Orzeł, Lew i Lilie – rozgrywki testowe w klubie Agresor, 25.03.2012

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

To już druga relacja z rozgrywek testowych w klubie Agresor, które tym razem odbyły się w dniu 25 marca 2012 r. Graliśmy w prototypową wersję gry „Orzeł, Lew i Lilie”, autorstwa Michała Stachury, poświęconą Europie w latach 1618-1660. Jest to gra dla 4-6 graczy. Poszczególni gracze kierują głównymi mocarstwami tego okresu: Cesarstwem, Francją, Hiszpanią, Zjednoczonymi Prowincjami Niderlandów, Szwecją i Rzeczpospolitą. Ponadto jako mocarstwa zewnętrzne uwzględniono: Anglię, Państwo Moskiewskie i Turcję oraz kilka mniejszych państw: Danię, Brandenburgię, Wenecję, Portugalię, Papiestwo, Siedmiogród i Protestantów (księstwa protestanckie Rzeszy).

Rozstawienie początkowe przedstawiające Europę na początku wojny 30-letniej. Oto na zachodzie trwa wojna w Niderlandach, gdzie do wkroczenia przygotowują się Hiszpanie, w Pradze wybuchło właśnie powstanie, wskutek czego znalazła się ona pod kontrolą Protestantów, zaś na wschodzie do marszu po sławę i łupy szykuje się nowy król Szwecji Gustaw Adolf

Początek wojny w Niderlandach. Elitarne regimenty hiszpańskich tercios gotują się by pomaszerować na Amsterdam

Spokojne południe Europy

Sytuacja wyjściowa w Koloniach

Tym razem miała miejsce tylko jedna partia, ale za to nieco dłuższa niż podczas poprzedniego klubowego spotkania.

Grali:
Małgosia – Cesarstwo
Silver – Francja
Paweł z ojcem – Hiszpania
Raleen – Zjednoczone Prowincje
Profes, później Autor – Szwecja
Janio – Rzeczpospolita

Graliśmy scenariusz rozpoczynający się wraz z wybuchem wojny trzydziestoletniej. Na zachodzie rozpoczęło się jak zwykle od działań w Koloniach. Pierwszy etap toczył się jednak dość niemrawo. Obie wielkie potęgi – Hiszpania i Zjednoczone Prowincje, zaczęły od mobilizacji sił, tzn. głównie flot, i wysyłania ekspedycji do Nowego Świata. Pierwsi działania ofensywnie podjęli Holendrzy, którzy zajęli oddziałami z Batawii hiszpańską Manilię, z początku niebronioną. Od strony Europy nadciągała już jednak flota hiszpańsko-portugalska, która pierwsza pojawiła się w Koloniach. Niedługo za nią przypłynęli Holendrzy. Ich kaprzy złupili w międzyczasie Veracruz i Callao. Z kolei Francuzi przesunęli swoich kaprów na Ocean Indyjski. Hiszpanie rozpoczęli zbrojenia, szykując się do inwazji na terytorium Zjednoczonych Prowincji.

Niedługo później zawarty został sojusz między Francją a Hiszpanią. Francuzi zachowywali się neutralnie w stosunku do Zjednoczonych Prowincji, pragnąc zrealizować swoje cele za hiszpańskim parawanem, złożonym głównie z oddziałów tercios, rozlokowanych w hiszpańskiej części Niderlandów. Silver zagrał więc kartę „Absolutyzm”. Karta ta przyniosła jednak opłakane dla niego skutki, ponieważ uaktywniła Wrogów Kardynała, których kontrolowały Zjednoczone Prowincje, gdyż tylko to państwo było w stanie wojny z Francją (za sprawą jej sojuszu z Hiszpanią; zgodnie z zasadą, że wróg mojego sojusznika jest moim wrogiem). Rozpoczęły się więc bunty, głównie w twierdzach na południu, przy granicy z Hiszpanią, a później na całym terytorium Francji. Pogłębiło je nieudane zagranie w kolejnej fazie „Absolutyzmu”, kiedy to znowu wypadła jedynka. Tak francuskie ambicje budowania monarchii absolutnej zaowocowały początkowo chaosem i wzrostem sił Wrogów Kardynała.

Tymczasem Zjednoczone Prowincje i Hiszpania mobilizowały kolejne floty, które wyruszały do Kolonii, by zmagać się tam zarówno z przeciwnikiem, jak i z pogodą. Ta ostatnia, trzeba przyznać, była podczas tej rozgrywki wyjątkowo łaskawa i epidemie oraz inne nieprzyjemne zdarzenia rzadko dotykały obszarów Kolonii. Początkowo, dzięki użyciu kart bitewnych, w starciach na południowym Atlantyku sukcesy odnosili Hiszpanie. Później, po dosłaniu sił, przewagę uzyskali Holendrzy, którym udało się ponadto zagrać kolejno dwie karty, które wyeliminowały trzy eskadry przeciwnika (karta „Flota gnije w porcie” i jeszcze jedna, której nazwa zaginęła w odmętach historii). Zmagania flot trwały przez pewien czas, po którym dominację w Koloniach, choć trzeba przyznać na krótko, uzyskali Holendrzy. Obie rywalizujące strony były już mocno wykrwawione. Holendrom udało się jednak opanować większość kolonii hiszpańskich. Poza Batawią i Manilią, zdobytą w pierwszym etapie, posiedli także Colombo (Indie) i Bahię (Brazylia). To był szczyt potęgi holenderskiej. Veracruz i Callao znajdowały się w zasadzie poza zasięgiem, będąc umocnione i obsadzone przez piechotę hiszpańską. Zresztą Holendrom korzystniej było systematycznie je łupić z pomocą swoich kaprów, niż zdobywać.

I tak na chwilę sytuacja w Koloniach zamarła, ale jak się później okaże była to cisza przed burzą. W Europie oddziały hiszpańskie, wzmocnione i dozbrojone, pomaszerowały bowiem na Amsterdam, zdobywając po drodze uparcie bronioną Brugię. Siła armii hiszpańskiej była przytłaczająca. Wkrótce, po dłuższym oblężeniu i mury Amsterdamu padły. I tak Zjednoczonym Prowincjom pozostał w Europie w zasadzie tylko Rotterdam oraz znajdujące się we wschodniej części państwa Coevorden, twierdza, ale nie nadmorska, gdzie Holendrzy mogli jedynie mobilizować wojska lądowe. Wysiłki Hiszpanów skupiły się teraz na próbach mobilizacji sił do ataku na Rotterdam, nim nie uświadomili sobie, że z uwagi na jego szczególne położenie i konieczność przeprowadzenia desantu, będzie on praktycznie niezdobyty, nawet przy niewielkiej obsadzie. W tej sytuacji uwaga hiszpańskiego imperium ponownie skierowała się w stronę Kolonii i na rozbudowę flot. Podjęte zostały jeszcze jakieś próby działań we Włoszech, ale nie przyniosły one niczego szczególnego.

Obserwując ukradkiem działania Hiszpanów i Holendrów Francja rozbudowywała cichaczem swoją flotę. Francuzi zajmowali się też tłumieniem Frondy i buntów innych wrogów Kardynała, w czym pomogła im wkrótce obecność wodza-pacyfikatora. Kolejne rzuty „na absolutyzm” przynosić zaczęły lepsze efekty, ale i Hiszpania zyskiwała na torze punktów zwycięstwa, wysuwając się przejściowo na prowadzenie. Spowodowało to powstanie pewnego napięcia wśród sojuszników, na co liczyły przytłoczone hiszpańską potęgą lądową Zjednoczone Prowincje. Nadszedł wreszcie ten moment, kiedy francuska flota pokazała się światu, po czym szybko popłynęła do Kolonii. Przed nią przybyła tam flota hiszpańska, która odzyskała na Holendrach Colombo, a potem Batawię. Francuzi uderzyli na holenderską Brazylię (Bahia), zajmując ją i lokując tam większość swojej armady (wkrótce mogły nadpłynąć kolejne okręty). Jako ostatni na placu boju pojawili się Holendrzy, którzy przypłynęli pod nowym admirałem Martinem Trompem. Szybko odzyskali Colombo, ale to wszystko na co było ich stać.

Tak więc na koniec rozgrywki ustaliła się chwiejna równowaga w Koloniach. Poza hiszpańskimi Veracruz i Callao, jedna kolonia przypadła Francuzom, dwie Holendrom i jedna Hiszpanii. Dalsze zapędy ofensywne silnych chwilowo Holendrów ostudziło zapoznanie się dzięki karcie „Szpieg” z kartami gracza francuskiego, który miał na posiadaniu dwie karty pozwalające zadać znaczne straty flocie dowolnego gracza, w tym jedną w przypadku pozostawienia floty na morzu. To skłoniło Holendrów do pozostania w porcie. Hiszpanie, widząc rezerwę przeciwnika, a także mając słabszą flotę, również nie spieszyli się do walki, z kolei Francuzi, którzy mieli nadzieję, że obaj adwersarze wyniszczą się, a na koniec to oni zbiorą owoce w przejmując ich kolonie, także pozostali w porcie, kontentując się tym co mają.

W Europie Holendrom nie udało się odbić Amsterdamu, chociaż raz byli tego bliscy, a Hiszpanie obronili się w zasadzie tylko dzięki dowódcy-taktykowi. Hiszpanom ich niderlandzka zdobycz zaczęła ciążyć. Pod koniec planowali jeszcze wkroczenie do Rzeszy i atak na północne księstwa protestanckie, by tam ugrać coś dla siebie, jednak zbrojenia Holendrów pod Rotterdamem zniweczyły te plany. Francja pozostała do końca wiernym sojusznikiem Hiszpanów, tłumiąc powstania na swoim obszarze, jednak nie angażując się w wojnę przeciwko Zjednoczonym Prowincjom. Jednocześnie państwa zachodnie prowadziły cały czas działania niejako w odseparowaniu od tego co działo się w Europie Środkowej i Wschodniej.

Rozpoczęło się. Niderlandzcy kaprzy spustoszyli najbardziej dochodowe kolonie hiszpańskie. W Koloniach pojawiła się też niderlandzka flota, na co Hiszpanie nie pozostają dłużni

W Europie Francuzi usiłują umacniać rządy absolutne, co spotyka się jednak z oporem szlachty. Wrogowie Kardynała wszczynają liczne powstania. Tymczasem Hiszpanie wkraczają na terytorium Zjednoczonych Prowincji, oblegając Bredę

Skomplikowana sytuacja w centrum Europy. Praga skutecznie broni się przed Cesarskimi, którzy poszli także zrobić porządek w Palatynacie

Okres dominacji holenderskiej w Koloniach. Silna flota Zjednoczonych Prowincji panuje na Oceanie Indyjskim

Francuzi, którzy zawiązali właśnie sojusz z Hiszpanią, pacyfikują tymczasem bunty wywołane przez Wrogów Kardynała oraz po cichu rozbudowują flotę

Pora teraz zająć się tą częścią (a właściwie drugą połową) rozgrywki, gdzie relacja będzie mniej obszerna z uwagi na to, że byłem mocno zaangażowany w działania na zachodzie i tego co się tam działo aż tak uważnie nie śledziłem. Tutaj rozpoczęło się od szturmów Pragi, gdzie protestanccy powstańcy wyjątkowo udanie bronili się przed oddziałami cesarskimi cały pierwszy etap. Przystąpienie Szwedów do wojny po stronie Protestantów znacznie zwiększyło ich możliwości. Wkrótce pomaszerowali też na Pragę, gdzie dotarli w drugim etapie, jednak mimo znacznej przewagi, jak na ironię przegrali tu dwie bitwy z Cesarskimi. Trzeba jednak w tym momencie powiedzieć, że początkowym zamiarem Szwedów była ofensywa na Rzeczpospolitą, ale agresywna postawa Cesarzowej wobec Protestantów sprawiła, że szwedzkie zastępy pomaszerowały gdzie indziej. Wojska cesarskie obległy tymczasem również Heidelberg i... tu się zatrzymały. Heidelberg został ostatecznie wzięty głodem na koniec bodaj 3-go etapu, natomiast spod Pragi, po wielu bezskutecznych szturmach, Cesarscy musieli ustąpić przed nacierającym z Zachodu Gustawem Adolfem. Szwedzi zapuścili się aż pod Wiedeń, ale wkrótce musieli przerzucić swe siły na teatr inflancki.

Rzeczpospolita przez pierwsze dwa etapy gnuśniała w pokoju – zyskiwała punkty i karty, rozbudowywała wojsko, ale tak naprawdę to nawet nie miała na co wydać wszystkich punktów. Dopiero w 3 etapie udało się Zygmuntowi Wazie przekonać Sejm do marszu na Moskwę, i od razu zrobiono to z wielkim rozmachem, najeżdżając i pustosząc ziemie moskiewskie. Nie udało się jednak zdobyć Nowogrodu. Agresja na Moskwę dała dodatkową kartę do ręki gracza szwedzkiego. Szwedzi przerzucili swe siły do Rewalu i gdzieś między tym miastem a Nowogrodem rozegrał się szereg bitew, który anihilował niemal siły obu stron. Trudno powiedzieć, kto na koniec gry był w korzystniejszym położeniu – Polacy mieli co prawda resztki swych wojsk pod Rygą i Nowogrodem, ale Rzeczpospolita była spustoszona zagonami wychodzącymi z Moskwy. Na dodatek Szwedzi mieli przewagę w kartach. Z drugiej strony Cesarzowa zabrała się wreszcie skutecznie za odwojowywanie Rzeszy, co sprawiło, że Szwed spadł na dalekie miejsce z 6 PZ, podczas gdy Rzeczpospolita z 10 PZ była na drugim miejscu zaraz za Francją. Trudno przewidzieć, jak potoczyłyby się losy tej wojny, gdyby gra potrwała jeszcze 1-2 etapy.

Szwedzi docierają pod broniącą się nadal przed armią Cesarza Pragę

Dzieje się też na Morzu Bałtyckim, gdzie swój proceder rozwijają polscy kaprzy. Wkrótce zacznie się wojna Rzeczypospolitej z Moskwą

Hiszpanie nie pozostali dłużni i po zmobilizowaniu kolejnej floty ruszyli do Koloni, odbijając Manilię. Za nimi przypłynęła niedługo potem następna flota niderlandzka. Sytuacja zmienia się jednak, bo do gry włącza się trzeci uczestnik – Francuzi

Holendrzy, odczekawszy na koniec etapu, dokonują desantu w Indiach i odbijają Colombo, równolegle ich kaprzy złupili Veracruz i Callao

Wojna w Niderlandach wchodzi w decydującą fazę. Hiszpanie zdobyli Bredę i wkrótce zaatakują Amsterdam, który później uda im się zdobyć. Nie będą jednak w stanie zagrozić Rotterdamowi, z uwagi na jego szczególne położenie geograficzne

Wnioski
Podczas rozgrywki dał się zauważyć podział gry na dwa teatry: Zachód i Wschód Europy. Na zachodzie Zjednoczone Prowincje Niderlandów musiały ścierać się z połączoną sojuszem potęgą Hiszpanii i Francji. Ta ostatnia była tutaj całkowicie bierna, myśląc – jak najbardziej słusznie – o swoich korzyściach i specjalnie nie szkodząc Holendrom, jednak fakt, że nie przeszkadzała również Hiszpanom, mocno osłabiał pozycję Zjednoczonych Prowincji w Europie. Efektem tego była utrata Amsterdamu. W Koloniach rywalizacja była bardzo wyrównana, przy czym przewaga zmieniała się wahadłowo. W decydującym momencie, gdy wydawało się, że Holendrzy osiągnęli już wszystko, przypłynęła flota francuska, a za nią Hiszpanie i… zabawa zaczęła się od nowa. Z punktu widzenia gracza holenderskiego muszę przyznać, że był to najciekawszy fragment rozgrywki.

Na wschodzie podobnie, silny sojusz katolicki Rzeczypospolitej i Cesarstwa sprawił, że Szwedzi walczyć musieli z obiema tym potęgami, choć szczęśliwie dla nich konfrontacja ta rozciągnęła się w czasie i podzielona została można by rzec na dwa etapy. Mściwość Cesarzowej, podobnie jak zafiksowanie Hiszpanów na wojnę ze Zjednoczonymi Prowincjami sprawiło, że pole manewrów dla dyplomacji było mniejsze. Choć zaistniała sytuacja była bez wątpienia na rękę najbardziej zainteresowanym tzn. sojusznikom, ku utrapieniu państw protestanckich. Co ciekawe, nawet wybijające się w górę punkty zwycięstwa Rzeczpospolitej i Francji nie skłoniły nikogo do zmiany przymierza. Być może przyczyną był tu fakt, że zarówno Hiszpanią, jak i Rzeczpospolitą kierowali nowi gracze, na co trzeba brać pewną poprawkę.

Z innych obserwacji można powiedzieć, że zmiana zasad przyznawania kart, dokonana w zasadach (od czasów poprzedniej rozgrywki) sprawiła, że wszystkie pola kluczowe stały się istotne, natomiast te, które poprzednio dawały (wyłącznie) karty, straciły na znaczeniu, przez co działania graczy, np. dążące do spustoszenia takich pól, a przekładające się bezpośrednio na to, ile kto kart pociągnie, też nie mają już takiej wagi. Zarazem dość odległy cel w postaci zdobywania kolejnych punktów zwycięstwa, mających nas przybliżyć do końcowego sukcesu, jest trochę mniej emocjonujący. Ale coś za coś. Poprzedni wielki wpływ kontroli tych lokacji na liczbę otrzymywanych kart i jednocześnie brak wpływu innych pól kluczowych, także był przesadzony.

Autor: Raleen
Współpraca: Samuel
Zdjęcia: Raleen

Opublikowano 08.04.2012 r.

Poprawiony: niedziela, 08 kwietnia 2012 13:54