Daj nam, Boże, sto lat wojny

  • Drukuj

Informacje o książce
Pełny tytuł: Daj nam, Boże, sto lat wojny. Dzieje niemieckich lancknechtów 1477-1559
Autor: Marek Plewczyński
Wydawca: Bellona/Rytm
Seria: Najemnicy
Rok wydania: 1997
Stron: 190
Wymiary: 19,5 x 14,1 x 1 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 83-11-08635-4 (Bellona), 83-86678-50-X (Rytm)

Recenzja
Niektóre książki aż proszą się o wznowienie ze względu na tematykę oraz słabą dostępność. Do takich pozycji należy „Daj nam, Boże, sto lat wojny” Marka Plewczyńskiego – tytuł, który koniecznie powinien się znaleźć w biblioteczce każdego czytelnika interesującego się wojskowością XVI wieku. Lektura tej książki nie rozczaruje również amatorów gier strategicznych.

Barwna epoka wojen renesansu wciąż nie doczekała się większej liczby dobrych publikacji. „Daj nam, Boże, sto lat wojny” to jeden z nielicznych tytułów na polskim rynku prezentujący niemieckich najemników z pierwszej połowy XVI wieku.

Plewczyński przedstawia, jak mówi podtytuł „Dzieje niemieckich lancknechtów 1477-1559”. Już na początku pojawia się pewna kontrowersja. Autor tłumaczy dlaczego stosuje tłumaczenie lancknecht, zamiast landsknecht odwołując się do tradycji polskiej historiografii, w której przyjął się ten nie do końca poprawny przekład.

Rok 1477 to data przełomowa – w bitwie pod Nancy ginie książę Burgundii Karol Śmiały, jeden z ostatnich władców kultywujących mit średniowiecznego rycerza. Rozpoczyna się rozgrywka o Burgundię, w której głównymi graczami stają się cesarz niemiecki Maksymilian I oraz król Francji. Ten pierwszy stara się z myślą o przyszłych wojnach tworzyć armię nowego typu, opartą na profesjonalnej piechocie, zdolnej przeciwstawić się nawet szarży uważanej wówczas za niepokonaną ciężkiej jazdy. Tak zaczyna się barwna historia lancknechtów, którzy z armii narodowej, podporządkowanej cesarzowi stają się z biegiem czasu głównymi najemnikami XVI-wiecznej Europy. Plewczyński pokazuje szeroką wiedzę o sposobie powstawania formacji lancknechtów i ich organizacji, jak stawały się one prywatnymi armiami. Bardzo ciekawe są opisy wypłacania żołdu, a także zawierania kontraktów z dowódcami, ważne o tyle, że kwestie te miały niemały wpływ na przebieg wielu XVI-wiecznych wojen.

Wielu z pewnością spodoba się opis stosowanej przez lancknechtów taktyki, nie tylko wielkich formacji pikinierów, ale również strzelców i innych rodzajów współpracujących z nimi wojsk. Plewczyński nie zapomina również o tym, że taktyka ta ewoluowała w miarę doskonalenia broni palnej, a zwłaszcza artylerii. Obala mit jakoby wielkie bloki pikinierów były mało mobilne i narażone na ostrzał. Podaje przykłady dowodzące, że było zupełnie inaczej. Lancknechci latami ćwiczący się w wojennym fachu umieli bardzo sprawnie przegrupowywać się i reagować na zmieniającą się sytuację.

Informację o praktycznym zastosowaniu taktyki lancknechtów, wraz z jej zaletami i wadami, znajdziemy także w drugiej części książki, opisującej najważniejsze konflikty z ich udziałem. Oczywiście na pierwszy plan wysuwają się toczone między Cesarstwem, Hiszpanią, Francją oraz państwami włoskimi Wojny Włoskie. Niestety Plewczyński bardzo zwięźle opisał wcześniejszą Wojnę Szwabską, toczoną przez Maksymiliana I ze Szwajcarami, czyli chrzest bojowy lancknechtów, który nie wypadł dla nich zbyt pomyślnie. Wielka szkoda, ponieważ była to wojna toczona przez najlepszych najemników ówczesnej Europy, czyli Szwajcarów, z tymi którzy mieli im później odebrać palmę pierwszeństwa – lancknechtami.

Same Wojny Włoskie, a zwłaszcza te ich epizody, w których brali udział lancknechci, zostały jednak opisane wystarczająco obszernie. Na uwagę zasługuje zwłaszcza podrozdział dotyczący bitwy pod Pawią 24 II 1525 r., w której niemieccy najemnicy współdziałający z innymi wojskami zadali druzgocącą klęskę armii francuskiej, wybijając przy tym między innymi tak zwany Czarny Legion, czyli Niemców walczących za odpowiedni żołd po stronie króla Francji.

Niedosyt pozostawia z kolei część książki poświęcona wojnom religijnym oraz powstaniom chłopskim w Niemczech. Znajdziemy w niej wprawdzie opisy kilku starć, ale to zdecydowanie za mało. Konfliktom tym Plewczyński poświęcił jedynie nieco ponad 20 stron. Jeszcze słabiej opisane zostały konflikty z Turkami. Wielka szkoda, ponieważ to starcie zachodnioeuropejskiej i wschodniej sztuki wojennej było bardzo ciekawe.

Mocnym punktem książki jest rozdział o lancknechtach na ziemiach polskich, występujących zarówno w charakterze polskich najemników w wojnach z Moskwą i Mołdawią oraz wrogów opłacanych przez Zakon Krzyżacki. Autor bardzo barwnie przedstawił szczególnie ich marsz na Gdańsk z roku 1520 oraz kilka starć z siłami polskimi, które nie przyniosły większego sukcesu żadnej ze stron.

Uwagę przykuwają wyraźne mapy i plany bitew, których brak był słabą stroną wielu innych tytułów Bellony. Również dobór ilustracji nie budzi szczególnych zarzutów, może poza jedną z grafik, przedstawiającą pikinierów, jednak z okresu późniejszego niż omawiany w książce.

W książce brakuje wyraźnie rozdziału o zmierzchu formacji lancknechtów i rodzajach piechoty, które ich zastąpiły w drugiej połowie XVI wieku. Druga część omawianego przez autora okresu została opracowana o wiele gorzej lub, co bardzo prawdopodobne w przypadku wydawnictwa Bellona, „ograniczona” w procesie wydawniczym. W związku z tym po rozdziale o lancknechtach na ziemiach polskich publikacja niestety urywa się, sfinalizowana jedynie krótkim zakończeniem.

„Daj nam, Boże, sto lat wojny” to z pewnością najlepsza książka cyklu o najemnikach wydanego wspólnie przez Bellonę oraz Rytm. Niestety od roku 1997 nie doczekała się żadnego wznowienia, choć Bellona od tamtego czasu ponownie wydawała tytuły o wiele słabsze lub powszechnie dostępne w antykwariatach.

Autor: Cisza

Opublikowano 15.03.2012 r.

Poprawiony: sobota, 17 marca 2012 09:59