Austerlitz

  • Drukuj

Informacje o książce
Pełny tytuł: Austerlitz. Śmiertelne zmagania Francji z Europą i Rosją
Autor: Oleg Sokołow
Tłumaczenie: Sławomir Skowronek
Wydawca: Napoleon V
Rok wydania: 2014
Stron: 602
Wymiary: 24,2 x 17 x 3,9 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7889-179-6

Recenzja
Austerlitz to jedna z tych bitew epoki napoleońskiej, wokół których narosło najwięcej mitów. Sam przebieg starcia, rozstrzygniętego przez jeden prosty, charakterystyczny manewr, od zawsze dawał do myślenia wojskowym i historykom. Podobnie jak zwycięstwo Hannibala pod Kannami, Bitwa Trzech Cesarzy jawi się jako coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Niedawno temat podjął na nowo rosyjski historyk Oleg Sokołow, profesor uniwersytetu w Sankt Petersburgu, autor licznych publikacji, poza macierzystą uczelnią wykładający także na paryskiej Sorbonie. Oprócz działalności naukowej Oleg Sokołow jest również założycielem i aktywnym uczestnikiem rosyjskiego ruchu rekonstrukcji historycznej. Odtworzył wiele bitew epoki napoleońskiej, gdzie liczba rekonstruktorów sięgała czasami tysięcy.

Książka zaczyna się od okresu znacznie poprzedzającego tytułową bitwę. W prologu przeczytać możemy o schyłku panowania Katarzyny II. Następnie wiele uwagi poświęcone zostało carowi Pawłowi I i jego zamordowaniu. Później pojawia nam się Aleksander I, którego los postawił w młodym wieku na czele rosyjskiego imperium. I tak stopniowo zmierzamy do bitwy pod Austerlitz. Po drodze czeka nas jeszcze Ulm i wkroczenie Francuzów do Wiednia oraz kilka pomniejszych starć. Taki układ książki sprawia na pierwszy rzut oka wrażenie, że jest ona poświęcona bardziej historii politycznej niż militarnej. Wielokrotnie zdarzało mi się krytykować różne publikacje poświęcone historii wojen i wojskowości za to, że zamiast właściwą tematyką zajmowały się tak naprawdę czym innym. Częstą praktyką bywają przydługie wstępy, mające wprowadzić w temat, a stanowiące jedynie streszczenie podstawowej wiedzy o epoce.

W przypadku dzieła Olega Sokołowa to stopniowe przybliżanie czytelnikowi tematyki jest ściśle związane z jego wizją bitwy pod Austerlitz. Bez tego trudno byłoby autorowi wyjaśnić swój pogląd na bitwę i przyczyny porażki Sprzymierzonych. Od samego początku rosyjski historyk prezentuje też przemyślenia dotyczące epoki napoleońskiej i europejskiej polityki tego okresu zupełnie oryginalne, w każdym razie całkowicie odmienne od tego do czego przywykł polski czytelnik. Nie ma więc mowy o prostym streszczaniu czy przybliżaniu realiów epoki na potrzeby najmniej zorientowanych.

Zaprezentowany w książce obraz stosunków międzynarodowych końca XVIII wieku rozpoczyna interesująca, choć kontrowersyjna teza. Autor stara się przekonać nas w oparciu o „proste liczby”, że Europa tego okresu zdominowana była przez dwa supermocarstwa: Francję i Rosję. Dowodzić ma tego w pierwszej kolejności liczba ludności obu krajów, wyraźnie większa niż w pozostałych państwach europejskich, przekładająca się na ich ogólny potencjał gospodarczy i militarny. Ujęcie to przypomina trochę dwubiegunowy świat z okresu Zimnej wojny. Można tu kwestionować zwłaszcza ignorowanie Anglii, która co prawda sama nie miała takiego potencjału demograficznego jak Francja czy Rosja, ale posiadała liczne kolonie. Była też najbardziej rozwiniętym gospodarczo krajem, gdzie rewolucja przemysłowa poczyniła największe postępy. Przekładało się to na olbrzymie środki finansowe, którymi była w stanie wspierać swoich sojuszników. Jeśli oblicza się zaludnienie Rosji, porównując je do zaludnienia innych państw europejskich, warto też brać pod uwagę, że część jej ludności zamieszkiwała odległe obszary Azji.

Cała ta konstrukcja ma jednak głębszy cel. Jednym z najbardziej frapujących autora zagadnień jest możliwość zawarcia trwałego porozumienia francusko-rosyjskiego w początkach XIX wieku. Gdyby do tego doszło, połączone siły obu supermocarstw, tj. Francji i Rosji, byłyby w stanie trwale ukształtować polityczne oblicze ówczesnej Europy. Autor przekonuje, że byłoby to w interesie zarówno Francji, jak i Rosji i pozwoliło uniknąć serii wojen, które rozpoczęły się w 1805 roku. Wielu miłośników epoki może być całkowicie zaskoczonych analizą ekonomiczną sytuacji Francji i Anglii w krótkim okresie po zawarciu pokoju w Amiens (1802) i zupełnie niewojennymi planami snutymi w tym czasie przez Napoleona. Historykom nie wolno dywagować o tym „co by było gdyby” i autor jako zawodowy historyk nie wkracza na tą drogę. Przez całą książkę pobrzmiewa jednak między wierszami nutka nostalgii za tą zaprzepaszczoną szansą na budowę innej, lepszej Europy, której głównymi architektami mogły zostać Francja i Rosja. Autor wielokrotnie analizuje posunięcia panujących tego okresu z punktu widzenia interesów narodowych ich państw. W odniesieniu do Rosji dowodzi, że bardzo wiele spośród podejmowanych przez nią w tym czasie działań było całkowicie sprzecznych z jej interesami.

Książka ma wyraźnie zarysowane czarne charaktery. Spośród postaci historycznych pierwszoplanowym jest… car Aleksander I. Po stanowiącym tło dalszych rozważań krótkim omówieniu końcowej części panowania Katarzyny II, autor zaczyna od daleko idącego przewartościowania ocen jej następcy – cara Pawła I. Każdy kto interesował się choć trochę tym okresem historii na ogół ma obraz Pawła I jako człowieka nie do końca zrównoważonego, oddającego się z sadystyczną pasją musztrowaniu własnych żołnierzy. Jak to nieraz bywa, rzeczywistość była nieco bardziej skomplikowana. Autor, za jednym ze współczesnych rosyjskich biografów Pawła I, dowodzi, że wiele jego posunięć politycznych było bardzo rozsądnych i odznaczało się głębokim zrozumieniem potrzeb i interesów Rosji. Paweł okazał się niestety dla swojego otoczenia człowiekiem całkowicie nieprzewidywalnym, co w połączeniu z jego despotycznym usposobieniem stało się głównym powodem jego zguby.

Jeszcze większemu przewartościowaniu, tym razem negatywnemu, poddana została postać cara Aleksandra I. W literaturze historycznej dominuje obraz Aleksandra jako „chytrego Bizantyjczyka”. Ostatecznie, patrząc na finał epoki napoleońskiej, można powiedzieć, że w perspektywie kilkunastu lat car odniósł doniosły sukces. Zarówno militarny, jak i polityczny. Rosja słusznie może być postrzegana jako główny zwycięzca Napoleona. Wszak upadek tego ostatniego rozpoczął się od przegranej z kretesem kampanii 1812 roku. Autor nie neguje tego obrazu. Pokazuje jednak, że Aleksander był postacią bardzo wielowymiarową. Car jedno mówił, drugie myślał, a trzecie robił. Niczym kameleon, powierzchowny, programowy liberalizm i demokratyzm płynnie łączył z absolutyzmem. Wizerunkowi oświeconego władcy, posługującego się wyszukanymi dyplomatycznymi formami towarzyszyło myślenie o polityce międzynarodowej właściwe dla średniowiecznego awanturnika, młodszego syna rodu rycerskiego usiłującego zdobyć dla siebie mieczem sławę i włości.

Wiele uwagi autor poświęca „młodym przyjaciołom” Aleksandra, w tym księciu Adamowi Czartoryskiemu, który w okresie przed bitwą pod Austerlitz pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Rosji (nie był nim formalnie, ale wykonywał jego obowiązki). Idealistyczne programy reform Rosji i filozoficzne dyskusje w zamkniętym gronie o tym jak urządzić świat by stał się on lepszy stanowiły jedynie modną w tamtych czasach formę intelektualnej rozrywki arystokratów, która w zderzeniu z rosyjską rzeczywistością niewiele była w stanie zmienić. Pasjonująco czyta się o mało dyplomatycznych początkach kariery księcia Czartoryskiego, wiele lat później uchodzącego za wirtuoza dyplomacji.

Zrozumienie postaci cara Aleksandra (sposobu sprawowania przezeń władzy, poglądów na politykę wewnętrzną i zagraniczną, sposobu sprawowania dowództwa nad armią) jawi się jako jeden z kluczy do bitwy pod Austerlitz. Autor dowodzi przekonująco, że to car wywołał tę wojnę, wciągając w nią Austrię. Usilnie starał się także zaangażować do niej Prusy, co ostatecznie mu się nie udało. Co ciekawe, działania Rosji w stosunku do Prus mało nie doprowadziły w pewnym momencie do konfliktu zbrojnego i wpadnięcia Fryderyka Wilhelma III w objęcia Napoleona. Co Rosja chciała uzyskać rozpoczynając tę wojnę? W ustaleniach koalicjantów nie da się odnaleźć jakichś konkretnych korzyści, jakie miałoby otrzymać państwo carów po pokonaniu Napoleona. Wyjaśnienie, że konflikt wywołało angielskie złoto, którym miano przekupić doradców Aleksandra, okazuje się nie mieć wiele wspólnego z prawdą.

Mniej więcej około strony 200 (na ponad 500, nie licząc załączników) zaczyna się opis kampanii 1805 roku. Przy omawianiu działań wojennych autor stara się skupić na najważniejszym zagadnieniu bądź zagadnieniach dotyczących danego starcia bądź operacji. Przypomina to charakterystyczną dla napoleońskiej sztuki wojennej maksymalną koncentrację sił i środków na wybranym punkcie pola bitwy. Zazwyczaj są to kwestie budzące największe kontrowersje i pozwalające uchwycić istotę danej bitwy bądź innego fragmentu działań wojennych. Całość zostaje opisana przez pryzmat tych kluczowych zagadnień. Zabieg ten spotkać można u innych historyków, u Olega Sokołowa jest on natomiast bardziej wyrazisty. Nie oznacza to rzecz jasna, że autor pisze tylko o wybranych problemach, pomijając inne.

W rozdziale poświęconym kapitulacji armii austriackiej pod Ulm uwaga autora skupia się na tym, czy jak chcą niektórzy Napoleon od początku dążył do tego by okrążyć armię Macka i wziąć ją w całości do niewoli, czy też było to wynikiem błędów austriackiego dowództwa. Okazuje się, że Napoleon nie spodziewał się takiego finału sprawy. Planując swoje działania i rozważając możliwe posunięcia przeciwnika zawsze zakładał, że przeciwnik będzie postępował racjonalnie. Najrozsądniejszymi rozwiązaniami dla Austriaków wydawało się wycofanie w stronę Wiednia albo marsz na południe. W korespondencji Napoleona z podległymi dowódcami powstałej w tych dniach przewijają się uwagi cesarza na ten temat. Pisze on wprost o najlepszych posunięciach, jakie może wykonać przeciwnik, wspomina także o posunięciach, których niemal zupełnie nie bierze pod uwagę jako bezsensownych. Pokazuje to, że gdy przystępowano do działań przeciwko Austriakom żaden plan okrążenia armii Macka nie istniał.

Jako że książka stanowi opis całej kampanii, a nie tylko bitwy pod Austerlitz, parę słów o dwóch mniejszych starciach, które mam nadzieję zilustrują, na ile to możliwe w niezbyt długiej recenzji, ową koncentrację autora na kluczowym zagadnieniu. Pierwszym będą walki pod Krems i Dürrenstein (11.XI.1805). Korpus generała Mortiera odparł tam atak wielokrotnie przeważających sił rosyjskich pod dowództwem Kutuzowa i przebił się do swoich. Jak do tego doszło? Czy zdecydowało męstwo francuskich żołnierzy i jak chcieli tego niektórzy francuscy historycy, bitwę tę można uznać za XIX-wieczny odpowiednik Termopil? Okazuje się, że Rosjanie mieli przygniatającą przewagę liczebną, jednak nie mogli jej wykorzystać do ataku na wprost, bowiem wąska dolina ograniczała możliwości rozwinięcia ich sił. W tej sytuacji jedynym wyjściem było wykonanie obejścia przez pobliskie wzgórza. Plan w teorii był dobry, ale w praktyce przemarsz w zimie przez trudno dostępny górski teren okazał się wysoce problematyczny. Nie potrafiono też skoordynować ataku z różnych kierunków. W efekcie znaczna część wojsk rosyjskich w ogóle nie dotarła na miejsce i nie wzięła udziału w walce, co pozwoliło Francuzom uniknąć zniszczenia.

Drugie starcie, któremu chciałbym poświęcić więcej uwagi, miało miejsce pod Schöngraben (16.XI.1805). Tym razem autor zmierzył się z popularnym wśród części rosyjskich historyków mitem o tym jak to nieliczne zgrupowanie rosyjskie pod dowództwem ks. Bagrationa powstrzymało wielokrotnie przeważające siły francuskie marszałka Murata, ścigające armię Kutuzowa. Okazuje się, że Rosjanom udało się dzień wcześniej zwieść Murata podczas rokowań propozycją kapitulacji. Spektakularna możliwość wzięcia do niewoli całej rosyjskiej ariergardy zawróciła marszałkowi w głowie na tyle, że zgodził się na propozycję zawieszenia broni. Francuzi zorientowali się, że zostali wystrychnięci na dudka dopiero wieczorem 16.XI.1805 i niemal od razu rzucili się do ataku. Rzecz w tym, że zapadał już zmierzch, a Rosjanie widząc co się dzieje rozpoczęli odwrót. Kolejna tajemnica Schöngraben wiąże się z tym, że na początku XIX wieku czas słoneczny różnił się od dzisiejszego o godzinę. W porównaniu z obecnym czasem zmierzch zapadał godzinę wcześniej. Kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu walki pole bitwy ogarnęły więc całkowite ciemności. Walczono jednak dalej, w zupełnym chaosie, aż do godz. 23. Atak wojsk francuskich w tych warunkach nie mógł jednak przynieść takich efektów jak za dnia.

Przejdźmy wreszcie do tytułowej bitwy pod Austerlitz. Czy wcześniej istniał jakiś plan bitwy, w którym Napoleon z góry przewidział co się tego dnia wydarzy? Niektórzy pamiętnikarze i historycy o takim planie wspominają, rozwodząc się nad geniuszem Napoleona. Tymczasem Oleg Sokołow wskazuje, że nawet dyspozycja wydana przez cesarza Francuzów dzień przed bitwą nie zawiera opisu kluczowego manewru wyjścia na płaskowyż Pratzen, tak jak został on wykonany. Również samo rozmieszczenie wojsk francuskich, z bardzo silnym lewym (północnym) skrzydłem i relatywnie słabym centrum oraz prawym (południowym) skrzydłem dowodzi, że pierwotny plan bitwy był inny niż to co zrealizowano w rzeczywistości. Kolejnym argumentem na rzecz tego, że nie istniał żaden genialny plan jest całkowity brak wsparcia kawalerii dla wykonujących decydujące uderzenie w centrum dywizji Soulta. Autor analizuje też przemieszczenia wojsk francuskich z rana, tuż przed rozpoczęciem bitwy, i na samym jej początku. Najbardziej obrazoburcze wydaje się jednak stwierdzenie, że to iż atak nastąpił w centrum właściwie nie miało znaczenia. Tymczasem z takim, a nie innym umiejscowieniem ataku w tej bitwie wiązane bywają niekiedy daleko idące konsekwencje. Nadaje się tej okoliczności głębszy sens. Napoleon przeciwstawiany bywa Hannibalowi i charakterystycznemu dla tego ostatniego manewrowi podwójnego okrążenia.

Bitwa pod Austerlitz dostarcza też innych trudnych do rozstrzygnięcia zagadnień. Po pierwsze, jak to było możliwe, że bardzo nielicznym oddziałom francuskiego prawego skrzydła w rejonie Telnitz i Sokolnitz udało się skutecznie zatrzymać wielokrotnie przeważające siły Sprzymierzonych? Tutaj interesującą kwestią mogłoby być także to, jak byli uformowani Francuzi. Po drugie, dlaczego pod koniec bitwy, jak już została ona rozstrzygnięta, francuskie lewe skrzydło nie ruszyło do zdecydowanego pościgu za prawym skrzydłem Sprzymierzonych dowodzonym przez Bagrationa? Ze źródeł wynika, że w pewnym momencie nastąpiło zatrzymanie ataku, co być może uratowało armię Sprzymierzonych przed całkowitą klęską. Książka daje odpowiedzi na oba te pytania. Pozostawiam jednak odnalezienie ich samym Czytelnikom.

Co zdecydowało o przegranej Sprzymierzonych pod Austerlitz? Główną tezę autora można by sprowadzić do braku jedności dowodzenia, a właściwie całkowitej dezorganizacji systemu dowodzenia armii Sprzymierzonych. Wina za to spada w pierwszej kolejności na cara Aleksandra. Imperator chciał sam sprawować dowództwo, by w razie zwycięstwa przypadły mu laury, jednocześnie nie potrafił dowodzić i faktycznie nie dowodził. Cara w sprawowaniu dowodzenia wspierali jego dworacy, których kompetencje w tym zakresie były równie mierne i którzy zachowywali się w tym względzie podobnie jak ich władca. Będący nominalnie naczelnym dowódcą Kutuzow faktycznie został pozbawiony możliwości działania. Osobną sprawą jest to, że był on przeciwny bitwie. Koncepcję i plan bitwy opracował natomiast austriacki generał Weyrother. Mamy więc kolejny podmiot uczestniczący w systemie dowodzenia, niezależny od wcześniej wymienionych. Niestety ów plan został stworzony i przekazany mającym go realizować dowódcom w takiej formie, że pomijając jego ocenę jako takiego, dla części z nich był niezrozumiały z powodu zawiłości i problemów językowych (nie wszyscy rosyjscy generałowie znali na tyle dobrze niemiecki, a tylko w tym języku go sporządzono). Samo przekazanie planu do niektórych jednostek nastąpiło tuż przed rozpoczęciem działań, więc dowódcy nie mieli czasu się z nim zapoznać. Łańcuch dowodzenia szwankował także na niższych szczeblach, zwłaszcza na poziomie kolumn. Ostatecznie doprowadziło to do tego, że armia Sprzymierzonych nie funkcjonowała jako jedna całość realizująca wspólny cel i w trakcie bitwy szybko rozpadła się na pojedyncze elementy, z których każdy działał na własną rękę.

Bardzo trafnie prowadzona jest w książce krytyka źródeł. Dotyczy to zwłaszcza relacji pamiętnikarskich. Na kilku sytuacjach autor w dobitny sposób pokazuje, że do przekazów z epoki należy zawsze podchodzić bardzo ostrożnie i starannie je weryfikować. W sumie nic nowego, ale przykłady, które ilustrują jak powinien działać mechanizm krytyki historycznej, są bardzo sugestywne. Ciekawym wątkiem mieszczącym się w tym nurcie jest refleksja nad tym jak to było z przedstawianiem światu przez Napoleona jego założeń strategii i taktyki, tłumaczeniem dlaczego odniósł zwycięstwo i co o tym przesądziło. Autor, wyjaśniając rozbieżności między swoimi ustaleniami dotyczącymi bitwy pod Austerlitz a tym co pisze dawniejsza literatura i co mówią niektóre źródła, bardzo przekonująco pisze, że Napoleon nie zawsze był w stanie w sposób racjonalny i zrozumiały dla szerszej publiczności (a także dla części własnych oficerów) wytłumaczyć przyczyny sukcesu. Bitwa pod Austerlitz była jedną z tych, gdzie okazało się to najtrudniejsze. Jednocześnie, choćby na potrzeby propagandy, jakieś zrozumiałe i wiarygodne wyjaśnienie dlaczego Francuzi zwyciężyli musiało się pojawić. Osobną kwestią, w zasadzie pominiętą przez autora, pozostaje na ile Napoleon chciał się dzielić swoimi przemyśleniami na temat przyczyn sukcesu. Wniosek jaki z tego wypływa jest taki, że również wypowiedzi samego Napoleona nie należy traktować jako niepodważalnej prawdy. Dotyczy to także pism adresowanych do węższego kręgu odbiorców.

Książka napisana została w bardzo przystępny sposób. Wydaje się daleka od stylu naukowego. Liczba przypisów jest umiarkowana. Jednocześnie na kartach przewija się wiele faktów, ciekawostek i anegdot dotyczących epoki. Nie stoi to w sprzeczności z tym, co pisałem wcześniej o skupianiu się przez autora na kluczowych zagadnieniach i pokazywaniu przez ich pryzmat kolejnych starć i poszczególnych fragmentów kampanii. Znajdziemy też sporo cytatów ze wspomnień i z dokumentów. Ostatnie 70 stron stanowią liczne aneksy i wykazy składu i liczebności armii oraz oddziałów wydzielonych obu walczących stron. Znajdziemy wśród nich także dyspozycję Napoleona do bitwy pod Austerlitz. W oparciu o jej treść każdy może sam ocenić na ile to co wydarzyło się 2.XII.1805 odpowiada planowi bitwy przygotowanemu przez cesarza. Jeśli chodzi o polskie tłumaczenie, wysoko oceniam efekty pracy tłumacza. Od strony redakcyjnej i korekty generalnie także jest dobrze, przynajmniej do połowy książki. Warto wspomnieć o jednej kolorowej mapce, przedstawiającej początkową fazę bitwy pod Austerlitz, zamieszczonej na s. 444. Chciałoby się by kolorowych mapek było w książce więcej, ale te czarno-białe, które się w niej znalazły, również są czytelne.

Podsumowując, znakomita, niebanalna, wyjątkowo przystępnie napisana książka. Jak mało która uczy krytycyzmu w stosunku do źródeł historycznych, nawet tych cieszących się najwyższym autorytetem. Autor przedstawił przekonującą wizję bitwy pod Austerlitz, pozwalającą zrozumieć co zdecydowało o sukcesie Napoleona.

Autor: Raleen

Opublikowano 25.03.2018 r.