[Operation WWII] Droga na północ. Włochy '44, rozegrana 16.07.2012

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Dowództwo amerykańskie wykryło szansę na przełamanie frontu – w oddziałach niemieckich pojawiła się luka. Zebrano pośpiesznie czołgi i inne lżejsze pojazdy, wsparto piechotą, która była pod ręką -– mieszanka służb tyłowych i spadochroniarzy. Niemcy, jak się okazało, doskonale zdawali sobie sprawę z zagrożenia – niestety dla sztabu niemieckiego – pod ręką nie było żadnych wolnych pododdziałów, wyłączając pluton Panter, przysłanych z Rzeszy jako uzupełnienie. Zebrano jednostki wsparcia batalionu Panzergrenadierów, na którego odcinku panował względny spokój, skompletowano oddział piechoty w sile plutonu. Piechurzy wsiedli na czołgi i ruszyli do wyłomu. Teraz już wszystko było tylko w rękach dwóch młodszych oficerów.

Skrajnie na prawej flance Amerykanie umieścili odział zmechanizowany z niszczycielem czołgów M10, w miasteczku miała operować piechota złożona ze spadochroniarzy, wspartych kilkoma pojazdami. Od lewego skrzydła flankować mieli miasto GI. Większość czołgów, które miały dokonać przełamania i wyjść na tyły Niemców, znalazło się w lasku na lewej flance

Piechota niemiecka zajęła pozycje w miasteczku, w pewnej odległości od niej dowódca niemiecki umieścił lekkie działa. Przed uderzeniem od prawej flanki miały zabezpieczać jednostki zwiadu, wsparte działami samobieżnymi. Dwie Pantery stanęły na tyłach, jedna została wprowadzona w głąb miasteczka. Początkowo nic nie zapowiadało nadchodzącej rzezi. Obie strony wykonywały powolne, skryte ruchy. Żaden z dowódców, niczym w XVIII-wiecznej bitwie, nie chciał dać przeciwnikowi szansy odpowiedzenia ogniem. Aż do czasu...

... porucznik o obco brzmiącym nazwisku Polak poruszył się na siedzeniu w swojej Panterze. Przybył na front razem z czołgami. To była jego pierwsza akcja bojowa. Trudno było mu ukryć zdenerwowanie, ale przecież powinien być wzorem dla swoich ludzi. Coś było nie tak. Na oddalonych o ok. 700 m od czołgu polach co jakiś czas pobłyskiwał metal. Na pewno są tam Jankesi – zastanawiał się porucznik. W tym momencie podjął decyzję. Nacisnął guzik nadawania, podał komendę:
- Uwaga, Bizon na lewo od mojej pozycji, wjedźcie na szczyt tego kamienistego wzgórza, jak będziecie mieli pewny namiar walcie. Czołgów wroga brak, nic wam nie grozi, będziemy was osłaniać.
Po chwili zza lasu, przed frontem oddziałów niemieckich pojawił się samotny Sherman i jednym strzałem zniszczył działo samobieżne. Feuer! – krzyknął porucznik, jednak było już za późno dla 4 młodych artylerzystów, którzy zginęli na darmo.

Feldfebel Schussel słyszał radiową rozmowę Leutnanta Polaka. Młody sukinsyn – pomyślał. Był najmłodszy stopniem wśród dowódców Panter, co wcale jednak nie oznaczało, że miał najmniejsze doświadczenie. W swojej karierze stracił już dwa czołgi – pierwszym był Panzer II, zniszczony przez Brytyjczyków w Grecji, drugim poczciwa czwóreczka rok temu na stepach rosyjskich. Jeszcze niedawno wracał do siebie po ostatnim incydencie, jednak ktoś uznał, że wozy wysyłane z uzupełnieniami na front włoski potrzebują weteranów do obsługi. Schussel i jemu podobni stanowili małą cząstkę wśród żółtodziobów podobnych do Polaka.

Rozmyślania sierżanta przerwał stanowczo za stary, jak na noszony stopień Gefreitra, żołnierz. Wrzeszczał, przekrzykując ryk silnika:
- Przed naszymi pozycjami pojawiły się pojazdy wroga. Nic wielkiego. Jakieś czołgi lub samochody pancerne. Nieważne, do czorta, skąd mam wiedzieć co to skoro jestem tylko szewcem batalionowym? Prosimy o wsparcie, sami długo się nie utrzymamy, na krótką chwilę wjechali w pole ostrzału Flaka, jednak teraz znowu schowali się za budynkami.
- Coś z tym zrobimy, tylko kryjcie nam plecy – obiecał Schussel – Vorwärts! – podał komendę przez telefon wewnętrzny.

Pantera w centrum ruszyła. Najpierw zniszczyła samochód pancerny M8 Greyhound, potem przesunęła się pod osłoną piechoty w mieście w kierunku skrzyżowania

Czołgiem zatrzęsło i wóz nagle stanął. Mieli się wychylić i pozdrowić Shermana uszkodzonego przez porucznika Polaka.
- Co jest!?
warknął sierżant w interkom.
Celowniczy zameldował:
- 11, czołg lekki, w krzakach, maksymalnie 150 metrów od nas!
- Zobacz co na dole
polecił młodemu ładowniczemu, jednocześnie odpalając zasłonę dymną. Sherman musi poczekać.
17-latek wrócił szybko, pobladły ze strachu, widać było, że prowadzi z góry przegraną walkę z nudnościami.
- Dddostaliśmy. Www boocznyy pancerz, pełna penetracja, na wysokości kierowcy, obaj tam...
Nie dał rady dokończyć, zwymiotował...
- Nie musisz kończyć synu, już wiem co z nimi.

Sierżant Callahan prowadził swojego Shermana do ataku na pozycje niemieckie. Dowódca wysunął się gdzieś naprzód, razem z nim  jechał trzeci czołg plutonu oraz czołg z haubicą 105 mm z dowództwa kompanii. Maszyna przejechała zagajnik, teraz teren opadał w dół. Niewielka dolinka musiała być bardzo żyzna, bo pola uprawne pokrywały prawie całą jej powierzchnię Dolinę od północy ograniczał łańcuch skalistych pagórków. Na jednym z nich właśnie dopalała się maszyna niemiecka.
- Oh, my God!
krzyknął celowniczy stary dostał!
Sierżant zidentyfikował szybko zagrożenie.
- Przed nami, czołg, 650 m, przeciwpancernym
ładuj!
Pozwolił zająć się problemem załodze, sam zaś wrócił do lustracji terenu przez peryskopy.
- Stój krzyknął
w tym momencie miejsce gdzie znalazłby się czołg, gdyby nie nagła zmiana prędkości, przeszył pocisk kalibru 75 mm Na drugiej, między budynkami, czołg, 900 m, dymnym!
Wieża się obróciła, huknął strzał, przed czołgiem wroga zaczęły się wzbierać kłęby białego dymu.
To jeszcze nie ta pora, pomyślał. Jeszcze żyjemy.

Tymczasem na lewym skrzydle niemieckim, niespodziewany atak sił zmechanizowanych całkowicie zaskoczył obrońców. Drużyna piechoty zabezpieczająca flankę nie miała żadnych szans. Samobieżny zestaw p-lot. przeorał las ścianą ołowiu

Sytuację pogarszało unieruchomienie Pantery, która miała zapewnić lokalnym siłom wsparcie, na skrzyżowaniu. O przerzuceniu czołgów z prawej flanki nie było nawet co marzyć – były one związane walką przez Shermany. Dowódca niemiecki nie miał więc zbyt dużego wyboru – rzucił do walki ostatnie możliwe rezerwy. Do ataku ruszyli nawet oficerowie! Z bliska otwarte od góry pojazdy miały być atakowane granatami, z daleka ostrzeliwane lekkimi działami, które zmieniły pozycję na bardziej korzystną dla odparcia ataku



Sierżant Kowalski zlustrował swoją drużynę. Jego pododdział posuwał się w drugim rzucie, jako rezerwa plutonu. Jak na razie całe zainteresowanie Niemców skupione było na czołgach na prawo od nich. Nie żeby życzył śmierci czołgistom, ale wolał żeby oni ginęli, a nie jego chłopcy. Celem dla nich było wpieranie ataku spadochroniarzy na dużą kamienicę na rozdrożu. Kazał przystanąć drużynie. Reszta plutonu właśnie przygotowywała się do wykonania zadania, on miał ich osłaniać. Ponad 20 ludzi wstało i ruszyło w kierunku celu. Daleko nie zaszli z okna piętrowego budynku odezwał się niemiecki KM. Atakujący w jednej chwili zalegli.
- Dobra chłopaki, mamy cel. Ognia!
rozkazał.

Leutnant Polak jakoś się pozbierał. Walka z wrogiem pozwoliła mu zapomnieć chociaż przez chwilę o błędzie. A robić miał co na jego pozycje nacierało ponad 5 pojazdów wroga, w przeważającej większości czołgów. Raz po raz naprowadzał celowniczego na cel. Wystrzał i następny cel. Inni też walczyli, ale on tego nie widział. W pewnym momencie nad polem bitwy zapanowała względna cisza gdzieś tam strzelała piechota, ale działa czołgowe przestały grać nie było już dla nich celów...

W tle walki pancernej lżejsze siły prowadziły własną wojnę, z różnym szczęściem zresztą. A to samochody pancerne postrzelały do siebie nawzajem, a to w dogodniejszej chwili ostrzelały wrogi czołg

Tymczasem w centrum na unieruchomioną Panterę sierżanta Schussel'a dowódca aliancki rzucił czołgi i przeciwpancerne oddziały piechoty spadochronowej

Jak widać na załączonym obrazku – na próżno

Na lewej flance atak zmechanizowany został powstrzymany przez desperacką obronę...

Po rozbiciu czołgów jedyne poważniejsze zagrożenie na prawej flance miasteczka stanowił dla Niemców oddział spadochroniarzy, który w międzyczasie zajął parter wysokiego budynku. Sytuację opanował dowódca zdobycznego włoskiego samochodu pancernego – narażając maszynę na zniszczenie wtargnął do holu budynku – po rozbiciu zaskoczonych Amerykanów, zginął od celnego strzału bazooki obsługiwanej przez żołnierzy piechoty. Załoga pojazdu była ostatnią ofiarą bitwy po stronie niemieckiej

Ostatecznie rozgrywka zakończyła się zwycięstwem strony niemieckiej. Dziękuję Filipowi za rozegranie starcia ze mną, a przede wszystkim za to, że pofatygował się z Warszawy do Olsztyna specjalnie po to by zagrać w tą i jeszcze kilka innych gier.

Dyskusja o rozgrywce na FORUM STRATEGIE

Autor: Maciej „xardas” Drążkiewicz
Zdjęcia: Maciej „xardas” Drążkiewicz

Opublikowano 27.07.2012 r.

Poprawiony: poniedziałek, 22 kwietnia 2013 08:10