1809. Grom nad Dunajem (tom I)

  • Drukuj

Informacje o książce
Pełny tytuł: 1809. Grom nad Dunajem. Zwycięstwo Napoleona nad Habsburgami (tom I – Abensberg)
Autor: John H. Gill
Tłumaczenie: Cezary Domalski
Wydawca: Napoleon V
Rok wydania: 2014
Stron: 462
Wymiary: 24,1 x 17 x 3,3 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7889-151-2

Recenzja
Rok 1809 przyniósł kolejną już w ciągu kilkunastu lat wojnę Austrii z Francją. Konflikt ten z perspektywy czasu wydaje się, przynajmniej z punktu widzenia Austriaków, niezrozumiały. Kilkakrotnie pokonani w poprzednich latach przez armie napoleońskie stawali do konfrontacji z jeszcze silniejszą niż poprzednio Francją sami. I to ledwie trzy lata po tym, jak nie zdecydowali się włączyć do wojny po stronie Prus w 1806. Jeśli po klęsce pod Austerlitz chcieli ponownie rzucić Napoleonowi rękawicę, wydaje się, że dobra okazja była właśnie wtedy. Później pokonane, okrojone terytorialnie i zmaltretowane militarnie Prusy nie były w stanie zostać ich pełnowartościowym aliantem, a i Rosja po traktacie w Tylży musiała ułożyć sobie stosunki z cesarzem Francuzów na innych podstawach. Na co więc liczyła Austria przystępując do wojny z Napoleonem? Jakie atuty oraz słabe strony posiadały oba mocarstwa? Na te i szereg innych pytań związanych z wojną 1809 roku stara się odpowiedzieć wydana niedawno książka Johna H. Gilla „Grom nad Dunajem”.

Dzieło składa się z trzech tomów, z czego pierwszy – którym zajmę się w niniejszej recenzji – nosi tytuł „Abensberg” i przedstawia genezę wojny oraz działania do 23 kwietnia 1809 roku, czyli do momentu, kiedy armia austriacka przedostała się na północny brzeg Dunaju w Ratyzbonie. Jak widać choćby po samej objętości (łącznie 3 tomy, z czego pierwszy liczy ponad 400 stron), jest to praca, która stawia sobie za cel wyczerpujące przedstawienie kampanii 1809 roku. Pozwala to stwierdzić także rzut okiem na przypisy oraz załączniki i komentarze do nich. Książka wydana została pierwotnie w 2008 roku, jest to więc stosunkowo nowa publikacja, napisana przez współcześnie żyjącego autora. Piszę to z uwagi na to, że wydawnictwo Napoleon V w znacznej mierze specjalizuje się w wydawaniu dzieł dawniejszych, napisanych przez autorów żyjących w XIX wieku czy dwudziestoleciu międzywojennym. W każdym razie, przynajmniej dla epoki napoleońskiej, wiele takich publikacji, czasem znanych, innym razem mniej znanych, wprowadziło na rynek i do powszechnego obiegu.

Zacznę od tego co najważniejsze i za co należy autora i wydawcę pochwalić: w książce mamy szczegółowe, wyraźne mapy, zarówno taktyczne, jak i w skali operacyjnej. Nie są one zbyt duże, ale przejrzyste i dobrze powiązane z tekstem. I o to chodzi. Sama książka oferuje czytelnikowi bogactwo informacji na temat opisywanej w niej pierwszej części kampanii 1809 roku. Jednocześnie nie przytłaczają one czytelnika, gdyż większość została przeniesiona do przypisów i sam tok wywodów autora jest dzięki temu jasny i przejrzysty. Książkę znakomicie się czyta, a jednocześnie nie traci ona przy tym walorów naukowych. Autor jest szczegółowy, dąży do dogłębnego wyjaśnienia podejmowanych tematów, a przy tym jest staranny. Przyznam, że zwłaszcza tego ostatniego współczesnym autorom anglosaskim niestety często brakuje. Jeśli porównać tutaj np. wydane przez Napoleona V książki Jamesa R. Arnolda i Ralpha R. Reinertsena z recenzowaną publikacją Johna Gilla, widać różnicę na korzyść Gilla, w pierwszej kolejności właśnie na tym ostatnim poziomie. W zasadzie nie występuje też tutaj pewien, nazwijmy to „sportowy”, sposób opisywania wojny, dający się zauważyć u dwóch wspomnianych wyżej autorów. Z kolei jeśli np. spojrzymy na legendarne „Cesarskie bagnety” George’a Nafzigera, to tam również z tą starannością autora w odniesieniu do niektórych szczegółów bywa różnie (co uważni czytelnicy przypisów do tamtej książki mogą łatwo stwierdzić).

Jak przystało na pełnowartościową publikację obejmującą dzieje kampanii wojennej, autor rozpoczyna od jej genezy, na którą składają się w pierwszym rzędzie uwarunkowania polityczno-dyplomatyczne. Wróćmy tutaj do pytań postawionych na początku, czyli przede wszystkim dlaczego Austria rozpoczęła tę wojnę i po co ona jej w ogóle była. Podstawowe, znane wszystkim fakty, pozwalające poszukiwać odpowiedzi na te pytania, prowadzą do Hiszpanii, gdzie Napoleon uwikłał się w działania wojenne, które nie toczyły się tak jak by sobie Francuzi życzyli. Austria, widząc zaangażowanie Francji na południu i ogołocenie wschodnich granic z oddziałów, których znaczna część wysłana została za Pireneje, postanowiła skorzystać z okazji i wziąć rewanż za wcześniejsze klęski. Tyle ogólnie wiadomo na podstawie lektury podręczników, ale geneza konfliktu w 1809 roku była głębsza i dziś oceniając te wydarzenia, gdy wiemy już co wydarzyło się później, decyzje austriackiego kierownictwa polityczno-wojskowego wydają się nieracjonalne. Autor zmierzył się z tym problemem i moim zdaniem udało mu się tutaj osiągnąć znakomite efekty, a dotyczące tego obszerne fragmenty pierwszych dwóch rozdziałów uważam za jedne z najlepiej napisanych w całej książce.

Przede wszystkim John Gill starał się przeanalizować sposób rozumowania ówczesnego faktycznego architekta austriackiej polityki – ministra spraw zagranicznych Austrii, hrabiego Stadiona. To on był motorem tej wojny. To jego rozeznanie w stosunkach międzynarodowych i zapatrywania na szereg istotnych dla wojny kwestii określiły warunki, w jakich toczył się później ten konflikt. Autor pracowicie przytacza (głównie w przypisach) różne istotne elementy korespondencji Stadiona, zarówno z podległymi mu dyplomatami, jak i z przedstawicielami innych państw, a także działania wewnątrz kraju, którymi przygotowywał on przyszłą konfrontację. Z książki wyłania się obraz ministra jako demiurga, który wprawił w ruch machinę wojenną i wplątał swój kraj w wielką awanturę, opierając swoje nadzieje na sukces na bardzo wątłych podstawach. Równolegle otrzymujemy opis działań Napoleona i jego dyplomacji. W tym przypadku autor podkreśla improwizację, jaka towarzyszyła przygotowaniom, co oddaje znaną prawdę, że na wojnę, gdy już ona wybuchnie, żadna ze stron zazwyczaj nie jest w pełni przygotowana.

Dalej przedstawiono stan sił zbrojnych przed rozpoczęciem konfliktu oraz ich mobilizację i przemarsz w rejony w pobliżu granicy. Autor zarzuca nas tu miejscami wieloma szczegółowymi informacjami na temat konkretnych pułków i batalionów, brnących w głębokim śniegu do miejsc koncentracji na przełomie marca i kwietnia. Ważny jest jednak ogólny obraz, jaki się z tego wyłania: w ostatniej fazie obie strony musiały podejmować szereg doraźnych działań. Mimo że strona austriacka planowała ofensywę już od kilku miesięcy, to tuż przed jej rozpoczęciem okazało się, że część jednostek nie zdążyła dołączyć do swoich korpusów i dochodziła dopiero w trakcie działań. Jednocześnie widzimy jak opis końcowych przygotowań silnie kontrastuje z wizjami wojny, jakie snuło austriackie kierownictwo polityczno-wojskowe.

Kolejne rozdziały (począwszy od czwartego aż do końca) omawiają już właściwą wojnę, a więc przebieg kampanii w dniach 10-23 kwietnia 1809 roku. Autor przedstawia równolegle działania obu stron konfliktu. Rozwój operacji widzimy z różnych punktów widzenia: ze szczebla dowódców korpusów, z kwater głównodowodzących obu armii (z jednej strony marszałka Berthiera, a później Napoleona, z drugiej strony arcyksięcia Karola), ale czasami także oczami niższych rangą oficerów. Nieobce jest autorowi sięganie do pamiętników i wspomnień. Jak sam pisze, w tym tomie czynił to częściej niż w kolejnych. Jednak tego typu odniesienia i wzmianki są na ogół krótkie i autor silnie je kompiluje, unikając opierania się na jednym źródle.

Mocną stroną opisu działań wojennych jest dogłębna analiza procesu podejmowania decyzji, zwłaszcza przez głównodowodzących, ale czasem także dowódców korpusów. Przede wszystkim wiąże się to z dążeniem do ustalenia wiedzy odnośnie aktualnej sytuacji, jaką w przedstawianym wycinku działań wojennych posiadał dowódca. To jeden z tych poziomów przebiegu wojny, gdzie szczególnie dobrze widać na czym polegała przewaga, jaką dysponował Napoleon i jego generałowie w stosunku do ich austriackich adwersarzy. Walki toczone w okolicach tytułowego Abensbergu pozwalają zaobserwować, że niekiedy austriaccy dowódcy w ogóle nie orientowali się co się wokół nich dzieje. Efekt „mgły wojny” potęgowała słabość austriackiego rozpoznania, co z kolei po części brało się z samej doktryny prowadzenia działań (jeśli coś takiego można wyodrębnić dla ówczesnej armii austriackiej), a w działaniach na bliższy dystans także z przewagi, jaką Francuzi mieli w walkach w trudnym terenie (dominacja francuskich tyralierów).

Inny ważny aspekt wojny poruszany przez autora to morale żołnierzy i wpływ na nie Napoleona, gdy objął dowodzenie po przyjeździe z Paryża. Moim zdaniem bardzo łatwo popaść tutaj w banały. Johnowi Gillowi szczęśliwie udało się tego uniknąć, a jednocześnie uchwycić ten wpływ. Problem morale ukazany jest także na innych płaszczyznach (mam tu na myśli choćby Austriaków i depresyjne nastroje, jakie ogarnęły ich po pierwszych niepowodzeniach). Niezbyt liczne, choć interesujące są też fragmenty poświęcone niemieckim sojusznikom Napoleona (głównie Bawarczykom i Wirtemberczykom). Autor pokazuje, w jaki sposób cesarz budował więź z żołnierzami obcych państw i narodowości, jak potrafił motywować ich do zwiększonego wysiłku i sprawić, że oddziały niemieckie podczas tej kampanii w gruncie rzeczy dorównywały jednostkom francuskim (przynajmniej tym o podobnym poziomie doświadczenia i wyszkolenia).

Jak to nieraz bywa, wywody autora zamykają krótkie rozważania na temat opisywanych działań wojennych, będące ich swoistym podsumowaniem. Wydaje mi się, że warta uwagi jest tutaj główna ich teza, która brzmi tak: Napoleon też popełniał błędy, ale jego cechy jako dowódcy oraz to w jaki sposób zorganizowana była jego armia (w tym zwłaszcza system dowodzenia, działanie sztabu, rozpoznanie), w porównaniu z przeciwnikiem, pozwalały mu te błędy naprawiać. Znakomitą ilustracją tych twierdzeń jest sytuacja przed bitwą pod Eckmühl. Oto, tak jak tuż po bitwach pod Jeną i Auerstaedt, Napoleon w pewnym momencie uważał, że główne siły przeciwnika stoją naprzeciwko niego. Tymczasem przeciwnik stał naprzeciwko marszałka Davouta, który usilnie starał się przekonać cesarza, że jest inaczej niż myśli, ale w obu przypadkach wysłany przez niego adiutant otrzymał z początku tę samą odpowiedź: „Wróć do swojego marszałka i powiedz mu, że się myli”. Kolejne napływające informacje oraz ciągła, całodobowa praca sztabu armii (i w zasadzie także wodza naczelnego, któremu na dobę wystarczało cztery godziny snu, a w krytycznych sytuacjach potrafił obywać się bez niego), pozwalają lepiej zrozumieć sytuację, zmienić rozkazy i tak pokierować ruchem wojsk, że następnego dnia odnoszą one decydujące zwycięstwo, zaskakując przeciwnika. Wartość zaprezentowanej przez autora tezy polega moim zdaniem przede wszystkim na tym, że podkreśla, iż Napoleon nie był bezbłędny i wskazuje na istniejące nadal ograniczenia sztuki wojennej, którym on także podlegał.

Na końcu książki znajdziemy załączniki w postaci OdB wojsk, a także skróconą bibliografię (pełna ma być w trzecim tomie) oraz indeks. Jest też, tuż przed załącznikami, tabela porównawcza stopni wojskowych. Załączników ukazujących OdB wojsk jest ponad 50 stron, a przecież to tylko część kampanii (wspomnę także, że dodatkowe schematy organizacyjne znajdują się w tekście). Mało tego, na początku mamy wprowadzenie do nich, gdzie autor dokładnie podaje, w jaki sposób obliczał poszczególne wartości, jakie kategorie żołnierzy występujące w raportach uwzględniał. Już pierwsze zdanie wprowadzenia jest znamienne: Tylko nieliczne dane historyczne są bardziej interesujące, ważniejsze i trudniejsze do obliczenia lub odkrycia od siły jednostek. Okraszone to zostało dodatkowo cytatem z Napoleona, który również pozwolę sobie przytoczyć: Każdego dnia dostarczano mi raporty jednostek. Nie mam głowy do zapamiętywania strof poezji, lecz nie zapominam ani sylaby raportów o sile jednostek. Tego wieczoru znajdę je w swoim gabinecie; nie pójdę spać, zanim ich nie przeczytam. Co tu dużo mówić, po samym takim wstępie pasjonaci tematu powinni być więcej niż zaintrygowani. Dodam jeszcze, że do załączników mamy przypisy (nie wszędzie, ale więcej niż zazwyczaj bywa w książkach), podano liczebność oddziałów, liczbę dział i wiele innych interesujących danych, których często w OdB (zwłaszcza tych uproszczonych) brakuje.

Parę słów o tłumaczeniu i stronie technicznej (edytorskiej). Nie trafiłem na błędy merytoryczne w tłumaczeniu. Czytało mi się dobrze i mogę jedynie pogratulować tłumaczowi dobrze wykonanej roboty. Zdarzają się co prawda sporadycznie, w przypisach, nieprzetłumaczone angielskie „and”, a czasami natkniemy się na dziwny albo zupełnie wadliwy szyk zdania (np. w przypisie 203 na s. 361 (podkr. moje): „Pod udział koniec dnia pułk stoczył poważną walkę…”), ale nie wpływa to znacząco na odbiór. Trochę więcej uwag miałbym do korekty, bo generalnie książka pod tym względem nie wypada źle, ale jak np. czytam po raz 40-ty czy 50-ty (nie przesadzam) sformułowanie typu „między x, a y”, to warto by osobie korygującej tekst przekazać, że tam nie powinno być w środku przecinka. Książka zawiera też ilustracje. Zwrócił moją uwagę nietypowy sposób ich numerowania i opisywania. Jak mamy cztery ilustracje na stronie, to kolejność numeracji i opisu u dołu wygląda w ten sposób: 1 – lewy górny róg, 2 – prawy górny róg, 3 – prawy dolny róg, 4 – lewy dolny róg. Wydaje mi się, że powinno się zamienić miejscami 3 i 4. Oczywiście dla miłośników epoki (a do takich głównie adresowana jest książka) nie powinno stanowić to problemu, bo ilustracje są w większości na tyle znane, że rozpoznawalne bez podpisów.

Podsumowując, bardzo dobra, wyważona książka. Z kilku względów (na pierwszym miejscu wskazałbym mapy i staranność autora) stanowi wręcz nową jakość na tle publikacji wydawnictwa Napoleon V, spośród tłumaczeń prac współczesnych zachodnich historyków (przynajmniej wśród publikacji dotyczących epoki napoleońskiej). Poza opisem kampanii 1809 roku książka daje także, choć w ograniczonym zakresie, pewien ogólniejszy obraz sztuki wojennej przełomu XVIII i XIX wieku i tych jej elementów, dzięki którym przez długie lata cesarz Napoleon nie miał sobie równych. Wydawnictwu pozostaje pogratulować wyboru, a tłumaczowi dobrze wykonanej pracy przy przekładzie książki.

Autor: Raleen

Opublikowano 29.10.2014 r.

Poprawiony: piątek, 30 marca 2018 20:27