Stalingrad

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Antony Beevor
Tłumaczenie: Mirosław Bielewicz
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010 (III wyd.)
Stron: 518
Wymiary: 19,8 x 12,8 x 3,5 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-240-1388-3

Recenzja
Książka ukazała się w związku z 50-leciem wydawnictwa Znak i doczekała się jak do tej pory trzech wydań, w tym trzeciego w dwóch wersjach: w twardej i miękkiej okładce. Nota bene w pierwszej wersji w niektórych egzemplarzach pojawił się na okładce błąd w nazwisku autora, co później starano się poprawić. Popularność książki oraz autora ostatnimi czasy, jak i tematu skłoniły mnie do zakupu.

Przechodząc do rzeczy, książka ma wiele typowych cech publikacji anglosaskich, czyli miejscami jest mało konkretna, często bywa, że autor operuje ogólnikami. Inna cecha, typowa zwłaszcza dla filmów dokumentalnych robionych przez Anglików, to bardzo intensywne wykorzystywanie relacji świadków, często opowiadających błahe wydarzenia z życia codziennego. Suma takich opowieści tworzy, w rozumieniu twórców, pewien obraz historii. Jakaś pani opowiada nam jak w dniu, kiedy zaszło jakieś ważne wydarzenie gotowała zupę albo o jakichś swoich sprawach osobistych. W zamyśle chodzi o to, by historia była „bliżej ludzi”, by pokazać jej „ludzkie” oblicze. Nietrudno zauważyć, że te dwie cechy są w zasadzie na przeciwnych biegunach. Z jednej strony, w wielu przypadkach maksymalne uogólnienie, z drugiej zejście do często drugorzędnych szczegółów.

Swoje wywody autor rozpoczyna od agresji Niemiec na Związek Radziecki 22 czerwca 1941 roku. Operacja „Barbarossa” i pierwsza faza wojny Niemiec i ZSRR ukazana zostaje tradycyjnie, tak jak przedstawiano ją przez lata. Autor wywodzi nam więc, że ZSRR zostało zaskoczone. Jednocześnie sporo pisze na temat tego, że towarzysze na Kremlu, z samym Stalinem na czele, dysponowali szeregiem informacji o tym, że szykuje się atak. Nie potrafili jednak czy nie chcieli z nich skorzystać. Dalej, przy przedstawianiu klęsk sowieckich, pojawiają się, również standardowe, argumenty o słabej łączności, o zniszczeniu na ziemi znacznej części (czy nawet większości) sowieckiego lotnictwa. Przyczyn klęsk Armii Czerwonej autor upatruje w przewadze technicznej Niemców (jednocześnie nie omieszkał wspomnieć o walorach czołgów T-34 i KW). Padają też stwierdzenia o występującym już na tym etapie wojny patriotyzmie żołnierzy radzieckich, walczących ofiarnie za swoją ojczyznę.

Dziś ta wizja początków wojny jest już przestarzała. Za przyjęte można uznać tezy o tym, że Stalin także szykował się do wielkiej wojny i marszu na zachód. Z zaskoczeniem wojsk radzieckich na początku „Barbarossy” sprawa wyglądała więc w sposób dużo bardziej złożony. Nie zniszczono też większości czy nawet znaczącej części lotnictwa sowieckiego na lotniskach, jak chce tradycyjna wersja. Wojska niemieckie w początkowej fazie wojny wcale nie miały przewagi technicznej, a mimo to parły przed siebie, w wielu miejscach nie napotykając oporu. Przejawy rosyjskiego patriotyzmu na tym etapie wojny były raczej zjawiskiem znikomym. W sumie więc początek książki jest dziś co najmniej częściowo przeterminowany – nie ma się co dziwić, książka po raz pierwszy wydana została w 1998 roku – i jeśli mimo to jakoś się tutaj broni, to w wielu przypadkach tylko dzięki ogólnikowości.

Gdy w dalszej części autor opisuje działania w zimie 1941/1942 i w pierwszej połowie 1942 roku, jest ciut lepiej, natomiast nadal mamy mnóstwo ogólników i oceny działań są pod wieloma względami dla Rosjan bardzo łaskawe. Szczególnie dotyczy to operacji charkowskiej w 1942 roku i ocen marszałka Timoszenki, który kompletnie sobie wówczas nie poradził. Z dość ogólnikowych wywodów autora właściwie trudno zrozumieć jak do tego doszło, jakie były przyczyny klęsk Armii Czerwonej w pierwszej fazie wojny. Wskazanie ich byłoby tym cenniejsze, że przecież w tytułowym Stalingradzie nastąpiła wielka przemiana i Armia Czerwona walczyła zupełnie inaczej. Niestety Antony Beevor nie daje tu przekonywujących odpowiedzi co do przyczyn tej przemiany, poza najprostszymi. Inna sprawa, że nie jest to łatwe.

Tyle o wstępnej części książki. Pierwsze mniej więcej 100 stron wyraźnie mnie rozczarowało. Sporo przeterminowanej wiedzy i to w dodatku w postaci bardzo ogólnikowej, okraszonej nawiązaniami do listów i rozmów autora z kombatantami, niewiele wnoszących do tematu. Jednak czytałem dalej, bo książka liczy sobie wszystkiego ponad 500 stron (efektywnie 482), i dalej w zasadzie było tylko lepiej. Można powiedzieć, że autor stopniowo się „rozkręca”. Początek książki jest słaby, środkowe partie są dobre, dalsze partie, począwszy od operacji „Uran” wypadają najlepiej.

Jeśli miałbym formułować uwagi krytyczne w stosunku do dalszych części (i w zasadzie do całości), na pewno na pierwsze miejsce wybija się sielankowy obraz radzieckich dowódców i ich często bardzo pozytywne oceny. I tak, np. na str. 254 czytamy: „Żukow był nie tylko dobrym planistą, ale też doskonale plany realizował. Nawet Stalin był pod wrażeniem jego bezwzględności w dążeniu do celu”. Jak się poczyta inne publikacje, można zobaczyć jak dobrym był planistą wielki Marszałek Zwycięstwa, a drugie zdanie zawierające passus o bezwzględności w dążeniu do celu, w zestawieniu ze stratami jakie ponosiły zwykle dowodzone przez Żukowa oddziały (najczęściej zupełnie niepotrzebnymi) zakrawa na żart, w tych okolicznościach dość ponury. Żukowa wskazuje też autor jako głównego pomysłodawcę operacji „Uran”, chociaż dziś coraz częściej można przeczytać, że nim nie był.

Autor bardzo oględnie pisze też o stratach Armii Czerwonej, o jej taktyce i efektywności bojowej, która przy ogromie zaangażowanych środków była często dość niska. Mam tu zwłaszcza na myśli działania ofensywne na północ i na południe od Stalingradu. Jednocześnie sporo miejsca – i jest to w tym przypadku zaleta – poświęca często bardzo prostym i oczywistym, ale jeśli chodzi o znawców militariów bywa, że pomijanym przez nich kwestiom logistycznym, często takim z życia codziennego, jak zabieranie przez Niemców koców, ubrań i żywności ludności cywilnej na przedpolach Stalingradu. Z czasem, gdy zbliżamy się do tytułowej bitwy, do decydujących ataków, a później do operacji „Uran”, wywody autora stają się coraz bardziej rzeczowe, coraz konkretniejsze i coraz ciekawsze.

Przechodząc do zalet książki, mimo rezygnacji ze szczegółowego opisywania walk w skali makro, dokładnego przedstawiania manewrów poszczególnych oddziałów (nie, żeby tego w ogóle w książce nie było, ale jest niewiele), w odniesieniu do głównej fazy walk ten obraz jest dość precyzyjny, a przynajmniej takie sprawia wrażenie (co jest zasługą umiejętności literackich autora). Nawiązania do źródeł w postaci bezpośrednich rozmów autora z uczestnikami bitwy i listów (jedno z oryginalniejszych źródeł, które wykorzystywał w swojej książce), stają się coraz konkretniejsze, coraz więcej wnoszą do tematu. Najcenniejsze jest chyba ukazanie powiązania prostych, codziennych problemów żołnierzy i ludności cywilnej z wielką strategią. Sporo miejsca poświęcił autor warunkom bytowym oraz wyżywieniu i stanowi niemieckich żołnierzy po zamknięciu kotła stalingradzkiego. Napotykamy także analizy na poły medyczne dotyczące problemu śmierci z głodu (i towarzyszącego mu w warunkach zimy 1942/1943 wyczerpania).

Bardzo dobrze udało się też w mojej ocenie przedstawić postacie dowódców po stronie niemieckiej i pod wieloma względami charakter Hitlera, motywy jakimi mógł się kierować podejmując decyzje w tej fazie II wojny światowej. Autor stara się wszechstronnie pokazać dlaczego 6 Armia nie wycofywała się spod Stalingradu, a później, po pewnym czasie, nie była już w stanie się wycofać. To także jeden z najmocniejszych punktów książki. Znowu, autor dokonuje tego bez uciekania się do szczegółów na poziomie taktycznym. Wskazuje on m.in. na duże znaczenie umocnień na stepie, stworzonych przez Niemców bunkrów i innych obiektów mieszkalnych. Porzucanie ich w czasie zimy, przy trudnych warunkach, bardzo mocno pogorszyłoby warunki bytowe żołnierzy, bardzo mocno osłabiłoby także zdolności bojowe 6 Armii podczas takiego wycofania i niewykluczone, że mogłoby przesądzić o jej klęsce w starciu z podążającym za nią przeciwnikiem. Wywody te są dobrze podparte materiałami źródłowymi.

Reasumując, mimo zimnego prysznicu na początku, książkę oceniam pozytywnie. Czytając należy głównie brać poprawkę na pewną prorosyjskość autora, po części biorącą się z opierania się na przestarzałej wizji II wojny światowej, zwłaszcza jej początków. Dalsze rozdziały wynagradzają to jednak z nawiązką i pozwalają poczuć atmosferę Stalingradu. Dla mniej obeznanych z tematyką drugowojenną książka stanowić może wręcz znakomitą lekturę (wydaje się, że do takiego, szerszego kręgu czytelników była głównie kierowana). Bardziej zaawansowanych mogą miejscami razić uproszczenia i ogólnikowość, ale mimo wszystko uważam, że warto po nią sięgnąć.

Autor: Raleen

Opublikowano 15.10.2010 r.

Poprawiony: piątek, 31 grudnia 2010 13:43