Napoleońska sztuka wojenna

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Wojna to sztuka. Sztuka tworzy dzieła. A dziełem sztuki jest zwycięstwo.
Józef Piłsudski

1. Wstęp
26 marca 1796 roku w dziejach sztuki wojennej rozpoczął się nowy jej rozdział, który trwa po dziś dzień. Tego dnia do sztabu francuskiej Armii Włoch przybył jej nowy dowódca – mający zaledwie 27 lat generał artylerii Napoleon Bonaparte. Wtedy właśnie zaczęła się jego oszałamiająca kariera, która zmieniła bieg historii, a jego samego uczyniła nieśmiertelnym. W przeciągu jednej kampanii dokonał przewrotu w sztuce wojennej. Wystarczyło mu kilka dni (i kilka bitew), aby urzeczywistnić marzenia teoretyków wojskowości z ostatniego półwiecza.

Te kilka zdań powyżej miało uświadomić Wam, dlaczego Napoleon uznawany jest za „boga wojny”. Ta praca będzie natomiast próbą odpowiedzi na pytanie: jak Napoleon dokonał przewrotu w sztuce prowadzenia wojny? Jak w przeciągu jednej kampanii udało mu się osiągnąć coś, czego nikt nie dokonał przez ostatnie kilkanaście wieków?

2. Cztery zasady główne
1) Głód bitwy
2) Ekonomia sił
3) Swoboda działania
4) Przewaga kierunku

1) Głód bitwy
Na czoło wszystkich zasad napoleońskiej sztuki wojennej wysuwa się bezwzględne dążenie do zniszczenia sił żywych przeciwnika.

Jest to najjaskrawszy przykład zerwania z klasycznym sposobem prowadzenia wojen, odziedziczony jeszcze po czasach Rewolucji. W XVIII wieku panowała następująca zasada, sformułowana przez Maurycego Saskiego (a w końcu jego kariery propagowana również przez Fryderyka Wielkiego): „Dobry generał może walczyć całe życie i nie być zmuszonym do bitwy”. W tym zdaniu pokazana została istota wspomnianej przeze mnie wyżej strategii klasycznej – bezkrwawe wojny, które kręciły się li tylko wokół linii komunikacyjnych i terenów „dominujących”, z bitwami staczanymi jedynie wtedy, gdy działania przeciwnika zagrażały żywotnym interesom państwa, którego się broniło.

Najlepszą ilustracją tego punktu niech będą słowa samego Napoleona: Z systemami wojennymi jest, jak z oblężeniami twierdz; trzeba wszystkie ognie ześrodkować na jeden punkt. Gdy wyłom się wybije, równowaga jest zwichnięta, reszta staje się zbędna, twierdza pada. No bo w końcu po co komu twierdze, linie komunikacyjne, „klucze pozycji”, skoro nie ma się czym ich bronić? Napoleon na wojnie widzi tylko jeden cel, którego nigdy się nie wyrzekł (chociaż zarzucano mu to w odniesieniu do kampanii 1809 i 1812 roku) – masy nieprzyjacielskie, które należy unicestwić. Wszystko to, co miało śmiertelne znaczenie w XVIII wieku dla Napoleona ma znaczenie o tyle, o ile pomaga (lub uniemożliwia) dopadnięcie sił przeciwnika.

Wszystkie inne względy Cesarz podporządkowuje tej rzeczy najważniejszej, która wynika przecież z samej natury wojny.

2) Ekonomia sił
Najprościej mówiąc – maximum sił do działania głównego niezbędne minimum do pozostałych działań (tylko, że to minimum musi wystarczyć). Naczelnym celem ekonomii sił jest więc doprowadzenie do posiadania przewagi w punkcie przełamania. Największą sztuką jest natomiast doprowadzenie do przewagi względnej (czyli w jednym konkretnym miejscu, zazwyczaj wybranym na punkt przełamania), mając jednocześnie do czynienia z przewagą bezwzględną (na całym teatrze działań) przeciwnika.

Obrazowo wygląda to mniej więcej w ten sposób: mamy 3 zgrupowania wojsk przeciwnika, liczące po ok. 30 tys. ludzi. Nasze siły liczą tyle samo żołnierzy, ale naprzeciwko dwóch zgrupowań wroga kierujemy po 10 tys. żołnierzy, a naprzeciw tego, które chcemy zniszczyć, wysyłamy pozostałe 70 tys. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że te 10 tys. w obu przypadkach wystarczy do związania poszczególnych grup wojsk przeciwnika, a te 70 tys. do absolutnego zniszczenia 30 tys. ludzi, przeciw którym walczy. Chodzi mi tu jednak o pokazanie idei, a nie o ocenę jakichkolwiek działań i ich skutków.

Z ekonomią sił ściśle wiąże się pojęcie jedności działania – czyli złączenia wszystkich sił w jednym działaniu głównym, któremu wszystko inne zostaje podporządkowane. Innymi słowy: jedna kampania – jeden główny teatr wojenny; w jednym czasie jedno działanie główne, poza tym wszystkie siły niebiorące udziału w operacji (to niezbędne minimum, o którym pisałem wyżej) muszą działać na jej korzyść, czyli najprościej mówiąc: utrzymywać status quo na swoim kierunku działań, a ten status quo to zazwyczaj zachowanie zdolności bojowej przy jednoczesnym wiązaniu jak największej ilości wojsk przeciwnika. Wedle zasady przecież na kierunkach drugorzędnych jest niezbędne minimum sił, więc raczej ciężko przeprowadzać na nich akcje zaczepne mając w zamyśle mniej sił od wroga.

Idealną ilustracją tych wszystkich zdań będzie kampania 1809 roku: Włochy i Księstwo Warszawskie to kierunki drugorzędne, Niemcy i Austria to kierunek główny. Nawet gdyby całe Księstwo zostało zdobyte przez arcyksięcia Ferdynanda, a Eugeniuszowi nie udałoby się obronić Włoch, to i tak po zwycięstwie pod Wagram Napoleona nie miałoby to żadnego znaczenia, bo w starciu sił głównych na głównym teatrze wojennym została tylko armia napoleońska i nic więcej.

Oczywiście nie wolno nie doceniać kierunków drugorzędnych, bo gdyby w wyżej wspomnianej przeze mnie kampanii Eugeniusz nie dał sobie rady i uległ, np. tydzień przed Wagram, to wtedy klęska arcyksięcia Karola li tylko zrównoważyłaby straty związane z pojawieniem się Austriaków w Lyonie (a przecież zdobycie Paryża w ówczesnej sytuacji wcale nie musiało być abstrakcyjne). Zresztą teatr włoski w 1797 r. był uznawany za drugorzędny, a dzięki Napoleonowi stał się teatrem głównym.

Na koniec przytoczę jeszcze słowa Cesarza: Cała sztuka wojenna polega na tym, aby mieć więcej wojsk tam gdzie się naciera, lub tam gdzie naciera przeciwnik.

3) Swoboda działania
Żeby zrealizować cel kampanii, czyli zniszczyć siłę żywą przeciwnika, trzeba posiadać możliwość realizacji własnych zamierzeń wbrew woli przeciwnika. Armia musi być zatem tak ugrupowana, aby mogła przeciwstawić się każdemu działaniu przeciwnika, żeby nie była zmuszona do działania dogodnego dla nieprzyjaciela. Z dwóch ostatnich zdań wynika, że ta zasada ściśle łączy się z podziałem armii na korpusy i dywizje, dlatego w tym punkcie tylko zaznaczę niejaką ideę przewodnią: każdy człon ugrupowania armii jest jej strażą przednią, tylną, boczną oraz odwodem. Dzięki takiemu rozczłonkowaniu armia „widzi” więcej i wróg nie jest w stanie jej zaskoczyć, a wódz ma zawsze czas na podjęcie działań odpowiednich do sytuacji. Natomiast, gdy armia przechodzi do ofensywy, to dzięki szerokiemu rozczłonkowaniu wróg nie jest w stanie domyślić się, gdzie będzie skierowane uderzenie.

Oczywiście w tym rozczłonkowaniu tkwi ryzyko, że wróg będzie bił nas „częściami”, jednakże Wielka Armia bardzo szybko się przemieszczała (korpusy poruszały się oddzielnymi drogami, a żołnierze byli szkoleni przede wszystkim do marszu), więc ryzyko związane z rozczłonkowaniem sił praktycznie nie istniało.

Ostatnia ważna rzecz, jeśli chodzi o tę zasadę: armia musi być uniezależniona od swoich tyłów. Bazy operacyjne i linie komunikacyjne muszą być na tyle „elastyczne”, aby wróg nie mógł im zagrozić bez narażania się na szybsze odcięcie od własnych komunikacji lub nawet zniszczenie armii.

Na koniec zaznaczę jeszcze, że takim uniwersalnym ugrupowaniem, zapewniającym swobodę działania, jest tzw. formacja czworoboku. Cesarz zastosował ją po raz pierwszy w czasie kampanii jenajskiej. To ugrupowanie pozwalało w przeciągu 48 h skoncentrować całą armię w jednym miejscu niezależnie od poruszeń wroga, a przynajmniej połowę armii w 24 h.

4) Przewaga kierunku
Sztuka wojenna wskazuje, że należy obchodzić lub oskrzydlać jedną flankę przeciwnika bez rozdzielania armii własnej.
Napoleon

Jako, że wszystkie te zasady przenikają się wzajemnie, pokażę w tym punkcie tylko odpowiednie aspekty powyższych reguł. Nierozdzielanie armii własnej to ekonomia sił – maksimum sił w miejscu przełamania. Swoboda działania to ugrupowanie armii w czasie manewru obchodzącego, ponieważ przeciwnik dąży do tego samego (będzie jeszcze o tym mowa w czasie rozważań o manewrze oskrzydlającym). Głód bitwy to z kolei dopadnięcie przeciwnika w warunkach umożliwiających jego jak najpełniejsze zniszczenie. Łatwiej przecież zniszczyć przeciwnika będąc całą siłą na jego skrzydle lub tyłach niż stojąc z nim twarzą w twarz.

Należy jeszcze zwrócić uwagę, że każda z tych reguł dotyczy wszystkich działów sztuki wojennej. Wszystkie te reguły wspaniale się przenikają i dopełniają. Jedna nie ma sensu bez drugiej, wszystkie one są proste i logiczne, ale… przez wieki nikt ich nie stosował i Europa dopiero wtedy zwróciła na nie uwagę, kiedy upadła pod Napoleonem.

3. Dywizje i korpusy
Na początek garść encyklopedycznej teorii.

Dywizja – związek taktyczny składający się z dowództwa, kilku pułków lub brygad; liczy 5-15 tys. ludzi; działa w składzie wyższego związku taktycznego (korpus), operacyjnego (armia) lub samodzielnie.

Korpus – wyższy związek taktyczny składający się zwykle z kilku dywizji lub brygad danego rodzaju wojsk i in. oddziałów; wchodzi w skład w związku operacyjnego (armii) lub działa samodzielnie; może wykonywać zadania taktyczne lub operacyjne.

Tyle mówi nam encyklopedia, a teraz należy sobie zadać podstawowe pytanie: co nam daje podział armii na autonomiczne dywizje i korpusy? Trzymając armię w jednym miejscu i wyznaczając jej do poruszania jedną drogę mamy ją tak skoncentrowaną, że bardziej nie można. Już spieszę z odpowiedzią. Trzymając armię na jednej drodze i w jednym miejscu bardzo trudno ją wyżywić, bardzo trudno ją rozwinąć do boju (w XVIII wieku praktycznie tylko do tego sprowadzała się sztuka wojenna), nie można ukryć celu swojego ataku, natomiast rozczłonkowanie armii daje nam wiele korzyści (część z nich już poruszałem przy omawianiu swobody działania): armia rozczłonkowana porusza się szybciej i łatwiej się żywi (armię rewolucyjną można było rozpuścić w poszukiwaniu żywności, ponieważ była przesiąknięta duchem patriotyzmu – żołnierze zawsze wracali do oddziałów. Natomiast w XVIII wieku, gdy do wojska z chęcią szli jedynie wyżsi oficerowie, armię trzeba było pilnować, żeby się nie rozeszła – zresztą głównie do tego celu była wykorzystywana lekka kawaleria), rozczłonkowanie pozwala ukryć cel ataku, armia ogarnia cały teatr operacyjny, więc nie może być zaskoczona (każda część ugrupowania jest strażą tylną, przednią, boczną, odwodem), no i oczywiście szybciej rozwija się do bitwy jedna dywizja niż cała armia.

Nie będę się zagłębiał w organizację dywizji i korpusów w epoce napoleońskiej, ale trzeba zaznaczyć, że w zasadzie były to „miniaturowe armie” z własnym systemem zaopatrzenia, własnym wywiadem i z odwodami w gestii dowódców.

Po tych krótkich (i zapewne nudnych) rozważaniach przejdę teraz do rzeczy znacznie ciekawszych, a mianowicie do praktycznego wykorzystania dywizji i korpusów.

4. Operacje obronne i zaczepne
Cała sztuka wojenna polega na obronie, dobrze obmyślonej, bardzo przezornej i na działaniu zaczepnym śmiałym i prędkim.
Napoleon

W sumie za ilustrację tego punktu wystarczy już ten akapit powyżej, natomiast trzeba poświęcić uwagę faktowi, że Napoleon zawsze atakował, nigdy nie był bierny – niezależnie od tego, czy posiadał inicjatywę strategiczną, czy też oddał ją wrogowi.

Ofensywa (czynność i szybkość) jest dla Napoleona środkiem dopadnięcia wroga w warunkach umożliwiających jego jak najpełniejsze zniszczenie. Ten, kto ma przewagę, ten atakuje. Jest to rzecz oczywista, stąd też skupimy się bardziej na działaniach zaczepnych w obronie. Napoleon odrzuca całkowicie działania kordonowe (tak popularne w wieku XVIII), ponieważ kłócą się z każdym jego dogmatem wojennym. W obronie odrzuca również czekanie na wroga (np. w obozie warownym), ponieważ oddaje się w ten sposób inicjatywę przeciwnikowi (ale w tym wypadku inicjatywę operacyjną), a obrońca przechodzący do ofensywy (nawet do ofensywy niedążącej do rozstrzygnięcia, czyli walnej bitwy) sprawia dużo większy kłopot przeciwnikowi niż sam naraża się na niebezpieczeństwo, poza tym ofensywa obrońcy posiada szalenie większy efekt zaskoczenia niż ofensywa atakującego. Atakujący musi się poruszać, szybciej lub wolniej, ale musi, bo bez tego nie ma ofensywy. Ruch oznacza więc ofensywę, bierność zatem obronę. Ruch zaczepny nie wynika więc z ducha obrony, choć nie jest też z nim sprzeczny, jednakże bierność w ofensywie występować nie może. Jeżeli więc obrońca przechodzi do ruchu zaczepnego, to zyskuje jednocześnie dwie rzeczy: zaskakuje przeciwnika (co na pewno wstrzyma jego działania, nawet jeśli będzie to ofensywa o ograniczonym zasięgu, wykonana częścią sił), i na pewno odzyskuje inicjatywę operacyjną, względnie strategiczną – jednak to już zależy od zasięgu tej ofensywy. Zresztą najlepiej to zilustrują słowa samego Napoleona: Rzeki lub wszystkie linie bronić można tylko trzymając punkty wyjściowe do ofensywy, bo gdy poprzestaje się na obronie, ponosi się ryzyko nie mając nic w zamian; ale gdy się kombinuje obronę z ruchem zaczepnym, naraża się przeciwnika na ryzyko gorsze, aniżeli to, na jakie on naraża obrońcę.

Te słowa to jakby wstęp do następnego rozdziału o manewrach, w którym aspekty obrony i ataku zostaną rozwinięte.

5. Formy manewru
Manewr – zorganizowany ruch sił i środków w celu zajęcia jak najdogodniejszego położenia w stosunku do nieprzyjaciela i stworzenia warunków do skutecznego działania.

No to już wiemy co to jest manewr. Dodam tylko od siebie, że tutaj rozpatrujemy manewr w skali operacyjnej i strategicznej.

Zacznę swoje rozważania od wypisania i scharakteryzowania wszystkich form manewrów stosowanych w epoce napoleońskiej.

Manewr czołowy – jest on najprostszy do wykonania i wymaga od żołnierzy stosunkowo małej wytrzymałości i odporności, ponieważ jak sama nazwa wskazuje wojsko porusza się w linii prostej w stosunku do nieprzyjaciela, aby spotkać się z nim w bitwie „czoło w czoło”. Przykładem takiego manewru są działania Napoleona przed Borodino.

Manewr oskrzydlający (obchodzący) – jest to manewr, w którym strona atakująca stara się tak ustawić swą armię w stosunku do nieprzyjaciela, aby cała jej siła znajdowała się na flance (lub jeszcze lepiej tyłach) przeciwnika. Wymaga on od żołnierzy i dowództwa dużego wysiłku, ponieważ marsze (kontrmarsze, wszelkiego rodzaju przemieszczenia) muszą się odbywać znacznie szybciej i z większą częstotliwością niż to miało miejsce w manewrze opisywanym wyżej. W tym działaniu bardzo dużą role odgrywa także zaskoczenie wroga, które pozwala nie zamartwiać się o własne tyły (kilka linijek niżej też będzie o tym mowa). Jednakże gdy uda nam się wroga wymanewrować i znajdziemy się na jego tyłach, bitwa staje się w zasadzie formalnością, a jeżeli uda nam się „tylko” uchwycić jego flankę, to będziemy mieli ogromną przewagę w bitwie (od której przeciwnik nie może się uchylić). Oczywiście ten manewr jest znacznie niebezpieczniejszy niż czołowy, ponieważ przeciwnik także dążył będzie do wyjścia na naszą flankę bądź nawet tyły i odcięcia naszych komunikacji (zgodnie z zasadą aktywności obrońcy). Może też po prostu zadowolić się przegrupowywaniem swoich sił względem naszych manewrów (wtedy najprawdopodobniej nasz manewr przeistoczy się w czołowy). Właśnie w związku z dwoma wskazanymi wyżej problemami tak wielkiego znaczenia nabiera dobra organizacja wszelkich poruszeń, wytrzymałość fizyczna żołnierzy, zaskoczenie oraz manewr liniami komunikacyjnymi, tym bardziej, że obrońcy jest te rzeczy wykonywać o wiele łatwiej. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, a mianowicie siły, które zajmują wroga w czasie, gdy główna część armii obchodzi jego pozycje. Jeżeli nasza armia ma dużo większą zdolność manewrową niż przeciwnik lub uzyskała odpowiednio duży element zaskoczenia, to siły te nie są konieczne, a wręcz ideał tego manewru to poradzenie sobie z przeciwnikiem bez sił wiążących (co prowadzi w dalszym rozrachunku do niezachowania ekonomii sił). Natomiast wzorcowym przykładem jak wielką rolę takie siły mogą odegrać jest kampania 1800 i rola w niej oblężenia Genui (co prawda były to siły wiążące, ale dołączenie ich do głównej armii, siłą rzeczy, możliwe nie było). Przykłady takich manewrów można mnożyć. Oczywiście przykład klasyczny i najwspanialszy to Ulm. Jednak ja bym jeszcze wyróżnił dwa manewry, które co prawda nie zakończyły się powodzeniem, ale idealnie oddają istotę tego typu działań: manewry na Olsztyn i na Smoleńsk.

Manewr z położenia środkowego po liniach wewnętrznych – niewątpliwie jest to najtrudniejsza forma manewru, wymagająca od wodza i żołnierzy największych poświęceń. W razie niepowodzenia prowadzi do tragedii, ale jeśli się uda, to przewaga wroga zostaje zniszczona, natomiast ciężko tą formą manewru uzyskać całkowite zniszczenie nieprzyjaciela (jeśli nie przeradza się on w manewr w skrzydłowy, o czym za chwilę). Przed dalszymi rozważaniami należy zauważyć, że ta forma manewru zawsze współgra z inną, a mianowicie z manewrem dośrodkowym (koncentrycznym), o którym mowa będzie pod spodem. Manewr po liniach wewnętrznych stosuje armia słabsza od przeciwnej. Forma ta pozwala słabszemu bić kolejno tą samą siłą z przewagą wynikająca z zaskoczenia (odgrywa ono tutaj dużo większą rolę niż w manewrze flankowym, ponieważ w jakimś stopniu rekompensuje chroniczny brak swobody działania – będzie o tym mowa później) bądź przewagi liczebnej na wybranym kierunku, gdzie działają rozdzielone siły liczniejszego przeciwnika. W manewrze tym walczy się z jedną częścią sił przeciwnika o swobodę działania przeciw drugiej. Siłą rzeczy ciężko jest więc skupić się na dobiciu pokonanej części wojsk, bo trzeba zająć się drugą. Manewr po liniach wewnętrznych może być czysto zaczepny, wtedy armia dokonuje ataku na ugrupowanie przeciwnika i dąży do jego przecięcia, aby znaleźć się w położeniu środkowym między obiema masami wojska. Wtedy zostaje wywołane działanie koncentryczne u przeciwnika (oczywiście nieprzyjaciel może się wycofać, jednak jest to po prostu głupota, głupota, która często się zdarzała, jak np. w kampanii włoskiej 1796). Działanie koncentryczne jest odpowiedzią na manewr po liniach wewnętrznych. Jednak manewr ten może mieć też charakter zaczepno-obronny – wtedy jest on odpowiedzią na działania koncentryczne przeciwnika. Armia czeka w takim przypadku w pogotowiu strategicznym na wtargnięcie wroga na teatr wojenny, a potem działania biegną już w zasadzie tak, jak w manewrze czysto zaczepnym. Sukces tego manewru zależy w największym stopniu od sił, które zostały wyznaczone do wiązania tej grupy wojsk przeciwnika, która będzie atakowana przez główne siły dopiero w drugiej kolejności. Na pewno będą oni przecież walczyć z przeważającym przeciwnikiem. Drugą ważną rzeczą jest wystarczające pobicie jednej grupy wojsk wroga przed atakiem na drugą, inaczej kończymy tak jak Napoleon pod Waterloo. Na koniec ostatnia uwaga: siła oddziaływania tego manewru jest tym większa, im większe powoduje rozdzielenie sił przeciwnika w przestrzeni. I to jest właśnie największą zaletą tego manewru, że powoduje on rozpad ugrupowania nieprzyjacielskiej armii, a im jest on większy, tym lepiej. Przykładem manewru czysto zaczepnego jest kampania 1796 oraz 1815, obronno-zaczepnego natomiast cała błyskotliwa kampania francuska oraz kampania niemiecka 1809 i kampania jesienna 1813.

Manewr koncentryczny (dośrodkowy) – jest to manewr bardzo trudny i wymagający idealnej koordynacji działań. Stosuje się go mając bardzo dużą przewagę sił nad przeciwnikiem, ponieważ niesie on ogromne niebezpieczeństwo nacierającemu i może on go zastosować z czystym sumieniem dopiero wtedy, gdy ma pewność, że cała, skoncentrowana armia przeciwnika nie będzie w stanie pokonać jednej grupy wojsk nacierającego. Takie działanie jest jeszcze usprawiedliwione (jeśli wróg tego na nas nie wymusi) względami geograficznymi i logistycznymi (idealny przykład to pierwsza kampania polska oraz kampania jesienna 1813). Natomiast wielkie ryzyko tego manewru jest w pewnym stopniu rekompensowane przez ogromne możliwości zniszczenia przeciwnika. Najprościej mówiąc ma on działanie takie, jak manewr oskrzydlający, tylko że przynajmniej dwukrotnie większą siłę oddziaływania na armię przeciwnika, ponieważ działa się z co najmniej dwóch kierunków (ale w praktyce może być dowolna ich ilość), więc dla obrońcy jest to sytuacja zdecydowanie trudniejsza niż oskrzydlenie jednostronne. Na koniec jeszcze jedna luźna uwaga analogiczna do tego, co padło w punkcie wyżej: siła tego manewru wzrasta wraz ze zbliżaniem się do siebie grup wojsk, które ten manewr wykonują – im są bliżej, tym mogą się bardziej wspierać przez co jeszcze silniej oddziaływać na wroga. Jednakże receptę na tą formę manewru przedstawiłem już wcześniej. Natomiast przykłady są analogiczne jak punkt wyżej, z tym że wszystko to będą działania przeciwników Napoleona: kampania 1796, 1809, 1813, 1814, 1815.

Manewry odwrotowe i pościgowe – nad tymi dwoma formami rozwodził się nie będę. Należy jednak zaznaczyć, że działania pościgowe są odpowiedzią na działania odwrotowe. Natomiast co do przeprowadzenia manewru odwrotowego, to bezpośrednio po bitwie trzeba swe siły podzielić tak, aby mogły się szybciej poruszać, żeby jak najbardziej odskoczyły od wroga, a to po to, żeby można się było jak najszybciej ponownie skoncentrować (najlepiej nazajutrz po bitwie), żeby nadal móc stawiać opór. Celem zwycięzcy jest natomiast uniemożliwienie wrogowi ponownej koncentracji. Co ważne, pościg jest uwieńczeniem zwycięstwa i to właśnie w czasie niego dokonuje się ostateczny rozpad armii przegranej i zadaje się jej największe straty krwawe. W pościgu najważniejszą rolę (zarówno po stronie ścigającego, jak i ściganego) odgrywa lekka kawaleria, jako że jest to najbardziej mobilny rodzaj wojska. Przykładem klasycznym jest oczywiście pościg po bitwie pod Jeną.

Po scharakteryzowaniu wszystkich rodzajów manewrów, dla ich pełniejszego zrozumienia należy przedstawić ich zgodność z zasadami podstawowymi. Siłą rzeczy manewry pościgowe i odwrotowe uwzględnione nie zostaną.

Manewr czołowy – głód bitwy* (-), ekonomia sił (+), przewaga kierunku (-), swoboda działania (+)

Manewr oskrzydlający – głód bitwy (+), ekonomia sił (+), przewaga kierunku (+), swoboda działania (+)

Manewr z położenia środkowego – głód bitwy (-), ekonomia sił (+), przewaga kierunku (-), swoboda działania (-)

Manewr koncentryczny – głód bitwy (+), ekonomia sił (-), przewaga kierunku (+), swoboda działania (-)

* chodzi tu o możliwość narzucenia nieprzyjacielowi bitwy.

Tabelka ta nie jest w żadnym stopniu wyrocznią, ponieważ wojna jest żywiołem wybitnie zmiennym, więc w niektórych przypadkach (a jest ich nawet więcej niż tych „podręcznikowych”) każdy minus może stać się plusem i odwrotnie, każdy plus minusem. Tabelka została stworzona na podstawie wcześniejszych rozważań (i nie polecałbym jej rozważania bez wcześniejszego zapoznania się z tym, co jest napisane wyżej), więc to li tylko teoria.

Formy manewru przenikają się wzajemnie i uzupełniają, np. manewr oskrzydlający w skali strategicznej w skali operacyjnej przerodzi się w manewr koncentryczny, jak to miało miejsce pod Jeną i Auerstaedtem. Jednak najlepszym przykładem takiego wzajemnego uzupełniania się manewrów są manewr z położenia środkowego oraz manewr oskrzydlający – ten pierwszy prawie zawsze przeradza się w manewr oskrzydlający przeciwko grupie przeciwnika, na którą kierujemy główne uderzenie, bo skoro już przebijemy się przez armie przeciwnika albo odpowiednio długo poczekamy, gdy nie mamy inicjatywy strategicznej, to prawie na pewno będziemy mogli oddziaływać na wrogie tyły. Przykład najwspanialszy to oczywiście wspominana tu wielokrotnie kampania włoska 1796. Jeszcze jedna uwaga: manewr flankowy, jeżeli obrońca pozostaje jedynie przy przegrupowywaniu swych sił względem atakującego, prawie zawsze przeradza się w manewr czołowy.

Bitwa jest uwieńczeniem manewru, jego koronacją, jego końcem. Jednak jeszcze nie o bitwie będzie tu mowa. Chcę w tym miejscu udowodnić, że manewr jest ważniejszy od bitwy. Dlaczego? Dlatego, że dobrze przeprowadzony manewr sprowadza bitwę do formalności. Przecież sama informacja i widok wojsk nieprzyjacielskich na własnych tyłach musi wywierać ogromny efekt psychologiczny na nieprzyjacielu. Oczywiście przykład najlepszy to wspominany tu już Ulm. Nawet jeżeli nie uda się nam wyjść na tyły przeciwnika, a uchwycimy „jedynie” jego flankę, to w czasie bitwy i tak mamy ogromną przewagę, bo przecież cała nasza armia godzi w jego jedną flankę lub godzi we dwie, jeśli mamy do czynienia z manewrem koncentrycznym (dzięki któremu można zresztą dużo łatwiej uchwycić tyły przeciwnika).

Jako, że tematem moich rozważań jest napoleońska sztuka wojenna, to zaznaczę jeszcze, że Napoleon doprowadził do perfekcji (a można wręcz powiedzieć, że stworzył) dwie formy manewru, mianowicie: manewr z położenia środkowego i oskrzydlający. Cesarz zawsze wystrzegał się natomiast działań koncentrycznych jako niebezpiecznych i zrywających z zasadami głównymi. Myślę, że powiedziałem już o tych manewrach wystarczająco dużo, więc powtarzać się po raz kolejny nie trzeba.

Największą wartość na wojnie ma informacja – o tym gdzie jest przeciwnik, jakie ma siły, co się dzieje w jego armii, etc. Dużo łatwiej przecież walczyć z kimś kogo znamy. Dlatego Napoleon tak wielką wagę przywiązywał do szpiegów, jednakże podstawowym źródłem zdobywania informacji była dla niego lekka kawaleria. To ona szła przed armią, zbierając informacje o wrogu i jednocześnie chroniąc własną armię przed inwigilacją ze strony nieprzyjaciela. Co ważne do tej roli dobra była li tylko lekka kawaleria, bo kawaleria ciężka i liniowa służyły w zasadzie wyłącznie do bitwy. Napoleon dodawał więc do korpusów odwodowych jazdy jednostki lekkiej kawalerii żeby miały one jakiekolwiek pojęcie o tym, co się wokół nich dzieje. Jakie efekty spowodować może brak lekkiej kawalerii, najlepiej pokazuje kampania wiosenna 1813 roku. Napoleon po prostu nie wiedział, gdzie jest przeciwnik i tylko jego przenikliwy umysł pozwolił mu wygrywać.

Jest zasadą, nie dopuszczającą wyjątków, że wszelkie zgrupowanie armii do boju ma dokonać się z dala od przeciwnika.
Napoleon

Jeśli chodzi o ten punkt, to została do omówienia jeszcze jedna kwestia, która jest zakończeniem manewru przed przerodzeniem się go w rozgrywkę taktyczną. Chodzi mi mianowicie o koncentrację sił do bitwy. Bo przecież, kiedy już wiemy, gdzie jest przeciwnik, gdy już go wymanewrujemy i narzucimy mu bitwę, to musimy czymś ją stoczyć. Im odległość od przeciwnika większa, tym armia jest bardziej rozczłonkowana (a dlaczego to jest korzystne mówiłem już wcześniej), a im bardziej zbliża się do przeciwnika front operacyjny, coraz bardziej się zacieśnia. Kolumny się skracają, bardzo często tylko artyleria idzie drogami. Po co to wszystko? Koncentracja ukazuje kierunek ataku (jeśli przeciwnik go jeszcze nie zna), więc musi być jak najszybsza, żeby nie był on w stanie zareagować. Koncentracja do bitwy musi być całkowita przed bitwą. Wynika to z zasady ekonomii sił (a właściwie jedności działania, którą poruszyłem w punkcie odnoszącym się do ekonomii sił). Jednak to tylko teoria, w praktyce wiele bitew było rozpoczynanych częścią sił, które rosły w jej trakcie.

6. Bitwa
W tym miejscu dochodzimy do „właściwej czynności wojennej”, a mianowicie do rozgrywki taktycznej, zwanej prościej bitwą. Na samym początku należy powiedzieć najważniejszą w tym punkcie rzecz, ściśle łączącą się z poprzednim rozdziałem: „Systemy bitew zawierają się w systemach kampanii”, czyli mówiąc prościej – myśl przewodnia manewru określa kierunek głównego wysiłku w bitwie – manewr przygotowuje bitwę, zlewa się z nią w jedno. Pomyślmy logicznie: skoro mamy całą armię skoncentrowaną na jednym skrzydle przeciwnika, to przecież nie będziemy dokonywać w czasie bitwy poruszeń, żeby znaleźć się twarzą w twarz z przeciwnikiem. Logiczne jest natomiast skierowanie ataku na to skrzydło, na którym się znajdujemy.

Zacznę swoje rozważania od opisania roli w bitwie wszystkich rodzajów broni, umocnień ziemnych.

Piechota – główny rodzaj wojska, stanowiący nawet 80% niektórych armii epoki. Może walczyć zarówno ogniem, jak i białą bronią. Może zarówno zdobywać, jak i bronić zdobyczy. Sprawia to, że jest najbardziej uniwersalna, armia, która posiada słabą piechotę, najczęściej przegrywa. Co prawda piechota Wielkiej Armii wyrosła z Rewolucji (która kładła nacisk na kolumny szturmowe), jednakże należy tutaj zacytować Napoleona: Nie uderzeniem, ale ogniem rozstrzyga się dziś bitwy. W dwóch dalszych podpunktach będzie jeszcze o tym mowa.

Kawaleria – lekka służy do zwiadu i pościgu za wrogiem oraz do bezpośredniego wsparcia piechoty, więc w bitwie zbyt wielkiego znaczenia nie ma. Natomiast kawaleria ciężka i liniowa jest wykorzystywana jako broń przełamania. Rozbija ona na wybranym odcinku wojska wroga i zdobywa teren, który należy potem obsadzić piechotą, ponieważ kawaleria może zdobywać, ale nie utrzymywać teren. Dlaczego? Siła kawalerii leży w ruchu, impecie oraz uderzeniu na białą broń, a jak trzeba się bronić, to przecież lepiej stać w miejscu. Jazda jest natomiast rodzajem broni, bez którego najłatwiej się obyć, ponieważ w epoce napoleońskiej górę zaczyna już brać muszkiet nad pałaszem, więc rodzaj wojska, który ze względu na swą naturę posługiwać się nim za bardzo nie może, siłą rzeczy jest nieprzydatny. Jednakże zaznaczam, że słowo „nieprzydatny” (co prawda trochę na wyrost, bo współdziałanie broni…) odnosi się li tylko do samej bitwy – bitwę można wygrać bez kawalerii (pokazało to dobitnie Luetzen), jednakże już kampanię wygrać bardzo ciężko – wspominałem przecież wcześniej o kawalerii jako o broni pościgu, który jest uwieńczeniem zwycięstwa, oraz jako o najlepszym zwiadowcy.

Artyleria – rodzaj wojska, który w czasie epoki dokonał niesamowitego skoku znaczeniowego. Pod Marengo piechota była w stanie sama zdobywać pozycje bronione artylerią, ale już 7 lat później pod Iławą artyleria zmasakrowała jeden z korpusów francuskich, a 2 lata później pod Wagram piechota bez wsparcia artylerii nie była w stanie się ruszyć (w myśl słów Napoleona: Im słabsza piechota, tym więcej armat potrzebuje). Artyleria walczy tylko ogniem, więc siłą rzeczy jest stworzona bardziej do bronienia zdobyczy niż do atakowania. Artyleria przecież porusza się raczej niemrawo, chociaż częściowo temu zaradzono tworząc artylerię konną oraz armaty regimentowe. Jednak trzeba zaznaczyć, że każda kula wystrzelona w kierunku nieprzyjaciela jest działaniem ofensywnym. Tak na marginesie, Napoleon sam będąc artylerzystą preferował ten właśnie rodzaj broni. Jak mawiał Cesarz, Wojnę wygrywa się artylerią.

Umocnienia polowe – nie miały one zbyt dużego znaczenia, ponieważ wojna stała się szybka, bardzo szybka i zwyczajnie nie było czasu na tworzenie dzieł obronnych, poza tym, takie dzieło ma front tylko w jedną stronę, więc sprawdziłoby się tylko w czasie bitwy czołowej. Oczywiście reduta jest dziełem zamkniętym, ale nie może być postawiona bezpośrednio przed frontem armii, właśnie dlatego, że jest zamknięta. Po jej opanowaniu przez nieprzyjaciela jest on w stanie wykorzystać ją przeciw jej twórcom, jednak w czasie bitew pod Lidzbarkiem Warmińskim, Borodino i Budziszynem umocnienia ziemne odegrały dosyć ważną rolę. Napoleon nigdy w czasie bitew nie stosował umocnień polowych z bardzo prostej przyczyny – prawie zawsze to on atakował, a umocnienia przecież sypie obrońca. Przy czym np. w czasie bitwy lipskiej (jednej z trzech bitew, które toczył jako obronne), chociaż mógł się na taki krok zdecydować, jednak tego nie zrobił – ze szkodą dla siebie, niestety.

Teraz, skoro już wiemy co do czego w napoleońskiej bitwie służy, należy powiedzieć jak takowa bitwa wyglądała.

Wrogie wojska ustawiają się zarówno wszerz i w głąb, stosunkowo mało sił wyznaczając do pierwszego rzutu (tego, który pierwszy spotyka się z wrogiem), a jak najwięcej starając się zachować w odwodzie, czyli mamy już pierwszą cechę bitwy napoleońskiej: jak najwięcej sił w odwodzie, niezaangażowanych w walkę od początku bitwy. Ale po co? W czasie pierwszej fazy bitwy, kiedy nie wiadomo, jakie zamiary ma przeciwnik, zapewnia ona swobodę działania (bo przecież jeszcze nie wiemy, co zrobi przeciwnik: a może nasz wywiad źle zadziałał i część jego sił wyjdzie na naszą flankę, a może wyjdzie cała armia, bo teraz walczymy z nic nieznaczącymi siłami wiążącymi – głównie przed takimi sytuacjami chronić miały odwody), a kiedy dochodzi do momentu „przesilenia” w bitwie, zapewnia on świeże siły do ataku na pozycje wroga. Co ważne, Napoleon nawet w czasie ataku rozstrzygającego zawsze zachowywał swój ostatni, strategiczny odwód – Starą Gwardię. Do końca posiadał więc swobodę działania, przez co panował nad losem bitwy całkowicie – od jej początku aż do samego końca. Jako ciekawostkę podam, że atak Gwardii Napoleona nazywano „ciosem łaski”. Dlaczego? Otóż np. przez analogię do dzika, który postrzelony na pewno umrze, tylko przedtem nacierpi się co niemiara, więc się go dobija, żeby mu oszczędzić bólu.

Na każdym szczeblu sztuki wojennej Napoleon dążył do oskrzydlenia przeciwnika i, o ile już w czasie manewru zapewnił sobie uchwycenie jego flanki, to wystarczył mu jedynie prosty ruch do przodu, by znieść ją całkowicie (przykłady: Montenotte, Jena, Olsztyn, Smoleńsk), ale gdy oskrzydlenie nie wynika z manewru do bitwy, przeprowadzić je na samym polu bitwy jest sztuką prawie niewykonalną. Jednakże takie próby przynoszą bardzo dobre efekty, trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy (oczywiście rozważam tu bitwy rozgrywane z położenia czołowego, bo są one najlepszym sprawdzianem dla umiejętności wodza): nie wolno do tego manewru używać wszystkich, a nawet większości sił z odwodów, ponieważ wysiłek czołowy jest zawsze uważany za główny (bo tylko wysiłek czołowy pozwala skoncentrować wystarczającą ilość szwadronów, batalionów i kul działowych, poza tym – co nawet ważniejsze – każda zmiana ugrupowania armii w czasie bitwy stanowi niebezpieczeństwo) i siły te muszą być co najmniej równe siłom nieprzyjaciela, żeby nie dać się pobić. Natomiast co nam daje taki manewr w czasie bitwy:

Primo: na pewno powoduje ogołocenie z odwodów skrzydła, na które wychodzi, a w niektórych przypadkach nawet odwodów ogólnych.

Secundo: manewr oskrzydlający zawsze jest kierowany jak najbliżej miejsca wyznaczonego na punkt przełamania (obrazowo mówiąc: punkt przełamania to lewe skrzydło wroga, więc ono jest obiektem oskrzydlenia), co za tym idzie, wielce prawdopodobne jest, że do jego zrównoważenia zostaną właśnie użyte siły, które w normalnych warunkach użyte by zostały do odparcia ataku przełamującego.

W taki więc sposób działanie czołowe i skrzydłowe przyczyniają się do zdezorganizowania frontu nieprzyjacielskiego, przygotowując i poprzedzając uderzenie przełamujące. Oczywiście punkt i czas przełamania zależą od konkretnej bitwy, więc ciężko jest w tym miejscu cokolwiek wyrokować i mówić o jakichś regułach.

Jeśli natomiast chodzi o wzór bitwy, jaki przedstawiłem powyżej, to proszę zerknąć na Wachau – 16 października 1813 roku. Pokrótce wskażę na co należy zwrócić uwagę: manewr oskrzydlający MacDonalda, który doprowadził do przedłużenia skrzydła u nieprzyjaciela, uderzenie kawalerii Murata, które niestety nie wyszło (zresztą i tak miało zostać przeprowadzone później) – miało ono dokonać przełamania wojsk wroga bądź przynajmniej na tyle je zmiękczyć, aby poradziła sobie z tym zadaniem piechota trzymana dotychczas w odwodzie, no i oczywiście Stara Gwardia trzymana do ostatka.

Po natarciu przełamującym, oczywiście jeśli się powiedzie, następuje natarcie ogólne na każdym odcinku ugrupowania bojowego, które w krótkim czasie przeradza się w pościg, będący ukoronowaniem całej kampanii. A co jeśli natarcie przełamujące się nie powiedzie? Cóż, w tej sytuacji pozostaje nam już tylko Stara Gwardia…

7. Linie komunikacyjne i operacyjne
Żadna armia nie będzie dobrze walczyć bez zaopatrzenia.
Fryderyk II Wielki

Żeby armia dobrze walczyła, potrzebne jest jej zaopatrzenie. Napoleon powrócił do idei XVII-wiecznych, które mówiły że: „Wojna ma żywić wojnę”. Wojsko żyło więc na koszt kraju, w którym się aktualnie znajdowało. Umożliwiło to pozbycie się służb taborowych armii, co było jedną z przyczyn błyskawicznych kampanii napoleońskich. Jednakże karabiny nie rosły na drzewach, a mundury nie wyrastały z ziemi, poza tym należało tworzyć jakiekolwiek rezerwy żywnościowe (nakazuje to zwyczajna logika i przezorność). Wszystkie te rzeczy trzeba jednak było gdzieś trzymać i (co może nawet ważniejsze) jakoś je do żołnierzy na front wysyłać. To pierwsze to podstawa (ośrodek) operacyjny armii, to drugie natomiast to linia operacyjna. Należy zawsze dążyć do tego, żeby te dwie wymienione rzeczy były jak najkrótsze i tylko pojedyncze w jednym czasie (jest to pochodna jedności działania, linia operacyjna wyznacza kierunek operacji). Najlepiej zilustruje to przykład. Taką linią operacyjną była np. linia Witebsk – Babinowicze – Smoleńsk. Linia jest względnie krótka, dzięki czemu łatwiej jej bronić, ponieważ drogi łączące armię z jej podstawą zaopatrzenia wymagają obrony. Same ośrodki operacyjne powinny być w miarę możliwości fortyfikowane lub umieszczane w twierdzach. Jednakże te zasoby w podstawie operacyjnej skądś się muszą znaleźć i właśnie temu służą linie komunikacyjne – łączą one podstawę operacyjną z rodzimym krajem, z którego czerpiemy zasoby. Nie wymagają one już obrony ze względu na to, że jest ich dużo i można spokojnie przerzucać transporty z jednej drogi na inną.

8. Twierdze
Zadania twierdzy według Clausewitza:
1) Zabezpieczenie magazynów,
2) Ochrona większych i znaczących miast,
3) Zabezpieczenie dróg, mostów i przepraw przez rzeki,
4) Punkty strategiczne, stanowiące bazę dla działań w danym regionie,
5) Miejsca etapowe dla przemieszczających się wojsk,
6) Bezpieczne schronienie i zabezpieczenie odwrotu dla słabszych korpusów,
7) Punkt centralny dla pospolitego ruszenia,
8) Punkt oporu, zatrzymujący ofensywę nieprzyjaciela.

Są one logiczne i przez wieki się nie zmieniały. W tym miejscu chciałbym więc jeszcze omówić szerzej tzw. wieloboki twierdz. Były to zespoły twierdz odpowiednio ulokowane, wsparte przeszkodami naturalnymi, dające ogromną przewagę broniącym się wewnątrz tych „wieloboków” siłom. Paradoksalnie – żaden z tych zespołów nie został w pełni wykorzystany przez Napoleona.

Pierwszym takim zespołem był „czworobok twierdz” w północnych Włoszech, został on wykorzystany w 1849 przez Austriaków:

Mantua-Peschiera-Verona-Legnago

Drugi taki zespół miał kształt trójkąta i został stworzony w Księstwie Warszawskim na wypadek rosyjskiej ofensywy, a w czasie przygotowań Wielkiej Armii do inwazji na Rosję był jej pierwszą podstawą zaopatrzenia:

Modlin-Praga-Serock

No dobrze, ale co takie twierdze dawały armii broniącej się z ich pomocą?

Primo: obrońców nie można było odciąć od podstawy zaopatrzenia;

Secundo: nie można ich było wymanewrować i narzucić bitwy z frontem odwróconym, bo każde oskrzydlenie napotykałoby na twierdzę;

Tertio: przeciwnik zawsze jest narażony na odcięcie swych sił przez garnizony twierdz, więc musi zostawić duże siły do ich blokady;

Quatro: obrońca w najgorszym razie może rozmieścić swe siły w twierdzach lub ich bezpośrednim sąsiedztwie.

9. Zakończenie
Cóż rzec na zakończenie? Może coś takiego: czy to wszystko nie jest proste i logiczne? Dlaczego w takim razie co pokolenie nie mamy nowego Napoleona? Z tymi pytaniami zostawiam Cię już samego Drogi Czytelniku i gratuluję wytrwałości skoro dotarłeś do końcowych zdań moich rozważań.

I jeszcze jedna, ostatnia już informacja: pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie poruszyłem wpływu morale na wynik kampanii i wojen? Jest to rzecz niewątpliwie bardzo ważna, ale niestety w słowach nie da jej się ująć. Do rozważań nad tym tematem polecam książkę B. Peretta „Za wszelką cenę”.

Bibliografia
C. von Clausewitz, O wojnie, Warszawa 1958
H. Jomini, Zarys sztuki wojennej, Warszawa 1966
M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce, Warszawa 1998
M. Howard, Wojna w dziejach Europy, Wrocław 1990
J. Piątek, Taktyczny wymiar walki zbrojnej, Toruń 2005
M. Kukiel, Wojny napoleońskie, Warszawa 1927
A. Uffindel, Wielcy generałowie wojen napoleońskich, Poznań 2007
A. Zahorski, Napoleon, Warszawa 1982
R. Bielecki, Wielka Armia Napoleona, Warszawa 2004
Encyklopedia Wojskowa PWN, Warszawa 2007

Autor: Adam Włodarski

Opublikowano 12.08.2008 r.