Kapitanowie 1941. Pseudonim „Grzmot”

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Tomasz Stężała
Wydawca: Erica
Seria: Trzy armie
Rok wydania: 2013
Stron: 446
Wymiary: 20,4 x 14 x 2,8 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-62329-87-8

Recenzja
Tomasz Stężała długo kazał czekać na kolejną część cyklu „Trzy armie”. Jednak jak najbardziej było warto, gdyż widzimy rosnący poziom warsztatu literackiego autora, a także coraz ciekawszą fabułę. Na wstępie warto wspomnieć o nocie, którą znajdziemy tuż za „Dramatis personae”. Autor ostrzega, że czytelnik nie ma do czynienia z typową powieścią historyczną, gdzie otrzymujemy jakieś mniej lub bardziej oparte na faktach przygody bohaterów w odpowiedniej scenografii. Tutaj jest odwrotnie, czyli na korzyść zgodności ze wspomnieniami i zdjęciami, na które Tomasz Stężała się powołuje, może tracić spójność fabuły, intryg i bohaterów. Co mam na myśli? Otóż uznano, że dla dobra pewnej dokumentacji wydarzeń umieszczono w tekście osoby i zdarzenia niekoniecznie mające wpływ lub znaczenie dla całości tekstu, ale uznano je za warte przytoczenia. Czas i miejsce akcji również nierzadko jest zmieniane i ujmowane w sposób teoretycznie niezgodny ze sztuką literacką. Przykładowo, mamy wydarzenie z roku 1940, a chwilę potem przenosimy się kilka miesięcy wprzód, bez żadnego łącznika czy chociażby zwyczajowego „minęło trochę czasu”. Tak samo balans poświęcania uwagi wszystkim bohaterom po równo nie jest tutaj ważny. O jednym mamy ledwie kilka stron, a o innym całe rozdziały.

Wynika to, jak sądzę, z dwóch rzeczy: opierając się na faktach mamy do dyspozycji ograniczony zbiór pomysłów na fabułę, którego nie możemy poszerzać, aby nie popełnić fałszu. Po drugie, życie, nawet na froncie, nie jest aż tak naładowane wydarzeniami, jak dzieje dowolnego bohatera czysto fabularnej powieści wojennej, więc naturalne są dłuższe i krótsze okresy przestoju, kiedy po prostu nie ma o czym pisać.

No dobrze, ale przejdźmy do właściwego opisu książki. Nasi bohaterowie znani z poprzedniej części są zmuszeni radzić sobie w nowej rzeczywistości, jaką uracza ich II wojna światowa. Wojskowi awansowali i ruszają do dalszych walk, gdzie spotyka ich to, co znamy z kart historii: wojna w Afryce Północnej i operacja „Barbarossa”.

Stężała ma już wyrobiony bardzo smakowity styl pozwalający w realistyczny i przekonujący sposób przedstawiać zarówno sceny batalistyczne, jak i „okruchy życia”, tego frontowego i cywilnego. Nie ma niespodzianki i książkę czyta się łatwo, przyjemnie i równocześnie otrzymujemy wiarygodny opis pewnej rzeczywistości historycznej. Jako militarysta żałuje jedynie nieco, że brakuje rozbudowania scen technicznych, jak na przykład szczegółowego pokazania jak wygląda walka, konstrukcja i obsługa broni lub chociażby taktyka. Owszem, to wszystko jest, ale na dość delikatnym poziomie. Niektórzy mogliby słusznie zauważyć, że nadmiar techniki odstrasza czytelnika i ma jakiekolwiek znaczenie wyłącznie dla pasjonatów, ale tutaj z własnego doświadczenia prozaika wiem, że niekoniecznie. Nawet osoba niezainteresowana militariami z przyjemnością dowie się, jak militaria działają.

Dobrym rozwiązaniem jest przedstawienie tych samych wydarzeń z perspektywy dwóch lub nawet trzech stron, co wydaje się być głównym założeniem cyklu. Daje to pełniejszy obraz i pozwala lepiej poznać różne punkty widzenia teoretycznie tego samego.

Chciałbym jednak skrytykować faworyzowanie polskich bohaterów, do czego autor przyznaje się we wspominanej nocie. Niby nie tworząc powieści historycznej lub pracy naukowej nie jest się obarczonym obowiązkowym powściąganiem własnych preferencji co do stron, sprzętu i tak dalej… lecz jak dla mnie to miły akcent, jeśli autor przyjmuje jeden z dwóch modeli:
- O wszystkich pisze z perspektywy niezależnego, neutralnego obserwatora;
- Faworyzuje aktualnie opisywaną stronę, niejako z jej perspektywy, lecz potem w ramach równowagi taki sam bonus daje drugiej i kolejnej stronie.

Rozumiem też, że autor jako Polak i patriota preferuje Polskę. Nie mogę mieć o to pretensji i nie mam, a jedynie zgłaszam bardzo subiektywną uwagę.

Kwestia zgodności historycznej, jakże podkreślana w projekcie, jest trudna do oceny. Ogół wydarzeń jest oczywiście poprawny, to jest walki dzieją się tam i wtedy, kiedy trzeba. Natomiast nie mam możliwości sprawdzenia, jak wyglądały losy opisanych bohaterów, gdyż to osobiste wspomnienia ich samych.

Oprawa książki jest już znana: przed początkiem wątku mamy ikonkę z symbolem państwa, do którego należy bohater (orzeł biały, czerwona gwiazda, czarny krzyż). Widzimy też mapkę z epoki i zdjęcia bohaterów lub takie, które są adekwatną ilustracją do aktualnie poruszanej sytuacji. Fotografie opatrzono podpisami.

Podsumowując, uważam „Kapitanów” za bardzo ciekawe i wartościowe uzupełnienie wiedzy o II wojnie światowej, gdyż jest to niecodzienna powieść, realistyczna i prezentująca wiele ciekawostek z życia codziennego żołnierzy i cywilów, a tych przecież nigdy za wiele. Ilu ludzi, tyle historii, często niepowtarzalnych, co dla pasjonata jest bardzo istotne. Osoby niebędące miłośnikami tych klimatów i szukające po prostu smacznej lektury mogą wydać się lekko zaskoczone formą książki, a także wspominanymi przeze mnie zaburzeniami sztuki pisarskiej. Jeśli podejdą do tego z dystansem, to raczej nie powinny narzekać. To wciąż bardzo dobra powieść.

Autor: Jakub Orłowski

Opublikowano 11.01.2015 r.

Poprawiony: sobota, 14 grudnia 2019 09:45