Ostatnia kampania Napoleona na terenie Niemiec

  • Drukuj

Informacje o książce
Autor: Francis Loraine Petre
Tłumaczenie: Grzegorz Smółka
Wydawca: Napoleon V
Rok wydania: 2011
Stron: 313
Wymiary: 24,2 x 17,2 x 2,9 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-61324-88-1

Recenzja
Jak to się stało, że Napoleon został ostatecznie pokonany? Co zdecydowało o klęsce Cesarza Francuzów po nieudanej wyprawie na Rosję? Czy tylko przewaga liczebna wojsk koalicji, jaka zarysowała się począwszy od 1813 roku? Odpowiedź twierdząca na ostatnie pytanie i zamknięcie w ten sposób sprawy byłyby bez wątpienia zbyt wielkim uproszczeniem i nieprawdą.

Kampania 1813 roku jest ciekawa z wielu względów. Oto po jednej stronie stanęła armia genialnego wodza, zmuszonego jednak działać w innych niż dotychczas warunkach. Po drugiej zaś ożywione jego świeżą klęską i zjednoczone jak nigdy przedtem armie koalicji. Walka toczyła się już w innych warunkach niż poprzednio: zwiększenie liczebności sił obu stron i konieczność działania na większym obszarze oraz operowania kilku odległymi od siebie zgrupowaniami wojsk – wszystko to wpłynęło na zmianę strategii Cesarza, który również nie był już tym samym człowiekiem co przed laty, porzucając w jakiejś mierze zasady prowadzenia wojny, którymi się dotychczas kierował. Napoleon musiał częściowo zdać się na swoich marszałków, którzy – inaczej niż to było zazwyczaj we wcześniejszych kampaniach – w pewnych okresach zyskiwali samodzielną komendę nad potężnymi siłami i musieli sobie radzić sami, będąc z dala od Cesarza. Z kolei przeciwnicy Francuzów wyciągnęli wnioski ze swoich klęsk. Znaleźli się w obozie koalicji dowódcy, niebędący jeszcze w stanie mierzyć się z samym Cesarzem, ale radzący sobie lepiej z samodzielnym dowodzeniem niż jego marszałkowie.

Być może Napoleon byłby w stanie inaczej rozgrywać tą kampanię, gdyby nie to, że przeciwnik był, jeśli podliczyć wszystkie jego siły, liczniejszy od niego. Wielka Armia również stanowiła stosunkowo świeży twór, dopiero odbudowany po klęsce w Rosji i przez część roku 1813 będącym jeszcze w trakcie reorganizacji. Wspomina się stwierdzenie Napoleona, wygłoszone ponoć po bitwie pod Budziszynem, że gdyby znów miał taką kawalerię jak w poprzednich latach, z powrotem zawojowałby Europę. Z kolei inne stwierdzenie jest znamienne dla tej kampanii i oddaje jej istotę. Wygłosił je marszałek Marmont, w związku z powierzaniem mu i jego obdarzonym buławą kolegom samodzielnego dowództwa: „Obawiam się, że w dniu, w którym Wasza Wysokość odniesie zwycięstwo i uwierzy, że wygrał decydującą bitwę, może dowiedzieć się, że przegrał dwie”. Niewiele czasu minęło do momentu, gdy słowa te w pełni się ziściły. Wkrótce strategia niepodejmowania bitwy z samym Napoleonem, a atakowania jego marszałków przyjęła się wśród dowódców koalicji na dobre.

W odniesieniu do tego okresu epoki napoleońskiej, zwraca się także uwagę na to, że Cesarz Francuzów walczył już wówczas nie tylko z dynastiami i wrogimi armiami, ale z narodami. Podkreśla się przemianę jaka zaszła jeśli chodzi o ducha bojowego wrogich mu wojsk. Szczególnie zaciekle walczyli przeciwko niemu Prusacy, chcący zmyć hańbę klęski z roku 1806. Jak w poprzednich kampaniach, trudnym przeciwnikiem byli Rosjanie. Również Austriacy, którzy weszli do wojny w trakcie kampanii, po zerwaniu rozejmu w Budziszynie, zdołali zreorganizować swoją armię. Wzrostowi jakości sił przeciwników towarzyszył spadek wartości bojowej armii francuskiej, choć jak dowodzi autor, nie był on taki wielki jak się zwykło uważać. Można powiedzieć, że Francuzi stracili przewagę jaką mieli nad oddziałami przeciwnika w poprzednich kampaniach.

Książka Francisa Loraine Petre w niezwykle udany sposób mierzy się z wielością zagadnień związanych z kampanią 1813 roku. Praca obejmuje okres od końca 1812 roku, kiedy Napoleon opuszcza swoją cofającą się z Rosji Wielką Armię, a raczej jej niedobitki, do mającej miejsce w ostatnich dniach października 1813 r. bitwy pod Hanau, będącej epilogiem bitwy pod Lipskiem. Jest to praca opublikowana po raz pierwszy w 1912 roku, a więc jeszcze przed I wojną światową, mimo to autor cieszy się zasłużoną renomą po dziś dzień. Wbrew temu co piszą niektórzy recenzenci i na co wskazywałoby jego nazwisko, Francis Loraine Petre nie był Francuzem (przynajmniej ja nie znalazłem takich informacji). Urodził się on w Aberdeen w Szkocji i przez większość życia był brytyjskim cywilnym urzędnikiem w Indiach, zaś z wykształcenia prawnikiem (od 1880 adwokatem). Przyznam, że do sprawdzenia informacji o autorze skłoniła mnie nie tyle domniemana narodowość autora, co styl, w jakim napisana jest książka. Wydawało mi się, że autor musiał być oficerem albo mieć jakiś bliższy kontakt z wojskiem, nie tylko na poziomie teoretycznym.

Co takiego charakterystycznego jest w tym stylu? Otóż książka napisana jest jak starsze pozycje z zakresu historii wojskowości (np. z okresu międzywojennego). Bardzo rzeczowo, miejscami lakonicznie – jakby przez wojskowego, w wielu miejscach operuje mapą. Podawane są bardzo konkretne informacje, konkretne przesunięcia wojsk, jakie pozycje zajmowały i gdzie się znajdowały jakie oddziały itd. Jednocześnie książka nie jest nadmiernie szczegółowa. Autor dokonuje daleko idącej selekcji materiału. Nie interesuje go całościowe opisywanie bitew, ze wszystkimi detalami. Stara się natomiast uchwycić to co było decydujące, co przesądziło o porażce albo sukcesie. Tutaj, można by rzec, punktowo, jest bardzo dokładny i wnikliwy. W przypadku niektórych drugorzędnych bitew wprost stwierdza, że nie jest dla niego interesujące opisywanie ich dokładnego przebiegu. Bardzo płynnie łączy opisy bitew z ukazywaniem ogólnej sytuacji. Nie są to odrębne, luźno powiązane rozdziały, z których każdy jest osobnym bytem, ale tworzą one pewną całość. Książka w udany sposób łączy dwa sprzeczne dążenia: 1) do szczegółowości, i 2) do syntetycznego ukazania całej kampanii.

Wśród opinii o „Ostatniej kampanii Napoleona na terenie Niemiec” spotkać można m.in. takie, że mimo pewnej „suchości stylu”, autor szeroko ukazuje warstwę psychologiczną postaci, co wskazywane bywa jako wielki atut tej pozycji. Trudno się nie zgodzić, że ta warstwa jest w niej dobrze uwzględniona, z drugiej strony nie powinno się tworzyć wrażenia, że jakaś pogłębiona analiza psychologiczna działań postaci stanowi istotny aspekt tej książki. Moim zdaniem decydujące jest tu wykształcenie autora, który zanim został pisarzem, był m.in. adwokatem. W swojej książce, analizując każdą z bitew, błędy i dobre posunięcia poszczególnych dowódców, stara się on przypisać im odpowiedzialność za porażki i sukcesy. Wskazuje konkretne działania i okoliczności, które przesądziły bądź mogły przesądzić o końcowym wyniku bitwy. Jak w procesie sądowym, historyczni bohaterowie kampanii 1813 roku, po obu stronach, zostają rozliczeni ze swoich działań. Przy tym autor jest wyjątkowo wnikliwy jeśli chodzi o kluczowe wydarzenia. Najlepszym przykładem może być tu bitwa pod Budziszynem, gdzie bardzo dużo miejsca poświęcił temu jak to się stało, że Ney nie przeprowadził manewru wyjścia na skrzydło i tyły armii koalicyjnej, tak jak w zamyśle Napoleona miał to zrobić. Tutaj właśnie pojawia się analiza motywów działania poszczególnych postaci, częste sięganie do ich korespondencji i jej cytowanie.

Oceny autora i obarczanie poszczególnych postaci konkretną odpowiedzialnością za ich posunięcia są wyjątkowo wyważone. Nie zadowala się on półśrodkami i ogólnikami. Jednocześnie unika uproszczeń i łatwości z jaką niekiedy ocenia się pewne zdarzenia post factum. W wielu miejscach wskazuje na niewykorzystane szanse, starając się realnie prześledzić możliwości stron, np. w bitwie pod Lipskiem, w przypadku ataków w początkowej fazie bitwy na północnym odcinku obrony. Wnioski sformułowane w odniesieniu do poszczególnych bitew znajdują odniesienie w tym co autor pisze o całej kampanii. Opinie autora są wyraźne, konkretne, nie jak to nieraz bywa obecnie – rozmyte. Bardzo duża praca została przez niego włożona w ukazanie własnego osądu poszczególnych wycinków kampanii. Przyznam, że tę konkretność w przypisywaniu poszczególnym postaciom odpowiedzialności i wnikliwość ocen, a zarazem unikanie uproszczeń, cenię w recenzowanej książce najbardziej.

Jeśli miałbym się doszukiwać jakichś słabości, to jak już wspominałem, niektórych bitew nie poznamy dzięki tej pracy bardzo dokładnie. Jednak jest to książka o całej kampanii i należy to brać pod uwagę. Ponadto sądzę, że większości czytelników takie bardzo dokładne przedstawienie nie jest potrzebne, a biorąc pod uwagę to co otrzymujemy w zamian, bilans wypada zdecydowanie na korzyść dzieła Francisa Loraine Petre. Druga sprawa, którą poruszę, to mapki zamieszczone na końcu. Wydaje się, że są to oryginalne mapki z pierwotnej książki. Nie są one kolorowe, co akurat dla mnie nie stanowi problemu, natomiast niektóre z nich okazują się w praktyce niezbyt czytelne. Dzięki rysunkowemu charakterowi sprawiają za to wrażenie, jakby pochodziły z XIX wieku.

Podsumowując, znakomita książka dla miłośników epoki napoleońskiej. Napisana jakby przez oficera, ale bez nadmiernej szczegółowości, niejednokrotnie typowej dla takich prac. Wnikliwość autora i umiejętność uchwycenia tego co najważniejsze oraz bardzo przemyślane i wyważone oceny czynią ją wyjątkową.

Autor: Raleen

Opublikowano 15.08.2012 r.

 

Poprawiony: środa, 15 sierpnia 2012 13:50