Pixel Heaven 2021 – relacja z festiwalu (cz. 3)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Trzecia część relacji będzie poświęcona różnym wydarzeniom i stoiskom w ramach Pixel Expo, zlokalizowanym w budynku Warszawskiej Szkoły Filmowej. Chciałbym zająć się w niej bardziej niszowymi tematami albo raczej tymi, które pozostają na uboczu głównego nurtu. Będzie zatem sporo o grach bez prądu, czyli planszówkach i bitewniakach, a także o targach pracy dla branży gamedev, bo Pixel Heaven pełni również taką funkcję, chociaż w tym roku w ograniczonym stopniu. Nie zamierzam jednak zaniedbywać tematyki związanej z grami komputerowymi (czy ogólnie wideo) jako takimi. W końcu stanowią one główny element festiwalu. Będzie to jednak znowu subiektywny wybór. Jeśli chodzi o gry bez prądu, poza ekipą uczniów Liceum Kreacji Gier Wideo pokazujących własną planszówkę „Druidzi”, gry bez prądu reprezentowały dwa sklepy. Pierwszy z nich to grapla.pl. W ofercie mają zarówno planszówki, bitewniaki, jak i komiksy czy puzzle. Najwięcej zajmują się jednak planszówkami. Tytułowe zdjęcie pokazujące rozgrywkę w figurkowego „Warhammera 40.000” zrobiłem właśnie u nich, więc bitewniaki też są tam obecne. Drugi sklep to Paladynat, prowadzony przez Artura Szyndlera. Skupia się on na bitewniakach, ale można u nich również kupić planszówki i podręczniki do rpg.

 

Kuba z grapla.pl prezentuje jedną z prostych gier dla dzieci i planszówkową wersję „Tetrisa”. Kiedyś to planszówki przenoszono na komputery, teraz historia zatoczyła koło i coraz częściej pojawiają się planszowe wersje gier komputerowych, w tym tych, które nieodłącznie kojarzą się ze światem elektronicznej rozrywki, jak właśnie „Tetris”.

 

Jeden z naszych starych, dobrych znajomych (w kręgu bywalców naszego forum znany jako Niedziak) wraz z córką poznaje uroki gry „Neuroshima Hex” (wyd. Portal). Gra to zacna i mająca już swoje lata. Obecnie żyje nadal dzięki ukazującym się do niej dodatkom. Był to jeden z bardziej zaawansowanych tytułów dostępny na stoisku grapla.pl

 

Ekipa grapla.pl zorganizowała w ramach imprezy games room z grami bez prądu, całkiem spory jak na dostępne warunki. Z tego co mi mówili, w poprzednich latach, kiedy impreza odbywała się w Zajezdni Autobusowej przy ul. Włościańskiej 52, był on znacznie większy, co wynikało z tego, że generalnie miejsca było więcej. Przytłaczająca większość tego co można było znaleźć u nich na stołach to gry familijne i eurogry adresowane do masowego odbiorcy. Proste tytuły, z bardzo niskim progiem wejścia, dosłownie dla każdego. Wśród wielu innych rzeczy wypatrzyłem jednak kilka bardziej zaawansowanych pozycji, jak choćby „Neuroshima Hex” (wyd. Portal). Poza takimi rodzynkami ciężko było jednak znaleźć tam coś dla typowego wargamera. Pochwały należą się natomiast ekipie grapla.pl za profesjonalne podejście do organizacji rozgrywek w games roomie. Ogólnie wykonują tutaj bardzo dobrą robotę dla promocji planszówek. Z tego co można było u nich znaleźć, z uwagi na charakter imprezy ciekawostką są gry planszowe powstałe w oparciu o gry komputerowe. Zjawisko jest mi znane od dawna, natomiast zaskoczyło mnie, że ktoś wpadł na pomysł by najsłynniejsze, typowo komputerowe gry, takie jak „Tetris”, przerabiać na planszówki. Więcej o sklepie znajdziecie na jego stronie internetowej: https://grapla.pl/

 

Stoisko sklepu Paladynat

 

Wystawa modeli z „Gwiezdnych Wojen” na stoisku Paladynatu

 

Sklep Paladynat, będący zarazem wydawnictwem, to drugi komercyjny reprezentant gier bez prądu na Pixel Heaven. W tym roku ulokowano ich na piętrze, gdzie w dość dużej sali zwiedzających witała rozciągająca się na kilkanaście metrów wystawa modeli do „Star Wars”. Czego tam nie było… Od statków kosmicznych, przez mechy, po figurki znanych z filmu postaci. Na stoisku można było znaleźć zarówno gry bitewne (figurkowe), planszowe, jak również erpegi i różne gadżety. Najwięcej było bitewniaków. Wśród wielu innych wypatrzyłem także modele do historycznych systemów morskich firmy Warlord Games: „Victory at Sea”, „Black Seas” i „Cruel Seas”. Jak się dowiedziałem, grywają w nie w Paladynacie. To nie jedyne rozgrywki, jakie są tam prowadzone. Organizują także sesje rpg. Generalnie z punktu widzenia wargamera figurkowego czy erpegowca sklep ten miał całkiem sporo do zaoferowania, choć trzeba zaznaczyć, że głównie w klimatach fantasy i science-fiction. Do zakupów zachęcały promocyjne ceny.

 

Na stoisku sklepu Paladynat miały miejsce rzeczy zgoła niecodzienne. Oto hołd erpegowy jednego z wiernych fanów dla Artura Szyndlera (po prawej), twórcy legendarnego systemu rpg „Kryształy Czasu”. Zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem najpierw wasal klęka przed seniorem, wyciągając ku niemu złożone dłonie i wypowiadając słowa: „Panie, jestem Twoim człowiekiem”.

 

Senior obejmuje ręce wasala i pozwala mu wstać z kolan...

 

Średniowieczne zwyczaje przewidywały, że na koniec senior całuje wasala w usta, ale by nie budzić zgorszenia i niepotrzebnych skojarzeń, ten punkt ceremonii został przez obie strony nieco zmodyfikowany. Przywiązanie wasala do seniora nie ulega wątpliwości. Biorąc pod uwagę ile lat spędził przy Kryształach Czasu, nie może być inaczej.

 

Wśród planszówek dostępnych na stoisku Paladynatu bez wątpienia rzucał się w oczy „Labirynt śmierci”. Tym, którzy znają choć trochę historię gier planszowych w Polsce, nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Mimo podobieństwa tytułu, gra w najlepszym razie luźno nawiązuje do swojej poprzedniczki z lat 80-tych. Autorem nowej wersji jest prowadzący Paladynat Artur Szyndler, postać dobrze znana zwłaszcza miłośnikom rpg. Jest on twórcą jednego z pierwszych polskich systemów rpg, powstałych w latach 90-tych, legendarnych już „Kryształów Czasu”. Najpierw pojawiły się w nieoficjalnym obiegu na konwentach fantastyki, potem począwszy od 1993 r. wydawano je w odcinkach w czasopiśmie „Magia i Miecz”. Zbiorczy podręcznik, oficjalnie określany jako II edycja, ujrzał światło dzienne w 1998 r. Wielu erpegowców wychowało się na tym systemie i do dziś wspomina go z rozrzewnieniem, stąd od czasu do czasu zdarzają się sceny takie jak ta, którą uwieczniłem na zdjęciach. Stare miesza się z nowym, nie tylko w grach komputerowych. Co do sklepu Paladynatu, więcej informacji o nim znajdziecie na jego stronie internetowej: https://paladynat.pl/

 

Kącik fanów Commodore i Atari. Trafiłem tam akurat wtedy, kiedy sala przeżywała oblężenie. Jak gdzie indziej, można było pograć w różne gry na sprzęcie z epoki (niekiedy ze wspomaganiem w postaci nowoczesnych monitorów), a także kupić czasopismo poświęcone tym dwóm platformom komputerowym.

 

Jedna z kilku wystaw starych komputerów i sprzętu elektronicznego z lat 80-tych i 90-tych. Niezależnie od tego swoje wystawy miały Muzeum ZX Spectrum i Muzeum Apple.

 

Górne piętro budynku, gdzie umieszczono stoisko Paladynatu, opanowały poza tym stare gry komputerowe (czy też wideo) oraz stoiska muzeów sprzętu komputerowego (Muzeum ZX Spectrum i Muzeum Apple). Osobną salę mieli fani Commodore i Atari. W kolejnej sali trafiłem na miłośników gry „Tetris”. W jeszcze innej, większej sali umieszczono różnej maści retro sprzęt. Co ważne, w znakomitej większości nie były to wystawy, ale działające komputery (i inny sprzęt), na których można było zagrać w gry z tamtych lat. Uzbierało się tego naprawdę dużo. Takiej kolekcji nie powstydziłoby się Muzeum Techniki czy inna podobna placówka. Gdy trafiłem do sali Commodore i Atari, akurat przeżywała oblężenie. Z tego co zaobserwowałem, goście pojawiali się falami. Nie licząc turniejów, kiedy siłą rzeczy ruch także był większy.

 

Swoją salę mieli także miłośnicy klasycznego „Tetris”, granego na sprzęcie retro, a więc z lat 80-tych i wczesnych 90-tych. W sobotę miały miejsce rozgrywki. W niedzielę odbył się turniej. Ekipa obecna na miejscu to przedstawiciele polskiej społeczności CTWC (Classic Tetris World Championship). Corocznie w Portland w stanie Oregon (USA) odbywają się światowe mistrzostwa w tę grę, poszczególne grupy regionalne organizują zaś własne rozgrywki stanowiące eliminacje do nich.

 

Bywały godziny, kiedy sala gdzie grano w „Tetris” nieco pustoszała, ale wszystkie komputery były niemal ciągle zajęte. Naprawdę tłoczno zrobiło się w niedzielę.

 

Jedną z aktywniejszych grup retro, umieszczonych w osobnej sali, była ekipa gry „Tetris”. W sobotę przeprowadzali rozgrywki, pokazując grę i przybliżając ją zwiedzającym (w sumie co tu przybliżać, chyba każdy wie o co chodzi…). Jak widać na zdjęciach, grano na starym sprzęcie. Być może to był jeden z wyróżników, choć nie wiem na czym tutaj polegała wyjątkowość tego przedsięwzięcia. Sama gra jest przecież powszechnie dostępna i osiągalna także na współczesnych komputerach. Jako ciekawostkę wspomnę, że od strony własności intelektualnej jej sytuacja jest specyficzna, bo powstała jeszcze w Związku Radzieckim, którego jej twórca był obywatelem. Nie istniały tam wówczas przepisy, w oparciu o które mógłby on uzyskać stosowną ochronę. Ciekawy temat na prelekcję prawniczą. W niedzielę odbył się turniej „Tetrisa” będący jedną z regionalnych eliminacji do światowych mistrzostw w tę grę, organizowanych corocznie w Portland w stanie Oregon (Stany Zjednoczone).

 

Puzzle nawiązujące do gier komputerowych i popkultury produkcji firmy Good Loot. Miałem okazję chwilę poprzyglądać się z bliska, wyglądały naprawdę fajnie.

 

Oto jakie skarby można było kupić na Giełdzie Pixela...

 

Czy puzzle mogą mieć coś wspólnego z grami komputerowymi? Okazuje się, że tak. Opodal wejścia, na dole miała swoje stoisko firma Good Loot, wydawca puzzli dla fanów gier i popkultury. Przyznam, że wyglądały bardzo atrakcyjnie i było naprawdę dużo zestawów. Z pewnością dobry pomysł na produkt, bo inaczej układa się puzzle o czymś co się zna i lubi niż poświęcone jakimś nieznanym tematom. Innych przedstawicieli „kultury papieru” można było znaleźć na górnym piętrze budynku. Na znajdującej się w jednej z sal Giełdzie Pixela, pośród mnóstwa sprzętu retro, trafiłem na stare magazyny komputerowe i książki poświęcone komputerom z lat 90-tych. Perełką były dodatki komputerowe do głęboko komunistycznego „Żołnierza Wolności”, pochodzące z 1986 r. (widziałem także reedycję z 2021 r.). Na samej giełdzie można było kupić przeróżne rzeczy, chociaż odniosłem wrażenie, że przytłaczająca większość ludzi przychodziła tam tylko żeby popatrzeć, traktując stoiska jak wystawę.

 

Turniej gry „Dyna”. Zarówno podczas rozgrywek, jak i w czasie turnieju emocji nie brakowało. Niestety nie wszystkie joysticki sprawnie działały, co było źródłem porażek jednych i sukcesów innych. Rozgrywki odbywały się na starych komputerach, jedynie na potrzeby turnieju wykorzystano duży, współczesny monitor.

 

Jedno z najaktywniejszych stanowisk z grami retro, znajdujące się na głównej hali, w dolnej części, było poświęcone grze „Dyna”, w różnych jej odsłonach. Grano joystickami na starych komputerach. Niestety, jeśli chodzi o te pierwsze, nie wszystkie były sprawne, co niejednokrotnie powodowało frustrację graczy. Pomijam, że najpierw trzeba było się połapać jak to działa. O ile pamiętam, przed laty grałem z wykorzystaniem klawiatury i szło dużo lepiej. Gra, choć dość leciwa, jest prosta i świetnie nadaje się do rozgrywek wieloosobowych. W niedzielę odbył się turniej. Na jego potrzeby ustawiono duży monitor, by wszyscy widzieli co się dzieje. Do tego czasu sprawdzono też joysticki, pozostawiając jedynie te sprawne.

 

Stanowisko firmy QLOC, rekrutującej ludzi do pracy w branży gamedev, i jego dzielna załoga (w niedzielnym składzie, w piątek i sobotę było ich więcej).

 

W niedzielę, pod koniec imprezy stoisko QLOC świeciło już pustkami, ale w piątek wieczór i w sobotnie popołudnie było tu tłoczno.

 

Pora na parę słów o kolejnym stoisku, a właściwie całej części imprezy, która stanowi jednocześnie targi pracy dla branży gamedev. W związku z tym pośród stanowisk z grami, zarówno nowszymi, jak i starszymi, ulokowały się firmy rekrutujące młodych programistów, testerów i inne osoby do pracy przy tworzeniu gier. Domyślam się, że takie przemieszanie z punktu widzenia tych podmiotów niekoniecznie było czymś pożądanym. Chociaż kto wie, może dzięki temu jakiś zagubiony talent, który przyszedł na imprezę jedynie w celach rozrywkowych, trafi do nich i coś z tego wyniknie… Jako że w moim wieku mógłbym co najwyżej kandydować na stanowisko kustosza muzeum starych komputerów, przyglądałem się owym miejscom z pewną nieśmiałością, ale i zaciekawieniem. W sobotę późnym wieczorem, gdy tłum stopniał i hala zaczęła świecić pustkami, miałem okazję zamienić kilka słów z Katarzyną Orman, szefem HR w QLOC, jednej z wiodących firm w naszej branży gier wideo. Z rozmowy dowiedziałem się co nieco o tym jak obecnie wygląda gamedev, oczywiście z jej perspektywy. Z uwagi na to czym się zajmujemy, wspomnę, że gry, które można by scharakteryzować jako strategie, co tu dużo mówić, nie należą do najpopularniejszych... Szukają ludzi młodych, głównie na stanowiska programistów i testerów gier, ale warto podkreślić, że jest także kilka innych możliwości, niekoniecznie związanych z typowo informatycznymi umiejętnościami. Kto spełnia warunki wiekowe (nie są one ściśle określone…) i jest ciekawy ich oferty, z łatwością znajdzie ich w sieci.

 

Przedpremierowa prezentacja gry „Jupiter Moons: Mecha” (prototyp) przypominającej znaną z dawnych lat planszówkę „Battletech” (i powiązane z nim tytuły jak „Aerotech”). Tworzymy własnego mecha, wyposażając go w ulubione bronie i inne urządzenia dodatkowe, a następnie ruszamy do walki. Co ciekawe, mimo że jest to w całej rozciągłości gra komputerowa, zawiera w sobie elementy... karcianki. Dobieramy bowiem karty i budujemy z nich talię, tyle że robimy to w ramach gry komputerowej.

 

Jedno ze stoisk, gdzie można było zakosztować wirtualnej rzeczywistości. Bez wątpienia dla niektórych gatunków rozwiązanie to stanie się niedługo standardem.

 

Prezentacja gry „Okinawa Rush” (Sokaikan Ltd.) stylizowanej na wczesne lata 90-te. W konkursie Pixel Awards Europe 2021 gra zdobyła nagrodę w kategorii „Retro Roots”.

 

Na koniec o trzech nowych grach, które mnie z tych czy innych powodów zaciekawiły. Pierwsza to przedpremierowo pokazywana „Jupiter Moons: Mecha” (prototyp). Zwróciło moją uwagę, że twórca wprowadził coś na kształt kart, które się losuje i w zależności od tego budujemy talię. Wszystko w ramach gry komputerowej, ale samo rozwiązanie wygląda jak by zostało żywcem przeniesione z gier karcianych. Spotkałem się już z połączeniami gier planszowych i komputerowych, natomiast tego rodzaju połączenia nie kojarzę. Chociaż oczywiście karty można przerobić na jakieś wirtualne opcje i w gruncie rzeczy sprowadza się to do tego samego. W tym przypadku wygląda to trochę tak, jakby twórca celowo starał się pozyskać zainteresowanie miłośników gier karcianych, wprost nawiązując do znanej im mechaniki. Druga gra, a właściwie gry, to te z wirtualną rzeczywistością. W przypadku niektórych gatunków komputerowej rozrywki za jakiś czas zapewne zdominują rynek. Było ich kilka na Pixel Heaven, a chętnych do wypróbowania nie brakowało. Trzecia gra, z przeciwległego bieguna, to „Okinawa Rush” (Sokaikan Ltd.), gra nagrodzona w konkursie Pixel Awards Europe 2021 w kategorii „Retro Roots” („Korzenie Retro”). Przyznam, że zasiadając do niej, miałem wrażenie, iż gram w grę z lat 90-tych. Zupełnym zaskoczeniem było dla mnie, że to nowość. Tytuł został zrobiony tak, by przypominał gry z tamtej epoki i na pierwszy rzut oka jest nie do odróżnienia. Nigdy nie byłem zbyt dobry w zręcznościówkach. W tym miejscu muszę więc wyrazić wdzięczność dla człowieka prezentującego grę podczas imprezy, który dopomógł mi w moich nieporadnych próbach przejścia choćby pierwszego levelu. Chciałbym także pochwalić przygotowanie ekipy prezentującej tę grę i samego stoiska oraz otwartość na graczy. To zaledwie trzy przykłady pokazujące w jak różnych kierunkach może podążać obecnie rozwój gier komputerowych.

 

Pixel Heaven łączy pokolenia... również te nieco młodsze. Jeden z naszych starych, dobrych znajomych (w forumowych kręgach znany jako Jednorożec) z siostrzeńcem.

 

Druga część relacji

Czwarta część relacji

Dyskusja o imprezie na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 22.10.2021 r.

Poprawiony: niedziela, 24 października 2021 21:53