Wrzesień 1939 – nr 2 (model PzKpfw I Ausf. A z karabinami maszynowymi)

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Z lekkim opóźnieniem pojawił się w sprzedaży drugi numer Września 1939 z dołączonym pudełkiem zawierającym PzKpfw I Ausf. A wyposażonym w karabiny maszynowe*. Czy okaże się równym niewypałem co pierwowzór pojazdu, czy też może zachwyci? Dowiecie się tego z poniższej recenzji.

Autorefleksja

Przymierzając się do zakupu Panzer I, miałem lekko mieszane uczucia po przygodzie z TKS. TKS ułamał mi się w paru miejscach, zirytował montażem detali i zostawił generalny niesmak, złagodzony dość poważnie urokliwym efektem końcowym.

Dlatego też odczuwałem pewien niepokój przed wybraniem się do kiosku. Pominę rzecz jasna opóźnienie w pojawieniu się numeru – każdemu wypadki się zdarzają, chociaż fakt, że trafił on najpierw do pewnej sieciowej księgarni, a dopiero potem do ogólnej sprzedaży, wydaje się lekko podejrzany. Kończąc wstęp, ostatecznie postanowiłem (ponownie) dać szansę serii. Do pisania recenzji zasiadłem z jeszcze jednym, dodatkowym warunkiem: zestaw miał się okazać faktycznie łatwy w montażu i nie zaangażować więcej niż 15-20 minut z mojego wieczora – tak, by rzeczywiście można było wrócić z pracy, zmontować model, chlapnąć farbą i nie strawić na to całego wolnego czasu.

Opakowanie

Nie ma się nad czym rozpisywać, clue sprawy zostało opisane w recenzji Sarmora. Solidne, przyduże pudełko na model, sporawych rozmiarów gazetka usztywniona kartonem. Papier w gazetce wybitnie mi nie pasuje, ponieważ wertując ją nie byłem w stanie znaleźć odpowiedniego kąta padania światła, by albo się pozbyć refleksów, albo nie musieć mrużyć oczu w półmroku. Zresztą widać to też na zdjęciach.

Treść gazetki przedstawia historię powstawania pojazdu oraz niezbyt chwalebny szlak bojowy. A raczej szlak usterek. Mam nadzieję, że nie jest to zapowiedź tendencyjnego podejścia do przedstawianych jednostek, chociaż na podstawie dwóch numerów ciężko mi wyrokować, zwłaszcza znając sylwetkę przewspaniałego PzKpfw I.

Niestety, i tym razem nie udało się uniknąć paru literówek, chociaż nie mogę się pozbyć wrażenia, że brak gazetki, bądź dołączenie jej w formie ulotki w środku nie zaszkodziłoby samej pozycji (inną kwestią jest jednak prawo regulujące sprzedaż czasopism i wynikające z tego aspekty ekonomiczne takiego, a nie innego posunięcia).

Obrazek, zarówno na pudełku, jak i okładce, prezentuje się bardzo sympatycznie, całkiem dynamicznie i oczywiście w sposób pokazujący siłę militarną prezentowanego pojazdu (sytuacja miała się identycznie w przypadku TKS). Z tyłu pudełka znajdziemy ponownie instrukcję składania, proponowane farby (Vallejo, a w środku pojawia się też propozycja w postaci sprayu Plastic Soldier, u których w sklepie pojawiły się też modele First to Fight). Poprawiono też stronę językową, o której pisał Sarmor.

Zawartość

Pudełko ponownie grzechotało sugerując powtórkę z przygody z TKSem, a mianowicie mnóstwo zmarnowanego miejsca. Trochę się myliłem, ponieważ (poza duetem klej i wykałaczka) znalazłem dwie wypraski oraz, uwaga, kalkomanie, czyli rzecz, o którą tak usilnie dopytywali się zainteresowani na profilu facebookowym serii.

Otóż kalkomanie są. Wycięte krzywo jak diabli, ale są i prezentują się nieźle (niestety, nie oznaczymy nimi poprawnie całego plutonu 5 pojazdów – przyp. Sarmor).

Miłym zaskoczeniem jest wieżyczka na osobnej wyprasce, co ułatwia jej przechowanie, gdy ma się w głowie konwersje wszelakie.

Model

Nie popełniłem ponownie tego samego błędu i tym razem przygotowałem sobie porządne cążki do wycięcia części z wyprasek i muszę przyznać, że dzięki temu odjąłem sobie masę pracy. Nagle nadlewki i łączenia, których w tym przypadku jest nawet więcej niż w TKS, zwłaszcza w kwestii układu jezdnego, przestały być problemem. Wystarczyło w paru miejscach podszlifować i voila.

Czołg wykonany jest z szarego, a jakże, plastiku, równie twardego, co w poprzednim wypadku. Tym razem jednak nic mi nie pękło przy wycinaniu, ani żadna rura, ani żadna lufa. Nie wiem, czy wynika to z mojego przygotowania psychicznego, czy też większego dopracowania modelu (osobiście podejrzewam mieszankę obu czynników – przez cały czas miałem wrażenie, że Panzer I jest, o ironio, lepiej wykonany niż TKS). Powiem więcej, mam wrażenie, że lufy MG13 są tej samej grubości co nasada 20 mm, co znacznie podnosi wytrzymałość części. Cieszę się też, że tym razem łopata została fabrycznie odlana na błotniku, ponieważ uniknąłem tym samym wielu frustracji.

Chciałbym w tym miejscu pochwalić twórców za świetne dopasowanie części. Zauważyłem to już przy TKS (pomijając przeklęte detale), a przy składaniu Panzer I A tylko się to potwierdziło. W sumie można nawet wybaczyć kiepską jakość kleju, bo wszystko całkiem solidnie trzyma się i bez niego**.

Wypadałoby się do czegoś przyczepić, bo póki co pastwiłem się wyłącznie nad gazetką. Otóż model też nie jest idealny. Brakuje lewego reflektora. Tylna płyta stopniem uproszczenia woła o pomstę do nieba. Pewien niedosyt pozostawia także brak dodatkowej gaśnicy (umieszczonej, a jakże, na ilustracji) oraz dodatkowego ekwipunku, który niewątpliwie przydałby się załodze tego niezwykłego pojazdu w dotarciu do celu. Zastanawia mnie też kwestia płyty przedniej upstrzonej nitami w dość losowej konfiguracji. Zdaję sobie jednak sprawę, że mam do czynienia z modelem uproszczonym celowo, by ułatwić jego składanie oraz użytkowanie. Odlana fabrycznie łopata może dla niektórych stanowić mankament, jednak dla wytrawnego modelarza nie powinno stanowić to problemu większego, niż zajęcie się przywróceniem wszystkich detali.

Na koniec mam jeszcze zdjęcia zbiorowe.

Podsumowanie

Czas składania: 20 minut, wliczając przewertowanie na szybko gazetki. Czyli warunek podstawowy został spełniony. Jako bonus otrzymałem świetny model koszmarnego czołgu, dobrze wykonany i ładnie się prezentujący. Jestem jak najbardziej na tak, podobają mi się zmiany w serii i niewątpliwie nabędę jeszcze jeden egzemplarz celem przerobienia go na wóz pomocniczy.

*Właściwie powinienem napisać o nabywaniu czasopisma, ponieważ modele stanowią „prezent” – patrz. „Kolekcja Wrzesień 1939 z prezentami wozów i figur wojskowych”. Fakt ten jest dość groteskowy porównując cenę z zawartością gazety.

**Jako ciekawostkę podam fakt, że model jest tak fantastycznie dopasowany, że do zdjęć pozował bez krzty kleju i dzielnie znosił przestawianie. Kleju wolałem uniknąć, ponieważ nawdychanie się go przed snem mogłoby przynieść zgoła niezamierzone rezultaty, których jednak wolałbym nie doświadczać.

Dyskusja o modelu na FORUM STRATEGIE

Autor: Danny
Zdjęcia: Danny

Opublikowano 06.12.2013 r.

Poprawiony: piątek, 06 grudnia 2013 17:46