Wojna krymska 1853-1856. Część 6: Bitwa pod Bałakławą – pierwsza próba deblokady twierdzy

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Artykuł stanowi część niewydanej książki autora poświęconej wojnie krymskiej.

Organizacja obrony Bałakławy
Zajęcie portu w Bałakławie oraz założenie w niej głównego punktu rozładunkowego, nie rozwiązało wszystkich związanych z kwestią zaopatrzenia problemów dowódcy kontyngentu brytyjskiego. Jak wspomniano w poprzedniej części, położony u podnóża klifów port miał tylko jedną biegnącą górską rozpadliną drogę łączącą go z dochodzącą do szczytów klifów wyżyną. Brak właściwej organizacji i nadzoru nad rozładunkiem statków oraz transportem zaopatrzenia spowodował, że już po kilku dniach w Bałakławie zapanował permanentny chaos. Wszystkie magazyny, nadbrzeża i każdy wolny kawałek przestrzeni w porcie zapełnił się zapasami i sprzętem, którego nie można było dostarczyć armii, ponieważ nikt nie wiedział, gdzie co jest, a poza tym droga była stale zakorkowana. Pierwsze jesienne deszcze pogorszyły jeszcze sytuację, szybko powodując zamianę rozjeżdżonej drogi w grzęzawisko. Wydostanie się z rozpadliny na równinę nie stanowiło końca problemów kolumn zaopatrzeniowych. Dalej droga wiodła ciaśniną do wsi Kadikoi, gdzie skręcała ostro na północny zachód i wijąc się wąwozami przekraczała skarpę grzbietu Sapun, aby dojść wreszcie do obozów w pobliżu linii oblężniczych. Łączna długość trasy wynosiła około 12 km.

Lord Raglan od razu zorientował się, że linia zaopatrzenia jego wojsk co najmniej na odcinku 2/3 swojej długości jest narażona na przerwanie przez siły przeciwnika. Aby temu zapobiec, opracował plan postępowania na wypadek ataku Rosjan. Pod komendę dowódcy Brygady Szkockiej gen. C. Campbella oddano różnorodne jednostki, które razem szumnie choć nieoficjalnie nazwano „Siłami obronnymi Bałakławy”.

Aby zrozumieć sens rozmieszczenia sił C. Campbella należy dokładniej zapoznać się z ukształtowaniem terenu w okolicach Bałakławy. W odległości pięciuset metrów na północny wschód od Bałakławy wznosiło się górujące nad portem i drogą wzgórze Hiblak. Około 1,5 km na północ znajdowała się wieś Kadikoi, a tuż za nią pasmo bezimiennych wzgórz biegnące od Grzbietu Sapun i odchylające się stopniowo w kierunku północno-wschodnim. Za nimi znajdowała się tzw. Dolina Południowa ograniczona od zachodu Grzbietem Sapun, a od wschodu Wzgórzem Canroberta i dalej wzgórzami wokół wsi Kamara. Od strony północnej nad doliną dominowały tzw. Wzgórza Nasypowe. Szczytami wzgórz biegła droga łącząca Sewastopol z Jałtą. Wzgórza te nazywane były także Wzgórzami Woroncowa od nazwiska księcia – właściciela rozległych dóbr ziemskich leżących w pobliżu Jałty. Patrząc dalej na północ, teren obniżał się gwałtownie przechodząc w szeroką na około 600 metrów równinę noszącą nazwę Doliny Północnej. Dolinę od zachodu kończyła skarpa Grzbietu Sapun, a od wschodu Czarna rzeka. Jej długość – podobnie jak Doliny Południowej wynosiła około 4,5 km. Na północ od Doliny Północnej wznosiło się pasmo wysokich wniesień noszące nazwę Wzgórz Fieduchina, które od strony północnej i wschodniej kończyła dolina Czarnej rzeki i akwedukt, a od zachodu bezimienna dolina oddzielająca wzgórza od dominującego nad okolicą Grzbietu Sapun. Cały teren przecinały płytkie niecki, a stoki wzgórz pocięte były rozpadlinami. Na obszarze przyszłej bitwy dominowała roślinność stepowa w postaci krótkiej trawy, krzewów i niedużych kęp karłowatych drzewek.1 Teren, mimo padających już jesiennych deszczy, był nadal suchy i nie utrudniał ruchów wojsk.

„Siły obronne Bałakławy” składały się z 93 regimentu szkockiego, Brygady Piechoty Morskiej (1200 żołnierzy), 3,5 batalionu piechoty tureckiej, baterii „C” królewskiej artylerii konnej i 29 dział okrętowych obsługiwanych przez kanonierów ze składu floty. Pierwszą linię obrony umieszczono na szczycie Wzgórz Nasypowych, gdzie wybudowano pięć fortyfikacji ziemnych oznaczonych – patrząc od wschodu numerami od 2 do 6 i nazwanych na wyrost redutami. W rzeczywistości były to wały ziemne o wysokości około 1,5 metra, usypane w kształcie prostokątów o wymiarach 40 x 15 metrów i otoczone płytkim rowem. Odległość pomiędzy poszczególnymi dziełami fortyfikacyjnymi wynosiła około 450 metrów, jedynie reduty nr 3 i 4 były oddalone od siebie o około 700 metrów. Dodatkowe fortyfikacje, o nieco większych rozmiarach, oznaczone jako reduta nr 1 wybudowano na Wzgórzu Canroberta, w odległości około 900 metrów na południowy wschód od reduty nr 2. Zadaniem umocnień na Wzgórzu Canroberta było uniemożliwić oskrzydlenie linii obronnych od wschodu. Załogę reduty nr 1 stanowił batalion piechoty tureckiej (400 – 450 żołnierzy) oraz trzy 12-funtowe działa morskie dowodzone przez brytyjskich podoficerów. Obsadę redut nr 2 – 4 tworzyło po pół batalionu piechoty tureckiej i po dwa takie działa. Reduty nr 5 i 6 nie zostały do końca wybudowane i były nieobsadzone. Zarówno piechota, jak i artylerzyści tureccy pochodzili z Tunisu, a ich wyszkolenie i morale oficerowie brytyjscy określali jako „mierne”. Mimo bliskości przeciwnika służbę pełniono niedbale. Poważnym zaniedbaniem było zaniechanie przez załogi redut usunięcia znajdujących się w ich pobliżu kęp krzaków i drzewek. Ograniczały one pole ostrzału i miały być wkrótce świetną osłoną dla rosyjskich strzelców wyborowych. W drugim rzucie – w Kadikoi stacjonowało sześć kompani 93 regimentu szkockiego, słaby liczebnie batalion turecki oraz bateria konna. Na wzgórzu Hiblak umieszczono pozostałe dwie kompanie 93 regimentu, piechotę morską oraz resztę dział morskich. Była to ostatnia linia obrony. Wsparcie dla sił gen. C. Campbella stanowiła Dywizja Kawalerii lorda Lucana, której obóz znajdował się przy zachodnim krańcu Doliny Południowej. Dywizja liczyła w dwóch brygadach około 1500 kawalerzystów i posiadała organiczną baterię artylerii konnej nr „I”. Patrole Dywizji Kawalerii utrzymywały na drugim końcu doliny luźny kontakt bojowy z pikietami kozackimi w rejonie Czarnej rzeki. Brytyjsko-tureckie zgrupowanie broniące dostępu do Bałakławy stanowiło jak widać czystą prowizorkę, której zadaniem było nie tyle zatrzymanie rosyjskiego natarcia, lecz spowolnienie go i ostrzeżenie reszty wojsk brytyjskich. Plan Raglana zakładał, że obrońcy dadzą korpusowi ekspedycyjnemu dość czasu, by na miejsce walki zdążyły dotrzeć posiłki ściągnięte spod Sewastopola (przewidywano, że będą to dwie dywizje piechoty). Sporządzona przez brytyjski sztab ocena możliwości sił sprzymierzonych w rejonie Bałakławy była przesadnie optymistyczna, a ich sytuację dodatkowo pogorszył sam lord Raglan, nie mianując jednego dowódcy całego sektora. Efektem tego zaniechania była paradoksalna sytuacja – tak lord Lucan, jak gen. C. Campbell mieli równorzędne stanowiska, widzieli nawzajem pozycje swoich oddziałów i żaden nie mógł drugiemu niczego rozkazać. Sceptycznie oceniając plan Brytyjczyków głównodowodzący armii sprzymierzonych gen. Canrobert nakazał dowódcy Korpusu Obserwacyjnego gen. P. Bosquetowi wydzielić, w przypadku ataku Rosjan, część swoich jednostek do współdziałania z obrońcami Bałakławy. Było to o tyle ważne, że siły francuskie potrzebowały na dotarcie do rejonu walk niecałych 2 godzin, podczas gdy oddziały brytyjskie spod Sewastopola aż 3.2

Rosyjski plan ataku
W trakcie przygotowań sił sprzymierzonych do bombardowania Sewastopola rosyjska armia polowa pozostawała w zasadzie bierna, ograniczając się jedynie do wysyłania patroli kozackich z zadaniem rozpoznawania zewnętrznych pozycji ugrupowania przeciwnika. W oparciu o zebrane informacje sztab księcia Mienszykowa opracował plany działań ofensywnych, z realizacją których wstrzymywano się do czasu uzupełnienia i wzmocnienia własnych sił. Już od początku października do sił księcia dołączały sukcesywnie pojedyncze pododdziały z różnych związków taktycznych – łącznie: 11 batalionów piechoty, dwa pułki Kozaków i pięć baterii artylerii. Na przełomie pierwszej i drugiej dekady października do armii polowej zaczęły nadchodzić pierwsze znaczące liczebnie posiłki z Besarabii. Jako forpoczta 4 Korpusu przybyły 12 Dywizja Piechoty pod dowództwem zdolnego gen. P. Liprandiego, brygada huzarów, brygada ułanów (w każdej po dwa pułki) oraz batalion strzelców. W przededniu bitwy armia polowa liczyła już 65 000 żołnierzy, a w drodze na Krym znajdowało się następne co najmniej 25 000 ludzi.3

Głównym celem planowanego ataku było opanowanie Wzgórz Nasypowych, a następnie wsi Kadikoi. Uchwycenie tych punktów praktycznie przecinało brytyjskie linie komunikacyjne z Bałakławą i odcinało Brytyjczyków od dopływu zaopatrzenia. Przy zaistnieniu powyższej sytuacji dowództwo sił sprzymierzonych miałoby do wyboru dwie możliwości: przerzucić większość swoich dywizji spod Sewastopola i zaatakować Rosjan na wybranych przez nich pozycjach celem ponownego otwarcia drogi do Bałakławy, co jednak przy rosyjskiej przewadze w ludziach i działach narażało siły sprzymierzone – nawet w przypadku sukcesu – na duże straty, albo zrezygnować z portu w Bałakławie i połączyć brytyjską bazę zaopatrzeniową z francuskimi nad Zatoką Kamyszewską. Wybór drugiej opcji skomplikowałby i tak już napiętą sytuacje zaopatrzeniową sił sprzymierzonych, nie mówiąc o tym, że porzucenie Bałakławy oznaczało utratę przez kontyngent brytyjski wielkiej ilości sprzętu i zapasów. Strata taka mogła w najlepszym razie spowodować przerwanie oblężenia, a na pewno oznaczała opóźnienie przygotowań do następnego ataku na Sewastopol oraz dawała Rosjanom czas na ściągnięcie na Krym dodatkowych sił i wzmocnienie garnizonu miasta. Klęska mogła też wywołać polityczne niesnaski w obozie sprzymierzonych. Mało prawdopodobne wydaje się jednak, aby utrata Bałakławy, jak przedstawiał to Mienszykow w liście do Cara, automatycznie zmusiła sprzymierzonych do przerwania oblężenia twierdzy.4

W ramach działań rozpoznawczo-nękających silne rosyjskie patrole w dniach 18, 19 i 21 października przerywały pikiety kawalerii brytyjskiej i spenetrowały stanowiska tureckie na Wzgórzach Nasypowych. Szczególnie intensywne potyczki miały miejsce 21 października. Zaniepokojony i przekonany, że atak na wielką skalę zacznie się następnego dnia o świcie, lord Raglan nakazał wyprowadzić z obozu Dywizję Kawalerii i podciągnąć bliżej Bałakławy brygadę z 4 Dywizji Piechoty. Jednak rosyjski atak nie nastąpił, a wyjątkowo zimna noc spowodowała, że wielu kawalerzystów ciężko się przeziębiło i przez kilka następnych dni było niezdatnych do walki. Co więcej, Raglan doszedł do przekonania, że Rosjanie nie mają zamiaru zaatakować na poważnie, a ich działania mają na celu jedynie zmęczenie jego oddziałów. Tymczasem Mienszykow otrzymał informację o niepowodzeniu szturmu na Sewastopol i mając tym samym wolne pole do działania rozkazał przystąpić do ataku o świcie 25 października.

Dowódcą zgrupowania uderzeniowego został mianowany gen. P. Liprandi. Podzielił on swoje siły na siedem kolumn. Pierwsza tzw. Kolumna Południowa pod dowództwem gen. S. Grribe miała za zadanie opanować wzgórza w rejonie wsi Kamara 4 km na wschód od Kadikoi, a następnie uderzyć od południowego wschodu na redutę nr 1. W skład kolumny wchodziły trzy bataliony pułku Dnieprowskiego, szwadron ze zbiorczego pułku ułanów, dwie sotnie kozackie i 10 dział. Zadaniem Kolumny Centralnej dowodzonej przez gen. K. Semiakina było sforsowanie Czarnej rzeki i atak od północy na Reduty nr 1 i 2. Sam Semiakin na czele Azowskiego pułku piechoty, baonu z pułku Dnieprowskiego, kompanii strzelców i 10 dział miał wspomóc atak Grriba, natomiast gen. F. Lewutski z pułkiem Ukraińskim (3 baony) oraz 8 działami miał zdobyć redutę nr 2. Na prawo od sił Lewutskiego miała zaatakować Kolumna Północna pod dowództwem płk. A. Skiuderi. W skład kolumny wchodził pułk Odeski, kompania strzelców, cztery sotnie Kozaków i 12 dział. Jej zadaniem było przekroczyć Czarną rzekę po moście Tractir i zdobyć redutę nr 3. Nie przewidywano bezpośredniego ataku na redutę nr 4 zakładając, że po upadku pozostałych redut obrońcy w obawie przed okrążeniem sami ją opuszczą Za siłami A. Skiuderiego miała postępować Kolumna Kawalerii pod dowództwem gen. I. Ryżowa. Generał dysponował 14 szwadronami huzarów z pułków Kijowskiego i Ingermanlandzkiego, 1 Pułkiem Kozaków Uralskich (6 sotni) oraz dwoma bateriami artylerii konnej. Po zdobyciu pozycji tureckich na Wzgórzach Nasypowych Ryżow miał mniejszą częścią swoich sił rozpoznać obronę przeciwnika w rejonie Kadikoi, a pozostałymi szwadronami kontrować działania brytyjskiej Dywizji Kawalerii. Działające najbardziej na zachód zgrupowanie pod dowództwem gen. P. Żabokryckiego w składzie Władymirowski i Suzdalski pułki piechoty, 6 batalion strzelców, dwa szwadrony pułku huzarów Ingermanlandzkich, dwie sotnie kozackie oraz 10 dział miało przejść most Tractir w ślad za Kolumną Północną i zająć Wzgórza Fieduchina. Zadaniem tego zgrupowania była osłona sił głównych przed atakiem przeciwnika z Grzbietu Sapun. Rezerwę ogólną, chroniącą jednocześnie most Tractir, stanowił batalion pułku Ukraińskiego, kompania strzelców, pięć szwadronów zbiorczego pułku ułanów i 12 dział. Łącznie P. Liprandi dysponował ponad 20 000 żołnierzy piechoty, 3400 kawalerzystami i 78 działami. Swoją przewagę nad przeciwnikiem szacował jak 5 do 1.5 Po zapadnięciu zmroku 24 października rosyjskie kolumny ruszyły na pozycje wyjściowe.

Mimo skrytości przygotowań Rosjanom nie udało się zachować swych działań w tajemnicy. Późnym wieczorem do dowódcy kontyngentu tureckiego Rustuma Paszy zgłosił się jeden z jego wywiadowców, który poinformował, że następnego dnia Rosjanie w sile około 25 tysięcy ludzi zaatakują pod Bałakławą. Turek natychmiast przekazał otrzymane informacje lordowi Lucanowi oraz gen. C. Campbellowi, którzy po przeanalizowaniu sytuacji uznali je za prawdziwe i poinformowali lorda Raglana. Do rewelacji szpiega, zresztą częściowo potwierdzonych przez doprowadzonego do brytyjskiego sztabu rosyjskiego dezertera, Raglan – pamiętając wypadki z 21 października – odniósł się sceptycznie. Mruknął jedynie „bardzo dobrze”, polecił informować się o dalszym rozwoju wydarzeń i wrócił do łóżka.6

Początek bitwy: upadek redut
Lord Lucan – odmiennie niż jego przełożony – potraktował otrzymane ostrzeżenie bardzo poważnie. A ponieważ miał zwyczaj wstawać godzinę przed świtem, 25 października wraz ze swoim sztabem udał się Doliną Południową na inspekcję pikiet. Towarzyszył mu lord George Paget, pod nieobecność Cardigana dowodzący Lekką Brygadą (aby choć częściowo zapobiec ciągłym kłótniom pomiędzy Lucanem a Cardiganem, lord Raglan pozwolił temu ostatniemu spędzać noce na jachcie cumującym w Bałakławie).7 Gdy nieco się rozwidniło, jadący dostrzegli dwie flagi, jedna nad drugą, powiewające nad redutą nr 1. Tylko jeden z oficerów ze sztabu Lucana wiedział, że jest to umówiony sygnał oznaczający duży atak, ale debatę nad tym, czy ma rację czy nie, przerwała pierwsza salwa armat z reduty. Prawie natychmiast pojawił się też goniec od pikiet, który zameldował, że trzy rosyjskie kolumny przekroczyły Czarną rzekę i kierują się w stronę redut. Lucan zareagował błyskawicznie: wysłał Pageta, aby przygotował do walki jednostki Dywizji Kawalerii, a swojego adiutanta kpt. Charterisa z meldunkiem do lorda Raglana. Sam zajął pozycję na zachodnim krańcu Wzgórz Nasypowych, skąd miał dobre pole obserwacji na obie doliny.

Tymczasem Rosjanie osłaniani przez patrole kozackie rozwijali swoje siły do walki. Jako pierwsza weszła do akcji Kolumna Południowa, która z łatwością spędziła pikiety przeciwnika, bez walki zajęła Kamarę i wspięła się na otaczające ją wzgórza, gdzie Grribe nakazał rozstawić posiadane armaty. Wsparte niebawem przez baterie gen. Semiakina działa około godziny 6 otworzyły stąd ogień na redutę nr 1. Prawie jednocześnie do walki włączyła się artyleria z kolumn gen. Lewutskiego i płk. Skiuderi biorąc na cel obrońców redut nr 2 i 3. Przez cały czas artyleria turecka odpowiadała ogniem. Lord Lucan widząc przewagę ogniową Rosjan i chcąc maksymalnie opóźnić podejście ich kolumn na odległość szturmową, rozkazał włączyć się do walki baterii konnej ze swojej dywizji. Dowodzona przez kpt. Maude bateria sprawnie wspięła się na Wzgórza Nasypowe i zajęła pozycję na prawo od reduty nr 3. Stąd jej 6-funtówki otworzyły ogień początkowo nieskuteczny, z uwagi na odległość do artylerii na Wzgórzach Fieduchina, a następnie do schodzących w Dolinę Północną batalionów Ukraińskiego pułku piechoty. Teraz strzały były celne, ale po chwili sama bateria znalazła się pod silnym ostrzałem ciężkich dział przeciwnika. Już jeden z pierwszych rosyjskich granatów eksplodował pod nogami konia kpt. Maude, ciężko raniąc oficera. W krótkim czasie były także ofiary wśród obsług dział. Po wystrzelaniu całej amunicji, bateria wycofała się (z uwagi na pospieszne wejście do akcji zabrano tylko po jednym jaszczu na działo).8

W międzyczasie gen. Grribe wysłał swoje bataliony do ataku na Wzgórze Canroberta. Kilka minut później do ataku od północy ruszyli w dwóch rzutach podkomendni gen. Semiakina. Mimo słabych umocnień, znacznych strat od ognia artylerii i strzelców wyborowych oraz olbrzymiej przewagi liczebnej przeciwnika, żołnierze tureccy broniący reduty nr 1 walczyli bardzo dzielnie, ostrzeliwując nadchodzących Rosjan zmasowanym ogniem muszkietów. Ostatecznie, po śmierci większości oficerów, zagrożeni bezpośrednim szturmem, opuścili redutę około 7.30, kierując się w stronę Bałakławy. Przed podjęciem odwrotu brytyjscy podoficerowie zdążyli zagwoździć armaty. Łączne straty tureckie na Wzgórzu Canroberta były bardzo duże i wynosiły około 170 zabitych. Bardzo mała liczba rannych Turków zdaje się sugerować, że większość z nich została pozostawiona przez towarzyszy na reducie i następnie zakłuta bagnetami przez zdobywców. Rosjanie stracili co najmniej 150 zabitych i rannych, lecz ważniejszą rzeczą niż straty w ludziach była utrata bezcennego czasu. W trakcie boju o Wzgórze Canroberta do walki zdążyła się bowiem przygotować Dywizja Kawalerii, którą lord Lucan umieścił początkowo na wysokości reduty nr 5, frontem na wschód. Lewe skrzydło dywizji tworzyły pułki Lekkiej Brygady, a prawe Ciężkiej. Z pozycji tej kawaleria mogła zaatakować flankę· przeciwnika, atakującego przez Dolinę Północną tureckie reduty nr 3 i 4. Jednak zdobycie reduty nr 1 spowodowało upadek ducha wśród załóg pozostałych umocnień. Widząc zbliżającego się przeciwnika i wiedząc, że nadeszła ich kolej, obrońcy reduty nr 2 rozpoczęli chaotyczny odwrót. Ścigani przez Kozaków ponieśli w jego trakcie znaczne straty. Nie naciskane do ucieczki na zachód, rzuciły się także obsady pozostałych redut, zabierając jednak ze sobą swoje bagaże: „podążając ze swoimi tobołkami wyglądali bardziej na plemię w trakcie migracji niż na żołnierzy wykonujących odwrót” napisał w swoim pamiętniku jeden z oficerów Ciężkiej Brygady.9 Również w przypadku redut nr 2 – 4 brytyjskim podoficerom udało się zagwoździć działa. Warto jeszcze wspomnieć, że uciekając Turcy znaleźli dość czasu, aby splądrować obóz Dywizji Kawalerii. W następstwie ucieczki obrońców tuż po godzinie 8 wschodnia część Wzgórz Nasypowych, aż po redutę nr 4 znalazła się w rękach Rosjan. Gen. Liprandi wysłał do księcia Mienszykowa posłańca z informacją, że „wszystko idzie zgodnie z planem”. Wyprzedzając nieco rozwój wypadków można dodać, że reduta nr 4 została uznana przez rosyjskie dowództwo za pozycję zbyt wysuniętą w stronę przeciwnika i po zniszczeniu zdobycznych armat opuszczona.

Lord Raglan otrzymał meldunek od Lucana w chwili, gdy walka o reduty dopiero się rozpalała. Natychmiast polecił poinformować o rosyjskim ataku gen. Canroberta, a ten rozkazał P. Bosquetowi wspomóc Brytyjczyków w sektorze Bałakławy dwoma brygadami piechoty i brygadą kawalerii. Jednocześnie Raglan wysłał adiutantów do dowódców własnych dywizji 1 i 4, aby jak najszybciej wyruszyły na pomoc siłom gen. C. Campbella. Dowodzący 1 Dywizją książę Cambrigde wykonał rozkaz natychmiast, choć trzydzieści minut zajęło mu wyprowadzenie oddziałów z obozu. Za to dowódca 4 Dywizji Piechoty gen. G. Cathcart oznajmił adiutantowi, który przyniósł rozkaz, że jest to niemożliwe, bowiem większa część jego dywizji właśnie wróciła ze służby na liniach oblężniczych. Zaproponował adiutantowi, aby spożył z nim śniadanie albo wrócił do lorda Raglana i poinformował go o sytuacji.10 Sprzeciwienie się generałowi wymaga od kapitana sporo odwagi, nawet jeśli ten pierwszy nie jest rozzłoszczony, a Cathcart był. Ale adiutant miał niezbędne do pełnienia swej funkcji cechy, poinformował generała, że właśnie dostarczył rozkazy 4 Dywizji Piechoty i nie odejdzie, dopóki Cathcart ich nie wykona. Po takim postawieniu sprawy, generał wiedział, że nie ma możliwości odmówić wykonania rozkazu, nie narażając się na sąd polowy, ale i tak jego oddziały wyruszyły w drogę dopiero w godzinę po tym, jak otrzymał rozkaz.

Nie będąc ostatecznie przekonanym, czy natarcie Rosjan na Bałakławę nie jest jedynie bluffem mającym odciągnąć jego oddziały spod Sewastopola, z którego· wyjdzie główne uderzenie, Raglan polecił dowódcy pozostającej na liniach oblężniczych 3 Dywizji Piechoty gen. R. Englandowi, aby jego oddziały były w gotowości do odparcia ataku. Po wydaniu powyższych dyspozycji lord Raglan udał się wraz ze swoim sztabem w kierunku górującego nad polem bitwy Grzbietu Sapun, gdzie przybył dostatecznie wcześnie aby być świadkiem ucieczki Turków z redut nr 2 – 4. Kilka minut przed Raglanem na Grzbiet Sapun dotarły oddziały francuskie. Gen. P. Bosquet przyprowadził brygady piesze gen. Espinasse (1 pułk Żuawów, 7 pułk liniowy, 4 batalion szaserów) i gen. Vinoya (20 i 27 pułki liniowe, 9 batalion szaserów) oraz brygadę kawalerii gen. d’ Allonville (1 i 4 pułk Szaserów Afrykańskich).11

„Cienka czerwona linia”
Opanowanie większej części Wzgórz Nasypowych było, jak pamiętamy, sygnałem do wejścia do akcji kawaleryjskiej kolumny gen. I. Ryżowa, która powoli wkraczała do Doliny Północnej. Po skoncentrowaniu swoich oddziałów, około 8.30 generał polecił ruszyć całością sił w kierunku zachodnim. Obserwujący ruchy kawalerii Ryżowa lord Raglan uznał, że w obliczu zbliżającej się masy rosyjskich kawalerzystów, Dywizja Kawalerii zajmuje zbyt wysuniętą pozycję i wysłał do Lucana adiutanta z rozkazem: ,,kawaleria ma się przesunąć w lewo od drugiej linii redut zajętych przez Turków”.12 Lord Lucan po przeczytaniu rozkazu zdziwił się bardzo, ponieważ istniała tylko jedna linia redut, a Turcy właśnie z niej uciekli. Adiutant, kpt. Wetherall, wytłumaczył mu jednak, że dywizja powinna przegrupować się na zachodni skraj Wzgórz Nasypowych, za redutę nr 6, gdzie będzie mogła liczyć na osłonę ogniową francuskich dział z Grzbietu Sapun. Nie mając możliwości odmówić wykonania – bezsensownego jego zdaniem – rozkazu Lucan polecił dokonać przegrupowania dywizji na wskazaną przez głównodowodzącego pozycję. Odwrót brytyjskiej kawalerii spowodował odsłonięcie obozu dywizji, co natychmiast wykorzystali Kozacy rabując go i uprowadzając zapasowe konie.

W międzyczasie posuwająca się wzdłuż Doliny Północnej rosyjska kawaleria osiągnęła wysokość reduty nr 4, gdzie, wobec cofnięcia się przeciwnika została zatrzymana. W zaistniałej sytuacji gen. I. Ryżow przystąpił do realizacji drugiej części swojego zadania. Wydzielił cztery szwadrony huzarów, którym polecił przeciąć grzbiet Wzgórz Nasypowych i skierować się prosto na Kadikoi z zadaniem rozpoznania obrony Brytyjczyków. Prawie jednocześnie do Ryżowa dotarł goniec z rozkazem od gen. Liprandiego, który polecał całej kolumnie przekroczyć Wzgórza Nasypowe i zająć pozycję na południowy zachód od nich. Zgrupowana tam kawaleria miała zapobiec wzmacnianiu obrońców Bałakławy przez posiłki z Grzbietu Sapun i osłonić prawą flankę organizowanego ataku piechoty. Głównodowodzący zapowiadał też wsparcie oddziałów Ryżowa zbiorczym pułkiem ułanów płk. V. Jeropkina ściąganym właśnie z rezerwy ogólnej. Tymczasem wydzielony oddział huzarów ruszył w kierunku przeciwnika.

Przeciwnikiem tym był gen. C. Campbell, który w trakcie walki o reduty wyprowadził oddziały stacjonujące we wsi na wzgórze na północ od niego. Wzmocniwszy 93 regiment dwoma jego kompaniami ściągniętymi ze wzgórza Hiblak ustawił go w centrum pozycji. Na lewo od Szkotów zajął pozycję batalion turecki, a nieco dalej na prawo bateria „C” dowodzona przez kpt. Bakera. Siły te zostały wkrótce wzmocnione przez grupę około 100 ozdrowieńców, którzy pod komendą płk. Daveneya podążali z Bałakławy do obozu 1 Dywizji pod Sewastopolem. Dodatkowo, już po upadku pozycji na Wzgórzu Canroberta, Campbellowi udało się skupić kilkudziesięciu niedobitków z załogi reduty nr 1 i wzmocnić nimi prawe skrzydło 93 regimentu. Wkrótce siły generała znalazły się pod ogniem artylerii podciągniętej przez Rosjan na zdobyte Wzgórza Woroncowa. Chcąc uniknąć większych strat, Campbell rozkazał wycofać się swojej piechocie na przeciwstok wzgórza. Biorąc manewr za początek odwrotu i widząc nadciągającą rosyjską kawalerię, większość Turków nie wytrzymała psychicznie i rzuciła się do ucieczki. Przy Brytyjczykach pozostało jedynie 50 – 60 śmiałków, głównie niedawnych obrońców reduty nr 1.13

Gdy huzarzy zbliżyli się na około 800 metrów, generał wyprowadził swoją piechotę na szczyt wzgórza i polecił uformować podwójną linię. W obliczu kawalerii był to nietypowy manewr, ale Campbell uznał, że w danej sytuacji zachodzi konieczność rozciągnięcia własnych sił na znacznej przestrzeni i zwiększenia siły ognia, a tradycyjny czworobok mógłby nie zdać tu egzaminu (do przodu strzelałoby tylko 1/4 żołnierzy). Nie lekceważył jednak zagrożenia, o czym świadczą jego słowa skierowane do żołnierzy: „Pamiętajcie chłopcy: stąd nie ma odwrotu! Albo ich zatrzymacie, albo zginiecie tam, gdzie stoicie!”.14

Pierwsza salwa padła, gdy Rosjanie znaleźli się w odległości około 500 metrów. Oddana na tak daleki dystans wywarła niewielki efekt, ale dała Szkotom czas na ponowne załadowanie broni. Równocześnie otworzyły ogień armaty kpt. Bakera oraz dwa działa z Hiblak, orząc krwawe bruzdy w z zbliżającej się masie jeźdźców. Huzarzy sprawnie zeszlusowali luki i nadal jechali naprzód. Kiedy kawaleria zbliżyła się na 300 metrów, 93 regiment oddał drugą salwę. Jej rezultat był zaskakujący: kilkunastu jeźdźców i jeszcze większa liczba koni zwaliła się na ziemię, a reszta na dźwięk trąbek skręciła w lewo. Teraz nastąpił najgroźniejszy moment dla 93 regimentu, ponieważ mimo wielu lat służby, Szkoci nie wyzbyli się nigdy instynktu nakazującego im podejmować tradycyjną szarżę klanową za uciekającym wrogiem.

Powstrzymali kawalerię i widząc, że zaniechała walki i wycofuje się w bok mieli ochotę samorzutnie przejść do kontrataku. Gen. Campbell znał swoich ludzi i wiedział, że jeśli natychmiast nie ostudzi ich zapału, to nic nie zdoła powstrzymać Szkotów przed podjęciem samobójczego natarcia. Uniósł się w strzemionach i ryknął: „Dziewięćdziesiąty trzeci! Precz z nadgorliwością! Stać i nie wariować!15 Otrzeźwiło to szeregi i żołnierze w samą porę zdołali opanować instynkty, bowiem walka jeszcze się nie skończyła. Huzarzy nie wycofywali się, lecz zamierzali oskrzydlić 93 regiment z prawej flanki. Campbell rozkazał kompanii grenadierskiej ruszyć podwójnym krokiem na prawe skrzydło, zająć pozycję prostopadle do reszty pułku i ostrzelać przeciwnika.16 Po równej salwie, kilku kolejnych Rosjan spadło z siodeł, a reszta – cały czas ostrzeliwana przez artylerię – zawróciła i pogalopowała w stronę Wzgórz Nasypowych, pozostawiając na polu walki w sumie kilkudziesięciu zabitych i rannych.

Gen. Liprandi, któremu zameldowano, że awangarda kawalerii wpadła w zasadzkę, doszedł do przekonania, że drogi do Kadikoi bronią znaczniejsze siły niż przypuszczał. Rozumowaniu generała w zasadzie nie można było nic zarzucić, gdyż zgodnie z zasadami taktyki było mało prawdopodobne, by tak mały oddział jakim był 93 regiment zachowywał się tak spokojnie, jeśli nie mógł liczyć na szybkie wsparcie ukrytych gdzieś w pobliżu większych sił. Ostateczny sukces natarcia zależał więc teraz od rozpalającej się właśnie przy zachodnim krańcu Doliny Południowej bitwy kawalerii.

Obserwujący walkę 93 regimentu i jej wynik z Grzbietu Sapun lord Raglan kiwał z niedowierzaniem głową, a towarzyszący mu korespondent „The Times” William Russell napisał w artykule o bitwie zdanie: „rosyjska kawaleria szarżowała przez dolinę prosto na tę cienką, czerwoną smugę połyskującą stalą”.17 Sformułowanie zawarte w części zdania, zmienione później na „cienką czerwoną linię”, przeszło do historii i stało się synonimem odwagi brytyjskich żołnierzy.

Szarża Ciężkiej Brygady
Kilkanaście minut wcześniej, widząc rozwijający się atak kawalerii na 93 regiment, ucieczkę wspomagających go Turków oraz pozycje reszty sił Ryżowa, Raglan doszedł ostatecznie do przekonania, że celem Rosjan jest zajęcie Bałakławy, a nie odwrócenie uwagi od działań przeciwko liniom oblężniczym. Stało się dla niego oczywiste, że zadaniem rosyjskiej kawalerii jest osłona prawego skrzydła piechoty, która z pewnością zaatakuje wkrótce ludzi gen. Campbella. Raglan zrozumiał też, że popełnił błąd nakazując Lucanowi przegrupowanie Dywizji Kawalerii pod Grzbiet Sapun, i wydał tzw. drugi rozkaz: „osiem szwadronów ciężkich dragonów posłać w kierunku Bałakławy, by wesprzeć chwiejących się Turków”.18 Pierwsza część rozkazu była jasna, natomiast druga bez sensu, ponieważ Turcy już uciekali, a 93 regiment nie wykazywał najmniejszych oznak chwiejności. Po otrzymaniu rozkazu lord Lucan nakazał dowódcy Ciężkiej Brygady – J. Scarlettowi przystąpić do przegrupowania, a sam postanowił wjechać na jakieś wzniesienie, z którego mógłby rozejrzeć się po okolicy i zorientować w sytuacji. Najlogiczniejszym wyborem był zachodni kraniec Wzgórz Nasypowych. Zanim Lucan tam się udał, pokłusował do lorda Cardigana, który kilka minut wcześniej przybył z Bałakławy i przejął od Pageta dowództwo Lekkiej Brygady. Mając nader krytyczne zdanie o umiejętnościach dowódczych szwagra, chciał uniemożliwić Cardiganowi popełnienie jakiegoś kardynalnego głupstwa w czasie swojej nieobecności. Dlatego też wydał mu następujący rozkaz: „Zostawiam tu pana i pamiętaj pan, że z rozkazu lorda Raglana masz pan bronić tej pozycji. Jeżeli cokolwiek lub ktokolwiek niebezpiecznie zbliży się, rozkazuję panu atakować, ale cały czas masz pan uważać na kolumny, a zwłaszcza na czworoboki piechoty”.19 Takie potraktowanie wzburzyło oczywiście Cardigana, ale nie miał okazji na ripostę, gdyż dowódca dywizji pogalopował już w stronę Wzgórz Nasypowych. Na szczyt Lucan dotarł akurat na czas, by obejrzeć nieudany atak na pozycję 93 regimentu. Chwilę potem zobaczył, jak główne siły rosyjskiej kawalerii z Doliny Północnej zaczynają powoli wspinać się na Wzgórza Nasypowe z zamiarem przecięcia ich pomiędzy redutami nr 4 i 5. Manewr ten wyprowadzał Rosjan prosto na skrzydło Ciężkiej Brygady, choć jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. Lord Lucan natychmiast zawrócił, jak najszybciej zjechał ze swym sztabem w dół i pogalopował do gen. J. Scarletta. Jeszcze zanim do niego dojechał, Scarlett ujrzał pierwsze szeregi Rosjan wjeżdżające na szczyt wzgórza i zdawszy sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na własną odpowiedzialność polecił szwadronom przerwać przegrupowanie i zmienić szyk na „w lewo front”. Brygada maszerowała w szyku dwóch otwartych kolumn szwadronowych, toteż gdy zmieniła front, zwracając się przeciwko Rosjanom, nie stanowiła zwartej jednostki, lecz szeroko rozczłonkowane ugrupowanie pojedynczych szwadronów. Pierwszy z prawej był 1 szwadron 6 Pułku Dragonów Irlandzkich (6th Inniskilling Regt. of Dragoons), następny 2 szwadron tego pułku, a obok szwadron 2 Pułku Dragonów Szkockich (2nd The Scots Greys) i szwadron 5 Pułku Dragonów Gwardii. W lewo i nieco z tyłu znajdowały się pozostałe szwadrony obu tych pułków. Lewe skrzydło tworzył 4 Pułk Dragonów Gwardii. Najdalej na północny zachód stał Pułk Dragonów Królewskich, niebiorący udziału w przegrupowaniu.

Śledząc rozwój sytuacji Scarlett, widząc coraz większą masę rosyjskich kawalerzystów spływającą ze wzgórza, polecił przesunąć brygadę bardziej w prawo, by uniknąć walki w opuszczonym obozie lub sąsiadującej z nim winnicy, gdzie teren utrudniałby poruszanie się koni. Jadący w pierwszym szeregu swoich huzarów gen. I. Ryżow doszedł do podobnego wniosku i przegrupował swoje szwadrony w lewo, tak że siły główne obu stron znalazły się naprzeciw siebie. Scarlett rozkazał także, by pierwszorzutowe szwadrony zmniejszyły odstępy pomiędzy sobą, tak aby stanowiły jedną, zwartą formację, zanim jeszcze rozpocznie się walka. Nim jednak Brytyjczycy sformowali szyk, w rosyjskich szeregach rozległy się trąbki i ponad dwa tysiące jeźdźców ruszyło naprzód szerokim na trzy szwadrony frontem. Pierwszy rzut stanowił pułk Ingermanlandzki, drugi huzarzy z Kijowa, a w rezerwie jechały sotnie Kozaków. Niespodziewanie trąbki zagrały inny sygnał i rosyjska kawaleria zwolniła, a potem stanęła zatrzymując się przed płytką niecką20 odległą o około 300 metrów od przeciwnika. Ryżow chcąc powiększyć szerokość swojej formacji, polecił drugorzutowym szwadronom rozwinąć się na flankach. Rozkaz był nieco spóźniony, ale generał miał nadzieję, że nierówny teren odgradzający go od przeciwnika, zapewnia mu osłonę. Jego adwersarz gen. Scarlett, z racji stacjonowania swojej kawalerii na tym obszarze, prawdopodobnie poznał wcześniej teren, na którym miało dojść do starcia. Uznał więc, że niecka nie jest na tyle szeroka, ani głęboka, aby stanowić przeszkodę dla kawalerii. Błyskawicznie postanowił wykorzystać sytuację. Nie czekając na spóźnione szwadrony nakazał swojemu trębaczowi Thomasowi Monkowi grać sygnał „linia do ataku marsz”, a zaraz potem „stępa”, „galop” i „szarża”. Trzy pierwszoliniowe szwadrony ruszyły, powoli nabierając tempa, ponieważ jechały pod górę. O trzy końskie długości przed szykiem atakujących, jechali Scarlett, jego adiutant porucznik A. Elliot, trębacz Monk i ordynans – sierżant Shegog. Ich postępowanie nie było rozsądne, ale zgodne ze zwyczajami epoki. Gdy Brytyjczycy znajdowali się w odległości kilkudziesięciu metrów od przeciwnika, zostali ostrzelani z karabinków przez pierwszy szereg huzarów. Ogień nie był zbyt skuteczny, choć wśród nielicznych poległych znalazł się trafiony w twarz dowódca pułku Scots Greys ppłk. H. Griffitch. Ostrzał wskazywał za to, że przynajmniej chwilowo Rosjanie nie mają zamiaru ruszyć do szarży. Kilka sekund później mała grupka towarzysząca Scarlettowi wpadła na przeciwnika, a za nimi uderzyły trzy czołowe szwadrony – Anglicy z okrzykiem, Irlandczycy z dzikim wrzaskiem, a Szkoci warcząc głucho. Z uwagi na brak odpowiedniego dystansu potrzebnego do nabrania szybkości, szarżujący do momentu zwarcia zdążyli zaledwie przejść w kłus, ale Rosjanie popełnili kardynalny błąd, bowiem pozostali nieruchomi. Połączenie tych dwóch czynników oraz masy atakujących jeźdźców i koni doprowadziło do natychmiastowego rozerwania czołowych szwadronów huzarów. A gdy do walki dołączyły drugoliniowe brytyjskie szwadrony, w rozsypkę poszły kolejne rosyjskie linie. Po powstrzymaniu impetu szarża zamieniła się w zaciekłą walkę na szable i pałasze w trudnym do opisania tłoku. Miejscami ścisk był tak duży, że nawet zabici pozostawali w siodłach nie mogąc spaść na ziemię. Szybko uwidoczniła się też przewaga rosyjskich strojów – płaszcze huzarów i Kozaków były tak grube, że przy normalnym cięciu ostrze nie dochodziło do ciała i nie robiło krzywdy, a niewielu brytyjskich kawalerzystów miało nieregulaminową broń pozwalającą zadawać silne pchnięcia. Wkrótce zresztą masa napierających na siebie ludzi i koni spowodowała taki tłok, że walka na białą broń stała się praktycznie niemożliwa. Walczono więc głowniami szabli i pałaszy, pięściami, używano kolb pistoletów jako maczug, a niekiedy po prostu chwytano przeciwnika za gardło i ściągano z siodła, starając się spuścić go między końskie kopyta, co z reguły kończyło się stratowaniem.

Do obserwatorów na Grzbiecie Sapun docierały odgłosy zaciekłej walki: krzyki ludzi, rżenie koni oraz szczęk stali. Widzieli też dokładnie, jak stosunkowo niewielka grupa ludzi w dragońskich hełmach i czarnych futrzanych bermycach pułku Scots Greys powoli, ale nieustannie wyrąbuje sobie drogę przez masę szarych i brązowych płaszczy oraz jak skrzydła rosyjskiej formacji zaczynają zamykać się na tyłach dragonów. Ale nie zamknęły się, bo nie zdążyły. Jeszcze przed rozpoczęciem szarży gen. Scarlett wysłał kpt. Connoly’ego, aby sprowadził 1 szwadron 6 Pułku Dragonów Irlandzkich, prowadzący brygadę w trakcie przegrupowania. Szwadron przybył właśnie na pole walki, a mając dość miejsca, rozpędził się odpowiednio i jednym uderzeniem rozerwał lewe skrzydło Rosjan. Na drugim skrzydle Lucan pchnął gońca z rozkazem do dowódcy 4 Pułku Dragonów Gwardii ppłk. E. Hodge’a, by natychmiast szarżował, a sam pogalopował po Pułk Dragonów Królewskich, który z inicjatywy swojego dowódcy ppłk. J. Yorke’a zbliżał się już kłusem. Szarża 4 Pułku rozbiła rosyjskie prawe skrzydło, a chwilę później Dragoni Królewscy uderzyli na jego tyły. Na skutek serii, przypadkiem zresztą skoordynowanych uderzeń z kilku stron, rosyjska kawaleria zaczęła się załamywać. Jako pierwsi do ucieczki rzucili się huzarzy z lewego skrzydła, a zaraz potem cała formacja zamieniła się w bezładny tłum jeźdźców gnający w panice Doliną Południową i wspinający się jak najszybciej na Wzgórza Nasypowe, byle tylko znaleźć się pod osłoną własnych armat. Gen. Liprandi, chcąc osłonić uciekających, wysłał im na pomoc szwadrony zbiorczego pułku ułanów, ale dostały się one pod ogień dział z Grzbietu Sapun oraz armat baterii kpt. Bakera i szybko zawróciły. Brytyjczycy ruszyli w krótki pościg za rozbitym wrogiem, ale niebawem zostali odwołani sygnałami trąbek i ponaglani przez oficerów zaczęli ponownie formować się w pułki.

Cała akcja od momentu rozpoczęcia szarży aż do ucieczki Rosjan trwała zaledwie 8 minut. Tyle czasu zajęło Ciężkiej Brygadzie pokonanie kilkakrotnie liczniejszego przeciwnika i tym samym zażegnanie zagrożenia dla pozycji obronnych przy Kadikoi. Straty Brytyjczyków zamknęły się liczbą 78 zabitych i rannych, a ubytki w szeregach Rosjan wynosiły około 270 żołnierzy. O zaciekłości walki świadczył pogięty ciosami hełm gen. Scarletta i rany towarzyszącego huzarom gen. Kaleckiego.

Zadowolony z wyniku starcia lord Raglan przesłał dowódcy Ciężkiej Brygady i Lucanowi zdawkową wiadomość: „dobra robota”. Generał P. Bosquet był bardziej wylewny: „zwycięstwo pańskiej brygady było najchwalebniejszą rzeczą jaką widziałem”,21 a jego ludzie nagrodzili Brytyjczyków wiwatami. Najbardziej zainteresowany wynikiem walki gen. Campbell osobiście złożył gratulacje swoim ziomkom z pułku Scots Greys: „Szaracy! Mam 61 lat i gdybym miał urodzić się znowu i być młodym, byłbym szczęśliwy mogąc stanąć w waszych szeregach!”.22

Mimo zwycięstwa, pozostała jednak pewna związana z opisaną walką kwestia, wywołująca niesmak w brytyjskich szeregach. Otóż w trakcie całego starcia Lekka Brygada stała bezczynnie około 400 metrów od miejsca walki, mimo że lord Cardigan i część wchodzących w jej skład pułków doskonale widzieli jej przebieg. Cardiganowi nie przyszło jednak do głowy, że powinien wykorzystać okazję i zaatakować odsłonięte prawe skrzydło Rosjan. Bezczynność ta nie przypadła mu do gustu, o czym świadczy fakt, że jeździł wzdłuż frontu brygady klnąc pod nosem: „Niech szlag trafi Ciężkich! Cały dzień będą się z nas wyśmiewać!”.23 Nie zrobił jednak nic więcej, a nawet powstrzymał dowódcę 17 Pułku Lansjerów kpt. W. Morrisa, który zaproponował mu, że jeśli nie chce atakować całą brygadą, to nich chociaż zezwoli na szarżę 17 Pułkowi. Zignorował też sygnały „do szarży” grane przez osobistego trębacza lorda Lucana, który będąc zajęty koordynowaniem walki szwadronów Ciężkiej Brygady, nie miał czasu w inny sposób rozkazać szwagrowi włączyć się do walki. Wkrótce Rosjanie uciekli i okazja została stracona. Tłumaczeń Cardigana po bitwie, że wykonywał posiadane rozkazy, a nie atakował, bo Rosjanie nie zbliżyli się do jego pozycji, Lucan nie przyjął do wiadomości. Mało uprzejmie stwierdził, że jeżeli dowódca dywizji walczy, to obowiązkiem dowódcy brygady jest go wspomóc. Postępowanie Cardigana podsumował francuski oficer, wicehrabia de Noe: „To była okazja jaką wykorzystałby każdy generał kawalerii”.24 Patrząc z perspektywy czasu, najlogiczniejszym wytłumaczeniem postawy lorda Cardigana, który przecież nie był tchórzem, wydaje się to, że jako „malowany dowódca”, specjalista od parad i rautów, po prostu nie wiedział, co powinien zrobić w zaistniałej sytuacji taktycznej.

Szarża Lekkiej Brygady
Około godziny 9.40 na polu bitwy ucichły strzały. Po klęsce kawalerii gen. Ryżowa bitwa była właściwie zakończona, a jej wynik przesądzony. Porażka rosyjskiej kawalerii sprawiła, że atak piechoty na Kadikoi stał się niemożliwy. Nacierający przez Dolinę Południową byliby pozbawieni osłony prawego skrzydła, a to mogło się dla nich fatalnie skończyć. Obie strony zajęły się teraz porządkowaniem pododdziałów kawalerii i dokonały pewnych przegrupowań. Dywizja Kawalerii wróciła na swoje poprzednie pozycje. U podnóża Grzbietu Sapun, przy zachodnim wylocie Doliny Północnej, rozwinęły się szwadrony Szaserów Afrykańskich gen. d’ Allonville. Na drugim końcu doliny gen. Liprandi ustawił kawalerię z kolumny Ryżowa, a na jej przedpolu 3 baterię polową Kozaków Dońskich (8 dział) pod dowództwem płk. księcia A. Oboleńskiego. Siły gen. Ryżowa wzmocniono trzema szwadronami zbiorczego pułku ułanów, a pozostałe siły tego pułku (trzy szwadrony) odesłano na Wzgórza Fieduchina. Reszta sił przeciwników zajmowała dotychczasowe pozycje i nic nie wskazywało, aby którakolwiek ze stron miała zamiar wykonać jakiś ofensywny ruch. Wszystko, czego dokonali tego dnia Rosjanie, sprowadzało się więc do zajęcia części Wzgórz Nasypowych. Sprzymierzonym wystarczało poczekać na nadejście brytyjskich dywizji piechoty i zaatakować wzdłuż Wzgórz Nasypowych, aby odzyskać cały posiadany nad ranem teren. Tyle, że nie to stanowiło teraz główny problem lorda Raglana.

Od wieków najlepszym dowodem zwycięstwa była ilość zdobytych armat nieprzyjaciela i choć w połowie XIX stulecia było to już anachronizmem, od którego odchodzono, to Raglan żył przeszłością i pamiętał, że jego mentor, książę Wellington, nigdy nie stracił w walce choćby jednego działa. Jego obsesją stało się teraz uniemożliwienie Rosjanom zabrania zdobytych na redutach armat i triumfalnego ich pokazywania.25 Uważał, że wymaga to natychmiastowej akcji. Polecił pełniącemu obowiązki szefa sztabu gen. Aireyowi napisać rozkaz dla lorda Lucana. Treść tzw. trzeciego rozkazu brzmiała: „kawaleria ma atakować i wykorzystać każdą sposobność do odzyskania wzgórz. Zostanie wsparta przez piechotę, której rozkazano zaatakować na dwóch frontach”.26 Rozkaz ten Lucan otrzymał około 10.30. Mimo, że treść rozkazu była daleka od doskonałości, bo nie zawierała informacji, które wzgórza ma odzyskać kawaleria i gdzie jest piechota, dowódca Dywizji Kawalerii założył, że chodzi o Wzgórza Nasypowe, i że ma wspierać natarcie piechoty. Nie widząc piechoty uznał, że powinien poczekać z wykonaniem rozkazu. Nie mając przeciwnika w Dolinie Południowej, nakazał przesunąć pododdziały do Doliny Północnej, tak że w pierwszym rzucie, u wylotu doliny stanęła Lekka Brygada, a w drugim – gdzieś na wysokości reduty nr 6 Ciężka Brygada. Wychodząc ze słusznego założenia, że odzyskać reduty może tylko piechota, Lucan postanowił czekać na jej nadejście.

Raglan już wcześniej przesłał za pośrednictwem adiutantów rozkazy dla 1 i 4 Dywizji Piechoty. W myśl otrzymanych wytycznych, dywizja księcia Cambrigde miała uderzyć wzdłuż Doliny Południowej, a podkomendni gen. Cathcarta zaatakować od zachodu Wzgórza Nasypowe. Problem polegał na tym, że choć około godziny 10.40 na pole bitwy zaczęły przybywać bataliony 1 Dywizji, to nadal nie było 4 Dywizji, a gen. Cathcart mimo ponagleń sztabu nie popędzał swoich oddziałów. Uważał bowiem, że jego ludzie będą musieli walczyć, a podkomendnych księcia czeka spokojny spacer.

Czas mijał i nic się nie działo, a lord Raglan irytował się, że jego rozkazy nie są wykonywane. Kroplą, która przelała czarę jego cierpliwości, był widok rosyjskich zaprzęgów artyleryjskich manewrujących na wschodnim krańcu Wzgórz Nasypowych. Najprawdopodobniej Rosjanie mieli zamiar ściągnąć z pozycji własne baterie, ale Raglan uznał, że chcą uprowadzić zdobyczne działa, czemu nie mogła zapobiec piechota, a kawaleria przyglądała się bezczynnie. Nie docierało do niego, że choć on z Grzbietu Sapun widzi wszystko doskonale, to stojącemu na równinie Lucanowi widok na poczynania przeciwnika zasłaniają nakładające się na siebie grzbiety wzgórz. Zniecierpliwiony wydał kolejny rozkaz, który gen. Airey pospiesznie spisał. Jako goniec zaoferował się kpt. Lewis Nolan z 15 Pułku Huzarów. Nolan był zdolnym oficerem, świetnym jeźdźcem i autorem książki o taktyce kawalerii. Jednocześnie jednak był próżny i egzaltowany. Lucana uważał za ignoranta, a Cardiganem ostentacyjnie gardził. Jako goniec spisał się świetnie: błyskawicznie zjechał z Grzbietu Sapun po czymś, co zasługiwało jedynie na miano „koziej ścieżki”, przegalopował przed szeregami Dywizji Kawalerii i wręczył rozkaz lordowi Lucanowi. Treść tzw. „czwartego rozkazu” brzmiała: ,,Lord Raglan życzy sobie, by kawaleria ruszyła pospiesznie do przodu, w ślad za nieprzyjacielem i zapobiegła zabraniu przez niego dział. Może towarzyszyć bateria konnej artylerii. Kawaleria francuska po lewej. Natychmiast”.27 Lucana zdziwiła treść rozkazu, ponieważ ze swojej pozycji nie widział ani wroga, ani dział. Poprosił kapitana o wyjaśnienia, ale ten powiedział tylko: „Lord Raglan rozkazuje, by kawaleria zaatakowała natychmiast!” Niezrażony postawą gońca lord Lucan zapytał ponownie: „Atakować – co? O jakie działa chodzi?”. W odpowiedzi Nolan wskazał tylko ręką na wschód i arogancko odparł: „Tam mój Panie znajduje się wróg i tam są pańskie działa!”.28 Lucan zrozumiał, że jego dywizja ma zaatakować odległego o ponad dwa kilometry przeciwnika, przejeżdżając przez Dolinę Północną, pod flankowym ostrzałem rosyjskich baterii i strzelców ze Wzgórz Nasypowych i Fieduchina. Przeczyło to elementarnym zasadom taktyki, o zdrowym rozsądku nie wspominając, i mogło zakończyć się tylko w jeden sposób – masakrą. Nie mógł nawet zażądać potwierdzenia rozkazu, ponieważ dokument, który otrzymał, mówił o natychmiastowej realizacji polecenia, a kpt. Nolan żądał w imieniu głównodowodzącego energicznych działań. Próbę dyskusji nad sensownością wykonania rozkazu podjętą przez lorda Cardigana, który wskazywał na istniejące zagrożenie ostrzałem z trzech stron, Lucan uciął krótko mówiąc: „Wiem o tym, lecz lord Raglan tego chce. Nie mamy innej drogi, niż podporządkować się”.29 Na takie dictum Cardigan odpowiedział tylko: „No i tak właśnie szlag wszystkich trafił”,30 po czym pojechał wydać rozkazy pułkom Lekkiej Brygady.

Atak miała poprowadzić Lekka Brygada, a Ciężka miała się posuwać za nią, nieco po prawej. Brygada została uszykowana w trzech liniach. Pierwszy rzut tworzyły 13 Pułk Lekkich Dragonów (prawoskrzydłowy) i 17 Pułk Lansjerów. W drugiej linii ustawiono tylko jeden pułk – 11 Huzarów, uszykowany za jednostką lansjerską. Szyk zamykały 8 Pułk Huzarów (po prawej) i 4 Pułk Lekkich Dragonów. Ciężka Brygada również stanęła w trzech liniach: w pierwszej pułki Scots Greys i Dragonów Królewskich, w drugiej dragonii irlandzcy, a w trzeciej 4 i 5 Pułki Dragonów Gwardii. Lord Lucan zrezygnował z użycia konnej baterii, uznając, że porusza się ona zbyt wolno i stanowiłaby tym samym świetny cel dla przeciwnika.

Na czele Lekkiej Brygady, wysunięty dziesięć jardów przed jej pierwszą linię, zajął pozycję lord Cardigan. Lucan i Scarlett stanęli przed Ciężką Brygadą. Na własną rękę do szarży przyłączył się kpt. Nolan, dołączając do 17 Pułku Lansjerów, z którego dowódcą kpt. W. Morrisem był zaprzyjaźniony.

Około godziny 11.05 padła komenda: „Brygada naprzód marsz!” i ruszyli. Za lordem Cardiganem podążało 678 kawalerzystów, w tym dwóch oficerów jazdy sardyńskiej odbywających w brygadzie staż bojowy. Najpierw jechali stępa, potem lekkim kłusem. Panowała cisza, przerywana jedynie miarowym dudnieniem kopyt i podzwanianiem uprzęży. Nieliczni żołnierze Lekkiej Brygady brali wcześniej udział w walce, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że niewielu wróci z tej szarży. Jak to ujął porucznik T. Hutton z 4 Pułku Lekkich Dragonów: „Dziecko zrozumiałoby, że jedziemy w pułapkę, a co dopiero dragon!”31

Wśród historyków do dziś trwają spory, czy kpt. Nolan zdawał sobie sprawę z prawdziwych intencji rozkazu lorda Raglana, czy też nie. Zachowanie oficera wskazuje, że tak. Po przejechaniu około 200 metrów, prawdopodobnie zorientował się, że Cardigan zamiast wokół Wzgórz Nasypowych prowadzi brygadę w Dolinę Północną. Spiął konia i pogalopował do lorda, jadąc na skos przed frontem 17 Pułku, krzycząc „w prawo!” i pokazując szablą właściwy kierunek szarży, dopóki nad nim nie eksplodował rosyjski szrapnel, zabijając go na miejscu. Nolan był pierwszym poległym w tej szarży. Część 1 szwadronu 17 Pułku Lansjerów wykonując jego rozkaz, odbiła w stronę Wzgórz Nasypowych, ale oficerowie widząc, że reszta brygady nadal jedzie prosto, zawrócili jeźdźców z powrotem do szyku. Lord Cardigan albo nie usłyszał krzyków Nolana, albo je zignorował. Tuż przed rozpoczęciem szarży kapitan wypowiedział pod jego adresem jakąś na tyle obelżywą uwagę, że Cardigan ryknął: „Na Boga, jeśli wyjdę z tego żywy, oddam pod sąd za to, coś pan powiedział!”32 Ponieważ wyglądało na to, że Nolan po raz kolejny łamie regulamin, jadąc na skos przed formacją i wyprzedzając dowódcę brygady, Cardigan najprawdopodobniej był tak zdenerwowany, że na nic innego nie zwracał uwagi.

W chwilę po tym, jak brygada przejechała przez trupa kpt. Nolana, znalazła się pod ogniem rosyjskiej artylerii. Od przodu strzelało 8 armat baterii dońskiej, ze Wzgórz Fieduchina także 8 dział, a ze Wzgórz Nasypowych kolejne 10. Granaty i szrapnele eksplodowały w szeregach nacierających, a wystrzeliwane z obu flanek kule orały w nich krwawe bruzdy, kładąc po kilku ludzi na raz i opryskując żyjących krwią i szczątkami. Po każdej salwie słychać było komendy: „Szlusuj! Do środka formacji!”, i szwadrony posłusznie zwierały szyki.

Podążająca za Lekką, Ciężka Brygada także wjechała w strefę ostrzału i w krótkim czasie straciła prawie tylu ludzi co w trakcie zwycięskiej walki z kawalerią Ryżowa. U boku lorda Lucana padł zabity kpt. Charteris, a on sam został kontuzjowany. Widząc straty Ciężkiej Brygady oraz pas zabitych i rannych pozostawiany przez Lekką, Lucan kazał trębaczowi grać sygnał „Stój!”. Towarzyszącemu mu adiutantowi, lordowi Paulettowi powiedział: „Poświęcili Lekką Brygadę, ale nie dostaną Ciężkiej, jak długo mogę coś na to poradzić!”.33 Ciężka Brygada wyhamowała, zawróciła i posłusznie odjechała poza zasięg rosyjskich dział.

Sztabowcy obserwujący szarżę z Grzbietu Sapun byli całkowicie oszołomieni zarówno ogromem pomyłki, jak i widokiem masakry. Jeden z oficerów powiedział: „Dobry Boże, co oni wyprawiają? Jestem stary, widziałem wiele bitew, ale nigdy czegoś takiego!”.34 A gen. Bosquet wykrzyknął: „C’est magnifique, mais ce n’est pas la guerre. C’est la folie!”.35 („To wspaniałe, ale to nie jest wojna. To szaleństwo!”). Zdał też sobie sprawę, że nawet jeśli Anglicy zdobędą działa, to ich nie utrzymają. Wracając ponownie wpadną pod flankowy ogień, a drogę powrotną może im odciąć kawaleria ze Wzgórz Fieduchina. Nakazał więc, aby gen. d’ Allonville wziął 4 Pułk Szaserów Afrykańskich i związał walką siły rosyjskie na Wzgórzach Fieduchina.

Tymczasem Lekka nadal jechała kłusem pod krzyżowym ogniem dział. Zgodnie z rozkazami Lucana Cardigan trzymał pułki w szyku, nie pozwalając zwiększyć szybkości. Kiedy jednak formacja znalazła się w zasięgu ognia rosyjskiej piechoty, kawalerzyści bez rozkazu przyspieszyli. Brygada przeszła w galop, ciągle zwiększając tempo. W szeregach jechało sporo rannych i zabitych utrzymywanych w siodłach przez skurcz mięśni ud i łydek, a ciągły ogień co chwila powodował nowe ofiary. Zginął kpt. J. Oldham dowódca 13 Pułku Lekkich Dragonów oraz większość oficerów lansjerów. Działa stanowiące cel szarży umilkły, ale tylko dlatego, że właśnie ładowano je kartaczami. Kiedy czoło brygady znalazło się w odległości około 50 metrów od celu, armaty plunęły ogniem, praktycznie zmiatając pierwszy szereg atakujących. Po tej salwie w pułkach pierwszej linii spośród 270 żołnierzy, którzy rozpoczęli szarżę, w siodłach pozostało nie więcej niż 50 – 60. Sekundy potem cudem nietknięty lord Cardigan przegalopował pomiędzy armatami, a za nim wpadli na działa lansjerzy i lekcy dragoni. Większość rosyjskich kanonierów rzuciła się do ucieczki. Niektórzy usiłowali się bronić, a inni próbowali chować się pod armaty lub jaszcze, ale i tam dosięgały ich lance. Po opanowaniu baterii uniesione entuzjazmem grupki Brytyjczyków uderzyły na stojącą za nią kawalerię. Kpt. Morris z dwudziestoma lansjerami wpadł w jej środek z takim impetem, że złamał szyk czołowego szwadronu i wdarł się do środka. Szybko ich okrążono. Kapitan został ranny i wzięty do niewoli. Jego ludzi w większości zabito. Kilku zdołało uciec dzięki akcji 11 Pułku Huzarów i 4 Pułku Lekkich Dragonów, które właśnie dotarły na miejsce potyczki i włączyły się do walki. Ich atak odepchnął Rosjan tak daleko, że za plecami konnych widać już było Czarną rzekę. Na ten widok część rosyjskich batalionów na Wzgórzach Nasypowych, mimo, że raczej nie była zagrożona atakiem, sformowała czworoboki. Jako ostatni nadjechał 8 Pułk Huzarów, który nie mając z kim walczyć stanął na tyłach zdobytej baterii, formując szyk i stanowiąc punkt zborny dla żołnierzy z innych pododdziałów. Wszyscy zadawali sobie pytanie, co robić dalej, skoro brygada dokonała niemożliwego i zdobyła rosyjskie działa. Nigdzie nie było widać Cardigana. Jak się potem okazało, po przejechaniu przez stanowiska baterii został otoczony przez Kozaków, których skusił jego bogaty mundur. Zapewne zginąłby, gdyby nie rozpoznał go oficer – książę Radziwiłł, który znał Cardigana z okresu swojego pobytu w Anglii. Radziwiłł zaoferował sporą kwotę temu, kto weźmie Anglika do niewoli, więc Kozacy tylko lekko pokłuli go spisami. Kiedy do walki wszedł drugi rzut Lekkiej Brygady, powstało zamieszanie i Cardigan zdołał uciec. Ponieważ uznał, że prowadząc szarżę wypełnił swój obowiązek, a reszta należy do oficerów, zostawił brygadę i zawrócił ku własnym pozycjom. Po dojechaniu do stanowiska gen. Scarletta, jak by nie było ważniejszych spraw, zaczął skarżyć się na niesubordynację kpt. Nolana. Dowódca Ciężkiej Brygady przerwał mu i zwrócił uwagę, że przed chwilą Cardigan przejechał obok trupa kapitana.

Rosjanie zorientowali się tymczasem jak nieliczni są zdobywcy baterii. Z brygady zdatnych do akcji zostało może 250 żołnierzy. Huzarzy i Kozacy przystąpili do kontrataku i szybko zepchnęli Anglików z pozycji, częściowo ich okrążając. Obserwujący walkę ze Wzgórz Fieduchina gen. Liprandi pchnął też do akcji trzy szwadrony zbiorczego pułku ułanów, które usiłowały uniemożliwić przeciwnikowi odwrót. Zredukowany do 70 ludzi 8 Pułk Huzarów pod dowództwem ppłk F. Shewella jako pierwszy uderzył na przeciwnika. Ułani wytrzymali jego atak, ale gdy do walki włączył się lord Paget z pododdziałem złożonym ze zdeterminowanych niedobitków różnych pułków, ustąpili. Przez powstałą lukę przedarł się także zbiorczy szwadron kpt. S. Jenynsa z 13 Pułku Lekkich Dragonów oraz kilka większych, doraźnie zebranych grup. Jadący pojedynczo, ranni lub pozbawieni koni mieli mniej szczęścia. Zostali zabici lub wzięci do niewoli. Wykorzystując panujące po walce zamieszanie, część jeńców zdołała uciec. Ucieczka udała się m.in. kpt. Morrisowi, który z upływu krwi stracił przytomność i został przez Rosjan uznany za martwego. Ocknąwszy się po chwili, mimo trzech ran głowy, złamanej ręki i kilku żeber, dosiadł konia i szczęśliwie przedarł się do swoich.

Cofające się Doliną Północną resztki Lekkiej Brygady nadal ponosiły straty od ognia artyleryjskiego ze Wzgórz Nasypowych. To, że nie ostrzeliwano ich ze Wzgórz Fieduchina, Brytyjczycy zawdzięczali akcji francuskiej kawalerii. Zgodnie z otrzymanym rozkazem gen. d’ Allonville poprowadził do ataku zachodnim zboczem cztery szwadrony 4 Pułku Szaserów Afrykańskich. Z trudem wspiąwszy się po stromym i porośniętym krzewami zboczu, szaserzy z łatwością spędzili z grzbietu dwie sotnie Kozaków. Obawiając się ich szarży ze skrzydła na swoją baterię, Rosjanie pospiesznie wycofali działa. Do przeciwuderzenia ruszyły czworoboki baonów z pułków Włodzimierskiego i Suzdalskiego, grożąc odcięciem Francuzom drogi odwrotu. Gen. d’ Allonville zareagował szybko, nakazując wycofanie pułku na pozycje wyjściowe. Manewr został przeprowadzony z powodzeniem pod silnym, ale mało skutecznym ogniem karabinowym przeciwnika. Atak kosztował Szaserów 10 zabitych i 28 rannych, stanowił jednak bezcenną pomoc dla zmaltretowanych niedobitków brytyjskiej brygady.

Ocaleni członkowie Lekkiej Brygady dotarli wreszcie do pozycji Ciężkiej Brygady, której żołnierze każdą kolejną grupę wracających witali głośnymi wiwatami. Zwołany apel odbywał się przy dźwiękach pistoletowych strzałów, którymi skracano męki najbardziej poranionych wierzchowców. Na zbiórce było obecnych 195 żołnierzy Lekkiej Brygady. Lord Cardigan przejechał przed krótkim frontem brygady i oznajmił: ,,Ludzie! To było szalone oszustwo, jednak nie z mojej winy!”. „Wiemy milordzie. Jesteśmy gotowi pójść po raz drugi.” – bez cienia ironii odpowiedział ktoś z szeregu. „W żadnym razie. Dość już dokonaliście!” – ocenił Cardigan.36

W tym samym czasie na drugim końcu Doliny Północnej Kozacy doprowadzili przed oblicze gen. Liprandiego około 40, w większości rannych jeńców. Generał nakazał opatrzyć poszkodowanych, a zdrowym dać wódki. Spytał też, co i ile dostali do picia przed atakiem, że porwali się na takie szaleństwo. Szeregowy Kirk z 17 Pułku Lansjerów udzielił mu rzeczowej odpowiedzi: „Gdybyśmy choć powąchali baryłkę, to na Boga, już byśmy pół Rosji zdobyli”.37

Była godzina 11.30 gdy nad polem bitwy ponownie zapadła cisza.

Bez ostatniego aktu
Choć w międzyczasie na wyjściowe pozycje do natarcia dotarła wreszcie 4 Dywizja Piechoty, lord Raglan, wstrząśnięty wynikiem szarży Lekkiej Brygady, zaniechał wykonania planowanego ataku. Ze swojej strony gen. Liprandi, nie widząc sensu przedłużania walki i dalszego pozostawania na, w zaistniałej sytuacji, bezwartościowych taktycznie pozycjach, nakazał powolny odwrót. Warto wspomnieć, że było to właściwie potwierdzenie rozkazów wydanych po porażce kawalerii Ryżowa, a Odeski pułk piechoty i towarzysząca mu artyleria opuściła rejon reduty nr 3 w chwili rozpoczęcia szarży przez brygadę Cardigana. Sporadyczny ogień artyleryjski trwał do wczesnych godzin popołudniowych, a gdzieniegdzie dochodziło do wymiany ognia i potyczek pomiędzy drobnymi grupkami lekkiej piechoty obu stron. Nie niepokojeni Rosjanie wycofali się we wzorowym porządku, niszcząc część redut i zabierając ze sobą 7 zdobytych armat. Czas miał pokazać, że zajęte przez nich nowe pozycje na zachodnim brzegu Czarnej rzeki w minimalnym stopniu zagrażały brytyjskim liniom zaopatrzeniowym, a po wzmocnieniu sił sprzymierzonych wiosną 1855 r. zostały ewakuowane.

Bilans
Ze strategicznego i taktycznego punktu widzenia bitwa skończyła się porażką Rosjan. Dowództwo rosyjskie opracowało dobry plan walki, skoncentrowało odpowiednie do jego realizacji siły oraz właściwie nie popełniło w toku bitwy żadnego poważnego błędu. Jedyne co można zarzucić gen. Liprandiemu i jego podkomendnym to przesadzoną ocenę liczebności sił przeciwnika w rejonie Kadikoi, która jednak była oparta na logicznych przesłankach. Czynnikiem, który zadecydował o takim, a nie innym wyniku walki, była odwaga, wytrwałość i profesjonalizm brytyjskiego (oraz częściowo tureckiego) żołnierza. Uparta obrona reduty nr 1 dała Anglikom czas na przygotowanie się i wezwanie posiłków. Walka 93 regimentu oraz szarża Ciężkiej Brygady rozstrzygnęły bitwę, a wszystko co zdarzyło się potem miało marginalne znaczenie.

Paradoksalnie, najważniejszym dla współczesnych i następnych pokoleń zdarzeniem była niemająca wpływu na wynik walki szarża Lekkiej Brygady. Zawinione wyłącznie przez jej dowódców zniszczenie angielskiej lekkiej kawalerii stało się przyczyną uznania bitwy pod Bałakławą za rosyjskie zwycięstwo. I tak właśnie odebrali to prości żołnierze i opinia publiczna obu stron.

Poszukiwania winnego utraty Lekkiej Brygady zaczęły się tuż po zakończeniu szarży, kiedy lord Raglan zjechał z Grzbietu Sapun na równinę. Cardigana uniewinniono, ponieważ tylko wykonał rozkaz swojego bezpośredniego przełożonego. Lucan również próbował tłumaczyć się w ten sposób, ale Raglan stwierdził krótko: „Ma pan stopień generała porucznika i powinien pan wykazać inicjatywę. Jeśli nie pochwalał pan szarży, to nie powinien pan jej nakazać, tylko skontaktować się ze mną”.38 Głównodowodzący przyznał się tym samym, że rozkaz zawierał błąd. Jednak stanowisko Raglana było słuszne – w piśmie nie było słowa o szarży. Słowo „atak”, zmieniające sens pisemnego rozkazu gen. Aireya, dodał z własnej inicjatywy kpt. Nolan. Skoro Lucan nie zrozumiał rozkazu i był przeciwny nakazanej akcji, powinien porozumieć się z głównodowodzącym i zażądać wyjaśnień, a nie nakazać ślepe wykonanie polecenia. Za wykazanie inicjatywy (albo jak kto woli samowoli) i powstrzymanie szarży Ciężkiej Brygady nie spotkało go przecież nawet jedno słowo krytyki. Obiektywna analiza wydarzeń pozwala na stwierdzenie, że za błąd, który doprowadził do katastrofy Lekkiej Brygady, odpowiadają wspólnie Raglan, Lucan, Airey i Nolan.

Straty przeciwników, biorąc pod uwagę dramatyczny przebieg bitwy, były relatywnie małe. W pierwszym raporcie lord Raglan oceniał straty sił sprzymierzonych na około 600 żołnierzy. Później liczba ta urosła do prawie 1000. Najbardziej ucierpiała Lekka Brygada tracąc 113 zabitych, 15 zaginionych i 247 ciężko rannych. Straciła także 475 koni, a dalsze 42 nie nadawały się czasowo do służby. Książę Mienszykow doniósł Mikołajowi I o „mniej niż 300 ofiarach w naszych szeregach”.39 Analiza raportów poszczególnych pododdziałów z sił gen. Liprandiego pozwala ustalić, że straty Rosjan wyniosły 238 zabitych i 312 poważnie rannych.40

Dla brytyjskiego społeczeństwa Szarża Lekkiej Brygady do dziś pozostaje symbolem odwagi i poświęcenia żołnierzy, unieśmiertelniona w poemacie lorda Alfreda Tennysona. Fakt, że Tennyson napisał także poemat pt. „Szarża Ciężkiej Brygady” poszedł w zapomnienie, podobnie jak będące jego inspiracją wydarzenie. Doskonale obrazuje to skłonność narodów do czczenia bohaterskich klęsk, zamiast mniej spektakularnych zwycięstw za rozsądną cenę.

Przypisy
1 – J. Sweetman, Balaclava 1854, Londyn 1990, s. 24-26
2 – J. Sweetman op. cit. s. 27-30
3 – B. W. Pemberton op. cit. s. 61
4 – E. Tarle, t. 2, op. cit. s. 162
5 – J. Sweetman op. cit. s. 41-45
6 – B. W. Pemberton op. cit. s. 67
7 – B. Perrett, Za wszelką cenę, Poznań 2001, s. 45
8 – J. Sweetman op. cit. s. 40
9 – J. Sweetman op. cit. s. 48
10 – B. W. Pemberton op. cit. s. 83
11 – L. Delperier op. cit. s. 70
12 – J. Sweetman op. cit. s. 53
13 – J. Sweetman op. cit. s. 56
14 – B. W. Pemberton op. cit. s. 89
15 – B. W. Pemberton op. cit. s. 90
16 – Konieczność przesunięcia grenadierów na prawe skrzydło wskazuje, że pułk był nieregulaminowo ustawiony, gdyż zwykle kompania grenadierska stała właśnie na prawym skrzydle.
17 – N. Bentley, Russelle’s Despatches from the Crimea, Londyn 1966, s. 68
18 – B. W. Pemberton op. cit. s. 96
19 – B. W. Pemberton op. cit. s. 99
20 – Niektóre źródła podają, że był to rów.
21 – J. Sweetman op. cit. s. 62
22 – J. Duncan. J. Walton, Heroes for Victoria, Spellmount 1991, s. 86
23 – J. Sweetman op. cit. s. 65
24 – J. Harris, The Gallant Six Hundred, Hutchison 1973, s. 23
25 – B. Perrett op. cit. s. 63
26 – J. Sweetman op. cit. s. 69
27 – J. Harris op. cit. s. 31
28 – J. Harris op. cit. s. 32
29 – J. Harris op. cit. s. 32
30 – J. Harris op. cit. s. 32
31 – J. Duncan, J. Walton op. cit. s. 97
32 – B. W. Pemberton op. cit. s. 107
33 – J. Sweetman op. cit. s. 71
34 – J. Harris op. cit. s. 36
35 – J. Harris op. cit. s. 37
36 – J. Harris – passim
37 – J. Duncan, J. Walton op. cit. s. 111
38 – B. Perrett op. cit. s. 73
39 – E. Tarle op. cit. s. 164
40 – J. Sweetman op. cit. s. 85

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Paweł Zatryb

Opublikowano 17.07.2018 r.

Poprawiony: wtorek, 17 lipca 2018 12:03