II Podwawelskie Spotkanie z Grą Historyczną i Strategiczną

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Kolejne już Podwawelskie Spotkanie z Grą Historyczną i Strategiczną odbyło się tym razem w innym lokalu niż na wiosnę, mianowicie w Młodzieżowym Domu Kultury „Dom Harcerza” przy ulicy Reymonta 18. Lokalizacja zapewne mniej komfortowa niż położona nieopodal Starego Miasta, jego rozlicznych kawiarń i pubów Wojewódzka Biblioteka Publiczna przy ulicy Rajskiej, jednak zarówno większa przestrzeń do dyspozycji graczy, jak i przede wszystkim czas otwarcia dla nas lokalu do 1.00 w nocy zdecydowały o zmianie miejsca. Może też pewien osobisty sentyment do romantycznych, harcerskich kominków przed trzydziestu laty w tych samych przecież pomieszczeniach…

„Dom Harcerza”, miejsce naszego spotkania, fot. Ryszard Tokarczuk

W oczekiwaniu na gości partia „Sekigahary”, fot. Maciej Skolud

…i „Bull Run”, fot. Ryszard Tokarczuk

Nie tylko miejsce, ale i zestaw atrakcji był odmienny niż za pierwszym razem. Do strategicznych gier planszowych i karcianych oraz wskrzeszonych przez Konrada Kochela gier dawnych epok doszły, za sprawą najmłodszego pokolenia graczy, gry fantasy. Przede wszystkim należy jednak odnotować pojawienie się na jeden (szabasowy) dzień bitewniaków z systemami „Ogniem i Mieczem” oraz „Battlegroup Kursk”. Obie gry bitewne ulokowały się w suterenie na obszernych stołach ping-pongowych, tu też najmłodsi grali w „Talizmana”, najdłuższą bodaj, a na pewno najgłośniejszą partię naszego konwentu.

„Ogniem i Mieczem”, fot. Konrad Kochel

„Battlegroup Kursk” panorama ogólna, fot. Konrad Kochel

… i detal, fot. Przemysław Sobusik

Ponieważ jednak grom bitewnym nie przyglądałem się bliżej, ponadto ma być im poświęcony odrębny raport, dalszą część mojej relacji poświęcę wydarzeniom „na górze”, gdzie rozgrywki toczyły się od 16.00 w piątek do 16.00 w niedzielę, z jakże krótkimi z punktu widzenia organizatora przerwami na sen.

Zgodnie już z naszą podwawelską specyfiką jedno ze stanowisk od początku do końca imprezy wytrwale obstawiał Konrad, zawsze chętny do wprowadzenia chętnych w tajniki gier Wikingów, Egipcjan, Arabów czy Majów (mam na myśli, rzecz jasna, Hnefatafl, Senet, Alquerque i Puluc). Rola Konrada była tym razem jeszcze bardziej znacząca, bo zwabiona hasłem „gry historyczne” pojawiła się na sali grupa bardzo młodej młodzieży, dla której klasyczne nasze menu było zdecydowanie zbyt ciężkostrawne. Ale i część starszych chętnie zasiadała do prostszych i szybszych, a jednocześnie nietypowych gier. W sobotę oferta wzbogacona była o niezwykle widowiskowe szachy. Powodzeniem cieszyła się też polska produkcja o walkach powietrznych września 1939 roku.

Starsi i młodsi przy stole gier tradycyjnych, fot. Konrad Kochel

Partia seneta, fot. Maciej Skolud

… i tradycyjnych szachów, fot. Konrad Kochel

W piątek triumfy święciła, jak poprzednio, karcianka Stowarzyszenia Szlachty Ziemi Krakowskiej „1863”, za którą twórcy zdążyli już dostać dyplom Prezydenta RP. Nadmienić wypada, że testowany był też nowy, tajemniczy produkt, związany z nadchodzącą, jeszcze bardziej okrągłą rocznicą wybuchu Pierwszej Wojny. Podziękować tu wypada za obecność Łukaszowi i Piotrowi i życzyć powodzenia zarówno w tym projekcie, jak i kolejnym, a konto którego testowali oni do późna rozgrywkę w „Orła i Gwiazdę”.

Studenci Sekcji Gier Historycznych najliczniej reprezentowani byli w piątek, kiedy to Wojtek zrealizował wreszcie swoje trwające od wiosny marzenie rozgrywając pełną partię „Friedricha”. W tej epickiej rozgrywce uczestniczyli: Wojtek jako Stary Fryc, Anders jako cesarzowa Elżbieta, ja (Samuel) jako prawdziwa cesarzowa Maria, wreszcie Wojtek II jako Madame de Pompadour. Wojska pruskie wielokrotnie udzieliły krwawej lekcji Rosji i Austrii, w końcu losy wojny się obróciły i tak wygrała Madame.

W tym samym czasie Leliwa z Kajetanem próbowali swych sił na amerykańskim kontynencie w pełnym emocji pojedynku w „Washington’s War” (zwycięstwo Kajetana). Późnym wieczorem Kajetan po raz kolejny udowodnił swą wyższość strategiczną, ogrywając mnie i Leliwę w „Sukcesorów”.

1863, fot. Maciej Skolud

Stary Fryc i Trzy Damy, fot. Maciej Skolud

Przy „Waszyngtonie” było szczególnie wesoło, fot. Maciej Skolud

Przy stole obok zasiedli późnym wieczorem piątkowym najdostojniejsi goście, tj. Jacek, JB i Raubritter. W zasadzie grali w tę samą wojnę, ale na znacznie wyższym poziomie komplikacji, tj. w „Clash of Monarchs”. Piątek poświęcony został na setup i instrukcję, sobota na rozegranie dwu pierwszych lat z owych pamiętnych siedmiu. Zajęty innymi rozgrywkami, tę obserwowałem kątem oka, z rosnącym jednak podziwem, narastało bowiem we mnie przekonanie, że jeśli tak wymagający gracze nie zrazili się równie czaso- i mózgożernym produktem, musi on posiadać jakieś inne, wynagradzające tę żmudność walory. Niestety, późniejsze ich wypowiedzi rozwiały te nadzieje. Wyczerpana trójka rozegrała jeszcze z rozpędu dwie partie „Sukcesorów”, w niedzielę zaś sami już Raubritter i JB „Nieszczęsnego Króla Karola”.

Last but not least, synowie Jacka, Jakub i Juliusz Cezar, oraz siostrzeńcy, Vincent i Aleksander, równie wytrwali jak starsze pokolenie, rozegrali w piątek partię „Might and Magic: Heroes”, bardzo udanego przeniesienia na planszę gry komputerowej. W sobotę dołączył do nich mój bratanek Jan i chłopcy przenieśli się na dół, by znów do pierwszej w nocy grać z kolei w „Talizmana” (zwycięstwo Vincenta i Smoczej Amazonki). Emocje, towarzyszące tym obu grom były zaiste ogromne, budzą też wiele nadziei na przyszłość.

„Starcie Monarchów”, fot. Ryszard Tokarczuk

Nasi przyszli pogromcy, fot. Maciej Skolud

Najdłuższa i najgłośniejsza partia Konwentu, fot. Konrad Kochel

W sobotę po południu zebrała się wreszcie ekipa do „Virgin Queen”: Turek Ludwik (zmieniony z czasem przez Dajmiecha), Hiszpan Leliwa, Anglik Mikołaj, Francuz Namek, Cesarz Samuel i Protestant Anders. Zmagania trwały do niedzielnego południa, kiedy to pod koniec szóstego etapu wygrał automatem Anders, nawracając 51 pole na wyznanie Kalwina. Ku wielkiemu żalowi pro protestanckiego Cesarza, który punktowo zwyciężał, jednak za wcześnie się z tym zdradził. Cóż, najwidoczniej heretyk był do tego zwycięstwa predestynowany!

W niedzielę też rozegrana została największa bitwa w skali taktycznej, pojawili się bowiem Zygfryd i Sławek, by wraz z RyTo popróbować swych sił pod Anzio („Operation Shingle: Anzio Beachhead”). W miarę zbliżania się końca atmosfera stawała się luźniejsza, na scenę wkroczyły potwory zmagające się o Tokio, a także dwie „Zimne Wojny”. Niestety, nie wszystkie z gier dane było dokończyć. Dla mnie dzwonek zabrzmiał, gdy po raz czwarty oglądałem już zawartość Korsuńskiego Kotła. Być może jest to znak, że należy przedłużyć kolejną edycję imprezy…

Amatorzy „Królowej Dziewicy”, fot. Konrad Kochel

Zblazowane „Potwory w Tokio”, fot. Maciej Skolud

„Konwent chyli się ku końcowi”, fot. Maciej Skolud

Dziękuję wszystkim uczestnikom, gościom spoza Królewskiego Miasta i jego stałym oraz czasowym mieszkańcom, w szczególności zaś studentom z Sekcji Gier Historycznych, z którymi organizowałem imprezę (Dominice, Adrianowi i Kajetanowi), a także gościnnej załodze „Domu Harcerza”. Liczę, że kolejne, wiosenne spotkanie zorganizowane będzie w bardziej sprzyjającym dla studentów terminie i pojawią się oni co najmniej równie licznie jak podczas pierwszych manewrów. Gościom zaś obiecuję, że póki sił pozwoli, dwa rocznie spotkania w Krakowie na stałe będą mogły zagościć w kalendarzu polskich strategów.

Dyskusja o imprezie na FORUM STRATEGIE

Autor: Michał Stachura
Zdjęcia: Konrad Kochel, Maciej Skolud, Przemysław Sobusik, Ryszard Tokarczuk

Opublikowano 20.12.2013 r.

Poprawiony: piątek, 20 grudnia 2013 17:53