Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko-tureckich

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Janusz Pajewski
Wydawca: De Facto
Rok wydania: 2006
Stron: 166
Wymiary: 24,5 x 17 x 2 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 83-86667-50-9

Recenzja
Książka o tyle zabawna, że bez rozdziałów, tzn. są, ale bez wyszczególnienia w spisie treści. Zapewne chwyt reklamowy, żeby od ręki przeczytać całość. Co zresztą uda nam się bez trudu. Temat zgrabnie  opracowany, chociaż miłośników batalistyki trochę zmartwi jej lekko poślednia rola w tym dziele. Czego jednak nie udało się uniknąć z racji obszerności tematu, a przede wszystkim specyficznego do niego podejścia, co wymagało zapewne pewnych cięć, tak aby książka nie urosła do formatu encyklopedii.

Autor poza wojną jako taką podjął też temat polityki i to zarówno polsko-tureckiej, jak i europejskiej w szerokim tego słowa znaczeniu. Nasi historycy, niestety nader często skupiają się na problemach, planach, wizjach Rzeczpospolitej, a zapominają, że każdy z krajów ościennych też miał swoje własne interesy, niekoniecznie zbieżne z naszymi. Szczególnie brakuje w wielu rodzimych opracowaniach odniesień do pewnej starej, dobrej, strategicznej reguły zawartej w słowach : sąsiad mojego sąsiada jest moim sojusznikiem.

W czasie lektury wiele razy dostaniemy do wglądu sytuację strategiczną, geopolityczną, czy wewnętrzną Rzeczpospolitej, Turcji, Austrii, Rosji, a bywa, że nawet Szwecji, lub Francji. Dowiemy się, że nie tylko my nie mogliśmy wykorzystać pewnych sukcesów militarnych, ale Turcja także wiele razy „musiała odpuszczać sobie” Polskę, Austrię czy Ukrainę.

Spore i interesujące partie książki obejmują działania naszej dyplomacji i tu też miła niespodzianka, nie tylko w Istambule, ale także w Wiedniu, Paryżu, Moskwie. Co warto podkreślić, autor zwraca uwagę na tzw. czynnik ludzki w dyplomacji, czyli jak wiele zawdzięczamy, dosłownie i w przenośni naszym sympatiom, fobiom, urazom, szlachetności, zawiści, godności i podłości. Jednym słowem dyplomacja  na salonach i od kuchni.

Zdając sobie sprawę , że być może zniechęciłem do lektury zagorzałych militarystów spieszę nadmienić, że wojny i bitwy w całej okazałości też mamy. Chociaż trochę brakuje szczegółowych map kampanii i bitew, taktyki, czy uzbrojenia obu stron, to same opisy działań są jędrne i krwiste, w przenośni też. Ale jak już wspomniałem na wstępie książka ta to raczej kompendium wojen polsko-tureckich zarówno w sferze militarnej, jak i politycznej, więc zbytnie skupianie się na batalistyce zapewne nie wyszłoby jej na dobre. Jednak to co jest powinno zadowolić nawet tych dość wybrednych.

Na koniec tzw. smaczek. Po wiktorii wiedeńskiej dowódca jednego z tureckich garnizonów na Węgrzech zażyczył sobie na akcie poddania twierdzy podpisu króla Jana III Sobieskiego, argumentując to w uroczy sposób, że z takim podpisem głowy jego i jego żołnierzy będą bezpieczne. Wniosek sam się nasuwa, skapitulować przed Austriakami to wstyd, hańba, tchórzostwo, dezercja, a być może nawet i zdrada. Natomiast złożenie broni przed Lwem Lechistanu to tak jakoś samo z siebie się rozumie, przecież jak by się na to nie patrzeć to bycie żołnierzem bynajmniej nie oznacza bycia samobójcą.

Autor: Bartosz Sowa

Opublikowano 08.10.2010 r.

Poprawiony: środa, 29 grudnia 2010 20:06