Autor: Clay Blair
Tłumaczenie: Leszek Erenfeicht
Wydawca: Bellona
Rok wydania: 2022
Stron: 870
Wymiary: 24 x 17,5 x 6,4 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-11-16476-5
Recenzja
Na tylnej stronie okładki możemy przeczytać „Podczas toczonej w latach 1941-1945 na Oceanie Spokojnym wojny morskiej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Cesarstwem Japonii toczyła się jeszcze jedna, dużo mniej znana wojna”. Muszę się zgodzić, że o ile o tamtej stronie powierzchni Atlantyku mówi się całkiem sporo, o tyle Pacyfik został zdominowany przez wielkie bitwy wielkich okrętów i ich samolotów. Dlatego lektura „Cichego zwycięstwa” i dla mnie okazała się świetną okazją do uzupełnienia wiedzy o jednym z kluczowych teatrów działań wojennych, jakim była podwodna kampania US Navy przeciwko Cesarstwu Japonii. Sądzę, że nie tylko dla mnie, biorąc pod uwagę niewielki ślad w polskiej literaturze i popkulturze, jaki zostawiła.
Już pierwszy kontakt daje do myślenia dzięki objętości książki. „Ciche zwycięstwo” liczy aż 870 stron, w tym około 50 stron map i zdjęć. Całość została podzielona na kilka części, które opisują najpierw historię amerykańskiej broni podwodnej, zarówno od strony koncepcyjno-organizacyjnej, jak i sprzętowej, a potem przebijamy się przez poszczególne roczniki batalistyczne podzielone na mniejsze okresy i lokacje. Pochylamy się nad daną bazą okrętów podobnych i autor przedstawia kolejne godne uwagi patrole i dzieje dowódców. Poświęca też sporo miejsca kwestiom politycznym, okruchom życia, jak i nie lekceważy zagadnień techniki. I choć bardzo dużo napisano o amerykańskim wywiadzie i jego próbach odczytania japońskiej myśli, o tyle momentami przydałoby się więcej skonfrontowania tego z realiami po japońskiej stronie. Chodzi mi o to, że autor nie zawsze precyzował, czy opisywane przez niego amerykańskie domysły były słuszne. Na szczęście problem ten w mniejszym stopniu dotyczy najbardziej fundamentalnej kwestii, a więc wykrytych kontaktów, ataków, walk i zatopień. Posiłkując się ustaleniami komisji JANAC dość dokładnie przeanalizował sprawę, a jego wnioski zostały dodatkowo poddane korekcie przez polską redakcję książki, która naniosła kilka cennych uwag.
Całość materiału została imponująco i bardzo treściwie przedstawiona, więc zarówno początkujący, jak i już obeznany z tematem czytelnik znacznie poszerzy swoją wiedzę. To także cenna pozycja dla osób chcących zweryfikować swoje wyobrażenia na temat wojny podwodnej oparte na atlantyckim teatrze działań. Wszak wiele rzeczy wyglądało kompletnie inaczej.
Bardzo spodobał mi się język autora, który nie tylko w przystępny i lekki sposób przedstawia treść, ale i nie popada w gawędziarską przesadę, pompatyczność psuedosensacji ani w lekceważącą szyderczość charakterystyczną dla współczesnego języka i internetu. Innymi słowy, narracja w udany sposób łączy dawną konkretność z późniejszą lekkością, a nie posiada współczesnych naleciałości. Pomimo upływu prawie pięćdziesięciu lat od oryginalnego wydania (1975), nie poczułem żadnej stęchlizny. To oczywiście także zasługa polskiego wydania. Tak właściwie, to gdyby nie całkowity brak odniesień do wydarzeń bardziej współczesnych lub nowoczesnych źródeł, metod badawczych, niełatwo by było odgadnąć datę powstania „Cichego zwycięstwa”.
Całość jest w pewnym, subtelnym stopniu stylizowana na opowieść, więc autorowi zdarza się świadomie tymczasowo przemilczeć niektóre fakty i podać je z opóźnieniem dla podtrzymania nastroju i zaciekawienia czytelnika, jednak wciąż nie jest to beletrystyka, aby celowo manipulować zdarzeniami, cytatami lub moderować akcją. Niemniej jestem w stanie zrozumieć, jeśli ktoś wolałby przesunięcie środka ciężkości w stronę bieguna dydaktycznego. Przykładowo, tytuł podrozdziału „Patrole dobre i takie sobie” może wydać się mało treściwy dla osoby, która wolałby w nim ujrzeć wskazówkę, o kim i o czym on będzie.
Są dwie sfery, do których mógłbym skierować więcej krytyki. Pierwsza to korekta polskiego wydania. Niestety, ale tekst obfituje w literówki (pierwszą znalazłem już w „podziękowaniach” na samym, samym początku), pośród których szczególnie wyróżniają się braki spacji. Nawet w spisie treści pojawiają się kiksy. Niemniej nie ma sensu się nad tym głębiej rozwodzić.
Drugim problemem jest niesatysfakcjonująca mnie warstwa ikonograficzna. O ile w wydaniu możemy obejrzeć całkiem sporo zdjęć różnych bohaterów książki, to brakuje mi po pierwsze scen z życia na okręcie. Sądzę, że 10-15 fotografii prezentujących obsługę uzbrojenia, manewrowania okrętem lub życia codziennego zdecydowanie wzbogaciłoby narrację. Po drugie bardzo życzyłbym sobie dokładną prezentację opisywanych typów okrętów. Mamy zaledwie kilka dość losowo wybranych obrazków (dwa zdjęcia i rysunek), które nie tylko nie obejmują najważniejszych typów okrętów, ale także nie zestawiają ich ze sobą. Świetnym pomysłem wspomagającym wyobraźnię czytelnika byłaby tabelka, taka jak w „Steel Wolves”, gdzie mogliśmy zobaczyć różne jednostki w jednej skali, wraz z ich uzbrojeniem i osiągami. Domyślam się, że aktualny stan rzeczy pokrywa się z zawartością oryginału. Niemniej współczesne wydanie można było po prostu wzbogacić.
Map jest bardzo dużo i w większości skupiają się na zaprezentowaniu szlaków różnych jednostek podczas opisywanych wydarzeń. Dodałbym do tego coś poglądowego, np. zakreskowane zasięgi operowania flot lub dywizjonów, bazy morskie itd. Aktualnie mamy sporo szczegółów, ale brakuje ogółu. Osobiście widziałbym też te mapki umiejscowione pośród tekstu przez nie ilustrowanego, a nie na końcu w formie aneksu. Nie będę ukrywał, że trochę nie chciało mi się kartkować całego woluminu, jak i samego atlasu i w efekcie niewiele z nich skorzystałem.
Fantastycznym aneksem jest kompletna tabelka przedstawiająca wszystkie patrole wraz z wynikami. Uznanymi i potwierdzonymi przez JANAC. To bezcenne źródło informacji dla osób wnikających głębiej w temat lub opracowujących go po swojemu. Pozwala też bardzo „wizualnie” uzmysłowić sobie zmiany zachodzące w samej kampanii wojennej na przestrzeni całego okresu.
Jeśli chodzi o podstawową przyjemność z lektury, to zdecydowanie najciekawiej było zapoznać się z okresem 1942-43, kiedy amerykańska sytuacja cechowała się dramatyzmem i niepewnością, przez co treść wydawała się nieoczywista. Dawał o sobie znać literacki profil książki, więc „fabularnie” wtedy książka najlepiej się sprawdzała, a w 1944-45 trochę się nudziłem, mogąc z łatwością przewidzieć rezultat nadchodzącego patrolu w coraz bardziej jednobramkowej wojnie. Osoba złośliwa mogłaby powiedzieć, że gdyby narracja była bardziej naukowa, to wtedy „fabuła” nie miałaby wpływu na tekst. Zgoda, ale wtedy całość byłaby nudna.
O ile autor starał się pisać obiektywnie, nie szczędząc krytyki komu trzeba, o tyle mam trochę wątpliwości, czy dostatecznie wyczerpał temat amerykańskich zbrodni wojennych. Nie jestem zwolennikiem historyków-moralizatorów, którzy lubią bawić się w sędziów i oceniać działania postaci historycznych aksjologicznie. Bardziej oczekiwałbym dokładnego opisania problematycznych zachowań, wydarzeń i decyzji, aby czytelnik sam mógł wyrobić sobie zdanie, ewentualnie wsparcie tego komentarzami z epoki (np. wymienieniem ówczesnych opinii) i późniejszymi reakcjami (np. wynikami komisji śledczych). Nie mogę zarzucić autorowi, że temat został zignorowany. Opisał zarówno rozstrzeliwanie rozbitków na morzu, jak i atakowanie Sajpanów, niemniej to drugie wydaje mi się niedostatecznie potraktowane i do samego końca lektury żywiłem wątpliwości, czy dobrze rozumiem ten proceder, jego rolę w prowadzeniu wojny i ocenę. Clay Blair jako Amerykanin, piszący i publikujący w USA o amerykańskich siłach zbrojnych, na pewno był częściowo ograniczony gorsetem ówczesnej opinii publicznej i wciąż żyjących bohaterów jego własnej książki. Stąd i tak oceniam obiektywizm dzieła wysoko. Autor nie skąpi krytyki tam, gdzie jej potrzeba i nie odczułem, aby kierował się sentymentami przy ocenie działań obu walczących stron. Można zauważyć, że „sercem” był przy zwykłych żołnierzach i podziwiał ich brawurę, próbując zrozumieć ich psychikę. Być może w efekcie przymykał oko na te błędne lub okrutne decyzje, niemniej w mojej ocenie historyk nie za bardzo jest od tego, aby oceniać moralność, a od analizowania, łączenia i przedstawiania faktów.
Podsumowując, „Ciche zwycięstwo” to kapitalna pozycja, zarówno ze względu na poruszany temat, bogactwo jego prezentacji, jak i finalną, bardzo przystępną i treściwą formę. Balans ładunku emocjonalnego jest akceptowalny, tak samo przypadła mi do gustu narracja. Aneksy poszerzają treść o kolejne tony informacji, z niewielkim brakiem pod postacią niedostatecznego przedstawienia samych okrętów podwodnych i ich statystyk. Książka zdecydowanie zasłużyła na swoją bestselerową renomę.
Autor: Jakub Orłowski
Opublikowano 12.09.2023 r.
« poprzednia | następna » |
---|