Piotrków 1939 (KMGS, TiS)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

1. Wprowadzenie. Sprawy wydawnicze i z nimi związane
„Piotrków 1939” był obok „Bzury 1939” jedną z pierwszych polskich gier dotyczących kampanii wrześniowej. Ukazał się on po raz pierwszy w 1994 roku, choć w czasopiśmie „Dragon” można też spotkać się z oficjalną informacją, podającą jako rok ukazania się gry rok 1993. Gra w pierwotnej wersji odróżniała się od „Bzury 1939”, jej przepisy stosowały bowiem rozwiązania odpowiadające dzisiejszemu systemowi „Bitwy II wojny światowej” (B-35), podczas gdy stara „Bzura 1939” opierała się na zasadach, z których później zrodził się system „Wrzesień 1939” (W-39).

Po 2000 roku idea stworzenia jednego, wielkiego systemu odwzorowującego kampanię wrześniową nabrała realnych kształtów. „Piotrków 1939” wydany został po raz drugi, tym razem w oparciu o zasady systemu W-39, a więc nawiązujące do starej „Bzury 1939”. Przez lata wiele się zatem zmieniało. Dla uporządkowania podstawowych faktów warto więc wspomnieć, że:
1) Wydawcą starej „Bzury 1939” było wydawnictwo Dragon, wydawcą starego „Piotrkowa 1939” Klub Miłośników Gier Strategicznych (KMGS – w innej wersji występujący również jako Klan Miłośników Gier Strategicznych, z tym, że na pudełku znajduje się także logo wydawnictwa Mag, które w całe przedsięwzięcie było co najmniej zaangażowane). Wydawcą nowego „Piotrkowa 1939”, podobnie jak nowej „Bzury 1939” jest Taktyka i Strategia (na okładce instrukcji formalnie podawany jest jako wydawca Heksagon, warto jednak wiedzieć, że był to byt w zasadzie tożsamy z dzisiejszą Taktyką i Strategią, z kolei w środku instrukcji jako wydawca podawany jest Wojciech Zalewski).
2) Autorem starej „Bzury 1939” był Michał Rakowski, jako autor nowej „Bzury 1939” w instrukcji gry figuruje Wojciech Zalewski. Autorem „Piotrkowa 1939” w obu wersjach jest Wojciech Zalewski. Należy przy tym zaznaczyć, że w pracach, zarówno nad starą, jak i nową wersją tej ostatniej gry brało udział szereg osób, spośród których, w odniesieniu do nowego „Piotrkowa 1939” należy wymienić zwłaszcza Szymona Kucharskiego, figurującego w instrukcji do nowego „Piotrkowa 1939” raz jako jego współautor, a innym razem w rubryce „Współpraca”. Podobnie wygląda to w instrukcji do nowej „Bzury 1939” – w środku Szymon Kucharski figuruje jako współautor, a na okładce jako „Współpraca”.
3) Jak już pisałem wcześniej, stara „Bzura 1939” to z grubsza dzisiejszy system W-39. Stary „Piotrków 1939” w większości odpowiada dzisiejszemu systemowi B-35. Nowe wersje obu wymienionych gier to system W-39 i w tych wersjach są one całkowicie kompatybilne z tym systemem, stanowiąc jego części składowe.

Jak widać, strasznie to wszystko pogmatwane. Jedna z konkluzji, jaka z powyższego wynika, jest natomiast taka, że w rzeczywistości autorem większości rozwiązań obecnego systemu W-39 nie jest Wojciech Zalewski, ale autor starej „Bzury 1939” – Michał Rakowski, w którego grze rozwiązania te pojawiły się po raz pierwszy, a z której zostały następnie przeniesione do innych gier, by stworzyć byt o nazwie W-39. Warto o tym pamiętać, ponieważ autor systemu W-39 konsekwentnie nie zamieszcza w instrukcjach tego systemu nazwiska pierwotnego autora tych zasad, stwarzając wrażenie jakoby to on był ich wyłącznym autorem.

Zostawiając na boku kwestie wydawnicze i autorstwa przepisów, w recenzji tej skupimy się na zasadach dwóch gier: starego i nowego „Piotrkowa 1939” oraz ich porównaniu. Wydaje się to szczególnie ciekawe, gdyż obie gry, choć dotyczą tej samej bitwy, opracowano w różnych systemach: jedną w systemie zbieżnym z dzisiejszym B-35, drugą w systemie W-39. Można więc prześledzić, jak oba te systemy sprawdzają się w symulacji tej samej bitwy, i lepiej zobaczyć zachodzące między nimi różnice. Jest to póki co jedyna tego rodzaju okazja, bo tylko „Piotrków 1939” wydano w obu tych systemach. Do tej pory nie zdarzyło się nigdy wcześniej, ani później, by którąkolwiek bitwę wydano jednocześnie w B-35 i W-39. Inna ważna okoliczność to fakt, że stary „Piotrków 1939” pochodzi z wczesnego okresu, kiedy dopiero rodził się B-35. Można zatem poprzez tę grę przyjrzeć się jego ewolucji.

Powyższymi kwestiami będę się kierował, starając się przede wszystkim porównać mechanikę obu gier i odnieść ją do wydarzeń historycznych. Recenzja ta będzie mało komercyjna, tak że osoby, które poszukują jedynie podstawowych, prostych informacji na temat wyżej wymienionych gier, mogą czuć się nią trochę przytłoczone. W każdym razie uprzedzam, że taki stan rzeczy jest przez autora recenzji do pewnego stopnia brany pod uwagę, a nawet zamierzony.

 

2. Piotrków 1939 (KMGS)

Okładka na pudełku

 

Stary „Piotrków 1939” wydany został przez byt o nazwie „Klub Miłośników Gier Strategicznych” (albo „Klan Miłośników Gier Strategicznych”), i jak sama nazwa wskazuje, był raczej wytworem grupy graczy niż typowym produktem komercyjnym. Nie są mi przy tym znane inne produkcje Klubu Miłośników Gier Strategicznych. Inicjatywa funkcjonowała pod skrzydłami wydawnictwa Mag Jacka Rodka (jego logo znajduje się na pudełku), który w swoim czasopiśmie „Magia i miecz” wydzielił niegdyś fanom gier strategicznych pod przewodem p. Zalewskiego własny kącik, od którego zaczęła się ich przygoda z tworzeniem i wydawaniem gier oraz własnego czasopisma.

 

Denko pudełka

 

Jako, że lata minęły od wydania, grafika starego „Piotrkowa 1939” nie stoi oczywiście na poziomie dzisiejszych gier. Najlepiej prezentuje się pod tym względem obrazek na pudełku, dużo słabiej plansza i żetony. Na planszy szczególnie dziwnie wyglądają miasta – ilekroć na nie patrzę, przypominają mi pajęczyny. Być może to jakieś podświadome skojarzenie z niektórymi wydawanymi równolegle grami Encore, w rodzaju „Ratuj swoje miasto” – jeśli dane Wam będzie zasiąść kiedyś nad planszą tej gry, ocenicie sami. Nie będę jednak wiele zajmował się grafiką, ponieważ czasy były trudne i gra miała charakter wybitnie pionierski.

 

Przykładowe żetony – Polacy

 

Spośród innych elementów na szczególnie pozytywną ocenę zasługuje natomiast pudełko – duże, masywne, pod wieloma względami lepsze od dragonowskich i innych późniejszych. Jedyną jego wadą jest być może tylko niezbyt sztywna tektura, z której zostało zrobione. Natomiast jeśli chodzi o rozmiary, w późniejszych polskich grach prawie nigdzie nie spotkałem pudełka o takich gabarytach.

Żetony do gry oczywiście należało posklejać, do tego były one jednostronne. Miały formę czarnych ikonek, nadrukowanych na czymś w rodzaju grubego, kolorowego papieru. Na żetonach nie było współczynników (poza identyfikatorami), stąd wszystkie parametry wojsk znaleźć się musiały w dołączonych do gry tabelach jednostek.

 

Przykładowe żetony – Niemcy

 

Pod wieloma względami bardzo pozytywnie wypada instrukcja. Została dobrze zredagowana od strony systematyki oraz zawiera dużo obrazków objaśniających działanie poszczególnych zasad. Co ciekawe, w wielu późniejszych grach systemu B-35 pojawia się grupa tych samych zasad, przykładów i wyjaśnień, natomiast pominięto szereg rysunków, które je ilustrowały. Bez tych obrazków część przepisów stała się niezrozumiała i potem autor gry musiał sporo rzeczy wyjaśniać od nowa – najlepszy przykład to walka w marszu. Ogólnie rzecz biorąc, podobnie jak w przypadku wydanego w oparciu o te same zasady „Kocka 1939” (wydawcą gry było wydawnictwo S.R.), instrukcja robi wrażenie opracowanej starannie. Mimo, że była to jedna z pierwszych gier autora, a więc jak to w trudnych początkach bywa, zwykle przydarza się więcej błędów i usterek, tak w tym przypadku można powiedzieć, że nie wypadła ona tak źle. Instrukcja wygląda na dużo bardziej dopracowaną niż zbiory zasad w późniejszych grach tego autora. Jej zaletę, istotną zwłaszcza z punktu widzenia początkujących graczy, stanowi także przejrzystość.

 

Żetony pomocnicze

 

O ile jednak, jako zbiór zasad, instrukcja prezentuje się nieźle, problemy zaczynają się dalej, przy przechodzeniu do samej rozgrywki. Niestety pomylono rozstawienie oddziałów, jak również brakuje w instrukcji tabel niektórych jednostek (polska 30 DP i batalion policyjny). Szereg tego rodzaju błędów poprawiono w wydanej wkrótce erracie. Zawiera ona tabele ww. oddziałów oraz zmiany rozmieszczenia początkowego następujących polskich jednostek: grupy Czyżewskiego, 29 DP, 10 DP, 2 DP, 28 DP, 30 DP, 13 DP, 19 DP, oraz niemieckich sztabów: 1 DPanc., 19 DP, X KA i XIV KZmot. (jako, że właśnie wokół sztabów, zgodnie z zasadami gry, Niemcy rozstawiają swoje oddziały, jest to de facto zmiana rozstawienia ww. dywizji i jednostek korpuśnych ww. korpusów). Wynika z tego, że pierwotnie pomylono dyslokację oddziałów z ponad połowy polskich dużych jednostek i z niektórych niemieckich. Ponadto errata informuje nas, że linia rozgraniczenia mapy dla poszczególnych scenariuszy przebiega między kolumną B30 i B31 (pierwotna instrukcja podawała, że obie części mapy mają odrębny kolor i w ten sposób miano zaznaczyć, która część służy do którego scenariusza; niczego takiego jednak na mapie nie widać, stąd ta uwaga w erracie) oraz, że niepodpisane miasto o współrzędnych A37 B6 to Wieluń. Autor przeprasza również wszystkich graczy za brak obiecanych żetonów magnetycznych, spowodowany wysoką ceną tych rekwizytów, która – jak pisze – wydała mu się ostatecznie nieodpowiednia dla tego rodzaju zabawy, jaką są gry strategiczne.

 

Karty walki

 

Reasumując, gra zawierała w pierwszej wersji poważne błędy, które starano się jednak szybko poprawić, wydając erratę (bez niej gra jest wręcz niegrywalna). Przyznam, że szeregu innych danych od strony historycznej dokładnie nie sprawdzałem, ale w większości skład wojsk i układ planszy nie budzą wątpliwości. Dostępna w naszym kraju literatura historyczna (licznie cytowana w dalszej części instrukcji) pozwala bardzo precyzyjnie ustalić skład i dyslokację jednostek, jak również szereg innych szczegółów, stąd sądzę, że pomniejsze błędy, jeśli się pojawiały, zostały do czasu wydania nowego „Piotrkowa 1939” (w sumie odstęp czasowy między wydaniem obu gier to prawie 10 lat) w większości poprawione. Stąd też postanowiłem raczej skupić się w tym względzie na tym, co jest w nowej edycji.

 

3. Piotrków 1939 (TiS)

Okładka na pudełku

 

Nowy „Piotrków 1939” ukazał się w 2004 roku. Wydany został przez wydawnictwo Taktyka i Strategia, choć ściśle rzecz biorąc na okładce instrukcji gry jako wydawca figuruje Heksagon, a w środku Wojciech Zalewski. Nowa wersja gry, jak już to zostało powiedziane, różni się od starej przede wszystkim tym, że opracowana została w systemie W-39, podczas kiedy stara wersja bazowała na zasadach zbliżonych do I edycji systemu B-35. Należy wspomnieć, że równolegle wydano szereg innych gier z tego systemu, tak że w czasie kiedy ukazywał się nowy „Piotrków 1939” system W-39 był, możnaby rzec, „na topie”. Choć pod wieloma względami między grami systemu udało się zachować spójność, to niestety nie wszędzie – np. nie wszystkie plansze pasują do siebie, co dziwi, tym bardziej, że gry wychodziły w krótkich odstępach czasowych.

Gra, począwszy od 2005 roku, sprzedawana jest już w pudełku. Nie ma ono tej jakości, co dawne pudełka gier Dragona – graczy o bardziej wysublimowanych gustach razić może zwłaszcza denko i niezbyt sztywne wieczko, ale ogólnie nie wypada też całkiem źle. W jego wnętrzu znajdziemy kilkaset sztancowanych żetonów i heksagonalną planszę. Część żetonów jednostek i pomocniczych trzeba sobie jednak powycinać, gdyż nie zmieściły się wydawcy na arkuszach idących do sztancowania i dążąc do maksymalnych oszczędności, swoim zwyczajem postanowił zmusić graczy do drobnych prac ręcznych. Ogólnie rzecz biorąc, wykonanie elementów gry wypada dobrze.

 

Przykładowe żetony – Polacy

 

Na grafikę gry składają się tradycyjnie: ilustracja na okładce i grafika żetonów oraz planszy. Najsłabiej wypada ta pierwsza. Obrazek przedstawia polski czołg, ostrzeliwujący się w nocy, w którego tle widzimy żołnierzy. Niestety czołg został namalowany w ten sposób, że ilekroć na niego patrzę, kojarzy mi się z klockami Lego – wygląda jakby był z plastiku. Reszta grafiki prezentuje się już o wiele lepiej. Bardzo ładnie wyglądają żetony, choć czasami zdarzają się na nich drobne przesunięcia kolorystyczne. Od strony estetycznej najlepiej wypada jednak plansza. Szkoda tylko, że autor nie postarał się, aby grafika plansz kolejnych gier składających się na system „Wrzesień 1939” była jednolita.

Instrukcja nowego „Piotrkowa 1939” ogólnie napisana została przejrzyście, jednak z paru wyjątkami. Szczególnie mętnie i zawile opisano procedurę walki. Sam czytając kiedyś te zasady po raz pierwszy musiałem kilka razy dobrze się w nie wczytywać, by zrozumieć, jak rozstrzygana jest walka. Nie tak dawno temu, grając z osobą, która po te zasady sięgała po raz pierwszy, po raz kolejny miałem okazję przekonać się, że nie byłem wyjątkiem. Przyznam, że do dziś, szukając w tabelach walki, która ich część zawiera straty atakującego, a która straty obrońcy ponoszone w zamian za utrzymanie pozycji, orientuję się głównie po wartościach liczbowych i tym, w którą stronę rosną bądź maleją.

 

Przykładowe żetony – Niemcy

 

Inny mankament redakcyjny to stłaczanie w ramach niektórych punktów kilku reguł – skrajny przykład stanowi tutaj poniższy przepis:
[4.37] Dozwolone jest również przekraczanie dużych rzek (Wisła, Narew, Bug, Niemen). Oddział chcący przekroczyć dużą rzekę musi stanąć we własnej fazie ruchu na polu do niej przylegającym. Dopiero w następnej własnej fazie ruchu może się przeprawić przesuwając się na sąsiednie pole leżące po drugiej stronie rzeki. Na forsowanie dużej rzeki oddział wydaje dodatkowo 4 punkty ruchu.
Jednostki polskie mogą forsować dużą rzekę zgodnie z [4.37]. Koszt takiej przeprawy to utrata połowy PS (zaokrąglając w górę) z całego stosu, który przeprawiał się przez rzekę.
Dużą rzekę mogą przekraczać niemieckie jednostki piechoty i artylerii (niezmotoryzowane) oraz kawalerii.

Nie można przeprawiać wojsk z pola stanowiącego bagna, ani na takie pole znajdujące się po drugiej stronie dużej rzeki.
Jeżeli pole, na które zamierza się przeprawić oddział jest zajęte przez wrogą jednostkę to przeprawa może nastąpić jedynie w wyniku walki. Jednostka wykonująca pościg przez dużą rzekę może jedynie zająć pole, na którym znajdował się obrońca.
Duża rzeka ogranicza rozciąganie się strefy kontroli (patrz [7.15]) oddziału, nie obejmuje ona heksów znajdujących się po przeciwnej stronie rzeki.
Całość przepisu zajmuje niemal pół kolumny na stronie i nadałaby się do rozbicia co najmniej na 4 punkty. Nie wchodząc w kwestie merytoryczne, trudno zrozumieć jaki jest sens pisania, że oddział zmechanizowany nie może się przeprawić z pola stanowiącego bagno, ani na takie pole po drugiej stronie dużej rzeki, skoro w myśl zasad (a dokładniej tabeli ruchu) w ogóle na takie pole nie może wejść. Skoro nie może na nie nawet wejść, to z tego logicznie wynika, że nie może się z takiego pola przeprawić (bo żeby móc się z niego przeprawić, musiałby móc na nie uprzednio wejść). Z kolei zasada zawarta w ostatnim zdaniu, na końcu, o nierozciąganiu się strefy kontroli za dużą rzekę, powinna się znaleźć w rozdziale o strefie kontroli. Umieszczenie jej w tym długim punkcie sprawi, że w razie potrzeby odszukania tej reguły w trakcie gry, połowa graczy jej nie znajdzie. Wreszcie, zabawnie wygląda odsyłanie w przepisie do niego samego, jak czyni to autor w drugim akapicie, odsyłając graczy do punktu [4.37], czyli do punktu, który odesłanie zawiera.

 

Żetony pomocnicze

 

Takich potworków, jak te wyżej, nie ma jednak na szczęście wiele. Niewątpliwie lepiej wypada też nowa edycja, jeśli chodzi o poprawność rozstawienia i poprawność historyczną. Od tej strony nie spotkałem się z jakimiś wyraźnymi narzekaniami na grę. Nie wydawano też żadnych całościowych errat, jak w przypadku starego „Piotrkowa 1939”. Przyglądając się żetonom zwróciły natomiast moją uwagę:
1) Błędny żeton sztabu dla najważniejszego niemieckiego związku taktycznego w tej grze – XVI Korpusu Pancernego – dowódca korpusu, gen. Hoepner, figuruje na żetonie z opisem „XV KZm.”.
2) Obok tego występuje dowódca XV korpusu, gen. Hoth, z tym, że opis na żetonie podaje, iż jest on dowódcą XV Korpusu Armijnego, tymczasem w związku z tym, że w skład tego korpusu wchodziły 1 i 2 Dywizje Lekkie, nie wydaje się to prawidłowe.
3) Wątpliwości budzą też niektóre ikony polskiej artylerii, zwłaszcza ciężkiej.

Poza powyższymi, generalnie skład i dyslokacja odpowiadają danym historycznym. Nie chcąc nadmiernie rozszerzać i tak szerokich ram niniejszej recenzji, osoby poszukujące szczegółowych danych odsyłam w tym miejscu do literatury historycznej poświęconej kampanii wrześniowej (w tym zwłaszcza do pozycji cytowanych w dalszej części recenzji) – pasjonaci kampanii znajdą tam z łatwością wszelkie potrzebne informacje, pozwalające szczegółowo porównać to co jest w grze z historią.


4. Porównanie zasad starej i nowej edycji gry
Pora przejść do głównej części recenzji, w której postaram się porównać mechanikę obu gier (czy też wersji gry – jako, że autor jest ten sam i zachodzi w związku z tym między nimi pewna kontynuacja). W ramach porównań będzie też sporo odniesień historycznych.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (scenariusz 3 „Działania obronne armii Łódź i Północnego Zgrupowania armii Prusy”, będący połączeniem scenariuszy 1 i 2 – przedstawia całość działań)

 

1) Skala gry. Między obu grami zachodzą istotne różnice pod względem skali gry, mające wpływ na całą ich mechanikę. Znaczenie ich jest o tyle duże, że porównania postanowiłem zacząć właśnie od nich.

Najbardziej eksponuje się zwykle różnicę w skali jednostek. Stary „Piotrków 1939” to czysty system batalionowy. Nowy „Piotrków 1939” to system pułkowy, jednak z możliwością dzielenia pułków na bataliony, czyli de facto także batalionowy. Tak naprawdę nowy „Piotrków 1939” nie różni się więc pod względem skali jednostek od starego, jak i od systemu B-35. Przy tym wszystkim należy jeszcze pamiętać, że oddziały pancerne przedstawiono w skali o szczebel niższej – kompanii (stary „Piotrków 1939”) bądź batalionów z opcją podziału na kompanie (nowy „Piotrków 1939”).

Nieznacznie zmieniła się też skala mapy. W starym „Piotrkowie 1939”, jak policzyłem, jedno pole to około 2000 metrów. W nowym, jak podaje instrukcja, 3000 metrów. Nie zmienił się limit koncentracji oddziałów na polu – w obu wersjach gry wynosi on 24 punkty siły, z tym, że w nowym „Piotrkowie 1939” doszedł jeszcze jeden dodatkowy limit koncentracji dla twierdz – 30 PS na polu.

Ponieważ limity koncentracji się nie zmieniły, a wielkość heksu wzrosła o mniej więcej 50 procent, zmniejszeniu ulec musiała siła oddziałów. Podczas, gdy w starym „Piotrkowie 1939” siła pełnego batalionu piechoty to na ogół 5 punktów, to w nowym na ogół 2 punkty. Kiedy w starej edycji polski pułk piechoty miał zazwyczaj około 15 PS, to w nowej 6 PS. Nastąpiło, co za tym idzie, znaczne zwiększenie skali ponoszonych strat (jeśli już do ich ponoszenia dochodzi). Co ważniejsze jednak, wzrosła „pojemność” heksu. Kiedy w starej edycji na jednym polu zmieścić można było maksymalnie 5 batalionów, to w nowej 12 batalionów (liczę dla pełnych stanów). Wszystko to ma wpływ na inne elementy mechaniki gry.

Najważniejsza zmiana, jeśli chodzi o skalę gry, dotyczy jednak przyjętej długości etapu. W starym „Piotrkowie 1939” etap odpowiada 8 godzinom czasu rzeczywistego. W nowym – całej dobie. Trzykrotne wydłużenie czasu trwania etapu nie pociągnęło za sobą zasadniczych modyfikacji, jeśli chodzi o ruchliwość jednostek, jak również liczbę walk, jakie oddział może stoczyć w ciągu jednego etapu. Niewątpliwie ograniczono możliwości Niemców, którzy (nie licząc kontrataków) w starej edycji mogli na dobę przeprowadzić każdym z oddziałów 3 walki zwykłe i 2 walki z marszu (2 bo w etapie nocnym atakować z marszu nie wolno – patrz 21.12 i 23.5), tymczasem w nowej edycji zasadniczo 1 walka na dobę. Autorowi chodziło więc, jak się zdaje, o to, aby w ciągu gry Niemcy mieli mniej możliwości zaatakowania przeciwnika oraz poruszania się, żeby czas płynął szybciej.

Zmiana długości etapu, słuszna czy nie, pozbawiła grę możliwości oddania roli nocy w działaniach wojennych, ponieważ zniknął odrębny etap nocny, który występował w starym „Piotrkowie 1939”. Warto zdać sobie sprawę, że polskie oddziały wykonywały swoje zadania według takiej systematyki, że w nocy cofano się i przegrupowywano, by w dzień zająć kolejną pozycję opóźniającą, na której żołnierze stawiali nieprzyjacielowi opór. Widać to dobrze, gdy zapoznamy się choćby z jednym, przykładowym rozkazem dowódcy Armii „Łódź”, gen. Rómmla:

M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 157-158:

[Rozkaz operacyjny nr 5 dla jednostek Armii „Łódź” z godz. 23.00 5 września 1939 r., podpisany przez gen. Rómmla]

A. Sytuacja: [...]

II. Zamiar:
Mam zamiar odskoczyć od tyłu, ażeby nie dać się oskrzydlić – ruchy odwrotowe rozpocząć dziś, 5 IX, o godz. 24.00.

III. Wykonanie:
Wielkie jednostki armii wykonują odwrót do rejonu Głowno, Brzeziny w trzech etapach, w ciągu trzech nocy. Pierwszy etap noc 5/6 IX; drugi etap noc 6/7 IX; trzeci etap noc 7/8 IX. Odwrót rozpocząć o godz. 24.00 dnia 5 IX w swoich pasach osłaniając się strażami tylnymi. Trzymać łączność, uzgadniając swoje ruchy odwrotu między dywizjami, równając na południe.

[...](podkr. moje)

Wraz z tym, jak z gry zniknął odrębny etap nocny, nie da się tych działań zasymulować, tak jak przewiduje to powyższy rozkaz. Cała doba zlewa się w jeden jednolity etap, bez podziału na dzień i noc.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (1)

 

2) Ruchliwość oddziałów. Wykorzystanie dróg. Zasady ruchu w obu grach są zbliżone, przy czym staremu „Piotrkowowi 1939” bliżej do B-35. Różne są limity punktów ruchu dla poszczególnych jednostek. Nowa edycja na ogół przyznaje nieznacznie większą ruchliwość poszczególnym typom wojsk, jakby chciała dopasować się do skali czasowej, przynajmniej troszeczkę. Mniejsze są tylko w nowej edycji limity ruchliwości oddziałów rozpoznawczych.

Tym, co dla nas w tym wszystkim najistotniejsze, jest jednak ruchliwość piechoty niezmotoryzowanej – jednostek stanowiących główną masę wojska polskiego. W starym „Piotrkowie 1939” ruchliwość tych jednostek wynosi 5, w nowym także 5 (niekiedy 6). Kluczowe znaczenie odgrywa jednak to, że w starym „Piotrkowie 1939” jednostki te, poruszając się po drogach nie przyspieszają. Koszt ruchu o 1 pole wzdłuż drogi wynosi bowiem 1 punkt ruchu, kiedy w nowym „Piotrkowie 1939” 1/2 punktu ruchu. Powoduje to, że batalion piechoty niezmotoryzowanej w starym „Piotrkowie 1939” może poruszyć się maksymalnie o 5 pól na etap, a w nowym nawet 10 pól. Dwukrotnie więcej. Stwarza to Polakom duże możliwości manewrowe. Podczas kiedy w starym „Piotrkowie 1939” cofająca się piechota polska cały czas czuje na plecach ciepły oddech Niemców, w nowej edycji gry będzie na ogół inaczej.

Inne rodzaje wojsk zwykle poruszają się po drogach szybciej. Tutaj też możnaby nad niektórymi liczbami dyskutować. Zwłaszcza nad występującą w starym „Piotrkowie 1939” mniejszą ruchliwością, przy poruszaniu się po drogach oddziałów rozpoznawczych w stosunku do zmotoryzowanych. Odgrywają one jednak rolę drugorzędną.

Poza powyższymi, najważniejszymi różnicami, warto jeszcze wspomnieć, że w nowym „Piotrkowie 1939” pojawił się przepis ułatwiający poruszanie się oddziałów wzdłuż linii kolejowych, które można wykorzystywać na zasadach podobnych jak drogi (patrz [4.38]). Rzecz jasna, nie jest to jednak tak efektywny sposób poruszania się, jak wzdłuż dróg.

3) Strefa kontroli i jej rozciąganie się w lesie. Obie edycje gry posługują się standardowym rozwiązaniem strefy kontroli. Posiadają ją wszystkie oddziały, z wyjątkiem:
- sztabów,
- artylerii (z tym, że w starym „Piotrkowie 1939” umocniona artyleria posiada strefę kontroli),
- oddziałów w stanie paniki, oraz niektórych oddziałów w stanie dezorganizacji, których siła po modyfikacjach wynikających ze stanu dezorganizacji wynosi 1 (nowy „Piotrków 1939” – patrz [22.23] i [23.17]).

Wejście we wrogą strefę kontroli przerywa ruch, ale nie powoduje konieczności wydatkowania punktów ruchu. Podobnie, wyjście ze strefy kontroli. W zasadzie ta grupa przepisów niczym się nie wyróżnia i nie za bardzo jest o czym pisać, z jednym wszakże wyjątkiem – punktem [7.17] z nowej edycji gry i zamieszczonym pod nim przykładem:
[7.17] Strefa kontroli nie obejmuje pól, które w 100% pokryte są lasem. Nie dotyczy to pól, które sąsiadują z liniami fortyfikacji polowych i stałych.
Przykład:
Jednostka A znajduje się w lesie i oczekuje na atak od frontu, tymczasem oddział nr 1 może przejść przez pole sąsiadujące z jednostką kawalerii ponieważ pole jest pokryte w 100% lasem. Musi się jednak zatrzymać na polu, na którym znajduje się droga, ponieważ krawędź pomiędzy polami nie jest pokryta w 100% lasem.

Punkt ten przewiduje w szczególności, że strefa kontroli nie rozciąga się na pola stanowiące w całości obszary leśne. Nad samym tym rozwiązaniem możnaby oczywiście dyskutować, można znaleźć argumenty „za” i „przeciw”, nie da się mu z pewnością całkowicie odmówić sensowności. Stwarza ono także dość ciekawe możliwości, zwłaszcza dla polskiej kawalerii, której las stanowi ulubiony żywioł. Tym, co w tym przepisie zadziwia, jest natomiast dołączony do niego przykład, pokazujący sposób jego interpretacji. Otóż według przykładu (i załączonego doń obrazka), jak przez las biegnie droga i przecina ona krawędź z innym, sąsiednim heksem, to już heks ten nie jest „pokryty w 100 procentach lasem” i rozciąga się na niego strefa kontroli wrogiego oddziału. Przyznam, że pod tym względem przepis ten wydaje mi się co najmniej dziwny, bo co wąska, biegnąca przez 3 kilometry lasu droga zmienia, by w jednym przypadku uznawać, że cały duży kompleks leśny jest kontrolowany przez oddział, a w innym nie?

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (2)

 

4) Maskowanie i jego brak. W starym „Piotrkowie 1939” brak maskowania. W nowym maskowanie występuje. Zalety i wady maskowania są ogólnie znane. Spośród wad wskazać należy przede wszystkim to, że zastosowanie maskowania w obrębie mechaniki gry wydłuża rozgrywkę, niekiedy znacznie. Warto też zwrócić uwagę na to, że maskowanie, jakie jest w W-39 (czyli także w nowym „Piotrkowie 1939”) nie zapewnia pełnego utajnienia oddziałów, bo ukrywa przed graczami tylko informację, jaki oddział się na danym polu znajduje. Nie ukrywa natomiast przed nimi tego, ile oddziałów się na danym polu znajduje i czy w ogóle coś na nim stoi. Patrząc na planszę gracz zawsze widzi, które pola są okupowane przez oddziały, a które nie. Informację co do liczebności oddziałów można częściowo ukryć, dzięki temu, że oddziały występują w grze na dwóch szczeblach i jednostki różnych szczebli można ze sobą mieszać. Dużo lepszym, bo bardziej elastycznym w tym względzie pomysłem, są występujące w B-35 Grupy Bojowe (Kampfgruppe). Pozwalają one na zastępowanie dowolnej grupy (stosu) oddziałów jednym żetonem, w ten sposób znacznie utrudniając przeciwnikowi rozpoznanie liczebności wojsk.

W instrukcji nowego „Piotrkowa 1939” pojawia się jeszcze na końcu rozdział o ruchu odwodów, którymi w myśl przepisów są oddziały drugorzutowe, w tym w szczególności cała Armia „Prusy”. Zasady te dopuszczają utajnienie ich działań poprzez zapisywanie miejsca koncentracji na kartkach. Wprowadza to w dużym stopniu utajnienie jednostek (w ramach procedury przewidziano z kolei możliwość wykrycia miejsca koncentracji przez lotnictwo niemieckie), jednak powyższe działa jedynie na etapie koncentracji. Potem jednostki poruszają się już i wchodzą do walki na zasadach ogólnych. Autor nie sprecyzował niestety jak dokładnie odnoszą się te reguły do poszczególnych scenariuszy, stąd wydaje się, że jak na razie rozdział ten, choć sam w sobie dobry, ma znaczenie teoretyczne.

5) Walka – obowiązek ataku. Jednym z pierwszych przepisów, od których rozpoczynają się w poszczególnych grach rozdziały dotyczące walki, są często te dotyczące obowiązku ataku. W tym elemencie stary i nowy „Piotrków 1939” dość istotnie się różnią, tak między sobą, jak też np. w stosunku do systemu B-35.

Stary „Piotrków 1939” posługuje się do rozstrzygania starć tzw. kartami walki. Każda ze stron może za ich pomocą wydać swoim oddziałom jeden z trzech rozkazów: 1) Atak, 2) Obrona, lub 3) Odwrót. Oczywiście, jak nietrudno się domyślić, zależnie od tego, jaki rozkaz zostanie wydany, tak postąpią oddziały. Widać z powyższego, że po pierwsze oddział stojący we wrogiej strefie kontroli nie ma nigdy obowiązku atakować. Po drugie, ma możliwość uniknięcia walki poprzez wykonanie odwrotu. O odwrocie będzie jeszcze dalej w niniejszej części recenzji, zaś o kartach walki możecie również przeczytać w recenzji „Kocka 1939”.

Nowy „Piotrków 1939” w sprawach tych stosuje, za systemem W-39, przyjęte w nim rozwiązanie polegające na tym, że oddział nie musi atakować przeciwnika znajdującego się w jego strefie kontroli, jednak jeśli już zdecyduje się na atak, muszą zostać zaatakowane wszystkie wrogie jednostki znajdujące się w strefie kontroli atakującego (patrz [8.21] i [8.22]).

System B-35 przewiduje rozwiązanie z tych wszystkich najprostsze, choć jednocześnie w mojej ocenie merytorycznie najsłabsze: wszystkie oddziały znajdujące się w strefach kontroli przeciwnika muszą wziąć udział w walkach.

Szeregując te trzy rozwiązania od najlepszego do najsłabszego, najlepsze wydaje mi się rozwiązanie ze starego „Piotrkowa 1939” czyli karty walki, na drugim miejscu w mojej ocenie plasuje się rozwiązanie z nowego „Piotrkowa 1939” i systemu W-39, na ostatnim zaś rozwiązanie z B-35.

Powyższy temat podjąłem jeszcze z jednego względu: gdy zapoznacie się z całością recenzji, zestawcie te zmiany zasad o obowiązku ataku z zasadami budowy umocnień (będzie o tym m.in. w związku z walką w marszu).

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (3)

 

6) Walka – straty, wycofanie, odwrót. Jednym z najbardziej odróżniających obie gry elementów zasad jest walka. Różnice wynikły po pierwsze ze wspomnianej na początku tej części recenzji zmiany skali, po drugie zaś z chęci wierniejszego odzwierciedlenia realiów historycznych.

I tak, zarówno w starym, jak i w nowym „Piotrkowie 1939” walka oddziałów to szereg niezależnych starć. Strony rozliczają swoją siłę, porównując punkty siły walczących oddziałów i określając ich stosunek. Efekty walki – straty w punktach siły, skreślanych w tabelach jednostek, oraz wycofanie, też są jako takie podobne, z tym, że zasady ich przypisania do poszczególnych stosunków i rezultatów walki diametralnie inne.

W starym „Piotrkowie 1939” rezultat walki składał się z wycofania jednej ze stron oraz strat w punktach siły jednej, obu bądź żadnej ze stron. Im korzystniejszy dla danej strony stosunek sił, tym większe szanse na zmuszenie przeciwnika do ucieczki i zadanie mu strat. Rezultat nie przewidywał przy tym żadnych alternatywnych efektów; występował jeden efekt, który po ustaleniu go był niezwłocznie wprowadzany w życie.

Inaczej rzecz wygląda w nowym „Piotrkowie 1939” i systemie W-39. Tam rezultaty walki dobrane zostały w ten sposób, że podstawowym jej efektem dla obrońcy jest zawsze wycofanie (i tylko wycofanie), zaś efektem walki dla atakującego są straty. Obrońca może jednak, alternatywnie do wycofania, zdecydować się utrzymać pozycję – ponosi wówczas straty zależne od tego, ile pól miał się wycofać oraz jaka była siła atakujących. Podobnie, straty atakującego uwzględniają siłę przeciwnika oraz to, jak korzystny był stosunek sił podczas danej walki.

Na powyższy, podstawowy model nałożone zostały z czasem dodatkowe zasady. Po pierwsze, obrońca, który zdecydował się na ucieczkę, rzuca kostką – rezultat 6 oznacza stratę przez uciekającą jednostkę 1 punktu siły (patrz [8.64]). Po drugie, jeśli pokonany został wyeliminowany, zależnie od tego, ile punktów siły posiadał i jakie straty zmuszony był ponieść, przeciwnik może wykonać pościg, bądź tylko na pole zajmowane przez niego przed walką, bądź poruszyć się po tym jeszcze o jedno pole, w dowolnym kierunku (patrz [8.77]). Dalszymi, dodatkowymi efektami walki mogą być: w starym „Piotrkowie 1939” – panika, zaś w nowym – dezorganizacja i panika, przy czym panika ze starego „Piotrkowa 1939” różni się zasadniczo od tej z nowego. Na razie jednak zajmiemy się podstawowymi efektami walki tzn. wycofaniem i stratami.

W starym „Piotrkowie 1939” sytuacja pod tym względem jest prosta: gdy już dojdzie do walki, na ogół jedna strona przegrywa i wycofuje się, ponosząc straty, a druga wygrywa i idzie w pościg. Zazwyczaj jakieś straty obrońca jednak ponosi, nie ma tak, że cofa się bez strat.

W nowym „Piotrkowie 1939” po walce pokonany staje przed wyborem: wycofanie bez strat albo utrzymanie pozycji i straty. W 90 procentach sytuacji słabsi w tej grze Polacy wybierać będą oczywiście to drugie. Przy takim rozwiązaniu możliwy jest długotrwały odwrót, po którym oddziały, niemal nietknięte, stawiają opór na kolejnych rubieżach. Nacierający zaś, nie dość, że nie zadaje przeciwnikowi strat, sam regularnie je ponosi. System W-39 umożliwia więc w praktyce wycofywanie się niemal bez końca. Trochę losowości i niewielkie, przypadkowe straty, które wyniknąć mogą z zastosowania punktu [8.64] zasadniczo tego obrazu nie zmieniają. Zadanie strat Polakom staje się możliwe tylko w sytuacji, gdy się ich całkowicie otoczy, bądź, gdy sami „zechcą” je ponieść, decydując się na utrzymanie jakiejś pozycji.

Fakt, że obrońca, cofając się cały czas zadaje straty, a sam ich właściwie w ogóle nie ponosi nie wydaje się realistyczny. Można oczywiście przyjąć, że 1 etap to cała doba i że starcie tak naprawdę nie oddaje samej walki, ale działania odwrotowe, tyle że w samych zasadach trudno odnaleźć jakieś ślady świadomości autora co do tych efektów, biorących się ze spłaszczenia skali gry (z wydłużenia czasowego etapu). Nawet to jednak trudno pogodzić z całkowitym brakiem strat po stronie pokonanej. Gdyby walczyć wyłącznie czołowo, okaże się, że w kampanii wrześniowej Niemcy, którzy byli przecież znacznie silniejsi i dysponowali nowoczesnym sprzętem w dużych ilościach ponoszą znacznie większe straty niż Polacy. Poza zwiększeniem długości etapu, decydujący wpływ na rozliczanie strat ma zmniejszenie siły jednostek. W sytuacji, gdy batalion posiada 2 punkty siły, trudno mu z byle powodu odpisywać 1 punkt siły, bo oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko stratę połowy batalionu.

Warto także zauważyć, że w tym ujęciu walki atak przestaje być sam w sobie opłacalny, co ma wpływ zwłaszcza na stronę polską, gdyby, choćby w nielicznych punktach, próbowała szczęścia w ofensywie. Traci też, w przypadku Polaków, zupełny sens lokalne kontratakowanie, bo cóż można w takim kontrataku uzyskać: samemu poniesie się najpewniej straty, a przeciwnik co najwyżej się cofnie. Takie ujęcie zasad walki sprawia, że w nowym „Piotrkowie 1939” Polacy zostali w całej rozciągłości sprowadzeni do biernej defensywy.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (4)

 

Odnośnie strat pora na trochę danych o liczebności polskich wojsk w dalszej, zaawansowanej fazie walk. Dotyczyć będą one jednostek GO „Piotrków” po tym, jak osiągnęły twierdzę Modlin. Jak podaje M. Bielski w swojej książce GO „Piotrków” 1939 28 DP liczyła w Modlinie 450 żołnierzy i 15 dział (s. 291), podobne stany miały 2 i 30 DP. Dla porównania, walcząca obok nich „pełna”, niemal nienaruszona 8 DP miała w tym samym czasie 10140 żołnierzy, 7 czołgów i 35 dział (s. 293). W twierdzy Modlin osłabione jednostki uzupełniano. Po wzmocnieniu 16 września 2 DP podniosła swój stan do 1054 żołnierzy, 20 dział, 2 rkm, 20 ckm, 2 moździerzy 81 mm i 7 armat p-panc. Pozostałe dwie, wymienione wcześniej dywizje piechoty podobnie, choć nie osiągnęły one 1000 ludzi. Jak oddać liczebność tych osłabionych dywizji w tabelach. Skoro jeden pełny pułk piechoty to 6 punktów siły, zatem 3-pułkowa dywizja piechoty to 18 punktów. Ile te wycofane dywizje tuż po osiągnięciu Modlina powinny mieć? Wychodzi na to, że według przelicznika obowiązującego w W-39 około 1 punktu siły… w kilku różnych oddziałach. Z oddaniem tego system wrześniowy niestety całkowicie sobie nie radzi. Zmniejszenie w stosunku do starego „Piotrkowa 1939” siły batalionów problem ten pogłębiło. Jedno można powiedzieć na pewno: za pomocą takiego ujęcia tych oddziałów i pola walki nie da się dobrze zasymulować odwrotu wojsk gen. Thommee na Warszawę, a później do twierdzy Modlin.

W tym miejscu wrócę do starego „Piotrkowa 1939”. Zawiera on bowiem element zasad, o którym jeszcze nie wspominałem, będący odpowiednikiem występującej w nowym „Piotrkowie 1939” alternatywy „straty albo odwrót”. Otóż w starym „Piotrkowie 1939”, do pewnego stopnia, odpowiednikiem tego była możliwość wykonania przed walką odwrotu. Nie dochodziło wtedy do starcia. Strona wykonująca odwrót sprawdzała jedynie, czy w trakcie jego przeprowadzania nie poniosła strat. Możliwość ich poniesienia uzależniona została od różnicy mobilności wojsk (wojska pancerne były oczywiście najbardziej mobilne, a artyleria najmniej mobilna), terenu zajmowanego przez obrońcę (a czasem także atakującego – np. bagna) i terenu, po którym wykonywany był odwrót, oraz innych czynników (zła pogoda, noc itp.). Procedura wygląda dość podobnie do tej występującej w „Tannenbergu 1914”, zawiera jednak w stosunku do tamtej pewne odmienności – głównie parametr mobilności wojsk.

Odwrót spełniał w starym „Piotrkowie 1939” rolę analogiczną jak zasada „straty albo wycofanie” w nowym. Różnił się od tej drugiej o tyle, że można było w jego wyniku ponieść straty. Nie stanowiły one jednak aż takiego problemu, ze względu na to, że oddziały posiadały więcej punktów siły. Co ciekawe, w przypadku odwrotu występowała pewna niespójność, ponieważ w wyniku rezultatu walki (ucieczki) nie można się było cofać przez wrogie strefy kontroli, można zaś było wykonywać przez nie odwrót. Na odcinku walk Armii „Łódź” możliwość cofania się przez wrogie strefy kontroli, oczywiście nie bez konsekwencji – bo ze zwiększonym prawdopodobieństwem poniesienia strat, dobrze koresponduje z realiami. W literaturze poświęconej działaniom GO „Piotrków” znaleźć można szereg przykładów wychodzenia jej oddziałów z półokrążenia czy niemal pełnego okrążenia. Bez umożliwienia pokonywania w ramach odwrotu wrogich stref kontroli, nie da się tego oddać.

Pewną wadą odwrotu, o której warto wspomnieć, było jego niedoprecyzowanie, o tyle, że nie podano, czy oddział, który zdecydował się wykonać odwrót, musi cofnąć się o jakąś minimalną odległość, np. 1 czy 2 pól, instrukcja podaje jedynie, że w ramach odwrotu nie może się poruszyć o więcej niż 5 pól.

Jeśli porównać rozwiązania symulujące odwrót wojsk polskich, lepiej wypada stary „Piotrków 1939”, z tym zastrzeżeniem, że należałoby nieco zmienić wielkość strat. W nowym Piotrkowie 1939” i zarazem całym W-39 główną wadą zasad dotyczących ponoszenia strat jest to, że jednocześnie: 1) całkowicie zaniedbują straty obrońcy, i 2) przewidują dość duże straty atakującego.

7) Walka – związanie walką. Jednym z ważnych czynników taktycznych, mających znaczenie w walkach toczonych podczas kampanii wrześniowej, było związanie oddziałów walką. Należy to powiązać z możliwością wykonania odwrotu. Oddziały związane walką powinny mieć ograniczoną możliwość odejścia z sąsiedztwa przeciwnika i tym samym wykonania odwrotu, a następnie przegrupowania się na nową pozycję, zaś decyzja o przeprowadzeniu odwrotu powinna skutkować w takich okolicznościach dodatkowymi stratami, albo też zwiększoną szansą ich poniesienia. Niżej fragment opisu walk polskiej 2 DP z 13 września, przedstawiający taką właśnie sytuację:

Położenie 2 DP stawało się tragiczne. Wszystkie pułki utknęły przed pozycjami wroga i zostały związane walką. Tylko część 4 pp ppłk. Laliczyńskiego zdołała wycofać się do Zaborowa. W tej sytuacji o godz. 13.00 znajdujący się przy 3 pp dowódca dywizji wydał rozkaz oderwania się od wroga i rozpoczęcia odwrotu do Modlina. W tym samym czasie rozkaz o podobnej treści nadszedł ze sztabu GO.
Wykonanie rozkazu było jednak trudne. Oderwanie się od wroga w dzień z odległości szturmowej oraz boczne wycofanie się pod ogniem wszystkich rodzajów broni, łącznie z lotnictwem, w dużym stopniu wpłynąć musiało na zwiększenie strat. Zdawał sobie sprawę z tych trudności płk dypl. Staich, który w swojej relacji napisał: „Była to właściwie decyzja do ucieczki (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 270).

Niestety, wspomnianego wyżej czynnika obie wersje „Piotrkowa 1939” w żaden sposób nie uwzględniają. Przede wszystkim, oddziały znajdujące się na początku swojej fazy we wrogich strefach kontroli mogą je spokojnie, bez żadnych konsekwencji opuszczać. Podobnie, wejście we wrogą strefę kontroli nie pociąga za sobą konieczności wydatkowania dodatkowych punktów ruchu. Brak jakiegokolwiek rozwiązania symulującego związanie walką, tymczasem wydaje się, że dobre zasady o odwrocie, połączone z tego rodzaju rozwiązaniem, stanowią klucz do sukcesu tzn. doprowadzenia do sytuacji, by zasady gry odzwierciedlały w sposób realistyczny przebieg walk w kampanii wrześniowej.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (5)

 

8) Walka – kontratak. W starym „Piotrkowie 1939” kontratak zorganizowano, jak w B-35, z tą różnicą, że kontratakujący musi walczyć ze wszystkimi jednostkami, jakie znajdą się w jego strefie kontroli. Kontratak może więc przeprowadzić oddział nieznajdujący się po fazie ruchu przeciwnika w jego strefie kontroli. Wykonuje on ruch o 1 pole, po którym, znalazłszy się w sąsiedztwie oddziału przeciwnika, atakuje go. Walka w kontrataku rozstrzygana jest przed fazą walki przeciwnika, przed zwykłymi walkami.

W nowym „Piotrkowie 1939” kontratak nie wymaga przede wszystkim wykonywania żadnych ruchów. Walka rozstrzygana jest po fazie walki. Kontratakować mogą jednostki, które nie były atakowane, z tym, że nie wolno wykonywać kontrataków na jednostki znajdujące się w natarciu (przykryte stosownym żetonem).

Przyznam, że gdybym miał wybierać jeden z tych dwóch modeli, lepszy wydaje się ten drugi, pochodzący z W-39. Przyjęto w nim właściwsze kryterium „typujące” oddziały do kontrataku: kontratakować może ten, kto sam nie jest atakowany, a ma przeciwnika w swoim pobliżu. Model kontrataku ze starego „Piotrkowa 1939” nieraz niestety uniemożliwia kontratak w najlepiej nadających się do tego momentach, gdyż wyklucza z niego oddziały znajdujące się we wrogich strefach kontroli, co wiedząc, przeciwnik stara się niejednokrotnie tak ugrupować siły, aby „złapać” je w swoje strefy kontroli, uniemożliwiając tym samym wykonanie kontrataku.

W wersji kontrataku z W-39 dziwi jedynie ograniczenie możliwości wykonywania go na oddziały przykryte żetonem „oddział w natarciu”. Trudno zgadnąć, czym dokładnie rozwiązanie to zostało podyktowane.

9) Walka – modyfikacje wojsk pancernych. Stary „Piotrków 1939”, podobnie jak system B-35, przewidywał, że oddziały pancerne, atakując nieumocnioną piechotę (i inne jednostki „miękkie”), znajdujące się w terenie czystym, uzyskują przesunięcie w tabeli walki, odpowiadające rodzajowi jednostki (samochody pancerne, czołgi lekkie i rozpoznawcze – modyfikator o 2 na swoją korzyść; czołgi średnie i pociągi pancerne – modyfikator o 3 na swoją korzyść). W nowym „Piotrkowie 1939” tego typu rozwiązania brak. Jakąś jego namiastką może być grupa zasad o rajdach pancernych (rozdział 12.0), ale ta stanowi bardziej odpowiednik procedury walki w marszu. Ta zmiana ułatwia oczywiście w grze życie Polakom, którzy mogą odtąd dość skutecznie stawiać opór niemieckiej broni pancernej w otwartym terenie. Szczęśliwie, polskie oddziały są mało liczne i Niemcy od początku mają nad nimi znaczną przewagę w punktach siły. Gdyby natomiast próbować to rozwiązanie przenieść i zasymulować z jego użyciem np. wojnę z Francją w roku 1940 – zawiedzie.

Jeśli chodzi o pewne tendencje co do symulacji wojsk pancernych, da się zauważyć, że w przypadku obu gier autor postanowił oddać ich szczególną rolę i wartość bojową poprzez przyznanie im większej siły i przedstawienia ich jednostek w skali o jeden szczebel niższej (bataliony i kompanie) niż ma to miejsce w przypadku piechoty (pułki i bataliony). Jeśli spojrzeć na trzy gry: stary „Piotrków 1939”, nowy „Piotrków 1939” i system B-35, nastąpiła swego rodzaju ewolucja rozwiązań dotyczących wojsk pancernych, idąca w kierunku ograniczenia ich charakterystyk. W starym „Piotrkowie 1939”, który jest dla nas chronologicznie punktem wyjścia, szczególna wartość bojowa jednostek pancernych oddana została poprzez:
a) Przyznanie im dużej siły,
b) Przyznanie im modyfikatorów pancernych,
c) Przedstawienie ich jednostek w skali o jeden niższej niż reszta oddziałów.
Z powyższych cech system B-35 przejął cechy a i b, zaś system W-39 (nowy „Piotrków 1939”) cechy b i c. Z czasem wszystko to trochę bardziej się wymieszało, kiedy w B-35 zaczęto niektóre bataliony (głównie niemieckie) dzielić na kompanie, ale pierwotny „czysty” podział przedstawiał się właśnie tak.

Niestety, powyższe rozwiązania trudno uznać za w pełni zadowalające. Pisałem już o tym sporo przy okazji recenzji „Kocka 1939” i innych gier Dragona i TiS.

Drugi składnik zasad o wojskach pancernych, na ogół nieodłącznie towarzyszący zasadom o bonusach, jakie uzyskują one w ataku, to grupa zasad o ujemnych konsekwencjach dotykających oddziały pancerne w lesie i w mieście. Zazwyczaj polegają one na tym, że siła tych oddziałów jest w wyżej wymienionych rodzajach terenu dzielona przez 2.

I tak, w starym „Piotrkowie 1939”, w myśl punktu 24.2, siła oddziałów pancernych, pozostających w lesie i w mieście bez wsparcia oddziału piechoty bądź kawalerii, dzielona jest przez 2. Ta sama reguła obowiązuje w B-35, z tym, że tam nie ma znaczenia obecność na polu wraz z pancerniakami jednostek piechoty bądź kawalerii – siła wojsk pancernych w lesie oraz w mieście dzielona jest przez 2 zawsze. Najbardziej rozbudowaną wariację powyższej reguły prezentuje nowy „Piotrków 1939” i system W-39:
[8.88] Oddziały pancerne oraz rozpoznawcze stojące w lesie lub atakujące jednostki przeciwnika, znajdujące się w lesie, zmniejszają swoją siłę o połowę (zaokrąglając uzyskany wynik w górę).
[8.89] Broniące się oddziały pancerne bądź rozpoznawcze, znajdujące się w mieście i nie zajmujące wspólnie pola z oddziałami własnej piechoty bądź kawalerii, zmniejszają swoją siłę o połowę (zaokrąglając uzyskany wynik w górę). Powyższego przepisu nie stosuje się, jeśli atak podejmują jednostki pancerne bądź rozpoznawcze bez współudziału piechoty bądź kawalerii.

Widzimy tutaj zróżnicowanie kilku elementów. To, czy modyfikacja wystąpi, zależy od tego, czy atakujemy, czy się bronimy, od rodzaju terenu (inaczej potraktowano las, a inaczej miasto) wreszcie w niektórych przypadkach od obecności na polu wraz z oddziałem atakującym oraz broniącym się sojuszniczej piechoty bądź kawalerii. Z powyższego jasno wynika jedno: chęć maksymalnego utrudnienia wojskom pancernym wchodzenia do lasów i walki w nich. Zwróćmy uwagę, że o ile w przypadku miasta przepis stwarza możliwość uniknięcia dzielenia siły stojących w nim oddziałów pancernych przez 2 – jeśli tylko razem z nimi puścimy piechotę bądź kawalerię, to w przypadku lasu takiej możliwości nie ma. Tym samym las przewidziany został jako naturalna ostoja dla oddziałów polskich.

Na koniec jeszcze o jednej zasadzie dotyczącej wojsk pancernych, którą znaleźć można w starym „Piotrkowie 1939”. Występuje tam reguła, że wojska pancerne mają w nocy siłę zredukowaną do połowy. Warto zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do B-35, gdzie także obowiązuje niemal identyczny punkt, w starym „Piotrkowie 1939” jednostki pancerne dzielą swoją siłę przez 2 również w obronie (patrz 23.1 oraz 24.3). Zasada o modyfikacjach wojsk pancernych w nocy wyczerpuje tematykę szczególnych cech wojsk pancernych w obu grach.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (6)

 

10) Walka – przemieszczenie, słupki. Spośród zasad szczegółowych dotyczących walki, występujących w starym „Piotrkowie 1939”, wyróżnić należy zasady o przemieszczeniu. Rozwiązanie to stosowano w wielu starszych grach, zwłaszcza Dragona. Polega ono na tym, że w grze zabronione jest cofanie się przez własne oddziały (w wyniku walki). Można natomiast te oddziały przemieszczać, tak by zwolnić w ten sposób drogę uciekającej jednostce, i tym samym umożliwić jej wycofanie się. Przemieszczenie wykonuje się przez przesunięcie oddziału (oddziałów) o 1 pole, przy czym nie można przemieszczać oddziałów znajdujących się we wrogich strefach kontroli, jak też w wyniku przemieszczenia przesuwany oddział nie może się znaleźć we wrogiej strefie kontroli. Przemieścić można dowolną liczbę oddziałów, przesuwając każdy o 1 pole, ale jedynie w takim zakresie, jaki konieczny jest do zwolnienia drogi wycofującej się jednostce. Przemieszczać można dany oddział kilka razy w ciągu jednej fazy. Niektóre gry przewidywały w takim przypadku jedynie pewne ograniczenia dla artylerii (np. po tym jak została przemieszczona nie mogła wspierać walki – tak jest w „Ardenach 1944” Dragona). W „Piotrkowie 1939” takich ograniczeń nie ma. Pojawia się za to inny czynnik, który może zniechęcać do nadużywania przemieszczeń – po każdym przemieszczeniu należy wykonać rzut kostką na panikę przemieszczanego oddziału.

Zaleta instytucji przemieszczenia to przede wszystkim uniemożliwienie obrońcy blokowania pościgów poprzez to, że wycofywał się będzie przez sojusznicze jednostki, na których ścigający będzie się musiał w trakcie pościgu zatrzymać. Wady to możliwość wykorzystywania tego rozwiązania do „darmowych” przegrupowań w fazie walki przeciwnika oraz pewna sztuczność – bo skoro w fazie ruchu można, bez żadnych ograniczeń, przechodzić przez pola zajmowane przez sojusznicze jednostki, to niby dlaczego w fazie walki miałoby to być zabronione.

Z przemieszczeń z czasem w grach Dragona i TiS całkowicie zrezygnowano. Ja jednak postanowiłem zestawić je z innym niewystępującym wprost w przepisach, ale znanym z praktyki „zjawiskiem”, będącym przez pewien czas „znakiem firmowym” W-39 – tzw. słupkami. Najkrócej mówiąc, słupki są, czy raczej były, właśnie tym, co zwalczała instytucja przemieszczenia. Polegały one na tym, że gracze ustawiali swoje oddziały na sąsiednich heksach, jeden za drugim, w odstępach 1 heksu między rzędami. Jeśli w wyniku ataku oddział zmuszony został do wycofania się, cofał się przez sojuszniczą jednostkę bądź 2 kolejne jednostki, przechodząc do tyłu. Ten kolejny oddział (oddziały) zatrzymywał pościg przeciwnika (Niemców), tak że dzięki temu przy dobrym ugrupowaniu batalionów wróg posuwał się w tempie 1 pole na etap (ewentualnie kontratak zwiększał te możliwości do 2 pól na etap). Inne zasady systemu W-39, w tym przyjęty tam model zadawania strat, sprawiły, że obrońca mógł się tak cofać bardzo długo, nie ponosząc przy tym żadnych strat i cały czas walcząc przy ogromnej przewadze przeciwnika. Ten ostatni z kolei nie dość, że posuwał się w żółwim tempie i nie zadawał obrońcy prawie żadnych strat, to jeszcze sam cały czas je ponosił, nie mogąc przeciwnika oskrzydlić.

Przez zestawienie ze sobą tych dwóch instytucji widać dobrze, jak one działały, i że były w stosunku do siebie rozwiązaniami przeciwnymi. Widać również jak na dłoni wady słupków.

Na koniec, gwoli ścisłości należy wspomnieć, że jakiś czas temu zakończyło się królowanie słupków w systemie W-39. By przeciwdziałać wyżej przedstawionym negatywnym efektom wprowadzone zostały pewne rozwiązania nawiązujące do walki w marszu, ale nie znajdują się one w instrukcji nowego „Piotrkowa 1939” i wymyślono je dopiero jakiś czas po jego wydaniu, więc pozwoliłem sobie je tutaj pominąć. Inną grupą zasad, która utrudniła stosowanie taktyki słupków, stały się zasady o dezorganizacji i panice.

11) Walka – dezorganizacja i panika. W starym „Piotrkowie 1939” występowała tylko „panika”. Zasady jej dotyczące są chyba najbardziej lakonicznymi w całej tamtej instrukcji. Test paniki wykonywało się podczas odwrotu i ucieczki oraz przemieszczenia. Jeśli wypadła panika, należało rzucić powtórnie i wówczas efektem mogło być: 1) Nic się nie dzieje, 2) Wycofanie oddziału o 2 pola, 3) Wycofanie oddziału o 3 pola, bądź 4) Wycofanie oddziału o 3 pola i strata 1 punktu siły. Jak z tego widać, panika sprowadzała się głównie do dodatkowego wycofania.

W nowym „Piotrkowie 1939” występujące stany dezorganizacji i paniki różnią się od starej edycji, po pierwsze tym, że są stanami oddziału, symbolizowanymi przez przykrycie go odpowiednim żetonem pomocniczym – podobnie jak w wielu grach Dragona np. „Waterloo 1815” czy „Kircholmie 1605”. Oddział może zostać zdezorganizowany bądź spanikowany w wyniku walki bądź przejścia przezeń oddziału zdezorganizowanego bądź spanikowanego. Odzyskiwanie sprawności bojowej wymaga „odstania” 1 etapu poza wrogą strefą kontroli i na pozycji, na której oddział nie jest atakowany. Dezorganizacja powoduje redukcję siły oddziału (w przypadku artylerii – siły ognia) o połowę, panika redukuje siłę oddziału (stosu) do 1 punktu siły. Oddział zdezorganizowany posiada strefę kontroli, lecz nie może budować umocnień polowych. Tych ostatnich nie może również budować oddział spanikowany. Oddział taki nie posiada strefy kontroli, w swojej fazie musi wykonywać ruch w kierunku punktu reorganizacji (punkty terenowe określone w scenariuszu – zwykle duże miasta), a zaatakowany przez przeciwnika może być przez niego automatycznie wyeliminowany – atakujący „rozjeżdża” takie oddziały jeszcze w fazie ruchu, kosztem dodatkowego 1 punktu ruchu za pole.

Rozwiązania obu gier dotyczące dezorganizacji i paniki wyglądają ciekawie, z tym, że te z nowego „Piotrkowa 1939” są bardziej rozbudowane i jednak lepsze, ze względu na potraktowanie dezorganizacji i paniki jako stanów oddziałów. Widać w nich jednocześnie pewien wpływ rozwiązań dość charakterystycznych dla innych gier, które autor starał się przejąć. Takim rozwiązaniem jest np. nakaz wycofywania się jednostek spanikowanych w stronę stałych punktów reorganizacji, jako żywo nawiązujący do gry Jarosława Flisa „Ostatnia wojna cesarzy”. Spośród przepisów nowego „Piotrkowa 1939”, zastrzeżenia mam jedynie do zasady przewidującej „rozjeżdżanie” jednostek spanikowanych – tego rodzaju konsekwencje wobec nich wydają mi się zbyt daleko idące.

12) Walka w marszu i rajdy pancerne. W starym „Piotrkowie 1939” występuje, uregulowana niemal tak samo, jak w B-35, walka w marszu. Wykonuje się ją w fazie ruchu – stanowi ona część ruchu jednostki. Atakujący wykorzystuje w walce w marszu 2/3 posiadanej siły, obrońca również, chyba że jest umocniony – wówczas walczy pełną siłą. W walce w marszu atakować można tylko z jednego pola. Aby zaatakować, oddział (stos) musi posiadać jeszcze co najmniej 1 punkt ruchu, przy czym atak może nastąpić tylko z jednego pola. Jeśli atakującemu uda się zmusić obrońcę do wycofania, ten traci strefę kontroli na tzw. chwilę dezorganizacji – do czasu wykonania pościgu przez zwycięski oddział oraz ruchu przez kolejną jednostkę bądź stos gracza atakującego. To ostatnie stanowi istotę walki w marszu. Umożliwia ona silnym, skoncentrowanym atakiem dokonanie wyłomu w ugrupowaniu przeciwnika i natychmiastowe wprowadzenie weń jednostki drugorzutowej. Co do pewnych różnic w ujęciu walki w marszu w zasadach starego „Piotrkowa 1939” i B-35, odsyłam do recenzji „Kocka 1939”.

Nowy „Piotrków 1939”, wraz z całym systemem W-39, walki w marszu nie stosuje. Występuje w nim za to grupa przepisów o rajdach pancernych (rozdział 12.0). Rajd pancerny może zostać wykonany przez stos jednostek pancernych i zmechanizowanych, jeśli posiada on w stosunku do jednostki potencjalnego przeciwnika stosunek sił wynoszący 10:1 bądź większy (po uwzględnieniu wszelkich modyfikacji). Jeśli zachodzi taka sytuacja, możliwe staje się „rozjechanie” wrogiej jednostki przez czołgi, kosztem dodatkowych 3 punktów ruchu – wroga jednostka zostaje wyeliminowana, a zgrupowanie pancerne może kontynuować ruch. Dodatkowe ograniczenia rajdu pancernego przewidziane w zasadach:
- co najmniej 2/3 jednostek stanowić muszą oddziały czołgów,
- wykonując rajd, zgrupowanie nie może przesuwać się w strefie kontroli oddziału przeciwnika.

Jedno z podobieństw rajdu w stosunku do walki w marszu (w sumie jest ich więcej) wyraża się w tym, że żadna ze stron nie może być wspierana przez artylerię ani lotnictwo oraz, że atakujący działa pojedynczym stosem z jednego pola (w przypadku rajdu stos ten musi mieć sformowany już na początku fazy ruchu). W przeciwieństwie do walki w marszu natomiast – możliwe jest zlikwidowanie w ramach rajdu kilku oddziałów. Tym jednak, co najbardziej różni rajd od walki w marszu, są bardzo surowe wymogi, które trzeba spełnić, aby móc go przeprowadzić. Od strony historycznej można mieć wątpliwości, czy czołgi koncentrowano aż do tego stopnia, jak dopuszczają (i w praktyce wymagają) tego zasady (prawie cała niemiecka dywizja pancerna na polu wielkości 3 km). Od strony grywalnościowej najbardziej dziwi ograniczenie zabraniające poruszania się we wrogich strefach kontroli (patrz [12.13]). Nawet biorąc rzecz zdroworozsądkowo – co niewielki oddział piechoty czy kawalerii może zrobić masie przełamującej czołgów, która ma nad nim przewagę w stosunku 9:1 czy 10:1, jak może ją powstrzymywać i blokować jej ruch? W myśl tego przepisu, okazuje się, że taki oddział może całkowicie zablokować rajd pancerny. Co więcej, przy odpowiednim ugrupowaniu oddziałów stojących na sąsiednich polach, nawet jeśli w stosunku do każdego z nich zgrupowanie pancerne będzie miało przewagę 10:1, w wyniku zastosowania tego przepisu nie będzie mogło nic zrobić (należy oddziały ugrupować w linię, w taki sposób, że 2 pola strefy kontroli oddziału są wolne, na następnym stoi sojuszniczy oddział, potem kolejne 2 są wolne i na następnym stoi sojuszniczy oddział – takie ustawienie oddziałów całkowicie uniemożliwia przeprowadzenie rajdu pancernego).

Zasady o rajdach pancernych budzą też pewne wątpliwości od strony historycznej. Gdyby chcieć zasymulować przebijanie się mocno już wykrwawionych na tym etapie działań oddziałów kierowanej przez gen. Thommee GO „Piotrków” do Warszawy, np. atak 28 DP na Brwinów z 12 września, gdzie dywizja walczyła z niemieckim 6 batalionem saperów i jednostkami 4 DPanc., to okaże się, że liczebność oddziałów polskich byłaby tak niska, że w myśl zasad gry Niemcy mieliby warunki do przeprowadzenia rajdu pancernego. Tymczasem w takich warunkach Polacy atakowali. I to początkowo nawet dość skutecznie.

Powyższe, szczegółowe konsekwencje przyjętych przez autora zasad nie wyczerpują oczywiście tematu. Przy czym, także walka w marszu ma swoje słabe punkty, choć ogólnie rzecz biorąc jest jednak rozwiązaniem lepszym. Rzecz w tym, że gdyby ją chcieć wprowadzić do nowego „Piotrkowa 1939”, dawałaby wojskom niemieckim ogromne jak na warunki kampanii wrześniowej możliwości. Być może za duże jak na tę grę. Wpływ na to ma po raz kolejny skala gry. W sytuacji, gdy pojedynczy batalion piechoty w nowym „Piotrkowie 1939” ma siłę 2, łatwiejsze byłoby wytworzenie nad nim dużej przewagi, niż przy sile batalionów piechoty, jaką miały w starym „Piotrkowie 1939”, wynoszącej 5. Stąd bez zmiany innych elementów, wprowadzenie walki w marszu do systemu W-39, i co za tym idzie nowego „Piotrkowa 1939”, przyniosłoby dla mechaniki gry więcej szkód niż pożytku. Decyduje w tym przypadku arytmetyka.

Z walką w marszu i rajdami pancernymi powiązane są do pewnego stopnia zasady o budowie umocnień polowych i specjalne znaczniki, występujące w nowym „Piotrkowie 1939”, wskazujące oddziały w natarciu i oddziały uciekające. W starym „Piotrkowie 1939” jedyną odnoszącą się do tych spraw regułę stanowi punkt 15.3, zabraniający budowy umocnień polowych przez oddziały znajdujące się we wrogich strefach kontroli.

Jak to działa w praktyce? Atakujemy oddział wroga, zmuszamy go do ucieczki bądź odwrotu, po czym idziemy za nim w pościg, tak żeby po tym pościgu znalazł się w naszej strefie kontroli. Przez to uniemożliwiamy mu zbudowanie umocnień, bo jak się znajduje w naszej strefie kontroli to, ze względu na 15.3 umocnień budować nie może, z kolei jak z tego pola odejdzie, to wyda jakieś punkty ruchu, tymczasem zbudowanie umocnień wymaga wydania wszystkich posiadanych w danej fazie punktów ruchu.

W ten oto sposób oddano efekt, jaki niesie z sobą przełamanie pozycji, zwłaszcza jeśli przełamującym są wojska pancerne, a walka toczy się w terenie czystym. Czy przepis ten jest dobry? Dla starego „Piotrkowa 1939” wydaje się, że był dobry, ze względu na to, jaki charakter miały walki: jedna ze stron, wyraźnie silniejsza, cały czas naciera, druga cały czas się cofa, prowadząc w zasadzie działania opóźniające. Po mechanicznym przeniesieniu do I edycji B-35 punkt ten okazał się jednak katastrofalny w skutkach, zwłaszcza w połączeniu z obowiązkiem ataku (w starym „Piotrkowie 1939” były przecież karty walki i nie zawsze trzeba było atakować). Jest to znakomity przykład na to, że jeden przepis, w pewnych warunkach pasujący do reszty zasad niemal idealnie, w innych nie pasuje do nich zupełnie. Różnica brała się także z pozycyjnego charakteru walk, występującego niekiedy w B-35 (w kampanii wrześniowej walki o takim charakterze to rzadkość).

W nowym „Piotrkowie 1939” podobne efekty jak punktem 15.3 osiągnięto wprowadzając marker „oddział w natarciu”, który otrzymują oddziały idące za przeciwnikiem w pościgu oraz marker symbolizujący jednostkę w ucieczce. Pierwszy znacznik powoduje, że oddział, który ma w swojej strefie kontroli jednostkę w natarciu, musi ją zaatakować (chyba że znajduje się w umocnieniach bądź fortyfikacjach), a co za tym idzie, nie może budować umocnień. Drugi znacznik powoduje, że oddział nim przykryty nie może budować umocnień. Efekty są zatem podobne, z tym że przepisy nowego „Piotrkowa 1939” bardziej w tym względzie rozbudowano.

Zasady utrudniające budowę umocnień polowych, po tym jak oddział się wycofał, oceniam bardzo pozytywnie, zwłaszcza na tle B-35, gdzie brak jakiegokolwiek ich odpowiednika i oddział pokonany w walce, który dopiero przed momentem wykonał ucieczkę, może się spokojnie okopać, choćby deptała mu po piętach cała dywizja pancerna. Tak więc, w tym elemencie zdecydowany plus po stronie starego „Piotrkowa” i W-39, zwłaszcza w stosunku do dzisiejszego B-35.

Na koniec jeszcze jedno dobre rozwiązanie dotyczące walk w nocy – w starym „Piotrkowie 1939” zabroniono przeprowadzania walki w marszu w nocy (patrz 21.12 i 23.5). W nowym B-35 takiego przepisu brak, i co za tym idzie, jest to możliwe. Szkoda, że autor, przepisując ze starego „Piotrkowa 1939” do I edycji B-35 tyle innych rozwiązań, o tym akurat zapomniał.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (7)

 

13) Oddziały rozpoznawcze. Atak z zaskoczenia. Specjalne zasady dotyczące tych oddziałów znajdują się jedynie w starym „Piotrkowie 1939”, powiela je obecnie system B-35. W nowym „Piotrkowie 1939” wojska szybkie nie posiadają żadnych specjalnych cech, poza wysoką ruchliwością. Specjalne możliwości oddziałów rozpoznawczych w starym „Piotrkowie 1939” polegają na tym, że:
a) Mogą wejść we wrogą strefę kontroli, po czym w tej samej fazie ruchu ją opuścić, kosztem 4 PR.
b) Mogą wykonywać ataki z zaskoczenia. Możliwość ta nie dotyczy niezmotoryzowanych (i niepancernych) jednostek rozpoznawczych, jednocześnie punkt 23.3 stwierdza, że kawaleria w nocy traktowana jest jak jednostka rozpoznawcza i dodaje, że może ona wtedy wykonywać ataki z zaskoczenia. To ostatnie wydaje się kontrowersyjne o tyle, że ze szczegółowej analizy przepisu wynika, że pieszy oddział rozpoznawczy (niezmotoryzowany) nawet w nocy ataku z zaskoczenia wykonywać nie może.

Inspiracją do wprowadzenia tego przepisu były, jak się wydaje, wydarzenia z 3 września 1939 roku, kiedy to miał miejsce nocny wypad kilkudziesięcioosobowej grupy żołnierzy z 2 psk, należącego do Wołyńskiej Brygady Kawalerii, na jednostki niemieckiej 1 DPanc. stojące w Kamieńsku. Zniszczono około 30 czołgów i 16 samochodów oraz cystern z paliwem, przy znikomych stratach własnych (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 118-119).

W kontekście tych wydarzeń przepis o traktowaniu kawalerii w etapach nocnych jako oddziałów rozpoznawczych jest uzasadniony. Ułatwia powtórzenie takiego ataku reguła przewidująca, że siła oddziałów pancernych jest w nocy zmniejszona o połowę (inaczej niż w systemie B-35, ma to miejsce także w obronie – patrz 23.1 i 24.3).

Rozwiązanie traktujące kawalerię w etapach nocnych jak oddziały rozpoznawcze jest więc słuszne, nieprawidłowe wydaje się jednak zawężenie możliwości prowadzenia działań dywersyjnych, tego rodzaju jak przedstawione wyżej, do kawalerii. Wspominałem już o tym w recenzji „Kocka 1939”, tym razem pozwolę sobie rozwinąć temat, wskazując przykład podobnej akcji w wykonaniu polskiej piechoty, a konkretnie III batalionu 86 pułku piechoty z 19 DP, wchodzącej w skład Armii „Prusy”. Akcja miała miejsce w nocy z 4 na 5 września:

Wieczorem wychodzi zarządzenie do wypadu nocnego. Prawie cały III batalion pułku zgłasza się na ochotnika. Każdy bowiem pragnął co rychlej zetrzeć się z wrogiem. Wyruszyły dwie grupy. Jedna miała zniszczyć czatę bojową nieprzyjaciela w kolonii Siomki, o 4 kilometry na przedpolu, druga – większa – rozbić granatami szpicę pancerną w lesie za kolonią. [...]
Tu i ówdzie gęste kępy krzaków zasłaniają czarną czapą wgląd w bliższe przedpole. Podchorąży poucza i przestrzega półszeptem swoich żołnierzy, gdy wtem z lasu wytryska błyskawica i potężny huk rozdziera powietrze. Wszyscy chwytają za granaty.
- Naprzód, chłopcy! – woła dowódca.
Oddział nie stosuje już żadnych środków ostrożności, sadzi co sił w nogach do wioski. Tuż przed zabudowaniami żołnierze odbezpieczają granaty i z całym rozmachem ramion ciskają w opłotki. Potężny huk zachwiał ziemią. Jakieś wycie rozcina powietrze. Zaskoczenie było kompletne. [...]
Lecz wtedy powietrzem targa nowa eksplozja. To druga grupa przybyła na miejsce. Tuż za plecami Niemców migoce błysk bagnetów. Niemcy od potężnych ciosów wilnuków i Białorusinów giną z krzykiem przerażenia. Oficer niemiecki tarza się w bólach po ziemi. Nieprzyjaciel jest zupełnie rozgromiony, resztki wycofują się z wioski. Polacy wracają przed świtem na pozycje, zmęczeni do ostatka, lecz szczęśliwi swym pierwszym zwycięstwem, które jest im bardziej potrzebne niż chleb i sen (A. Zawilski, Bitwy polskiego września, cz. 1, Łódź 1989, s. 237-238).

Inny, ciekawy fragment, jakby na potwierdzenie taktycznego znaczenia nocy, znaleźć można w wielokrotnie już cytowanej książce M. Bielskiego GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 228:

[Rozkaz gen. Thommee dla GO „Piotrków” z 10 września, godz. 14]

A. Zadania.
[...]

B. Wykonanie.
[...]
3. Marsz wykonać zasadniczo w ciągu nocy, by uniknąć strat od działania lotnictwa niemieckiego. Ponadto noc może ułatwić walkę z oddziałami niemieckimi, które przeważnie składają się z jednostek zmotoryzowanych.
[...]
6. Wyruszenie po zapadnięciu zmroku.
[...] (podkr. moje)

Fragment to tym wartościowszy, że materiał źródłowy, pochodzący od dowódcy GO „Piotrków”, bezpośredniego uczestnika tamtych wydarzeń.

Ze szczegółowych kwestii dotyczących ataku z zaskoczenia zwraca jeszcze uwagę, że zasady starego „Piotrkowa 1939” przewidywały wprost możliwość wsparcia ataku z zaskoczenia lotnictwem (patrz 22.1), ale za to pościg możliwy był tylko o 1 pole, na pole atakowane (patrz 22.3).

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (8)

 

14) Artyleria – wspieranie walki. W obu grach, zarówno w starym, jak i w nowym „Piotrkowie 1939”, uwzględniono udział jednostek artylerii. Mogą one wykorzystywać swoje specjalne artyleryjskie zdolności na dwa zasadnicze sposoby: 1) poprzez wspieranie walki w ataku i w obronie, oraz 2) poprzez prowadzenie samodzielnego ostrzału artyleryjskiego (nawały artyleryjskiej). Wspieranie walki w starej wersji gry polega na dodawaniu do siły walczących oddziałów siły ognia artylerii. Zarówno w ataku, jak i w obronie artyleria dodaje całą siłę. Siła ta jest jednak dość niska. Niemieckie dywizjony artylerii lekkiej posiadają siłę ognia 3, polskie dywizjony również. Wyraźnie odstają od nich in plus jedynie niemieckie dywizjony artylerii ciężkiej, wyposażone w haubice 150 mm, które posiadają siłę ognia 6. Wsparcie artyleryjskie w ataku, w ramach tego systemu, nie będzie zatem zbyt skuteczne. Trochę lepiej sytuacja przedstawia się w obronie, m.in. wskutek tego, że wspierając obronę artyleria nie wykorzystuje połowy punktów siły, jak np. w systemie B-35, czy w „Ardenach 1944” Dragona, ale całość.

Nowy „Piotrków 1939”, jeśli chodzi o wspieranie obrony, posługuje się rozwiązaniem nieco innym. Każda jednostka artylerii ma podany na żetonie modyfikator, najczęściej wyrażony ułamkiem niecałkowitym, np. 0,5 czy 0,7, który oddziałuje na stosunek sił, po zaokrągleniu do wartości całkowitej. Przeprowadza się to w ten sposób, że najpierw każda ze stron sumuje przydzielone do danego starcia wsparcie artyleryjskie, a następnie zaokrągla uzyskany wynik do najbliższej wartości całkowitej i wprowadza rezultat w postaci odpowiedniego przesunięcia w tabeli. Rozwiązanie to z praktycznego punktu widzenia wydaje się lepsze, bo mniej jest liczenia (łatwiej zlicza się modyfikatory jednostek niż sumuje ich siły, które trzeba jeszcze uprzednio wyszukać w tabeli). Należy też wspomnieć, że swego czasu jeden ze współtwórców zasad nowego „Piotrkowa 1939”, Szymon Kucharski, przeprowadził „reformę” współczynników artylerii, dopasowującą je w większym niż dotychczas stopniu do realiów historycznych września 1939 r. Jeśli chodzi o efekty, jakie niosą ze sobą te zmiany, dają one na ogół walczącym jednostkom większe wsparcie, w porównaniu z rozwiązaniami starego „Piotrkowa 1939”, zwłaszcza w przypadku, gdy ścierają się ze sobą duże siły. Ten ostatni efekt oceniam jako szczególnie dobry. Tak właśnie powinno być, że wraz ze wzrostem liczebności walczących wojsk zwiększają się straty ostrzeliwanych – analogicznie jak w tabeli nawały artyleryjskiej, obowiązującej w systemie B-35, a także w starym „Piotrkowie 1939”.

Główną słabość tej propozycji stanowi natomiast zaokrąglanie modyfikatorów, które po części niweczy działania Szymona Kucharskiego, zmierzające do ich jak największego zróżnicowania. Oczywiście, najlepsze byłoby dodawanie modyfikatora artylerii do stosunku sił przed zaokrągleniem zarówno modyfikatora, jak i stosunku. To wydłużyłoby jednak procedurę i wymagało stosowania kalkulatora. Innym dobrym pomysłem, jaki przychodzi mi jeszcze do głowy, dającym się tym razem zrealizować, stanowiłoby odejmowanie od łącznego (zsumowanego) modyfikatora artyleryjskiego atakującego, łącznego (zsumowanego) modyfikatora artyleryjskiego obrońcy i dopiero potem zaokrąglanie uzyskanej różnicy. Wprowadziłoby to większy element niepewności i utrudniło kalkulacje, ile i jakich jednostek artylerii przeznaczyć do wsparcia danej walki.

Poza pierwszymi różnicami zasady wspierania walki przez artylerię w starym i nowym „Piotrkowie 1939” wydają się dość podobne. W ramach procedury występuje tylko jedna zasadnicza różnica: w starym „Piotrkowie 1939” obie strony ujawniają wspierającą artylerię jednocześnie, z kolei w nowym podstawowe rozwiązanie przewiduje, że wsparcie artyleryjskie ujawnia najpierw atakujący, a dopiero potem obrońca, ale jednocześnie pozwolono zapisywać siłę wsparcia na kartce, tak jak w starym „Piotrkowie 1939” – wygląda to tak, jakby autor nie mógł się wyraźnie zdecydować, które rozwiązanie przyjąć.

15) Artyleria – samodzielny ostrzał artyleryjski i nawała artyleryjska. Obie gry przewidują samodzielny ostrzał artyleryjski, czyli atak na daną jednostkę z odległości wykonywany przez samą artylerię. Do tego stary „Piotrków 1939” przewiduje nawałę artyleryjską, wykonywaną w specjalnie wydzielonej do tego fazie nawały, poprzedzającej fazę ruchu, co daje możliwość osłabienia atakowanego oddziału przed przeprowadzeniem właściwego nań ataku. Różnica między nawałą a samodzielnym ostrzałem w starym „Piotrkowie 1939” polega jedynie na tym, że do przeprowadzenia nawały potrzeba mieć w odległości 5 pól od strzelającej artylerii własne dowództwo korpusu, oraz muszą w niej wziąć udział co najmniej 3 jednostki.

Efektywność nawały w starej wersji gry jest duża. W praktyce, podobnie jak w I edycji B-35, rychło okazuje się, że po stronie polskiej straty Niemcom zadaje głównie artyleria, zwłaszcza jeśli nacierają niemrawo. Wielkość strat zależy od ilości punktów siły, posiadanych przez ostrzeliwany stos, oraz ilości prowadzących ogień jednostek artylerii (uwaga: nie łącznej sumy PS, ale ilości jednostek artylerii i/lub lotnictwa). Sama tabela wygląda dość zabawnie, o tyle, że autorowi przytrafił się dość prosty błąd: nałożyły mu się granice przedziałów liczbowych. Wygląda to tak, że pierwszy przedział to siła atakowanych 1-8, drugi: 8-16, i trzeci: 16-24. Tak więc w sytuacji, gdy stos ma 8 bądź 16 PS, nie wiadomo, do którego przedziału się kwalifikuje. Efektywność artylerii nie jest tak duża, jak w przypadku I edycji B-35 – najbliżej jej chyba do tabeli z II edycji B-35 – uwzględnia jednak dużo większą koncentrację artylerii (do 12 jednostek biorących udział w jednym ostrzale), więc może na pierwszy rzut oka takie wrażenie sprawiać.

W porównaniu do samodzielnego ostrzału i nawały ze starego „Piotrkowa 1939”, w nowej wersji gry te formy walki są niemal całkowicie nieefektywne, a na pewno nie w takim stopniu, jak poprzednio. Straty, jakie można maksymalnie zadać, to na ogół 3-4 punkty siły; dawniej około 2 PS więcej. Zupełnie inaczej, bardziej skomplikowanie, wygląda procedura, która stanowi rozwinięcie procedury zwykłej walki. Pozmieniały się też kwestie koncentracji sił na polu w proporcji do ponoszonych strat. Otóż w nowym „Piotrkowie 1939” możliwa jest znacznie większa koncentracja sił na heksie. Mamy ten sam limit 24 PS na polu (z wyjątkiem twierdz), ale podczas kiedy bataliony piechoty w starej grze to zwykle 4-5 PS, to w nowej 2-3 PS, a więc można ich zmieścić na jednym polu znacznie więcej. Jednocześnie straty od ognia artylerii są w skali stosu znacznie mniejsze. To wpływa na dalsze osłabienie znaczenia samodzielnego ostrzału, tym bardziej, że dużo lepsze efekty daje wspieranie wojsk w walce.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (9)

 

Na koniec tych wywodów o samodzielnym ostrzale warto odnotować pozytywnie pojawienie się w nowym „Piotrkowie 1939” przepisu umożliwiającego ogień kontrabateryjny – punktu [9.48]. Zgodnie z nim artyleria może wspierać obronę jednostki atakowanej wyłącznie przez artylerię, ale tylko wtedy, gdy jednostka atakująca znajduje się w jej zasięgu ognia. Przepis, jak pisałem, jest dobry, z tym, że nie uwzględnia faktu nieposiadania przez Wojsko Polskie, niemal zupełnie, jakichkolwiek pododdziałów pomiarowych, umożliwiających lokalizację strzelającej artylerii przeciwnika. Stąd też ta opcja powinna być do użycia tylko dla Niemców, a dla Polaków co najwyżej w sposób bardzo ograniczony.

16) Artyleria – niszczenie obiektów. W obu grach przewidziano w większym bądź mniejszym stopniu możliwość niszczenia obiektów przez artylerię. W starym „Piotrkowie 1939” odbywa się to na zasadach analogicznych jak samodzielny ostrzał oraz nawała artyleryjska. Gracz sumuje liczbę (nie siłę!) strzelających jednostek artylerii, po czym odszukuje rezultat w tabeli 17.0 Zniszczenia obiektów ogniem art. lub lotn. Jedyny skuteczny rezultat, jaki występuje w tej tabeli, to „Z”, czyli zniszczenie obiektu. Tabela przewiduje liczbę prowadzących ogień jednostek artylerii wahającą się od 1 do „powyżej 12” (przedziały: 1-2, 3-4, 5-9, 10-12, powyżej 12). Właściwie, jeśli porównać tą tabelę do tabeli z B-35, to ta druga posiada taki sam rozkład rezultatów efektywnych, tyle, że rezultaty „Z” częściowo zastąpiono rezultatami „U” (uszkodzenie obiektu), a liczbę jednostek artylerii, łączną siłą jednostki (jednostek) artylerii, wahającą się od 1 do 5. Widać więc, że pewne rzeczy przepisywano ze starego „Piotrkowa 1939” do B-35 wręcz mechanicznie. Szanse zniszczenia obiektu według tabeli ze starej wersji gry są więc nikłe: przy 1-2 jednostkach strzelających trafiamy tylko na 1 (czyli 1/6 szans na uzyskanie trafienia), przy 3-4 jednostkach strzelających (czyli praktycznie cała artyleria niemieckiej dywizji piechoty) trafiamy tylko na 1 i 2 (czyli 1/3 szans na uzyskanie trafienia). Na tych samych zasadach jak ostrzał artyleryjski odbywa się niszczenie obiektów przez lotnictwo – stosuje się tą samą tabelę.

W instrukcji nowego „Piotrkowa 1939” brak natomiast jakiegokolwiek przepisu przewidującego możliwość niszczenia obiektów (w tym przypadku w grę wchodziłyby tylko mosty, ewentualnie prom). Jest jedynie punkt [10.36], przewidujący możliwość niszczenia mostów na dużych rzekach przez lotnictwo.

17) Artyleria – zasięg ognia artyleryjskiego. W starym „Piotrkowie 1939” zasięg artylerii to 5 pól (art. lekka) lub 6 pól (art. ciężka). W nowym zasięg całej artylerii to3 pola. W przeliczeniu na metry odpowiada to odległościom: 1) 10000 lub 12000 metrów, oraz 2) 9000 metrów. Dyskusja na temat zasięgów artylerii w grach drugowojennych Dragona i TiS toczyła się już wśród graczy niejednokrotnie. Na ogół zaczynało się od tego, że trafiała się jakaś osoba z zewnątrz, spoza środowiska starych graczy, która znając parametry armat stosowanych w II wojnie św. porównywała je z zasięgami występującymi w grze i… na ogół spotykała się z odpowiedzią, że „teoretycznie tak, ale w praktyce oni na tak duże dystanse nie strzelali”, często z dodatkowym powołaniem się na bliżej nieokreślone regulaminy i konstatacją, że nawet jeśli na tak dalekie odległości strzelano, to ogień był bardzo niecelny, więc nie powinno się go w grze uwzględniać. Mam tu rzecz jasna na myśli odpowiedzi ze strony stworzycieli gry. Otóż pewnie nie podejmowałbym tego tematu (dawniej sam nie miałem w tych sprawach wyrobionej opinii, poza tym, ile można wałkować to samo), gdyby nie fragment książki M. Bielskiego o GO „Piotrków”, na który zupełnie przy okazji dane mi było się natknąć i który mnie zastanowił. Oto ten fragment – dotyczy walk oddziałów GO „Piotrków” w obronie twierdzy Modlin:

W okresie 24-28 września naziemne działania na pododcinku „Kazuń” nie były zbyt intensywne. Wróg prowadził ożywioną działalność wysyłając patrole rozpoznawcze i bojowe. Wszystkie próby ataków załamały się w ogniu polskiej artylerii i piechoty. Artyleria strzelać musiała niezwykle oszczędnie z uwagi na ograniczone zasoby amunicji oraz krótką donośność dział (przypis nr 137: Na odcinku „Kazuń” na odległość 15,5 km strzelała jedynie bateria armat ciężkich 105 mm z 8 dac (podkr. moje). Patrz MiD WIH, II/2/1919 [...]) (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 330).

Co wynika z tego fragmentu? Autor podaje, że artyleria polska w końcowym okresie obrony twierdzy strzelała na 15,5 km. Co prawda nie cała, ale cięższe baterie. Nie wszędzie istniała zapewne taka potrzeba, by ostrzeliwać znajdujące się tak daleko cele, stąd większość artylerii na tak duże odległości nie strzelała. Zwróćmy jednak uwagę, w jakich warunkach miało to miejsce – przede wszystkim, amunicja była na wyczerpaniu. W tej sytuacji każdy niecelny strzał to niezwykłe marnotrawstwo. A jednak strzelali. Z tego można wysnuć wniosek, że skuteczność artylerii na tych dystansach nie przedstawiała się tak źle. Prowadzenie ognia na te odległości miało jakiś sens. Gdyby było inaczej, nie marnowanoby ostatnich pocisków, waląc na 15,5 km, a więc do celów, które bezpośrednio twierdzy nie zagrażały. Skoro w tak krytycznej sytuacji, mając amunicję na wyczerpaniu, polscy artylerzyści strzelali na tak duże dystanse, to należy przyjąć, że tym bardziej stosowano daleki ostrzał w sytuacjach mniej krytycznych – kiedy amunicji posiadano więcej. W konfrontacji z tymi faktami przyjęte w grze, zwłaszcza w jej nowej wersji, zasięgi artylerii, nijak się nie bronią.

18) Artyleria – walka bezpośrednia. Artyleria przeciwpancerna. Niezależnie od możliwości prowadzenia ostrzału artyleryjskiego, zasady każdej gry przewidywać muszą, w taki czy inny sposób, sytuację, kiedy artyleria zostanie zaatakowana bezpośrednio. Obie edycje „Piotrkowa 1939” rozwiązują te sprawy pod wieloma względami podobnie. Artyleria co do zasady ma sama w walce 1 punkt siły. Nowy „Piotrków 1939”, w przypadku ataku na samotnie stojącą artylerię, przewiduje w ogóle możliwość jej „rozjechania” bez walki, co akurat nie jest zbyt realistyczne, bo w trakcie kampanii wrześniowej zdarzało się, że samotnie stojąca artyleria skutecznie powstrzymywała atak wroga, w szczególności wojsk pancernych (dobry przykład skutecznej walki samotnej polskiej artylerii z niemieckimi czołgami znaleźć można w: A. Zawilski, Bitwy polskiego września, cz. 1, Łódź 1989, s. 261). Gdy artyleria stoi na polu razem z inną nieartyleryjską jednostką, walczy bezpośrednio tak, jak podczas wspierania walki w obronie. Jednostki artylerii nie posiadają stref kontroli, chyba że są umocnione (to ostatnie nie dotyczy nowego „Piotrkowa 1939”). Z kolei, jeśli znajdują się we wrogiej strefie kontroli, mogą wspierać walkę bądź atakować tylko oddział, w którego strefie kontroli się znajdują. Artyleria nie może także prowadzić pościgu.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (10)

 

Bardzo istotnym zagadnieniem w odniesieniu do walki bezpośredniej artylerii jest jej oddziaływanie na jednostki pancerne wroga. W warunkach kampanii wrześniowej działa polowe, obok armat przeciwpancernych, były niejednokrotnie jedynym środkiem, jaki posiadało wojsko polskie przeciw niemieckim czołgom, a biorąc pod uwagę ich ilość, na pewno podstawowym. Znalazło to odzwierciedlenie w tym, że artyleria, o ile znajduje się na pozycji umocnionej, dzieli siłę atakujących jednostek pancernych przez 2. Powyższa zasada występuje w obu grach, dalej zaczynają się różnice.

Po pierwsze, w starym i nowym „Piotrkowie 1939” artyleria polowa dzieli przez 2 siłę jednostek pancernych (czołgi, samochody pancerne, pociągi pancerne). Obok tego w starym „Piotrkowie 1939” występują jednak także jednostki artylerii przeciwpancernej (których w nowym „Piotrkowie 1939” nie ma) – w obronie dzielą one przez 2 także siłę oddziałów zmotoryzowanych (patrz 12.2). Po drugie, o ile w starym „Piotrkowie 1939” brak jakichś dalszych wymagań co do dzielenia siły przez 2, to w nowym, by dzielić siłę atakujących przez 2, artyleria musi stać na jednym polu z jednostką nieartyleryjską oraz posiadać w sumie (wszystkie jednostki na polu) modyfikator w wysokości co najmniej 1,0. Ten ostatni wymóg ogranicza w szczególności wykorzystanie polskiej artylerii lekkiej. Tej ostatniej, podobnie jak np. dywizjonów konnych, historycznie nie koncentrowano w jakieś większe grupy w celu odpierania ataków czołgów, stąd trudno znaleźć dla takiego rozwiązania uzasadnienie. Podobnie, nie wiadomo skąd w starym „Piotrkowie 1939” rozwiązanie, że artyleria polowa (zwykła) dzieli przez 2 tylko siłę oddziałów pancernych, a przeciwpancerna także zmotoryzowanych.

Dalsze istotne rozwiązania to:

a) W starym „Piotrkowie 1939” punkt 11.9, mówiący o tym, że za każde pole ucieczki (wycofania po walce) artyleria traci 1 punkt siły (odnośnie artylerii p-panc. zasady tej nie sprecyzowano, obecnie w B-35 obowiązuje to samo rozwiązanie, z tym, że do artylerii p-panc. nie ma ono zastosowania). Reguła ma duży wpływ w sytuacjach, gdy jedna ze stron przez dłuższy czas musi się cofać. Powoduje ona, że strona ta bardzo szybko straci w tym odwrocie artylerię. Historycznie, w przypadku polskich jednostek, nie miało to na ogół miejsca. W każdym razie, wiele dział udało się uratować. W starym „Piotrkowie 1939” zasada ta nie była jednak tak niekorzystna dla obrońcy, jak obecnie w B-35, ze względu na to, że istniała możliwość przeprowadzenia odwrotu, czyli wycofania przed walką. Wówczas ta zasada nie miała zastosowania. W B-35 zrezygnowano z kart bitewnych i co za tym idzie możliwości wycofania przed walką, i w związku z tym przepis ten działa trochę inaczej.

b) Stary „Piotrków 1939”, obok tego, że artyleria miała możliwość dzielenia siły wojsk pancernych przez 2 (rozwiązanie zasadne dla tego okresu II wojny św., o tyle, że wtedy dział polowych używano w tej roli – broni przeciwpancernej), wprowadzał również możliwość prowadzenia przez artylerię walki ogniowej. W chwili, gdy oddział pancerny wchodził w strefę kontroli artylerii, gracz nią dysponujący rzucał kostką. Rezultat 1-3 powodował utratę przez oddział pancerny 1 PS, pozostałe – bez efektu. Prowadzić walkę ogniową, i to na 2 pola, mogły też w starym „Piotrkowie 1939” niemieckie Flaki 88 mm, działając na podobnych zasadach (trafienie na 1-3 przy ostrzale na 2 pola, dalszy ruch w strefę kontroli Flaka to automatyczna strata kolejnego punktu siły). Rozwiązanie to, jeśli chodzi o sam przebieg walki, dużo nie wnosiło, bo i tak, tam gdzie gracz miał atakować, to atakował, niezależnie od tego, czy przeciwnik miał mu „urwać” ten 1 PS więcej, czy nie. Mogły one za to wprowadzać pewną loteryjność przy rozliczaniu warunków zwycięstwa, które uwzględniały wielkość poniesionych przez obie strony strat. Zasady o walce ogniowej nie pojawiły się oczywiście w nowym „Piotrkowie 1939”, zostały za to niemal w tej samej formie zastosowane w I edycji B-35, gdzie występowały jako tzw. stara WALKA OGNIOWA (WO).

c) Nowy „Piotrków 1939” nieco bardziej szczegółowo rozwiązał kwestię ponoszenia strat w walce bezpośredniej artylerii i wojsk pancernych. Zgodnie z [9.47], w przypadku walki, w której artyleria dzieli przez 2 siłę atakujących oddziałów pancernych, po stronie atakującego straty ponoszą w pierwszej kolejności oddziały pancerne, zaś po stronie obrońcy artyleria. Doprecyzowano także, że w przypadku zastosowania artylerii w ten sposób, że dzieli siłę atakujących przez 2, nie może ona jednocześnie walczyć według procedury wspierania walki, ale posiada siłę 1. Wydaje się to trochę dyskusyjne, bo siła 1 powinna mieć zastosowanie głównie do sytuacji, kiedy artyleria zostanie zaskoczona, nie będąc na pozycji, zaatakowana od tyłu itp., a tu takiej sytuacji nie ma.

19) Artyleria przeciwlotnicza. W starym „Piotrkowie 1939” wyodrębniono osobne jednostki artylerii przeciwlotniczej obu stron, w nowym „Piotrkowie 1939” całkowicie tego rodzaju jednostek brak. Skuteczność artylerii p-lot. w starym „Piotrkowie 1939” kształtuje się tak, że w przypadku ataku na pole zajmowane przez artylerię p-lot. wykonuje się rzut K6, by sprawdzić efekty ostrzału przeciwlotniczego. Wynik rzutu 1 oznacza, że misja może być kontynuowana. Wyniki 2-6 oznaczają stratę przez jednostkę lotniczą 2 punktów siły i przerwanie misji. Możliwy jest też ostrzał na pole sąsiednie. W tym przypadku rezultat rzutu 1-2 oznacza, że misja może być kontynuowana, zaś rezultat 3-6 skutkuje stratą przez jednostkę lotniczą 1 punktu siły i przerwaniem misji. Jak z tego widać, jednostki artylerii p-lot. są w grze bardzo skuteczne. Autor nie zróżnicował przy tym ich właściwości w zależności od posiadanej siły oraz typu artylerii (lekka, ciężka). Każda jednostka strzela tak samo. Bywa więc, że nawet polskie jednostki ckm-ów przeciwlotniczych mają taką samą skuteczność jak niemieckie Flaki 88 mm.

 

Piotrków 1939 (wyd. KMGS) – rozstawienie początkowe (11)

 

Jak to się ma do realiów, zwłaszcza w odniesieniu do wojsk polskich? Otóż nasza obrona przeciwlotnicza była we wrześniu 1939 r. iluzoryczna. Nie można powiedzieć, że nie istniała w ogóle. Problemem, niezależnie od niewielkiej liczby posiadanych dział przeciwlotniczych, były niewielkie zapasy amunicji, a warto wiedzieć, że prowadzenie ostrzału przeciwlotniczego pochłania w krótkich odcinkach czasowych ogromne jej ilości, stąd polskie baterie przeciwlotnicze, nawet jeśli nieraz dysponowały dobrą bronią, to szybko kończyła się im amunicja, przez co stawały się niemal bezużyteczne. Reasumując, polska artyleria p-lot. (ani nawet niemiecka) na pewno nie były tak skuteczne, jak to wynika z zasad starego „Piotrkowa 1939”. Jakiś wpływ na lotnictwo jednak miały, stąd całkowite ich pominięcie w nowym „Piotrkowie 1939” też nie wydaje się właściwe. To oddziaływanie polskiej artylerii p-lot. wyrażało się między innymi w tym, że w sytuacji, gdy lotnicy niemieccy wiedzieli, że dana polska dywizja nie dysponuje żadną bronią przeciwlotniczą, podczas lotów schodzili na niższe pułapy, z których ataki były zwykle dużo skuteczniejsze. Wspomina o tym M. Bielski w swojej książce o GO „Piotrków” pisząc o walkach polskiej 30 DP 4 września:
Zachęceni faktem, że 30 DP nie ma artylerii plot., Niemcy bombardowali jej pozycje na niewielkiej wysokości. (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 129).
oraz we fragmencie dotyczącym walk oddziałów GO „Piotrków” w obronie twierdzy Modlin:
Działalność lotnictwa wzmogła się jeszcze bardziej 26 i 27 września. Tego drugiego dnia oraz w nocy z 27 na 28 września naloty odbywały się już bez przerwy. Lotnictwo wroga działać mogło bezkarnie, bombardując i ostrzeliwując pozycje polskie z niskich pułapów, bowiem zabrakło już amunicji plot. (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 327).
Stąd też wydaje się, że w nowym „Piotrkowie 1939”, rezygnując z oddzielnych jednostek artylerii p-lot. można było uwzględnić jej wpływ, wprowadzając ujemny modyfikator dla lotnictwa niemieckiego podczas ataków na polskie dywizje i brygady posiadające artylerię p-lot., albo dodatni modyfikator podczas ataku na te związki taktyczne, które żadnej osłony przeciwlotniczej nie posiadały.

20) Lotnictwo. Działalność lotnictwa, zarówno w starym, jak i w nowym „Piotrkowie 1939” sprowadza się do: 1) możliwości wspierania walki, 2) samodzielnych ataków na jednostki, 3) samodzielnych ataków na obiekty i cele traktowane jak obiekty (np. pociągi transportowe). Wspieranie ataku przez lotnictwo w starym „Piotrkowie 1939” polega na dodaniu punktów siły lotnictwa (standardowo 5 punktów, chyba że jednostka poniosła jakieś straty), z kolei w nowym „Piotrkowie 1939” na dodaniu modyfikatora walki (1 lub 2) na korzyść danej strony. Lotnictwo wspiera więc w obu grach walkę analogicznie, jak artyleria – w przypadku nowego „Piotrkowa 1939” zasady wprost stwierdzają, że procedura i efekty wsparcia lotniczego są takie, jak wsparcia artyleryjskiego (patrz [10.12]).

Podobnie rozwiązano samodzielne ataki – tutaj również obie instrukcje przewidziały dla lotnictwa rolę analogiczną, jak dla artylerii. Jako, że samodzielny ostrzał artyleryjski został w obu grach zorganizowany zupełnie inaczej, efektywność tych ataków będzie różna – by się nie powtarzać odsyłam w tym miejscu do fragmentu recenzji poświęconego artylerii. W przypadku starego „Piotrkowa 1939” zwraca uwagę, że ataki rozstrzygane są według tej samej tabeli, co samodzielne ostrzały i nawały artyleryjskie. W myśl tej tabeli nie ma zaś znaczenia siła jednostek, ale ich ilość, więc ewentualne straty lotnictwa od ostrzału artylerii p-lot. tracą w tym elemencie walki znaczenie.

Niezbyt dobrze oddano w obu grach wpływ lotnictwa (niemieckiego) na ruch jednostek. Stary „Piotrków 1939” nie przewiduje w ogóle żadnego wpływu lotnictwa na ruch oddziałów. Nowy „Piotrków 1939” wprowadza z kolei zasadę, że zaatakowana jednostka ma w najbliższej własnej fazie ruchu ruchliwość zmniejszoną o 1 (patrz [10.13]). Niewiele to, biorąc pod uwagę, że w rzeczywistości bywało, że lotnictwo mocno ograniczało możliwości przegrupowań wojsk. Zasady tego rodzaju przewidują np. stare „Ardeny 1944” czy „Kreta 1941” wydawnictwa Dragon. Zwłaszcza w starym „Piotrkowie 1939”, gdzie występuje podział na etapy dzienne i nocne, należało jakąś tego rodzaju zasadę zamieścić. Z kolei w nowym „Piotrkowie 1939” przyjęta zasada też nie załatwia wszystkiego, z uwagi na niewielką liczbę występujących w grze jednostek lotnictwa, co sprawia, że ich oddziaływanie na ruchy przeciwnika staje się marginalne.

W przypadku ataków na obiekty i jednostki niebojowe (stary „Piotrków 1939”: pociągi oraz tabory, a także sztaby, nowy „Piotrków 1939”: pociągi transportowe) w starym „Piotrkowie 1939” przewidziano osobną tabelę do ataków na obiekty, kwalifikując do niej także wszystkie jednostki traktowane jak obiekty. Nowy „Piotrków 1939” operuje w tym względzie pojedynczymi, szczegółowymi rozwiązaniami, które są bliższe historycznej poprawności, ale rozrzucone po całej instrukcji, trudniejsze do opanowania. Warto przy tym zwrócić uwagę, że nowy „Piotrków 1939” nie przewiduje możliwości niszczenia wszystkich obiektów – nie można więc stosować taktyki spalonej ziemi. W rzeczywistości tego rodzaju działania, niszczące infrastrukturę w pasie walk, wojska polskie w kampanii wrześniowej podejmowały, ale na bardzo ograniczoną skalę. Jeśli chodzi o ataki na obiekty, stary „Piotrków 1939” daje ciut większe szanse powodzenia ataku, co, zwłaszcza w odniesieniu do takich jednostek jak tabory czy pociągi transportowe, wydaje się być rozwiązaniem lepszym. Z kolei nowy „Piotrków 1939” wprowadza w ramach tej procedury efekt pośredni w postaci uszkodzenia obiektu – w odniesieniu do mostu (patrz [10.36]), przy czym dwukrotne uszkodzenie obiektu powoduje jego zniszczenie.

Reasumując rodzaje możliwych do podjęcia działań, w starym „Piotrkowie 1939” lotnictwo jest najefektywniejsze w samodzielnych atakach, zwłaszcza przeprowadzanych zbiorowo, zaś w nowym „Piotrkowie 1939” we wsparciu walki.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (scenariusz „Granica”)

 

Możliwości działań lotnictwa w obu grach ogranicza pogoda. W trakcie fazy lotniczej gracze sprawdzają stan pogody. Pogoda zła bądź pochmurna powoduje ograniczenie działań lotnictwa. W starym „Piotrkowie 1939”, podobnie jak obecnie w B-35, rzuca się kostką, by sprawdzić, jaka pogoda panować będzie – ale uwaga – w etapie następnym. Jeśli wypadnie dobra pogoda, całe lotnictwo działa bez ograniczeń. W przypadku złej pogody całe lotnictwo zostaje usunięte z planszy, zaś w przypadku pogody pochmurnej rzuca się kostką za każdą z jednostek lotniczych i ma ona 50 procent szans na kontynuowanie misji. Nowy „Piotrków 1939” posługuje się w odniesieniu do pogody nieco odmienną procedurą: rzucamy kostką za każdą jednostkę osobno, po rozstawieniu żetonów bądź przed atakiem (instrukcja nowego „Piotrkowa 1939” jest tu dość nieprecyzyjna). Rezultat 6 powoduje przerwanie misji, rezultat 5 – zmniejszenie siły lotnictwa o 1 (czyli zmniejszenie modyfikatora), zaś rezultaty 4-1 – brak efektu. Nieprecyzyjność instrukcji nowego „Piotrkowa 1939” w tym miejscu przejawia się także w tym, że gdyby czytać ją literalnie, to należałoby wykonywać kolejno dwa takie sprawdzenia, jak to wyżej wspomniane – pierwsze w myśl opisu faz i drugie w myśl punktu [10.23], ponieważ w tym ostatnim autor nie wspomina wyraźnie, że jest to procedura związana z uwzględnieniem pogody (jedynie przy rezultacie 5 znajdujemy wzmiankę o tym, że żeton o sile 1, w przypadku uzyskania tego rezultatu, zdejmowany jest z planszy ze względu na stan pogody).

Trudno jednoznacznie przesądzać, rozwiązania którego „Piotrkowa 1939” są, jeśli chodzi o lotnictwo, lepsze. Obie instrukcje wyglądają w odniesieniu do tego rodzaju wojsk na dość „dziurawe”, z tym, że w nowym „Piotrkowie 1939” pewne rzeczy ujęto jednak szerzej, pojawiają się w nim również rozwiązania zmierzające to wytworzenia większego realizmu (choć nie zawsze udane, o czym niżej).

Przede wszystkim w nowym „Piotrkowie 1939”, w przeciwieństwie do starego, autor uwzględnił w jakimś stopniu walki myśliwskie. Otóż w nowej wersji gry, jeśli zdarzy się, że lotnictwo obu stron znajdzie się na tym samym bądź sąsiednich polach, wszystkie takie jednostki są zdejmowane z planszy. Cóż, każdy kto zna przynajmniej orientacyjnie parametry naszych ówczesnych samolotów myśliwskich oraz ich niemieckich przeciwników, w tym momencie zapewne się uśmiechnie, bo zasada ta umożliwia pojedynczym żetonem lotnictwa polskiego wyłączenie z walki, w sprzyjających okolicznościach, nawet całego lotnictwa niemieckiego (jeśli gracz kierujący Niemcami zdecyduje się rzucić je w jeden rejon), ale pod względem grywalnościowym może to dawać ciekawe efekty. Żeby zasada była bliższa realiom, wydaje się, że autor powinien ograniczyć liczbę możliwych do wyeliminowania z walki jednostek niemieckich do góra dwóch.

Poza powyższym, zwraca jeszcze uwagę punkt [10.34]. Przewiduje on zakaz używania jednostek lotniczych do ataku lub obrony na heksach pokrytych lasem. Przepis znajduje się w podrozdziale „Samodzielne ataki lotnicze”, jednak zawarte w nim sformułowanie, mówiące o obronie, wskazuje, że ma on zastosowanie nie tylko do samodzielnych ataków, ale także do wspierania walki przez lotnictwo. Nie wydaje się to sensowne. Przepis powinien być ograniczony do tego, by zabraniał samodzielnych ataków na jednostki stojące w lesie, w dużej odległości od oddziałów własnych, ponieważ zdarzało się podczas kampanii wrześniowej, i to wielokrotnie, że lotnictwo niemieckie atakowało jednostki stojące w lecie (np. w bitwie pod Mokrą).

21) Umocnienia i fortyfikacje. W dwudziestoleciu międzywojennym istotnym elementem systemu obronnego Francji i państw na niej się wzorujących, w tym Polski, były fortyfikacje. Miały one zapewnić bezpieczeństwo granic i przynajmniej na jakiś czas powstrzymać agresora, który chciałby wtargnąć na obszar państwa, tak by dać czas na przeprowadzenie mobilizacji, a następnie wyprowadzenie kontrofensywy. Stąd też rozbudowa w przededniu wojny umocnień przez poszczególne państwa obawiające się niemieckiej agresji. Niestety, w wielu przypadkach działania te okazały się spóźnione. W Polsce na wielu odcinkach granicy, jeszcze w okresie bezpośrednio poprzedzającym wojnę, intensywnie tworzono i rozwijano pas umocnień nadgranicznych, jak i obiekty znajdujące się bardziej w głębi kraju. Mimo dużego wysiłku, szereg z nich pozostało nieukończonych.

W obu „Piotrkowach 1939” występują 3 rodzaje umocnień i fortyfikacji: 1) umocnienia polowe, 2) fortyfikacje polowe, 3) fortyfikacje stałe. Nieco zróżnicowany jest sposób ich budowy i modyfikacje przez nie dawane. W przypadku starego „Piotrkowa 1939”, umocnienia polowe buduje się 1 etap i może to czynić każdy oddział, z wyjątkiem sztabów, fortyfikacje polowe budować mogą jedynie oddziały saperów – budowa trwa 9 etapów, zaś fortyfikacje stałe są elementem planszy i nie mogą być budowane w trakcie gry. W nowym „Piotrkowie 1939” wygląda to tak samo, z tą różnicą, że fortyfikacje polowe potraktowano jako stały element planszy – tak samo, jak fortyfikacje stałe. Występująca w starym „Piotrkowie 1939” opcja budowy fortyfikacji stałych przez saperów, w ciągu 9 etapów, jest interesująca, lecz w praktyce nie nadaje się zbytnio do wykorzystania, ze względu na długi czas potrzebny do ich ukończenia. Gdyby jeszcze stara wersja, tak jak niektóre scenariusze nowej, rozpoczynała się 1 września, a nie 4 września, stwarzałoby to większe możliwości. Inna rzecz, że poprzez stawianie takich umocnień na dalekim zapleczu, gracz polski zawczasu zdradza, na jakich pozycjach zamierza utworzyć główną linię obrony.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (1)

 

Umocnienia i fortyfikacje w starej i nowej edycji gry różnią się także kwestią występowania ukierunkowania. W starej edycji umocnienia polowe i fortyfikacje polowe oznaczane były za pomocą dodatkowych żetonów i miały ukierunkowanie – analogicznie jak w „Tannenbergu 1914”. W nowej wersji żetony umocnień polowych, tak jak w B-35, zorganizowane zostały w ten sposób, że nie mają ukierunkowania, zaś fortyfikacje polowe stały się częścią planszy, jako linia stanowiąca krawędź heksu – tak, jak fortyfikacje stałe. Jeśli chodzi o ukierunkowanie umocnień występujące w starej edycji, najbardziej dyskusyjną kwestią pozostało, czy można wybudować na jednym polu umocnienia „w dwie strony” tzn. jedne umocnienia ukierunkowane na 3 heksy z jednej strony, i drugie umocnienia ukierunkowane na pozostałe 3 heksy z drugiej strony. Zasady tego nijak nie precyzują, podobnie jest zresztą w innych grach, np. w „Tannenbergu 1914”.

Zmieniły się również modyfikatory. W starej edycji gry umocnienia polowe dają modyfikator -1, fortyfikacje polowe -3, zaś fortyfikacje stałe -5. W nowej edycji umocnienia polowe dają modyfikator -1, fortyfikacje polowe modyfikator -3, zaś fortyfikacje stałe dzielą siłę atakującego przez 2 oraz dają modyfikator -4 (dodatkowo zmniejszają również o połowę straty obrońcy, gdy ten zdecyduje się kosztem ich poniesienia próbować utrzymać pozycję).

Inna istotna różnica między starym i nowym „Piotrkowem 1939” to zasady niszczenia umocnień i możliwość przejmowania ich przez przeciwnika. Oczywiście w obu grach oddział okupujący umocnienia może je zniszczyć. Jednak w starym „Piotrkowie 1939”, w przeciwieństwie do nowego, możliwe było przejęcie przez zwycięski oddział umocnień po przeciwniku, co więcej, przeciwnik wycofując się nie miał ich możliwości zniszczyć (takie rozwiązanie też niekiedy pojawia się w grach). Nieco odmiennie uregulowano również kwestię tego, czy opuszczone przez oddziały umocnienia „znikają” oraz przejmowania ich po innych własnych oddziałach. Stary „Piotrków 1939” bardzo przypomina pod tym względem „Tannenberg 1914”, nowy ma zaś rozwiązania bardziej przypominające B-35, ale dla oddziałów mniej niż te z B-35 restrykcyjne.

Zasady o umocnieniach ogólnie dobrze oddają ich rolę w walkach kampanii wrześniowej, choć niektóre przesunięcia na korzyść Polaków wydawać się mogą zbyt duże. Inna rzecz, że z umocnieniami było wówczas często tak, że w jednych przypadkach obsadzające je oddziały stawały na wysokości zadania, w innych przypadkach nie do końca – wydaje się, że dużo zależało od morale. Wprowadzania tego ostatniego autor konsekwentnie jednak unika, zarówno w B-35, jak i w W-39.

Szkoda też, że nie uwzględniono w jakiś wyraźniejszy sposób faktu, że część spośród polskich umocnień na odcinku Armii „Łódź” była nieukończona. W związku z tym nie posiadały one takich parametrów obronnych jak obiekty wykończone. Dość dokładne dane na temat liczby obiektów niewykończonych na poszczególnych odcinkach znaleźć można zarówno u Jana Wróblewskiego, jak i Mieczysława Bielskiego. Gdyby chcieć w pełni realistycznie przedstawić polskie umocnienia na tym odcinku, należałoby wprowadzić kilka ich poziomów, dających różne modyfikatory, zależnie od stopnia wykończenia obiektów obronnych na danym odcinku. Nie byłoby to szczególnie trudne, wystarczyłoby nawet nanieść na dotychczasowe linie umocnień cyferki z nowymi, zmienionymi modyfikatorami, jakie dają w obronie poszczególne fortyfikacje.

22) Sztaby i dowodzenie. Symulacja dowodzenia to jeden z najsłabszych i najczęściej krytykowanych elementów gier o II wojnie światowej spod znaku Dragona i TiS. Historycznie był to jeden z czynników mających decydujący wpływ na przebieg kampanii wrześniowej. Zarówno Jan Wróblewski w swojej kapitalnej monografii Armia „Łódź” 1939, poświęconej odcinkowi frontu, który przedstawiony został w grze, jak i Mieczysław Bielski w GO „Piotrków” 1939, czy Apoloniusz Zawilski w Bitwach polskiego września niejednokrotnie podkreślają znaczenie tego składnika pola walki. Tymczasem zasady obu gier dotyczące dowodzenia i sztabów są nadzwyczaj skromne.

W starym „Piotrkowie 1939” zasady te sprowadzają się do tego, że sztab dywizji (brygady) dodaje modyfikator do walki jednostkom znajdującym się w jego zasięgu dowodzenia (uwaga, inaczej niż w B-35 zasięg dowodzenia sztabu dywizji wynosił w starym „Piotrkowie 1939” 5, a nie 4 pola). Sztab korpusu (grupy operacyjnej) umożliwia z kolei przeprowadzanie nawał artyleryjskich jednostkom znajdującym się w odległości do 5 pól od sztabu (analogicznie, jak w B-35). W zasadach występuje też niepojawiający się nigdzie później punkt 14.6.2, mówiący o tym, że jednostki armijne i korpuśne, znajdujące się w odległości do 5 pól od dowództwa korpusu, mogą uczestniczyć w każdej walce jednostki linowej, znajdującej się w zasięgu działania dowództwa. Jednostki te byłyby zatem w starym „Piotrkowie 1939” w swoich działaniach dość mocno ograniczone. Nie wiadomo jednak, jak pogodzić ten przepis z innym punktem, znajdującym się w rozdziale o koncentracji jednostek:
5.3 Oddziały armijne i korpuśne (samodzielne bataliony czołgów 7TP, bataliony obrony narodowej – ON i inne) mogą zmieniać podporządkowanie w trakcie rozgrywki. Gracz deklaruje taką zmianę i wprowadza ją w życie w fazie ruchu następnego etapu.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (2)

 

Bardzo dobrym rozwiązaniem, występującym w starym „Piotrkowie 1939”, jest nieposiadanie punktów siły przez dowództwa – w przeciwieństwie do w B-35. Eliminuje to absurdalne sytuacje, w których dowództwa stają się de facto jednostkami liniowymi, służącymi do odpisywania strat, bo graczom szkoda marnować oddziałów liniowych. Rozwiązanie ze starego „Piotrkowa 1939” kontynuowano szczęśliwie w W-39, i co za tym idzie w nowej wersji gry.

Poza powyższym, co do eliminacji dowództw oraz traktowania ich jak jednostek zmotoryzowanych, stary „Piotrków 1939” zawiera w zasadzie te same przepisy co B-35. Podobnie uregulowano te sprawy również w nowym „Piotrkowie 1939”. W zasadach nowej edycji zmodyfikowano jedynie zasięg dowodzenia sztabów – podobnie jak w B-35 wynosi on 4 pola (widać w praktyce okazało się, że to optymalna odległość) oraz dodano wymóg, że aby oddziały walczące w danym starciu uzyskały modyfikator, powinny one wszystkie znajdować się w zasięgu dowodzenia dowództwa (patrz [13.22] i [13.23]) – w innych grach, np. w B-35 przyjmuje się, że wystarcza, gdy choć jeden spośród walczących oddziałów znajduje się w zasięgu sztabu). Do powyższych zasad doszły również:
- możliwość budowy/odbudowy mostów – dotyczy tylko mostów uszkodzonych.
- sztaby mogą także pomagać w reorganizacji jednostek spanikowanych i zdezorganizowanych.

Jak wspomniałem na początku, brakuje w obu wersjach gry zasad starających się zasymulować działalność dowództw w kampanii wrześniowej, panującą wówczas doktrynę wojenną i inne ograniczenia, jakie były udziałem dowódców w tym okresie wojny. Brak też przepisów odzwierciedlających w nieco większym stopniu proces dowodzenia, co przy tej skali gry (przede wszystkim, mam na myśli skalę mapy) wydaje się jednak pewnym mankamentem.

Jedną z okoliczności, które rzuciły mi się w oczy, podczas lektury cytowanych w książkach Mieczysława Bielskiego i Jana Wróblewskiego rozkazów Naczelnego Wodza do dowódcy Armii „Łódź” oraz dowódcy Armii „Łódź” do podległych mu związków operacyjnych i taktycznych jest wyznaczanie kolejnych miejsc postoju dowództwa. Dowództwa wyższego szczebla zawsze wyznaczają miejsca postoju dowództw niższego szczebla. Dokonywano tego w ramach rozkazu i oczywiście nie było to rozporządzenie całkowicie sztywne, ale jednak na ogół przestrzegane. Postępowano w ten sposób, by usprawnić komunikację między sztabami – nie wszędzie znajdowały się odpowiednie środki łączności (centrale telefoniczne i in.). Fakt nieodpowiedniego przemieszczenia dowództwa Armii „Łódź” po 6 września, do miejsca postoju, z którego nie mogło ono przez parę dni nawiązać pełnej komunikacji z Naczelnym Dowództwem oraz z podległymi mu związkami, był jednym z czynników, który zdezorganizował obronę. Na parę dni dywizje oraz grupy operacyjne podległe gen. Rómmlowi straciły wtedy z nim kontakt. Wysyłani przez nie po rozkazy oficerowie sztabowi nie wiedzieli, gdzie aktualnie przebywa sztab i jakie są dalsze wytyczne dla działań ich jednostek, a co za tym idzie dowódcy poszczególnych dywizji i brygad zdani byli na siebie samych. Ośrodek, który koordynował działania walczących na tym odcinku frontu dywizji, po kilku dniach walki, i to w najbardziej krytycznym momencie – wkrótce po tym, kiedy XVI Korpus Pancerny przełamał pozycje polskie pod Borowskimi Górami, przestał właściwie funkcjonować. W grze brak w ogóle uwzględnienia tych wydarzeń, a miały one decydujący wpływ na przebieg działań wojennych Armii „Łódź”. Zrezygnowano również z jakiegokolwiek uwzględnienia „specyfiki” działań Armii „Prusy” i jej dowódcy, gen. Dęba-Biernackiego. Osoba tego ostatniego i wchodzenie do walki odwodowej Armii „Prusy” to temat na oddzielny artykuł – wrócę do niego jeszcze w dalszej części recenzji.

23) Jednostki saperskie i obiekty inżynieryjne. Stary „Piotrków 1939”, w związku z tym, że występowały w nim jako oddzielne jednostki bataliony i kompanie saperów, posiadał dość rozbudowany segment reguł poświęcony wojskom inżynieryjnym i ich działaniom w trakcie prowadzonych walk. Działania te miały głównie zadania opóźniające. Nowy „Piotrków 1939” zrezygnował w ogóle z jednostek saperskich, ponieważ system W-39 w założeniu miał być systemem pułkowym. Taki jednak nie jest, jako że istnieje w nim możliwość podziału pułków na bataliony, jednostki pancerne występują zaś w skali batalionów, które można dzielić na kompanie. Ponadto, zarówno stary, jak i nowy „Piotrków 1939” uwzględniają różne pomniejsze oddziały piechoty i kawalerii, często mniejsze niż bataliony saperów. W zestawieniu z tym, pozbycie się z gry jednostek inżynieryjnych wydaje się sztuczne.

Nowym graczom, mającym doświadczenia z II i III edycją B-35, saperzy kojarzyć się mogą przede wszystkim z bonusem do ataku (w systemie B-35 jednostki saperskie w ataku posiadają modyfikator +1) i o tyle ich pozbycie się może wydawać się sensowne, bo na ogół tego rodzaju jednostek nie rzucano do pierwszej linii, jak to ma często miejsce w B-35. Jednak w starym „Piotrkowie 1939” problem ten nie istniał, ponieważ jednostki saperskie takiego modyfikatora nie posiadały. Ich rola sprowadzała się głównie do stawiania i rozminowywania pól minowych, a także niszczenia i odbudowywania obiektów (drogi, mosty, linie kolejowe). Najefektywniejszym sposobem wykorzystania jednostek saperskich w tamtej grze wydaje się stawianie pól minowych. Można ich bowiem postawić w ciągu 1 etapu nawet 5. Po tym czasie oddział saperów musiał, zgodnie z zasadami (patrz 13.3.1 oraz 13.3.2), udać się do taborów i spędzić tam 1 pełny etap, by uzupełnić zapas min. W czasie ogólnego odwrotu wojsk polskich na odcinku Armii „Łódź” nie zdarzało się, by nasi saperzy prowadzili gdzieś tak intensywne minowanie, stąd przepisy te wydają się nieprawidłowe.

Druga możliwość wykorzystania saperów, czyli niszczenie obiektów, została w zasadach starego „Piotrkowa 1939” dość mocno ograniczona wysokimi kosztami w punktach ruchu, dla jednostek niszczących. Zgodnie z 18.2 linie kolejowe oraz mosty niszczyć mógł każdy oddział wojska, kosztem 1/4 posiadanych punktów ruchu za pole, zaś drogi tylko saperzy, kosztem 1/2 posiadanych punktów ruchu za pole. Widać z tego zatem, że obecność saperów nie miała pierwotnie żadnego znaczenia dla możliwości niszczenia obiektów, jak to jest obecnie w B-35, gdzie wymagana jest obecność w określonej odległości od jednostki niszczącej batalionu saperów.

Bardzo sensowne jest z kolei w rozwiązaniach starego „Piotrkowa 1939” ujęcie kosztów zniszczenia jednego pola zawierającego obiekt w ułamku ruchliwości oddziału (1/2 albo 1/4 posiadanych punktów ruchu). Wskutek tego jednostki szybkie nie miały w tej grze tak wielkich zdolności niszczenia obiektów, jak później w B-35, gdzie za zniszczenie 1 pola z obiektem „płaciły” określoną liczbę punktów ruchu, a że punktów tych posiadały w sumie bardzo dużo, w związku z tym jednostkowy koszt zniszczenia obiektu na pojedynczym polu był dla nich bardzo mały (dla przykładu, w I edycji B-35 oddziały rozpoznawcze, posiadające niekiedy ponad 20 punktów ruchu, były w stanie zniszczyć, jadąc kolejno pole za polem, do 8-9 pól drogi).

Ostatnia sfera działalności saperów, czyli odbudowa obiektów, w tym zwłaszcza mostów, idealnie pokrywa się w starym „Piotrkowie 1939” z zasadami obecnie funkcjonującymi w B-35. Odbudowa na jednym polu linii kolejowej, bądź drogi, wymaga „odstania” na nim 1 pełnego etapu. Budowa (odbudowa) mostu to podejście w jednym etapie do rzeki, a w etapie następnym przejście na jej drugą stronę. W przypadku dużych rzek, procedura ulega wydłużeniu o 1 etap.

W nowym „Piotrkowie 1939” z całej działalności saperów zachowane zostało tylko niszczenie i odbudowa mostów i niektórych innych obiektów. Czynności te wykonują sztaby. Pole, na którym umiejscowiono obiekt, musi znajdować się w odległości do 3 pól od sztabu i wówczas podejście dowództwa na tę odległość powoduje odbudowę obiektu (następuje ona jednak dopiero w fazie zaopatrzenia i pogody – patrz [13.31]). Poza powyższym saperzy i związana z nimi działalność inżynieryjnego przygotowania pola walki zostały pominięte.

Pojawiły się w zamian za to szczegółowe rozwiązania dotyczące mostu pontonowego (Niemcy), mostu łyżwowego (Polacy) oraz promu (obie strony). Wprowadzają one dodatkowe smaczki historyczne, ale jako że są to zasady systemowe, mające bardziej zastosowanie do pozostałych części systemu W-39, głównie do „Pomorza 1939”, w tym miejscu je pominę. Reasumując, kwestie związane z saperami i obiektami w zasadach starego i nowego „Piotrkowa 1939”, uważam, że usuwanie tych oddziałów z gry w nowym „Piotrkowie 1939” nie było właściwe. Z drugiej strony, stary „Piotrków 1939” dawał zbyt duże możliwości demolowania terenu przed nadchodzącymi oddziałami niemieckimi i w ten sposób opóźniania ich marszu. Można powiedzieć, że w tamtej grze wykorzystanie tego czynnika warunkowało w znacznej mierze sukces strony polskiej. Słabością w przypadku rozwiązań starego „Piotrkowa 1939” było też zrównanie pod względem możliwości działania batalionów i kompanii saperów – te ostatnie działały de facto jak bataliony saperów. Szerzej pisałem o tym w recenzji „Kocka 1939” wydawnictwa S.R. Brak w tamtej grze jakiegokolwiek rozróżnienia kompanii i batalionów saperów był przez autora wykorzystywany do wyraźnego zwiększenia możliwości strony polskiej. Zasady nowego „Piotrkowa 1939” uprościły sytuację przez całkowitą eliminację tych jednostek.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (3)

 

Autor sięgnął po rozwiązanie najprostsze, zapewne pod wpływem negatywnych doświadczeń z nadmiernym wykorzystywaniem przez graczy opcji stawiania pól minowych i demolowania przedpola, rozdzielającego pozycje obu armii. Spośród rozwiązań szczegółowych, w nowym „Piotrkowie 1939” dobrze wypadają przepisy o mostach, pontonowym i łyżwowym. Z kolei w starej wersji gry, bardzo dobrze zaszeregowano sztaby, pociągi transportowe i tabory, pisząc, że w przypadku niszczenia przez artylerię i lotnictwo jednostki te należy traktować, tak, jak obiekty. Na koniec jeszcze jeden ciekawy przepis ze starego „Piotrkowa 1939”, związany z niszczeniem jednostek traktowanych jak obiekty – punkt [18.8.1]. Zawiera on bardzo podobne rozwiązanie, jak w przypadku ucieczki taborów:
18.8.1 Jeżeli oddział nie posiadający pkt siły znajduje się w lesie, to rezultat „zniszczenie” oznacza konieczność przemieszczenia oddziału o 4 pola w linii prostej, w losowo wybranym kierunku (patrz 16.4.7). Przepis ten nie dotyczy sztabów, które nie ponoszą w takim przypadku żadnych konsekwencji.

24) Zaopatrzenie. Tabory. Stary „Piotrków 1939” dla celów oddania zaopatrzenia posługiwał się jednostkami taborów. Każda dywizja, brygada bądź inne większe zgrupowanie (np. grupa płk. Czyżewskiego) posiadało własną jednostkę taborów. W myśl zasad gry tabory stanowiły wysunięte bazy zaopatrzenia – to do taborów ciągnięto linię zaopatrzenia, która nie mogła być przy tym dłuższa niż 8 pól. Dalsze przepisy dość skrupulatnie precyzowały, co dzieje się w przypadku nieposiadania przez jednostkę zaopatrzenia oraz jak można zniszczyć tabory. Wśród tych procedur najzabawniejsza wydaje się procedura losowego przemieszczania taborów, zawarta w punkcie 16.4.7, o której wspominałem w recenzji „Kocka 1939”. Zasady o zaopatrzeniu i taborach ze starego „Piotrkowa 1939” pod wieloma względami prezentują się solidnie, zwłaszcza punkty 16.4.14 i 16.4.15. Dobrymi rozwiązaniami są też punkty ograniczające dostępność pola, na którym stoi jednostka taborów. I tak, punkt 16.4.5 mówi, że każdy sojuszniczy oddział, przechodzący przez pole zawierające jednostkę taborów, wydaje dodatkowo 4 punkty ruchu (oddziały pancerne i zmotoryzowane) bądź 2 punkty ruchu (pozostałe rodzaje oddziałów). Z kolei 16.4.13 stwierdza, że na polu, na którym stoi jednostka taborów, nie może znajdować się więcej niż 10 punktów siły. Są to słuszne ograniczenia, z tym, że w praktyce punkt 16.4.5 nie będzie miał wielkiego znaczenia, ponieważ gra nie zabrania przerywania ruchu jednostek oraz przeplatania poruszeń jednych oddziałów poruszeniami innych.

Mimo to, te drobne mankamenty nie wydają się najważniejsze. Piętą achillesową całego zespołu powyższych reguł jest fakt, że jednostki taborów są samodzielnymi bazami zaopatrzenia i nie muszą mieć żadnego połączenia z dalszym zapleczem. Przez to nawet okrążona grupa oddziałów, jeśli jest wśród nich jednostka taborów, będzie zaopatrzona, ponieważ linię zaopatrzenia sprawdza się tylko między oddziałem a jednostką taborów; zasady nie przewidują w ogóle czegoś takiego, jak sprawdzanie zaopatrzenia między taborem a jakimiś istniejącymi niezależnie od niego bazami zaopatrzenia, tak jak to jest np. w B-35, gdzie zwykle bazę zaopatrzenia stanowi jakiś punkt terenowy albo krawędź planszy. Pozytywne natomiast w tych zasadach było to, że konieczność posiadania linii zaopatrzenia z wrażliwym na ataki taborem, ograniczała możliwość dalekich rajdów. Obecność taborów jako takich nie oceniam więc źle.

W nowym „Piotrkowie 1939” z taborów zrezygnowano całkowicie. Jednostki ciągną zaopatrzenie od baz zaopatrzenia, czyli punktów terenowych planszy itp. określonych w scenariuszach. Zasady dotyczące linii zaopatrzenia pozostały niemal niezmienione (podobnie jak w starym „Piotrkowie 1939” nie może ona przechodzić przez rzeki, tereny podmokłe, góry itp.). Wprowadzono jedynie 2 poziomy braku zaopatrzenia: 1) „Brak dostaw”, oraz 2) „Brak zaopatrzenia”. Zasady te są bardziej elastyczne, dając większe możliwości działania w oderwaniu od własnych sił, do czego zachęcać mogą niezbyt srogie konsekwencje nieposiadania zaopatrzenia.

25) Pociągi i koleje. Pociągi i koleje to istotny czynnik warunkujący mobilność poszczególnych armii. W okresie II wojny światowej już nie tak ważny, jak wcześniej, ale nadal odgrywający znaczny wpływ na działania wojenne. Zarówno w starym, jak i w nowym „Piotrkowie 1939” znalazły się w związku z tym linie kolejowe oraz pociągi. Dwie podstawowe różnice między ujęciem „kolejnictwa” w obu grach są takie, że:
a) W starym „Piotrkowie 1939” występują pociągi pancerne, które w nowej edycji gry całkowicie pominięto.
b) W nowym „Piotrkowie 1939” znacznie rozbudowano w stosunku do starego zasady przewozu wojsk koleją (pociągami transportowymi), w szczególności zasady załadunku i wyładunku.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (4)

 

Rezygnacja z pociągów pancernych nie wydaje się właściwa. W końcu pod Mokrą to m.in. polski pociąg pancerny w znacznym stopniu przyczynił się do załamania niemieckiego natarcia. Autor, zafascynowany, jak się zdaje, tą bitwą, uczynił początkowo z pociągów pancernych superjednostki – i takimi się one stały w systemie B-35, gdzie jako jedyne łączą w sobie specjalne zdolności: 1) ckm, 2) lekkiej artylerii p-lot., 3) jednostki pancernej, 4) artylerii polowej. Akcja zrodziła więc reakcję, i jak to często w takich sytuacjach bywa, przepisy te wyleciały w ogóle z zasad nowego „Piotrkowa 1939”. Tymczasem pominięcie ich, to tak naprawdę pominięcie części polskich jednostek pancernych, których w ogóle nie posiadaliśmy we wrześniu 1939 zbyt wiele, a które w związku z tym należałoby uwzględnić, nawet jeśli nie do końca pasują do skali gry.

Co do pociągów transportowych, zmiany w nowym „Piotrkowie 1939”, idące w kierunku urealnienia procesów załadunku i wyładunku wojsk z transportu kolejowego, poszły w dobrym kierunku, choć skomplikowały grę. W myśl nowych zasad, zależnie od rodzaju terenu, w którym się wyładowujemy, wydajemy na to mniejszą bądź większą liczbę punktów ruchu. Najłatwiej wyładowywać się w wielkich miastach, najtrudniej w lasach. Co do tych ostatnich, wprowadzono jednak dwa nie do końca zrozumiałe dla mnie punkty:
[18.4.1] Zabroniony jest załadunek i rozładunek jednostek artylerii, kawalerii i zmechanizowanych w lesie (wyjątek [18.4.2]).
[18.4.2] Nie wolno dokonywać wyładunku z pociągów transportowych w lesie, za wyjątkiem sytuacji, że jest to miasto lub miejscowość w lesie. Stosuje się wtedy zasady dotyczące wyładunku w miejscowościach.
Przyznam, że zaintrygowało mnie w tym wszystkim najbardziej określenie „miasto lub miejscowość w lesie”. Zawsze wydawało mi się, że w przypadku planszy heksowej te dwa rodzaje terenu wzajemnie się wykluczają, tzn. albo jakieś pole stanowi miasto/miejscowość, albo las. Po drugie, trudno zrozumieć, skąd tak daleko idące ograniczenia. Sama idea załadunków i wyładunków z pociągów transportowych jest jednak słuszna. Podobnie, pozytywnie oceniam zróżnicowanie limitów załadunku i wyładunku oraz pojemności pociągu, według różnych rodzajów wojsk (zmechanizowane, piechota, kawaleria) tyle, że znów wchodzimy w szczegóły.

Naprzeciwko powyższym rozwiązaniom dotyczącym przerzutów kolejowych stary „Piotrków 1939” ma niewiele ciekawego do zaproponowania. Koszty załadunku – cała tura, potem przejazd do wybranego miejsca i wyładunek; w turze wyładunku wyładowanemu oddziałowi nie wolno się poruszać. Inne różnice:
a) Ruchliwość pociągów w starej grze wynosi 80 punktów ruchu, a w nowej 60. W starej edycji przewidziano możliwość niszczenia torów, z kolei pociągi mają możliwość ich naprawy, kosztem 40 punktów ruchu za pole (historycznie nie do końca słuszna opcja, bo nieraz pociągi nie docierały w pewne rejony ze względu na zniszczone tory, aczkolwiek kierując się grywalnością można takie rozwiązanie dopuścić).
b) Walka bezpośrednia pociągu: w starej edycji oddziały załadowane do pociągu walczą 1/3 posiadanych punktów siły (z tym, że czołgi i artyleria po 1 PS), w nowej pociąg ma zawsze 1 punkt siły. W razie przegranej, w myśl starej edycji pociąg może wycofać się po torach (i tylko po nich), zaś według nowej, w przypadku gdy tylko zostanie zmuszony do wycofania, jest automatycznie niszczony wraz ze wszystkimi przewożonymi jednostkami.

W nowych zasadach walka bezpośrednia pociągów transportowych potraktowana została zdecydowanie bardziej bezlitośnie i moim zdaniem lepiej wypada tu jednak stary „Piotrków 1939”. Zwraca jeszcze uwagę, że w przypadku strat od ostrzału artyleryjskiego oraz ataku lotniczego ewolucja poszła w przeciwnym kierunku – by złagodzić straty i ograniczyć możliwości ataku.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (5)

 

26) Kolumny transportowe. Tego rodzaju jednostki nie występują w starym „Piotrkowie 1939”, występują natomiast w instrukcji nowego „Piotrkowa 1939” (patrz rozdział 25.0), tyle że w samej grze, jak wynika z wykazu jednostek i listy uzupełnień, nie pojawiają się wcale. Kolumny transportowe to samochodowe jednostki transportowe służące do przewożenia wojsk. Jedna kolumna może przewieźć jednostki piechoty o łącznej sile do 6 PS. Koszty załadunku to 2 PR (dla jednostek i dla kolumny), wyładunek może odbyć się w tym samym etapie (po wyładunku wyładowana jednostka może jeszcze wykorzystać do 2 PR). W przypadku zaatakowania kolumny przez wroga, jest ona automatycznie niszczona, a przewożone przez nią (ewentualnie) oddziały walczą siłą równą 1. Brak przepisów o możliwości niszczenia kolumn przez artylerię i lotnictwo.

Jak widać, zasady te odbiegają od zasad obowiązujących pociągi transportowe, do których kolumnom transportowym niewątpliwie najbliżej. Wydaje się, że najsensowniejszym (i najprostszym) rozwiązaniem byłoby przeniesienie opracowanych z daleko idącą drobiazgowością zasad o pociągach transportowych na kolumny, z drobnymi zmianami w wartościach liczbowych. Ponadto, dzięki temu całość zasad prezentowałaby się spójnie – bo np. trudno zrozumieć, dlaczego w przypadku ataku bezpośredniego na pociąg transportowy, pociąg wraz ze wszystkimi przewożonymi oddziałami ginie, a w przypadku ataku na kolumnę, przewożone przez nią oddziały nie są od razu eliminowane, ale walczą jednym punktem siły, mając co za tym idzie szansę taką walkę przeżyć. Jeśli już autor zdecydował się tak ostro potraktować pociągi transportowe, to powinien tak samo potraktować jednostki bardzo do nich podobne, jakimi są kolumny. W przeciwnym razie wygląda to nielogicznie. Na tym polega właśnie to, co określa się jako spójność reguł gry. Jeśli sytuacja B jest niemal identyczna w stosunku do sytuacji A, która została w jakiś tam sposób uregulowana w zasadach, to do sytuacji B powinno się stosować taką samą albo niemal taką samą regułę, jak do sytuacji A.

27) Ośrodki zapasowe. Przepisy o ośrodkach zapasowych pojawiają się w nowym „Piotrkowie 1939” (patrz rozdział 24.0), brak było ich natomiast w starym „Piotrkowie 1939”. Teoretycznie mają one za zadanie oddać działanie systemu uzupełniania wojsk polskich, które w trakcie trwania działań wojennych nie zakończyły jeszcze pełnej mobilizacji. Każdy ośrodek zapasowy dostarcza na pierwszą linię uzupełnienia w wielkości 1 punktu siły na dzień (uzupełniać można tylko piechotę bądź kawalerię). Punkty siły mogą otrzymywać tylko te oddziały, które poniosły straty, gdyż wskutek zastosowania powyższej procedury ich siła nie może wzrosnąć powyżej wartości wyjściowych. Ponadto, aby otrzymać uzupełnienie, jednostka musi znajdować się w odległości do 6 punktów ruchu od ośrodka. Ośrodek zapasowy jest eliminowany z gry w chwili, gdy wroga jednostka znajdzie się w odległości 3 heksów od niego.

Co wnoszą te przepisy? Wydawałoby się, że poza funkcją wierniejszego odwzorowania realiów historycznych nie spełniają żadnej szczególnej roli. Moim zdaniem tak jednak nie jest. Otóż, w ramach toczonych w systemie W-39 walk niejednokrotnie zdarzyć się może, że jakiś oddział, utrzymujący silną pozycję, zostanie zmuszony do poniesienia strat. Straty te mogą bardzo niekorzystnie wpłynąć na dalszą zdolność takiego oddziału do obrony, np. jeśli jego siła spadnie z 2 do 1 (standardowa siła polskich batalionów piechoty w W-39 to właśnie 2 punkty), to całkowicie zmienia się tym samym stosunek sił między atakującym a obrońcą, i najprawdopodobniej w następnym etapie oddział ten nie utrzyma bronionej pozycji. Tymczasem, posiadając ośrodek zapasowy, może ten punkt siły zregenerować i tym samym dalej skutecznie się bronić. Taka sytuacja dotyczy rzecz jasna tylko silnie umocnionych pozycji, de facto niemal wyłącznie fortyfikacji stałych, które umożliwiają ponadto redukcję ponoszonych w walce strat o połowę (patrz [11.33]). Na większą skalę działania ośrodka zapasowego nie da się wykorzystać, ze względu na to, że dostarcza on tylko 1 punktu siły na etap, a zatem za jednym razem może wspomóc tylko jeden oddział. Przepisy o ośrodkach zapasowych redukują więc losowość gry. Jeśli na jakiejś silnie bronionej pozycji w pewnym momencie Polacy stracą punkt siły, mogą tę stratę zredukować. Tym samym, obok zasad ponoszenia strat w walce, jest to kolejne rozwiązanie eliminujące loteryjne ponoszenie przez obrońcę strat, mające bardziej uniezależnić przebieg bitwy od przypadku. W samym „Piotrkowie 1939” zasady te nie mają wielkiego znaczenia ze względu na brak silnych, niedających się obejść umocnień stałych, ale np. w grze „Mława 1939”, gdzie autor wybudował fortyfikacje, mogące śmiało zasługiwać na miano polskiej Linii Maginote’a, jak najbardziej.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (6)

 

28) Dywersanci niemieccy. Czynnikiem zupełnie nieuwzględnionym w „Piotrkowie 1939” są działania niemieckich dywersantów, mające miejsce w pasie działania armii „Łódź” i „Prusy”. Co ciekawe, tego rodzaju przepisy pojawiają się w systemie W-39 w odniesieniu do walk toczących się na Pomorzu – mam tu na myśli dywersję bydgoską, która posiada nawet swój odrębny żeton. W związku z tym, że tego rodzaju działania miały miejsce nie tylko w Bydgoszczy, pozwoliłem sobie na kilka wypisów z literatury:

a) M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 165-166: 6 września o zmierzchu nad rzeką Mrogą część 301 bcz. pod dowództwem kpt. Krucińskiego została zaatakowana przez dywersantów, którzy dysponowali 2 ckmami. 301 bcz. stracił 30 zabitych i rannych żołnierzy, w tym 7 kierowców. Wraz z oddziałem posuwała się kolumna ludności cywilnej, która również poniosła straty. Wkrótce jednak większość dywersantów wyłapano i zlikwidowano.
b) M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 187: 8 września atak dywersantów na sztab 2 DP. Wkrótce po tym ataku dowódca dywizji, płk Dojan-Surówka, wraz z częścią oficerów sztabu dywizji, wyjeżdża do Warszawy, co de facto oceniane jest przez historyków jako dezercja z pola walki.
c) M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 209: W nocy z 8 na 9 września Wołyńska BK była atakowana przez dywersantów. Walkę z nimi stoczył 12 puł. Oddział dywersantów, złożony z kilkudziesięciu ludzi, został otoczony i zlikwidowany. Wszyscy dywersanci mieli polskie książeczki wojskowe i specjalne chustki jako znak rozpoznawczy.

O ile w nowym „Piotrkowie 1939”, ze względu na to, że etap obejmuje cały dzień, oddanie działań dywersantów może być problematyczne, o tyle w starym, gdzie etap to 8 godzin, i w związku z tym występuje etap nocny, wprowadzenie dywersantów mogłoby wnieść ciekawe efekty, tym bardziej, że równolegle funkcjonuje w tej grze zasada mówiąca, iż w etapie nocnym cała kawaleria posiada status oddziałów rozpoznawczych (i może wykonywać ataki z zaskoczenia, czyli ataki podobne do tych, jakie zwykle wykonują oddziały dywersyjne).

 

5. Gra a historia
Po przeanalizowaniu i porównaniu istotnych dla mechaniki gry przepisów obu jej edycji, pora na trochę ogólniejszych rozważań o samej bitwie i jej przedstawieniu w grze. Przyglądając się działaniom Armii „Łódź” zauważyć należy na wstępie, że zajmowany przez nią odcinek frontu był kluczowy dla całej wojny obronnej Polski, przede wszystkim dlatego, że jego przełamanie otwierało nieprzyjacielowi drogę do centrum kraju i do jego stolicy – Warszawy. Potwierdza to ugrupowanie Wehrmachtu, który właśnie naprzeciw Armii „Łódź”, a zwłaszcza na jej skrzydłach, skupił gros swoich sił, w tym najpotężniejszy posiadany związek taktyczny – XVI Korpus Pancerny (1 i 4 Dywizja Pancerna, 14 i 31 Dywizja Piechoty). Bez wielkiej przesady powiedzieć więc można, że to właśnie ten kierunek operacyjny był w tej wojnie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym.

Agresja hitlerowska 1 września 1939 r. nie stanowiła dla Wojska Polskiego wielkiego zaskoczenia. Spodziewano się jej już wcześniej: najpierw w marcu, a później w sierpniu 1939 r. Do tego czasu przeprowadzono kilka ćwiczeń, cały czas rozbudowywano umocnienia nadgraniczne (szczególnie latem) i intensywnie obserwowano przemieszczenia wojsk niemieckich i ich stopniową koncentrację nad granicą. Mimo wszystko tliła się nadzieja, że jakoś te wiszące nad Polską czarne chmury się rozejdą.

Choć od dawna liczono się z możliwością napaści, polskiemu naczelnemu dowództwu nie udało się do 1 września przegrupować wszystkich jednostek na ich docelowe pozycje, które miały zająć w chwili wybuchu wojny. Wskutek nacisków ambasadorów państw zachodnich, starających się by nie prowokować Hitlera, nie przeprowadzono też odpowiednio wcześnie pełnej mobilizacji, która pozwoliłaby znacznie zwiększyć siły walczące z najeźdźcą w pierwszych dniach wojny.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (7)

 

Polski plan obrony, na którego temat znaleźć można w literaturze dość różne opinie i oceny, zakładał, że w pierwszym okresie wojny pierwszorzutowe jednostki armii polskiej prowadzić będą działania wiążące i opóźniające, tak by dać reszcie jednostek i rezerwom czas na zmobilizowanie się i osiągnięcie głównych rubieży obrony. Dowództwo polskie liczyło, że na dalszym etapie wojny, włączą się do niej państwa zachodnie, co zmniejszy napór nieprzyjaciela i stworzy warunki do wyprowadzenia na którymś z odcinków frontu kontrofensywy. Do tej ostatniej roli przeznaczono w szczególności zgrupowanie stanowiące odwód Naczelnego Wodza, którym była dowodzona przez gen. Stefana Dęba-Biernackiego Armia „Prusy”.

Do chwili uderzenia odwodu pierwszorzutowa Armia „Łódź” miała powstrzymywać przeciwnika, a w razie jego znacznej przewagi wykonywać planowy odwrót. Występowały przy tym różnice co do szczegółowej koncepcji prowadzenia działań przez Armię „Łódź”. Sam jej dowódca, gen. Juliusz Rómmel, w przededniu wojny rozważał co najmniej 3 warianty użycia podległych mu oddziałów, ostatecznie decydując się wyprowadzić wszystkie siły blisko granicy i potem, pod naporem wroga, powoli cofać się na właściwą pozycję obronną znajdującą się w głębi zajmowanego przez jego armię obszaru, prowadząc działania opóźniające. Tym posunięciem miał zamiar ograniczyć tempo natarcia nieprzyjaciela i dać więcej czasu na zorganizowanie głęboko urzutowanej obrony mobilizującym się na zapleczu i przerzucanym na nie z innych części kraju oddziałom. Z pewnością miało to znaczenie choćby z tego względu, że nie wszystkie duże jednostki Armii „Łódź” w chwili wybuchu wojny znajdowały się w stanie gotowości do walki. Zadanie, jakie generał Rómmel postawił swoim żołnierzom, było jednak trudne z uwagi na znaczną dysproporcję sił i środków walki, jaka zachodziła między jego wojskami a uderzającym na tym odcinku głównym zgrupowaniem Niemców.

Wobec dziesięciu dywizji niemieckich pierwszego rzutu operacyjnego dysponujących potężnymi środkami natarcia, armia „Łódź” mając cztery związki taktyczne w dodatku rozciągnięte wzdłuż 94-kilometrowej rubieży Ostrzeszów-płn. Kłobuck, nie mogła stawiać długotrwałego oporu na poszczególnych rubieżach opóźniania. W związku z tym wykluczało to możliwość zmuszenia przeciwnika do wprowadzenia do bitwy odwodowych: 13 DZmot, 31, 213 i 221 DP już w pasie granicznym. Dlatego żądanie, aby armia „Łódź” wywalczyła czas na ześrodkowanie odwodowej armii „Prusy” – było nierealne. Agresywne wojska niemieckie uderzyły 1 września, lecz do tego czasu w obszar armii nie przybyły – jak planowano – 2 i 22 DP oraz Kresowa Brygada Kawalerii, co uniemożliwiało zorganizowanie drugiego rzutu operacyjnego. Z tego powodu obrona armii „Łódź” działającej na głównym wysiłku była zbyt płytka. Wykluczało to możliwość prowadzenia aktywnej obrony przez wykonywanie przeciwuderzeń.
Z decyzji dowódcy armii wynika, że w tym wyjątkowo trudnym początkowym położeniu operacyjnym rezygnuje on z działań zaczepnych na zasadzie obrony stałej w celu uniknięcia miażdżących ciosów ze strony ześrodkowanych przed frontem silnych niemieckich zgrupowań uderzeniowych. Natomiast decyduje się na: działania opóźniające z zamiarem zachowania gotowości bojowej podległych mu wojsk; rozszyfrowanie głównego i pomocniczego kierunku uderzenia wojsk niemieckich; przejściową obroną taktycznie ważnych punktów i rubieży terenowych hamować i osłabiać działania zaczepne wojsk niemieckich z jednoczesnym zadawaniem im strat oraz zyskaniem na czasie (J. Wróblewski, Armia „Łódź” 1939, Warszawa 1975, s. 55).

Tak więc przez pierwsze trzy dni Armia „Łódź” prowadziła działania opóźniające, stopniowo wycofując się na główną rubież obrony, starając się dać czas ściąganym i mobilizowanym na zapleczu dalszym oddziałom na zebranie się i osiągnięcie przewidzianych planem obrony pozycji. Należy podkreślić, że działania w pierwszych dniach wojny i sam planowy odwrót także nie należały do łatwych, zwłaszcza, że w ostatnich dniach sierpnia szereg polskich jednostek wykonało przemarsze na wysunięte pozycje, z których następnie, ledwo je osiągnąwszy, musiało się wycofywać. Ponieważ polskie dywizje piechoty nie posiadały w zasadzie żadnych środków transportu, żołnierze dysponowali jedynie własnymi nogami. Skutkiem tego już po pierwszych dniach walk szereg oddziałów było wymęczonych i wymagało odpoczynku.

Z kolei po uzupełnieniu armii planowaną ilością jednostek gen. Rómmel postanowił przejść do obrony stałej głównej pozycji opartej o rubież rz. Warty, Widawki oraz m. Księży Młyn, Rozprza. Na rubieży tej zdecydował działaniami obronnymi związać wojska niemieckie przed swoim frontem i stworzyć dogodne przesłanki do przeciwuderzenia sąsiednich armii. Gen. Rómmel spodziewał się, że w tej sytuacji Naczelny Wódz wykona przeciwuderzenia armią „Prusy” oraz częścią sił armii „Poznań” na wojska niemieckie walczące z armią „Łódź” (J. Wróblewski, Armia „Łódź” 1939, Warszawa 1975, s. 55-56).

W ten oto sposób dochodzimy do punktu zwrotnego bitwy – planowanego kontruderzenia Armii „Prusy” na południowym skrzydle Armii „Łódź” oraz kontruderzenia Armii „Poznań” na jej skrzydle północnym. Armie te miały wspomóc stawiającą opór na głównej pozycji Armię „Łódź” i dać przynajmniej trochę wytchnienia jej skrzydłom. Wskutek szeregu czynników, w tym braku odpowiednich dyrektyw ze strony Naczelnego Dowództwa oraz braku współdziałania sąsiednich armii, wróg rozpoczął oskrzydlanie Armii „Łódź” od południa i północy. Okres od 4 do 6 września okazał się przełomowy, ale nie w takim sensie, jak to przewidywał polski plan obrony i jak oczekiwało tego polskie dowództwo. Zamiast decydującego uderzenia na flankę i tyły nacierającego nieprzyjaciela, które przeprowadzić miała odwodowa Armia „Prusy”, wskutek nieporozumień na wyższych szczeblach dowodzenia i katastrofalnych rozkazów gen. Dęba-Biernackiego doszło do rozbicia części jej jednostek i przełamania polskiej obrony pod Piotrkowem Trybunalskim, na styku południowego skrzydła Armii „Łódź” i Armii „Prusy” (a dokładniej północnego zgrupowania Armii „Prusy”). To przesądziło o dalszym przebiegu bitwy, zmuszając dowódcę Armii „Łódź” do zarządzenia odwrotu całej armii z głównej rubieży obronnej w kierunku Warszawy. Ponieważ zdarzenia, jakie rozegrały się w Armii „Prusy” i kwestia jej nieprzeprowadzonego uderzenia odegrały kluczową rolę w wydarzeniach tamtych dni, musiało się pojawić pytanie, kto zawinił, oraz jak do tego doszło, że uderzenie najpotężniejszej z polskich armii nie dość, że całkowicie spaliło na panewce, to jeszcze doprowadziło do odsłonięcia skrzydła sąsiedniej Armii „Łódź” i umożliwiło przeciwnikowi wyjście na jej tyły. Dla wyrobienia sobie zdania o tym, co tak naprawdę się stało, pomocne mogą być relacje niektórych wyższych dowódców, uczestników tamtych walk. I tak, M. Bielski charakteryzując osobę gen. Dęba-Biernackiego i jego armię powołuje opinię mającego z nimi bezpośredni kontakt, bo znajdującego się w sztabie usytuowanej po sąsiedzku GO „Piotrków” szefa sztabu tejże, ppłk. Wilczewskiego:

Gen. Thommee nie mógł zrozumieć bierności gen. Dąb-Biernackiego w sprawie podjęcia akcji zaczepnej na lewym skrzydle GO „…Toteż (…) przy każdej styczności, której uporczywie szukałem na każdym m.p. GO, jeszcze w Łodzi, następnie w Piotrkowie, Bełchatowie, Dłutowie, wkładałem w głowy generałom z tej armii: Kwaciszewskiemu, Grzybek-Dreszerowi i innym, nareszcie gen. Kruszewskiemu, który zameldował się jako zca operacyjny Biernackiego. Odpowiadali oni, że są już skoncentrowani, lecz czekają na rozkazy, nareszcie Kruszewski, przyciśnięty mocno relacją niebezpieczeństwa grożącego armii Rómmla, powiedział spokojnie, flegmatycznie, lecz nader wyraźnie: „Wyjść na skrzydło armii „Łódź” do wspólnej walki – to dla Dęba za mało, on wyruszy, kiedy npl przejdzie się po brzuchu waszej armii – to przecież Dąb!” Kruszewski tak wierzył w geniusz kolegi Dęba, jak kapral starej gwardii w Napoleona. Nie zważając na megalomanie czy głupoty musiałem trzymać rzecz jasna Rozprzę i Borowskie Góry do ostatniej możliwości” (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 155).

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (8)

 

O ile jednak rola i postawa gen. Dęba-Biernackiego są ogólnie znane, o tyle bardziej zróżnicowane oceny spotkać można odnośnie postawy Naczelnego Dowództwa:

Charakterystyczna jest wypowiedź szefa sztabu armii [chodzi o szefa sztabu armii „Łódź” – płk. A. Pragłowskiego – przyp. mój] w kontekście zamiaru i dyrektywy Naczelnego Wodza dotyczących armii „Łódź”: „Z punktu widzenia planowania pozostanie dla mnie zagadką, jak mógł oddział operacyjny Naczelnego Wodza zdobyć się na taki bluff, żeby najgłówniejszy kierunek akcji niemieckiej [Piotrków] wyprowadzający w dalszym rozwoju na Warszawę, doczepić jako sprawę bagatelną do zadania armii, która tego kierunku zupełnie nie zagradzała.”
„Na [...] meldunek w tej sprawie Naczelny Wódz odpowiedział ustnie, uspokajająco, dając do zrozumienia, że zamknięcie tego kierunku (na Piotrków) powierzy armii rezerwowej, która skoncentruje się w lasach piotrkowskich w taki sposób, aby ona mogła uderzyć na skrzydło nieprzyjaciela, posuwającego się z Radomia na Piotrków. Miała to być armia gen. Dęba-Biernackiego” (przypisy: A. Pragłowski, Odpowiadam głosom o wrześniu, maj 1960, s. 13, 12) (J. Wróblewski, Armia „Łódź” 1939, Warszawa 1975, s. 36-37).

Również Apoloniusz Zawilski w swojej znanej książce Bitwy polskiego września zdaje się dostrzegać mankamenty rozkazodawstwa Naczelnego Wodza kierowanego do armii „Prusy”, choć główną winą za to, co stało się pod Piotrkowem, obarcza gen. Dęba-Biernackiego.

Obraz, jaki się z tego wyłania, nie jest najlepszy. Jeśli wierzyć ppłk. Wilczewskiemu, wygląda na to, że gen. Dąb-Biernacki zamierzał, niczym marszałek Piłsudski w 1920 r., wykonać decydujące uderzenie na flankę i tyły wysforowanego do przodu nieprzyjaciela i tym sposobem zmusić go do rejterady na całym froncie, jak to się ongiś stało z Tuchaczewskim, w przededniu kontrofensywy znad Wieprza stojącym już pod samą Warszawą. Gdyby mu się udało, zostałby zapewne bohaterem… pozytywnym. A tak został bohaterem negatywnym. Niestety w 1939 roku nie było warunków, by nad Wisłą zdarzył się kolejny cud.

To oczywiście tylko hipoteza, bo np. A. Zawilski odnośnie działań generała, podaje, że zdecydował się odwołać natarcie wskutek niedokładnego zrozumienia rozkazu otrzymanego z Naczelnego Dowództwa.

Wiele słów padło o dowodzeniu i dowódcach. Poza ich działaniami i postawami, o sukcesie rozstrzygającego natarcia XVI Korpusu Pancernego zdecydowała także zastosowana przez Niemców taktyka. Nie chciałbym wpadać w slogany o blitzkriegu, w Bitwach polskiego września znalazłem za to ciekawy fragment dot. działań nocnych niemieckich wojsk pancernych, przeprowadzonych w dniach 4-6 września:

Zachodzi pytanie: jak mogło tak nagle dojść do zupełnie nieoczekiwanego obrotu wydarzeń pod Piotrkowem? Oto w czasie, gdy gros sił 1 dywizji pancernej zajęte było walką na przedpolach Piotrkowa, osobny oddział wydzielony w sile pułku czołgów został skierowany między Wolę Rokszycką i Kargał Las na głębokie tyły polskie z zadaniem dotarcia do Wolborza. Niemcy, którzy dotychczas walczyli tylko w dzień, zdecydowali się na akcję nocną całego pułku pancernego. Oddział ten, paląc po drodze wszystkie wsie, wyszukiwał luki w polskim ugrupowaniu, a gdy napotkał opór – wymijał go i gnał dalej na tyły armii „Prusy”. Drobne elementy pancerne grasowały w rejonie na północ od Piotrkowa przez całą noc, szerząc wokoło postrach i niecąc popłoch wśród taborów i służb 19 dywizji, które w panice ruszyły w rozbieżnych kierunkach na Lubochnię lub Brzeziny. Odgłosy tej paniki dotarły jeszcze tejże nocy aż do Warszawy.
Druga podobna kolumna ruszyła wieczorem ze składu 4 dywizji pancernej, kierując się na północ wzdłuż zagiętego wschodniego skrzydła obrony pod Borową Górą. Przed frontem obrony trwała do wieczora zacięta walka, w toku której baterie III dywizjonu 2 pal zniszczyły 15 czołgów (A. Zawilski, Bitwy polskiego września, cz. 1, Łódź 1989, s. 249-250).

Wydaje się, że to był jeden z kluczy do sukcesu. Tego rodzaju nocne działania w decydujących momentach operacji Niemcy przeprowadzali i w późniejszych okresach II wojny światowej, np. w Ardenach w 1944 r.

Przełamana na południu i zmuszona wskutek tego do odwrotu Armia „Łódź” cofała się na Warszawę. W trakcie tego odwrotu, po kilku dniach w zasadzie pękło północne skrzydło armii, które tworzyła Grupa Operacyjna gen. Dindorffa-Ankowicza. Południowe skrzydło, czyli Grupa Operacyjna „Piotrków” (w trakcie działań formalnie zmieniła nazwę na GO gen. Thommee – od nazwiska dowódcy) cofała się na Warszawę, a gdy to okazało się niemożliwe, wskutek wyprzedzenia wojsk polskich przez Niemców – na Modlin. W trakcie tego marszu, stanowiącego dla wszystkich oddziałów Armii „Łódź” ciężką próbę, gen. Thommee podporządkował sobie większość cofających się jednostek gen. Rómmla (ten ostatni niebawem udał się do Naczelnego Wodza do Warszawy, gdzie objął dowództwo, najpierw Grupy Armii „Warszawa”, a potem Armii „Warszawa”, tym samym przestało wkrótce funkcjonować dowództwo Armii „Łódź” i najwyższym szczeblem dowodzenia dla oddziałów tej armii stało się dowództwo Grupy Operacyjnej gen. Thommee).

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (9)

 

Faza odwrotu oddziałów Armii „Łódź” do Warszawy, a potem do Modlina nierozerwalnie wiąże się ze spóźnioną ofensywą Armii „Poznań” (a właściwie Grupy Armii gen. Kutrzeby, gdyż podporządkowano mu na tym etapie działań także oddziały Armii „Pomorze” gen. Bortnowskiego) i bitwą nad Bzurą (9-20.IX.1939). Początkowo Naczelne Dowództwo liczyło na to, że spodziewany sukces tej ofensywy pozwoli zmienić bieg wydarzeń i przegrupować się polskim oddziałom, tak by utworzyć zwartą obronę na linii Wisły i Narwi. Wkrótce jednak okazało się, że po raz kolejny kalkulacje tego rodzaju zawiodły. Generał Kutrzeba, mimo niewątpliwych sukcesów w pierwszych dniach bitwy, został wkrótce odrzucony i niemal całkowicie otoczony, po tym jak Niemcy przegrupowali swoje siły i wprowadzili do walki odwody. Przez pewien czas występowała jednak swego rodzaju nieświadoma współpraca między armiami gen. Kutrzeby a cofającą się GO gen. Thommee:

W pierwszym okresie bitwy nad Bzurą nieświadomie wprawdzie, lecz dość konkretnie współdziałała z wojskami gen. Kutrzeby GO gen. Thommeego. W przededniu bitwy, 8 września, gen. Thommee zbierał swoje dywizje w rejonie Brzezin, a więc stosunkowo niedaleko od obszaru Stryków, Głowno, który stanowił pierwszy cel polskiego natarcia. Następnie wycofując się w kierunku Skierniewic GO pociągnęła za sobą i związała walką część dywizji niemieckich zwiększając ich dekoncentrację i umożliwiając zaatakowanie skrzydeł. [...]
Dalsze przedsięwzięcia GO gen. Thommee były również nieświadomym współdziałaniem z wojskami gen. Kutrzeby. Uderzając w kierunku Warszawy GO wiązała czasowo siły XVI KPanc. oraz 18 i 19 DP. Jej sytuacja z kolei była tragiczna, gdyby nie aktywne działania nad Bzurą, które przyczyniły się do przerwania przez 18 i 19 DP operacji wymierzonej przeciwko GO. Warto pamiętać, że współdziałanie wojsk gen. Kutrzeby i gen. Thommeego mogło być spotęgowane poprzez użycie na kierunku skierniewickim Nowogródzkiej BK.
Kolejną fazą nieświadomego współdziałania było uderzenie ku Warszawie 12 września. Pozwalało to przynajmniej na chwilowe utrzymanie luki pomiędzy walczącymi nad Bzurą niemieckimi dywizjami piechoty a pancernymi związkami taktycznymi znajdującymi się pod Warszawą. Gdyby w tym czasie nastąpiło z rejonu stolicy uderzenie na tyły 4 DPanc., powstałoby duże ognisko walki w tym rejonie, co w dużym stopniu ułatwiłoby sytuację gen. Kutrzebie (M. Bielski, GO „Piotrków” 1939, Warszawa 1991, s. 276).

Aktywniejsze działania ze strony Armii „Warszawa” i zgranie ich z wystąpieniem gen. Kutrzeby oraz poruszeniami gen. Thommee mogły dać na tym etapie walki lepsze efekty i umożliwić przegrupowanie sił i stawienie dłuższego oporu. Brak było jednak koordynacji decyzji na wyższych szczeblach dowodzenia, pomiędzy wyżej wspomnianymi związkami operacyjnymi (abstrahując od tego, że GO gen. Thommee przez szereg dni brak było jakiejkolwiek łączności zarówno z Armią „Warszawa” i Naczelnym Dowództwem, jak i z Grupą Armii gen. Kutrzeby).

Finał kampanii wrześniowej na tym odcinku frontu znamy. Ostatecznie GO „Piotrków” (w poszerzonym składzie), po kilku próbach przebicia się przez pierścień wojsk niemieckich wokół Warszawy skierowała się na Modlin, który osiągnęła 13 i 14 września. Tam też, przez Puszczę Kampinoską, ciągnęły uchodzące znad Bzury jednostki Armii „Poznań” i „Pomorze”. Część z nich, wraz z gen. Kutrzebą, przedostała się potem nawet do stolicy, tuż przed jej kapitulacją (28.IX). Dzień po Warszawie skapitulowała twierdza Modlin (29.IX).

Po tym, ukazanym w wielkim skrócie, przebiegu działań, które przedstawione zostały w obu edycjach „Piotrkowa 1939”, pozostaje jeszcze pytanie, jak to wszystko ma się do gry. Niestety, przedstawione wyżej realia tylko częściowo znalazły w niej odzwierciedlenie. Przede wszystkim nie spotkamy się z tego rodzaju problemami z koordynacją działań związków taktycznych i operacyjnych, jakie występowały w kampanii wrześniowej. Nie doświadczymy też indolencji dowódców czy braku łączności. Czy to dobrze, czy źle? Cóż, jedni wolą, jak gra zostawia im w zakresie dowodzenia niemal pełną swobodę, inni przeciwnie – gdy czynnik dowodzenia ich ogranicza. Gusta graczy bywają różne. Odrębną sprawą jest, że do niektórych gier pewne rozwiązania obiektywnie pasują, a do innych nie. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie podejmuję się jednoznacznie wyrokować. Porównując z rozwiązaniami poszczególnych edycji gry szereg przedstawionych w recenzji faktów historycznych, musicie ocenić sami, na ile występujący w niej stopień odwzorowania historii odpowiada Waszym oczekiwaniom.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (10)

 

6. Rozgrywka
Stary „Piotrków 1939” zawiera trzy scenariusze:
1) Scenariusz 1 Atak XVI KPanc. na Piotrków Trybunalski i Tomaszów Mazowiecki. Symuluje on walki północnego zgrupowania Armii „Prusy” (13 DP, 19 DP, 29 DP, Wileńska BK), wraz z elementami 36 DRez., oraz grupy płk. Czyżewskiego, Wołyńskiej BK, 2 batalionów czołgów i 2 pociągów pancernych z siłami niemieckiego XVI KPanc. (1 i 4 DPanc. oraz 14 i 31 DP). Scenariusz rozpoczyna się w nocy 4 września i trwa do 9 września.
2) Scenariusz 2 Działania obronne armii „Łódź” to walki z jednej strony polskiej 2 DP (bez 2 ppLeg. i III/2 pal), 10, 28 i 30 DP oraz Kresowej BK, plus oddziałów wydzielonych, z wojskami niemieckimi: 10, 17, 18, 19, 24 DP, 1 DLek., 13 DZmot. oraz pułkiem zmotoryzowanym SS Leibstandarte Adolf Hitler, plus jednostki korpuśne X, XI i XIII KA oraz XIV KZmot. oraz armijne 8 i 10 armii. Scenariusz rozpoczyna się w nocy 4 września i trwa do 9 września.
3) Scenariusz 3 Działania obronne armii „Łódź” i północnego zgrupowania armii „Prusy” stanowi połączenie scenariuszy 1 i 2.

Nowy „Piotrków 1939”, podobnie jak stary, zawiera trzy scenariusze, ale o bardziej zróżnicowanej treści:
1) Scenariusz 1 Granica ukazuje walki Armii „Łódź” i „Prusy”, toczone od granicy państwa aż do bitwy pod Tomaszowem Mazowieckim. Trwa od 1 do 15 września.
2) Scenariusz 2 Główna linia oporu różni się od scenariusza 1 tym, że zaczyna się 4 września. Podobnie jak scenariusz 1 trwa do 15 września. Scenariusz rozpoczyna się więc w momencie, gdy Niemcy znajdują się już pod polską główną linią obrony i przystępują do jej przełamania. Ze względu na czas rozpoczęcia jest on najbardziej zbliżony do scenariuszy ze starego „Piotrkowa 1939”.
3) Scenariusz 3 Wczesna mobilizacja zakłada przeprowadzenie przez Wojsko Polskie powszechnej mobilizacji już w połowie sierpnia. W scenariuszu tym Polacy będą zatem od razu dysponowali wszystkimi dostępnymi im siłami, które historycznie ściągano i mobilizowano dopiero w trakcie bitwy. Scenariusz trwa od 1 do 15 września.

Warunki zwycięstwa w scenariuszach obu gier zostały określone nieco odmiennie. Wspólne dla nich jest to, że znaczenie mają straty stron. W przypadku scenariusza ze starego „Piotrkowa 1939” znaczenie ma także zajęcie określonych punktów terenowych. W scenariuszu 2 ze starej wersji gry decydującą rolę odgrywa odcięcie od zaopatrzenia jak największej liczby jednostek. Dodatkowo, zarówno w starym, jak i w nowym „Piotrkowie 1939” duże znaczenie posiada wyjście jednostek niemieckich za planszę drogą na Warszawę, oznaczające de facto opanowanie przez nich tego kierunku operacyjnego. Jeśli Niemcom uda się w ten sposób wyprowadzić za planszę jednostkę taborów, odnoszą automatyczne zwycięstwo.

Zasady osiągania zwycięstwa w nowym „Piotrkowie 1939” są nieco bardziej skomplikowane. Znaczenie ma opanowywanie kolejnych miast w określonych, możliwie najkrótszych terminach, przy jak najmniejszych stratach własnych. Inna różnica to brak określenia w nowej edycji gry, kto w danej partii zwyciężył. W starej wersji pod koniec wszystko było jasne: standardowo, obie strony otrzymywały punkty zwycięstwa, i ten, kto miał ich więcej, wygrywał.

W nowym „Piotrkowie 1939” autor mówi nam natomiast, że ustalenie zwycięzcy następuje dopiero po zagraniu dwóch partii, ze zmianą stron. Ten, kto grając Niemcami, zyskał większą przewagę nad przeciwnikiem – wygrywa. Prawda, że proste? W zasadzie jest to jednak pójście autora na łatwiznę, bo w ten sposób, każdy z autorów mógłby napisać, że należy rozegrać dwie partie i dopiero wtedy ustala się zwycięzcę. Rzecz w tym, że gracze najczęściej nie mają czasu, a niekiedy i chęci grać dwóch partii pod rząd. Szkoda więc, że nawet w scenariuszu przewidującym wcześniejszą mobilizację, a więc w zamyśle wyrównującym trochę szanse, autor nie pokusił się o nakreślenie jednoznacznych warunków zwycięstwa.

Co więcej, takie podejście autora skutecznie utwierdza opinię, że gry o kampanii wrześniowej są „do jednej bramki”. To bardzo często spotykany zarzut. Jednak, jako że zdania graczy, z którymi ostatnio dane mi było na ten temat dyskutować, są podzielone, zostawiam tą kwestię na boku.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (11)

 

Pozwolę sobie natomiast na kilka innych uwag do scenariuszy i tabel oddziałów:
1) W starym „Piotrkowie 1939” bardzo podoba mi się rozwiązanie o nazwie „Wydarzenia losowe” – ma ono zasymulować przebieg walk na sąsiednich odcinkach frontu. Zdarzyć się bowiem może, że gdzieś idzie nam dobrze, ale jednostka stojąca po sąsiedzku zostanie rozbita i do zatkania luki będziemy musieli odesłać część swoich sił. Ogólnie bardzo dobre rozwiązanie. Gdyby je szerzej zastosować, mogłoby udanie symulować brak koordynacji działań poszczególnych dowództw. Jakie to są wydarzenia w grze? Ano np. uderzenie Armii „Poznań” gen. Kutrzeby, bądź Armii „Prusy” gen. Dęba-Biernackiego, przełamanie grupy płk. Czyżewskiego, a dla Niemców np. przybycie XIV KZmot.
2) Parametry oddziałów w starym „Piotrkowie 1939” – choć scenariusz zaczyna się 4 września, a więc po 3 dniach walk, oddziały są nietknięte, w stanach etatowych, ponadto:
- dziwi niska ruchliwość niemieckiej piechoty zmotoryzowanej (6 PR), niższa niż ruchliwość polskiej kawalerii (8 PR) i niewiele wyższa niż ruchliwość piechoty niezmotoryzowanej (5 PR).
- przewartościowano ewidentnie siłę kawalerii dywizyjnej w polskich DP, której przyznano 2 PS, podczas kiedy batalion piechoty ma 5 PS. Kawaleria ta miała tymczasem najczęściej siłę dywizjonu.
3) W nowym „Piotrkowie 1939”, podobnie jak w starym, dziwią parametry jednostek – dla scenariuszy rozpoczynających się 1 i 4 września przygotowano dokładnie te same tabelki, czyli wygląda to tak, jakby przez te 3 dni walk oddziały te żadnych strat właściwie nie poniosły. Tak jednak historycznie nie było – wystarczy wspomnieć, jak wykrwawiła się 1 września pod Mokrą Wołyńska Brygada Kawalerii, a na drugim skrzydle Armii „Łódź” choćby pierwszorzutowe bataliony Obrony Narodowej czy 1 pułk kawalerii KOP.

Rozgrywka tradycyjnie rozpoczyna się od etapu przygotowawczego – rozstawiania żetonów. W przypadku starego „Piotrkowa 1939” okazuje się to zadaniem szczególnie pracochłonnym, nie tylko ze względu na samą ich liczbę, ale także dlatego, że autor każdą jednostkę postanowił wymienić w rozstawieniu indywidualnie, czyli jak na jednym polu stoi ich kilka, to parametry rozstawienia każdej zostały zapisane oddzielnie. Do tego, chyba tylko żeby dodatkowo utrudnić nam życie, autor wymieszał oddziały, w ten sposób, że oddziały o tych samych parametrach rozstawienia (stojące na tych samych polach) są porozrzucane po różnych częściach wykazu). Przyznam, że dzięki powyższym zabiegom, przy mało której grze czułem się tak zmęczony rozstawianiem, jak przy starym „Piotrkowie 1939”. Nawet pełny scenariusz osławionego „Waterloo 1815” Dragona, na które tyle osób w tym względzie narzeka, w porównaniu z powyższą grą rozstawia się miło i przyjemnie. W nowej edycji gry jest już nieco lepiej, szczęśliwie po latach autor „wpadł” przynajmniej na to, że jak kilka oddziałów stoi na tym samym polu, to warto umieścić je w rozpisce koło siebie.

Różnice w ramach rozgrywki powoduje przede wszystkim obszar zakreślony przez planszę. Nowa gra, w związku ze zwiększeniem wielkości heksu z 2 do 3 km, obejmuje dużo większy obszar, i co za tym idzie większy wycinek frontu. Mapę rozwijano na południe i na zachód, by ukazać walki w okolicach Częstochowy i odwrót Armii „Łódź” w pierwszych trzech dniach wojny. Obszar, który obejmuje mapa starego „Piotrkowa 1939”, na nowej stanowi mniej więcej 1/4 całości – jej północno wschodnią ćwiartkę. Jasno wskazuje to na inne rozłożenie akcentów w obu grach. Różnice wynikające z układu mapy będą się przejawiać także w tym, że nowa wersja gry daje większe możliwości manewru na południe od właściwego obszaru walk. Pojawia się więcej alternatyw i to w skali operacyjnej. I tak, zamiast uderzać historyczną trasą XVI KPanc. można próbować skierować część sił inną drogą – np. przez Przedbórz i Żarnów bądź jeszcze bardziej na południe. Tego w starym „Piotrkowie 1939” nie ma, gdyż tam od razu ustawieni jesteśmy na wprost przeciwnika, z jasno nakreślonymi kierunkami natarcia.

Dalsza kwestia to różnice na etapie poruszania się oddziałów. W nowym „Piotrkowie 1939” oddziały polskiej piechoty, stojące na rubieży obronnej z 4 września, mogą osiągnąć przedmieścia Łodzi w ciągu 1 etapu – wystarczy jeden marsz. W starym „Piotrkowie 1939” na taki przemarsz potrzebują 3-4 etapów. Wpływa to znacząco na taktykę, umożliwiając Polakom szybkie przegrupowania. Wpływ na to ma wspominana w omówieniu zasad możliwość wykorzystywania przez piechotę niezmotoryzowaną dróg (w nowym „Piotrkowie 1939” piechota wydaje 1/2 PR za pole, w starym po drogach nie przyspiesza w ogóle). Dodatkowo, chyba właśnie po to, żeby Polakom ułatwić przegrupowanie, autor „rozbudował” miasteczka na przedmieściach Łodzi: Pabianice, Rudę Pabianicką, Karniszewice, Tuszyn, Rzgów, Konstantynów. Rozwinęły się też w ich sąsiedztwie wzgórza i rzeka Ner. Połowy spośród tych miasteczek, jak i rzeki oraz wzgórz poprzednio pod samą Łodzią nie było. W nowej edycji okazały się jednak „potrzebne”.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (12)

 

Z kolei na głównej trasie XVI KPanc., w porównaniu do starej wersji, doszło do „wyburzeń”. Zniknęły historyczne w większości miejscowości: Rozprza, Jeżów, Wola Krzysztoporska, Wadlew, Będków. Miejsca zajmowane przez nie w starej edycji to w nowej „teren czysty”. Zniknęły w porównaniu do starej edycji obfite kompleksy leśne, pojawiły się za to licznie rzeki i to w takich ilościach, że gdy poprzednio rzek było jak na lekarstwo, to w nowej edycji krajobraz przypomina pod tym względem miejscami Finlandię (tam, co prawda, królują jeziora, ale że kolorystycznie rzeki i jeziora na mapie wyglądają podobnie, więc pozwolę sobie na takie porównanie). Jeśli chodzi o lasy, zwraca uwagę, że w nowej edycji przerzedzono niektóre z nich, zwłaszcza te znajdujące się na prawej flance XVI Korpusu Pancernego. Poprzednio autor starał się wyraźnie, poprzez samo ukształtowanie terenu, „nakierować” go na właściwy szlak. W nowym „Piotrkowie 1939” mamy w tym względzie nieco więcej swobody.

„Geografia” obu plansz dużo mówi o przebiegu rozgrywki. Prawdziwa bitwa, ze stopniowym cofaniem się oddziałów z głównej linii obrony na kolejne jej rubieże, dążenie do Łodzi i obsadzenia dalszych pozycji, będą miały miejsce głównie w starym „Piotrkowie 1939”. W nowej edycji, ze względu na to, że ruchliwość polskiej piechoty pozwala jej bardzo szybko cofnąć się do Łodzi, obszar między Łodzią a główną pozycją obrony „wyczyszczono”, tak by Niemcy mieli szansę tuż po przełamaniu tam dotrzeć, bo jeśli nie uda im się to w ciągu 1-2 etapów, to Polacy ich wyprzedzą i okrążenia nie da się zrealizować.

Z kolei w starym „Piotrkowie 1939” ruchliwość większości polskiej armii była ograniczona. Nie istniało niebezpieczeństwo, że Polacy szybko, w ciągu 1 etapu, osiągną Łódź i cała zabawa spali na panewce. Gra umożliwiała więc stoczenie szeregu walk, w drodze do Łodzi, w ramach odwrotu. By w walkach tych oddziały polskie miały szansę przetrwać, przy zasadach walki przewidujących potencjalnie dość duże straty pokonanego, zwłaszcza przy znacznej przewadze przeciwnika, na drodze odwrotu znaleźć się musiały jakieś przeszkody terenowe. Stąd plansza starego „Piotrkowa 1939” uwzględnia szereg małych mieścin tuż przy linii obrony i niedaleko za nią, a także na drodze do Łodzi, z kolei plansza nowego „Piotrkowa 1939” na odwrót – na początku, tuż przy pozycji obronnej, pomija niemal całkowicie wszystkie te miasteczka, a pod samą Łodzią przeciwnie – skrupulatnie je odnotowuje.

Jakie można z tego wyciągnąć wnioski? Nowy „Piotrków 1939” stawia bardziej na rozstrzygnięcie bitwy na przedpolu, chociaż biorąc pod uwagę rozstawienie początkowe wojsk, zadanie Polakom poważniejszych strat w ich planowym odwrocie wydaje się możliwe głównie na północy. Stary „Piotrków 1939”, ponieważ nie uwzględnia bitwy, koncentruje się na oddaniu walki na głównej pozycji obronnej, wzdłuż rzek Warty i Widawki, a następnie odwrotu do Łodzi. Tego ostatniego nowa edycja gry nie jest w stanie niemal w ogóle zasymulować. Generalnie bitwa pod Piotrkowem, według tego, jak toczyła się ona historycznie, wskutek zmiany skali stała się całkowicie nieatrakcyjna i z punktu widzenia Niemców trochę pozbawiona sensu. Dużo lepiej postarać się Polaków wymanewrować. Jeśli więc Szanowny Graczu nastawiasz się bardziej na to, by sobie powalczyć, to lepszym wyborem jest sięgnięcie po stary „Piotrków 1939”. Z pewnymi modyfikacjami zasad będzie on w stanie zadowolić pod tym względem nawet wymagających graczy. Jeśli jednak preferujesz w grze samo manewrowanie wojskami, a walka stanowi dla Ciebie bardziej przerywnik między kolejnymi posunięciami, lepiej odpowiadał będzie Twoim wymaganiom nowy „Piotrków 1939”. Gdy chodzi o samą walkę, o ile w starym „Piotrkowie 1939” istnieją szanse, by sobie powalczyć i zadać Niemcom straty (niestety, jednocześnie samemu też można zostać unicestwionym), o tyle w nowym „Piotrkowie 1939” role są jasno zdefiniowane. W myśl zasad W-39 atakowanie Niemców stało się, z wyjątkiem jakichś szczególnych przypadków, bezsensowne, z drugiej jednak strony chronią one obrońcę przed zniszczeniem, nawet w przypadku ataku znacznie przeważających sił.

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka: liczba etapów w obu grach jest prawie taka sama (stary „Piotrków 1939” – 16, nowy „Piotrków 1939” – 15 albo 12). W zestawieniu z przyjętą w obu grach ruchliwością wojsk i tym, że z czasem, gdy zaczęto tworzyć dalsze gry z kampanii wrześniowej, a następnie je łączyć, pojawiła się zapewne potrzeba dopasowania tempa posuwania się Niemców, tak by wszystkie części ze sobą współgrały oraz by dało się zasymulować całą kampanię wrześniową. To jedno z potencjalnych wyjaśnień, dlaczego w nowym „Piotrkowie 1939” zmieniona została skala czasowa gry.

 

Piotrków 1939 (wyd. TiS) – rozstawienie początkowe (13)

 

7. Zakończenie
Porównując obie gry, trudno jednoznacznie wskazać, która z nich jest lepsza. Nie było to jednak celem tej recenzji. Każda z gier zawiera dobre i złe rozwiązania. Czasem trafiają się takie, z których później niepotrzebnie zrezygnowano – dotyczy to rzecz jasna głównie starego „Piotrkowa 1939”. Często jest też tak, że rozwiązanie zastosowane w jednej z gier wypada ewidentnie lepiej od jego odpowiednika z drugiej. Nie odczuwa się przy tym jakiejś przepaści między zasadami starego „Piotrkowa 1939”, nowego „Piotrkowa 1939” (W-39) i zasadami B-35. Wręcz przeciwnie, jeśli bliżej im się przyjrzeć, to występujące między nimi podziały wydają się niejednokrotnie sztuczne. Różnicowanie przez lata zasad, biorące się z chęci docenienia przez autora i obecnie zarazem wydawcę okresu kampanii wrześniowej i graczy, którzy się nią interesowali, nie wiązało się w wielu przypadkach z przesłankami merytorycznymi. Doprowadziło natomiast do tego, że obok trafnych rozwiązań pojawiły się w zasadach także mniej udane, albo też te słabsze utrzymywano w imię zachowania odrębności systemu przeznaczonego dla kampanii wrześniowej.

W przypadku starego „Piotrkowa 1939”, choć zawierał kilka istotnych błędów (poprawionych w większości w erracie), widać, że tworzono go z zaangażowaniem. Z pewnością wpływ na to miał fakt, że była to pierwsza gra bytu o nazwie KMGS i że inicjatywa, jak się wydaje (przynajmniej z punktu widzenia szeregu osób współpracujących z autorem), nie miała charakteru ściśle komercyjnego.

Nowy „Piotrków 1939” został bardziej dopracowany, w czym główna zasługa pasjonata tej bitwy i okresu historycznego, Szymona Kucharskiego. Również środowisko wydawcy przez lata rozgrywek doszło do nowych wniosków, które znalazły wyraz w grze, zwłaszcza w zmianie jej skali. Mimo to szereg kwestii nadal budzi wątpliwości. Nowa gra ma natomiast z pewnością przesunięte akcenty w stronę dążenia do większej historyczności, lepszego oddania klimatu kampanii wrześniowej, kosztem grywalności.

Kończąc wędrówkę po tym gąszczu porównań i różnego rodzaju detali, można wskazać jedną rzecz, którą niewątpliwie da się ocenić jednoznacznie – stronę wizualną. Tutaj, z wiadomych względów, nowy „Piotrków 1939” wypada lepiej. Bardzo korzystnie prezentuje się zwłaszcza plansza, także jeśli porówna się ją z planszami innych równolegle wydawanych gier z systemów W-39 i B-35. I to chyba jedyna bezdyskusyjna zaleta nowego „Piotrkowa 1939”, zarówno w stosunku do jego poprzednika, jak i szeregu innych pozycji z tej półki.

Dyskusja o grze na FORUM STRATEGIE

Autor: Raleen
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 09.12.2008 r.

Poprawiony: środa, 06 listopada 2019 15:16