Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku

  • Drukuj

Informacje o książce
Pełny tytuł: Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku. Zaprzepaszczona szansa powstania listopadowego
Autor: Tomasz Strzeżek
Wydawca: Napoleon V
Rok wydania: 2011
Stron: 352
Wymiary: 24,7 x 17,3 x 2,9 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-61324-56-0

Recenzja
Każda z wojen ma takie okresy, gdy jedna ze stron zdobywa inicjatywę, spychając przeciwnika do defensywy, gdy ma się wrażenie, że wszystko zmierza w dobrym dla niej kierunku. Potem bywa, że następuje moment zwrotny, przełom i losy konfliktu odwracają się, a szanse na odniesienie ostatecznego zwycięstwa zaczynają się oddalać. W przypadku polskich powstań narodowych ten pierwszy czas trwał zwykle krótko. W powstaniu kościuszkowskim trudno go jednoznacznie wskazać. Z pewnością największy sukces powstańców Kościuszki, jakim było opanowanie przez nich w kwietniu Warszawy (insurekcja warszawska), mógłby zostać tak potraktowany. Innym, wielkim zwycięstwem, które można uznać za przełomowe, było wytrzymanie oblężenia Warszawy prowadzonego przez armię pruską. Dla powstania styczniowego, gdzie w zasadzie przez cały czas prowadzono jedynie działania nieregularne, jeszcze trudniej znaleźć takie chwile, gdy przeciwnik został zepchnięty do defensywy. Poza pierwszym okresem walk nie bardzo da się powiedzieć by kiedykolwiek później powstańcy styczniowi byli w stanie poważnie zagrozić panowaniu Rosjan w Królestwie Polskim. W przypadku powstania listopadowego okresem, gdy jego sytuacja była najlepsza, są niewątpliwie miesiące marzec i kwiecień. Wtedy to miała miejsce zwycięska ofensywa wojsk polskich na szosie brzeskiej, która przyniosła naszej armii szereg zwycięstw, z bitwą pod Iganiami na czele.

Dziejami polskiej ofensywy wiosennej w 1831 roku, która choć zwycięska dla wojsk polskich, ostatecznie przyniosła połowiczne rezultaty, zajął się jakiś czas temu Tomasz Strzeżek. Czytelnikom interesującym się powstaniem listopadowym osoby autora przedstawiać nie trzeba. Tym zaś, którzy dotąd nie mieli okazji zapoznać się z żadną pracą z jego dorobku, polecam spojrzeć choćby na ich wykaz dostępny w internecie. Publikacja wydana przez Napoleona V nie stanowi pierwszego podejścia autora do tematu. Pierwsza wersja Polskiej ofensywy wiosennej w 1831 roku ukazała się w 2002 r. nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wcześniej, w 1999 roku, autor wydał w serii Historyczne Bitwy wydawnictwa Bellona książeczkę pt. Iganie 1831. W dalszej części recenzji postaram się pokrótce porównać dawniejsze i obecne wydanie Polskiej ofensywy wiosennej w 1831 roku. W przypadku Igań 1831, są one dużo węższe tematycznie i oferują raczej uproszczone ujęcie w stosunku do recenzowanej książki, jak cała seria HB, tak że tutaj nie ma czego porównywać.

Książka obejmuje okres od 5 lutego mniej więcej do połowy kwietnia (bitwa pod Iganiami to 10 kwietnia, ale opisano też trochę to co miało miejsce tuż po bitwie. Pierwszy rozdział poświęcony został lutowej ofensywie rosyjskiej na Warszawę i jej następstwom. Obejmuje on okres od 5 lutego do 11 marca 1831. Rozdział ten stanowi wprowadzenie i zarysowuje tło wydarzeń stanowiących właściwą tematykę książki. Potem mamy trzy ogólne rozdziały przedstawiające: strategię wojny gen. Skrzyneckiego i charakterystykę armii polskiej, sytuację armii rosyjskiej w Królestwie Polskim i plan operacyjny Dybicza oraz plany operacyjne strony polskiej. Dalej autor przechodzi do opisu kolejnych faz operacji i działań na innych kierunkach, pośrednio związanych z przebiegiem operacji – w sumie składa się to na osiem rozdziałów. Książkę zamyka podsumowanie i wykazy stanów armii polskiej i rosyjskiej. Na końcu znajdziemy też aneks zawierający materiały źródłowe (raporty z walk i rozkazy dzienne oraz listę odznaczonych krzyżem Virtuti Militari za udział w walkach między 6 kwietnia a 1 maja 1831), a także 8 stron kolorowych map (zwanych w książce „szkicami”).

Dzieło prof. Strzeżka przedstawia wiosenną operację wojsk polskich na szerszym tle. Po pierwsze, jak już wspominałem, autor zaczął od przedstawienia pokrótce okresu wcześniejszego, czyli walk toczących się w lutym pod Warszawą. Wydaje się to konieczne z szeregu względów. Wypadki późniejsze stanowią pewną kontynuację tego co miało miejsce przez nimi. Nie sposób uniknąć pewnych związków przyczynowo-skutkowych, które w odniesieniu do opisywanej przez autora materii są silne. Od strony personalnej należy wspomnieć o zmianie wodza naczelnego, jaka dokonała się po bitwie pod Olszynką Grochowską. Stanowisko to objął wtedy gen. Skrzynecki. Piastował je przez cały okres ofensywy wiosennej i jeszcze długo później, stąd sięgnięcie do momentu kiedy został wodzem naczelnym wydaje się uzasadnione. Po drugie, autor przedstawia co działo się na innych odcinkach frontu. Polską ofensywę, która rozpoczęła się w końcu marca, poprzedziły manewry armii rosyjskiej, szykującej się do sforsowania Wisły na południe od Warszawy i marszu od tej strony na stolicę Polski. Ruch ten stanowił śmiertelne zagrożenie dla powstania i do chwili rozpoczęcia ofensywy, a także w początkowym jej okresie, polskie dowództwo z napięciem śledziło sytuację nad Wisłą. Autor poświęca działaniom w tym rejonie cały osobny rozdział „Działania korpusów Paca i Sierawskiego nad Wisłą od 1 do 10 kwietnia”.

Zarysowanie sytuacji militarnej, w jakiej powstawał plan operacji, a później warunków, w jakich przyszło ją realizować, pozwala dużo lepiej zrozumieć posunięcia obu stron. Dotyczy to zarówno armii polskiej, jak i rosyjskiej. Autor ukazuje problemy natury strategicznej, logistycznej i ściśle operacyjnej, przed jakimi stanęli obaj głównodowodzący i ich sztaby. Owo ukazanie operacji w szerszym kontekście nie oznacza, jak to często bywa, zwłaszcza w przypadku publikacji popularnonaukowych niższych lotów, że autor wypełnił książkę ogólnikami bądź rzeczami mającymi luźny związek z tematyką pracy. Autor pisze o sprawach mających ścisły związek z opisywanymi wydarzeniami i niemal wyłącznie o zagadnieniach stricte militarnych. Nie znajdziemy więc tutaj nic np. na temat wyprawy gen. Dwernickiego na Wołyń, gdyż nie miała ona żadnego bezpośredniego związku z ofensywą na szosie brzeskiej. Zarysowanie tła nie sprawiło też, że właściwy opis działań wojsk obu stron został zepchnięty na dalszy plan, czy że został w jakiś sposób zubożony.

Najważniejszą zaletą książki wydaje mi się przedstawienie działań obu armii wieloaspektowo, z wykorzystaniem wspomnianego wyżej szerszego tła. Dotyczy to zwłaszcza poziomu operacyjnego. Dzięki temu wywody autora mogą być szczegółowe, a zarazem pozostają zrozumiałe. Szczegółowość opisu działań na szczeblu operacyjnym nie przejawia się w zasypywaniu czytelnika nazwami miejscowości i innych obiektów geograficznych, które kolejno zajmowały oddziały obu stron. Opisom manewrów towarzyszy w wielu miejscach głębsza analiza. To samo można powiedzieć o płaszczyźnie taktycznej wojny, chociaż w tym przypadku autorowi jest w jakiejś mierze łatwiej. Dzięki spojrzeniu ze strony rosyjskiej widzimy w jak trudnym położeniu znajdowała się w tym okresie armia Dybicza i na czym polegały błędy popełnione przez rosyjskie dowództwo. Oceniając możliwości stron autor zwraca uwagę np. na stan dróg przy ówczesnej pogodzie – z jednej strony wojska polskie mogły wykorzystać drogę bitą, jaką była szosa brzeska, z drugiej strony przeciwnik zmuszony był korzystać ze „zwykłych” dróg gruntowych. Ze strony polskiej obserwujemy z początku i potem w zasadzie także przez długi czas obawy związane z możliwym uderzeniem Rosjan na Warszawę, ciągłe próby balansowania między rozwijaniem własnej ofensywy a staraniami o to by zabezpieczyć się przed atakiem przeciwnika na stolicę oraz próbami odcięcia armii głównej od niej. W oparciu o dokumenty autor potrafił ustalić jaka była wiedza obu stron o siłach przeciwnika i ich dyslokacji w poszczególnych fazach kampanii. Obserwujemy jak dowództwa reagują na napływające do sztabów informacje, jakie w oparciu o nie podejmują decyzje.

Publikacja daje prawdziwy obraz wojny widzianej przez nas często bardzo szczegółowo, wraz z różnymi trudno uchwytnymi zależnościami. Obserwujemy wahania dowództw, niepewność, próby przeniknięcia za zasłonę, która mgłą wojny skrywa działania drugiej strony. Czytając o tym wszystkim trzeba jednocześnie pamiętać, że żadna ze stron w chwili podejmowania decyzji nie dysponowała w odniesieniu do przeciwnika wiedzą, jaką mają po latach historycy. Właściwa ocena na ile dowództwo było w stanie i powinno przewidzieć pewne okoliczności i określone działania strony przeciwnej, a na ile było to poza jego zasięgiem to ważna umiejętność historyka, który ocenia wszystko post factum. Książka bardzo dobrze pokazuje na czym polegała słabość gen. Skrzyneckiego jako dowódcy wyższego szczebla: jego wahania, trudności w podejmowaniu decyzji, ciągłe obawy wywoływane przez informacje o pojawieniu się pojedynczych oddziałów wroga w miejscach, gdzie nie do końca się ich spodziewał. Ten syndrom i typowe problemy niższych rangą oficerów, którzy zbyt szybko awansowali, opisywane w różnych publikacjach ogólnikowo, tutaj materializują się w konkretnych sytuacjach.

Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku to książka o operacji, która mimo bardzo sprzyjających warunków, za sprawą wodza naczelnego armii polskiej mogła zakończyć się już pierwszego dnia, podczas starć z oddziałami gen. Geismara. Czytając opis bitwy pod Dębem Wielkim (31 marca 1831) można lepiej zrozumieć co miał na myśli Wacław Tokarz pisząc, że w tej fazie wojny zdarzało się, że polski żołnierz osiągał zwycięstwa wbrew swojemu dowództwu. Otóż gdy bitwa weszła w zaawansowaną, fazę okazało się, że Rosjanie, którzy zajęli dogodną pozycję, częściowo wskutek tego, a częściowo wskutek sposobu organizacji ataku przez stronę polską, byli w stanie skutecznie się obronić. Gen. Skrzynecki, widząc, że wysiłki armii polskiej nie przynoszą efektów, zdecydował, iż pora kończyć walkę na ten dzień i wydał rozkaz oddziałom by pozostały na noc i obozowały w miejscach, w których się znajdują. Następnego dnia zamierzał wznowić walkę, o ile okoliczności będą sprzyjające, ale tak naprawdę myślał już o odwrocie. Historia miała się jednak potoczyć inaczej. Rozkaz pozostania na noc w miejscu, gdzie oddziały stały, trafił także do 4 Pułku Piechoty Liniowej, który akurat wysłano na obejście pozycji rosyjskich przez mokradła od strony południowej. Idąc przez ten teren polscy żołnierze byli cały czas ostrzeliwani przez rosyjską artylerię. W chwili gdy zbliżali się do zabudowań zajmowanych przez przeciwnika atak miał być zatrzymany. Wówczas zdenerwowany gen. Bogusławski, dawny dowódca „Czwartaków”, ignorując rozkaz wodza naczelnego wyjechał przed szyk i krzyknął: Aby my to kaczki, żeby spać w błocie, mając wieś pod nosem? […] Odbierzemy Moskalom kwatery! Szybki atak na wieś zajmowaną przez rosyjską piechotę doprowadził do jej opanowania, „Czwartacy” nie poprzestali na tym i ruszyli dalej, atakowani po drodze przez rosyjskich ułanów. Widząc postępy Polaków na swoim lewym skrzydle Rosjanie rozpoczęli odwrót, co wywołało zamieszanie w ich szeregach. Wtedy, po usilnych namowach, gen. Chrzanowskiemu udało się przekonać gen. Skrzyneckiego by użył jazdy, którą rzucono główną drogą w kolumnie na centrum pozycji rosyjskich (być może w podjęciu decyzji pomógł anonimowy adiutant). Wykorzystując zamieszanie jakie powstało, polska kawaleria zdołała wedrzeć się w szyk Rosjan, zdobyć działa i rozbić część rosyjskiej piechoty (w tym jeden z czworoboków), a także część kawalerii, zmuszając przeciwnika do opuszczenia pola bitwy. Do decydującego ataku włączyła się także polska piechota, wcześniej przez cały dzień bezowocnie atakująca silne pozycje rosyjskie na wzgórzach.

Równie pasjonująco opisano inne bitwy, w tym największe starcie – pod Iganiami (10 kwietnia 1831). Dość wspomnieć, że w tej ostatniej bitwie nieoczekiwanie Polacy znaleźli się wobec przeważających sił rosyjskich, ponieważ druga grupa wojsk pod dowództwem gen. Skrzyneckiego, która miała pojawić się od zachodu i z której wsparciem Polacy znieśliby z kretesem całe zgrupowanie gen. Rosena, przybyła dopiero około godz. 19 wieczorem, po zakończeniu bitwy. Mając takich dowódców jak gen. Ludwik Kicki czy mjr Józef Bem i takie jednostki jak 2 Pułk Ułanów i 4 Bateria Lekkiej Artylerii Konnej, nie wspominając o znakomitej piechocie, zdolny dowódca, jakim niewątpliwie był gen. Ignacy Prądzyński, mógł pokusić się o zwycięstwo, tym bardziej, że korpus gen. Rosena był zdemoralizowany odwrotem. Inny, przynoszący chwałę polskiemu orężu bój miał miejsce wcześniej tego samego dnia pod Domanicami, gdzie 2 Pułk Ułanów odparł i pobił wielokrotnie przeważającą liczebnie kawalerię rosyjską. Autor przedstawia dość szczegółowo jak wyglądało to starcie i w jaki sposób dowodzący polskimi ułanami gen. Kicki uniknął oskrzydlenia, a następnie za pomocą fortelu przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Polaków. Z końcową fazą operacji wiąże się ocena gen. Prądzyńskiego. Ostatnio można dostrzec wśród historyków tendencję do deprecjonowania go jako dowódcy (N. Kasparek – Dni przełomu powstania listopadowego. Bitwa pod Ostrołęką (26 maja 1831), M. Swędrowski – Portret człowieka zapalczywego). Jeśli przedstawia się go nadal jako genialnego sztabowca i stratega (jak niegdyś Czesław Bloch w jego monumentalnej biografii Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850), to z zastrzeżeniami. Ukazuje się go co prawda jako człowieka zdolnego, ale niezdecydowanego i marzyciela. Tomasz Strzeżek, choć także nieszczędzący uwag krytycznych pod adresem polskiego dowództwa, nie wpisał się w ten nurt, zwłaszcza w odniesieniu do bitwy pod Iganiami.

Generalnie płaszczyznę taktyczną działań przedstawiono szczegółowo. Autor opisuje poszczególne fazy walk, posiłkując się tu i ówdzie licznymi pamiętnikami, choć raczej ich nie cytuje. Widzimy szyki w jakich operowały oddziały, jak wyglądało ich współdziałanie. Z pewnością w bardziej szczegółowym przedstawieniu bitew pomogły nieznane wcześniej raporty z walk, do których autor dotarł po 2005 r. (jak pisze o tym we wstępie). Zaletą wywodów poświęconych bitwom jest, podobnie jak to bywa w odniesieniu do innych aspektów działań wojennych przedstawionych w książce, to że płynnie łączą się z innymi zagadnieniami, zwłaszcza z poziomem operacyjnym. Czytając opisy walk widać postępującą demoralizację oddziałów rosyjskiego VI Korpusu. Autorowi udało się moim zdaniem uchwycić pośrednio stan ducha rosyjskiej armii w tym trudnym dla niej okresie, to że Polacy wydawali się potężniejsi niż są w rzeczywistości i udzielało się to nawet wysokim szarżom. O tego typu zjawiskach moralnych pisze m.in. Carl von Clausewitz w swoim dziele O wojnie (i nie on jeden…).

Parę słów o stronie edytorskiej i o tym jak się ma to wydanie do poprzedniego (Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w 2002 r.). Zachowana została okładka z pierwszej edycji ukazująca szarżę 2 Pułku Ułanów pod Domanicami. Twarda, porządna oprawa i dobry papier to już tradycyjne atrybuty książek wydawnictwa Napoleon V. Nie zadbano w pełni o korektę, ale literówek nie ma aż tak dużo. Bardzo udane są kolorowe mapy na końcu książki, na kredowym papierze – rzecz do tej pory rzadko spotykana w publikacjach wydawnictwa. Także w obrębie tekstu znajdziemy trochę mapek stanowiących reprodukcje fragmentów Karty topograficznej Królestwa Polskiego z 1839 r. (szczęśliwie wybrano fragmenty, które są w miarę czytelne). Wreszcie to co pewnie najbardziej interesuje zaawansowanych czytelników, czyli jak się ma aktualne wydanie do wydania z 2002 r. Pod względem ilościowym obie książki nie różnią się bardzo. Nie licząc załączników, nowsze wydanie ma o 50 stron więcej. Tyle, że w nowym wydaniu włączono do tekstu mapki, po drugie każdy rozdział zaczyna się od nowej strony, co daje co najmniej 10 pustych stron, po trzecie np. analiza strat w podsumowaniu ujęta jest dużą czcionką, z odstępami, co też zwiększa objętość. W sumie wygląda więc na to, że nowa książka ma o 20-25 stron więcej niż pierwsza edycja. Układ rozdziałów jest taki sam. Załączniki na końcu zostały poszerzone o wspomniane już raporty z walk i rozkazy dzienne oraz wykaz odznaczonych Virtuti Militari. Porównując bibliografię obu wydań, wśród części pamiętnikarskiej znalazłem dwie nowe pozycje, z czego jedną rosyjskojęzyczną Neelov N.D., Vspominanija o pol’skoj vojne 1831 goda, S. Petersburg 1878, a druga to dzieło R. Sołtyka La Pologne. Précis historique, politique et militaire de sa révolution, précéde d’une esquisse de la Pologne depusi son origine jusqu’en 1830, t. 2, Paris 1833. Nowością są wspomniane wcześniej materiały źródłowe odnalezione przez autora po 2005 r. (poszukiwał ich od lat 80-tych, wspomina o tym, że ich poszukuje jeszcze we wstępie do starszego wydania książki) i to one głównie czynią różnicę. Jeśli chodzi o druki z epoki i wydawnictwa źródłowe, dodano jedną pracę: H. Kocój, Powstanie listopadowe w relacjach posła pruskiego Fryderyka Schölera, Kraków 2003. W przypadku opracowań, głównie dodano to co ukazało się między 2002 a 2011 r. (w sumie dwie nowe publikacje T. Strzeżka i jedna starsza innego autora). Przeczytałem pierwsze wydanie książki z 2002 r. jakiś czas temu, zanim ukazała się obecna, nowsza edycja. Jak porównuję wybrane fragmenty książki, to nie widzę większych różnic, ale diabeł tkwi w szczegółach, a tych nie jestem w stanie wyłowić bez dokładniejszej analizy obu wydań. Sądzę, że jeśli ktoś chce potraktować tą publikację jako popularnonaukową, to nowa wersja niewiele wnosi w stosunku do starszej i można na tej ostatniej poprzestać (jeśli ją posiadamy). Jeśli oczekujemy czegoś więcej, warto jednak sięgnąć po nowsze wydanie.

Podsumowując, bez wątpienia jest to jedna z najlepszych publikacji jaka ukazała się w wydawnictwie Napoleon V i jedna z najlepszych książek poświęconych powstaniu listopadowemu. Jeśli chodzi o poruszaną tematykę, jest to jedyna obszerniejsza, bardziej szczegółowa pozycja poświęcona polskiej ofensywie wiosennej na szosie brzeskiej w 1831 roku. Jedyną rzeczywistą konkurencją dla niej mogą być odpowiednie rozdziały książek Wacława Tokarza Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831 i Aleksandra Puzyrewskiego Wojna polsko-ruska 1831 r. oraz wspominana wcześniej w recenzji biografia gen. Prądzyńskiego autorstwa Czesława Blocha. Powyższe monografie, ponieważ w dwóch pierwszych przypadkach zajmują się całą wojną, a w ostatnim przypadku całym życiem gen. Prądzyńskiego, są siłą rzeczy mniej szczegółowe i odstają pod tym względem od recenzowanej książki. Paradoksalnie, mimo że autor nie szczędzi krytyki polskiemu dowództwu i w książce dominuje chłodna, naukowa analiza, Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku ma w sobie coś takiego, że czyta się ją na swój sposób „ku pokrzepieniu serc”. Prawdopodobnie to romantyczny powiew tytułowych „zaprzepaszczonych szans”, które pozwalają nam oczami wyobraźni zobaczyć, że historia mogła potoczyć się inaczej.

Autor: Raleen

Opublikowano 18.03.2016 r.

Poprawiony: niedziela, 26 kwietnia 2020 20:28