Elbing 1945 (tom1)

  • Drukuj

Informacje o książce
Pełny tytuł: Elbing 1945. Odnalezione wspomnienia
Autor: Tomasz Stężała
Wydawca: IW Erica
Rok wydania: 2010
Stron: 368
Wymiary: 20,4 x 14 x 2,2 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-62329-0-90

Recenzja
Z zainteresowaniem sięgnąłem po nową książkę poświęconą walkom o Elbląg pod koniec II wojny światowej. Nie ukrywam, że byłem ciekaw ujęcia walk na froncie wschodnim, niezbyt często przecież goszczących na kartach książek. Garść refleksji, które mi się nasunęły po przeczytaniu tej pozycji, pragnę zawrzeć w niniejszej recenzji. Ale po kolei…

Na początek…
Elbing 1945 został wydany przez Instytut Wydawniczy Erica, który choć istnieje dopiero od 2004 zdążył już zaznaczyć swoją obecność na rynku wydawniczym interesującymi pozycjami zarówno powieściowymi (np. książki Leo Kesslera), jak również popularnonaukowymi i naukowymi (np. seria publikacji Michaela Reynoldsa). O autorze książki, panu Tomaszu Stężale, można chyba powiedzieć, że jest człowiekiem renesansu. Pedagog, anglista, magister inżynier zootechnik, osoba próbująca swoich sił nawet w polityce, a przede wszystkim wielki miłośnik historii oraz swojego rodzinnego Elbląga. To jak widać człowiek szerokich horyzontów i wielu pasji. Nie mogę się powstrzymać od wspomnienia o jednym z antenatów autora, co prawda różni ludzie mają różnych dziadków, ale być potomkiem generała Bolesława Nieczui-Ostrowskiego to z pewnością powód do dumy.

Książka Tomasza Stężały wydana w 2010 roku należy raczej do kręgu powieści historycznej czy może precyzyjniej beletrystyki historycznej, bo jak przekonuje sam autor, jest bardziej fabularyzowanym ciągiem relacji oraz zapisów dokumentalnych niż powieścią. Nie jest dziełem naukowym ponieważ zabrakło na nie materiałów, które okazały się jednak wystarczające do popularnej publikacji. Dodatkowo forma literacka umożliwiła uzupełnienie luk, a czasem rozsądzenie sprzecznych relacji wedle pomysłów autora. Warto dodać, że impulsem do napisania książki była dyskusja medialna, która wybuchła przy okazji kolejnej rocznicy „wyzwolenia” Elbląga. Wówczas to powodowany ciekawością autor zadał sobie pytania: jakie właściwie było to wyzwolenie Elbląga, po czym zaczął zbierać dokumenty, relacje i wszelkie inne materiały (ważne były też spotkania z uczestnikami wydarzeń np. 10-letnim w 1945 roku mieszkańcem Elbinga Hansem Pfau), które po pewnym czasie rozrosły się do takich rozmiarów, że pan T. Stężała postanowił zebrać je w jednym miejscu i zapoznać z tą historią szerokie grono czytelników.

Czas akcji, miejsce akcji, bohaterowie, wydarzenia i nie tylko…
Układ książki jest rozsądny i klarowny. Po autorskim wstępie, umieszczono wprowadzenie – Drammatis personae – będące przedstawieniem pierwszoplanowych bohaterów książki, zarówno cywilów jak i wojskowych. Następnie mamy kilkanaście rozdziałów właściwej treści. Na zakończeniu książki znajdują się podnoszące jej wartość edukacyjną załączniki. Jest tabela porównawcza stopni wojskowych niemieckich, rosyjskich i ich polskich odpowiedników, są wybrane bardziej szczegółowe biogramy rosyjskich żołnierzy i dowódców. Jest zestawienie niemieckich i polskich nazw geograficznych oraz miejscowości i osobne zestawienie nazw i obszarów w Elblągu, a także lista interesujących stron w internecie, gdzie można poczytać i podyskutować o czasach i miejscach opisanych w książce. Nie trzeba chyba dodawać, że marginalne błędy występujące w tych materiałach nie obniżają ich wprost rewelacyjnej wartości merytorycznej.

Wydarzenia opowiedziane w książce dzieją się na przełomie 1944 i 1945, przy czym szczególne intensywnie opisywane są te od 10 do 22 stycznia (wtedy też kończy się książka). Wszelako niewielka część wydarzeń ma miejsce w jeszcze wcześniejszym okresie II wojny światowej. Miejscem wydarzeń Elbinga 1945 są tereny Prus Wschodnich należących do nazistowskiej III Rzeszy, w szczególności samego Elbinga-Elbląga. Od tej reguły także występują wyjątki, gdy część akcji dzieje się np. w Wilnie, leżącym przecież w okresie międzywojennym w Polsce. Bohaterami dzieła Tomasza Stężały są głównie mieszkańcy i niemieccy obrońcy Elbinga oraz ich pogromcy z Armii Czerwonej, a niekiedy także Polacy, których wśród postaci pierwszoplanowych jest niewiele, jako że np. w samym Elblągu przebywało ich w owym czasie niezbyt wielu. Warto nadmienić, że prawdopodobnie wszystkie postacie pierwszoplanowe są prawdziwe w tym sensie, że rzeczywiście żyły one i walczyły wówczas na terenach Prus Wschodnich. Pierwotnie miałem zamiar szczegółowo odnieść się do wydarzeń przedstawionych na kartach książki. Po namyśle uznałem jednak, że z jednej strony będzie to zbytnim zdradzaniem fabuły, z drugiej, ze względu na mnogość postaci i wątków, rozbudowywałoby niniejszą recenzję do trudno akceptowalnych rozmiarów. Pozostanę więc przy ogólnym stwierdzeniu, że książka opowiada o podboju Prus Wschodnich przez wojska radzieckie, obfitującej w dramatyczne momenty obronie, a także o epizodach z życia codziennego żołnierzy i przede wszystkim cywilów z tamtych terenów.

Mamy więc opisy polowania na ludzi Niny Pietrowej starszyny-snajpera z 86 Dywizji Strzeleckiej. Pancerne walki żołnierzy 29 Korpusu, kapitana Gienadija Diaczenki, dowódcy 3 Batalionu 31 Brygady Pancernej tegoż korpusu, ale i jego podwładnego porucznika Andrieja Alejnikowa, dowódcy plutonu czołgów T-34. Mamy opisane powietrzne pojedynki sowieckiego asa myśliwskiego kapitana Fiodora Mitrofanowa, latającego na swoim ulubionym Ła-5. Mamy opis przygotowań do obrony nadburmistrza Elbląga dr. Fritza Lesera i komendanta Elbląga pułkownika Eberharda Schoepffera, ale i jego podwładnego dowodzącego obroną przeciwlotniczą lotniska w Elblągu porucznika Karla Bauera. Są też opowiedziane dzieje trzech braci Malke, których wojna wciągnęła w swoje tryby. Najmłodszy Otton przez Hitlerjugend trafia do Volkssturmu. Średni Jurgen, o którym w książce jest spośród nich najwięcej, marzy o karierze lotnika, zaś najstarszy Georg, będący mechanikiem na froncie zachodnim, tylko na Święta Bożego Narodzenia odwiedza dom rodzinny. Wreszcie poznajemy wojenne losy doktorostwa Grossów, rodziny małego Hansiego Pfau, czy dramatyczną historię polskiego robotnika przymusowego spod Opola pracującego w Prusach – Huberta Kaczmarka. Wśród postaci drugoplanowych wymienić należy bohatera floty U-Botów – komandora (Kapitaen zur See) Wernera Hartmanna, pełniącego w owym czasie funkcję dowódcy Volkssturmu w Elblągu.

Cicer cum caule…
Takie ujęcie tych dni z różnych punktów widzenia, różnych spojrzeń poszczególnych nacji i racji, przy zastosowaniu rwanej narracji, daje ciekawy efekt wzmacniany jeszcze przez ogólny chaos wydarzeń. Niestety, moim zdaniem, autor w opisie codziennego życia nie oparł się występującej nie tylko w beletrystyce, ale w ogóle w popkulturze tendencji do wprowadzania wątków romansowych. Nie jest to żaden poważny zarzut, w książce stanowi to margines, jednak mnie przeszkadza.

Na szczególną uwagę zasługują opisy wydarzeń wojennych: nalotów, potyczek lotniczych, polowania snajperskiego. Moim zdaniem to najmocniejsze pod względem literackim fragmenty książki, żywe, trzymające w napięciu, po prostu ciekawie napisane. Pozytywnie dla atmosfery oceniam konsekwentne stosowanie przez autora niemieckojęzycznej nomenklatury geograficznej, czasem także stopni oficerskich i niekiedy słownictwa rosyjskiego.

Największym walorem książki jest jej prekursorstwo. Mowa tu oczywiście o podejściu historycznym do czasów powojennych, karzących idealizować czasy jagiellońskie, a jednoznacznie źle oceniać czasy pruskie, zaś okres rządów nazistowskich uznać nieledwie za temat tabu, i próbę przełamania tego stanu rzeczy przez autora. Solidna pod względem merytorycznym, wręcz erudycyjna, mimo że nie naukowa, książka Tomasza Stężały musi u niejednego zawodowego historyka wywołać poczucie zazdrości. Oprócz wspomnianego już powodu także dlatego, iż najprawdopodobniej zacznie ona proces eksploracji tego niemal nietkniętego obszaru historii. Trzeba też dodać, że w ujęciu autora nie dzieje się to w duchu tęsknoty za utraconą niemieckością tych ziem, co w dobie wzrostu znaczenia politycznego tzw. wypędzonych nie pozostaje bez swojej wymowy.

Nie przypadły mi natomiast do gustu wyjaśnienia autora, że starał się nie wydawać w książce sądów ocennych, czasem przemilczeć pewne fakty lub złagodzić opis. Istnieje czasem możliwość, iż nadmierny naturalizm opisu czy zbyt radykalne sądy obniżą wartość książki. Jednak w tak prekursorskiej pozycji spróbowałbym podjąć takie ryzyko.

Zdumiało mnie także w książce ujęcie codzienności Prus Wschodnich jako nieco sielankowej krainy (przed wojną i w czasie wojny), gdzie ludność wiedzie spokojne życie i nie interesuje się polityką. Tym to dziwniejsze, że w czasach gdy w Niemczech były jeszcze przeprowadzane demokratyczne wybory, NSDAP i sam Hitler mieli w Prusach duże poparcie, co w warunkach totalitarnych, a później i wojennych, nie mogło się nie utrzymać, chyba że w samym Elblągu rzecz miała się inaczej, a poparcie było raczej wynikiem terroru i źle rozumianego patriotyzmu.

Czytelnicy z pewnością nie obraziliby się też gdyby za tę cenę, w której sprzedawana jest książka, dostali nieco więcej ilustracji, a może także jakieś mapy czy wykresy.

Podsumowując, mogę powiedzieć, że oceniam pozytywnie debiut p. Tomasza Stężały, ale do komplementarnej oceny potrzebne chyba będzie zapoznanie się z drugim tomem dzieła, noszącym tytuł Elbing 1945: Pierwyj Gorod. To tam rozwiązane zostaną wszelkie rozpoczęte w pierwszej części wątki a może jeszcze podniesie się wartość literacka. Czego sobie i czytającym te słowa życzę. Jedno jest pewne już dziś: nie omieszkam przeczytać kontynuacji Elbinga 1945 pod tytułem Pierwyj Gorod.

Autor: Monthion

Opublikowano 01.03.2011 r.

Poprawiony: poniedziałek, 12 września 2011 15:58