Edukacja wojskowa Napoleona – król świstaków

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Pora na ostatni przedpremierowy fragment książki Jeana Colina „Edukacja wojskowa Napoleona”, ukazującej się w kwietniu tego roku nakładem wydawnictwa Napoleon V. Tym razem chciałem podzielić się pewną ciekawostką, na którą natrafiłem podczas lektury dokumentów źródłowych zawartych w ostatnim rozdziale książki oraz w części poświęconej Armii Włoch, w której Napoleonowi przyszło stawiać pierwsze kroki jako dowódcy szczebla operacyjnego. Celem Armii Włoch i współpracującej z nią w pewnym zakresie Armii Alp miała być, jak sama nazwa wskazuje, inwazja Włoch, w tym zwłaszcza ich północno-zachodniej części, rozciągającej się za Alpami, generalnie stanowiącymi w tym rejonie wówczas (podobnie jak i dziś) granicę Francji. Kraina, którą usiłowali opanować, nazywana jest Piemontem. Władał nią wtedy król z dynastii sabaudzkiej, będący jednocześnie władcą Sardynii, stąd zamiennie używane określenia: „król Piemontu” i „król Sardynii”. Podobnie armię piemoncką nazywano armią sardyńską itd. Otóż w związku z tym, że armie francuskie, mimo ich ambitnych zamierzeń poniesienia rewolucji bratnim narodom, utkwiły na dłużej w owych Alpach i walki toczyły się w znacznej mierze na obszarach górskich, wśród kierujących działaniami Armii Włoch i Alp (a zwłaszcza tej ostatniej) reprezentantów ludu (czyli komisarzy przysłanych przez władze centralne) pojawiło się określenie króla Piemontu (Sardynii) jako „króla świstaków”. Dobrze korespondowało ono z ówczesnym położeniem militarnym obu armii francuskich, uparcie dążących do tego, by w końcu wyjść z tych nieszczęsnych gór i wkroczyć do kraju „króla świstaków”, czyli Piemontu, którego spichlerze – jak wierzono – były pełne, a i klimat dużo bardziej znośny. Da się zauważyć także, że ten swoisty kryptonim króla Piemontu zyskał zwolenników także w Komitecie Ocalenia Publicznego. Niżej trzy listy z korespondencji między reprezentantami ludu przy Armii Alp i Armii Włoch oraz Komitetem Ocalenia Publicznego (w pierwszym przypadku jest to tylko fragment). „Króla świstaków” pozwoliłem sobie w tekście wyróżnić. Dodam, że to nie wszystkie dokumenty, w których się on pojawia. Poza tym znajdziecie w tych tekstach nieco rewolucyjnej retoryki, dobrze oddającej klimat czasów, które przedstawia książka Jeana Colina.

***

List reprezentantów ludu przy Armii Alp do reprezentantów ludu stanowiących Komitet Ocalenia Publicznego z 19 prairiala roku II (8 czerwca 1794)

„Pozwalamy sobie ogłosić wam, że kolumna Armii Alp, dowodzona przez generała Vaubois, weszła w posiadanie słynnej pozycji Barricades 17 prairiala. Żywe ataki republikanów od strony gór Cenis i Bernarda przekonały Piemontczyków, że mamy zamiar przebić się przez dolinę Aosty – skierowali tam szybko 10 000 ludzi. Ale podczas, gdy ci niewolnicy prężyli muskuły, skierowaliśmy nasze bataliony do doliny Stury i Barricades zostały zdobyte bez przelania jednej kropli krwi francuskiej. Nikczemni satelici króla świstaków uciekli z taką szybkością, że nie byliśmy nawet w stanie wziąć jeńców. Aby wyrobić wam prawdziwy obraz tej pozycji, przeczytajcie opis zrobiony przez Saint-Simona, historyka kampanii 1744 roku (wydany w Amsterdamie w 1770 roku, strona 64).

Korzyści jakie odnosimy z tej sytuacji są następujące: 1° komunikacja z Armią Włoch może odbywać się bez trudu, nawet połączenie obu armii nie napotka żadnej przeszkody; 2° niezwłocznie możemy rozpocząć oblężenie Demonte, wziąć ten fort prawdopodobnie w mniej niż osiem dni, zagrozić Cuneo, zacząć jego oblężenie lub po prostu minąć i poprowadzić nasze siły wprost na Turyn, to znaczy wnieść strach do duszy despoty i jego adherentów oraz nakazać mu uwolnić lud, jeśli będzie miał mądrość skorzystać z momentu, który przeznaczenie narodów mu pokaże. (…)”

 

 

List reprezentantów ludu przy Armii Alp do reprezentanta ludu Robespierre’a młodszego z 30 messidora roku II (18 lipca 1794)

„Gorąco oczekujemy – drogi kolego – wieści o pozytywnym wyniku misji w Paryżu; czas kampanii mija, a bezczynność nas zabija. Od czasu powrotu z Armii Włoch otrzymaliśmy list z Komitetu Ocalenia Publicznego, który zdaje się upierać przy zachowaniu w Alpach systemu defensywnego. Nasz kolega Ricord ze swojej strony pisze nam, że dzień 2 thermidore’a jest przeznaczony na rozpoczęcie operacji. Oceń niepewność, w jakiej się znajdujemy. Trzeba będzie albo nie spodobać się Komitetowi nie podporządkowując się jego życzeniom, które przedstawiał nam w licznych listach, albo ryzykować stratę najlepszego i najcenniejszego dla rozpoczęcia i prowadzenia kampanii czasu.

Odpowiedzieliśmy Ricordowi, że nie możemy brać udziału w systemie ofensywnym bez autoryzacji tego przez Komitet Ocalenia Publicznego, pomimo głębokiego życzenia ujrzenia kraju króla świstaków. Pierwszym życzeniem reprezentantów ludu przy armiach jest podporządkowanie się zamiarom rządu. Powiadomiliśmy Ricorda o naszym rozczarowaniu z faktu, że od momentu twojego wyjazdu nie otrzymaliśmy żadnej bezpośredniej lub pośredniej wieści o rezultacie misji.

Jednakże nie zaprzestaliśmy prowadzić przygotowań w taki sposób, jakbyśmy mieli ostatecznie otrzymać od ciebie lub od Komitetu Ocalenia Publicznego pozytywną decyzję odnośnie uzgodnionego wcześniej planu ataku.

Wcześniej otrzymaliśmy list od Komitetu Ocalenia Publicznego, zdający się powracać do pomysłu systemu ofensywnego i aprobujący – jak się zdaje – wejście obu armii do Piemontu i oblężenie Demonte i Cuneo.

W konsekwencji ponowiliśmy rozkazy, itd...

Nie możesz opuszczać Paryża bez upewnienia Komitetu Ocalenia Publicznego o konieczności zapewnienia naszego zaopatrzenia w proch i amunicję – wie on lepiej od nas, że nie można prowadzić oblężenia bez tego.

Komitet Ocalenia Publicznego wezwał do siebie generała głównodowodzącego Dumasa – komendanta Armii Alp. Mieliśmy podstawy przypuszczać, że uzgodniony między nami w Colmars i Nicei plan kampanii nigdy nie przypadł mu do gustu. Sądzimy, że przyczyny tego swoistego odrzucenia były następujące: 1° plan był opracowany i uzgodniony bez jego udziału, 2° dwie armie – Alp i Włoch – po wejściu na równinę Piemontu będą już tylko jedną armią; a ponieważ jedna armia nie potrzebuje dwóch dowódców, wydaje nam sie, że generał Dumas odrzucał połączenie, ponieważ widział w generale głównodowodzącym Armii Włoch rywala. Jeśli nasze podejrzenia w tym względzie mają jakiekolwiek podstawy – jak uważamy – wydaje nam się, że Komitet Ocalenia Publicznego postąpił bardzo mądrze odwołując generała Dumasa gdzie indziej i powierzając prowizoryczne dowództwo Armii Alp w ręce generała Petitguillaume, który nie oddaje się małym zazdrościom swojego zawodu i prowadzi operacje w najlepszej wierze. Prosimy cię o zakomunikowanie tego Komitetowi Ocalenia Publicznego i zdeterminowania go do jak najszybszego zajęcia stanowiska – jest bowiem bardzo niezręcznym trzymanie generałów armii w niepewności co do powrotu tego, który nimi dowodzi. Plotki krążą wszędzie, a kiedy raz na zawsze będzie pewne, że Petitguillaume utrzyma swoje prowizoryczne dowództwo, myślimy że nikt nie będzie bardziej oddany realizacji uzgodnionego planu. Jeśli do tej pory przygotowania napotykały jakieś przeszkody, to jesteśmy pewni, że to z powodu tej niepewności czyja opinia dotrze do Komitetu Ocalenia Publicznego: ta reprezentantów ludu, którzy uzgodnili plan w Colmars i Nicei, czy ta generała Dumasa, który – jak wyżej powiedzieliśmy – ma, jak sądzimy, osobiste powody, aby ten projekt nie wszedł w życie.

Zatem – drogi kolego – upraszamy cię, abyś wymógł na Komitecie: 1° aby przysłał nam dwa lub trzy korpusy kawalerii, 2° aby zapewnił nam zaopatrzenie w proch i amunicję, 3° aby zakończył wszystkie małe zazdrości, które same w sobie czynią wiele niepokoju, i zatrudnił generała Dumasa przy jakiejkolwiek innej armii, a dowództwo powierzył generałowi Petitguillaume, którego sankiulotyzm jest nam świetnie znany i któremu małe podstępy sztabu są całkowicie obce; maszeruje on krokiem zwartym i pewnym po szlakach Rewolucji i będzie mu wszystko jedno porzucić dowództwo jutro, jeśli tylko dobro sprawy publicznej będzie wymagało, aby się poświęcił. Oto ludzie, których nam potrzeba, aby odnosić sukcesy. Oczekujemy twojej odpowiedzi, czy też raczej odpowiedzi Komitetu, bowiem wysyłając cię do Paryża uczyniliśmy cię również naszym organem władnym decydować w tych punktach. Czekając – śpieszymy w kierunku celu jakim jest organizacja wielkiego republikańskiego koncertu, który mamy nadzieję dać wkrótce pod murami Demonte i Cuneo.

Pozdrowienia i braterstwo.

ALBITTE, LAPORTE”

 

 

List Carnota do reprezentantów ludu przy Armii Włoch z 26 thermidore’a roku II (13 sierpnia 1794)

„Paryż, 26 thermidore’a roku II

Nasz kolega Jean Bon Saint André, który przebywa w Port-la-Montagne, poinformował nas – drodzy koledzy – że garnizon tego miasta został zredukowany do 1600 ludzi. To niezrozumiałe osłabienie zaalarmowało nas tak samo jak wiele innych raportów dochodzących z tej granicy. Nie wątpimy, że nowa konspiracja, która właśnie została zwalczona, nie rozciągnęła jednej ze swych gałęzi niezwykle niebezpiecznych dla tych regionów, gdzie Robespierre’owie wywierali tak perfidny i aktywny wpływ. Projekt, który Robespierre młodszy niedawno nam wyrwał – że tak powiem – dzięki tyranii swojego brata, projekt wejścia do Piemontu, opuszczenia naszych własnych granic, pozostawienia Korsyki bez pomocy, wystawienia Port-la-Montagne na nową inwazję, odsłonięcia naszych tyłów nieprzyjacielowi, który ma tam siły gotowe do desantu, uzależnienia wreszcie naszego bezpieczeństwa od dobrej woli rządu genueńskiego – która wydaje nam się co najmniej wątpliwa – i który może otworzyć przejścia Austriakom, a zamknąć naszej armii, wysuniętej do przodu – ten projekt – mówię – wydaje nam się owocem intrygi jego konspiratorów. Udało nam się przyśpieszyć odwołanie katastrofalnych środków, do których zostaliśmy zmuszeni. Te środki nie zmierzały do niczego innego, jak do sparaliżowania Armii Pirenejów Wschodnich, Armii Pirenejów Zachodnich i Armii Zachodu, wydzierając im najlepsze siły, w ten sposób, że gdyby zostały wprowadzone w życie – nie mielibyśmy ani Fuenterabii, ani San Sebastian, ani możliwości zwalczenia brygantów, którzy rosną w siłę w Wandei. I to wszystko po to, aby zająć twierdzę, co do której jest wątpliwe, że można ją utrzymać zimą, której zajęcie nie zdetronizuje nawet króla świstaków i skompromituje dwie najpiękniejsze armie Republiki, i którą można równie dobrze wziąć w najbliższej kampanii.

Dziwi nas – drodzy koledzy – że system Robespierre’ów znajduje wśród was zwolenników. Pragnienie wprawienia w ruch odwagi dzielnych, którzy stanowią Armię Włoch, skłania was bez wątpienia w tym kierunku. Ale rozwaga nie pozwala nam zdezorganizować armii, których sukcesy są pewne, aby przedsięwziąć operacje, których rezultat jest wątpliwy i o wiele mniej ważny – w przypadku sukcesu – a katastrofalny w przypadku porażki.

Co zatem ma do zrobienia Armia Włoch? To oto: strzec wybrzeży, uczynić daremnymi wszelkie próby desantu czy inwazji przez terytorium genueńskie, zniszczyć Saorgio, czuwać nad Port-la-Montagne, badać nastawienie Genui, zwalczać źle myślących i federalistów, którzy przebywają jeszcze na południu, ratować Korsykę, poprawiać dyscyplinę, coraz bardziej się organizować, nawiązać komunikacje z Armią Alp, przygotowywać się do przyszłej kampanii, zamiast prowadzić pojedyncze uderzenie na Piemont z niebezpieczeństwem zostania odciętym przez śniegi w środku operacji. To zadanie – obywatele koledzy – jest wystarczająco piękne i nie pozbawi Armii Włoch sprawiedliwej chwały, którą się okryje.

Geniusz wolności uchroni was – drodzy koledzy – od niebezpieczeństw o tyle większych, że były przygotowywane przez ludzi wielkiej przebiegłości, których niegodziwość przyjęła najbardziej pospolite formy. Wasza rozwaga i energia uchronią was od nowych pułapek, w które starano się żebyście wpadli.

Pozdrowienia i braterstwo.

CARNOT”

 

Autor: Raleen

Opublikowano 29.03.2013 r.

Poprawiony: piątek, 29 marca 2013 09:32