Ziarnko do ziarnka, a zbierze się armia

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Tak się składa, że mam w szufladzie trochę figurek. Ściśle rzecz biorąc, są to cztery zestawy plastikowych modeli w skali 1/72; wszystko, co potrzebne, by zbudować numidyjską armię do DBA. Figurki zostały przeze mnie nabyte dobre trzy lub cztery lata temu, po obejrzeniu kilku wątków na Forum Strategie, rozegraniu z kolegą jednej czy dwóch bitew kartonikami i podjęciu na szybko decyzji „ja chcę grać!”. Dopiero gdy plastik trafił w moje ręce, nadeszła refleksja: „rety, przecież kompletnie nie wiem, jak się za to zabrać”. Stanowczo za szybko uznałem, że nie dam rady dobrze pomalować zakupionych fantów i w ten sposób Numidyjczycy do dziś grzeją miejsce w pudełkach.

Po co o tym opowiadam? Ponieważ ten dramatycznie niezgrabny epizod stał się tłem dla mojego pierwszego zetknięcia się z systemem De Bellis Antiquitatis, a także dlatego, że zawartość szuflady, niczym gryzący wyrzut sumienia, zdeterminowała moją dalszą wargamingową drogę. Oglądając zdjęcia stołów usianych barwnymi figurkami, a nie wierząc we własne umiejętności malarskie, nie do końca świadomie zacząłem poszukiwać niszy, w której mógłbym uniknąć żmudnej roli modelarskiego czeladnika i poeksperymentować bez presji. Pierwszym efektem tego, niestety dość tchórzliwego podejścia, była przygoda z Hair Roller Armies Andy’ego Callana, o której pisałem już w innym miejscu. Dość powiedzieć, że zostały mi po niej kolejne pudła pełne plastiku, a także świadomość, że bez sprawdzonego systemu zasad nie zajdę daleko. Naturalną koleją rzeczy był powrót do DBA, ale brakowało jeszcze nowego sposobu na figurki...

...i właśnie w tym momencie, za sprawą kilku zdjęć znalezionych przypadkiem w internecie, na moim biurku pojawił się ryż. Pomysł jeszcze prostszy niż wałki Callana: pionowo ustawione ziarenko imituje człowieka, poziome udaje konia. Indywidualne elementy nie wyglądają dobrze, ale tutaj też liczy się efekt masy, maksymalnie uproszczone malowanie i błyskawiczna produkcja. Dodatkowym plusem są absurdalnie niskie koszty: jedna paczka ryżu wystarczy na przynajmniej kilkanaście armii. Czując wciąż wyrzuty sumienia z powodu zamkniętych w szufladzie Numidyjczyków, postanowiłem zmienić epokę i na obiekt eksperymentu wybrałem średniowiecznych Szkotów (IV/16). Użyłem słowa „eksperyment”, bo nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął wprowadzać pewnych modyfikacji...

Zacznijmy systematyczny opis ryżowej armii od podstawowych informacji. Skład: 1x3Kn (Gen), 6x4Pk, 2x4Pk or (1x3Bw + 1x5Wb), 2x4Pk or 3Wb, 1x2Ps, czyli 15 elementów piechoty i tylko jedna jazda. Skala: na podstawkach dla skali 15 mm (szerokich na 40 mm) mieści się w wersji ryżowej podwójna liczba wojowników, a przy odrobinie wysiłku weszłoby ich zapewne więcej. Pierwszym krokiem po przyjęciu tych założeń było przygotowanie podstawek z folii magnetycznej, na której przykleiłem trawkę w arkuszu. Zalety tego rozwiązania to: łatwość wykonania, bezpieczeństwo transportu i nieznaczna grubość podstawki, co akurat jest kwestią gustu. Uważam, że plusem jest też jej elastyczność, bo ułatwia to podnoszenie podstawki z metalowego transportera.

Wykonanie z ryżu pojedynczego człowieka nie jest skomplikowane. Najlepiej zacząć od przycięcia obu końców ziarna, aby były mniej szpiczaste – łatwiej wtedy przykleić głowę do tułowia, a całość do podstawki. Następnie należy naszego wojaka ubrać. Mając pod ręką parę skrawków płótna (świetnie nadaje się do tego stare prześcieradło) uznałem, że oklejenie nim ryżu nie tylko nada figurce lepsze proporcje i fakturę, ale też ułatwi malowanie. Wyciąłem z materiału wąskie paski (około 4 mm szerokości), pomalowałem je na całej długości i pociąłem na kawałki, którymi da się owinąć pojedyncze ziarna ryżu, po czym przykleiłem je do figurek. Tak przygotowany tułów należy uwieńczyć ziarnkiem gorczycy w roli głowy, którą można ozdobić włosami (brązowa, czarna lub jeszcze inna farba akrylowa) lub hełmem (srebrna farba).

Oczywiście ta bazowa technika posiada różne warianty. Włosy nie muszą ograniczać się do głowy, mogą opadać wojownikowi na plecy; skąpy strój w stylu dzikich górali można uzyskać, oklejając tylko dolną część tułowia węższym paskiem płótna. Malowanie ubioru zależy od potrzeb; w przypadku tej armii, gdzie wojownicy powinni wyglądać ubogo, a uzbrojenie ochronne zdarzało się raczej rzadko, sprawdziły się brązy, szarości i czerń, z rzadka urozmaicone błękitem i zielenią, wszystko nakładane suchym pędzlem. Wszelkiego rodzaju kolczugi i inne metalowe elementy to ponownie srebrny akryl. Dobrze wyglądają brązowe i czarne pasy, malowane wzdłuż jeszcze przed pocięciem płótna na krótkie kawałki, a także okazjonalnie pasy przez ramię (u harcowników i łuczników), nakładane już na gotową figurkę.

Najważniejszy surowiec potrzebny przy produkcji akcesoriów to kordonek posmarowany obficie klejem, wyprostowany w palcach i pozostawiony do wyschnięcia w pozycji wiszącej. Brązowa nić pocięta na krótsze odcinki, po zanurzeniu końcówki w srebrnej farbie staje się włócznią lub piką, po doklejeniu na jednym końcu drobnego kwadratu z folii aluminiowej – toporem, a bez modyfikacji – zwykłym kijem, w sam raz dla pędzonego do bitwy chłopstwa. Rozwiązanie to ma ogromną zaletę: poklejona nić jest sztywna, dzięki czemu może stać na sztorc, ale zarazem elastyczna, daje się w razie potrzeby lekko wyginać. Pozwala to broni takiej jak pika wystawać znacznie poza podstawkę – w razie potrzeby, na przykład podczas kawaleryjskiej szarży, wystarczy ją po prostu odgiąć, by umożliwić kontakt z wrogim elementem. Łuki otrzymujemy podobną metodą, przy czym kordonek schnie nawinięty na trzonek pędzla lub słomkę do picia, co nadaje mu pożądany kształt. Miecze to najmniej udany element – miałem nadzieję, że folia aluminiowa również da się nieco usztywnić klejem, niestety eksperyment się nie powiódł. W efekcie najlepiej sytuowani wojacy dzierżą po prostu maleńkie paski aluminium, w żaden sposób niezabezpieczone przed nieostrożnymi palcami graczy. W razie wpadki można je co prawda wyprostować we właściwej pozycji, jednak to rozwiązanie wciąż uważam za niedoskonałe i tymczasowe. Tarcze wycinamy z cienkiej tektury (dobrze nadaje się do tego tył okładki z bloku) i malujemy wedle uznania.

Włócznię, pikę i tarczę można bez obaw przykleić bezpośrednio do tułowia figurki, najlepiej już po umieszczeniu jej na podstawce. Miecze, topory i kije również, jednak w przypadku elementów takich jak Warband, które wymagają odrobiny dramatyzmu, warto dorobić figurkom wyciągnięte ręce. Nie mogą się bez nich obejść także łucznicy i oszczepnicy. Kordonek w cielistym kolorze, usztywniony klejem, tniemy na bardzo krótkie odcinki, ok. 1,5-2 mm i przyklejamy do umieszczonej na podstawce figurki. Dopiero po wyschnięciu doklejamy do niego broń.

Element rycerzy zarówno podczas tworzenia, jak i w niniejszym tekście, pozostawiłem na koniec. Sami jeźdźcy powstawali dokładnie tak samo, jak piechota, dlatego zajmę się już tylko metodą produkcji koni. Nie zadowalały mnie znalezione w internecie propozycje malowania ryżu na brązowo i sadzania na nim wojownika. Postanowiłem więc zaimportować technikę od Andy’ego Callana i wykonać rumaki z wałków do włosów, jednak uprzedzam – wałki mają wiele odmian i możliwe, że przedstawiona tu procedura nadaje się tylko dla tych, które kupiłem kilka lat temu (marka „edita piaff”). Aby uzyskać pojedynczego konia, rozcinamy wałek wzdłuż pomiędzy dwoma rzędami wypustek, pozostawiając z jednej strony nienaruszone łączenia. Następnie odcinamy w poprzek wałka fragment z jednym pozostawionym elementem łączącym i jedną pionową wypustką po każdej jego stronie, przecinając przy tym trzy kolejne szeregi wypustek. Powinniśmy otrzymać coś w rodzaju konia o sześciu nogach, usuwamy więc środkowy fragment i odwracamy figurkę nogami w dół. Odcinamy niepotrzebny plastik i przyklejamy z przodu jeden z drobnych odpadów jako głowę.

Uzyskany model zwierzęcia nie ma co prawda idealnej skali (jest nieco zbyt mały w stosunku do jeźdźca), ale ogólnie prezentuje się całkiem dobrze. Aby jeszcze poprawić efekt i podkreślić, że mamy do czynienia z rycerstwem, postanowiłem, oprócz standardowego malowania, ozdobić wierzchowce kropierzami. Odpowiednio wykrojone fragmenty chusteczki higienicznej łatwo poddają się działaniu kleju rozsmarowanego na koniu, co sprawia, że dosyć udanie imitują ciężką, lejącą się tkaninę, a po wyschnięciu dają się łatwo malować farbą akrylową. Na gotowego rumaka wystarczy nakleić jeźdźca, umieścić cały zestaw na podstawce i uzupełnić brakujący ekwipunek. Skład dowództwa inspirowany był bitwą pod Stirling – pośrodku, z białym lwem w herbie i mieczem w dłoni siedzi William Wallace, a po jego prawicy, z trzema gwiazdami na błękitnej tarczy, Andrew de Moray.

Na sam koniec pozostałe, mniej lub bardziej przydatne informacje:
- chorągwie zostały namalowane na zwykłym papierze, posmarowane klejem, przytwierdzone do usztywnionego kordonku i zmięte przed wyschnięciem;
- dużych rozmiarów broń trzymaną w wyciągniętej ręce (np. kopia rycerska) dobrze jest przykleić jednym końcem do podstawki, aby nie odpadła;
- kamienie na podstawkach to żwirek dla kota;
- wieża stanowiąca obóz powstała z cylindrycznego, plastikowego pudełka po wykałaczkach;
- do obróbki ziarenek ryżu świetnie nadają się wszelkiego rodzaju cążki do paznokci;
- wszystkie elementy były łączone klejem introligatorskim typu Magic, czasem zamiennie z klejem szybkoschnącym typu Kropelka (dotyczy to głównie rąk, broni i głów, którym zdarzało się odpadać).

Tworzenie szkockiej armii zajęło mi tydzień niespiesznej pracy. Biorąc pod uwagę, że był to eksperyment, efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Bajecznie niski koszt, łatwość wykonania w skrajnie chałupniczych warunkach, frajda z tworzenia czegoś zupełnie od zera, a przede wszystkim świadomość, że da się tym grać według sprawdzonych zasad – to najważniejsze zalety ryżowej armii do DBA. Naturalną koleją rzeczy, gdy po długiej przerwie wróciła mi ochota na produkcję miniaturowych wojsk, wziąłem się za ryżowych Anglików króla Edwarda. Wybaczcie, plastikowi Numidyjczycy. Może innym razem...

Dyskusja o artykule na FORUM STRATEGIE

Autor: Szymon „Fork” Kuczera
Rysunki: Szymon „Fork” Kuczera
Zdjęcia: Jan Książek

Opublikowano 28.04.2014 r.

Poprawiony: poniedziałek, 28 kwietnia 2014 10:05