II Krakowski Konwent Strategicznych Gier Wojennych – relacja Itagakiego i Monthiona

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Pod Raszynem klęska sromotna. Co mogło pójść nie tak, to właśnie poszło. Zaczęło się od rozbitego czworoboku przez szwadron pułku szeklerskich huzarów. Następnie próbowałem rozbić małą grupę Austriaków, którzy wychodzili z lasu (strefa bodajże 3) tj. pułk huzarów, słaby batalion piechoty (3 PS) i słabiutką kompanię artylerii konnej (2 SO). Skończyło się to kolejnymi dwoma batalionami w ucieczce i pogromem huzarów saskich. W centrum po pierwszych niepowodzeniach sytuację ustabilizował I batalion 8 pułku (z płk. Cyprianem Godebskim na czele), który wsparty paroma armatami pod komendą kpt. Sołtyka odparł ataki huzarów cesarskich, zadając im poważne straty.

Kontratak 2 pułku ułanów (ulubieńcy księcia Józefa) przegnał część huzarów, lecz sami zostali pogonieni przez kirasjerów Sommarivy. Na lewej flance Polaków ułani próbowali dobrać się do pułku Wołochów, lecz pod wyjątkowo celnym ogniem złamali się i poszli w ucieczkę… klęska na całym froncie… Raszyn obstawiony zaledwie przez 8 dział (2 kompanie po 2 SO), najbliższa piechota to dwie kompanie wyborcze okopane na dalekim prawym skrzydle w Michałówce, a kirasjerzy Sommarivy byli już na grobli. Od zupełnej klęski uratował Polaków kościelny, który przyszedł pozamykać salę, więc musieliśmy się zebrać… Pod Waterloo to się działo! Ale jak to Wellington powiedział „bitwy jak i balu nie sposób opisać”, ja jednak spróbuję.

Pod moją skromną komendą miałem I Korpus Armii Północnej GdD D’Erlon’a, IV Korpus Kawalerii Ciężkiej GdD Milhaud’a, I Korpus Kawalerii GdD Pajol’a i nominalnie całą gwardię. Plan był jak zwykle prosty: pobić Anglików w pierwszych 2 etapach. Na prawym skrzydle Francuzi podciągali artylerię na pozycje ogniowe i przygotowywali się do uderzenia na La Haye Sainte. Picton zrezygnował z obrony pozycji koło farmy, przez co nie było problemu z przedarciem się przez okoliczne sady. Kawaleria „standardowo” wykonała szeroki manewr oskrzydlający i stanęła czekając na wsparcie artylerii. Reakcja Brytyjczyków była też, można tak powiedzieć, standardowa, bo pułki z brygad Somerset’a i Vivian’a stanęły naprzeciw Francuzów i nie podejmowały żadnych akcji zaczepnych. I tak trwało to do ok. 4 etapu, kiedy Francuzi wsparci artylerią kirasjerami i lekką jazdą gwardii śmielej posunęli się do przodu, lecz początkowo z kiepskim efektem. La Haye Sainte po krótkim bombardowaniu zostało opuszczone przez obrońców (uciekli) i jeszcze tlące się zgliszcza obsadziła lekka piechota z dywizji Allixa.

Dywizje I Korpusu, gęsto przesłonięte tyralierką, praktycznie z marszu ruszyły na pozycje Pictona, który pozostawiając na wzgórzu artylerię cofnął się do lasu. Harmaty zostały „posprzątane” przez (zawsze chętne by umrzeć za Cesarza) pułki z korpusu Pajol’a. Po wdarciu się na wzgórza kontratak wykonali karabinierzy z Holendersko-Belgijskiej Brygady Ciężkiej Kawalerii. Tutaj wsławiły się i zasłużyły na wspomnienie o nich w Biuletynie, dwie kompanie piechoty lekkiej, które stojąc na wzgórzu w szyku luźnym, odparły szarżę Belgów (2 pułk karabinierów), zadając im poważne straty (2 PS). Drogą Brukselską wspierała natarcie Gwardia (w pierwszej linii brygada grenadierów w wielkiej kolumnie, a za nią trochę na prawo pozostałe 2 pułki grenadierów). Tyralierzy i Woltyżerowie Gwardii zostali w rezerwie do dyspozycji Cesarza przed lasem koło St. Jean, a Strzelcy Gwardii za atakującymi Grenadierami.

Kawaleria ciężka Guyot’a nie wykazała się za bardzo. Nie miała okazji do jakichś spektakularnych szarż, lecz gdy taka się znalazła to Dragoni poszli w rozsypkę pod ogniem brunszwickiego czworoboku… Czego nie zrobili dragoni, w następnym etapie załatwili Strzelcy Konni Gwardii, rozbijając pułk z brygady Vivian’a. Udaną szarżę strzelców wykorzystali kirasjerzy Milhauda „zwijając” od boku 2 pułki Ponsonby’ego. Brytyjczycy zatrąbili na odwrót i na opóźnienie pościgu pozostawili nieszczęsnych Niemców z brygady Besta, którzy mimo takiej zdrady dzielnie stali w czworoboku pod huraganowym ogniem 3 baterii art. konnej i cofnęli się dopiero na widok nadciągającej piechoty. W centrum pozycji Pictona trwała zażarta i bardzo krwawa walka w lesie, gdzie każdy heks okupiony był setkami ciał żołnierzy francuskich jak i brytyjskich (tam dzielnie stały „panienki” z pułku Royal Highlanders i Niemcy z King’s German Legion). Jak już wspomniałem, wzdłuż drogi brukselskiej atakowała gwardia i przebiła się już na głębokość ok. 400 m. od wzgórz. Tam została zaatakowana przez masy Brytyjczyków (w tym z brygady Maintland’a) i Holendrów. Gwardziści ponieśli straty, lecz utrzymali teren. Ze wsparciem ruszyli im Strzelcy, lecz nic z tego nie wynikło, bo gra się skończyła. Ciekawie działo się na prawym skrzydle, ale z tego to już Monthion się będzie tłumaczył.

Michał „Itagaki” Głowacki

Cesarz był tego dnia niedysponowany, więc komendę nad prawym skrzydłem zostawił marsz. Neyowi (czyli Itagaki), sam zaś udał się na niewymagający wysiłku intelektualnego ani fizycznego odcinek II Korpusu. Z początku szło nieźle; w 2 etapy lasek i sad przylegający do Hougoumont zostały oczyszczone z czujek aliantów. Wszelako odnotuję sprytny manewr Antoniego polegający na niebronieniu samego zameczku, a skoncentrowaniu się na trwaniu w warzywniku przylegającym do niego. Trzy razy oddziały szturmujące musiały się wycofać, wreszcie w 6 etapie warzywnik padł, chociaż zadość musiało stać się mało chlubnej tradycji śmierci gen. Reille w szturmie na Hougoumont (ale to nic nadzwyczajnego od 10 partii zawsze się tak działo, więc dziwne by było gdyby Reille przeżył). W międzyczasie Francuzi z rozpędu zdobyli linię wzgórz na pn. od Hougoumont – 4 kolumnami wspartymi przez tyralierów. Już w następnym etapie zostali częściowo odparci, częściowo wybici przez skuteczne szarże (ani razu nie sformowali czworoboku) oraz Szkotów i gwardię ang.

Po podciągnięciu artylerii wydawało się mimo wszystko, że gdy wrócą rozbite oddziały i oddziały, które właśnie zdobyły warzywnik, będzie można kontynuować napór. Nic bardziej mylnego: Antoni znalazł lukę w ugrupowaniu artylerii puścił 2 szarże do zmuszenia artylerzystów do ucieczki do czworoboków, a następnie sam kontratakował elementami 95pp i innymi oddziałami lekkimi. W ten sposób Francuzi stracili 4 baterie, a w kolejnym etapie jeszcze 2. Sytuacja zaczęła się robić niewesoła: w pierwszej linii pozostały tylko 3 czworoboki, trochę tyralierów i 4 pułki jazdy, nieco na lewo (przed którymi stało jednak aż 8 pułków jazdy koalicjantów). Wydawało się, że niebezpieczeństwo zostanie zażegnane, gdyż nadciągnęły właśnie oddziały, które pomyślnie się zreorganizowały, a także zdobyły warzywnik. Stało się jednak inaczej, w kolejnym etapie Anglicy kontynuowali marsz na południe, rozbijając w szarżach (znowu nikt nie sformułował czworoboku) lub w ataku karabinowo-bagnetowym 7-8 oddziałów cesarza (czworoboki, linie, kolumny, tyraliery – jeśli jakiś oddział mógł nie sprawdzić morale, to właśnie nie sprawdzał).

Ten atak stanął u bram Hougoumont, które było niebronione, ponieważ nigdy, ale to nigdy nie było takiej potrzeby, w sytuacji gdy Francuzi nie mieli już w okolicy znaczących rezerw. Trudno powiedzieć co by się stało później, zapewne odrzucono by awangardy angielskie spod Hougoumont i zdołano okopać się tam, lecz równowaga mogłaby zostać osiągnięta dopiero po skierowaniu na ten odcinek dywizji ciężkiej kawalerii gwardii (akurat bezrobotnej) i paru batalionów piechoty gwardii. Nadto warto zauważyć, że odcinek ten był dosyć statyczny, a równowaga sił powodowała, że Francuzi atakiem na wprost niewiele mogli zdziałać, co znakomicie obrazuje powolny marsz VI Korpusu Lobau z działami na przedzie pod wzgórza zajęte przez alianckie baterie. Na koniec, jakby mimochodem, wspomnę, że tak niefartownych rzutów kostką dawno z mojej strony nie było oraz że to była moja najsłabsza partia w „Waterloo 1815” od wielu lat…

Monthion

Autorzy: Michał „Itagaki” Głowacki, Monthion

Opublikowano 12.06.2006 r.