Operacja „Lew Morski”

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Egbert Kieser
Tłumaczenie: Barbara Górecka
Wydawca: Bellona
Rok wydania: 2000
Stron: 374
Wymiary: 21,3 x 14,9 x 2,5 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 83-11-09168-4

Recenzja
W 2004 roku Bellona wydała na polski rynek książkę Egberta Kiesera pt. Operacja „Lew Morski”. Pozycja ta, napisana trochę inaczej niż wiele innych dzieł o podobnej tematyce, wypełnia pod pewnym względem występującą u nas lukę w opracowaniach dotyczących tego epizodu II wojny światowej. Wspomniana jej nowatorskość wynika nie z samego wyboru tematyki książki, ale z jej ujęcia.

„Lew Morski” to kryptonim operacji lądowania na Wyspach Brytyjskich, przygotowywanej przez Niemców w czasie II wojny światowej, w głównej mierze po pokonaniu przez nich Francji. Operacja ta, jak wiemy, nigdy nie doszła do skutku. W 1940 r. przed Hitlerem stanął zasadniczy dylemat: co dalej? Jako jeden z głównych jego wrogów jawiła mu się Anglia, jednak z drugiej strony łudził się nadziejami, że uda mu się ją „ugłaskać”. Miało to nastąpić przez doprowadzenie do przejęcia władzy w Londynie przez ugrupowania mu sprzyjające, profaszystowskie. Gdyby się to udało, Wielka Brytania zostałaby skutecznie zepchnięta na boczny tor europejskiej polityki i przestała stanowić dla Trzeciej Rzeszy zagrożenie. Objęcie rządów przez Winstona Churchilla rozwiało te nadzieje. Na wyższych szczeblach dowództwa niemieckich sił zbrojnych rozpoczęto opracowywanie planów inwazji. Książka Egberta Kiesera znakomicie pokazuje nastroje panujące w sztabach generalnych niemieckich wojsk lądowych i marynarki wojennej oraz w Wielkiej Brytanii, i jak w miarę rozwoju wydarzeń się one zmieniały.

Obie strony były tak naprawdę z początku kompletnie nieprzygotowane: Niemcy do przeprowadzenia tej operacji pod względem logistycznym, a Anglicy do obrony, gdyby do lądowania doszło. Znakomicie odmalowane zostały obawy czy wręcz trwoga angielskiego społeczeństwa przed inwazją, nawiązujące do psychozy, jaka ponad 100 lat wcześniej panowała przed spodziewanym lądowaniem armii Napoleona. Spokojni i flegmatyczni zwykle Anglicy podjęli wszelkie środki mające oddalić groźbę inwazji. Zabrano się między innymi za cudzoziemców, prewencyjnie izolując wszystkich, co do których miano choćby cień podejrzenia, że mogą w jakiś sposób stanowić zagrożenie. Dzieci z miast (ze względu na naloty Luftwaffe na miasta) i południowej części Anglii (gdzie w pierwszej kolejności spodziewano się lądowania Niemców) odesłano na wieś, powołano obronę krajową przypominającą średniowieczne pospolite ruszenie itd. Z drugiej strony, obserwując działania Niemców, widzimy, że na początku nikt spośród nich nie był przekonany co do sensowności inwazji: brakowało przede wszystkim środków przeprawowych. Kriegsmarine, mająca zapewniać osłonę przeprawy, wręcz wyśmiała sam pomysł i pierwsze plany jakie przedstawił jej Wehrmacht. Daje się wyczuć panującą wśród niemieckich oficerów bojaźń przed przeciwnikiem, z którym w ten sposób nigdy wcześniej nie walczyli.

Jednak z czasem, wskutek nacisków Hitlera, myślenie sztabowców ulega zmianie: staje się po części życzeniowe. Stopniowo zaczynają dostrzegać pewne możliwości, przy tym do wszelkich trudności podchodzą z optymizmem. Wygląda to tak, jak by wola Fuhrera zaczęła przemieniać całą tę sztabową rzeczywistość i nagle to co wydawało się niemożliwe staje się możliwe. Obiektywne dane dowodzą jednak, że plany przez nich snute to tylko złudzenie. Stają się nim definitywnie po klęsce niemieckiego lotnictwa w bitwie o uzyskanie panowania w powietrzu nad Wyspami. Projekty inwazji, kilkakrotnie odkładane, były jeszcze długo brane przez Hitlera pod uwagę, nawet można zauważyć, że optymizm w podejściu do nich wśród niektórych sztabowców nie słabł, mimo wydawałoby się oczywistych okoliczności, które nakazywały traktować je po porażce Luftwaffe jako mrzonki.

Zderzenie, skontrastowanie atmosfery panującej po obu stronach barykady jest największym osiągnięciem autora. Śledząc działania stron konfliktu nie raz przyjdzie nam na myśl: gdyby oni wiedzieli co myślą i w jakim stanie są tamci… Gdyby Niemcy mieli rozeznanie jak wygląda angielska obrona zaraz po klęsce Francji i jaki panuje w społeczeństwie angielskim strach przed inwazją, z drugiej strony gdyby Anglicy wiedzieli jak nikłą ilością środków przeprawowych dysponują Niemcy. Dostrzeżemy też wyraźnie jak w systemie autorytarnym, a w przypadku III Rzeszy totalitarnym, jednostki podejmujące decyzje przestają oceniać otaczającą je rzeczywistość samodzielnie, starając się dopasować do domniemanych życzeń władzy, bo w ten sposób działali w gruncie rzeczy oficerowie sztabowi niemieckich wojsk lądowych, a z czasem także bardziej kompetentni w zakresie problematyki desantowej (i w związku z tym początkowo bardziej „oporni”) oficerowie marynarki.

Na koniec dodam, że szczęśliwie książki nie przeładowano danymi historycznymi, jak to niestety czasami bywa, zwłaszcza z pozycjami dotyczącymi II wojny światowej. Wszelkiego rodzaju informacje są włączone w jej treść w taki sposób, że nie przytłaczają ogólnego toku wywodów autora. Z tych względów polecam Operację „Lew Morski” wszystkim interesującym się historią, nie tylko fanom II wojny światowej. Jej istotną zaletę stanowi to, że napisana jest bardzo przystępnie, ale zarazem bez spłaszczania opisywanej tematyki. W mojej ocenie jest to jedna z lepszych pozycji, jakie udało się wydać Bellonie.

Autor: Raleen

Opublikowano 23.08.2007 r.

Poprawiony: środa, 29 grudnia 2010 21:20