XIV Galicyjskie Manewry Strategów – bitwa koło Rhode Island 1788 („Ship of the Line”)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Za sprawą systemu Flying Colors (wyd. GMT Games) podczas XIV Galicyjskich Manewrów Strategów po raz kolejny wypłynęliśmy na szerokie wody (piszę po raz kolejny, bo rok temu na Manewrach także miała miejsce rozgrywka w ten system). Na stole zagościła jedna z bitew z dodatku Ship of the Line. Przedstawia on bitwy morskie z okresu amerykańskiej wojny o niepodległość, a także kilka innych starć z II połowy XVIII wieku, głównie z udziałem floty francuskiej. Zdecydowaliśmy się na scenariusz poświęcony hipotetycznej bitwie koło Rhode Island (1788). Historycznie do bitwy nie doszło ze względu na to, że flota angielska, będąc na niekorzystnej pozycji względem wiatru, postanowiła się wycofać. Scenariusz pozwala sprawdzić co by było gdyby… Francuzi zaczynają na bardzo korzystnej pozycji względem wiatru, Anglicy na pozycji In Irons! (czyli prosto pod wiatr). Flota francuska, choć mniejsza liczebnie, ma silniejsze jednostki, i co ciekawe, są one lepiej wyszkolone od angielskich (Anglicy mają Audacity 0, Francuzi – Audacity 1). Tym razem przypadli mi w udziale Francuzi, zaś flotą angielską dowodził Debej.

 

Obie floty wydają się płynąć na zbieżnym kursie, ale Anglicy zostali złapani na pozycji pod wiatr... Flota francuska jest mniej liczna, ale posiada, przynajmniej na czole, silniejsze jednostki, do tego jest lepiej wyszkolona. Flota angielska ma ogólną przewagę ilościową, co stanowi jej główny i jedyny atut w tej bitwie.

 

Wskutek zmiany wiatru (która miała miejsce przed rozpoczęciem bitwy) angielskie okręty znalazły się na pozycji In Irons! Oznacza to, że muszą obrócić się (dziobem) w prawo bądź w lewo i w niektórych przypadkach zdryfować o jeden heks zgodnie z kierunkiem wiatru.

 

Flota angielska skręca w prawo i płynie częściowo pod wiatr. Francuzi żeglują szybko z wiatrem, rozciągnięci w linię.

 

Czoła obu flot są już blisko siebie. Nadchodzi czas kiedy trzeba podjąć decyzje co do taktyki bitewnej. Dotyczy to głównie Anglików, bo sytuacja Francuzów jest raczej jasna.

 

Anglicy decydują się skierować w lewo cztery jednostki (trzy liniowce i fregatę), wykonując obrót dziobem pod wiatr (Tacking). Reszta floty kontynuuje ruch w przyjętym wcześniej kierunku. Francuzi widząc to wysyłają czołowe okręty za eskadrą angielską, która oddzieliła się od reszty, a pozostałymi okrętami płyną w stronę trzonu floty angielskiej. Większość okrętów angielskich i część francuskich podniosły pełne żagle. Padają pierwsze salwy między francuskim Zélé a okrętem admirała Hothama.

 

Dochodzi do wymiany ognia na najbliższy dystans między Zélé a okrętem admirała Hothama. Niestety Anglicy oddali salwę trochę przedwcześnie i nie zadali zbyt wielkich strat, za to jak Francuzi podpłynęli na najbliższy dystans, drzazgi zaczęły latać po pokładzie angielskiej jednostki. Do walki włącza się też kolejny francuski liniowiec – Tonnant, pod dowództwem admirała de Breugnon, zaś po stronie angielskiej liniowiec Nonsuch. Efektem walki jest uszkodzenie i zapalenie okrętu admirała Hothama oraz niezbyt duże straty w żaglach Francuzów.

 

Pozostałe okręty obu flot zbliżają się do siebie. Zarówno Anglicy, jak i Francuzi pod pełnymi żaglami.

 

Na okręcie Hothama udało się ugasić pożar, ale został on już tak pokiereszowany, że niewiele może zdziałać. Jedna z jednostek francuskich wykonała Rake'a (ostrzał na najbliższy dystans wzdłuż kadłuba powodujący dodatkowe straty) i z okrętu pozostał wrak. Co gorsza, angielskiemu admirałowi nie udało się przenieść na inną jednostkę. Zélé po utracie żagli zawrócił i skierował się w stronę kolejnych okrętów, natomiast Tonnant po przejściu koło rufy okrętu Hothama podszedł na najbliższy dystans do Nonsucha, zadając mu ciężkie straty w kadłub, ale sam także tracąc sporo żagli. Do bitwy włączają się powoli pozostałe jednostki obu stron (u Francuzów liniowce: Valliant oraz Hector, u Anglików: liniowiec Ardant oraz fregata Phoenix).

 

Poza głównym rejonem walk obie floty płyną ku sobie. Ponieważ okręty znalazły się już w zasięgu strzału, Francuzi zrzucili pełne żagle, czego niestety (dla nich) nie uczynili Anglicy, a co zaowocowało pierwszymi stratami, mimo że dystans do prowadzenia ognia jest bardzo daleki.

 

Czołowe eskadry walczą dalej. Nonsuch oberwał tak, że jest już uszkodzony. Dwie salwy otrzymał też Ardant. Po stronie francuskiej Tonnant ma już 13 punktów strat w żaglach. Zaledwie 2 punktów strat żagli brakuje do unieruchomienia jednostki.

 

Niezdjęcie w poprzednim etapie żagli przez jednostki angielskie głównej części floty przyniosło efekt w postaci 6 punktów strat w żaglach w znajdującym się najbliżej Francuzów liniowcu o wdzięcznej nazwie Isis. W tym czasie Francuzi ponieśli zaledwie 1 punkt strat w żaglach. Anglicy wykonują zwrot w przeciwnym kierunku, by płynąć z pomocą swoim walczącym bohatersko okrętom czołowej eskadry.

 

W starciu czołowych eskadr dochodzi do decydujących rozstrzygnięć. Aktywację jako pierwsi zyskali Francuzi, dzięki czemu płynący na resztkach żagli Tonnant wykonał Rake'a od rufy na Nonsuch'u i całkiem go zdemolował. Z drugiej burty ogień został skierowany na Ardanta, co przyczyniło mu poważnych strat, z kolei Anglicy fatalnie spudłowali, zadając jedynie straty załodze francuskiego liniowca. Następnie do akcji weszły kolejne okręty, w tym Valliant, który przeszedł za rufą Nonsucha. Ostatecznie Ardant został ciężko uszkodzony i niewiele będzie trzeba by go dobić, a Nonsuch jest już wrakiem. Na koniec etapu żaden z angielskich wraków nie zatonął, ale Nonsuch opuścił banderę (Struck). Francuzi także ponieśli w tym etapie poważną stratę: zginął znajdujący się na pokładzie Tonnanta admirał de Breugnon.

 

Odsiecz dla ginącej czołowej eskadry angielskiej jest blisko, ale nie zdąży już efektywnie pomóc, bo z trzech walczących liniowców angielskich niewiele zostało (jedynie fregata pozostała nietknięta). W stronę głównego rejonu walk skierowali także swoje okręty Francuzi. Jest to wymuszone utratą dowódcy, co w razie braku w tym rejonie innego admirała będzie skutkowało utratą dowodzenia. Tymczasem angielski liniowiec Isis ponownie stał się celem ostrzału i stracił już w sumie 11 punktów żagli!

 

Etap szósty okazał się ostatnim. Wskutek opuszczenia bandery przez Nonsucha Anglicy przechodzili na koniec etapu test mający sprawdzić czy flota angielska dotrzyma bitwy, czy też opuści plac boju. Stało się to ostatnie, czyli okręty angielskie uciekły (szansa na to była niewielka, ale biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg bitwy nie ma im się co dziwić).

 

Scenariusz okazał się dość jednostronny. Francuzi mieli od początku przewagę jakościową (w klasie okrętów i wyszkoleniu), a także łatwo uzyskali w miejscu gdzie toczyła się walka przewagę ilościową, mimo że Anglicy mieli ogółem więcej jednostek. Stało się to za sprawą pozycji obu flot względem wiatru. Dla Anglików jedyną szansą było przegrupowanie się tak, by do walki mogła włączyć się większa część ich floty (najlepiej całość sił), co pozwoliłoby zrównoważyć atuty Francuzów. Scenariusz ma jednak tylko 10 etapów, więc skróciłoby to wyraźnie czas bitwy. Samo starcie czołowych eskadr w sytuacji, gdy Francuzi dysponowali okrętami 1 i 3 klasy oraz dwoma 4 klasy, a Anglicy trzema okrętami 4 klasy i fregatą (okręt 5 klasy), oraz biorąc pod uwagę korzystną pozycję Francuzów względem wiatru, stawiało Anglików w zdecydowanie trudniejszej sytuacji. Debejowi zależało tego dnia na tym, żeby móc powalczyć, choćby i przy przewadze przeciwnika, więc wdał się dość szybko w starcie, natomiast przy doświadczonych graczach obawiam się, że ten scenariusz będzie prowadził do patowych sytuacji. Anglicy będą unikać walki, z kolei Francuzi, po tym jak przeciwnik przegrupuje siły, mogą nie być tacy skorzy do ataku. Ostatecznie można zatem dojść do wniosku, że historyczna decyzja Anglików o uchyleniu się w tych warunkach od bitwy była optymalnym rozwiązaniem.

Dyskusja o imprezie na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 03.08.2017 r.

Poprawiony: czwartek, 03 sierpnia 2017 15:18