Szarża Lekkiej Brygady

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Pełny tytuł: Szarża Lekkiej Brygady. Najsłynniejszy atak kawalerii w historii wojskowości
Autor: Terry Brighton
Tłumaczenie: Jacek Złotnicki
Wydawca: Amber
Rok wydania: 2006
Stron: 280
Wymiary: 23,4 x 16,5 x 1,6 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 83-241-2416-0

Recenzja
Książka „Szarża Lekkiej Brygady” autorstwa Terry’ego Brightona, wydana została w 2006 r. przez wydawnictwo Amber. Opisuje ona jedną z najbardziej znanych szarż kawaleryjskich, wykonaną podczas wojny krymskiej, w bitwie pod Bałakławą (25.10.1854 r.). Przyznam, że sięgając po tę pozycję żywiłem szereg obaw. Po pierwsze, jako że traktuje ona o znanym, popularnym wydarzeniu historycznym, łatwo „nadziać się” na autora, który postanowił odcinać kupony od popularności opisywanego wydarzenia, sądząc, że potencjalni czytelnicy kupią książkę, nie zwracając uwagi na to, jak jest napisana. Te obawy rozwiała notka o autorze, stwierdzająca, że jest on kustoszem muzeum Pułku Lansjerów Królewskich w Belvoir Castle, a więc pułku będącego spadkobiercą 17 Pułku Lansjerów – jednej z jednostek biorących udział w pamiętnej szarży. Wydawało mi się, że gwarantuje to profesjonalne ujęcie, ale z drugiej strony, wiadomo, jak to bywa z autorami angielskimi, zwłaszcza gdy przychodzi im opisywać historię własnego kraju. Często wyolbrzymiają zasługi swoich rodaków, pomijając zupełnie znaczenie innych, tak jakby w ogóle nie istnieli. Bardzo unikają też krytykowania własnych dowódców wyższych szczebli. Pan kustosz renomowanego, zaściankowego muzeum, zdawał się dobrze wpisywać w ten stereotyp angielskiego dziejopisa.

Zacząłem czytać. We wstępie autor stwierdza, że chciałby napisać książkę o żywej historii, prawdziwych przeżyciach ludzi, którzy bezpośrednio brali w niej udział i bezpośrednio ją tworzyli: Próżno szukać prawdy o wojnie w wypowiedziach polityków, strategów, czy nawet w oficjalnych meldunkach generałów. Jedynym rzetelnym źródłem informacji w tym przypadku są przeżycia i obserwacje walczących żołnierzy. Ta prawda często ginie w książkach historycznych, gdzie potrzeba podsumowania niezliczonych indywidualnych działań, składających się na wielką bitwę sprawia, że czytelnik pozostaje daleko od brutalnych faktów, które są udziałem bezpośrednich uczestników boju (T. Brighton, Szarża Lekkiej Brygady, Warszawa 2006, s. 9). Z początku wywody rozwijane są przez autora według powyższego scenariusza, mimo to opowieść o nienawidzących się lordach Lucanie i Cardiganie, przyszłych dowódcach Lekkiej Brygady, była na tyle wciągająca (historia nadawałaby się znakomicie do nakręcenia w oparciu o nią jakiejś XIX-wiecznej telenoweli), że autorowi udało się nie zanudzić mnie w części opisującej wydarzenia poprzedzające bitwę. Na ogół autorom różnego rodzaju pozycji z serii „Historyczne Bitwy” itp. w tej fazie się to niestety udaje. Co prawda zwątpiłem, gdy autor zaczął przytaczać list jednego z żołnierzy, chorążego Fishera-Rowe, który w swojej relacji podaje, że w okresie, gdy panowała fatalna pogoda, w trudnych dla niego chwilach wkładał „dwie pary kalesonów, dwie pary skarpet, dwa swetry, czerwoną flanelową koszulę i grubą kurtkę jeździecką” (T. Brighton, Szarża Lekkiej Brygady, Warszawa 2006, s. 77), jednak dalej było już tylko lepiej.

Książka opiera się na zestawieniu świadectw uczestników szarży i osób znajdujących się na stanowisku dowodzenia lorda Raglana. Pierwsi byli blisko miejsca zdarzenia, ale dym, gęsto pokrywający rejon atakowanej baterii, uniemożliwiał im ogarnięcie wszystkiego, co się wokół nich działo. Z kolei obserwatorzy, przyglądający się bitwie z góry Sapun, znajdowali się daleko od miejsca, gdzie toczyła się walka, ale dzięki temu widzieli wszystko całościowo. Autor uważa, że pełny obraz szarży daje dopiero połączenie tego, co widzieli i czego doświadczyli jedni z tym, co z oddali zobaczyli drudzy.

W książce znajdziemy wiele wartościowych relacji żołnierzy biorących bezpośredni udział w tytułowym starciu. Są one ciekawe nie tylko ze względu na tę bitwę. Pozwalają poczuć psychologię pola walki, zobaczyć jak w praktyce wyglądała szarża kawalerii. Ukazują jak duże znaczenie miało morale. Jedna z takich, opisywanych przez autora sytuacji miała miejsce po zdobyciu dział. Po dopadnięciu przez Lekką Brygadę do będącej celem ataku baterii, angielscy kawalerzyści nieomal wpadli na jazdę rosyjską, znajdującą się niedaleko za artylerią. Mimo, że zdawali sobie sprawę z własnych wysokich strat i poszczególne zgrupowania brygady nie miały dobrej łączności między sobą, część z nich postanowiła szarżować dalej, na wielokrotnie przewyższających ich liczebnie Rosjan. Z kolei ci ostatni, widząc, że Anglicy przedarli się, mimo gęstego ognia artylerii, który niechybnie powinien zatrzymać ich szarżę i zmusić ich do odwrotu, sądzili, że mają do czynienia z jakimiś nadludzkimi istotami, których nie są w stanie powstrzymać. To spowodowało, że gdy Anglicy zaczęli się do nich zbliżać, ich morale załamało się, szyk pękł i cały oddział zaczął uciekać. Żołnierze i oficerowie opisują momenty poprzedzające zwarcie, tą chwilę zawahania, kiedy żołnierze przeciwnych oddziałów kawalerii są już blisko siebie i każda ze stron, a zwłaszcza ci, którzy czują się słabsi, „zastanawiają się” co z tego będzie i czy jeszcze trzeba walczyć, czy już uciekać. To znakomity przykład pokazujący, że kawalerzyści walczący w ówczesnych armiach byli takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni, odczuwającymi lęk przed śmiercią i ceniącymi sobie własne życie.

Sam opis szarży przeprowadzony został dość metodycznie, minuta po minucie – w ten sposób autor usystematyzował największą partię książki, dotyczącą samej bitwy. Terry Brighton stara się być dociekliwy na ile to tylko możliwe, starając się jednocześnie nie zanudzić czytelnika. Przeanalizowane zostają wszystkie wątki dotyczące szarży, takie jak śmierć kapitana Nolana i jego zachowanie tuż przed nią, próby przyspieszenia tempa szarży przez oficerów brygady, stanowczo powstrzymywane przez jej dowódcę, lorda Cardigana, zdarzenia, które nastąpiły tuż po ataku i ucieczka Cardigana. Nie zostało też pominięte zagadnienie liczebności wojsk.

Oceniając, kto był winien tragicznej pomyłki pod Bałakławą, początkowo odniosłem wrażenie, że autor stara się oszczędzać lorda Raglana, eksponując wyraźnie postacie lordów Lucana i Cardigana, poprzez ukazywanie ich niekompetencji i wzajemnie nienawistnych stosunków. Jednak w końcowej części dostaje się i Raglanowi. Przedstawione i krytycznie przeanalizowane zostają wszystkie teorie dotyczące tego kto zawinił i kto ponosi odpowiedzialność za Bałakławę. Rozważania czy raczej śledztwo w sprawie tego, kto był winien przypomina trochę postępowanie sądowe.

Nie wskazano jednoznacznie osoby winnej zaistniałej pod Bałakławą sytuacji. Autor zdaje się natomiast skłaniać do zdania lorda Pageta, który po bitwie stwierdził, że trudno rozstrzygnąć kto jest winien, natomiast można sobie zadać pytanie, kto miał największe możliwości po temu, by powstrzymać beznadziejną szarżę. I wskazuje na dowódcę Dywizji Kawalerii, lorda Lucana. Nie to jest jednak najważniejsze. Przede wszystkim, zawinić miał system dowodzenia i fatalne stosunki panujące między oficerami i między żołnierzami różnych formacji wewnątrz armii. I to chyba główny morał z tej książki. Osoby ciekawe szczegółów pozostaje mi odesłać do lektury.

Pełniona przez autora funkcja kustosza muzeum jednego z pułków, biorącego udział w szarży, sprawiła, że całe zdarzenie ukazane zostało bardziej jako tragiczna pomyłka niż jako głupi błąd dowódców. Nacisk położony został na chwałę i zarazem tragizm żołnierzy, a nie na bezsens militarny szarży. To trochę tak, jak z naszym powstaniem warszawskim, które dla Polaków jest przede wszystkim heroicznym zrywem i ta cecha jest w nim dla nas pierwszoplanowa, a nie analiza militarna szans jego powodzenia czy sensowności jego rozpoczęcia. Terry Brighton dobrze wybrnął z tej pozornej sprzeczności, wskazując na to, że szarża okazała się niespodziewanym sukcesem o tyle, że kawalerzyści nie tylko dotarli i skutecznie zaatakowali wrogą artylerię, ale i rozbili stojącą za nią i znacznie liczniejszą od nich kawalerię rosyjską. Było to oczywiście zasługą żołnierzy, nie zaś samego dowództwa, co pozwala autorowi krytycznie ocenić nieudolnych wodzów, jednocześnie podkreślając męstwo żołnierzy, którzy wykonując głupi, beznadziejny rozkaz potrafili uzyskać dobre efekty.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o mapach, zamieszczonych na początku książki. Jest to seria czarno-białych szkiców, bardzo starannych i czytelnych. Może to i dobry pomysł by mapki zamieszczać na początku. Dzięki temu miejscową geografię poznajemy zanim przystąpimy do lektury i potem lepiej się orientujemy w tym, co czytamy.

Podsumowując, polecam książkę wszystkim interesującym się historią, nie tylko XIX-wieczną. Tu i ówdzie można przeczytać, że brakuje w Polsce dobrych opracowań poświęconych wojnie krymskiej. Sądzę, że ta pozycja, przynajmniej po części lukę tą wypełnia.

Autor: Raleen

Opublikowano 12.04.2008 r.

Poprawiony: piątek, 31 grudnia 2010 13:51