak brak ludzi i odpowiednich narzędzi saperskich. Umocnienia ograniczały się więc do kilku dzieł fortyfikacyjnych. I tak na szczycie Grzbietu Home wzniesiono z kamieni wysoki na około 1 metr wał, za którym przygotowano stanowiska dla artylerii dywizyjnej. U zbiegu starej i nowej Drogi Pocztowej, nad południowym końcem jaru Quarry wybudowano niski nasyp kamienno-ziemny, który nazwano Barierą. Oba trakty, na odległość strzału karabinowego od Bariery, zostały rozkopane tak, że stały się całkowicie nieprzejezdne dla artylerii i taborów. Na północny wschód od Bariery, w odległości około 250 metrów, na szczycie wzgórza Kitspur przygotowano tzw. baterię Sandbag. Dominowała ona nad doliną Czarnej rzeki i strzegła traktu biegnącego wzdłuż akweduktu. Bateria Sandbag było to umocnienie o wysokości prawie trzech metrów, wzniesione z kamieni i worków z piaskiem. Stanowiła ona początkowo osłonę dla dwóch dział, które rozmieszczono tam z zadaniem unieszkodliwienia rosyjskiej armaty dużego kalibru, która zza rzeki niepokoiła obrońców Wzgórz Inkermańskich. Po wykonaniu zadania, armaty wycofano, a baterię przejęła piechota. Jej wykorzystanie utrudniał piechurom brak stopnia strzeleckiego wewnątrz umocnienia. W dogodnych punktach obserwacyjnych, na całym obszarze obronnym wzniesiono dodatkowo kilkanaście małych dwuosobowych umocnień.

Organizację obrony gen. De Lacy Evans oparł na systemie pikiet. Każda z dywizyjnych brygad wystawiała po cztery pikiety. Pikiety z jednej brygady tworzyły pododdział pozostający pod dowództwem starszego oficera, który podlegał oficerowi dyżurnemu dywizji. Pikieta miała siłę kompanii, co w drugiej połowie października stanowiło zwykle około 50 – 60 żołnierzy. Służba była pełniona w trybie 24-godzinnym. Każda z kompanii wysuwała na przedpole zajmowanej pozycji po 2 – 4 dwuosobowe czujki. Główne siły pikiety pozostawały w ukryciu, poza strefą obserwacji przeciwnika. W nieregularnych odstępach czasu czujki były kontrolowane przez patrol pod dowództwem oficera. Obsady czujek wymieniano co jakiś czas, w zależności od stanu pogody. Idea systemu polegała na tym, że w przypadku zauważenia oddziału wroga, jeden z żołnierzy czujki miał otworzyć do niego ogień, a drugi powiadomić macierzystą kompanię. Główne siły pikiety, po zajęciu pozycji, miały opóźnić posuwanie się przeciwnika tak długo, aż do walki przygotuje się i nadejdzie reszta dywizji. Z uwagi na rzeźbę terenu i jego pokrycie roślinnością, służba na czujce wymagała pozostawania w ciągłej gotowości. W połączeniu z wietrzną i deszczową pogodą powodowało to, że była ona mało popularna. Jednak dzięki takiej organizacji, na pierwszej linii obrony znajdowała się tylko 1/6 żołnierzy, co pozwalało na ich częstą rotację, a jednocześnie powodowało, że dowódca dywizji dysponował silnym odwodem złożonym z 5/6 swoich sił, który mógł szybko skierować na zagrożony odcinek. Po doświadczeniach pierwszych tygodni służby na Wzgórzach Inkermańskich, wobec notorycznego nękania czujek przez rosyjskich strzelców wyborowych, gen. De Lacy Evans wprowadził do systemu pikiet pewną innowację. Polegała ona na „wypożyczeniu” z Brygady Gwardii zbiorczego pododdziału 60 strzelców wyborowych. Dowodzeni przez kpt. G. Goodlake’a snajperzy, działając w małych grupkach, dzięki lepszym umiejętnościom strzeleckim i większemu zasięgowi broni, w ciągu kilku dni wygrali pojedynek ze strzelcami przeciwnika, a następnie przystąpili do działań określonych przez ich dowódcę jako „swobodne polowanie”.1

„Mały Inkerman” – walki w dniu 26 października
Jednocześnie z podjęciem ataku na Bałakławę, dowództwo rosyjskie postanowiło wypróbować siłę i organizację obrony na Wzgórzach Inkermańskich. Realizację tego zadania powierzono oddziałom garnizonu sewastopolskiego. Dowódcą zgrupowania uderzeniowego został mianowany płk Fiedorow. W skład zgrupowania wchodziło 6 batalionów piechoty z pułków Butyrskiego i Borodińskiego oraz bateria w składzie 4 dział. Łącznie płk Fiedorow dysponował siłą 4300 żołnierzy. Plan zakładał, że kolumna opuści miasto obchodząc umocnienia linii oblężniczych, a następnie idąc wzdłuż brzegu Redy Sewastopolskiej, dotrze do Wzgórz Inkermańskich i opanuje rejon wzgórza Shell. Części żołnierzy Fiedorowa polecono zabrać narzędzia saperskie, co wskazywałoby na zamiar umocnienia się na zajętej pozycji. Dodatkowo, w celu ochrony prawego skrzydła kolumny i rozproszenia uwagi obrońców, wąwozem Kilen miał posuwać się batalion marynarski w sile 700 – 800 żołnierzy.

Kolumna Fiedorowa i marynarze opuścili Sewastopol w godzinach przedpołudniowych 26 października. Wykorzystując warunki terenowe i słabe światło pochmurnego dnia, bez problemów ominęli brytyjskie posterunki na liniach oblężniczych. Przed godziną 13 Rosjanie osiągnęli pozycje wyjściowe u podnóża wzgórz. Szczęście sprzyjało im nadal, ponieważ czujki z pikiety 41 regimentu, zmylone podobieństwem strojów wzięły ich za swoich i nie wszczęły alarmu.2 Dopiero umieszczona bardziej na wschód czujka z 49 regimentu, prawidłowo zidentyfikowała nadchodzących i otworzyła ogień. Została ona szybko wsparta przez resztę sił pikiety i skutecznie powstrzymała czołowy batalion. Nie chcąc angażować całości sił i tracić czasu na walkę z tak słabym przeciwnikiem, płk Fiedorow skierował przeciwko angielskiej kompanii dwa bataliony pułku Borodińskiego, a pozostałym oddziałom polecił kontynuować marsz w kierunku szczytu wzgórza Shell.

Zawiadomiony o działaniach Rosjan, dowodzący na tym odcinku mjr Champion z 95 regimentu rozkazał pikietom 30, 41 i własnego pułku wzmocnić obronę. Wysłał także meldunek do sztabu dywizji prosząc o posiłki.

W międzyczasie Rosjanie ustawili na stanowiskach posiadane armaty i pod osłoną ich ognia ruszyli do ataku w trzech dwubatalionowych kolumnach. Mimo silnego ostrzału, prawoskrzydłowej kolumnie udało się dojść do stanowisk kompani z 49 regimentu. Doszło do zażartej walki wręcz. Szczególnie wyróżnił się dowodzący Brytyjczykami por. J. Connolly, który po złamaniu szabli skutecznie bronił się lunetą. Za swój czyn oficer został odznaczony Krzyżem Wiktorii. Ostatecznie pikieta została zepchnięta z pozycji, ale nie zniszczona i udało się jej wycofać. Na głównym froncie, zachęcani okrzykami mjr Championa: „Zabić wszystkich!”3, obrońcy stawili bardzo twardy opór odpierając zmasowanym ogniem karabinowym pierwszy atak Rosjan.

Obserwujący przebieg walki z Grzbietu Home gen. De Lacy Evans nie krył irytacji. Pikiety zamiast zgodnie z planem wycofać się i odsłonić pole ostrzału piechocie z grzbietu, twardo broniły swoich pozycji. Walcząc z przeciwnikiem na bliski dystans uniemożliwiały też działanie brytyjskiej artylerii obawiającej się, że może razić własnych ludzi. Co więcej, dowódcy pikiet jakby zapomnieli o swoim zadaniu i żądali posiłków, popierani przez przebywającego w sztabie 2 Dywizji płk. H. Percy’ego. Rozdrażniony naleganiami oficerów, opanowany zazwyczaj generał wykrzyknął: „Ani człowieka!”4 i stanowczo zakazał wysłania wzmocnienia.

Podjęty po pewnym czasie kolejny atak Rosjan, zmusił obrońców wzgórza Shell do ustąpienia, głównie z powodu wyczerpania amunicji. Chcąc osłonić odwrót, gen. De Lacy Evans rozkazał włączyć do walki dwie świeże kompanie. Ich kontratak zatrzymał rosyjski pościg. Jednocześnie artyleria, mając wreszcie niezasłonięty cel, otworzyła ogień do drugorzutowych rosyjskich batalionów, które wspięły się właśnie na wierzchołek wzgórza. Natarcie zamarło i przekształciło się w wymianę ognia karabinowego i artyleryjskiego.

Posuwający się wąwozem Kilen batalion marynarzy dotarł w tym czasie bez walki na pozycję położoną na południowy zachód od wzgórza Shell. Dopiero tutaj został zatrzymany przez gwardzistów kpt. Goodlake’a. Mimo olbrzymiej przewagi liczebnej Rosjanom nie udało się przełamać obrony. Próby podjęcia ataku udaremniał rzadki, ale bardzo celny ogień strzelców wyborowych. Po półgodzinnym impasie, marynarze dali za wygraną i rozpoczęli odwrót, załamani celnością ognia Brytyjczyków. Większość ofiar po ich stronie stanowili zabici trafieni w głowy. Bohaterska i skuteczna obrona pozycji przyniosła kpt. Goodlake’owi Krzyż Wiktorii.

Nie powiodło się również pododdziałom głównej kolumny w rejonie wzgórza Shell. Jako pierwsze nie wytrzymały ostrzału dwa bataliony z pułku Borodińskiego, wycofując się do wąwozu Kilen. Pozostałe pododdziały, cały czas rażone z grzbietu Home szrapnelami i granatami, rozpoczęły odwrót. Początkowo manewr odbywał się w sposób uporządkowany, jednak zranienie płk. Fiedorowa i widok rozpoczynającego się właśnie kontrataku Brytyjczyków spowodował, że baony straciły spoistość i rzuciły się do ucieczki. To gen. De Lacy Evans uznał, że przeciwnik jest już dostatecznie „zmiękczony” i wysłał do ataku regimenty 41 i 95, wzmocnione dodatkowo batalionem z 30 regimentu. Nie napotykając większego oporu nacierający odzyskali pozycję na wzgórzu Shell i ścigali uciekających aż do podnóża wzgórz. Tam zatrzymał ich ogień rosyjskich okrętów z Redy Sewastopolskiej, umożliwiając pobitym oddziałom płk. Fiedorowa zebranie się i spokojny powrót do miasta.

Dwugodzinna walka kosztowała Brytyjczyków tylko 12 zabitych i 72 rannych. Jej wynik wywołał poczucie samozadowolenia w sztabie 2 Dywizji. Uznano, że posiadane siły są wystarczające. Jeden z meldunków zawierał nawet chełpliwe stwierdzenie: „dywizja poradzi sobie ze wszystkim, co może pojawić się przed jej frontem”.5 Zaniechano budowy dodatkowych umocnień. Odłożono na później planowaną naradę z dowódcami innych dywizji oraz oficerami francuskimi, w trakcie której miano ustalić plan współdziałania w przypadku większego natarcia przeciwnika.

Do odmiennych wniosków doszli rosyjscy dowódcy. Przyznali się do straty 250 ludzi, ale ocenili, że wypad osiągnął swój cel. Rozpoznano dokładnie usytuowanie pozycji przeciwnika i wielkość ich obsady. Uznano, że obrona jest słaba i pozbawiona silniejszych umocnień. Przesłany księciu Mienszykowowi raport zawierał wniosek o powtórzenie ataku znacznie większymi siłami. Oceniając, że główną przyczyną niepowodzenia był brak dostatecznej liczby armat, płk Fiedorow postulował silne wsparcie ponownego natarcia artylerią, która powinna stłumić ogień przeciwnika. Postulaty te nie pozostały bez echa.

Plan ataku
Mikołaj I, choć oficjalnie prezentował optymizm, prawidłowo ocenił „zwycięstwo” pod Bałakławą. Mimo, że bitwa podniosła morale wojska, nie przyczyniła się w niczym do poprawy położenia oblężonych. Z danych wywiadowczych wynikało ponadto, że Francuzi planują wzmocnienie swojego kontyngentu na Krymie dwoma dywizjami piechoty oraz jednostkami ciężkiej artylerii. W Wielkiej Brytanii także trwały intensywne przygotowania do wysłania posiłków dla armii lorda Raglana.6 Rezerwy te miały przybyć pod Sewastopol za 6 – 8 tygodni. Wówczas należało się spodziewać kolejnego szturmu twierdzy. W związku z powyższym władca pragnął, aby armia księcia Mienszykowa podjęła zdecydowany atak na sprzymierzonych, zanim otrzymają posiłki.

Okoliczności zdawały się sprzyjać planom Cara. Na początku listopada do armii krymskiej miały dołączyć główne siły 4 korpusu gen. P.A. Dannenberga tj. 10 i 11 Dywizja Piechoty. Po ich przybyciu armia osiągnęłaby stan 107 tysięcy żołnierzy (licząc garnizon twierdzy, ale bez oddziałów podlegających dowództwu floty). Dawało to znaczną przewagę liczebną nad siłami sprzymierzonych, które po otrzymaniu niewielkich uzupełnień liczyły około 71 tysięcy, w tym 5000 Turków. Zdając sobie sprawę, że stan taki nie będzie trwał długo i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Mikołaja I, Mienszykow postanowił zaatakować 4 listopada.

Po wstępnych konsultacjach z dowódcami związków taktycznych, głównodowodzący odrzucił plan gen. P. Liprandiego, w myśl którego należało ponowić, oczywiście dużo większymi siłami, atak na Bałakławę. Zachęcony wynikami walki z 26 października, postanowił przeprowadzić uderzenie na Wzgórza Inkermańskie. Na prośbę gen. Dannenberga, który argumentował, że jego ludzie potrzebują po marszu z Besarabii trochę odpoczynku, przesunął termin ataku na 5 listopada.

Plan zakładał atak dwiema kolumnami. Pierwsza, pod dowództwem gen. Sojmonowa, dowódcy 10 Dywizji Piechoty, miała wyruszyć z Sewastopola Drogą Saperów, dojść do wąwozu Kilen i z północnego zachodu uderzyć na wzgórza. Jako ubezpieczenie w wąwozie pozostawałby batalion marynarzy. Druga kolumna, pod dowództwem gen. Pawłowa, dowódcy 11 Dywizji Piechoty, miała ruszyć do ataku ze wschodniego brzegu Czarnej rzeki, naprawić most inkermański i zaatakować wzgórza z północnego wschodu. Do połączenia kolumn miało dojść w rejonie wzgórza Shell, skąd razem uderzyłyby w kierunku południowym, spychając obrońców ze Wzgórz Inkermańskich. W przypadku powodzenia ataku, wychodzono na tyły linii oblężniczych rozciągniętych wokół dzielnicy Karabel, co zmuszało sprzymierzonych do ich zwinięcia i ograniczenia oblężenia do Starego Miasta. Stawiałoby to pod znakiem zapytania sens kontynuacji oblężenia Sewastopola.

Biorąc pod uwagę zmęczenie żołnierzy 4 korpusu i ich brak doświadczenia w walce ze sprzymierzonymi oraz chcąc wzmocnić liczebnie przeznaczone do ataku oddziały, Mienszykow polecił uzupełnić obie dywizje ostrzelanymi regimentami 6 korpusu z 16 i 17 Dywizji Piechoty. Podniosło to stan kolumny gen. Sojmonowa do 19 000 żołnierzy w 28 batalionach piechoty oraz pułku kawalerii i 4 baterii z 38 działami. Kolumna gen. Pawłowa liczyła 16 000 żołnierzy w 20 batalionach i 97 dział zorganizowanych w 9 baterii.7 Łącznie dawało to 40 210 żołnierzy i oficerów.

W celu uniemożliwienia przeciwnikowi wzmocnienia obrońców Wzgórz Inkermańskich, dowództwo rosyjskie zaplanowało dwa natarcia pomocnicze. Dowódca 6 korpusu gen. P. Gorczakow otrzymał zadanie wykonania pozorowanego ataku na grzbiet Sapun. Do swojej dyspozycji otrzymał 22-tysięczny kontyngent z 88 działami, stacjonujący na wschód od Czarnej rzeki, wokół miejscowości Czorgun. Manewr ten miał odciągnąć uwagę Brygady Gwardii i oddziałów Korpusu Obserwacyjnego gen. P. Bosqueta. Natomiast dowódca garnizonu sewastopolskiego gen. Timofiejew miał dokonać wypadu przeciwko francuskim liniom oblężniczym naprzeciw Starego Miasta. Działanie to w ocenie Mienszykowa powinno zaangażować większość odwodów gen. Canroberta. Ponieważ rozkaz głównodowodzącego nie określał jak dużymi siłami powyższe działania mają być przeprowadzone, obydwaj dowódcy niezależnie od siebie przyjęli, że pozostawiono to ich uznaniu. Gen. P. Gorczakow skierował do akcji nie więcej niż połowę posiadanych żołnierzy. Timofiejew, kierując się chęcią „oszczędzenia krwi oddziałów sewastopolskich”8 przeznaczył do wypadu tylko 4 bataliony. Takie działanie przekreślało z góry sens ataków pomocniczych, ale Mienszykow nic o tym nie wiedział, bo ani Gorczakow, ani Timofiejew nie poinformowali go o wielkości sił wypadowych, a sam głównodowodzący nie pomyślał żeby spytać.

Plan rozegrania bitwy, mimo „wpadki” z Timofiejewem i Gorczakowem był jednak dobry. Komplikowała go narzucona przez księcia nieprzejrzysta struktura dowodzenia oraz błędy w planowaniu popełnione przez sztab armii. Do momentu połączenia kolumn ich dowódcy podlegali bezpośrednio Mienszykowowi. Potem dowództwo miał przejąć gen. Dannenberg, znajdujący się przy kolumnie gen. Pawłowa. W rezultacie Pawłow i Sojmonow otrzymywali od swoich przełożonych w trakcie początkowej fazy walki sprzeczne rozkazy. Poważne zastrzeżenia budziła postawa Dannenberga, który „nie miał serca do tej walki (...), a prowadzenie ataku, w rocznicę klęski pod Oltenicą uważał za zły omen”.9 Nie bez znaczenia było także to, że ani dowódca 4 korpusu, ani dowódcy kolumn nie widzieli wcześniej terenu, na którym przyszło im walczyć. Nie zadbano o dostarczenie dowódcom pułków i brygad aktualnych map terenu.10 Wielu oficerów sztabu księcia, odnosiło też wrażenie, że Mienszykow jest bardziej przejęty rozpoczętą 4 listopada wizytą carskich synów, wielkich książąt Michała i Mikołaja, niż planowanym atakiem.

Przygotowania sprzymierzonych
Po walkach w dniach 25 – 26 października, uwaga sprzymierzonych znowu zwróciła się w stronę Sewastopola. Na 7 listopada zaplanowano podjęcie ograniczonego ataku na miasto. Szczegóły omawiano w trakcie narady sztabowej z udziałem gen. Canroberta i lorda Raglana w dniu 4 listopada. Z uwagi na niepokojące meldunki otrzymywane od szpiegów oraz raporty z przesłuchań rosyjskich jeńców i dezerterów, mówiące o przygotowaniach do wielkiej bitwy, na odprawie poruszono też kwestie koordynacji działań w przypadku ataku na Wzgórza Inkermańskie. Głównodowodzący obiecał wzmocnić obronę 2 Dywizji, nie podjęto jednak żadnych wiążących decyzji. Gdyby na miejscu był obecny, najbardziej zainteresowany gen. De Lacy Evans, być może poczynione zostałyby bardziej konkretne ustalenia. Jednak generał leżał chory w Bałakławie, a zastępujący go gen. Pennenfather nie uczestniczył w naradzie. W rezultacie tych zaniedbań rankiem 5 listopada nie więcej niż 7500 Brytyjczyków miało się zmierzyć z co najmniej 40 000 Rosjan.

Początek bitwy
W nocy z 4 na 5 listopada cały rejon wokół Sewastopola spowiła gęsta mgła. Pod jej osłoną, około godziny 2, z miasta wyruszyły pierwsze pododdziały kolumny Sojmonowa. W awangardzie szły prawdopodobnie dwie kompanie z 6 batalionu strzelców oraz Kozacy. Za nimi postępowały główne siły. Dla sprawniejszego przemarszu podzielono je na dwie grupy. Pierwszą tworzyły pułki 10 Dywizji Piechoty z 22 dwunastofuntowymi armatami, drugą przydzielone dywizji pułki 6 korpusu i 16 lekkich dział. Choć brytyjskie pikiety na liniach oblężniczych słyszały dudnienie kół i odgłos kroków, z uwagi na snujące się tuż nad ziemią opary, nic nie mogły zobaczyć. Mgła mimo, że maskowała ruchy Rosjan, spowodowała powstawanie zatorów na trasie przemarszu. Pewne opóźnienia wynikły też z konieczności transportowania ciężkich dział. Niemniej, pomiędzy godziną 5 a 6 główne siły pierwszej grupy kolumny Sojmonowa znalazły się na pozycjach wyjściowych. Tuż przed 6 mgła zaczęła rzednąć i opadać. Prawie natychmiast rozległy się pierwsze strzały. To ubezpieczająca czołowe bataliony tyraliera natknęła się na czujki przeciwnika. Tworzące tego dnia pikiety cztery kompanie 55 regimentu oraz po dwie kompanie z 41 i 47 regimentu, mimo zaskoczenia podjęły walkę. Liczne zacięcia karabinów spowodowane zawilgoceniem prochu w nabojach spowodowały, że ogień Brytyjczyków był słaby. Wykorzystując ten fakt i własną dużą przewagę liczebną, Rosjanie bez trudu zepchnęli obrońców ze wzgórza Shell. W ciągu kilku minut na wzgórze zaczęły przybywać rosyjskie baterie, które kolejno otwierały ogień w kierunku grzbietu Home.

Zaniepokojony nieregularnymi, ale nasilającymi się odgłosami wystrzałów karabinowych gen. Pennefather zarządził alarm w obozie swojej dywizji. Huk armat i meldunki przekazywane przez przybywających od dowódców pikiet gońców utwierdziły go w przekonaniu, że nie jest to kolejny wypad przeciwnika, podobny do akcji z 26 października, ale atak na dużą skalę. Niezwłocznie przesłał raport do sztabu lorda Raglana. Niezależnie od tego, do dowódców pozostałych brytyjskich dywizji pomknęli kurierzy z prośbą o wsparcie. Pewny, że posiłki nadejdą, generał mógł skupić się na prowadzeniu walki. Główne siły 2 Dywizji w liczbie 6 regimentów zostały ustawione na południowych stokach grzbietu Home, w martwym polu ostrzału rosyjskich dział. Widząc przekraczające grzbiet wzgórza Shell i kierujące się w kierunku południowym kolumny piechoty przeciwnika, Pennefather postanowił maksymalnie opóźnić uderzenie na główną linię obrony. W tym celu wzmacniał pikiety, kolejno wprowadzając do walki rezerwowe kompanie. Ogień otworzyła także artyleria dywizyjna, z powodu mgły strzelając „w teren”, a nie do konkretnych celów. Ponieważ szczytów wzgórz nie kryła już mgła, sama też momentalnie znalazła się pod ostrzałem rosyjskich dział.

Przyjęta taktyka okazała się skuteczna. Nierówny, pokryty gęstymi krzakami teren oraz nasilający się ogień Brytyjczyków spowolniły atak. Bezwietrzny poranek, utrzymujący mgłę i dym prochowy w pobliżu ziemi, utrudniał rosyjskim oficerom ocenę liczebności i ugrupowania przeciwnika oraz wybór dalszego kierunku ataku. Ostatecznie, gdy z wyjątkiem 95 regimentu i dwóch kompanii 47 regimentu, do walki weszła całość sił 2 Dywizji, Rosjanie zostali powstrzymani. Walka zamieniła się w wymianę ognia artyleryjskiego i karabinowego.

Lord Raglan przybył na pole walki około godziny 7. Widząc, że sytuacja została opanowana, nie interweniował w dowodzenie Pennefathera. Upewnił się tylko, że Brygada Gwardii, Lekka i 4 Dywizja są już w drodze. W celu stłumienia nasilającego się ognia artylerii rosyjskiej ze wzgórza Shell, polecił jak najszybciej sprowadzić z linii oblężniczych dwie ciężkie, osiemnastofuntowe haubice.

Próba obejścia skrzydła
W tym samym czasie gen. Sojmonow uznał, że dalsze prowadzenie frontalnego ataku posiadanymi oddziałami rokuje małe szanse powodzenia. Wejście do walki pozostałej części jego kolumny opóźniało się. Nie było też widać żadnych oddziałów gen. Pawłowa. Modyfikując pierwotny plan ataku, polecił trzem batalionom Jekaterynoburskiego pułku piechoty przejść doliną Miriakowa· do wąwozu Kilen i z Wellway zaatakować tyły lewego skrzydła Brytyjczyków. Czołowy baon został jednak niespodziewanie ostrzelany przez ubezpieczające wyjście z doliny cztery kompanie 49 regimentu. Po oddaniu salwy, Brytyjczycy ruszyli do kontrataku na bagnety i zmusili przeciwnika do odwrotu. Sukces był chwilowy. Po przegrupowaniu jekaterynoburczycy zaatakowali całością sił i teraz cofnąć musiał się 49 regiment. Dalsze natarcie powstrzymały kartacze przybyłej właśnie na pole walki baterii „P” z 4 Dywizji Piechoty oraz batalionu 88 regimentu idącego jako awangarda Lekkiej Dywizji. Przez parę minut obie strony, nie zważając na straty, ostrzeliwały się z odległości kilkudziesięciu metrów. Prawe skrzydło Rosjan zaczęło się już chwiać, ale w końcu górę wzięła ich przewaga liczebna. Podjęty atak, po walce wręcz, doprowadził do opanowania trzech dział. Straty, dezorganizacja i zadowolenie z osiągniętego dotychczas powodzenia spowodowały chwilowe wstrzymanie dalszego natarcia. Po uporządkowaniu pododdziałów, natarcie kontynuowano, ale sytuacja na polu walki uległa zmianie na niekorzyść Rosjan. Drogę zablokował im batalion 47 regimentu oraz batalion z 77 regimentu Lekkiej Dywizji prowadzony osobiście przez gen. Bullera. Ich zmasowany ogień zadał nacierającym bardzo duże straty i powstrzymał ruch do przodu. Walkę rozstrzygnął atak na tyły Rosjan podjęty przez pikietę 3 batalionu grenadierów gwardii. Ostrzeliwani z trzech stron jekaterynoburczycy dali za wygraną i zaczęli się cofać, pozostawiając wielu zabitych i rannych. Wykrwawiony pułk spłynął, aż do północnego wylotu wąwozu Kilen i nie wszedł już tego dnia do akcji.

Śmierć gen. Sojmonowa
Widząc, że nadchodzą pierwsze jednostki z kolumny gen. Pawłowa, Sojmonow polecił wznowić atak na środek linii przeciwnika. Wykonując jego rozkaz pułki Tomski i Koływański ruszyły w kierunku grzbietu Home i po krótkiej walce zepchnęły z pozycji baon 30 regimentu. W sukurs przyszedł mu natychmiast 77 regiment, którego salwy zatrzymały bataliony z Tomska. Nie zważając na kule, jego dowódca ppłk Egerton wysunął się przed szyk i krzyknął: „Przygotować się do szarży!” i po chwili: „Szarża!”.11 Jego ludzie uderzyli z wielkim impetem. Doszło do brutalnej walki na kolby i bagnety. Rosjanie zaczęli się cofać, a po chwili uciekać. Pościg zatrzymały pociski rosyjskiej artylerii. Po lewej stronie kolumny pułku Koływańskiego przedarły się przez osłabioną stratami linię Brytyjczyków zagrażając pozycjom baterii „G”. Zdeterminowani piechurzy, nie zważając na sypiące się na nich kartacze, ruszyli do ataku na baterię. Sytuację uratował artylerzysta, sierżant Conway zbierając część uciekających żołnierzy piechoty i podrywając ich do kontrataku. Na pomoc przybyły także dwie kompanie 49 regimentu. Niespodziewany kontratak przeciwnika, w chwili gdy sukces zdawał się być w zasięgu ręki, złamał ducha bojowego Rosjan. Ostrzeliwany w dalszym ciągu ogniem artyleryjskim i karabinowym pułk rozpoczął odwrót. Prawie w tym samym momencie, od kuli snajpera padł gen. Sojmonow. W ciągu paru następnych minut, w ten sam sposób zginie po kolei trzech jego zastępców. Był to koniec ataku 10 Dywizji. Jej zdziesiątkowane i zdemoralizowane pułki wycofały się, dołączając do jekaterynoburczyków. Udział dywizji w walce był zakończony.

Atak awangardy gen. Pawłowa
Maszerujące na czele kolumny Pawłowa pułki Borodiński i Taurutiński docierają na pozycje wyjściowe bardzo opóźnione. Wynika to z przedłużenia się czasu naprawy mostu i jego małej przepustowości. Ponaglane przez oficerów pułki wchodzą do walki bez, choćby krótkiego, odpoczynku. Pierwszy batalion pułku Taurutińskiego przechodzi przez jar Quarry i uderza na baterie Sandbag. Nieoczekiwanie jego atak wspomaga zabłąkany, czwarty baon jekaterynoburczyków. Broniąca Sandbag pikieta z 55 regimentu stawia zaciekły opór, ale po śmierci dowodzącego oficera wycofuje się. Uradowani zdobyciem punktu, który niesłusznie uważają za ważną pozycję w systemie obrony, Rosjanie zatrzymują się. Tym samym dają Brytyjczykom czas na podjęcie kontrakcji. Do natarcia rusza 41 regiment. Prowadzi go gen. Adams. Dochodzi do zażartej walki wręcz. Żołnierze obu stron strzelają do siebie z kilku kroków, kłują bagnetami i okładają się kolbami. Niedawni zdobywcy nie wytrzymują impetu kontrataku. Porzucają Sandbag i uciekają do jaru. Gonią ich kule Brytyjczyków.

W tym samym czasie nacierający na prawo pułk Borodiński szturmuje Barierę. Jego przeciwnikiem jest batalion 30 regimentu płk. Mauleverera wsparty kompanią z 55. Rosjanie podchodzą nieostrzeliwani, gdyż zgodnie z rozkazem swojego dowódcy obrońcy wstrzymują się z otwarciem ognia do momentu „aż dostrzegą białka w oczach przeciwnika”.12 Gdy nacierający są w odległości dwudziestu paru metrów pada komenda: „Pal!”. Ale zamiast huku salwy słychać tylko nieliczne wystrzały. To zawiniły zawilgocone naboje. Mauleverer reaguje błyskawicznie. Wymachując szablą wybiega przed szereg krzycząc: „Naprzód! Bagnetami!”.13 Towarzyszy mu tylko kapitan Mark Walker. Początkowo wygląda na to, że dwaj oficerowie chcą sami uderzyć na Rosjan, ale już dołączają do nich żołnierze. Ich przeciwnik jest wyraźnie zaskoczony takim manewrem i nieprzygotowany do starcia. Zbiegający po zboczu Brytyjczycy wpadają na wroga. W ruch idą bagnety i kolby. Mimo dużej przewagi liczebnej Rosjanie zostają pobici i odrzuceni na pozycje wyjściowe.

Oba rosyjskie pułki, mimo że ich straty krwawe nie są zbyt duże, mają już na dziś dość walki. Pamiętając rzeź nad Almą, przybici świeżym niepowodzeniem, żołnierze, nie chcą ponownie iść pod kule i bagnety „czerwonych diabłów”, jak nazywają Brytyjczyków. Zdezorganizowane bataliony spływają w kierunku mostu inkermańskiego. Jest godzina 7.30. Pierwsza faza bitwy zostaje zakończona.

Przybycie głównych sił Rosjan
Nie ucichła jeszcze strzelanina w rejonie Sandbag i Bariery, gdy na polu bitwy pojawiają się główne siły obu kolumn. W miejsce pobitej 10 Dywizji wchodzi Kombinowana Dywizja pod dowództwem gen. P. Żabokryckiego, który po śmierci Sojmonowa objął dowództwo nad całością sił kolumny sewastopolskiej. Jego oddziały zajmują pozycję na wzgórzach ciągnących się na północny zachód od doliny Miriakowa. Żabokrycki nie ma żadnych wytycznych co do dalszego postępowania, dlatego 16 posiadanych batalionów pozostaje biernym obserwatorem bitwy. Do walki wchodzi tylko artyleria, prowadząc ogień w kierunku grzbietu Home.

Inaczej sytuacja rozwija się na odcinku wschodnim. W miejsce pobitych pułków Borodińskiego i Taurutińskiego, do ataku przygotowuje się 11 Dywizja Piechoty licząca 10 000 świeżych żołnierzy. Wzrasta także do 87 – 90 luf ilość dział na wzgórzu Shell. Mimo strat ponoszonych od kul strzelców wyborowych, rosyjscy kanonierzy prowadzą celny i gęsty ogień do oddziałów przeciwnika operujących na północ od grzbietu Home.

Na wzgórze Shell dociera także gen. Dannenberg, zgodnie z planem przejmując dowodzenie bitwą. Skupia się jednak na koordynowaniu walki pododdziałów 11 Dywizji, zupełnie zapominając o siłach Żabokryckiego.

Posiłki otrzymują również Brytyjczycy. Zluzowana z pozycji na grzbiecie Sapun przez oddziały francuskie, przybywa Brygada Gwardii. Towarzyszy jej książę Cambridge. Nadchodzi 4 Dywizja Piechoty gen. Cathcarta. W drodze są już też pierwsze oddziały francuskie. Dowódca Korpusu Obserwacyjnego gen. P. Bosquet osobiście prowadzi dwa bataliony 7 pułku lekkiej piechoty i cztery kompanie 3 baonu szaserów. Towarzyszy mu płk Boussinere z dwoma bateriami artylerii konnej (12 dział), które pozostają w odwodzie.

Walki o Barierę i Sandbag
Z uwagi na brak dostatecznej ilości miejsca do rozwinięcia 11 Dywizja nie wchodzi do walki całością sił. Cztery bataliony z pułków Ochockiego, Selengińskiego i Jakuckiego wraz z przydzielonym pododdziałem saperów otrzymują zadanie zaatakowania prawego skrzydła Brytyjczyków na Kitspur. Ich przeciwnikiem są wyczerpane już walką i mające znaczne straty regimenty gen. Adamsa oraz drobniejsze pododdziały z innych brygad. Nie zważając na przewagę liczebną Rosjan żołnierze Adamsa stawiają silny opór, ale impet nacierających jest tak wielki, że zmusza ich do odwrotu. Generałowi udaje się zebrać swoich ludzi u podnóża grzbietu Home. Ogień artylerii z grzbietu stopuje dalsze natarcie Rosjan, ale Sandbag jest ponownie w ich rękach. Część zwycięskiej kolumny kieruje się teraz na prawą flankę Bariery. Tam też wrze zaciekła walka. Z jaru Quarry frontalnie nacierają trzy baony pułku jakuckiego. Obrońcy to regiment 95 i 1 batalion Brygady Strzelców. W trakcie licznych starć zdarza się incydent, który dobrze oddaje wysokie morale Brytyjczyków i panujący w ich oddziałach esprit de corps. Gdy pada ranny adiutant 95 pułku kpt. McDonald na pomoc rzuca mu się szeregowy Patrick Murphy. Widząc zbliżających się Rosjan oficer rozkazuje Murphy’emu uciekać. „Jak mógłbym spojrzeć w twarz pułkowi, gdybym teraz pana zostawił?” – pada odpowiedź.14 Murphy’emu udaje się powalić trzech Rosjan, a potem wynieść McDonalda z pola walki. Mimo kilkunastu ran od bagnetów oficer wyzdrowieje. Ostatecznie Brytyjczycy powstrzymują natarcie i spychają przeciwnika z powrotem do jaru. Jednak wykorzystując zamieszanie, pod osłoną kłębów prochowego dymu prawoskrzydłowy rosyjski batalion odrzuca część 95 regimentu i kieruje się wzdłuż Drogi Pocztowej na niebronione baterie na grzbiecie Home. Jedyną rezerwą w tym rejonie jest zdziesiątkowany i pozbawiony amunicji 30 regiment. Natychmiast zostaje rzucony do akcji. Na widok jego rozpaczliwego ataku na bagnety, Rosjanie nie wytrzymują psychicznie i po krótkim starciu cofają się.

Gen. Pennefather, widząc upadek Sandbag i powiększającą się w swoim froncie lukę pomiędzy Kitspur a Barierą, zdaje sobie sprawę, że ponowienie przez Rosjan natarcia to kwestia najbliższych minut. Nie ma już do dyspozycji żadnych rezerw. Baterie z grzbietu Home mogą spowolnić tempo natarcia, ale nie powstrzymają go, a gdy zostaną zdobyte bitwa, będzie przegrana.

W chwilę potem obawy generała potwierdzają się. Z jaru Quarry wychodzą uporządkowane po poprzednim starciu bataliony z Jakucka. Ich szyki rwą pękające w górze szrapnele i granaty, ale żołnierze sprawnie szlusują i zbliżają się nieubłaganie.

Ocalenie przychodzi niespodziewanie w postaci 20 i 57 regimentu z brygady gen. Goldie. To wkracza do walki 4 Dywizja. Oba pułki mają wspaniałe tradycje bojowe. Regiment 20 to następcy bohaterów spod Minden15, a 57 to słynni „Die Hards” spod Albuery.16 Ich żołnierze chcą okazać się godnymi kontynuatorami tradycji. Posiłki sprawnie rozwijają się w linie i otwierają ogień. Choć gładkolufowe muszkiety nie mają obalającej siły kul Minie, to ich prowadzony z małego dystansu ogień jest dla głębokich kolumn równie morderczy. Rosyjscy oficerowie usiłują poderwać swoich żołnierzy do ataku na bagnety, a gdy to się nie udaje, rozwinąć do walki ogniowej, ale wszystkie próby niweczy ogień przeciwnika. Brytyjczycy po kilkuminutowym ostrzale ruszają do ataku wsparci przez 63 regiment. Dochodzi do walki wręcz. Najzacieklejsza potyczka wre wokół małej grupy żołnierzy z 63 regimentu skupionej wokół swojego sztandaru. Dzierżący go młody chorąży J. Clutterbuck po rozpaczliwej walce zostaje zakłuty bagnetami, ale nie wypuszcza drzewca. „Nigdy nie widziałem bardziej dzielnego człowieka, niż był on tego dnia” napisze po bitwie szer. Evans w liście do rodziców Clutterbucka.17 Niedoszli zdobywcy padają z rąk towarzyszy chorążego. Sztandar zostaje uratowany. Wykrwawiony pułk Jakucki wycofuje się do jaru. Odwodowy batalion pułku nie zostaje wprowadzony do akcji, ponieważ już wcześniej odbił w lewo i zaangażował się w walkę na Kitspur. Sytuacja na odcinku w rejonie Bariery stabilizuje się.

Chwilowa przerwa w walce pozwala obu stronom na konsolidację sił na zajętych pozycjach i małe przegrupowania. Pułk Ochocki trzyma Kitspur, a Selengiński zostaje przesunięty do jaru Św. Klemensa.

4 Dywizja zostaje podzielona na niezależnie działające zgrupowania, które wzmacniają obronę na najbardziej zagrożonych, zdaniem gen. Pennefathera, kierunkach. Pod bezpośrednim dowództwem gen. Cathcarta na grzbiecie Home zostają zaledwie cztery kompanie z 68 regimentu i dwie z 46. Gdy generał razem z sir Georgem Brownem obserwują zgrupowanie przeciwnika wokół Sandbag, zjawia się P. Bosquet z 7 pułkiem lekkiej piechoty. Zdumiony Francuz dowiaduje się od Cathcarta, że „sytuacja jest opanowana i pod kontrolą, francuskie siły są zbędne (...) mogą odpocząć i wracać”.18

W międzyczasie kontratak na Kitspur podejmuje Brygada Gwardii. Gwardziści wspierani przez kompanie 41 regimentu walijskiego atakują energicznie i szybko, mimo gęstego ognia obrońców, osiągają cel natarcia. Dochodzi do walki wręcz, już nie tylko na kolby i bagnety, ale także na pięści i zalegające wzgórze kamienie. Pułk Ochocki nie wytrzymuje impetu gwardii i zostaje wyparty z Sandbag. Jednak Rosjanie nie rezygnują i ponownie ruszają do frontalnego szturmu. Na lewe skrzydło Brytyjczyków kieruje się batalion z pułku Jakuckiego, który nie wziął udziału w bitwie o Barierę. Widząc, że gwardia na Kitspur może zostać oskrzydlona, książę Cambridge prosi generałów Pennefathera i Cathcarta o przysłanie oddziałów, które przedłużą jego lewe skrzydło i zatkają lukę pomiędzy Sandbag a Barierą. Pennefather wysyła po batalionie z 20 i 95 regimentu oraz część 1 baonu Brygady Strzelców. Cathcart zbywa prośbę milczeniem.

Świeże oddziały włączają się do bitwy o Sandbag, która niczym magnes przyciąga żołnierzy obu stron. Walka zamienia się w szereg nieskoordynowanych, niezmiernie krwawych wzajemnych ataków i kontrataków na szczeblu poszczególnych kompanii czy batalionów. W ciągu kwadransa Sandbag cztery razy przechodzi z rąk do rąk. Brytyjscy oficerowie, po każdym odrzuceniu Rosjan, z wielkim trudem powstrzymują swoich podwładnych przed rzuceniem się w pościg. Szczyt i zbocza Kitspur gęsto pokrywają ciała zabitych i rannych. Wreszcie rejon baterii zostaje oczyszczony z Rosjan, którzy w nieładzie wycofują się na północ.

Natarcie gen. Cathcarta
W czasie gdy dogasają jeszcze walki o Sandbag, zaniepokojony lord Raglan wysyła kwatermistrza gen. Aireya, pełniącego obowiązki szefa sztabu, aby wymusił na gen. Cathcartcie wykonanie rozkazu wzmocnienia pozycji na lewo od Kitspur. Jednakże Cathcart ignoruje i ten rozkaz. Generał ma ciągle żal do lorda Raglana o to, że ten zaakceptował raport tzw. komisji Dormanta,19 która zarzuciła dowódcy 4 Dywizji, że nie wykonywał rozkazów w bitwie nad Almą i spóźnił się na pole walki pod Bałakławą. Cathcart szuka więc okazji, która uzasadniałaby niewykonywanie rozkazów Raglana, a jednocześnie pozwoliłaby zrehabilitować się w oczach opinii publicznej i wkrótce dostrzega taką możliwość.20

W jarze Św. Klemensa w oparach mgły i dymu widzi nadchodzące jakieś kolumny. To maszeruje pułk Selengiński. Z rozkazu gen. Dannenberga ma on oskrzydlić główną pozycję przeciwnika na grzbiecie Home i nawiązać kontakt z siłami gen. Gorczakowa. Gen. Cathcart nie dostrzega jednak całości sił przeciwnika i na czele sześciu kompanii śmiało rusza w dół zbocza. Jego ludzie atakując z góry przecinają szyk przeciwnika, ale powodzenie to jest chwilowe. Nadchodzą kolejne rosyjskie bataliony. Rozpoczyna się wymiana ognia na bardzo małym dystansie. Gen. Cathcart zostaje śmiertelnie ranny i spada z konia. Giną lub odnoszą rany wszyscy towarzyszący mu konno oficerowie. Rosjanie ruszają do ataku na bagnety i angielski szyk pęka zamieniając się w odizolowane grupki zaciekle broniących się ludzi. Widząc swoich towarzyszy w opałach, 20 regiment bez rozkazu zbiega z Kitspur pociągając za sobą większość gwardzistów i strzelców z 95 regimentu. Księciu Cambridge, który przybył na odbitą Sandbag, z wielkim trudem udaje się powstrzymać przed włączeniem się do samorzutnego ataku około 100 gwardzistów. Poczet księcia, grupka grenadierów gwardii skupiona wokół sztandaru i ta setka, to teraz cała obsada Sandbag. Wśród chaszczy na spowitym dymem i mgłą dnie jaru wrze tymczasem chaotyczna walka wręcz. Grozę sytuacji potęguje fakt, że artyleria obu stron mając słabą widoczność i nie mogąc odróżnić własnych ludzi od wrogów obkłada jar gęstym ogniem szrapneli. Rosjanie zaczynają się chwiać, gdy na pomoc przybywają im dwa bataliony z pułku Ochockiego. To przechyla szale na ich stronę. Większość Brytyjczyków w rozsypce ucieka w stronę grzbietu Home. Inni zostają odcięci i zabici lub kryją się w krzakach. Na ten widok reszta pułku Ochockiego wsparta przez batalion Jakucki uderza na Sandbag. Jego nielicznym obrońcom udaję się wycofać, ale Kitspur jest ponownie w rękach Rosjan. Rosyjski pościg stwarza także poważne zagrożenie dla pozycji na grzbiecie Home. Dowódcy brytyjscy nie mają już żadnych odwodów, a francuski 7 pułk lekki stopuje działania kolumny z jaru św. Klemensa. Sytuację ratuje przybycie 6 pułku piechoty liniowej, który na rozkaz gen. Bosqueta wykonuje kontratak. Pułk prowadzi do walki gen. Bourbaki. Francuzi w zwartych kolumnach batalionowych uderzają na przeciwnika. Po krótkiej walce przeważający liczebnie, ale zdezorganizowani wcześniejszymi walkami i pościgiem muszkieterzy z pułków Ochockiego i Jakuckiego cofają się. Milkną strzały karabinowe i tylko artyleria obu stron prowadzi pojedynek. Około godziny 9.00. na polu bitwy następuje okres spokoju, który obie strony wykorzystują do reorganizacji swoich pododdziałów.

Atak na grzbiet Home
Mimo znacznych strat w swoich oddziałach, gen. Dannenberg jest przekonany, że jeszcze jeden atak rozstrzygnie walkę na jego korzyść. Montuje więc nową kolumnę uderzeniową, w skład której wchodzą cztery bataliony pułku Jakuckiego. Jej zadaniem jest natarcie wzdłuż Drogi Pocztowej i przebicie się na południowy stok grzbietu Home. Z chwilą rozpoczęcia działań przez pułk Jakucki, do ataku ma przystąpić kolejne osiem batalionów, których zadaniem jest związanie obrońców walką i rozproszenie ognia brytyjskiej artylerii. Siły te tworzą pułki Ochocki i Selengiński oraz mniejsze pododdziały utworzone z pobitych wcześniej oddziałów 10 Dywizji Piechoty.

Dannenberg nie pomyślał o wprowadzeniu do walki pułków Kombinowanej Dywizji gen. Żabokryckiego, które bezczynnie stoją na wzgórzach na północny zachód od niego. Choć ich przerzut w rejon jaru Quarry zająłby trochę czasu, to jednak są to oddziały świeże, które nie brały dotychczas udziału w walce. Być może Dannenberg nie chce dać przeciwnikowi czasu na wzmocnienie obrony i liczy na wysokie, po ostatnich sukcesach, morale żołnierzy 11 Dywizji Piechoty. Generał ma również nadzieję, że do walki przystąpi wreszcie zgrupowanie gen. Gorczakowa. Nie wie, że Gorczakow choć zgromadził na wschód od akweduktu 16 batalionów i prawie 90 dział, to nie otrzymał dotąd od księcia Mienszykowa zgody na wejście do akcji. Sam nie potrafi ocenić czy już powinien rozpocząć pozorowane natarcie na Sapun czy jeszcze poczekać. W wyniku jego kunktatorstwa, gen. Bosquet po otrzymaniu meldunków o bierności sił Gorczakowa wydaje rozkaz przerzucenia większości sił francuskich z grzbietu Sapun w rejon bitwy.

Na grzbiecie Home gen. Pannefather, spodziewając się kolejnego ataku przeciwnika energicznie organizuje obronę. Lewą stronę grzbietu obsadzają pododdziały 47 i 55 regimentu, a prawą 57 regiment i dwie kompanie 1 batalionu Coldstream Guards, które nie uczestniczyły w walkach na Sandbag. Całość linii wzmacniają baterie artylerii. Na przedpolu działają w tyralierach grupy żołnierzy z regimentów 20, 30, 49, 95 i 1 baonu Brygady Strzelców. Odwód stanowi francuski 7 pułk lekki stojący na południowym stoku grzbietu.

Po kilkunastu minutach przerwy, rosyjskie natarcie rusza poprzedzane przez chmary tyralierów. Pennefather, przejrzawszy zamysł Dannenberga, wysyła własne tyraliery celem neutralizacji harcowników wroga. Wzdłuż grzbietu Fore i Drogi Pocztowej, aż do Bariery wybucha ostra strzelanina. Pułk Jakucki przerywa się przez łańcuch tyralier i uderza na grzbiet Home. Jego prawoskrzydłowy batalion wdziera się na pozycje pozbawionej asekuracji piechoty baterii „G” kpt. Turnera. Artylerzyści dowodzeni przez starszego ogniomistrza Henry’ego bronią się zaciekle przy użyciu stempli, wyciorów i drągów oporowych, ale przytłoczeni przewagą nacierających ulegają. Wycofując się zabierają dwunastokrotnie pchniętego bagnetem Henry’ego.21 Innej kolumnie udaje się zepchnąć z grzbietu część 55 regimentu. Widok rozciągający się przed oczami rosyjskich żołnierzy jest nagrodą za dotychczasowe wysiłki. Przed nimi leży otwarta droga do obozu 2 Dywizji Piechoty i dalej na brytyjskie tyły. Jedyną przeszkodę stanowi francuski 7 pułk lekki, uszczuplony odkomenderowaniem niektórych kompanii do innych zadań, do około 900 ludzi. Francuzi kontratakują, ale teraz to oni muszą posuwać się pod górę, zostają więc odparci. Chwila, którą zyskali, daje brytyjskim oficerom czas na skupienie rozproszonych żołnierzy i poderwanie ich do ponownego kontruderzenia. Regiment 77 uderza z lewej strony, a część 55 z prawej. W walce wręcz wyróżnia się sierżant Walker z 55 regimentu „wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna (...) bardzo skutecznie używał kolby swojego muszkietu jako maczugi (...) jedni padali, inni cofali się przed nim”.22 Wspólnie z Francuzami usuwają przeciwników z grzbietu. Do walki dołączają już uporządkowane 21 i 63 regiment, atakując wzdłuż Drogi Pocztowej. Na północnym stoku Rosjanom udaje się chwilowo powstrzymać impet wroga. Szale przechyla miniaturowy kontratak przeprowadzony na tyły jednej z kolumn przez około 30 piechurów pod dowództwem płk. Daubneya z 55 regimentu. W zamieszaniu oraz kłębach prochowego dymu rosyjscy oficerowie nie dostrzegają jak niewielu jest napastników i sądząc, że pułk jest okrążony zarządzają odwrót. Odbywa się on pod kartaczami i szrapnelami ponownie obsadzonych dział i kosztuje Rosjan jeszcze wielu zabitych i rannych. „Ich stłoczone na drodze kolumny stanowiły godny cel (...) mierzyliśmy w sztandar i po każdym naszym wystrzale padali tuzinami (...) jednak sztandar co chwila był podnoszony. To byli dzielni ludzie”.23 Ostatecznie cała biorąca udział w ataku rosyjska piechota cofa się aż do jaru Quarry, gdzie w pobliżu zdewastowanej drogi udaje się powstrzymać odwrót. Pościg stopują pociski artylerii ze wzgórza Shell. Część sił 21 i 63 regimentu wzmacnia wykrwawionych obrońców Bariery. Pozostałe pododdziały zajmują pozycję po obu stronach Drogi Pocztowej, starając się znaleźć ukrycia dające choć częściową ochronę przed nasilającym się ostrzałem rosyjskich dział. Minęła godzina 9.30. Atak na grzbiet Home jest zakończony.

Działania ciężkiej artylerii
Przybycie dwóch ciężkich haubic oblężniczych, po które lord Raglan posłał około godziny 7.00, opóźniło się. Dowodzący parkiem ciężkiej artylerii płk Gambier, po wydarzeniach z 26 października, nakazał co prawda wydzielić półbaterię i przygotować ją do transportu, ale sprowadzenie koni pociągowych i stworzenie zaprzęgów do dział i jaszczy zajęło sporo czasu. Sam transport z linii oblężniczych do rejonu walk przebiegł wobec podwojenia ilości koni bez większych problemów. Prawdziwym wyzwaniem było natomiast wciągnięcie ciężkich dział na grzbiet Home. Ponieważ konie nie radziły sobie na stromiźnie stoku, wyprzęgnięto je, a mozolną wspinaczkę rozpoczęli artylerzyści: „każdą osiemnastofuntówkę narażając się na zmiażdżenie ciągnęło i pchało po dwudziestu ludzi (...) armata często pokonywała jard do przodu po to tylko, żeby zsunąć się o dwa”.24 Dodatkowe niebezpieczeństwo stwarzały zabłąkane kule. Ranny został m.in. płk Gambier, po którym dowództwo objął ppłk Collingwood Dickson. Niemniej jeszcze przed godziną 10.00 haubice zajęły wyznaczone pozycje i otworzyły ogień. Część rosyjskich baterii ze wzgórza Shell podjęła walkę, ale większy zasięg i potężniejsze 18-funtowe pociski przeciwnika stawiały je w trudnym położeniu. Eksplodujące nad rosyjskimi pozycjami granaty zabijały i raniły kanonierów, uszkadzały działa i spowodowały kilka eksplozji jaszczy amunicyjnych. Niektórzy dowódcy baterii podjęli decyzję o zmianie pozycji, ale na zatłoczonym wzgórzu było to niemal niemożliwe. Duże straty wśród obsług, a także wyczerpująca się amunicja sprawiły, że ogień artylerii ze wzgórza Shell zaczął zamierać: „od rana niepokoił nas ogień snajperów, a teraz znaleźliśmy się pod ciężkim ostrzałem, na który nie mogliśmy skutecznie odpowiadać (...) gdzie tylko spojrzeć widać było okaleczonych ludzi i martwe konie.”25 Po godzinnym ostrzale dokuczliwe rosyjskie baterie zamilkły. Strzelały już tylko działa kolumny gen. Żabokryckiego.

Kontratak sprzymierzonych
W trakcie trwania pojedynku artyleryjskiego do sił sprzymierzonych docierają znaczne francuskie posiłki. Przybywają: reszta 3 baonu szaserów, 50 pułk piechoty liniowej, pułk tyralierów algierskich (2 batalion) i trzy bataliony żuawów.26 Pojawia się także kawaleria w postaci 4 pułku szaserów afrykańskich. Dysponując świeżymi siłami, gen. Bosquet rozkazuje 6 pułkowi liniowemu i 7 lekkiemu wyprzeć przeciwnika z Kitspur i opanować grzbiet panujący od południowego wschodu nad jarem Quarry. Atak prowadzony przez gen. Bourbaki przynosi początkowo sukces, ale niebawem Rosjanie kontratakują. Do walki ruszają dwie silne kolumny: pułk Jakucki z jaru Quarry i pułk Selengiński z jaru św. Klemensa. Po krótkiej walce, zagrożone odcięciem francuskie jednostki wycofują się w popłochu, aż na południowe stoki grzbietu Home. Przed Rosjanami pojawia się dogodna sytuacja do ponownego uderzenia na grzbiet. Ale dowódcy obu pułków nie decydują się posłać swoich zdziesiątkowanych żołnierzy do jeszcze jednego szturmu, a gen. Dannenberg nie przysyła żadnych posiłków. Rosjanie pozostają więc na dotychczasowych pozycjach, przy czym pułk Selengiński obsadza częścią sił Sandbag. Na odsłoniętych stokach jest przy tym narażony na silny ostrzał, ze świeżo wprowadzonych do akcji 12 dział artylerii konnej płk Boussinere. Pod osłoną ich ognia, gen. Bosquet przygotowuje nowy atak. Do akcji zostają skierowani szaserzy, żuawi i pułk algierski. Atak otwierają szaserzy, którzy działając w szyku rozproszonym spychają rosyjskich tyralierów. Za nimi postępują zwarte kolumny batalionowe. Szturm jest prowadzony z olbrzymim impetem. Obserwujący go oficer angielski, napisze potem z pewną przesadą: „żuawi atakowali jak pantery ( ...) rzucając się wrogom z bagnetami do gardeł”.27 Słaby ogień muszkietowy Rosjan nie jest w stanie zatrzymać natarcia i na Kitspur dochodzi do zażartej walki na bagnety. Rosyjscy piechurzy widząc „Turków”,28 przed którymi czują respekt, zdają sobie sprawę, że wróg otrzymał nowe posiłki. Przetrzebieni muszkieterzy selengińscy nie wytrzymują uderzenia i rzucają się do ucieczki. Francuzi ścigają ich do jaru i odrzucają aż za akwedukt. Tutaj zawracają ich trąbki i rozkazy oficerów nakazujące powrót na Kitspur. Zresztą pułk Selengiński ma już na dziś dość walki. Wykrwawiona jednostka wycofuje się drogą wzdłuż akweduktu w rejon mostu inkermańskiego. Zwycięscy Francuzi obsadzają teraz Kitspur i grzbiet panujący nad jarem Quarry. Na nowej pozycji razi ich ogień artyleryjski ze wzgórza Shell, gdzie Rosjanom udało się ponownie uruchomić swoje baterie (brytyjskim osiemnastofuntówkom zabrakło już amunicji, a oni właśnie ją otrzymali). Chcąc uniknąć strat gen. Bosquet nakazuje cofnąć jednostki na Kitspur.

W czasie gdy Francuzi walczą o Sandbag, Rosjanie z jaru Quarry ruszają do kolejnego ataku na Barierę. Naciera będący jeszcze w stosunkowo dobrym stanie 3 batalion pułku Ochockiego. Obrońcy to pododdziały 21 i 63 regimentu oraz drobne grupy niedobitków z innych jednostek. Wielkości jednostek są tu jednak mylące. Nacierający mają co najmniej dwukrotną przewagę liczebną. Dowodzący obrońcami gen. Goldie, nie chcąc dopuścić do walk na samej Barierze, zarządza kontratak, w trakcie którego zostaje śmiertelnie ranny. Dowództwo obejmują lord West i ppłk Haines z 21 regimentu, którzy gromadzą wzdłuż muru wszystkich zdatnych do walki żołnierzy. Rosjanie zostają przyjęci huraganowym ogniem, ale z pogardą śmierci prą pod górę. Haines: „zarządziłem ogień indywidualny i moi ludzie przyjęli ich istnym gradem ołowiu (...) jedni padali martwi, ale wciąż nadchodzili inni”. W następstwie ponawianych ataków Brytyjczykom kończy się amunicja: „w poszukiwaniu naboi fizylierzy29 przeszukiwali ładownice martwych i rannych, niektórzy strzelali z rosyjskich muszkietów”. Zdeterminowanym drobnym grupom Rosjan udaje się dotrzeć pod sam mur, ale tutaj zostają wybici w walce wręcz. Haines: „niektórzy podeszli tak blisko, że niektórzy moi ludzie musieli użyć bagnetów (...) żaden nie przekroczył muru”. W trakcie chwilowej przerwy w walce obronę Bariery wzmacniają dwie zbiorcze kompanie złożone z żołnierzy 49 i 77 regimentu. To przesądza. Rosjanie, załamani wielkością swoich strat, rezygnują z dalszych ataków i wycofują się spod Bariery „zostawiając wzdłuż całego muru stosy poległych towarzyszy (...) w niektórych miejscach leżeli w trzech – czterech warstwach”.30 Zegarek ppłk. Hainesa wskazuje kwadrans po 11.

Sytuacja patow
a
Po ponad pięciu godzinach zaciekłych walk, obie strony zajmowały właściwie te same pozycje co na początku bitwy. Chwilowo żadnego z wyczerpanych przeciwników nie było stać na podjęcie nowego ataku i walka ograniczyła się do niezbyt intensywnej wymiany ognia artyleryjskiego i karabinowego.

Gen. Dannenberg rozumiał, że wykrwawiona 11 Dywizja Piechoty nie jest w stanie wyrzucić przeciwnika z pozycji, której teraz broniły świeże siły francuskie. Zresztą po ostatnim niepowodzeniu, jakim było utracenie Kitspur i odbicie jej ataków na Barierę, morale żołnierzy dywizji wyraźnie spadło. Istniała jeszcze możliwość wprowadzenia do walki pułków Dywizji Kombinowanej, ale byłoby to działanie ryzykowne i niedające gwarancji sukcesu Atak wzdłuż wąwozu Kilen, pod flankowym ogniem brygady gen. Codringtona zajmującej grzbiet Wiktorii, byłby samobójstwem. Przerzucenie żołnierzy Żabokryckiego do jaru Quarry zajęłoby sporo czasu, a ponowny frontalny atak na Sandbag i Barierę, poza zwiększeniem strat nic by prawdopodobnie nie dał. Manewr taki odsłaniał też prawą flankę sił rosyjskich, gdyż odejście Dywizji Kombinowanej uwalniało do innych zadań siły brytyjskie z grzbietu Wiktorii. Ich wzmocnienie przez Francuzów i ewentualny atak mógłby spowodować przepołowienie kolumny Sojmonowa i odcięcie części oddziałów od Sewastopola.

Istniała jeszcze szansa, że do walki włączy się gen. Gorczakow. Dannenberg postanowił zatem biernie poczekać na jego atak i wynik walk kolumny gen. Timofiejewa.

Po drugiej stronie nastrój był lepszy. Gen. Pennefather, choć ocenia straty sił brytyjskich na jedną trzecią stanu, przekonuje lorda Raglana, że „jeśli tylko otrzyma wzmocnienie wyśle Rosjan do diabła”.31 Ale Raglan nie dysponuje już żadnymi większymi oddziałami, które można by przerzucić na pole bitwy. Rezerwami dysponują natomiast Francuzi i do nich należy decydujący głos. Pennefather popierany przez Bosqueta i przy biernej postawie Raglana przekonuje gen. Canroberta o konieczności przeprowadzenia ataku, który wyprze Rosjan za rzekę. Gen. Canrobert początkowo wyraża zgodę. Przybywają 22 pułk lekkiej piechoty, 3 batalion piechoty morskiej, następny batalion algierski i cztery baterie artylerii, a w drodze są kolejne oddziały. Jednak w międzyczasie Canrobert zmienił zdanie. Tak znaczne zaangażowanie w bitwę sił francuskich uznaje za niewskazane. Trwają przecież walki z silnym wypadem Rosjan z Sewastopola i nie można jednoznacznie wykluczyć przejścia do ataku sił Gorczakowa. Generał obawia się także, że atak na silnie obsadzone artylerią pozycje przeciwnika może spowodować duże straty. Rozsądnie argumentuje, że „utrzymanie naszych pozycji jest wystarczającym sukcesem (...) to ich plan się nie powiódł”.32 Ostatecznie plan przejścia do działań zaczepnych zostaje zarzucony.

Odwrót
W międzyczasie do brytyjskich haubic na grzbiecie Home dotarły pełne jaszcze amunicyjne. Po południu znowu zaczął się wzmagać ogień artyleryjski sprzymierzonych. Oprócz osiemnastofuntówek, strzelały francuskie baterie konne. Celem były tradycyjnie baterie na wzgórzu Shell. Rosjanie intensywnie odpowiadali ogniem. Obserwujący z Bariery walkę kontrbateryjną ppłk Haines z 21 reg. postanowił wspomóc działania własnej artylerii. Rozkazał kpt. Astley’owi z 49 reg. i por. Acton’owi z 77 reg., aby wraz ze swoimi, stosunkowo mało poszkodowanymi kompaniami zajęli pozycję naprzeciw prawej flanki baterii na wzgórzu Shell i nękali je stamtąd ogniem. Obie kompanie wyruszyły przez krzaki pokrywające stoki i umiejscowiły się około 200 metrów od pozycji Rosjan. Tu dołączył do nich pododdział z 1 baonu Brygady Strzelców, a potem część 21 reg. Łącznie było to nie więcej niż 400 żołnierzy, ale ich ostrzał wkrótce stał się dla rosyjskich artylerzystów odczuwalny.

Około godziny 12.45 gen. Dannenberg otrzymał meldunek o ciężkim położeniu swoich baterii. Nie mając nadal żadnych wieści o działaniach Gorczakowa i obawiając się, że po zdławieniu ognia jego dział sprzymierzeni przejdą do natarcia, które może skończyć się całkowitą klęską armii rosyjskiej i utratą artylerii, około godziny 13 podjął decyzję o odwrocie.

Wycofanie się baterii ze wzgórza Shell miał osłonić pozorowany atak pułku Władymirowskiego z sił gen. Żabokryckiego. Kolumny jego batalionów ruszyły wzdłuż południowo-zachodnich stoków wzgórza i momentalnie dostały się pod ogień artyleryjski. Nad nacierającymi pękały z hukiem granaty i szrapnele, a kule ryły w ścieśnionych szeregach krwawe bruzdy. W końcu żołnierze nie wytrzymali i cofnęli się na północne stoki wzgórza. Atak pułku Władymirowskiego, mimo znacznych strat, osiągnął jednak swój cel. Artyleria z grzbietu Home przeniosła ogień na pułk, co umożliwiło bezpieczne wycofanie baterii z Shell.

Ostatnie strzały w bitwie oddała kompania z 50 reg., która pod dowództwem płk. Waddy’ego przeszła przez opuszczone przez przeciwnika wzgórze Shell i posuwając się w kierunku północnym ostrzelała ostatnie wycofujące się baterie. Od jej ognia padło w zaprzęgach kilka koni i wśród artylerzystów wybuchła panika. Sytuację opanował ppłk Todtleben, który pchnął na Anglików tyralierę jednej z kompanii pułku Uglickiego i ustawił w szyku bojowym pułk Butyrski. Widząc gotowego do walki i zdeterminowanego przeciwnika, Waddy nakazał odwrót.

Po otrzymaniu informacji o odwrocie sił Dannenberga, książę Mienszykow zarzucił generałowi, że ten nie skonsultował z nim swojego postanowienia, rozkazał wracać i kontynuować bitwę. Było to już jednak nierealne i Dannenberg odmówił. Do godziny 15 sprzymierzeni powrócili na wszystkie zajmowane o świcie pozycje. Bitwa była zakończona.

Bilans
Koncentracja dużej liczby walczących na małym obszarze trudnego terenowo pola walki, niszcząca siła ognia artyleryjskiego i karabinowego, stosowanie zwartych szyków (Rosjanie), częste walki wręcz i zaciekłość przeciwników sprawiły, że obie strony poniosły bardzo duże straty.

Największe straty mieli Rosjanie. W pierwszym, napisanym dwa dni po bitwie raporcie dla Cara Mienszykow szacował, że armia rosyjska utraciła około ośmiu tysięcy żołnierzy.33 Dokonane w ciągu następnego tygodnia dokładniejsze podsumowanie ubytków podniosło liczbę strat do 10 729 osób, w tym około 2200 – 2300 zabitych. Poległo lub zostało rannych 256 oficerów, wśród nich 6 generałów (część z nich była tylko dowódcami pułków) oraz 6 pułkowników. Ogólny procent strat sił zaangażowanych w bitwie przekraczał 25%, ale w niektórych pododdziałach dochodził do 45%. Najbardziej ucierpiały pułki 11 Dywizji Piechoty. Najmniejsze straty poniosła Dywizja Kombinowana. Znaczne straty osobowe miały baterie artylerii, udało się natomiast ewakuować wszystkie armaty.

Straty przeciwników również były znaczne i wyniosły 3286 żołnierzy oraz oficerów (21% użytych sił). Poległo 597 Brytyjczyków, a 1860 zostało rannych. Nieproporcjonalnie wysokie straty poniósł korpus oficerski. Zginęło dwóch generałów (Cathcart i Goldie) oraz 37 oficerów niższych stopni. Rannych zostało 130 oficerów, w tym 3 generałów. Wielkość strat w oddziałach brytyjskich przekroczyła 31%. Najbardziej ucierpiały dywizje 2 i 4 oraz Brygada Gwardii. Podobnie jak w przypadku Rosjan, nie poniesiono bezpowrotnych strat w sprzęcie artyleryjskim.

Francuzi mieli znacznie mniejsze straty, choć przekraczały one 11% stanu użytych oddziałów. Zabitych zostało 143, a rannych 786 żołnierzy. Z korpusu oficerskiego ubyło 25 osób. Największe straty poniosła brygada gen. Bourbaki (pułki 6 liniowy i 7 lekki). Armat armia francuska nie utraciła.

W źródłach brak jest informacji o jeńcach wziętych przez którąś ze stron. Dramatycznie zmieniający się przebieg walki, jej zacięty charakter i brak możliwości odprowadzania wziętych do niewoli przeciwników na tyły nie sprzyjał braniu do niewoli. Prawdopodobnie, wyłączając rannych, jeńców było niewielu.

Rannych zbierano przez trzy dni po bitwie. Obowiązek pochowania około 3000 poległych spoczął na sprzymierzonych. Mimo, że było dość chłodno, w obawie przed epidemią nie zwlekano z pochówkiem.

Wypad Timofiejewa
Aby obraz stoczonych 5 listopada walk był pełny, należy również zapoznać się z działaniami prowadzonymi przez kolumnę gen. Timofiejewa. Wypad rozpoczął się około godziny 11.30 i był skierowany na lewe skrzydło pozycji francuskich na Górze Rudolfa. Do walki wszedł pułk Miński wspierany półbaterią armat. Ze strony przeciwnej walczyła brygada gen. Lourmelle. Atak Rosjan został odparty, a nacierający ponieśli duże straty. Kontratak Francuzów zepchnął przeciwnika z przedpola, ale próba wyprowadzenia w ramach pościgu ataku na Baterię Szemiakina (polowe dzieło fortyfikacyjne) zakończyła się niepowodzeniem. W silnym ogniu fortecznej artylerii rosyjskiej Francuzi ponieśli duże straty. Wśród poległych był gen. Lourmelle.

Wypad według źródeł rosyjskich kosztował garnizon 1054 żołnierzy, a przeciwnika 954. Jakie były rzeczywiste straty, trudno ocenić. Wiceadm. Nachimow w meldunku do dowództwa floty oceniał, że straty poniesione przez garnizon Sewastopola i armię polową w wyniku walk 5 listopada wyniosły 11 974 ludzi. Z kolei gen. Canrobert raportował Napoleonowi III, że łączne straty armii francuskiej tego dnia to 1743 zabitych, rannych i zaginionych. Należy jednak pamiętać, że wliczono tu również ubytki poniesione w toku normalnej działalności bojowej na liniach oblężniczych.34

Obie strony zgodnie oceniły, że główną przyczyną niepowodzenia sił Timofiejewa i braku zamierzonego wpływu wypadu na przebieg walk pod Inkermanem była szczupłość użytych w nim sił.

Ocena bitwy – przyczyny niepowodzenia sił rosyjskich
Przyczyny te można podzielić na dwie grupy: subiektywne, zawinione przez Rosjan oraz obiektywne. Do pierwszych należy niewątpliwie zaliczyć brak u rosyjskich generałów koncepcji prowadzenia bitwy. Przyjęcie już na wstępie skomplikowanego systemu dowodzenia utrudniało dowodzenie jednostkami i realizację zadań. Całkowicie zawiódł jako głównodowodzący książę Mienszykow. Znajdował się on daleko od pola walki, więc nie miał pojęcia o sytuacji. Nie zainteresował się, dlaczego oddziały gen. Gorczakowa nie wykonują otrzymanych rozkazów i nie zrobił nic aby zmienić ten stan. Towarzysząc przez cały czas carskim synom bawił się w guwernera i wykładowcę taktyki, zamiast dowodzić. Zawiódł gen. Gorczakow, pozostając przez cały dzień bierny i umożliwiając tym samym sprzymierzonym przerzucenie posiłków z Sapun na pole bitwy. Już po walce zachowanie generała oceniano w armii rosyjskiej jako działanie z premedytacją: chciał, aby Mienszykow przegrał bitwę, bo to stanowiłoby powód do jego zdymisjonowania i oddawało naczelne dowództwo w ręce brata Gorczakowa, Michała. Nad sytuacją na polu bitwy nie panował również gen. Dannenberg, który zamiast dowodzić całością sił, skupił się na dowodzeniu kolumną gen. Pawłowa. Chaos pogłębiła śmierć gen. Sojmonowa. Gen. Żabokrycki, który objął po nim dowództwo, nie posiadał wszystkich informacji o zadaniu, które miała realizować kolumna Sojmonowa i w związku z tym pozostał bierny. Winę za taki stan rzeczy ponosi też gen. Dannenberg, który „zapomniał” o wprowadzeniu do walki oddziałów przejętych przez Żabokryckiego.

Wśród czynników obiektywnych należy wymienić teren bitwy, który dawał znaczną przewagę obrońcom. Strome zbocza, rozpadliny i krzaki bardzo ograniczały możliwości bojowe kolumn – podstawowego szyku rosyjskiej piechoty, uniemożliwiając im szybkie dopadnięcie stanowisk przeciwnika i ograniczenie przez to czasu pozostawania pod jego ogniem. Drugim elementem była pogoda, a konkretnie mgła. Co prawda początkowo umożliwiła nacierającym skryty przemarsz i zajęcie stanowisk wyjściowych, ale następnie ograniczała skuteczność przeważającej liczebnie artylerii rosyjskiej i uniemożliwiła na równi z terenem rozpoznanie słabych punktów linii obrony. Nie zawiedli natomiast niżsi rangą oficerowie, ofiarnie prowadząc swoje kompanie i bataliony do kolejnych szturmów oraz prości rosyjscy żołnierze, którzy nie zważając na straty z determinacją atakowali pozycje wroga usiłując wykonać otrzymane zadania.

Sprzymierzeni po swojej stronie również dokonali podsumowania bitwy. Wysoko oceniono umiejętne prowadzenie obrony przez gen. Pennefathera, podkreślając zwłaszcza trafne gospodarowanie rezerwami. Lord Raglan zarzucał Cathcartowi, że doprowadził do kryzysu w bitwie i wykrwawił 4 Dywizję. Generał oczywiście nie mógł się bronić, bo nie żył, był więc dobrym (i można powiedzieć tradycyjnym) „kozłem ofiarnym”. O stratach pozostałych jednostek głównodowodzący nie wypowiadał się już tak surowo. Dla równowagi sam Raglan został krytycznie oceniony przez prasę za „bierny styl dowodzenia”.35 Oceniając obiektywnie, należy stwierdzić, że wyżsi oficerowie, poza kilkoma wyjątkami, z uwagi na trudne warunki terenowe i mgłę nie mieli większych możliwości skutecznie wpływać na walkę. Inicjatywa należała więc do oficerów niższych stopni i żołnierzy. Z tego względu w historiografii angielskiej Inkerman określa się często jako „bitwę żołnierzy”.

Nieporozumienia wynikły również z odmiennej oceny wkładu poszczególnych armii sojuszniczych w zwycięstwo. Brytyjczycy zarzucali Francuzom, że dopuścili do wykrwawienia ich oddziałów, zbyt mało angażując się w walkę i zaprzepaścili szanse na całkowite rozbicie armii rosyjskiej odmawiając wykonania finalnego ataku. Generałowie francuscy odpierali ten zarzut racjonalnie wskazując niebezpieczeństwa, które groziłyby armii sprzymierzonych w przypadku odparcia natarcia przez Rosjan oraz podkreślali, że „zrealizowali to co zostało wcześniej ustalone”.36 Prawda była taka, że mimo niewątpliwego męstwa żołnierzy i dobrego dowodzenia (Pennefather), siły brytyjskie uległyby w końcu przeważającemu i odważnemu przeciwnikowi, a klęsce zapobiegło przybycie francuskich posiłków. Wydaje się więc, że francuska ocena bitwy jest bardziej obiektywna, a brytyjscy generałowie będąc w szoku pod wpływem strat (co powie naród tj. prasa?) usiłowali zrzucić na sojusznika część odpowiedzialności. Zresztą, rozsądnie myślący wyższy oficer ze sztabu lorda Raglana E. Colebrooke stwierdził: „przybycie Francuzów zmieniło wynik bitwy. Po rozbiciu Cathcarta prawe skrzydło było prawie niebronione, a pułk francuski odebrał tę pozycję. Oskarża się ich, że przeoczyli wspaniałe możliwości i zlekceważyli rady naszego generała, który nigdy nie dowodził nawet batalionem (...) natomiast Canrobert i Bosquet byli doświadczonymi żołnierzami i wiedzieli co robią”.37

Najtrafniej rezultaty bitwy podsumował gen. Canrobert, który kilka lat po zakończeniu wojny powiedział o Inkermanie: „uniknęliśmy wówczas ogromnej katastrofy”.3

Przypisy
1 – P. Mercer, Inkerman 1854, op. cit. s. 36
2 – Z uwagi na warunki atmosferyczne obie armie były ubrane w długie, ciemne płaszcze, a z większej odległości rosyjskie czapki przypominały furażerki Brytyjczyków.
3 – P. Mercer op. cit. s. 40
4 – B. W. Pemberton op. cit. s. 121
5 – B. W. Pemberton op. cit. s. 124
6 – Najlepszym źródłem informacji był dla Rosjan londyński „Times”, na którego łamach dziennikarze, kierując się źle pojmowanym hasłem „wolności prasy”, często ujawniali informacje wojskowe (brytyjska cenzura działała niemrawo). Patrz N. Bentley – passim.
7 – Dokładny skład kolumn zawiera załącznik nr 3.
8 – E. W. Tarle op. cit., t. 2, s. 179
9 – P. Mercer op. cit. s. 41
10 – wg E. W. Tarle mapy nadeszły dzień po bitwie, op. cit. s. 170
11 – B. W. Pemberton op. cit. s. 131
12 – P. Mercer op. cit. s. 52
13 – P. Mercer op. cit. s. 52
14 – P. Mercer op. cit. s. 61
15 – Bitwa pod Minden stoczona została 1 sierpnia 1759 r. na terenie Niemiec, w trakcie wojny siedmioletniej. Armia sprzymierzona pod dowództwem księcia Ferdynanda Brunszwickiego pobiła siły francuskie markiza de Contades. W walce wyróżniła się, niszcząc kawalerię francuską, piechota kontyngentu angielskiego, w skład której wchodził 20 regiment East Devon.
16 – Bitwa pod Albuera w Hiszpanii odbyła się 16 maja 1811 r. Armia lorda Beresforda pobiła w niej siły marszałka Soulta. W trakcie walki śmiertelnie ranny dowódca 57 regimentu West Middlesex płk Inglis umierając krzyknął do swoich żołnierzy: „Umierajcie twardo 57!” (ang. Die Hards 57!). Okrzyk ten stał się nieoficjalnym przydomkiem całego pułku.
17 – P. Mercier op. cit. s. 65
18 – B. W. Pemberton op. cit. s. 138
19 – Komisję powołano w celu uspokojenia opinii publicznej wzburzonej wieściami o bitwie pod Bałakławą. Nieustosunkowany (w przeciwieństwie do lorda Lucana i Cardigana) i kłótliwy G. Cathcart świetnie nadawał się na „kozła ofiarnego”.
20 – G. Cathcart, jak wszyscy angielscy generałowie, bardzo przejmował się tym co o nim napisze „Times” i co powie opinia publiczna.
21 – Ogniomistrz przeżyje i zostanie odznaczony Krzyżem Victorii. Patrz J. Duncan, J. Walton op. cit. s. 117.
22 – P. Mercier op. cit. s. 64
23 – B. W. Pemberton op. cit. s. 148
24 – B. W. Pemberton op. cit. s. 152
25 – E. W. Tarle op. cit., t. 2, s. 188
26 – L. Delperier op. cit. s. 85
27 – B. W. Pemberton op. cit. s. 155
28 – Tak Rosjanie nazywali formacje afrykańskie i żuawów.
29 – Pełna nazwa 21 reg. to Royal North British Fusiliers.
30 – J. Duncan, J. Walton – passim
31 – P. Mercier op. cit. s. 72
32 – L. Delperier op. cit. s. 89
33 – E. W. Tarle op. cit., t. 2, s. 197
34 – J. Sweetman op. cit. s. 60
35 – N. Bentley op. cit. s. 96
36 – P. Mercier op. cit. s. 77
37 – E. W. Tarle op. cit., t.2, s. 182
38 – E. Delperier op. cit. s. 93

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Paweł Zatryb

Opublikowano 03.08.2018 r.

Poprawiony: piątek, 03 sierpnia 2018 21:39