Republika piratów

  • Drukuj

 

Informacje o książce
Autor: Colin Woodard
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Sine Qua Non
Rok wydania: 2014
Stron: 365
Wymiary: 21,3 x 15 x 3,4 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7924-233-7

Recenzja
Złota era piratów minęła prawie 300 lat temu, jednak jej bohaterowie nawet teraz wzbudzają podziw i emocje mimo, że dzisiaj nazwalibyśmy ich po prostu przestępcami, a może też terrorystami. Piraci i wydarzenia z nimi związane mają jednak w sobie coś przyciągającego i cieszą się niesłabnącą popularnością, szczególnie w popkulturze, od wielu lat. Ta sytuacja spowodowała, że wiele historii zostało przeinaczonych, a jeszcze więcej zmyślonych. Piraci z Karaibów to seria filmów fabularnych (także gier), która święci triumfy popularności już od ponad dekady. Z kolei jedną z najpopularniejszych gier video poświęconych piratom jest IV część z serii Assassin’s Creed: Black Flag, w której występuje wiele historycznych postaci. Konsultantem historycznym przy jej tworzeniu został Colin Woodard. Tworząc Republikę piratów (ukazała się w 2007 roku) postarał się zmierzyć z tymi wszystkimi niuansami dotyczącymi piratów i utartych wokół nich schematów. Zdanie z okładki zapowiada, że jego dzieło to „prawdziwa historia piratów z Karaibów”. Czy tak jest w rzeczywistości? Postara się na to odpowiedzieć niniejsza recenzja.

Colin Woodard to amerykański dziennikarz z wieloletnim stażem, zajmujący się przede wszystkim zagadnieniami politycznymi. Był korespondentem w wielu krajach, między innymi w Europie Wschodniej. W 2016 roku został finalistą nagrody im. Pulitzera.

Książka składa się z 11 rozdziałów, plus prolog i epilog. Swoją pracę Woodard podzielił chronologicznie na krótsze (w skali miesięcy), bądź dłuższe okresy (nawet do kilkunastu lat). W prologu autor próbuje wyjaśnić dlaczego zajął się tematyką piractwa, a także podaje nazwiska swoich głównych bohaterów – zastosował podejście biograficzne. Możemy ich też odszukać na wewnętrznej stronie okładki, są to: Edward Thatch, Benjamin Hornigold, Henry Jennings, Samuel Bellamy, Charles Vane. Do ich grona zaliczyć jeszcze trzeba gubernatora Woodes’a Rogers’a, który przyczynił się do wyparcia piratów z Bahamów. Jednocześnie Colin Woodard wyjaśnia dlaczego niektórzy słynni awanturnicy tacy jak np. Francis Drake i Henry Morgan nie mogą być lub są błędnie uznawani za piratów. Również wyraźnie odróżnia bohaterów swojej książki od XVII-wiecznych bukanierów.

Pierwszy rozdział „Legenda” dotyczy wyczynów Henry’ego Avery’ego z końca XVII wieku, który zasłynął między innymi tym, że napadał na bogate okręty Mogołów na Oceanie Indyjskim oraz „panował” na Madagaskarze, gdzie miała być założona przez niego pierwsza piracka republika. Avery oczywiście był też na Karaibach. Woodard twierdzi, że historia tego awanturnika stała się inspiracją dla wielu późniejszych piratów. Jego dalsze dzieje nie są znane, co sprawiło, że postać ta stawała się z czasem jeszcze bardziej legendarna i pojawiało się mnóstwo sprzecznych wersji co do jego losów.

W kolejnych rozdziałach poznajemy Samuela Bellamy’ego oraz Edwarda Thatch’a, który w późniejszym czasie stanie się Czarnobrodym. Jednocześnie autor wyjaśnia jaka była dola zwykłego marynarza. Tłumaczy to dlaczego tak wielu przystało na kolizję z prawem i życie na krawędzi. Katalizatorem stała się tu hiszpańska wojna sukcesyjna toczona w latach 1702-1712. W czasie wojny przyszli piraci stali się korsarzami, czyli najętymi przez monarchę bandytami mogącymi legalnie polować na okręty pod wrogą banderą. Uzyskane w ten sposób łupy musiały być dzielone z reprezentantem władzy, czyli gubernatorem. Wielu takie życie się spodobało i po zawarciu pokoju nie do końca wiedzieli co ze sobą zrobić. Część z nich zdecydowało, że zostanie piratami. Mieli ku temu dogodne warunki. W portach znaleźć można było tysiące marynarzy bez pracy, a na Karaibach ciężko było o spotkanie z okrętami wojennymi, które zapewniały bezpieczeństwo koloniom. Były takie momenty do kilku lat po wojnie, że w koloniach angielskich na Karaibach nie stacjonował żaden okręt wojenny (sic!), a czasami jeden lub kilka, ale za to niezdolne do wypłynięcia z portu! Taka sytuacja musiała zostać wykorzystana przez wyjętych spod prawa. Tutaj Woodard odczarowuje utrwalone w popkulturze (szczególnie w filmach) pirackie okręty, abordaże i walki na morzu. Piraci przed „dorobieniem się” konkretnych okrętów atakowali pierw z małych łódek i kajaków! Pierwsze zdobyte slupy także były niewielkie, a piraci dokonywali napadów czasami nie mając w ogóle armat! W późniejszym czasie największe floty pirackie składały się z kilku zdobytych okrętów. Większość zdobyczy piraci zatapiali, podpalali lub wypuszczali pustosząc wpierw ładownie. Do załogi wcielano w zasadzie tylko nieżonatych, którzy najczęściej z czasem przekonywali się do piractwa. Większość słynnych piratów była Anglikami. Benjamin Hornigold miał taką zasadę, że nie napadał na angielskie okręty. Intryguje także postać francuskiego pirata La Buse’a, który w pewnym okresie współpracował ze swoimi angielskimi kolegami. Ciekawa jest również historia hiszpańskiej floty skarbów, która rozbiła się u wybrzeży Florydy w 1715 roku. Wydarzenie to przyciągnęło także piratów, którzy wdali się w potyczkę z ocalałymi hiszpańskimi żołnierzami. Na Bahamach, opuszczonych przez angielskiego gubernatora, stworzono z czasem tzw. piracką republikę.

Złota era piractwa trwała kilka lat. Z panoszącym się w Nowym Świecie piractwem monarchie starały się walczyć na różne sposoby. 5 września 1717 roku król Jerzy I proklamował akt łaski. Tym, którzy by się zgłosili, miały być odpuszczone wszelkie przewinienia. Część piratów skorzystała z tej możliwości, a sprawa ta poróżniła ich brać, ale niektórzy w późniejszym czasie ponownie zeszli na drogę bezprawia. Do końca 1720 roku problem piractwa na Karaibach został ograniczony, ale dopiero w następnych kilkunastu latach udało się wyłapać pozostałych bandytów. Działali oni do lat 30. XVIII wieku, ale główną areną ich zmagań stały się wybrzeża Afryki Zachodniej. W tym miejscu należy wspomnieć postać pirata, który w bardzo krótkim czasie złupił setki okrętów w tamtym rejonie. Był nim Bartholomew Roberts i warto byłoby się także zająć jego historią. Oczywiście piractwo na oceanach świata nie skończyło się, ale nigdy więcej nie uzyskało ono takiego rozmachu i potęgi jak w swojej złotej erze.

Najważniejszym źródłem na podstawie, którego powstała Republika piratów jest A General History of the Robberies and Murders of the Most Notorious Pyrates (A General History of the Pyrates) z 1724 roku. Ponadto wiele materiałów zostało pozyskanych, jak sam Woodard wspomina, w archiwach brytyjskich i amerykańskich. Były to głownie akta sądowe, korespondencje gubernatorów hiszpańskich i angielskich, kapitanów statków, rejestry celne, dokumenty parafialne oraz dzienniki pokładowe, a także gazety, broszury i książki z epoki. Publikacja ma charakter popularnonaukowy, więc nie znajdziemy w niej setek odnośników do literatury w trakcie czytania. Colin Woodard często jednak umieszcza różnego rodzaju cytaty i wypowiedzi, które pochodzą z wyżej wspomnianych źródeł. Nadaje to lekturze dodatkowego smaczku. Ponadto sporo informacji zostało pozyskanych przez niezależnych badaczy, historyków i archeologów.

W kwestii wydania mam mieszane uczucia. Publikacja ukazała się w twardej oprawie wraz z papierową obwolutą. W polskiej edycji została wykorzystana okładka z oryginału – mniej niż połowę zajmuje czaszka widoczna z półprofilu ze skrzyżowanymi piszczelami. Co ciekawe, po zdjęciu papierowej obwoluty ukaże się nam jeszcze większa czaszka na tle skrzyżowanych piszczeli. Fajnie to wyszło. Jak wspomniałem już wcześniej, po wewnętrznych stronach okładek podano spis najważniejszych bohaterów książki, a w drugim przypadku opis najważniejszych okrętów uczestniczących w niesamowitych przygodach. Przed prologiem została zamieszczona mapa Karaibów, co pozwala czytelnikowi łatwo zorientować się w trakcie lektury, gdzie akurat przebiega akcja. Nie jest ona jakoś wielce dokładna, ale należy ją uznać na pewno za wystarczającą. Całościowy odbiór psują jednak dość liczne błędy. Literówek w książce jest sporo, ale bardziej rażące są nieprawidłowe odmiany słów, a niekiedy wyraźnie złe tłumaczenie. Przykład ze s. 53: „Żeglarz nie stał wysoko w angielskim porządku dziobania, plasując się niżej od pracownika rolniczego” (podkreśl. moje). Wygląda to trochę tak jakby niektóre fragmenty były tłumaczone w translatorze znanej przeglądarki, szczególnie przy końcu publikacji. Nie wiem czy to bardziej wina tłumacza czy korektorów.

Ogólnie praca Woodard’a wypada bardzo dobrze. Narracja mimo, że w pewnym stopniu warunkowana źródłami historycznymi, jest interesująca. Autor w sposób ciągły przedstawia kolejne etapy działalności pirackich kapitanów, co pewien czas zmieniając swojego bohatera na innego, a dopiero w dalszej części kontynuuje wcześniejsze wątki i tak na zmianę do końca. Mnie taki sposób pisania odpowiada. Bogata baza źródłowa, którą podaje w prologu, a także cytaty pojawiające się przez całą książkę sprawiają, że ma się odczucie, iż jest to solidna i bardzo dobrze przygotowana publikacja. Ogrom materiałów sprawia też, że wbrew pozorom Woodard nie miał zbyt wiele miejsca na własne dywagacje w uzupełnianiu opisywanych historii.

Republika piratów jest książką bardzo intrygującą i wciągającą – stała się inspiracją do powstania serialu Crossbones z Johnem Malkovichem w roli głównej. Są w niej momenty lepsze i gorsze, ale ogólnie bardzo dobrze się ją czyta. Chciałbym ją polecić wszystkim, którzy interesują się tą tematyką, a szczególnie osobom które chciałyby poznać odmitologizowaną historię romantycznych morskich bandytów.

Autor: Andrzej Zyśko

Opublikowano 02.12.2016 r.

Poprawiony: piątek, 13 grudnia 2019 09:35