Iganie 1831 (Instytut Wydawniczy Erica)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

W 2015 roku na rynku ukazała się ciepło przyjęta „Ostrołęka 26 maja 1831” autorstwa Ryszarda Kity i wydana nakładem Instytutu Wydawniczego Erica. Była to klasyczna heksowa strategia turowa z bardzo precyzyjnie rozpisanymi zasadami, imponującym komentarzem historycznym i przy okazji elegancką oprawą użytkową. Mam tutaj na myśli szczególnie tabelki wydane na grubych, osobnych kartach oraz porządne żetony.

Ponieważ intencją autora było stworzyć kompletny system pozwalający odwzorować każdą bitwę z okresu wojen napoleońskich i czasów bezpośrednio po nim, należało spodziewać się kontynuacji projektu. Przyszedł na nią czas w drugiej połowie 2018 roku pod postacią pół-samodzielnego dodatku do „Ostrołęki”, pod nazwą „Iganie 1831” (z racji, że jest to dodatek do pierwotnej gry, tytuł na portalu Board Game Geek podawany jest też jako „Ostrołęka 26 maja 1831: Iganie 1831”). Dalej tytuły obu gier będę skracał do „Ostrołęki” i „Igań”).

Powstanie listopadowe to trudny temat dla gier planszowych, a także raczej mało popularny. Entuzjaści tego okresu nie mogą narzekać na nadmiar pozycji do grania, a szczególnie tak drobiazgowych pod względem specyfikacji jednostek, odwzorowania szyków lub nawet stosowanej amunicji artyleryjskiej. Słowem wstępu warto jeszcze zaznaczyć podstawowe różnicę między dowolnymi pozycjami z popularnych systemów B-35 i WB-95 dotyczących II wojny światowej. W przypadku starć XX-wiecznych mechanika jest często mocno uproszczona i dotyczy zwykłego poruszania się, dążenia do wkroczenia we wrogą strefę kontroli, podliczania punktów siły żetonów, a potem rzutu kostką rozstrzygającego wynik starcia. I tyle.

Tutaj mamy te fazy rozdzielone dla poszczególnych rodzajów wojsk, szyki, odwzorowany wpływ morale czy ukierunkowania jednostki. Zatem inną walkę stoczy częściowo zdemoralizowany oddział kawalerii, inną piechota w szyku marszowym, a jeszcze inaczej działa artyleria.

 

Instrukcja z tytułową okładką, na której wykorzystano obraz Wojciecha Kossaka „Atak na działo”

 

Niektórzy być może zwrócili uwagę na użyte przeze mnie określenie „pół-samodzielny dodatek”. Co to znaczy?

W opakowaniu posiadamy wszystkie elementy potrzebne do rozgrywki poza instrukcją i żetonami pomocniczymi. Ponieważ zasady można pamiętać (choć byłoby to trudne przy tej objętości) lub pożyczyć z innego egzemplarza, a żetony pomocnicze nie są absolutnie niezbędne do życia, w zasadzie w „Iganie” można zagrać bez posiadania własnego egzemplarza „Ostrołęki”. Owszem, wiązałoby się to z pewnym dyskomfortem, jednak fizycznie nie jest to wykluczone. Wykonalne jest też zastąpienie ich innymi rekwizytami.

Samo wydanie jest bardzo podobne do pierwowzoru. Ponownie otrzymujemy porządny zeszyt będący instrukcją, ręcznie rysowaną mapę wzorowaną na starej sztabówce, sztancowane żetony z eleganckimi ilustracjami, kartę z torami etapów i punktów dowodzenia, kartę z legendą mapy, komplet tabelek jednostek wydanych na osobnych kartkach, a także osobną kartkę z niewielką, opcjonalną modyfikacją dotyczącą współczynników artylerii. Zasady są dosłownie takie same, więc pominę te kwestie w niniejszej recenzji, skupiając się na zmianach i zawartości opakowania.

Ponieważ to dość oszczędnościowe wydanie dodatku, zrezygnowano z pudełka i ograniczono się do dużego woreczka strunowego. Podobne rozwiązania można znaleźć w wielu pozycjach typu „druk na życzenie”, a na naszym rynku podobną politykę prowadziła Strategemata. Tego typu rozwiązania wydawnicze są także stosowane w dodatkach do gier wojennych wydawanych na „Zachodzie”.

 

Plansza (mapa)

 

Mapka o rozmiarach 298 x 419 mm jest bardzo mała i chyba zmieści się dosłownie wszędzie, choć liczba żetonów (108) utrudnia zakwalifikowanie „Igań” do grupy gier bardzo drobnych. Ktoś mógłby powiedzieć, że to taki „scenario pack” jak przy grach typu „Heroes of Normandie”, choć tutaj podkreślam wysoką samodzielność dodatku, która wyróżnia go spośród innych rozszerzeń do różnych serii. Same żetony są eleganckie i czytelne. Ich małe rozmiary mogą sprawiać nieco kłopotów przy rozstawianiu i zdejmowaniu, ale z drugiej strony, niezbyt pokaźne zagęszczenie na planszy rozwiązuje ten problem. Są oczywiście adekwatne, spasowane i identyczne do tych z „Ostrołęki”.

Kompatybilność żetonów do oryginału jest oczywistą zaletą, choć trochę szkoda, że nie poprawiono kilku rzeczy. Małe, czarne napisy nadal nieco zlewają się z piktogramami w tle. Nie pogniewałbym się też za nieco większe żetony, ale to zupełnie zepsułoby unifikację komponentów.

Instrukcja to porządny zeszyt A4 z lakierowaną okładką. Zredagowana została w identycznym stylu, jak w podstawce. Zatem jest profesjonalnie i rzeczowo napisana, choć raczej skromna pod względem szaty graficznej. Za to z bardzo bogatym wstępem historycznym i bibliografią, co pozwala lepiej wczuć się w klimat bitwy. Tradycyjnie autor wyłuszczył swoje wątpliwości co do realizmu zasad i konieczności ich edycji pod względem zachowania grywalności. Znalazłem tylko jedną literówkę w tytule „ZASADY SPECJALNE SCENARIUSZA”, poza tym tekst wydaje się być bezbłędny.

 

Przykładowe żetony

 

Pierwotną intencją autora było stworzenie uniwersalnego systemu przedstawiającego bitwy epoki napoleońskiej i okresu późniejszego, szczególnie batalii powstania listopadowego. „Iganie” to konsekwentne podążanie tą drogą. Otrzymujemy grę praktycznie całkowicie adekwatną do podstawki. Różnice w stosunku do niej są dosłownie cztery, z czego zaledwie jedna to tak naprawdę indywidualizacja bitwy.

Dokonano scalenia tabeli ostrzału kulami pełnymi i granatami. To zmiana systemowa omawiana i publikowana już wcześniej na Forum Strategie (strategie.net.pl), podyktowana względami historycznymi i grywalnością. Można zatem spodziewać się powielenia tej unifikacji w kolejnych odsłonach dodatków. Druga rzecz, to wedle dostępnych źródeł, rosyjska artyleria borykała się z problemem defraudacji prochu. Zasady (a dokładniej współczynniki na żetonach) to uwzględniają jako opcjonalne obniżenie efektywności o jeden punkt.

Tak samo, chcąc oddać napięcia psychiczne w dowództwach obu stron, kolejność faz po fazie polskiej kawalerii jest warunkowana losowo. To ciekawie wpływa na przebieg starcia, które częściowo traci swoją rutynową przewidywalność, i może nieoczekiwanie obu graczom zmienić szyki. Nie zakwalifikowałbym tego jako automatycznego ułatwienia dla gracza, który nie spodziewał się swojej kolejki wcześniej, niż powinien. To i tak wprowadza trochę chaosu i może mu pokrzyżować szyki i opracowaną taktykę. De facto raczej obie strony powinny to traktować jako obopólne utrudnienie.

 

Instrukcja, plansza (mapa), kartka z zasadami dotyczącymi artylerii rosyjskiej, dwie kartki z tabelami jednostek polskich i rosyjskich, karta z torem etapów, torami punktów dowodzenia i pomocami, kolorowa karta zawierająca legendę do planszy (mapy)

 

Prawdziwą innowacją są punkty dowodzenia, które zastępują często spotykane w innych grach karty specjalnych akcji, umożliwiające graczom nieco nagiąć zasady. Gdzie indziej takie opcje pozwalają np. wykonać bonusowy atak, zaopatrzyć odciętą jednostkę, przyzwać posiłki… świetnym przykładem jest seria „No Retreat!”, gdzie karty stanowią walutę do odbudowy jednostek lub poprawienia swojej sytuacji. Jednak zawsze przy tym narzekam, że wylosowanie karty pozwalającej zespawnować jakiś czołg poza regularnymi zasadami gry to jakaś magia, co szczególne kontrastuje w bardzo realistycznych wydaniach, jak wspomniane „Heroes of Normandie” czy „No Retreat!”. Dlatego w „Iganiach” ten pomysł został zmodyfikowany. Zamiast kart są obligatoryjnie przyznawane punkty dowodzenia, które możemy wydawać na dostępne akcje specjalne. Trochę to przypomina determinację z chociażby „Fury of Dracula”, gdzie im było bliżej końca rozgrywki, tym zmobilizowani presją czasu gracze mieli więcej punktów do wydania na dodatkowe aktywności. Autor wyjaśnia też tę opcję kwestiami losowymi wykraczającymi poza typowe wydarzenia zachodzące na polu bitwy, cytując: „Punkty Dowodzenia (PD) mają za zadane oddać istotne wydarzenia bitwy pod Iganiami, charakterystyczne dla tej bitwy. Ich celem jest także ukazanie szerszego tła operacyjnego bitwy”. Osobiście mnie to przekonuje, a dla sceptyków istnieje wariant alternatywny scenariusza bez PD. W każdym razie to dobra i łatwa w opracowaniu droga pozwalająca dostroić uniwersalny system do szczególnych warunków konkretnych starć.

Punkty dowodzenia kumulują się z każdym etapem, gdyż wydarzenia cechuje zróżnicowany koszt, a niektóre można aktywować jedynie w konkretnych etapach. Przeciwnik z kolei może posiadać możliwość zanegowania tej akcji swoimi punktami. Tutaj skojarzeniem jest „Steel Wolves” i walka polityczna na salonach Berlina. Mogliśmy punkty prestiżu wydawać w różnych biurach w celu wpływania na politykę III Rzeszy i naginania zasad gry, otrzymywania jednostek, zmieniania układu sił na politycznej mapie.

„Iganie” są również bardzo mocno osadzone w kontekście historycznym, dlatego dostępne akcje także zostały zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Przykładowo, możemy wezwać zza mapy posiłki, wpływać na morale, nakazać szczególnie intensywny ostrzał artyleryjski. To rzeczy bardzo istotne, ale nie ingerujące w spójność scenariusza. Osobiście wyobrażam to sobie jako podwójny wysiłek dowódców i żołnierzy i przesunięcie ich zapału, zaangażowania do konkretnych aktywności.

Ta ciekawa opcja nie tylko ułatwia rozgrywkę, ale równocześnie wprowadza odrobinę niepewności do całej sytuacji. Zmusza graczy do zachowania pewnej ekonomii (na przykład punktów na reakcję na zagranie przeciwnika, to jak w „No Retreat! The North African Front” i oszczędzanie zaopatrzenia). Ponadto wznosi rozgrywkę ponad pułap zamkniętego pakietu możliwości, dostępnych zawsze i wszędzie. Pojawiają się opcje wyjątkowe dla danego momentu gry, na które można czekać i je prowokować. Co więcej, pozwala to dodatkowo zindywidualizować scenariusz pod specyfikę historycznego starcia.

 

Rozstawienie początkowe do obu scenariuszy. U dołu na skraju lasu oddziały polskie (niebieskie żetony), w Iganiach i wokół nich oraz na wschodnim brzegu rzeki Muchawiec oddziały rosyjskie (zielone żetony).

 

Scenariusze są dwa: historyczny i alternatywny. To rozwiązanie znane z wielu gier strategicznych, gdzie pierwsza bitwa została ułożona na wzór wydarzeń znanych z kronik, a w drugiej daje się graczowi więcej swobody lub naciąga wydarzenia, które ostatecznie nie zaistniały. Tutaj nie jest inaczej. Ponieważ pierwsza opcja to podstawowa konfiguracja zasad wzbogacona opisanymi już punktami dowodzenia. Od razu przejdę więc dalej.

W scenariuszu alternatywnym nie obowiązują punkty dowodzenia, a niektóre z bonusów przez nie przewidzianych gracze mogą zastosować wyłącznie na podstawie własnej woli. Po pierwsze gracz rosyjski przejmuje pełną kontrolę nad swoimi wojskami i nie jest skrępowany wytycznymi wyższego dowództwa (na przykład może odpuścić sobie obronę Siedlec i przeprawić całość wojsk na zachodni brzeg rzeki Muchawiec). Z kolei gracz polski ma prawo we właściwym momencie wprowadzić do gry spore posiłki pod postacią grupy generała Bogusławskiego. Musi się jednak wtedy liczyć z nałożeniem na niego trudniejszych warunków zwycięstwa. Ten aspekt można jeszcze skomplikować korzystając z zaproponowanych dwóch wariantów rozgrywki. Według nich gracz polski musi podjąć odpowiednią decyzję jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki, co zapisuje na kartce i pozostawia niezmienione do chwili wykonania, niezależnie od rozwoju sytuacji. Oddaje to sytuację prawdziwych trudności dowodzenia na początku XIX wieku, kiedy wysłanego z rozkazem gońca nie dało się zawrócić. Z kolei drugi wariant wprowadza element losowy pod postacią niezależnej decyzji samego generała (rozkaz nie dotarł lub generał sam z siebie postanowił przybyć).

W samym ułożeniu oddziałów nie ma różnic. Raczej zaliczyłbym tę bitwę jako adresowaną do osób mających wcześniej do czynienia z „Ostrołęką”, gdyż takie bardziej docenią indywidualne i charakterystyczne elementy „Igań”, mając porównanie z ogólnymi warunkami.

Ponieważ mechanikę walki opisywałem już w recenzji „Ostrołęki”, teraz tylko przypomnę, że ten system to świetna sposobność do dobrego wczucia się w sytuację dowódców z XIX wieku i poznania ówczesnej sztuki wojennej. To temat absolutnie zaniedbany w powszechnej świadomości, a wręcz wiążący się z krzywdzącymi stereotypami o „głupich szeregach, które stały jak kołek naprzeciwko siebie i strzelały”. Sytuacja wcale nie była taka banalna.

Starcie nie jest duże. Polacy dysponują mniej niż dwudziestoma jednostkami na początku, a Rosjanie nieco ponad trzydziestoma, i to wliczając posiłki. Dzięki temu na mapie nie ma tłoku i można trochę pobawić się w manewry.

Przewaga liczebna Rosjan nie jest wbrew pozorom miażdżąca, więc na pewno nie powinni lekceważyć przeciwnika. Ponadto ich siły są skrępowane odgórnymi rozkazami, a także mocno rozproszone. Wydaje się to być kluczem do zwycięstwa dla Polaków, szczególnie przy ich brakach w liczebności artylerii. Bardzo obiecujące wydają się też punkty dowodzenia i idące za tym możliwości modyfikowania rozgrywki. Mam tutaj szczególnie na myśli możliwość wprowadzania do gry dodatkowych sił.

Podsumowując, „Iganie 1831” to bardzo eleganckie rozszerzenie do jednego z najbardziej profesjonalnych i drobiazgowych systemów do epoki napoleońskiej. Fajne i wyczerpujące wydanie, które wprowadza nieco innowacyjności. Dodatek mogę szczerze polecić nie tylko fanom samej „Ostrołęki”, ale także pasjonatom epoki (jak wspominałem, gra pozwala dobrze zrozumieć ówczesną sztukę wojenną), a także lubiącym główkować nad planszą.

W grafice tytułowej wykorzystano obraz Georga Benedikta Wundera „Bitwa pod Iganiami”.

Dyskusja o grze na FORUM STRATEGIE

Autor: Jakub „SPIDIvonMARDER” Orłowski
Zdjęcia: Jakub „SPIDIvonMARDER” Orłowski

Opublikowano 07.05.2019 r.

Poprawiony: wtorek, 07 maja 2019 17:36