Waterloo – niemieckie zwycięstwo

  • Drukuj

Informacje o książce
Autor: Peter Hofschroer
Tłumaczenie: Karolina Bałłaban (rozdziały I-XIV), Jan Szkudliński (pozostałe)
Wydawca: Armagedon
Seria: Biblioteka Napoleońska
Rok wydania: 2006
Stron: 771
Wymiary: 24 x 17 x 5,2 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 83-918106-5-8

Recenzja
Niedawno skończyłem czytać „Waterloo – niemieckie zwycięstwo” autorstwa Petera Hofschroera. Muszę przyznać, że z początku książka ta męczyła mnie bardzo, ale przetrzymałem, ponieważ autor „odrobił lekcje” dotyczące źródeł w sposób nieczęsto spotykany. Męczyłem się zresztą ze złego przyzwyczajenia do szybkiego przechodzenia do zasadniczej części tematu, podczas gdy pan Hofschroer dokładnie opisuje sytuację, postacie dramatu, organizację wojsk itd., co daje wiele interesujących informacji o przygotowaniach do kampanii i pozwala lepiej zrozumieć późniejsze wydarzenia. Bardzo obszerne są fragmenty dotyczące korespondencji między Zietenem a Wellingtonem i Blucherem (na tej bazie buduje autor swoją główną tezę o błędach Wellingtona i przewadze Bluchera oraz Prusaków). Książka opisuje wydarzenia na kilka miesięcy przed rozpoczęciem działań wojennych, w tym interesujące konflikty między państwami koalicji antynapoleońskiej podczas kongresu w Wiedniu. Potem dokładnie ostatnie dni przed rozpoczęciem walk, kolejne dni kampanii z bitwami, a następnie pościg pruski do Paryża i działania w celu zajęcia miasta. W dodatkowym rozdziale opisane są działania przeciw twierdzom na północnej granicy Francji (takie np. Charlemont było oblężone do 30 listopada). Na końcu znajdują się bardzo interesujące załączniki.

Z mojego punktu widzenia najciekawsze są dwie grupy opisywanych zagadnień:
- sprawy dotyczące armii pruskiej oraz rozmaitych kontyngentów niemieckich i niderlandzkich (w zasadzie nigdy nie spotkałem tak głębokiego wejścia w temat, w tym licznych cytatów z raportów i wspomnień),
- sprawy dotyczące dowodzenia, w tym wymiany korespondencji, przemarszów itd. Pan Hofschroer dokładnie opisuje wybrane fragmenty w tych tematach – te, które są związane z promowaną przez niego tezą. Z wargamingowego punktu widzenia jest to dla mnie istne Eldorado – dotychczas czasy przesyłania meldunków i podobne zagadnienia musiałem mozolnie wygrzebywać spośród masy innych informacji, do tego znajdywałem mało i słabej jakości. A u pana Hofschroera – voila, wszystko jak na tacy, z rozpiskami kto, do kogo, kiedy, dyslokacje, marsze itp.

Jedna ważna informacja – to, co jest wielką zaletą (wiele szczegółów o małych kontyngentach różnych armii oraz Prusakach), jest też pewną wadą – o Francuzach i Anglikach jest w książce tyle, co kot napłakał. Krótko mówiąc jest to opis całej kampanii, ale z perspektywy sił prusko-niemiecko-niderlandzkich.

Co do samej głównej tezy, zawartej w zasadzie w tytule, to autor przedstawia ją jako dosyć wyjątkowe odkrycie. Mnie jakoś tym odkryciem nie zaskoczył, a nawet uważam, że poszedł w niepotrzebny i niezbyt znany ówczesnym ludziom nacjonalizm. Zestawił procenty żołnierzy „niemieckojęzycznych”, straty tych oddziałów, długości marszów, porównał „skuteczność” dowodzenia Wellingtona i Bluchera i na tym oparł tezę, że tę wojnę „Niemcy” praktycznie sami wygrali, a „Anglicy” pałętali się tylko gdzieś na marginesie i robili błędy. Zestawienia i cała masa danych, które zebrał i opisał, są godne podziwu, wytknięcie błędów Wellingtona i jego matactw w latach powojennych jest bardzo ciekawe. Natomiast sama teza jest moim zdaniem bez większej wartości. Przyjmuje punkt widzenia człowieka z końca XIX wieku, którego siłą rzeczy ówcześni znać nie mogli. Poza tym ograniczanie wkładu Anglii do wysłania 20-30 tys. żołnierzy do walki jest dosyć śmieszne. Na tej zasadzie należałoby stwierdzić, że Anglia w zasadzie nie brała udziału w wojnach napoleońskich, ponieważ jej wkład liczebny w walczące armie jest pewnie podobny jak np. Księstwa Warszawskiego. W rzeczywistości jednak nie na tym polegała rola Anglii i chyba nie trzeba rozwijać tego tematu. Podobnie w kwestii wkładu Anglii i Prus (w sumie na nich autor bardzo się koncentruje i nic dziwnego, ponieważ byli większością wśród „Niemców”) w zwycięstwo pod samym Waterloo, w mojej opinii teza, że w zasadzie sukces był prawie w całości dziełem Prusaków, a już na pewno „Niemców”, jest słaba. Gdyby z równania usunąć nawet ten dosyć nieliczny kontyngent angielski oraz samego Wellingtona, można mieć duże wątpliwości, czy nawet liczniejsze siły armii koalicyjnych umożliwiłyby Blucherowi odniesienie tego „niemieckiego” zwycięstwa. Patrząc na wynik walk pod Ligny można mieć natomiast pewność, że sami Prusacy wygrać nijak nie byli w stanie, z czego prosty wniosek, że Anglicy i Wellington byli im potrzebni, a przeciąganie liny, kto komu bardziej nie jest samo w sobie wiele warte.

Kilka słów o redakcji: dużo jest w książce przedziwnych błędów, np. uparte powtarzanie „chasseur a cheval” bez tłumaczenia (inne formacje nie są tak wyróżnione, poza Freiwillige Jager, których z kolei autor mętnie uzasadnia, że były wyjątkowo wyjątkowe i tłumaczenie nazwy byłoby nie na miejscu). Wielokrotnie pomylone są również kierunki geograficzne (trzeba uważać, bo można się nieźle pogubić). Mapki w większości pozostawione zostały w wersji angielskiej, co niespecjalnie przeszkadza, ale jest niechlujstwem. Podobne wady tłumaczenia występują również w spisach wojsk.

Podsumowując, książka bardzo interesująca, dobrze udokumentowana, z odesłaniami do źródeł i licznymi cytatami. Warto przeczytać.

Autor: Adam Lewandowski

Opublikowano 06.05.2011 r.

Poprawiony: sobota, 07 maja 2011 14:59